A: S: 1| W: 1| Z: 4| I: 3| P: 2| A: 1
U: B,L,Pł,A,O,MA,MO,Skr,Śl,Kż: 1| MP,W,Lecz: 2
Atuty: Ostry węch, Kruszyna, Skupiony
Przeklęta usłyszała wezwanie o pomoc, tym razem od całkiem obcego jej smoka. Wezwanie nie było konkretnie skierowane do niej, za to wiedziała, gdzie ma się udać. Tereny Wspólne. Czyżby jakiś smok z Cienia lub Ziemi?
Mara skierowała swoje kroki ku Czarnym Wzgórzom. Dość szybko dotarła do Samotnej Skały i dostrzegła smoka, przypominającego węża, a co ją najbardziej zdziwiło – nie potrafiła rozpoznać, z jakiego stada pochodził. Musiał przybyć tutaj bardzo niedawno!
– Witaj. – przywitała się łagodnym głosem, kiedy podchodziła bliżej. – Jestem Przeklęta Łuska, Kleryczka Wody. – kiedy się przedstawiła, kiwnęła lekko łbem, cały czas uważnie obserwując obcego. Szybko zauważyła, jak z bólem mrużył jedno ślepię, drugie zaś również było podrażnione. Nie widać było żadnej rany, więc musiało to być kolejne zapalenie. Zatrzymała się jakiś ogon od niego.
– Miło mi Cię poznać, nieznajomy. Pozwól, że obejrzę Twoje ślepia. – podeszła, lekko stawiając łapy. Zbliżyła się na tyle, że wystarczyło trochę unieść pysk i doskonale widziała podrażnione ślepia, wyraźny ból, kiedy je mrużył, intensywnie mrugał, oczy, szczególnie prawe, łzawiły.
– Wygląda mi to na niegroźne zapalenie rogówki. Dobrze, że szybko się z tym zgłosiłeś. Zrobię teraz opatrunek z ziół. – uprzedziła, po czym przywołała do siebie ostróżeczkę i żywokost, po jednej sztuce. Najpierw wsypała sproszkowany korzeń żywokostu do kamiennej, magicznej miseczki. Zebrała wodę z powietrza, którą podgrzała do temperatury wrzenia. Kiedy napar był gotowy, odczekała chwilę, aż się troszkę schłodził.
– Zakropię Ci teraz ślepia naparem. Stój spokojnie, powinieneś od razu odczuć lekką ulgę. – poprosiła i odczekała moment, aż smok wykona polecenie. Wtedy uniosła miseczkę nad jego łeb, nad ślepiami i przechylała delikatnie, najpierw nad prawym, później nad lewym ślepiem. Zakrapiała po dwie-trzy krople na raz, potem pozwalała smokowi trochę mrugać, a potem znów kropiła. Potem wzięła kwiaty ostróżeczki polnej, wsypała do nowej miseczki kamiennej, zebrała wodę z powietrza za pomocą magii i wlała do miseczki, do kwiatów. Podgrzała ją do temperatury wrzenia, ale na bardzo krótko, tylko na tyle, żeby sparzyć płatki kwiatów. Wzięła płatki, po czym przyłożyła do ślepi samca, robiąc z nich okład, który pozostawiła tam do wyschnięcia.
– Zioła już zaczęły swoje działanie, teraz dotknę Twojej skroni, żeby moja maddara mogła przeniknąć do Twojego ciała i dokończyć proces. Nie będzie bolało. – obiecała, a kiedy smok się zgodził, dotknęła jego skroni i zaczęła powoli przelewać swoją maddarę w jego organizm. Najpierw zabrała się za oczyszczanie ślepi ze wszystkich zanieczyszczeń, bakterii. Wszystko, co spowodowało zapalenie, musiało zostać usunięte z organizmu. Robiła to powoli, cierpliwie pozbywając się każdego zarazka. Kiedy bakterie zostały już wyeliminowane, pobudziła do regeneracji tkanki oczu, a także nawilżyła ślepia, zapewniając im ponownie odpowiednią ochronę, naturalną. Złagodziła także wszelkie podrażnienia. Na koniec upewniła się, że wszystko wykonała poprawnie, a ślepia są już zregenerowane.
– Gotowe. – powiedziała łagodnie, uśmiechając się do smoka pogodnie.
/ 1x ostróżeczka polna, 1x żywokost
Licznik słów: 466
Cień forever.