OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
// Tempo odpisów tak bardzo xD...Warknął. Warknął głośno i nieprzyjemnie, zlustrował Słowo Prawdy wzrokiem nienawiści, niejako ostrzegawczo zmierzył go, gdy kłamliwie mataczył, zaprzeczając samemu sobie, plącząc się w zeznaniach i wykręcając wszystko na swoją korzyść. Nic do siebie nie pasowało, jedno zdanie nie zgrywało się z drugim, raz Cień niszczył, raz był przeciwko niemu, raz wszystko było zaplanowane, a raz "zmienił zdanie wraz z wiekiem". Zbyt wiele nasłuchał się już na temat tego smoka, aby nie spodziewać się niczego innego, niemniej oczekiwał kogoś bardziej wyrachowanego. Sprytniejszego. Perfidniejszego. Może za czasów swojej świetności Słowo Prawdy rzeczywiście taki był, teraz jednak drzewny ewidentnie zdziadział, zamknąwszy umysł na wszelkie argumenty.
I co gorsza dla niego... popełnił największy błąd, jaki tylko mógł popełnić w obecności czarodzieja!
– Nie będziesz sobie ze mnie kpił, idioto! – wrzasnął na cały głos Kruczopióry, zaś maddara wściekłego maga już zaczynała w szalonym pędzie wylewać się z jego ciała w gotowości do ataku. – Nie będziesz sobie kpił ze mnie, z prawdy i ze wszelkich wartości tego świata! Całe twoje życie jest jednym wielkim tchórzostwem, cale twoje życie jest wywijaniem się od konsekwencji, całe twoje życie to zbiór kłamstw, przeinaczeń i przekręceń spraw na swoją stronę, rację mieli ci, którzy mnie przed tobą ostrzegali. rzygam już tobą! – parsknął i znów splunął. A maddara wciąż tańczyła. – Odnoszę wrażenie, Nathi, że nikt nigdy nie pokarał cię prawdziwie za twoją pychę, za twoje stanowczo zbyt wysokie mniemanie i za to, coś uczynił wszystkim Wolnym Stadom! Więc dziś uczynię to ja! – wrzasnął na koniec... i teraz nastąpił atak!
Wielka, potężna ognista kula jawiła się u lewego boku Nathiego, co więcej, była naprawdę olbrzymia – średnicę miała aż jak ogon drzewnego. Syczące, palące języki ognia tańczyły w jej wnętrzu i buchały na przemian, rozlewając swój pomarańczowy blask wokół i dosłownie oślepiają, bijące zaś od niej ciepło było tak wielkie, iż zakrzywiało wręcz świat, czyniąc go nienaturalnie płynnym. Jasne światło przyćmiewało słońce, cień brązowołuskiego był widoczny już z bardzo, bardzo daleko, pokrywając sobą nie tylko skałę wokół, ale też sporą połać terenu u jego boku. Kto znajdował sie teraz u stóp Czarnych Wzgórze, nie mógł przeoczyć tego widoku. Czarodziej... atakował!
Płomienna konstrukcja zaskwierczała złowieszczo, gdy Kruczopióry przelał w nią maddarę, natychmiast ruszając w sam środek lewego boku Nathiego. Pysk czarodzieja pokrył uśmiech szaleńca, uśmiech tego, który niesie ze sobą zemstę. To i tak mało jak na krzywdy, które Słowo Prawdy uczynił Wolnych Stadom... ale niechże wreszcie ten głupi starzec poczuje ból! Poczuje, jak ogień wżera się głęboko w jego łuski, poczuje, jak jego ciało odmawia posłuszeństwa, jak bardzo można odpowiedzieć za wszystko, co się onegdaj uczyniło! Słowa nie działały nań w żaden sposób... więc może wreszcie czyn otrzeźwi tego durnia?!


















