Białolistny narcyz Khagara zdecydowanie długo milczał, podrygując na wietrze co jakiś czas. I dopiero gdy na horyzoncie pojawiło się drzewo, kwiatek się ożywił. Choć nieśmiały, zaczął przemawiać. ~ Wojowniku, wojowniku. Czarny kacie. Nagroda czeka cię pod drzewem. Pozwól mi skosztować ziemi, a płatkiem mym ci wynagrodzę. Lecz na nic płatek, na nic płatek jeśliś szpony swe utępisz. Czarny kacie, zdradzę ci, zdradzę. Dusza wygnana Aterala łapą wróciła, wróciła. Wróciła córka marnotrawna. Ścieżki twoje niezbadane, przetną jeszcze ścieżki dusz niegdyś poznanych. Jedna dusza, jedna dusza z twą w świątyni połączona, czeka wygadana-zdrowa jako ty, a niesie brata mego żółciutkiego. ~ Faktycznie. Lądowanie zajęło niewiele czasu. Równie niewiele zajął komentarz Khagara, nim na wzgórzu pojawił się Grzmot. ~ Tu pod drzewem, gdzie korzenie, pień, gałęzie ochronią mnie od wiatru, od wichur i ulew, tu mnie zasadź. Rozgarnij ziemię, złóż me korzonki w dół wykopany silną łapą. Zasyp, zasyp delikatnie, by listki moje mogły słońce kochać. ~ Poprosił narcyz bojaźliwie, delikatnie przesyłając kolejne słowa do umysłu Kata. Khagar z kolei dostrzec mógł pomiędzy dwoma potężnymi korzeniami rąbek ziemi, której nie zasypał śnieg.
Żonkil, złocisty jak Złota Twarz w zenicie, w przeciwieństwie do krewnego sobie narcyza, śmielszy był i przyjazny. Łodyga jego stała wyprostowana, a kwiat skierowany był ku Drzewu. ~ Tak wysoko, tak wysoko! Z tak wysoka, z tak wysoka to na pewno dusze patrzą na swe dzieci. Twoja matka, twoja matka sięgła wieku ostatniego. Sto, sto, sto i cztery księżyce ujrzała. Zobaczyła i przeżyła. Przeżyła, yła, yła. Immanora zobaczyła. A Immanor jej wybaczył. Skrzydłem złotym opatulił, niczym płatki moje ułagodził. Mama, mama, mama kochana. Mama zrozumiała. Mama już nie Ziemi, lecz z ziemi. Wyspa na Jeziorze, Jeziorze, stanie się jej domem, jej domem. Jej serce, jej serce lekkie, lekkie pobłogosławione, jej własne, do wszystkich należące. Żałuje, żałuje, pokuty poszukuje. Wróć do niej, wróć. Dojrzyj łuski matczyne, a skoro rozumie, skoro rozumie, czy na syna przebaczenie zasługuje? ~ Zapytał kwiatek, przechylając swoje liście w nieznanym geście. Lądowanie przebiegło bez zakłóceń. A na pytanie kwiat pospieszył z wyjaśnieniem. ~ O tu, tu gdzie korzenie przed śniegiem chronią ziemie. Tu chcę zakwitnąć! ~ Zawołał podekscytowany kwiatek, wskazując to samo miejsce pomiędzy korzeniami, co wskazane przez narcyza. Dwa takie same kwiaty. Biały i żółty, dążące do spotkania.
®
Licznik słów: 372