Najspokojniejsze miejsce w całej krainie. Młode drzewka dają schronienie przed słońcem, ale tez przed deszczem. Gdzieniegdzie niewielkie polany, na których można posiedzieć i porozmawiać. W Szklistym Zagajniku można poczuć się jak w domu...
Erys poniekąd słuchający tej rozmowy, co rusz wtrącał kilka mentalnych słów, przez co Maros zmuszony był dzielić swoją uwagę na ich dwoje. Nie wpływało to jednak na zachowanie, jakie widziała Infamia. – To i tak długo, skoro niektórzy nie wytrzymali nawet księżyca. – rzucił, nadając temu żartobliwe znaczenie. Na pysku pojawiło się nawet delikatny uśmiech. – Przy tym co się tam dzieje, można odnieść wrażenie, jak gdyby było to znacznie dłużej. – ignorował wszelkie docinki, które w mniemaniu smoczycy, miały chyba uderzyć w niego. – Chaos, kompletny brak dyscypliny, zero szacunku wobec przywódców, złe zorganizowanie. – wymienił raz, za razem. – Nie na to się pisałem idąc tam. Nie to przedstawił mi Blask, zresztą i on po chwili zwiał. – końcówka ogona leniwie przesuwała się z boku, na bok.
Zastanowił się nad kolejnymi słowami, będącymi odpowiedzią na jej pytanie, trwało to zaledwie oddech – Macie jasno wytyczone zasady, a co za tym idzie, sama dyscyplina również wygląda zgoła lepiej.
It’s misery within a past that I just can’t erase It’s alright, cause I don’t give a damn
kalectwa bezpłodność ; +2 ST do akcji fizycznych samotny wojak tabela ran woj/mag do walki, ale min. 6 sukcesów
w witalkę by zadać ranę krytyczną pełny brzuch -1/4 pożywienia do sytości ; leczony dostaje bonus już od min. ilości ziół niestabilny dodatkowa kość do testów na magię; niepowodzenie = rana ciężka pojemne płuca raz na pojedynek/polowanie -2 ST do ataku, ale +1 ST w następnej turze
Kalectwa: +3 do ST akcji fizycznych; niezdolność lotu
Nie odwzajemniła uśmiechu; żart może do niej nie dotarł, albo wzięła go zbyt na poważnie. Paradoksalnie, kogoś kto był w tym stadzie tylko księżyc byłoby jej łatwiej przyjąć. To ci, którzy posiedzieli tam chwilę dłużej byli problemem, chociaż... Dwadzieścia księżyców to nie było tak dużo czasu. Ale jednak dwadzieścia to więcej niż jeden.
Tak, no właśnie. Skoro samiec czuł sie tam tak źle, to dlaczego nie zwinął się znacznie szybciej, tylko dusił i gnił? Tsk tsk tsk.
Słysząc jego domniemania o stanie dyscypliny w Mgłach powstrzymała nagły napływ obrzydliwej goryczy. To, co mówił Maros powinno być tym, czym faktycznie stado było. Taki był Cień. Taka, początkowo, była Plaga. Mgły już nie. Mgły były chwiejne, niestabilne i wydawało im się, że ich głos przeważa nad głosem przywódcy, a świadomość tego trzaskała wiedźmę niczym bat każdego dnia, każdej nocy, raz za razem.
Marosa okłamano, i w jakiejś alternatywnej rzeczywistości mogłaby mu za to współczuć. Ale nie w tej. – To ci powiedziała Erlyn? –Spytała z nieprzyjemnym półuśmiechem. Nie była przekonana do samca, ani trochę. Skoro spędził tyle czasu pośród braku dyscypliny i chaosu, jaką miała pewność, że nieświadomie tym nie przesiąkł?
THE LAWS OF COURTESY ARE SO INCONVENIENT: do not set fire to this chevalier, do not encase that baroness in a block of ice... HOW ARE WE SUPPOSED TO GET THROUGH THE DAY?
✦ PECHOWIEC— po każdym niepowodzeniu -1 do ST następnej akcji;
bonus sumuje się do 3 porażek z rzędu. ✧ RETORYKA— stałe -2 do ST przy testach na perswazję. ✦ SZCZĘŚCIARZ— jeden sukces zamiast niepowodzenia, do użycia raz na 2 tygodnie [03.06]. ✧ NIEUGIĘTA— możliwość wykonania ostatniego ataku na chwilę przed omdleniem;
+4 do ST akcji broniącego się. ✦ POJEMNE PŁUCA— raz na pojedynek / misję / polowanie ma -2 do ST ataku,
ale w następnej turze +1 do ST swojej akcji. ✧ GOJENIE RAN— raz na tydzień wyleczenie rany lekkiej lub zmniejszenie powagi innej [01.01]. ✦ ZDROWA JAK RYBA— odporność na choroby – o ich pojawieniu się świadczy
tylko wynik 1 z rzutu k10. ✧ MAGICZNY ŚPIEW— raz na pojedynek / polowanie odejmuje 2 sukcesy przeciwnika.
Ostatnie użycie Błysku Przyszłości: 29.06.2023 KALECTWA: +2 do ST akcji fizycznych;
Być może naiwnie dawał ostatnie szanse? A może po prostu nie widział lepszej perspektywy? Tak wiele opcji i każda pozostanie wyłącznie jego sprawą.
Czy brak wielu pytań, powinien interpretować na swoją korzyść? Nie miała się do czego przyczepić? Byłoby dobrze, takie gierki bywały męczące, ale jak widać potrzebne. – Nie rozmawiam z nią na tematy stadne. – na pewno jej w to nie wkopie, zresztą była to szczera prawda. Nie rozmawiali o Pladze, tak samo jak on, nie mówił zbyt wiele o Słońcu, Księżycu, czy Wodzie. W sumie na jedno wychodzi. – Krąży wiele plotek o tych zasadach, a jak wiadomo, każda plotka ma w sobie ziarnko prawdy.
It’s misery within a past that I just can’t erase It’s alright, cause I don’t give a damn
kalectwa bezpłodność ; +2 ST do akcji fizycznych samotny wojak tabela ran woj/mag do walki, ale min. 6 sukcesów
w witalkę by zadać ranę krytyczną pełny brzuch -1/4 pożywienia do sytości ; leczony dostaje bonus już od min. ilości ziół niestabilny dodatkowa kość do testów na magię; niepowodzenie = rana ciężka pojemne płuca raz na pojedynek/polowanie -2 ST do ataku, ale +1 ST w następnej turze
Kalectwa: +3 do ST akcji fizycznych; niezdolność lotu
Była rozdarta. Z jednej strony, stadu zawsze mógłby przydać się dodatkowy mag Z drugiej, Infamia nie widziała w nim specjalnie talentu, ani potencjału, bo miała już okazję z nim walczyć. Osądzanie go na podstawie dwóch czy trzech pojedynków nie było może uczciwe, ale... Chimeryczna też taka nie była. Przynajmniej zazwyczaj.
Uśmiechnęła się krzywo kącikiem pyska. Nie była pewna, czy samiec mówi prawdę. Nie wiedziała, jak bardzo niewyparzony język potencjalnie może mieć Erlyn, ale wiedziała jak krucha jest emocjonalnie i jak łatwo jest manipulować takimi jednostkami.
Tak, to akurat wiedziała z bezpośredniej autopsji.
Czy wpuszczanie jej partnera byłoby mądre? Nie wydawało jej się. Miałby bezpośredni dostęp do sekretów stada, a przede wszystkim do uzdrowicielki, którą mógłby wykorzystać by wywołać kolejny, stadny bunt. A Mahvran miała wystarczająco dużo problemów, złych wspomnień, personalnych i cudzych uprzedzeń, by ryzykować coś takiego. Wolała użerać się z rozpaczą Łagodnej samodzielnie, aniżeli patrzeć jak znajduje oparcie w Marosie.
Przypomniała sobie młodszą siostrę. Czerwone łuski, złocistożółte rogi. Nie pamiętała jej imienia i doprowadzało ją to do szału, ale pamiętała, jaka była. Wielu rzeczy nie potrafiła wybaczyć ojcu aż do dzisiaj, a wpuszczenie do Plagi Calada było jednym z tych błędów. Infamia wierzyła, że samiec ten był jedną z przyczyn, dla których Eskalacja nie poradziła sobie z życiem.
Straciła siostrę dla wypłosza z Ziemi. Nie zamierzała tracić cennej uzdrowicielki dla przybłędy ze Słońca, zwłaszcza gdy Erlyn ostatnio pytała się o problematykę związków międzystadnych. Infamia nie wierzyła, by był to przypadek. Już teraz musiały istnieć między tą parą jakieś problemy. Ostatnie, czego potrzebowała, to wpuszczanie ich do środka obozu. Kontrolowanie Łagodnej będzie po prostu łatwiejsze bez obecności czarnofutrego na każdym kroku. – Krążą też plotki o tym, że myszy rodzą się ze zgniłej słomy. –Odpowiedziała chłodno, z lekką nutą sarkazmu. Zastanowiła się raz jeszcze. Plusy, minusy. Czarodziej...
Czerwonołuska siostra.
Erlyn. Kontrola. Wewnętrzny rozłam.
Czarodziej, siła...
K o n t r o l a. – Nie znajdziesz miejsca pośród Mgieł. –Powiedziała w końcu, kręcąc powoli łbem.– Może Ziemia otworzy dla ciebie swoje ziemie. Krąży wiele plotek o tym, że są bardzo wyrozumiali i przyjmują wszystkich jak leci. Czyli stchórzyłaś. Nie podejmiesz ryzyka.
Nie. Nie podejmę.
THE LAWS OF COURTESY ARE SO INCONVENIENT: do not set fire to this chevalier, do not encase that baroness in a block of ice... HOW ARE WE SUPPOSED TO GET THROUGH THE DAY?
✦ PECHOWIEC— po każdym niepowodzeniu -1 do ST następnej akcji;
bonus sumuje się do 3 porażek z rzędu. ✧ RETORYKA— stałe -2 do ST przy testach na perswazję. ✦ SZCZĘŚCIARZ— jeden sukces zamiast niepowodzenia, do użycia raz na 2 tygodnie [03.06]. ✧ NIEUGIĘTA— możliwość wykonania ostatniego ataku na chwilę przed omdleniem;
+4 do ST akcji broniącego się. ✦ POJEMNE PŁUCA— raz na pojedynek / misję / polowanie ma -2 do ST ataku,
ale w następnej turze +1 do ST swojej akcji. ✧ GOJENIE RAN— raz na tydzień wyleczenie rany lekkiej lub zmniejszenie powagi innej [01.01]. ✦ ZDROWA JAK RYBA— odporność na choroby – o ich pojawieniu się świadczy
tylko wynik 1 z rzutu k10. ✧ MAGICZNY ŚPIEW— raz na pojedynek / polowanie odejmuje 2 sukcesy przeciwnika.
Ostatnie użycie Błysku Przyszłości: 29.06.2023 KALECTWA: +2 do ST akcji fizycznych;
Czekał, aż poukłada sobie wszystko we łbie, a na samą końcową decyzję skinął jedynie łbem, bez większego wzruszenia. Tylko, czy aby na pewno jej domysły były poprawne? Równie dobrze, mogła wrzucić sobie pod łapy całkiem sporą kłodę. – Nie interesuje mnie Ziemia. – wstał niespiesznie, wyraźnie zbierając się do odejścia. Skinął łbem na obu kompanów, by i Ci się zbierali. – Krążą też plotki, mówiące, że Erlyn niezwykle spodobały się tereny za barierą. – rzucił obojętnie, poprawiając torbę, która przesunęła się podczas siedzenia.
~Rozmawiałem z Infamią, niestety nie udało mi się spełnić twojego marzenia o braku granic. ~ nastąpiła krótka przerwa, ważył we łbie kolejne słowa, nadal pamiętając jedną z ich rozmów.
Kilka oddechów później, posłał resztę.
It’s misery within a past that I just can’t erase It’s alright, cause I don’t give a damn
kalectwa bezpłodność ; +2 ST do akcji fizycznych samotny wojak tabela ran woj/mag do walki, ale min. 6 sukcesów
w witalkę by zadać ranę krytyczną pełny brzuch -1/4 pożywienia do sytości ; leczony dostaje bonus już od min. ilości ziół niestabilny dodatkowa kość do testów na magię; niepowodzenie = rana ciężka pojemne płuca raz na pojedynek/polowanie -2 ST do ataku, ale +1 ST w następnej turze
Ostatnie dni spędzała samotnie lub w towarzystwie któregoś z kompanów. Nie spotkała Marosa poza przelotnym widzeniem na arenie przy leczeniu, więc nieco zaskoczyła ją jego wiadomość. Omal nie potknęła się o własne łapy podczas wyprawy, kiedy dotarły do niej słowa, których de facto usłyszeć się nie spodziewała. Zamarła na moment w bezruchu. Pierwsza część wiadomości była wyjątkowo burzliwa, ale druga...? Zabiło jej mocniej serce.
Przybiegła. Jakoś zapomniała o tym jak korzysta się ze skrzydeł. Wysunęła pysk zza krzaków, a obok niej byli też zziajani kompani. Żywiołak mniej od demona, ale ten drugi właściwie przywyknął do gonienia za smoczycą. Choć rzadko w tak narzuconym tempie.
– Co się— – dzieje? Przecież widzisz, a nawet słyszałaś. Położyła po sobie uszy, wodząc spojrzeniem to na Mah, to na partnera. Po jej głowie tańczyło wiele pytań, ale najbardziej odbijała się echem propozycja Marosa. Próbował, ale się nie udało. Próbował, dla Ciebie. Potrząsnęła głową i zwróciła pysk ku czarodziejki. Dlaczego? Z Veir w tej samej sytuacji w ogóle nie musiałaby zadawać tego pytania.
Podeszła nieco bliżej, żeby nie musieć się przekrzykiwać. Nadal chyba była w lekkim szoku, że Maros podjął się tej rozmowy. Zdecydowanie nie takiego finału się spodziewała i poniekąd nastawiała się na inny scenariusz. Nie miała pojęcia co czuć, co myśleć, ani tym bardziej co zrobić.
– Czego chcesz? – rzuciła na razie, nie chcąc jeszcze podejmować takiej decyzji, o którą prosił ją Maros. – Nigdy cię o nic nie p-prosiłam. Ani A-Aohy, ani Veir. Z-zawsze harowałam za d-dwoje, a ostatnio i t-troje. Czego jeszcze ode mnie chcesz? – a może wręcz liczyła na to, że Erlyn faktycznie odejdzie z Marosem za granicę i przestanie jej zawadzać? Ostatnio jej sama mówiła, że bardzo by chciała takiego życia dla siebie. Z kimś bliskim obok. Więc jeżeli odmówiła to musiała to robić na złość, nie było innego powodu. – A m-może naprawdę mam odejść za b-barierę jak mój t-tata, korzystając z twojej rady razem z M-Marosem? Tego pragniesz? P-pozbyć się mnie ze stada i Wolnych? S-starczy słowo. – Ścisnęła w palcach kłosy traw.
◖MAYBE WHAT I NEEDED ALL ALONG◗ was someone to hold me up, rather than tear me down
»wygląd⬩rodzina⬩theme«— zielarz — +2 sztuki do zbieranych ziół_ _— retoryka — -2 ST do testów perswazji— ostry węch — dodatkowa kość do testów percepcji na węch (zioła, zwierzyna)
— szczęściarz — jeden sukces zamiast niepowodzenia raz na dwa tygodnie (17.09)eisern⬩ samiec demona S: 1| W: 2| Z: 1| M: 3| P: 2| A: 1
B,Skr,Śl,MP: 1| MA,MO: 2______ ______ehelos⬩ ż. wody (widłoróg) S: 1| W: 2| Z: 1| M: 3| P: 2| A: 1
Pł,Skr,Śl,MP: 1| MA,MO: 2edel⬩ samiec kolibra 1 niemechaniczny kompan
Kalectwa: +3 do ST akcji fizycznych; niezdolność lotu
Uśmiechnęła się znowu, tym razem pobłażliwie. Ah, te kruche samcze ego.
W sumie samice też tak miały. Oh, każde żywe stworzenie, co tu ukrywać. Największym problemem wszystkich było to, że oddychali. Nie dało się wiedźmie dogodzić. Zawsze coś było nie w porządku. Za bardzo poczuła się ukarana przez życie i otoczenie, by mieć empatię wobec kogokolwiek bądź czegokolwiek, co nie jest jednym z piątki jej kompanów. – Nie mogę jej winić, sama znam smak tych terenów aż za dobrze. Gdyby nie łowcy, zalecałabym całemu stadu Mgieł powrót do korzeni Cienia, daleko pośród gór. –Przyznała, całkiem szczerze.– Tereny Wolne Stad są bardzo, bardzo mdłe w porównaniu. Przytępiają instynkty iluzją bezpieczeństwa. Zapamiętała oczywiście sugestię, jakoby Erlyn mogła odejść. Cóż, droga wolna. Tego akurat kodeks nie zabraniał. Szukanie lepszego życia poza tym cyrkiem... Ileż razy Mahvran sama to rozważała, a ile razy przegrała po prostu ze swoim poczuciem lojalności wobec przodków?
Skoro samiec zbierał się do odejścia, i jej nic tutaj nie trzymało. Już zbierała się do odejścia, gdy nagle wilk ostrzegł ją przez więź o obcym nadejściu. I faktycznie, po chwili zza zarośli wybiegła... No a jakże by inaczej.
Przewróciłaby oczami, ale powstrzymała się. Cały spektakl był aż nadto przewidywalny i tylko utwierdzał samicę w jej przekonaniach. Emocje zabijają intelekt. Związki zabijają lojalność.
Zamiast przewrócić ślepiami tylko westchnęła. Feniks pozostawał niewzruszony, obserwując wszystko z poziomu jej barków z zerowym zainteresowaniem. – Jeżeli uzależniasz swoje szczęście i położenie w świecie od drugiego smoka i myślisz tylko i wyłącznie sercem, to zalecam długą kontemplację. –Odpowiedziała uzdrowicielce zimno. Czy pozbycie się jej byłoby wygodne? Tak, bo była ostatnio tylko problemem. Nie, bo była przydatna, czysto pragmatycznie. Z drugiej strony, to ona była jedną z głównych słabych punktów, dziur w dyscyplinie.
Mimowolnie pomyślała o białołuskiej, starej przyjaciółce. Eh, gdyby tylko wiedziała... – Masz na karku kilkadziesiąt księżyców, Erlyn. Czas dorosnąć mentalnie. –Kontynuowała, tym samym, zimnym tonem.– Nie wszystko na świecie idzie po naszej myśli, tak jak nie wszystko nie idzie po niej tylko ze względu na cudzą złośliwość. Więc nie ściskaj tej trawy w chorobliwej rozpaczy, tylko zrozum, jak działa świat.
THE LAWS OF COURTESY ARE SO INCONVENIENT: do not set fire to this chevalier, do not encase that baroness in a block of ice... HOW ARE WE SUPPOSED TO GET THROUGH THE DAY?
✦ PECHOWIEC— po każdym niepowodzeniu -1 do ST następnej akcji;
bonus sumuje się do 3 porażek z rzędu. ✧ RETORYKA— stałe -2 do ST przy testach na perswazję. ✦ SZCZĘŚCIARZ— jeden sukces zamiast niepowodzenia, do użycia raz na 2 tygodnie [03.06]. ✧ NIEUGIĘTA— możliwość wykonania ostatniego ataku na chwilę przed omdleniem;
+4 do ST akcji broniącego się. ✦ POJEMNE PŁUCA— raz na pojedynek / misję / polowanie ma -2 do ST ataku,
ale w następnej turze +1 do ST swojej akcji. ✧ GOJENIE RAN— raz na tydzień wyleczenie rany lekkiej lub zmniejszenie powagi innej [01.01]. ✦ ZDROWA JAK RYBA— odporność na choroby – o ich pojawieniu się świadczy
tylko wynik 1 z rzutu k10. ✧ MAGICZNY ŚPIEW— raz na pojedynek / polowanie odejmuje 2 sukcesy przeciwnika.
Ostatnie użycie Błysku Przyszłości: 29.06.2023 KALECTWA: +2 do ST akcji fizycznych;
Zrobiła wielkie oczy.
– Przeciwnie – zaprotestowała – mając go w stadzie tylko bym na tym zyskała. Ty i stado też. Nie dzieliłby nas kodeks, a łączył. Tak samo wspólne cele. Nie znaleźlibyśmy się po przeciwnych stronach podczas potencjalnych wojen, nie byłoby konfliktu interesów i ryzyka, że emocje zachwieją kodeksem. – Nie myślała jak Mahvran w kategoriach wewnętrznego rozłamu bo było to dla niej zwyczajnie głupie.
Nie miała pojęcia w jakim świecie żyje Mahvran, ale zdecydowanie w innym niż Erlyn. Takim sprzed dwustu księżyców, jak nie więcej.
– Nie masz powodu, aby mu odmawiać. Poza złośliwością lub s-swoją personalną traumą, ale to wtedy ty powinnaś wreszcie się z niej wyleczyć, bo kontemplacja ewidentnie ci nie pomaga przez te ponad sto księżyców – ścisnęła zęby – może nie ty przyjmowałaś do stada Pomiot, Hermesa czy Hadesa, ale ż-żadne z nich nie s-sprawiało k-kłopotów. S-są c-cennym nabytkiem dla Mgieł, mimo, że jedna z nich w Księżycu spędziła znacznie więcej czasu niż Maros. – No, nie była to prawda, ale Mahvran tego nie wiedziała.
Pokręciła głową, zawiedziona tym co słyszy. Nawet żadnego wyjaśnienia. Po prostu "bo nie". Podeszła do Marosa i trąciła go nosem w polik.
– Chcę się jeszcze pożegnać z dziadkiem i paroma innymi osobami, dobrze? – powiedziała. Po chwili gwizdnęła cicho na kompanów, którzy dołączyli do niej. Nie oglądała się na Mahvran, nie miała jej nic do powiedzenia. Udała się na północ w kierunku Dzikiej Puszczy, już teraz wołając dziadka z prośbą o pilne spotkanie. Oby nie był zły.
Razem z Marosem i ich zwierzyńcem oddalili się. /zt x2
◖MAYBE WHAT I NEEDED ALL ALONG◗ was someone to hold me up, rather than tear me down
»wygląd⬩rodzina⬩theme«— zielarz — +2 sztuki do zbieranych ziół_ _— retoryka — -2 ST do testów perswazji— ostry węch — dodatkowa kość do testów percepcji na węch (zioła, zwierzyna)
— szczęściarz — jeden sukces zamiast niepowodzenia raz na dwa tygodnie (17.09)eisern⬩ samiec demona S: 1| W: 2| Z: 1| M: 3| P: 2| A: 1
B,Skr,Śl,MP: 1| MA,MO: 2______ ______ehelos⬩ ż. wody (widłoróg) S: 1| W: 2| Z: 1| M: 3| P: 2| A: 1
Pł,Skr,Śl,MP: 1| MA,MO: 2edel⬩ samiec kolibra 1 niemechaniczny kompan
Ruszyłem na kolejną wielką przygodę. Tym razem łapki zaprowadziły mnie w miejsce, którego całkowicie nie znałem. Zaś biała pokrywa całkowicie odkrywała, że ktoś, mua, tutaj spacerował. Z daleka można zobaczyć czarne pisklę, które tym bardziej w pozostałych, pojedynczych promieniach słońca tworzyło wokół siebie tęczę. Te miejsce w zieleni było by łatwiejsze. Rozglądałem się na boki patrząc na pojedyncze, jeszcze aktywną zwierzynę. Może się pojawi sarna czy królik... Lubiłem ich obserwować z daleka, choć jeszcze bardziej zjadać lekko przypieczone...
Znalazłem się w dość sporej polance. Tam znalazłem dość ciekawy widok bijących się o kawałek czegoś dwie wrony. Nie ma to jak patrzeć na cudzą zwadę i mieć z niej radość.
Atuty: Wytrzymały, Szczęściarz, Twardy jak diament, Utalentowany, Przezorny
Powodów na wędrowanie po Wspólnych mógł być bezlik, więc nawet sam prorok specjalnie się w nie nie zagłębiał. Miał swoje do robienia i nie robienia, a pomiędzy tymi czynnościami znajdywało się rozmawianie ze smokami. Nie był w prawdzie w pełni zdrów, ale że do tego było mu daleko, nie zamierzał specjalnie czekać na cud.
Zaciekawiony tropem zostawionym w śniegu, powędrował za znajomym zapachem Mgielnego samczyka, aż nie zatrzymał się parę kroków obok, celowo go okrążając, żeby nie oskarżył go o zakradanie się.
Tak wyglądało przyszłe pokolenie. Ah. Oby powodziło mu się w życiu i oby nigdy sie nie rozmnożył. Nie z takimi cechami.
Nim się odezwał, rzucił okiem w kierunku, który wcześniej obserwował młody, na bijące się ptactwo.
– Nie przeszkodzę ci, jeśli się przysiądę?– zaczepił go luźno, nie czując potrzeby żeby się przedstawiać. Hrasvelg zresztą powinien dobrze kojarzyć go że Spotkania. Prorok nie wydawał się inny, więc towarzyszyła mu oficjalna, nieco chłodna aura. Kiwnął mu też głową na powitanie.
– Nikt nie zarzuci mi, że nie próbuje wyciągać do was łapy – dodał, niepotrzebnie na głos, choć też nie żałując tego specjalnie. Zamierzał rzecz jasna respektować decyzję młodego, dlatego jeszcze nie przysiadał. A nuż jednak jakoś mu się przyda. Wygodniej w końcu mieć proroka pod nosem, niż fatygować się do świątyni.
Widok młodego starca mnie ani nie przeraził czy zaskoczył. Był on przyjemnym dodatkiem do tego białego dnia. Przywitałem go delikatnym skiniem głowy.
– Będzie mi bardzo miło. – Posłałem mu delikatny uśmiech. Było mi miło, że ktoś mógł zemną obserwować spektakl, jak ptactwo walczyło o kawałek jedzenia. – Czy jakoś my się od nich nie różnimy? Zawsze walczymy, o jaką kawałek ziarna czy mięsa... Szkoda, że ten świat prowadzi jedynie do konfliktu, bólu i krwii... – powiedziałem smutno, patrząc jak jeden z ptaków, obrywa mocniej i upada na ziemię. Nie mógł wstać, a jedynie plątał się połamany przez nieudane lądowanie. – Biedny, los już mu odebrał życie. – wyplułem z obrzydzeniem te słowa. Brzydziła mnie brutalność, lecz jeszcze bardziej bezradność czy brak jakiejkolwiek mocy obrony – Czy z nami, smokami, jest tak samo jak z tym ptakiem. Czy ten ptak bardziej przypomina mnie? Bezbronny przy innym smoku, na przykład Tobie? – spojrzałem lekko bezradnie na Proroka.
Atuty: Wytrzymały, Szczęściarz, Twardy jak diament, Utalentowany, Przezorny
Zdziwiło go to nagłe filozofowanie, choć rozumiał, że nie jeden na świecie miał problemy, nie tylko w odniesieniu do natury własnego czynu, ale także interpretacji świata ogólnie.
Przysiadł ostrożnie, powstrzymując lekkie westchnienie do samego siebie, podczas gdy młodszy kontynuował narrację otoczenia. Żal mu było kruków, ale przerywanie im pojedynku również nie byłoby uczciwe, więc jedynie zmrużył ślepia, czekając na finał. Gdy jeden z nich runął ku ziemi, mimowolnie zacisnął szczęki, na chwilę tracąc zainteresowanie swoim rozmówcą.
– Jeśli czujesz się zupełnie bezbronny, powinieneś więcej trenować– odpowiedział automatycznie, nie spoglądając mu w ślepia. Dopiero usłyszawszy swój niepotrzebnie szorstki głos powrócił do zmysłów i zwrócił ku niemu łeb.
– Życie ma znacznie więcej składników niż walka, nawet dla tych ptaków, a cóż dopiero dla was– spróbował łagodniejszego tonu, w ramach kulawego pocieszenia. Nie potrafił jednak długo usiedzieć, gdy jego myśli wędrowały ku poległemu zwierzęciu. Rzadko zdarzało się by z potyczki wychodziły aż tak dramatycznie, więc być może zwichnął sobie coś już w powietrzu.
– Zależy czy bardziej przejmujesz się walką, czy sposobem, żeby jej uniknąć – po tych słowach podniósł się znowu i ruszył w stronę pierzastego, żeby sprawdzić czy jeszcze da się dla niego coś zrobić. Nie chciał jednak w zupełności zostawiać Hrasvelga, więc skinieniem głowy dał mu znać, by podążył za nim.
Trenowanie? Nigdy o tym nie myślałem, miałem w sobie jakiś wstręt do tego i odpychałem zbędne dla mnie myśli. Widziałem tych, co walczą, ich rany... Widziałem ból w oczach przegranym i chełpienie się swymi bliznami jak trofeami ze pokonali to, zabili tamto. Pokręciłem znowu głową, odpychając złe wizje sprzed oczu.
– A czy tyś chciał mi to pokazać? – Zapytałem cicho, wstydząc się prosić tak ważną istotę na stadach o coś tak przyziemnego. Lecz się nagle zaciekawiłem, że życie ma coś innego niż przemoc do zaoferowania...
– Co masz na myśli, że nasz żywot ma więcej do zaoferowania? Ja tutaj widziałem jedynie brutalność świata, który tylko zabiera i nic nie daje... Wszędzie widzę tylko biel, zimną, pustą biel – uderzyłem łapą w śnieg, poirytowany tym, z tak mnie dobijał jak pożerał świat – Ja... ja chciałbym po prostu się cieszyć, unikać konfliktów... – wyszeptałem smutno. Patrzyłem w ślad pozostawiony przez moją łapę w śniegu.
Gdy staruszek wstał, ruszyłem za nim. Gdy podeszliśmy do ptaka, widać wyraźnie, że ten nadwyraź jasny jak na kruka ptak, wije się z bólu. Widać było dziwnie wykrzywione, z kilkoma wypustki na grubszej kości, skrzydło. Spojrzałem smutno na niego.
– Czy on może przeżyć? – wlepiłem dwie pary oczu w staruszka – Nawet nie wiem, czy moja Mama byłaby w stanie go uleczyć. Taką drobną istotę – przejmował mnie los tego futrzaka. Był mi on obcy, a tak chciałem mu pomóc...
Atuty: Wytrzymały, Szczęściarz, Twardy jak diament, Utalentowany, Przezorny
Póki kruk żył, tchnięcie w niego odrobiny magii powinno wystarczyć, żeby go poskładać prawda? Niestety, nawet mimo nauk z Szarym, nie przerobił jeszcze wielu istotnych etapów, nie wspominając w ogóle o wielkości pacjenta, którego z pewnością uszkodziłby samą próbą pomocy.
Nie wiedział co zrobić, a to nie bardzo ułatwiało mu skonstruowanie odpowiedzi mającej jakkolwiek wychwalić życie.
Skupił się na stworzeniu ciepłej mgiełki wokół rannego, która przylgnęła dokładnie do jego ciała, niczym przytulająca się do jego piór zbroja. Chwilę potem, ten sam, niemalże niematerialny obiekt miał napęcznieć, więżąc kruka w jednej, niemożliwej do zmiany pozycji. Pozostawił nietkniętą wyłącznie jego szyję i głowę, bo cała reszta, otoczona mrowiącą, miękką mazią, miała utrudnić mu powiększenie swoich obrażeń.
Tylko kogo wezwać? Z Uzdrowicieli dobrze znał tylko Pasterza, a odrywanie go od obowiązków, żeby pomóc dzikiemu zwierzęciu wydawało się nadużyciem. No chyba, że sam się do niego pofatyguje i chociaż zapłaci mu za wysiłek...
W końcu odwrócił łeb do Hrasvelga, jakby dopiero po zajęciu się ptakiem, dotarło do niego co mówi.
– Uzdrowiciele wkładają do smoczych brzuchów wyrwane jelita, sądzę zatem, że warto przynajmniej zaryzykować.
Jeżeli twoja matka jest uzdrowicielką i zechciałaby użyczyć swojej pomocy, mógłbym przenieść kruka w pobliże waszej granicy– westchnął, jeszcze raz, krótko spoglądając na cierpiące zwierzę.
– Przekażę ci parę rzeczy, wtedy będziemy mogli wyruszyć – nie chciał zostawiać zwierzęcia w cierpieniu, ale być może szkolenie Mgielnego byłoby jakiegoś rodzaju zapłatą za pracę, której będzie oczekiwał od obcego uzdrowiciela.
– Co do samego życia. Jesteś jeszcze młody. Nie całość składa się z tak przytłaczajacych elementów, inaczej nikt nie zaznawałby szczęścia– Mówił trochę automatycznie, jakby ssm nie do końca wierzył we własne słowa. Nie było to w prawdzie tak słyszalne, jak sądził, świadomy własnego nastroju. Dla obcego, posiadał po prostu surowy, trochę apatyczny ton.
Miał wrażenie, jakby jego życie pod wieloma względami dobiegło końca, a teraz tylko z rozpędu udawał, że ma o co walczyć. Zapewne dlatego cokolwiek się starał. Z obawy, że jeśli zaprzestanie, nie będzie miał powodu by gdziekolwiek sie poruszać, a wtedy już nawet pozorne życie traciło sens.
– Czy nie posiadasz choć jednej relacji, za którą jesteś wdzięczny ? – Jedna wcale nie wystarczyła, nie kiedy było się popieprzonym. Mógł jednak liczyć na cichą nadzieję, że Hrasvelg nie dorównywał mu samoudręczeniem.
– Sam trening... jeśli nie masz nic przeciwko by przeprowadzić go teraz, mógłbyś zacząć od szybkiego podsumowania teorii. Nawet jeśli nikt ci o tym wcześniej nie mówił, powinieneś intuicyjnie wiedzieć gdzie znajduje się przynajmniej część punktów witalnych smoka.
Brak wiedzy na temat wszystkich to nie problem, w końcu nie po to pobiera się nauki, ale jestem pewien, że potrafisz wiele nadrobić własną dedukcją.
Opisz mi zatem wszystkie punkty witalne jakie znasz na smoczym ciele.
Nie powinieneś celować weń podczas uczciwej walki, zwłaszcza jeśli zależy ci na wewnętrznym spokoju, dlatego tym bardziej powinieneś jakich fragmentów unikać w ofensywie, a jakie osłaniać w defensywie.– wyjaśnił powoli, sztywno siadając w pobliżu kruka. Nie patrzył już na niego, choć podtrzymywał magiczną maź, stale o niej myśląc
Słuchałem w milczeniu tego co ma mi do powiedzenia prorok. Było to dość ciekawe, pełne nadziei na lepsze jutro. Mam jedynie nadzieję, że ono nadejdzie. Patrzyłem na to co robi z wielką ulgą jak i wdzięcznością za to. Może chociaż ta iskierka nadziei rozpali coś więcej...
Relacja... Myślałem w milczeniu komu mogę być wdzięczny. Bratu co też śpi jak ojciec i matka? Inne smoki? Eh... Sam nie wiem. Jedyną relacją bardziej wymuszoną to kompan Gerny, który był zmuszony aby mi towarzyszyć w moich samotnych wędrówkach...
– Jeśli nie liczyć kompana mamy, to chyba nikogo nie znam na tyle by być wdzięczny... Rodzice zabiegani lub śpią snem magicznym. Brat podobnie. Zaś reszta to tylko muśnięcia w tym padole... – spojrzałem na swoje łapy pełni smutku i żalu. Temu chciałem zawsze mieć przyjaciela... Nie wiem czemu, ale zgoszkienie czy surowość głosu wiecznego starca była zrozumiała. Nie tylko ja sam jestem... – Czy ty też jesteś sam? – spojrzałem mu w oczy z lekkim smutkiem na pysku...
Gdy zaczęliśmy naukę, to chwilę musiałem przypomnieć z czym przychodzili ci idioci z areny. Trochę to zajęło aby uporządkować wspomnienia na reakcję mamy.
– Z tego co widziałem w lecznicy, jak i relacja Gerny na niektóre rany mogę wymioskowac, że brzuch, pachwiny, oczy, gardło bliżej krtani. Tutaj staramy się pewnie celować. Są raczej łatwo dostępne, ale też instynktownie osłaniane przez odruch. Z takich już dziwniejszych miejsc to może być bardziej wnętrza strona uda? – zapytałem sam siebie, po czym dodałem – Czuć pulsowanie, podobne do tego na szyi. Myślę że idzie tam jakąś ważna arteria... Zastanawiam się czy by do tej listy nie dostać niektórych bardziej znaczących stawów, jak kolana, przegub czy staw u podstawy skrzydeł. Bez mobilności też tracimy swoje bezpieczeństwo. – odpowiedziałem spokojnie, nie spiesząc się i zacinając raz czy dwa.
Atuty: Wytrzymały, Szczęściarz, Twardy jak diament, Utalentowany, Przezorny
Prawdę mówiąc, nie chciał mieć do czynienia z żadną alternatywną wersją Błysku, ale naiwność skrzyżowana z wybradnością nigdy nie doprowadziła go w życiu do niczego wartościowego, więc nie zamierzał się teraz miotać. Idealne smoki, czy znajomości, nie istniały tak czy inaczej.
– Mam pracę i cel– odpowiedział mu, w niepocieszającej manierze. Pewien rodzaj irytacji, który nagle odczuł wobec Hrasvelga (choć żadnego nie okazał) pozwolił mu jeszcze raz, dokładniej przyjrzeć się samemu sobie. Jakże zazdrościł Mgielnemu jego pozycji, gdy smutek który odczuwał, wynikał z zewnętrznej niesprawiedliwości, a nie niepogodzenia z własnymi czynami.
Dopiero słowa dotyczące walki pozwoliły mu się ponownie ugruntować i dobrze, ponieważ dryfowanie do wnętrza własnego łba, nigdy nie kończyło się dobrze.
Odchrząknął krótko, chwilę studiując odpowiedź młodego.
– Oczy nie są punktem witalnym samym w sobie, chyba że istnieje perspektywa, by obrażenia powędrowały dalej do wnętrza oczodołu, którędy to można uszkodzić wnętrze czaszki. Oczywistym jest zatem, że należy je osłaniać, a także nie celować w ich okolicę.
To co najcenniejsze i najwrażliwsze w twoim łbie, to oczywiście mózg. Mniej więcej cały obszar łba za linią oczu możesz nazwać mózgoczaszką. Należy go unikać, zwłaszcza przy cięższych ciosach, jeśli nie chcesz narazić przeciwnika na potencjalną śmierć – zaczął wyjaśniać powoli, dokładnie intonując każde słowo. Szponem zaznaczył też na łbie fragment do którego nawiązywał. Był może oczywisty, podobnie jak gestykulacja nieintuicyjna, lecz próbował siłą ją przyswoić, jakby miał przez to wydawać się przyjaźniejszy.
– Cała szyja jest punktem witalnym, począwszy kawałek nad nasadą, aż po podgardle, czyli od średnio po najsłabiej zabezpieczone ciało. Krtań to w każdym razie prawidłowa odpowiedź – Także przy tej wypowiedzi zakrzywiony szpon prawej łapy powędrował swobodnie wzdłuż brązowej, drzewnej łuski. Palce pacnęły znów o ziemię, gdy kontynuował monolog.
– Wnętrze ud zwie się właśnie pachwinami i to prawda, że zranienie ich może okazać się wyjątkowo niebezpieczne.
Zgięcia kończyn, nie licząc łokci od strony tułowia, będących blisko słabo zabezpieczonego fragmentu ciała, które zwiecie pachami, nie są punktami witalnymi. Możesz na rzecz rozgraniczenia nazwać je zatem punktami strategicznymi, czyli obszarami wartymi do zaatakowania, bez postąpienia niehonorowo
– odchrząknął krótko, kiedy rzeczony honor wylazł mu z pyska. Dawno o nim nie rozmawiał.
– Ów punkty to zgięcia łap, ogon i skrzydła, które warto obrać na główny cel, właśnie w tej kolejności– zamilkł na chwilę, unosząc wzrok, choć nim Hrasvelg wtrącił słowo, natychmiast raczył kontynuować, przez chwilę na niego nie spoglądając.
– Zasady to jedna z metod na odnajdywanie wewnętrznej równowagi Hrasvelgu. Honor o którym wspomniałem– znów się z nim skonfrontował, a następnie powoli wstał.
– Pozwala walkę uczynić wartościowym ćwiczeniem, a nie tylko krwawym sportem. O tym jednak możemy porozmawiać na koniec.
W kolejnym etapie oczekuję od ciebie przyjęcia pozycji stosownej do walki. Zastanów się nad czymś najbardziej optymalnym, pozwalającym bez trudu przejść zarówno w defensywę, jak i ofensywę. – Nie zamierzał mu tego ułatwiać, więc jedynie wygiął szyję w łabędziej manierze i przycisnął skrzydła ciaśniej do boków. Wciąż jednak siedział, a nie było to szczególnie bojowe ustawienie.
– Obejdź mnie, przyjrzyj się mojej aparycji, a następnie wymień jakie fragmenty mojego ciała ci zagrażają. Czym mogę wyprowadzić najgorsze obrażenia? Gdy już to zrobisz, ustaw się przede mną i spróbuj wyprowadzić prosty, fizyczny atak. Mam dość doświadczenia by się przed tobą obronić, więc nie markuj ciosu, włóż w to całe swoje zaangażowanie – Na tym etapie prorok miał do ochrony nie tylko siebie, ale i leżącego u lewego boku kruka, ale ani na moment o nim nie zapominał.