OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Nie chciała jeszcze odchodzić, ani odsuwać się od miękkiego, ciepłe go futra Nixluna... swoją drogą, pewnie nosił teraz już inne imię... i choć była ciekawa, jak ono brzmi, nie chciała na razie przerywać tego momentu ciszy. Z zamkniętymi oczyma wtuliła się nieco pewniej w jego mięciutkie, gęste futro, wciąż jednak nie był to żaden nagły czy gwałtowny gest, a powolny i łagodny. Otworzyła oczy, jedynie na chwilę, by z powrotem opuścić powieki, z łagodnym, ciepłym uśmiechem na pysku. Wręcz nieco... oparła się na smoku, nie obciążając go jednak większą częścią swego ciężaru, nie zrezygnowała bowiem z samodzielnego utrzymywania równowagi. Delikatnie przesunęła ogon, tak, że zawinął się wokół ich obu, jako że byli bardzo blisko siebie, przełożony nad ogonem Nixluna. Pokrywająca ten ogon sierść, choć krótka, na chłodniejszą porę była gęsta i miękka.Nie znała dotąd uczucia z którym można by porównać to jak dobrze czuła się teraz, pod skrzydłem smoka, którego pokochała, przytulona do jego ciała... mogłaby tak pozostać przez bardzo długi czas. Nawet wzmagający się chłodny wiatr, który przynosił w ich stronę suche, leciutkie i połyskujące płatki śniegu, jedne z pierwszych jakie miały opaść tej pory białych ziem, nie był w stanie zniechęcić ją do pozostania w tym miejscu, jeszcze jakiś czas...
Minęło kilka dłuuugich chwil, w których jedynym wyczuwalnym ruchem młodej smoczycy był powolny, wyczuwalny rytm głębokich, ale spokojnych oddechów. Czy ktoś tam zauważał jej nieobecność? Czy ktoś gdzie indziej mógł jej teraz potrzebować? Czy czekały jakieś ważne sprawy? Być może... nawet bardzo możliwe. W końcu, one nie miały zwyczaju się po prostu kończyć, zawsze było coś do zrobienia. Nie była jednak jedynie przywódczynią. Była smoczycą, bardzo młodą, jeśli chodzi o objęcie tak odpowiedzialnej funkcji... i nieraz, szczególnie z tym piętnem które zostawił na niej pojedynek, przytłaczało ją to wszystko. Choć może to było bardzo egoistyczne z jej strony, nie chciała jeszcze wracać... Ale... chyba musiała.
Powoli odsunęła głowę od szyi Nixluna, zaskakująco wyraźnie odczuwając przerwanie tego kontaktu. Chłodny wiatr owiał jej rozgrzany polik, przez co przeszedł ją delikatny dreszcz zimna. Otworzyła oczy i uniosła wzrok, patrząc z ciepłym uśmiechem w jego ślepia... niczym zauroczona. Kto wie, cóż by się stało, co by zrobiła, gdyby tu nie przyszedł, gdyby nie znalazł czasu by ją pocieszyć. Ale teraz było już w porządku. Nie... nawet lepiej niż w porządku. Wiedziała jednak że ten moment nie mógł trwać wiecznie.
Czyżby była pora się pożegnać? A może jeszcze nie?
–Nie wiem... nie wiem jak ci dziękować... Nixlunie~ – Nuty jej magicznego głosu wciąż były ciche, śpiewne, łagodne. Opuściła wzrok, jednak jej ślepia miały swoisty... rozmarzony wyraz. Na jej pysku wciąż malował się uśmiech, nie wycofywała się, nie uciekała spod skrzydła kleryka.
– Chociaż teraz pewnie nosisz inne imię, prawda? ~ w końcu wedle przypuszczeń na pewno był już adeptem, a kto wie, może nawet czarodziejem? Czy to jednak aż takie ważne?
















