Cała jego uwaga skupiła się na elfie, który to został niemalże zamknięty wraz z nim. Wpatrywał się w niego ślepiami pełnymi złości, jednak to dopiero w jego własnej głowie toczyła się najgorsza z walk.
Przez jego głowę przelatywał natłok myśli. Co powinni zrobić, jaką decyzję podjąć? Czas płynął nieubłaganie, a zastępca zaczął kłócić się z samym sobą. Pragnął być sprawiedliwy, pragnął wyciągnąć odpowiednie wnioski. Łagodny Rairish chciał odwzajemnić zło dobrocią, a srogi Niemy domagał się wyrządzania takiej samej krzywdy, jaką wyrządziły mu elfy.
W końcu jeden głoś wziął górę, rozbrzmiewając w umyśle wspólnego ciała.
Zabij go, nim on zabije ciebie. Zaciągnij w zaświaty wraz z samym sobą.
Chciał dobrze dla gońca, a jednak w pewnym stopniu wiedział, jaki los go czeka. Nawet jeśli uda im się zamordować jednego elfa, najprawdopodobniej cała reszta zleci się niczym pszczoły, byleby zneutralizować bestię. Może jednak śmierć w tej sytuacji była najlepszym wyborem? Odda się swoim drapieżnym instynktom i umrze nie jako przerażona bestia w klatce, a zrodzony do polowania drapieżnik.
A jednak wciąż posyłał w stronę umysłu zwierzęcia nieme obietnice. Byli w tym wszystkim razem, a wężowy planował podzielać cierpienie gońca aż do samego końca. Chwytał się wizji, niczym tonący chwyta się brzegu, nie pozwalając, aby jego własny umysł ponownie gdzieś odpłynął. Pragnął obejmować zwierza swoją świadomością, jak najdłużej tylko mógł, byleby dać mu tę resztkę uczucia, że jednak ktoś nadal jest blisko niego: nie wróg, nie elf, a znajdujący się w jego głowie przyjaciel.
Teraz jednak przyszedł czas oddać się swoim instynktom. Chciał wyszczerzyć swoje kły i bez chwili zawahania rzucić się na odosobnionego elfa. Siła dwunogów przecież nie mogła równać się tej czworonożnego drapieżnika, chociaż w głębi serca bał się, iż zwyczajnie dostanie madarrą po oczach.
Miał wbić swoje kły prosto w szyję oprawcy. Nie było powodu, aby nie zaatakować najbardziej witalnego z miejsc. Sama myśl o spływającej z pyska posoce wprawiała Niemego w dziwną ekstazę. W końcu w swojej smoczej postaci nigdy nie mógłby tego zrobić: jego ciało było zwyczajnie zbyt słabe fizycznie.
Teraz jednak nie był Niemym. Był gońcem. Mógł poczuć siłę swojej szczęki, napawać się ciepłem spływającej po niej krwi jego przeciwnika, która zazwyczaj pozostawała na jego madarrowych tworach.
Znaleziono 204 wyniki
- 16 lis 2025, 3:02
- Forum: Retrospekcje
- Temat: ?!
- Odpowiedzi: 39
- Odsłony: 833
?!
Umysł Niemego z każdą kolejną chwilą stawał się coraz to bardziej zmęczony, myślami odpływając już powoli od wcześniejszego, logicznego toku myślenia. Nie potrafił skupić się zbyt długo na jednej rzeczy, zwyczajnie wszystko mieszało się w jego zmysłach, niemalże wywołując u niego mdłości. Być może nawet i by zwymiotował, gdyby tylko nadal wiedział, gdzie znajduje się jego własny żołądek.
Wizje zmieniały się, ewoluowały, jak gdyby były żywym organizmem. Miał już dość, ale jego dziwna wola walki podtrzymywała go jeszcze przy resztkach rozumu. Przeklinał samego siebie, wyzywał własne imię od najgorszych bezmyślnych bestii, bo dopiero teraz coś do niego dotarło.
Jeśli Nari tutaj był, to musiała być i reszta wcześniej towarzyszących mu smoków…
Jednym wyborem zesłał ich w odmęty tego cholernego snu. Był posłusznym pieskiem bogów, który teraz zesłał całe to cierpienie na innych współstadnych… Cierpienie, którego doświadczyć powinien tylko i wyłącznie on.
Trel wyrwał go z marazmu, nie dodając mu jednak wystarczająco dużo trzeźwości umysłu.
On nie był psem, nie mógł pozwolić sobie na bycie ciągniętym przez smycz. Jego ciało gwałtownie drgnęło, a może były to jedynie ciarki, które przeszły ciało gońca? Ciężko było mu powiedzieć, gdyż jedna myśl zalała jego umysł.
Wyrwij się mu. Jak już masz umrzeć, to na własnych zasadach. Chwyć w szczęki smycz i pociągnij do siebie z całej siły, niech ten przeklęty elf wywali się na swój własny pysk.
Wizje zmieniały się, ewoluowały, jak gdyby były żywym organizmem. Miał już dość, ale jego dziwna wola walki podtrzymywała go jeszcze przy resztkach rozumu. Przeklinał samego siebie, wyzywał własne imię od najgorszych bezmyślnych bestii, bo dopiero teraz coś do niego dotarło.
Jeśli Nari tutaj był, to musiała być i reszta wcześniej towarzyszących mu smoków…
Jednym wyborem zesłał ich w odmęty tego cholernego snu. Był posłusznym pieskiem bogów, który teraz zesłał całe to cierpienie na innych współstadnych… Cierpienie, którego doświadczyć powinien tylko i wyłącznie on.
Trel wyrwał go z marazmu, nie dodając mu jednak wystarczająco dużo trzeźwości umysłu.
On nie był psem, nie mógł pozwolić sobie na bycie ciągniętym przez smycz. Jego ciało gwałtownie drgnęło, a może były to jedynie ciarki, które przeszły ciało gońca? Ciężko było mu powiedzieć, gdyż jedna myśl zalała jego umysł.
Wyrwij się mu. Jak już masz umrzeć, to na własnych zasadach. Chwyć w szczęki smycz i pociągnij do siebie z całej siły, niech ten przeklęty elf wywali się na swój własny pysk.
- 08 lis 2025, 18:18
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Wypalona plaża
- Odpowiedzi: 756
- Odsłony: 119099
Wypalona plaża
W oczach wężowego pojawił się delikatny błysk, kiedy tylko do jego nozdrzy dotarł znajomy zapach rzadkiego zioła. Wbił spojrzenie w szałwie, aby następnie sięgnąć w jej kierunku i zwyczajnie zbliżyć do siebie, aby móc jej się lepiej przyjrzeć. Nie zdawała się żadną „podróbką”, z którą już i tak raz miał do czynienia. Pomimo wszystko wolał dmuchać na zimno, zwłaszcza gdy dotyczyło do tak umiłowanego przez Niemego jajka.
Jego wcześniej obojętna mimika pyska na krótką chwilę zmieniła się w wyraz zaskoczenia, kiedy czarodziejka wspomniała o braku zapłaty. Jak to, po prostu da mu szałwie, za którą poza Wolnymi Stadami płacił niemalże całym swoim zgromadzonym majątkiem? Było to dziwne, chociaż nie wątpił w dobroć ziemistej.
— Nie chcę być w stosunku do szanownej pani dłużny. — wymruczał, bo naprawdę gotów był zwyczajnie zapłacić. Czyż nie byłoby to z jego strony zdzierstwem, jeśli po prostu wziąłby zielsko za darmo i jak głupi zaczął się nim cieszyć?
Westchnął ciężko, kiedy padło pytanie o jajko. Nie chciał kłamać, ale z drugiej strony nie chciał zbyt dużo mówić o dziwnym obiekcie, który znajdował się na terenie ich stada. Mimo wszystko informacja ta powinna tkwić tylko i wyłącznie między członkami stada Mgły.
Pomimo tego nie potrafił ot tak odmówić, stąd też Niemy zdecydował się wykrzesać z siebie kilka informacji, jednocześnie nie mówiąc zbyt dużo o szczegółach.
— Jajko nie należy do mnie, znaczy… Nie jestem jego ojcem. Nie jest ono nawet smocze i najprawdopodobniej wykluje się z niego jakieś zwierze, przypominające bardziej chimerę niż cokolwiek innego. Nie mogłem go jednak ot tak pozostawić. Planuje opiekować się nim do czasu, aż cokolwiek co z niego wyjdzie, nie będzie już samowystarczające. — wytłumaczył, drapiąc się szponem po swojej grzywie.
— Szkarłatna Szałwia bardzo dobrze trzyma ciepło i jest niezbędna do dobrego gniazda. Sam nie mogę go pilnować całe dnie i całe noce, a jest to obowiązek, który wolałbym nieść sam. Dzięki szałwii będzie mu wystarczająco ciepło, aby poradziło sobie bez dodatkowej istoty odpowiedzialnej za ogrzewanie go. —
Okowy Przeszłości
Jego wcześniej obojętna mimika pyska na krótką chwilę zmieniła się w wyraz zaskoczenia, kiedy czarodziejka wspomniała o braku zapłaty. Jak to, po prostu da mu szałwie, za którą poza Wolnymi Stadami płacił niemalże całym swoim zgromadzonym majątkiem? Było to dziwne, chociaż nie wątpił w dobroć ziemistej.
— Nie chcę być w stosunku do szanownej pani dłużny. — wymruczał, bo naprawdę gotów był zwyczajnie zapłacić. Czyż nie byłoby to z jego strony zdzierstwem, jeśli po prostu wziąłby zielsko za darmo i jak głupi zaczął się nim cieszyć?
Westchnął ciężko, kiedy padło pytanie o jajko. Nie chciał kłamać, ale z drugiej strony nie chciał zbyt dużo mówić o dziwnym obiekcie, który znajdował się na terenie ich stada. Mimo wszystko informacja ta powinna tkwić tylko i wyłącznie między członkami stada Mgły.
Pomimo tego nie potrafił ot tak odmówić, stąd też Niemy zdecydował się wykrzesać z siebie kilka informacji, jednocześnie nie mówiąc zbyt dużo o szczegółach.
— Jajko nie należy do mnie, znaczy… Nie jestem jego ojcem. Nie jest ono nawet smocze i najprawdopodobniej wykluje się z niego jakieś zwierze, przypominające bardziej chimerę niż cokolwiek innego. Nie mogłem go jednak ot tak pozostawić. Planuje opiekować się nim do czasu, aż cokolwiek co z niego wyjdzie, nie będzie już samowystarczające. — wytłumaczył, drapiąc się szponem po swojej grzywie.
— Szkarłatna Szałwia bardzo dobrze trzyma ciepło i jest niezbędna do dobrego gniazda. Sam nie mogę go pilnować całe dnie i całe noce, a jest to obowiązek, który wolałbym nieść sam. Dzięki szałwii będzie mu wystarczająco ciepło, aby poradziło sobie bez dodatkowej istoty odpowiedzialnej za ogrzewanie go. —
Okowy Przeszłości
- 08 lis 2025, 18:04
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Rzeka
- Odpowiedzi: 710
- Odsłony: 104117
Rzeka
Ach tak, młoda i porywcza młodzież. Przez krótką chwilę odpłynął myślami, jak gdyby nie rozumiejąc tej olbrzymiej różnicy między standardami Wolnych a świata zewnętrznego. Mgły zapewne przeklinały w myślach, iż zastępcą został taki młody i pozbawiony doświadczenia smok jak Niemy.
W końcu wyrwał się z tego zastanowienia, skupiając się na historii adeptki. Z jego pyska wydobyło się ciężkie westchnienie, a następnie parę krótkich słów.
— Los bywa przewrotny, twoje działanie było jednak honorowe, a honor prędzej czy później zostaje wynagrodzony — stwierdził, chociaż za tymi słowami kryło się coś jeszcze.
Nie wiedział co powiedzieć. Z jednej strony był młody, niedoświadczony i nigdy nie spotkało go coś porównywalnego do tego, co opisała Daleka, a mimo tego był dobrze zaznajomiony z cierpieniem.
— Mam jednak nadzieję, iż Wolne Stada są dla ciebie dobrym miejscem na odpoczynek, nawet jeśli jedynie chwilowy. — mówiąc to, powoli zaczął się wyprostowywać. Robiło się już powoli późno, a on pomimo wszystko powinien dziś wrócić nieco wcześniej do obozu.
Daleka Łuska
W końcu wyrwał się z tego zastanowienia, skupiając się na historii adeptki. Z jego pyska wydobyło się ciężkie westchnienie, a następnie parę krótkich słów.
— Los bywa przewrotny, twoje działanie było jednak honorowe, a honor prędzej czy później zostaje wynagrodzony — stwierdził, chociaż za tymi słowami kryło się coś jeszcze.
Nie wiedział co powiedzieć. Z jednej strony był młody, niedoświadczony i nigdy nie spotkało go coś porównywalnego do tego, co opisała Daleka, a mimo tego był dobrze zaznajomiony z cierpieniem.
— Mam jednak nadzieję, iż Wolne Stada są dla ciebie dobrym miejscem na odpoczynek, nawet jeśli jedynie chwilowy. — mówiąc to, powoli zaczął się wyprostowywać. Robiło się już powoli późno, a on pomimo wszystko powinien dziś wrócić nieco wcześniej do obozu.
Daleka Łuska
- 29 paź 2025, 19:56
- Forum: Retrospekcje
- Temat: ?!
- Odpowiedzi: 39
- Odsłony: 833
?!
Ból przeszył całą jego świadomość, wprawiając przez kilka sekund w poczucie niekontrolowanej paniki. Niedoświadczony umysł przez krótką chwilę pewien był, że zwyczajnie ktoś wyrwał mu łapę i właśnie zaczyna umierać. Syknął w myślach, jak gdyby przeklinając nieznane źródło jego własnego cierpienia. Z drugiej strony, może to właśnie on był tym źródłem? W końcu, gdyby nie jego głupie pomysły z jajkiem to może cała ta sytuacja nie miałaby miejsca?
Na całe szczęście, chwila zwątpienia znikła, kiedy poczuł się jak gdyby lekko podniesiony na duchu. On zrobił dobrze, a jajko nie było tutaj niczego winne. Przez chwilę znów strach przeszył jego serce. Właśnie, co z jajkiem? Czy zostało wysadzone przez Wichrogłos? Dziwny gniew zawisł w jego głowie na samą myśl o takim wydarzeniu. Jeśli byłoby to prawdą, wężowy chyba wyrwałby wszystkie kończyny swojego mistrza.
Wdech i wydech. Teraz nie było jednak c zasu na takie przemyślenia. Musiał zachować spokój, aby w ten sposób pomóc również i gońcowi. Wtedy dotarła do niego wiadomość Nariego. Czyli nie był tutaj sam? Było to jednocześnie uspokajające, jak i stresujące. Wolałby chyba być w tym piekle sam, jeśli tylko reszta stada była bezpieczna.
On w przeciwieństwie do myszolota nie mógł jednak tkać madarry, a co dopiero wysłać od niego jakąkolwiek wiadomość. Musiał jednak jakoś zwrócić na niego swoją uwagę… Chociaż, kim dokładnie był Nari? Sama wiadomość nie wystarczyła, aby ten poznał jego aktualną tożsamość.
Jego wzrok wrócił do jedzenia, malując w myślach wizję tego, co powinien wykonać jego zwierzęcy towarzysz.
Zapach przewietrzałego już jedzenia nie był niczym przyjemnym. Zamiast tego wyobraził sobie, jakby wyglądało jego karmienie na wolności: goniłby za jakąś zwierzyną, wbił w nie swoje szpony i poczuł jej ciepłą krew na języku. Mięso takiej zdobyczy byłoby świeże i wyjątkowo jędrne: prawdziwy rarytas, nie to, co właśnie dostał.
Niemy liczył, iż wizja taka przyniesie trochę ukojenia gońcowi. Przyjemnie było w końcu wracać do tych miłych miejsc, kiedy świat dookoła przypominał bardziej piekło niż rzeczywistość. Dodatkowo sam wolał nie jeść dziwnego pokarmu. Musiał być w końcu jakiś powód, dla którego goniec nie rzucił się na jadło, nim ich świadomości zostały połączone. Wężowy wolał zwyczajnie zaufać zmysłom drapieżnika.
Teraz jednak pozostała sprawa Nariego. Niemy spróbował zachęcić gońca do poruszenia się i rozejrzenia po okolicy. Być może w ten sposób zwróci na siebie uwagę uzdrowiciela?
Na całe szczęście, chwila zwątpienia znikła, kiedy poczuł się jak gdyby lekko podniesiony na duchu. On zrobił dobrze, a jajko nie było tutaj niczego winne. Przez chwilę znów strach przeszył jego serce. Właśnie, co z jajkiem? Czy zostało wysadzone przez Wichrogłos? Dziwny gniew zawisł w jego głowie na samą myśl o takim wydarzeniu. Jeśli byłoby to prawdą, wężowy chyba wyrwałby wszystkie kończyny swojego mistrza.
Wdech i wydech. Teraz nie było jednak c zasu na takie przemyślenia. Musiał zachować spokój, aby w ten sposób pomóc również i gońcowi. Wtedy dotarła do niego wiadomość Nariego. Czyli nie był tutaj sam? Było to jednocześnie uspokajające, jak i stresujące. Wolałby chyba być w tym piekle sam, jeśli tylko reszta stada była bezpieczna.
On w przeciwieństwie do myszolota nie mógł jednak tkać madarry, a co dopiero wysłać od niego jakąkolwiek wiadomość. Musiał jednak jakoś zwrócić na niego swoją uwagę… Chociaż, kim dokładnie był Nari? Sama wiadomość nie wystarczyła, aby ten poznał jego aktualną tożsamość.
Jego wzrok wrócił do jedzenia, malując w myślach wizję tego, co powinien wykonać jego zwierzęcy towarzysz.
Zapach przewietrzałego już jedzenia nie był niczym przyjemnym. Zamiast tego wyobraził sobie, jakby wyglądało jego karmienie na wolności: goniłby za jakąś zwierzyną, wbił w nie swoje szpony i poczuł jej ciepłą krew na języku. Mięso takiej zdobyczy byłoby świeże i wyjątkowo jędrne: prawdziwy rarytas, nie to, co właśnie dostał.
Niemy liczył, iż wizja taka przyniesie trochę ukojenia gońcowi. Przyjemnie było w końcu wracać do tych miłych miejsc, kiedy świat dookoła przypominał bardziej piekło niż rzeczywistość. Dodatkowo sam wolał nie jeść dziwnego pokarmu. Musiał być w końcu jakiś powód, dla którego goniec nie rzucił się na jadło, nim ich świadomości zostały połączone. Wężowy wolał zwyczajnie zaufać zmysłom drapieżnika.
Teraz jednak pozostała sprawa Nariego. Niemy spróbował zachęcić gońca do poruszenia się i rozejrzenia po okolicy. Być może w ten sposób zwróci na siebie uwagę uzdrowiciela?
- 26 paź 2025, 20:52
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Rzeka
- Odpowiedzi: 710
- Odsłony: 104117
Rzeka
Uśmiechnął się delikatnie na wzmiankę o wygnaniu z Wolnych Stad. Zabawnym był jednak fakt, że pewnie niektórym taka wizja mogłaby się nawet spodobać: zostawienie złych bogów i wyruszenie na swoje. Tego jednak nie ośmielił się już powiedzieć: mimo wszystko pewne sprawy powinny pozostać między współstadnymi.
Kolejne pytanie delikatnie wybiło go z rytmu. Odruchowo znów podrapał się po łbie, zastanawiając się do co dokładnie powiedzieć.
— To jak dobrym zastępcą jestem, ocenią dopiero przyszłe pokolenia smoków mgły. — wytłumaczył, bo właśnie tak to widział. Ciężko było stwierdzić, jak szło mu na tym stanowisku. Jego aktualne wybory zdawały się tymi najbardziej oczywistymi i najbardziej przydatnymi dla stada. Nie znaczyło to jednak, iż taka była rzeczywistość. Za kilkanaście księżyców może będzie sobie pluł w nieistniejące wąsy, że zrobić coś tak, a nie inaczej.
Na chwilę obecną jednak wszystko zdawało się w prowizorycznej kontroli, patrząc na to, jak bardzo rozbite aktualnie było stado.
— Nie zostałem jeszcze obalony, więc wnioskuję, że sprawdzam się wystarczająco dobrze. — dodał, aby po chwili zadać swoje własne pytanie.
— Większość smoków widząc wizję samych siebie przy władzy, chętnie zaczęłaby nią podążać. Czemu ta zdaje się ciebie zupełnie nie poruszać? — zapytał, ciekaw odpowiedzi nieznajomej.
Daleka Łuska
Kolejne pytanie delikatnie wybiło go z rytmu. Odruchowo znów podrapał się po łbie, zastanawiając się do co dokładnie powiedzieć.
— To jak dobrym zastępcą jestem, ocenią dopiero przyszłe pokolenia smoków mgły. — wytłumaczył, bo właśnie tak to widział. Ciężko było stwierdzić, jak szło mu na tym stanowisku. Jego aktualne wybory zdawały się tymi najbardziej oczywistymi i najbardziej przydatnymi dla stada. Nie znaczyło to jednak, iż taka była rzeczywistość. Za kilkanaście księżyców może będzie sobie pluł w nieistniejące wąsy, że zrobić coś tak, a nie inaczej.
Na chwilę obecną jednak wszystko zdawało się w prowizorycznej kontroli, patrząc na to, jak bardzo rozbite aktualnie było stado.
— Nie zostałem jeszcze obalony, więc wnioskuję, że sprawdzam się wystarczająco dobrze. — dodał, aby po chwili zadać swoje własne pytanie.
— Większość smoków widząc wizję samych siebie przy władzy, chętnie zaczęłaby nią podążać. Czemu ta zdaje się ciebie zupełnie nie poruszać? — zapytał, ciekaw odpowiedzi nieznajomej.
Daleka Łuska
- 17 paź 2025, 11:47
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Smoczy Grzbiet
- Odpowiedzi: 466
- Odsłony: 79274
Smoczy Grzbiet
Skinął delikatnie łbem na spostrzeżenia Czarołykacza. Tereny wspólne były w końcu dostępne dla każdego ze stad, problem tkwił jednak w tym, iż mało było na nich rzeczy „użytecznych”. Czy taka prowizoryczna stacja uzdrowicieli byłaby czymś często używanym? Cóż, to ostatecznie wyszłoby dopiero w praniu. Nic nie szkodziło jednak spróbować, a żeby zmienić świat na lepsze, ktoś musiał w końcu odważyć się na ten pierwszy krok.
— Być może powinniśmy kogoś z łowców spytać o taką pomoc. W końcu pewnie nawet i kości mogłyby stanowić dobry materiał budowlany. — wytłumaczył, przeczesując łapą swoją grzywę.
Czy takie coś wytrzymałoby jednak długo? To zależało tylko i wyłącznie od sposobu wykonania konstrukcji.
— Dwunogi mieszkają nie w jaskiniach, a stworzonych przez swoje łapy domach. Te potrafią trwać lata, jeśli tylko ktoś się nimi odpowiednio zajmuje: usuwa ciężki śnieg z góry czy wyrywa próbujące przedostać się do środka rośliny. — wytłumaczył, jeszcze przez krótką chwilę zastanawiając się nad wizją takiego budynku.
— Raczej nikt nie miałby przeciwko czemuś takiemu. Może nawet dzięki temu więzi między uzdrowicielami wszystkich trzech stad stałyby się jeszcze silniejsze? Nie znam się na waszej pracy, ale spodziewam się, iż ostatecznie i tak często się widujecie. —
Czarołykacz
— Być może powinniśmy kogoś z łowców spytać o taką pomoc. W końcu pewnie nawet i kości mogłyby stanowić dobry materiał budowlany. — wytłumaczył, przeczesując łapą swoją grzywę.
Czy takie coś wytrzymałoby jednak długo? To zależało tylko i wyłącznie od sposobu wykonania konstrukcji.
— Dwunogi mieszkają nie w jaskiniach, a stworzonych przez swoje łapy domach. Te potrafią trwać lata, jeśli tylko ktoś się nimi odpowiednio zajmuje: usuwa ciężki śnieg z góry czy wyrywa próbujące przedostać się do środka rośliny. — wytłumaczył, jeszcze przez krótką chwilę zastanawiając się nad wizją takiego budynku.
— Raczej nikt nie miałby przeciwko czemuś takiemu. Może nawet dzięki temu więzi między uzdrowicielami wszystkich trzech stad stałyby się jeszcze silniejsze? Nie znam się na waszej pracy, ale spodziewam się, iż ostatecznie i tak często się widujecie. —
Czarołykacz
- 15 paź 2025, 21:17
- Forum: Retrospekcje
- Temat: ?!
- Odpowiedzi: 39
- Odsłony: 833
?!
Poruszające się pod jego łuskami mięśnie piekły, jak gdy by każdy ich ruch powodował wbicie w jego skórę tysiąca igieł. Pragnął się przeciągnąć, pobiec gdzieś daleko i rozgrzać zastałe kończyny, które niemalże krzyczały w agonii spowodowanej bezruchem. Czuł, jak jego serce głośno bije, że w jego cielsku nadal pełno było życia, które chwytało się pazurami o wszystko, byleby spróbować jakoś przetrwać. Strach, ból, to wszystko mieszało się w jego głowie, z każdą kolejną sekundą jedynie narastając w sile.
Jego świadomość również zaczęła powoli odpływać w nieznane mu głębiny. Na całe szczęście robiła to powoli i bezboleśnie. Jeszcze kilka sekund bystre myśli zaczęły słabnąć. Czy on aby na pewno był Niemym? A może jednak był pustynnym gońcem? A może był jednym i drugim? A może jedynie obserwatorem, który pojawił się w umyśle bestii?
Tak, musiał być tym ostatnim. Nie panował w końcu nad swoim ciałem. Mógł jedynie próbować, nasuwać pomysły, które dopiero stwór wykonywał.
Czuł jego strach i w pokrętny sposób był w stanie go zrozumieć. Czuł się w końcu niemalże identycznie jak w swoich chorych, zawiłych snach, gdzie świadomość odchodziła gdzieś na boczny plan. Goniec nie był jednak w tym wszystkim sam. Miał w końcu po swojej stronie smoka, który przez przypadek wdarł się w jego umysł.
Nic więc dziwnego, że Niemy próbował dalej uspokajać gońca. Jedynie zwierze spokojne byłby skore do współpracy z nim, pozwoliłoby mu w końcu przejść do jakiegoś realnego działania.
A nawet jeśli nie miał wpływu na to, jak sytuacja się potoczy, to jednak gdzieś w głębi serca wierzył, iż lepiej było umierać, zachowując, chociaż garstkę spokoju.
[Małe wykolejenie do rozwinięcia, jakby się komuś chciało czytać]
Musieli się uspokoić. Wdech i wydech: powtarzał w myślach, zachęcając bestię do tego samego. Niech spróbuje chociaż trochę rozluźnić swoje mięśnie, niech przestaną tak szczypać. Zamiast tego chciał ponownie ruszyć swoją obolałą szyją w prawą stronę, ciekaw tego, co działo się w klatce obok.
Jego świadomość również zaczęła powoli odpływać w nieznane mu głębiny. Na całe szczęście robiła to powoli i bezboleśnie. Jeszcze kilka sekund bystre myśli zaczęły słabnąć. Czy on aby na pewno był Niemym? A może jednak był pustynnym gońcem? A może był jednym i drugim? A może jedynie obserwatorem, który pojawił się w umyśle bestii?
Tak, musiał być tym ostatnim. Nie panował w końcu nad swoim ciałem. Mógł jedynie próbować, nasuwać pomysły, które dopiero stwór wykonywał.
Czuł jego strach i w pokrętny sposób był w stanie go zrozumieć. Czuł się w końcu niemalże identycznie jak w swoich chorych, zawiłych snach, gdzie świadomość odchodziła gdzieś na boczny plan. Goniec nie był jednak w tym wszystkim sam. Miał w końcu po swojej stronie smoka, który przez przypadek wdarł się w jego umysł.
Nic więc dziwnego, że Niemy próbował dalej uspokajać gońca. Jedynie zwierze spokojne byłby skore do współpracy z nim, pozwoliłoby mu w końcu przejść do jakiegoś realnego działania.
A nawet jeśli nie miał wpływu na to, jak sytuacja się potoczy, to jednak gdzieś w głębi serca wierzył, iż lepiej było umierać, zachowując, chociaż garstkę spokoju.
[Małe wykolejenie do rozwinięcia, jakby się komuś chciało czytać]
Musieli się uspokoić. Wdech i wydech: powtarzał w myślach, zachęcając bestię do tego samego. Niech spróbuje chociaż trochę rozluźnić swoje mięśnie, niech przestaną tak szczypać. Zamiast tego chciał ponownie ruszyć swoją obolałą szyją w prawą stronę, ciekaw tego, co działo się w klatce obok.
- 14 paź 2025, 16:52
- Forum: Czarne Wzgórza
- Temat: Cicha Jaskinia
- Odpowiedzi: 487
- Odsłony: 68099
Cicha Jaskinia
Ten jak poparzony również delikatnie się odsunął, nerwowo ulizując łapą swoje sterczące futro.
— Nie, nie… Co ty niby bredzisz?! To ty tutaj jesteś tym, który bredzi! — wymamrotał, jak gdyby uzdrowiciel naprawdę był jakiś niespełna rozumu. Chwilę mu zajęło, by chociaż trochę ponownie się uspokoić, chociaż nadal czuł, jak jego serce bije niemiłosiernie. Bał się? Nie, przecież jego się nie bał.
— Ja wiem, nie jestem przecież głupi… Zresztą ja zrzekłem się takich… przyjemności przed ołtarzem Kammanora. One zasłaniają jedynie rozum. — stwierdził z dziwnym przekonaniem, w końcu odwracając swoje spojrzenie od uzdrowiciela, jak gdyby to miało mu w jakiś sposób pomóc.
— Zresztą, dlaczego ty mówisz od razu o tych rzeczach. Może chodziło mi o… o jakąś zasadę nie bycia dotykanym przez smoki spoza stada mgieł, co? — kontynuował, wzrokiem ślepo wodząc po ciemnej jaskini.
Dolina Paproci
— Nie, nie… Co ty niby bredzisz?! To ty tutaj jesteś tym, który bredzi! — wymamrotał, jak gdyby uzdrowiciel naprawdę był jakiś niespełna rozumu. Chwilę mu zajęło, by chociaż trochę ponownie się uspokoić, chociaż nadal czuł, jak jego serce bije niemiłosiernie. Bał się? Nie, przecież jego się nie bał.
— Ja wiem, nie jestem przecież głupi… Zresztą ja zrzekłem się takich… przyjemności przed ołtarzem Kammanora. One zasłaniają jedynie rozum. — stwierdził z dziwnym przekonaniem, w końcu odwracając swoje spojrzenie od uzdrowiciela, jak gdyby to miało mu w jakiś sposób pomóc.
— Zresztą, dlaczego ty mówisz od razu o tych rzeczach. Może chodziło mi o… o jakąś zasadę nie bycia dotykanym przez smoki spoza stada mgieł, co? — kontynuował, wzrokiem ślepo wodząc po ciemnej jaskini.
Dolina Paproci
- 14 paź 2025, 15:41
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Rzeka
- Odpowiedzi: 710
- Odsłony: 104117
Rzeka
Cicho zaśmiał się na określenie Skazy „ciekawym”. W pewnym stopniu musiał się z nią zgodzić. Hisseth z pewnością nie był przykładnym przywódcą. Jego styl bycia i władzy bardzo odbiegał od tego, do czego przyzwyczajone było już stado mgieł. Nie był jednak z pewnością złą głową stada, taka myśl nawet nie przeszła przez łeb Niemego. W końcu pewne zmiany były mile widziane.
Nie zawsze zresztą trzeba było rządzić ciężką łapą, jak gdyby stado przywódcy było jego własnością.
— Wiem, o kim mówisz i zaskoczę cię, albowiem jest to mój poprzednik. Dawny zastępca mgieł. — stwierdził krótko, a jego łapa mimowolnie wróciła do nadal mokrej jeszcze grzywy. W międzyczasie, kiedy jego pysk mówił kolejne słowa, on jednocześnie zajmował się wyciąganiem resztek brudu ze swojego futra.
— Lecz jak widzisz, to nie jemu pisana była władza. Z drugiej strony może to nawet i lepiej? Byłoby mi trochę wstyd, gdyby mój własny przywódca zostałby uciszony przez jednego z bogów. Odbiera mu to sporo godności. — dodał, lekko wzruszając ramionami. W pewnym stopniu nigdy nie był w stanie zrozumieć, dlaczego akurat Valnar stał się zastępcą pośród wszystkich tych innych smoków w jego wieku. Czy sam fakt bycia synem przywódcy wystarczył?
Jej pytanie niezbyt go zaskoczyło. W końcu odłożył ponownie łapę na podłoże i na krótką chwilę zastanowił się nad odpowiedzią.
— Bo nie jestem zaślepiony wizją zamkniętego stada pełnego wzajemnej adoracji, kiedy równie o ile nie więcej można ugrać poza własnymi terenami. — wymruczał, prędko kontynuując swoją wypowiedź.
— Dobre stosunki to klucz do bezpieczeństwa. To oznacza dla mnie kontakt nie tylko z przywódcami Ziemi czy Słońca, ale z niemalże wszystkimi innymi smokami. — kontynuował, bo sam miał iż dosyć podejścia, że mgły stanowią jakiś zupełnie inny, nieokiełznany świat w stosunku do reszty stad.
— Zresztą nikt nie wie, kiedy ten jeden adept z wielu stanie się przywódcą. —
Daleka Łuska
Nie zawsze zresztą trzeba było rządzić ciężką łapą, jak gdyby stado przywódcy było jego własnością.
— Wiem, o kim mówisz i zaskoczę cię, albowiem jest to mój poprzednik. Dawny zastępca mgieł. — stwierdził krótko, a jego łapa mimowolnie wróciła do nadal mokrej jeszcze grzywy. W międzyczasie, kiedy jego pysk mówił kolejne słowa, on jednocześnie zajmował się wyciąganiem resztek brudu ze swojego futra.
— Lecz jak widzisz, to nie jemu pisana była władza. Z drugiej strony może to nawet i lepiej? Byłoby mi trochę wstyd, gdyby mój własny przywódca zostałby uciszony przez jednego z bogów. Odbiera mu to sporo godności. — dodał, lekko wzruszając ramionami. W pewnym stopniu nigdy nie był w stanie zrozumieć, dlaczego akurat Valnar stał się zastępcą pośród wszystkich tych innych smoków w jego wieku. Czy sam fakt bycia synem przywódcy wystarczył?
Jej pytanie niezbyt go zaskoczyło. W końcu odłożył ponownie łapę na podłoże i na krótką chwilę zastanowił się nad odpowiedzią.
— Bo nie jestem zaślepiony wizją zamkniętego stada pełnego wzajemnej adoracji, kiedy równie o ile nie więcej można ugrać poza własnymi terenami. — wymruczał, prędko kontynuując swoją wypowiedź.
— Dobre stosunki to klucz do bezpieczeństwa. To oznacza dla mnie kontakt nie tylko z przywódcami Ziemi czy Słońca, ale z niemalże wszystkimi innymi smokami. — kontynuował, bo sam miał iż dosyć podejścia, że mgły stanowią jakiś zupełnie inny, nieokiełznany świat w stosunku do reszty stad.
— Zresztą nikt nie wie, kiedy ten jeden adept z wielu stanie się przywódcą. —
Daleka Łuska
- 12 paź 2025, 20:10
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Wypalona plaża
- Odpowiedzi: 756
- Odsłony: 119099
Wypalona plaża
On również skinął swoim łbem na powitanie wyvernie, ostatecznie siadając tuż przed nią i owijając się swoim ogonem. Pomimo tego, jak ważna była to dla niego rozmowa, tak utrzymywał swoje emocje na krótkiej smyczy. Obojętny pysk zwrócony był prosto w stronę czarodziejki, a oczy węża przeszywały ją na wskroś, jak gdyby widziały coś więcej niż zwykle.
— Witaj. — przywitał się krótko, również nie przeciągając już dłużej rozmowy.
Ich czas był przecież dla nich cenny.
— Potrzebuje zaledwie dwóch sztuk. Muszę nimi ograć jajo pod moją opieką, bez tego zamarznie na śmierć. — wytłumaczył, aby Okowy wiedziała, gdzie dokładnie powędruje jej szałwia w razie zgody na jej sprzedaż. W końcu każdy sprzedawca wolał wiedzieć, gdzie ostatecznie lądował jego „towar”.
— Jaką więc cenę proponujesz? Jestem w stanie zapłacić zarówno w kamieniach szlachetnych, jak i mięsie czy roślinach. — dodał, ciekaw jej odpowiedzi.
Okowy Przeszłości
— Witaj. — przywitał się krótko, również nie przeciągając już dłużej rozmowy.
Ich czas był przecież dla nich cenny.
— Potrzebuje zaledwie dwóch sztuk. Muszę nimi ograć jajo pod moją opieką, bez tego zamarznie na śmierć. — wytłumaczył, aby Okowy wiedziała, gdzie dokładnie powędruje jej szałwia w razie zgody na jej sprzedaż. W końcu każdy sprzedawca wolał wiedzieć, gdzie ostatecznie lądował jego „towar”.
— Jaką więc cenę proponujesz? Jestem w stanie zapłacić zarówno w kamieniach szlachetnych, jak i mięsie czy roślinach. — dodał, ciekaw jej odpowiedzi.
Okowy Przeszłości
- 12 paź 2025, 17:21
- Forum: Czarne Wzgórza
- Temat: Cicha Jaskinia
- Odpowiedzi: 487
- Odsłony: 68099
Cicha Jaskinia
Już miał ponownie otworzyć swój pysk, by powiedzieć coś na temat kodeksu. Wytłumaczyć, że gdyby sprawa leżała w jego własnych łapach, to dawno spis niby bezsensownych zasad przerobiłby na dzisiejsze aktualia, lub po prostu obalił. Z rozmowy wyrwała go jednak ciemność, która gwałtownie zapanowała w jaskini.
Miał już wydać z siebie zmęczone westchnienie i samemu tchnąć maadarrę w kolejny płomień, kiedy to uzdrowiciel jak gdyby nigdy nic postanowił ot tak przysłuchać się jego sercu. Przecież nie pisał się na żadne konsultacje lekarskie, na pewno nie teraz i na pewno nie w niedalekiej przyszłości!
Niemalże wszystkie jego włosy stanęły dęba, a pomimo tego siedział względnie spokojnie, samemu słysząc, jak jego serce wali jak młotem.
— Co ty robisz? — zapytał krótko, odruchowo uderzając parę razy swoim ogonem o ziemię. Może i zaczął powoli przyzwyczajać się do cudzego dotyku, ale to testowało już jego granice.
Pomimo tego nie potrafił się zmusić do odepchnięcia uzdrowiciela.
— To… To chyba tak nie przystoi, wiesz. — wymamrotał niemalże pod nosem, kątem oka spoglądając na to, co ten wyprawia.
Dolina Paproci
Miał już wydać z siebie zmęczone westchnienie i samemu tchnąć maadarrę w kolejny płomień, kiedy to uzdrowiciel jak gdyby nigdy nic postanowił ot tak przysłuchać się jego sercu. Przecież nie pisał się na żadne konsultacje lekarskie, na pewno nie teraz i na pewno nie w niedalekiej przyszłości!
Niemalże wszystkie jego włosy stanęły dęba, a pomimo tego siedział względnie spokojnie, samemu słysząc, jak jego serce wali jak młotem.
— Co ty robisz? — zapytał krótko, odruchowo uderzając parę razy swoim ogonem o ziemię. Może i zaczął powoli przyzwyczajać się do cudzego dotyku, ale to testowało już jego granice.
Pomimo tego nie potrafił się zmusić do odepchnięcia uzdrowiciela.
— To… To chyba tak nie przystoi, wiesz. — wymamrotał niemalże pod nosem, kątem oka spoglądając na to, co ten wyprawia.
Dolina Paproci
- 12 paź 2025, 4:21
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Rzeka
- Odpowiedzi: 710
- Odsłony: 104117
Rzeka
Uśmiechnął się lekko na jej pustą groźbę. Zresztą czy można było to nazwać w ogóle groźbą? W jego uszach słowa te rozbrzmiały raczej jako próba zadania mu pstryczka prosto w nos.
— Skąd to przekonanie, że adepci z góry muszą być nudni. — rzucił, chociaż słowa te nie były w pełni pytaniem. Nie oczekiwał przecież odpowiedzi, chociaż takie stwierdzenie lekko go zaskoczyło. W końcu adept to jedynie tytuł dla smoka, który mógł stanowić takie samo zagrożenie co prawdziwy „wojownik” czy inny łowca.
Na pytanie ziemistej, z pyska Niemego wydobyło się ciche, niemalże rozbawione mruknięcie.
— Wypadałoby spojrzeć na pyski smoków innych niż moi właśni współstadni. Bez tego łatwo byłoby oszaleć. — stwierdził, bo po części była to prawda. Za każdym razem, kiedy pojawiał się na granicy lub terenach wspólnych, to liczył albo na zaznanie spokoju, albo rozmowę z „obcymi” smokami, żyjącymi na terenach innych stad. One w końcu nie znały jego historii i nie patrzyły na niego przez pryzmat dawnych pomyłek.
Daleka Łuska
— Skąd to przekonanie, że adepci z góry muszą być nudni. — rzucił, chociaż słowa te nie były w pełni pytaniem. Nie oczekiwał przecież odpowiedzi, chociaż takie stwierdzenie lekko go zaskoczyło. W końcu adept to jedynie tytuł dla smoka, który mógł stanowić takie samo zagrożenie co prawdziwy „wojownik” czy inny łowca.
Na pytanie ziemistej, z pyska Niemego wydobyło się ciche, niemalże rozbawione mruknięcie.
— Wypadałoby spojrzeć na pyski smoków innych niż moi właśni współstadni. Bez tego łatwo byłoby oszaleć. — stwierdził, bo po części była to prawda. Za każdym razem, kiedy pojawiał się na granicy lub terenach wspólnych, to liczył albo na zaznanie spokoju, albo rozmowę z „obcymi” smokami, żyjącymi na terenach innych stad. One w końcu nie znały jego historii i nie patrzyły na niego przez pryzmat dawnych pomyłek.
Daleka Łuska
- 11 paź 2025, 21:13
- Forum: Czarne Wzgórza
- Temat: Cicha Jaskinia
- Odpowiedzi: 487
- Odsłony: 68099
Cicha Jaskinia
Lekko wzdrygnął się, kiedy ten objął go jeszcze mocniej swoim skrzydłem. Nadal nie przepadał za dotykiem innym, ale widocznie zdążył się już do tego na nowo przyzwyczajać. W końcu na jego pysku ponownie pojawił się delikatny uśmiech, jak gdyby część jego smutków na chwilę odpłynęła gdzieś daleko, gdzie umysł wężowego nie potrafił się już nimi przejmować.
— Hisseth rozmawiał już z Barwami na ten temat. Sprawa nie jest jednak aż tak prosta z powodów naszego kodeksu i tego, jak bardzo są z nim zżyte niektóre smoki. Gdyby nie to, dawno coś w tej sprawie zostałoby już zrobione. — i po tych słowach na krótką chwilę zamilkł, jak gdyby zastanawiając się nad pomysłem wstęgi dla Razzmy.
Również i Friren bez problemów mógł poczuć, jak serce Niemego dziko bije. Chociaż po nim również nie było tego zbyt dobrze widać, tak szalały w nim przeróżne emocje. Zmieszane i połączone ze sobą były dla niego równie obce co te, które odczuwał na co dzień. Ich obecność zdawała się mu jednak znacznie bardziej wadzić, jak gdyby podświadomie myślał, że robi właśnie coś złego.
— Nie musisz. I tak smoki Ziemi nie znały mojej siostry, jej imię byłoby jedynie pozbawionym znaczenia zlepkiem słów. Już zresztą odnalazła miejsce spoczynku wśród grobów innych poległych mglistych. — i gdzie również i on planował położyć się w wiecznym śnie, chociaż tego już nie ośmielił się powiedzieć na głos.
W końcu stuknął ramieniem uzdrowiciela, cicho się śmiejąc.
— Tylko później nie płacz, że życie pośród mgły jest trudne i chcesz wrócić do mamy, bo obawiam się, że tak szybko już ode mnie nie uciekniesz. — rzucił półżartem, chcąc trochę rozluźnić atmosferę. W końcu czy naprawdę musieli zawsze rozmawiać jedynie o własnych tragediach i problemach? W pewnym stopniu zaczynał o nich zapominać, kiedy tylko przychodziła okazja rozmowy z Doliną.
Dolina Paproci
— Hisseth rozmawiał już z Barwami na ten temat. Sprawa nie jest jednak aż tak prosta z powodów naszego kodeksu i tego, jak bardzo są z nim zżyte niektóre smoki. Gdyby nie to, dawno coś w tej sprawie zostałoby już zrobione. — i po tych słowach na krótką chwilę zamilkł, jak gdyby zastanawiając się nad pomysłem wstęgi dla Razzmy.
Również i Friren bez problemów mógł poczuć, jak serce Niemego dziko bije. Chociaż po nim również nie było tego zbyt dobrze widać, tak szalały w nim przeróżne emocje. Zmieszane i połączone ze sobą były dla niego równie obce co te, które odczuwał na co dzień. Ich obecność zdawała się mu jednak znacznie bardziej wadzić, jak gdyby podświadomie myślał, że robi właśnie coś złego.
— Nie musisz. I tak smoki Ziemi nie znały mojej siostry, jej imię byłoby jedynie pozbawionym znaczenia zlepkiem słów. Już zresztą odnalazła miejsce spoczynku wśród grobów innych poległych mglistych. — i gdzie również i on planował położyć się w wiecznym śnie, chociaż tego już nie ośmielił się powiedzieć na głos.
W końcu stuknął ramieniem uzdrowiciela, cicho się śmiejąc.
— Tylko później nie płacz, że życie pośród mgły jest trudne i chcesz wrócić do mamy, bo obawiam się, że tak szybko już ode mnie nie uciekniesz. — rzucił półżartem, chcąc trochę rozluźnić atmosferę. W końcu czy naprawdę musieli zawsze rozmawiać jedynie o własnych tragediach i problemach? W pewnym stopniu zaczynał o nich zapominać, kiedy tylko przychodziła okazja rozmowy z Doliną.
Dolina Paproci
- 11 paź 2025, 19:42
- Forum: Czarne Wzgórza
- Temat: Cicha Jaskinia
- Odpowiedzi: 487
- Odsłony: 68099
Cicha Jaskinia
Wsłuchiwał się w jego słowa, niemalże walcząc z samym sobą. Dobrze wiedział, że znacznie łatwiej było to wszystko powiedzieć, że to wszystko mogło być jedynie kłamstwem, a jednak w jakiś dziwny sposób potrafił mu zaufać. Jego wzrok w końcu podniósł się na szalejący płomień, a następnie na pysk uzdrowiciela. Nie był w końcu tak głupi, aby nie zauważyć korelacji między madarrowym tworem a emocjami panującymi we łbie ich twórcy. Nawet na arenie miał z tym do czynienia.
— Hisseth planuje zawiązać ze stadem Ziemi współprace. Nie jestem pewien jednak czy to się uda… — dodał, przez kilka chwil siedząc tak w niezręcznej ciszy.
W końcu głośno westchnął, jak gdyby poddając się panującej w jego głowie wojnie myśli.
— Rób, co uważasz za słuszne. Nie mogę w końcu Ci tego zabronić. — stwierdził zwięźle i mimo znaczenia tych słów, w jego głosie po raz pierwszy od dawna zapanowała dziwna ulga, jak gdyby w końcu powiedział coś prosto od serca.
Dolina Paproci
— Hisseth planuje zawiązać ze stadem Ziemi współprace. Nie jestem pewien jednak czy to się uda… — dodał, przez kilka chwil siedząc tak w niezręcznej ciszy.
W końcu głośno westchnął, jak gdyby poddając się panującej w jego głowie wojnie myśli.
— Rób, co uważasz za słuszne. Nie mogę w końcu Ci tego zabronić. — stwierdził zwięźle i mimo znaczenia tych słów, w jego głosie po raz pierwszy od dawna zapanowała dziwna ulga, jak gdyby w końcu powiedział coś prosto od serca.
Dolina Paproci
- 11 paź 2025, 19:21
- Forum: Czarne Wzgórza
- Temat: Cicha Jaskinia
- Odpowiedzi: 487
- Odsłony: 68099
Cicha Jaskinia
Jego uszy mimowolnie położyły się wzdłuż jego łba w widocznym niezadowoleniu. Znowu musieli rozmawiać o tym, o czym Niemy zdążył się już jasno wypowiedzieć.
— Moje zdanie się nie zmieniło. — stwierdził krótko, a jego wzrok mimowolnie zaczął wędrować po ziemi.
Nieprzyjemne uczucie lekko ścisnęło jego klatkę piersiową. Było to coś, czego na dobrą sprawę jeszcze nigdy wcześniej nie doświadczył i podobnie jak zresztą innych emocji, nie potrafił tego dobrze opisać.
Propozycja w końcu brzmiała tak słodko w jego uszach. Mógłby w końcu pokazać jajko uzdrowicielowi, nawet odwiedzić ten przeklęty grób Razzmy, a teraz? Teraz mogli jedynie rozmawiać na granicy. Dziwna chciwość podpowiadała mu, by w końcu sięgnął po więcej.
— Może i chciałbym, żebyś dołączył do mojego stada, ale nie jestem egoistą i nie dam ci zmarnować twojego własnego życia. — w końcu dodał stanowczo, jakby kłócąc się bardziej z samym sobą niż z Friren.
— To nie jest wycieczka, że sobie ze mną pójdziesz i jak tylko mi się polepszy, to wrócisz na swoje. — kontynuował, próbując odnaleźć w swojej głowie jak najwięcej dowodów na to, iż było to zwyczajną głupotą.
— Będziesz musiał zaakceptować kodeks, porzucić dawne stado. To nie jest coś, co po prostu się robi, bo ktoś ma gorszy dzień i trzeba mu poprawić humor.
Dolina Paproci
— Moje zdanie się nie zmieniło. — stwierdził krótko, a jego wzrok mimowolnie zaczął wędrować po ziemi.
Nieprzyjemne uczucie lekko ścisnęło jego klatkę piersiową. Było to coś, czego na dobrą sprawę jeszcze nigdy wcześniej nie doświadczył i podobnie jak zresztą innych emocji, nie potrafił tego dobrze opisać.
Propozycja w końcu brzmiała tak słodko w jego uszach. Mógłby w końcu pokazać jajko uzdrowicielowi, nawet odwiedzić ten przeklęty grób Razzmy, a teraz? Teraz mogli jedynie rozmawiać na granicy. Dziwna chciwość podpowiadała mu, by w końcu sięgnął po więcej.
— Może i chciałbym, żebyś dołączył do mojego stada, ale nie jestem egoistą i nie dam ci zmarnować twojego własnego życia. — w końcu dodał stanowczo, jakby kłócąc się bardziej z samym sobą niż z Friren.
— To nie jest wycieczka, że sobie ze mną pójdziesz i jak tylko mi się polepszy, to wrócisz na swoje. — kontynuował, próbując odnaleźć w swojej głowie jak najwięcej dowodów na to, iż było to zwyczajną głupotą.
— Będziesz musiał zaakceptować kodeks, porzucić dawne stado. To nie jest coś, co po prostu się robi, bo ktoś ma gorszy dzień i trzeba mu poprawić humor.
Dolina Paproci
- 11 paź 2025, 18:55
- Forum: Retrospekcje
- Temat: ?!
- Odpowiedzi: 39
- Odsłony: 833
?!
To nie pierwszy raz, kiedy Niemy znajdował się nie w swoim własnym ciele. Już raz w śnie doświadczył okropnego żywotu mrówki, a teraz? Teraz nawet nie był pewny tego, kim dokładnie się stał. Zresztą czy aby na pewno „stał” się czymś? Mimowolnie czuł, że nie miał kontroli nad aktualnym ciałem, jak pierwotne odruchy brały czasami górę, otumaniając jego umysł. Ten z kolei wędrował w przeróżne strony. Zastanawiał się, gdzie jest, co dokładnie się stało i co najważniejsze, czy jajko było nadal w jednym kawałku?
Cóż, w tym miejscu raczej ciężko byłoby odnaleźć odpowiedzi na wszystkie te pytania. Musiał podjąć jakieś działanie. Pierwsze co zrobił, to spróbował przechylić swój łeb w takim kierunku, aby kątem oka spojrzeć na swoje własne ciało, albo przynajmniej łapy o ile takowe go podtrzymywały. Spróbował poruszyć długą szyją wyjątkowo powoli jak gdyby niepewny jeszcze siły jego nowych mięśni. Dla Niemego z pewnością było to dziwne uczucie tkwić w takim umięśnionym ciele, gdzie czuł każde ich napięcie pod łuskami. Świerzbiły go, jak gdyby gotowe do ataku na klatkę, która krępowała jego ruchy. Pomimo tego starał się zachować spokój i nie dać się pierwotnym instynktom. Dobrze wiedział, że próba wydostania się z krępującego go więzienia nie zakończy się zbyt dobrze. Oczami wyobraźni był w stanie zobaczyć, jak z łomotem klatka opada na ziemię, skupiając na sobie uwagę wszystkich tych dwunogów. Gdyby tylko mógł w jakiś sposób porozumieć się z innymi stworzeniami i obmyślić jakiś plan działania… Może gdyby wszyscy spróbowali uciec w jednej chwili, dwunogi nie miałyby szansy na reakcję?
To jednak zdawało się marzeniem ściętej głowy. Czuł w środku, iż nie ma w sobie nawet odrobiny magii, którą mógłby drgnąć, a co dopiero utworzyć jakąś mentalną wiadomość.
// Zgaduje, że jestem pustynnym gońcem
Cóż, w tym miejscu raczej ciężko byłoby odnaleźć odpowiedzi na wszystkie te pytania. Musiał podjąć jakieś działanie. Pierwsze co zrobił, to spróbował przechylić swój łeb w takim kierunku, aby kątem oka spojrzeć na swoje własne ciało, albo przynajmniej łapy o ile takowe go podtrzymywały. Spróbował poruszyć długą szyją wyjątkowo powoli jak gdyby niepewny jeszcze siły jego nowych mięśni. Dla Niemego z pewnością było to dziwne uczucie tkwić w takim umięśnionym ciele, gdzie czuł każde ich napięcie pod łuskami. Świerzbiły go, jak gdyby gotowe do ataku na klatkę, która krępowała jego ruchy. Pomimo tego starał się zachować spokój i nie dać się pierwotnym instynktom. Dobrze wiedział, że próba wydostania się z krępującego go więzienia nie zakończy się zbyt dobrze. Oczami wyobraźni był w stanie zobaczyć, jak z łomotem klatka opada na ziemię, skupiając na sobie uwagę wszystkich tych dwunogów. Gdyby tylko mógł w jakiś sposób porozumieć się z innymi stworzeniami i obmyślić jakiś plan działania… Może gdyby wszyscy spróbowali uciec w jednej chwili, dwunogi nie miałyby szansy na reakcję?
To jednak zdawało się marzeniem ściętej głowy. Czuł w środku, iż nie ma w sobie nawet odrobiny magii, którą mógłby drgnąć, a co dopiero utworzyć jakąś mentalną wiadomość.
// Zgaduje, że jestem pustynnym gońcem
- 11 paź 2025, 18:18
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Rzeka
- Odpowiedzi: 710
- Odsłony: 104117
Rzeka
Jego wzrok niemalże od razu powrócił w stronę Dalekiej, która wylądowała nieopodal. Na jego pysku w końcu pojawił się lekki uśmiech, a sam wygodnie usiadł tam, gdzie stał, wyciskając resztki wody z końcówki swojego ogona.
— A pomimo tego ruszyłaś za mną, twój wzrok ciekaw tego, czy aby na pewno nie opadnę na dno jak kamień. — stwierdził, tłumacząc, co skłoniło go do zadania wcześniejszego pytania. Nikt przecież nie był w pełni pewny wszystkiego, a ciekawość łatwo brała górę w tak błahych tematach.
Wzmianka o nieznanym miejscu lekko go zaskoczyła. Smoczyca widocznie należała do tej garstki smoków, które swe korzenie miały w zupełnie innym miejscu niż wolne stada. Nad tym jednak wolał zbyt długo się nie zastanawiać, ani też niepotrzebnie nie pytać.
— Nazywam się Nieme Przekleństwo, zastępca w stadzie Mgieł. — w końcu się przedstawił, spoglądając na ziemistą, jak gdyby sam oczekiwał jej miana.
Daleka Łuska
— A pomimo tego ruszyłaś za mną, twój wzrok ciekaw tego, czy aby na pewno nie opadnę na dno jak kamień. — stwierdził, tłumacząc, co skłoniło go do zadania wcześniejszego pytania. Nikt przecież nie był w pełni pewny wszystkiego, a ciekawość łatwo brała górę w tak błahych tematach.
Wzmianka o nieznanym miejscu lekko go zaskoczyła. Smoczyca widocznie należała do tej garstki smoków, które swe korzenie miały w zupełnie innym miejscu niż wolne stada. Nad tym jednak wolał zbyt długo się nie zastanawiać, ani też niepotrzebnie nie pytać.
— Nazywam się Nieme Przekleństwo, zastępca w stadzie Mgieł. — w końcu się przedstawił, spoglądając na ziemistą, jak gdyby sam oczekiwał jej miana.
Daleka Łuska
- 11 paź 2025, 16:14
- Forum: Czarne Wzgórza
- Temat: Cicha Jaskinia
- Odpowiedzi: 487
- Odsłony: 68099
Cicha Jaskinia
Ach tak, głupie zwyczaje ukrywania swojego imienia. Dla Niemego było to jednak czymś pozytywnym. Nienawidził swojego własnego imienia, tkwiąc w przekonaniu, że „Rairish” umarł wraz z momentem, kiedy całe jego życie przybrało formę ciągu niepowodzeń i przekleństw, które go dotykały. Zresztą, teraz kiedy Razzmy nie było obok niego, straciło ono większość swojego znaczenia. W końcu ojciec specjalnie nazwał ich tak, aby nawet i imionami wzajemnie się dopełniali.
A jak już mowa o Razzmie.
— Ona… Już jej z nami nie ma. — stwierdził chłodno, spoglądając na wcześniej drżący płomień. Już miał sięgnąć w jego kierunku madarrą, aby utrzymać go przy życiu, kiedy to uzdrowiciel ponownie się na nim skupił.
— To brzmi głupio, ale w pewnym stopniu się tego spodziewałem. Chociaż wybudziła się ze snu, to zdawała się nieobecna. Nawet kiedy próbowałem z nią rozmawiać to. — mówił spokojnie, aż do ostatniego słowa, które zdołało opuścić jego gardło.
Reszty nie potrafił już wypowiedzieć, czując, jak traci swój własny głos gdzieś w plątaninie emocji. Położył po sobie i ciężko westchnął.
— Nie jestem pewny, czy na pewno była świadoma w tych ostatnich chwilach. — dodał, chociaż nawet i te słowa ledwo co przeszły przez jego gardło.
Miał nadzieję, że pomimo tych pozorów ona była świadoma. Wiedziała, że był z nią aż do samego końca i nie umierała samotnie.
Dolina Paproci
A jak już mowa o Razzmie.
— Ona… Już jej z nami nie ma. — stwierdził chłodno, spoglądając na wcześniej drżący płomień. Już miał sięgnąć w jego kierunku madarrą, aby utrzymać go przy życiu, kiedy to uzdrowiciel ponownie się na nim skupił.
— To brzmi głupio, ale w pewnym stopniu się tego spodziewałem. Chociaż wybudziła się ze snu, to zdawała się nieobecna. Nawet kiedy próbowałem z nią rozmawiać to. — mówił spokojnie, aż do ostatniego słowa, które zdołało opuścić jego gardło.
Reszty nie potrafił już wypowiedzieć, czując, jak traci swój własny głos gdzieś w plątaninie emocji. Położył po sobie i ciężko westchnął.
— Nie jestem pewny, czy na pewno była świadoma w tych ostatnich chwilach. — dodał, chociaż nawet i te słowa ledwo co przeszły przez jego gardło.
Miał nadzieję, że pomimo tych pozorów ona była świadoma. Wiedziała, że był z nią aż do samego końca i nie umierała samotnie.
Dolina Paproci
- 09 paź 2025, 21:46
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Wypalona plaża
- Odpowiedzi: 756
- Odsłony: 119099
Wypalona plaża
Dotarł tutaj wczesnym rankiem wraz z dziwnie przepełnioną wszelakimi klejnotami torbą, którą zarzucił na swoje plecy. Miał spotkać się tutaj w sprawie kupna paru sztuk szkarłatnej szałwii od niezbyt znanej mu jeszcze czarodziejki ze stada Ziemi. Dziwny stres powoli zżerał go od środka, chociaż z zewnątrz nie pozwalał tego po sobie zauważyć. Jedynie jeden szpon jego prawej łapy rytmicznie stukał o ziemię w wyczekiwaniu na nieznajomą. Martwił się, iż zażyczy sobie jakiejś bajecznie wygórowanej ceny za kilka kawałków tego jakże ciężkiego w zdobyciu zioła. Nie dość, że stracił już wystarczająco dużo kamieni szlachetnych w mieście kwiatów, to teraz najprawdopodobniej pozbędzie się całej reszty na kupno potrzebnych resztek od innego smoka.
Okowy Przeszłości
Okowy Przeszłości












