Czarołykacz

[Czarołykacz]

Była wciąż wczesna pora, gdy Mysz znalazł Ausanda i rozesłał wiadomość do wszystkich smoków Słońca znajdujących się na terenach Wolnych.
~ Czy ktoś spotkał parę smoków, szukającą pisklęcia? Nie mają skrzydeł. Matka ma niebieskie łuski, ojciec białe futro. Potrafią chodzić po ścianach. Ich pisklę ma na imię Ausand

Niezależnie od odpowiedzi jakiś czas później, gdy już szedł z Gronostajem owiniętym wokół szyi, Uzdrowiciel wysłał wiadomość do samego Przywódcy.
~ Wziąłem na razie Ausanda ze sobą do obozu Bandy. Jutro spróbuję pójść do Świątyni i tam spytać... Ale nie wiem czy uda nam się znaleźć rodziców ~ Był szczery, nie kryjąc zmartwienia. W duchu liczył, że Rytm mógł mu coś w tej kwestii doradzić. Albo Banda. Albo może ktoś już spotkał tych rodziców i już zaraz miał otrzymać o tym wiadomość...

[Czarołykacz]

Od tamtej wiadomości minęły dwa lub trzy dni, gdy Mysz znów skontaktował się z Przywódcą.
~ Zgodnie z planem zajrzałem do świątyni i... ~ zaciął się zerkając na pisklę, które zabierało się do tworzenia swoich błotnych tworów. ~ Rodzice Ausanda nie żyją. Próbowałem z nim porozmawiać, ale... Chyba niezbyt mi wyszło...? ~ Nawet nie próbował ukryć swojego zamieszania. ~ Na razie myśli, że jest tutaj tymczasowo... W każdym razie, zobowiązuję się do zajęcia się tym pisklęciem.
Nim Ausand dorośnie do Adepckiego wieku, mieli jeszcze trochę czasu. Mysz miał tylko nadzieję, że uda mu się do tego czasu wyjaśnić mu co tak naprawdę się wydarzyło.