A: S: 3| W: 2| Z: 1| M: 1| P: 1| A: 3
// Prośba o cenę za częściowe wyleczenie z kalectwa: brak 4 ST na korzystanie z umiejętności magicznych, braku bólu głowy i osłabionego słuchu i węchu, a zostawienie ślepoty oraz łagodnej heliakrii (przy czym przy samej ślepocie, a dobrym słuchu i węchu to już mi obojętne jaki pozostanie ST na percepcje i czynności fizyczne)
// Nie wiem czy to ST na magię jest też ze ślepoty, ale jeśli niemożliwy jest brak dodatkowych st na magię przy niewidzeniu, to może dałoby się bardzo słabe widzenie?
Tejfe nie powiedział Kołysance nic o tym, że znał już Erycala, że ten mu pomógł, że bywał w Świątyni nie raz, i że wierzył w panteon Wolnych bardziej, niż w Absthiniusa, którego uznawali Cieniści. Nawet jeśli to właśnie jego imię wołał Khuran nad jego martwym ciałem i mogło być ono pierwszym słowem jakie pamiętał, gdy zbudził się do życia na nowo. Kruczy Pan i krwawe ofiary jakich dla siebie żądał nie brzmiały dla Tejfe zbyt przyjemnie.
Domyślał się z jakiego powodu Kołysanka prowadzi go do Świątyni. Nie mówili o tym za dużo, nie powiedziała mu nawet, że to właśnie Świątynia, bo może myślała, że też nigdy tu nie był, a on – w czym w dużej mierze pomagała mu ślepota – zręcznie udawał, że rzeczywiście nie zna tej trasy i jest tu po raz pierwszy. Nie robił tego tylko dlatego, by uniknąć rozmowy o przeszłość. Nie był pewien, ale wydawało mu się, że w jakimś stopniu sprawia tym Rek radość. Tym, że pozwala jej się poczuć za niego odpowiedzialna. Tym, że może być tą, która przedstawi go bogu Uzdrowień i będzie przy nim, gdy będzie go prosił o pomoc dla siebie. Tym, że wprowadzi w jego życie jeszcze więcej światła.
Dała mu tak wiele. Wolał się nie zastanawiać gdzie byłby teraz, gdyby nie spotkał wtedy swojej babci. Pewnie oddałby się naprawdę jakiemuś kolejnemu aniołowi śmierci i leżałby gdzieś martwy. Nawet z nią żył na skraju obłędu, rozmawiał ze zmarłą siostrą, słyszał głosy, duchy... Starał się to przed nią ukrywać, nie chciał by martwiła się jeszcze bardziej, niż mogła się martwić – poza nim miała przede wszystkim swoje świeżo wyklute dzieci. Maleństwa, których on trochę bał się pokochać, ale do których przywiązywał się każdego dnia coraz bardziej. Nie było to dobre. Nie, skoro wiedział, że nie będzie mógł przy nich zostać na zawsze.
Zamierzał odejść. Nie powiedział o tym jeszcze Kołysance, może wcale jej nie powie, ulotni się niczym cień pewnego dnia i prawdopodobnie już nigdy więcej jej nie zobaczy. Nie sądził, by po jego powrocie, ona będzie jeszcze żyła. Jeśli w ogóle wróci... Sam nie wiedział, co chce od tej wyprawy. Wie, że pójdzie szukać matki. Matki, która zniknęła z jego życia przed wieloma księżycami, zabierając ze sobą kawałek jego duszy. Ten fragment musiał odzyskać, ale czy to w ogóle będzie możliwe? W którą stronę ruszy? Gdzie ma zacząć szukać? A jeśli zamiast niej spotka tę prawdziwą, Nanti? Albo jeszcze lepiej... spotka Serce? Nie wiedział, czy jego przyjaciółka zmarła czy odeszła. Opuściła go, tak jak robili to wszyscy. Uratowała go. Zabrała go z piekła, a potem go opuściła. Czy zrobiła to dlatego, że nie była w stanie unieść ciężaru, który narzucił na jej barki tamtym wydarzeniem? A może to nie jego wina, może powód był zupełnie inny? Albo zmarła ot tak w jakiś głupim wypadku, zaatakowało ją dzikie zwierzę lub któryś z tych potworów, od których uciekł jego brat? Wtedy niemożliwym będzie, żeby się z nią jeszcze zobaczył... Że nie wróci go Ognia, to wiedział na pewno. Nie był na ceremonii, na której Fern został przywódcą, ale słyszał już o tym. Nie wdawał się w szczegóły. Nie wiedział, czy miałby siły dokładać sobie ciężaru.
Dotarli do Świątyni. Znowu ten grobowy zapach, przejście na lewą stronę, do groty Cudów. Nie znał jej. Był tu po raz pierwszy, tak? Szedł tak jak prowadziła go Kołysanka.
Tak naprawdę nie wiedział, czy zasługuje na jakąś pomoc. Nie wiedział nawet, czy ją otrzyma. Ostatnim razem jak mazgał się do gładkiego bloku z kamienia, mówił, że nie chce pomocy, teraz... Teraz, gdy wydawało mu się, że wie już co ma dalej zrobić ze swoim życiem, było inaczej. Nie chciał być kalekim. Nie takim jak był teraz. Wciąż nosił w sobie ogromne poczucie winy i chęć ukarania się, ale... ale nie chciał się z nią spotkać w takim stanie. Ostatnio w grocie Rek zamieszkał także jego malutki przyjaciel, Przebudzenie. Jego również chciał zabrać ze sobą w podróż, ale rozumiał, że jeden sprawny fizycznie nie wystarczy, by taka podróż mogła się odbyć. Sam musiał być zdrowy. Chociaż częściowo.
–To musi być ktoś naprawdę wspaniały. Ten Erycal.– powiedział do Kołysanki, uśmiechając się lekko popękanymi wargami. Wciąż grał. Nie zdradzał zdenerwowania. Ani tego, że cały czas miał wrażenie, że ktoś będzie chciał go stąd wyrzucić. Jego babcia wciąż nie wiedziała ile złego wyrządził.
–Nie musisz dawać swoich kamieni. Mam trochę własnych.– powiedział, gdy usłyszał jej słowa o rekompensacie. Nie chciał, by jeszcze tyle musiała dla niego robić. Co prawda tą gwałtowną nawiązką o kamieniach mógł się trochę zdradzić wiedzą o tym, że wie, czego chcą od kalek bogowie, ale może umknęło to uszom kruchej samicy. W każdym razie, zakłopotany, nie powiedział już nic więcej.
Erycalu.– Rek mogła poczuć delikatne wibracje maddary, które zwykle towarzyszą smokom wysyłającym komuś wiadomość mentalną. –Gdy byłem u Ciebie ostatnio byłem bardzo młody. Przyszedłem z moją matką, pamiętasz? Wtedy... wtedy obiecałeś mi cud, a potem... potem ten cud wprowadziłeś w życie. Tym razem... tym razem znowu chcę Cię prosić o pomoc. Nie modlę się o to samo co dawniej. Z jakiegoś powodu zwrócono mnie światu takiego jakim jestem teraz. Nie wiem jaki jest tego cel, dlatego tak ciężko było mi to zaakceptować, ale teraz... teraz, gdy wydaje mi się, że mógłbym się z tym pogodzić... teraz chcę prosić o pomoc. Chcę móc znowu czarować. Korzystać swobodnie z magii. Nawet nie wiesz, ile wysiłku sprawia mi mówienie teraz do Ciebie. Zabierz ten ból, który ciągle odczuwam, pozwól mi się skupić. Może poprosiłem już o wiele, ale... ale chciałbym jeszcze móc znowu słyszeć i czuć jak dawniej. Może nie jest mi dane oglądać wschodów i zachodów słońca, nie wiem, jeśli tak jest, to niech tak będzie, ale... ale podaj mi cenę jaką mam zapłacić za to, by ta mgła, która szumi mi w uszach i która przykrywa wszelkie zapachy zniknęła. Muszę spotkać się z moją matką, boże. Będę musiał ją jakoś rozpoznać. – Może byłby w stanie powiedzieć bogowi Uzdrowień jeszcze więcej, ale wtedy właśnie złapał go od tyłu jeden z tych ostrych bólów głowy, o których mówił i połączenie maddary, którą wysyłał w stronę ołtarza, zniknęło. Przysiadł, jedną ręką łapiąc się za skrzydło Rek.
-Pomodliłem się.. babciu. – wystękał, bliski omdleniu.
Czy dostanie odpowiedź?
Licznik słów: 1110
Konto aktywne od 2014 do 2019, na którym prowadzone były postacie:
Tehanu – Hipnotyzująca Łuska – Nadciągająca Wichura (ze stada Życia, później Ognia) Wygląd: od Oddechu Pustyni, Wichurka i Pożeracz -rysunek Arijki
Bursztyn – Rycerski Kolec (ze stada Wody) Wygląd: od Oddechu Pustyni
Daimon – Strzaskany Kolec – Nieprawidłowy Element (ze stada Ziemi)
Tejfe – Wyśniony Kolec – Rozświetlający Cienie – Tejfe (ze stada Cienia, później Ognia) Wygląd:moje, od Miraż Snów, od Szkarłat
W 2020 została też podjęta 1 dniowa próba powrotu smokiem, który miał nazywać się Enki, ale zrezygnowałam z gry po dwóch postach.
Przygoda z SWS była wspaniałą zabawą i jest jednym z najlepszych moich wspomnień, dziękuję wszystkim za wspaniałą grę! ♥