Oh? A więc ta morska również pochodziła zza bariery? W sumie łatwo było się tego domyślić po jej osobowości. Aż przyjemnie było spotkać kogoś z instynktem samozachowawczym.
– No, no... Spodziewałem się owieczki, a to wilk mi się ukazał. Jak miło. Jeszcze kilka takich i będzie można stworzyć watahę.
Parsknąłem, poprawiając skrzydła. Przyjęcie pozycji do ataku nie miało najmniejszego sensu skoro byłem raczej tym, który walczy magicznie. Zamiast tego nadal siedziałem nieruchomo, moje czerwone ślepia skupione na niej. Mag? Wojownik? Na pewno nie Uzdrowiciel. Łowca... może?
– Posiadasz już imię, czy też tkwisz zawieszona w próżni żałosnego braku jakiejkolwiek organizacji, przesiąkając wonią Stada, które nie jest ci domem?
Nie wyglądała na dużo starszą ode mnie, więc pytanie zdało mi się być na miejscu. Gdyby dołączyła jako pisklę, zowczałaby wśród tej bandy leni.
Nagle usłyszałem trzask gałązek i szelest trawy jakby smok olbrzymi starał się skradać po polu zeschłych jeżyn. Co za idiota robi aż tak dużo hałasu?
Wolny. Oczywiście.
Spojrzałem na kolorową mieszankę genów będącą powodem wiecznej hańby przodków i poruszyłem łbem powoli. Co na Tarrama...
A potem to coś przemówiło.
Nie. Tego już było za wiele. Zdecydowanie podzielałem zdanie drugiej Wodnej. Na szczęście woń Cosia była inna niż moja czy Wilczej.
– Co. Do. Demonów.
Zmarszczyłem pysk i zawahałem się. Może szybkie zabójstwo pomogłoby oczyścić imię przodków tej nędznej imitacji smoka?
– Nie martw się, myślę że wszyscy Wolni są już tym zarażeni. Jestem tu trzy księżyce i jeszcze nie ogłupiałem, więc jest nadzieja.
Znaleziono 194 wyniki
- 31 sie 2018, 0:06
- Forum: Szklisty Zagajnik
- Temat: Stara brzoza
- Odpowiedzi: 663
- Odsłony: 99327
- 30 sie 2018, 13:36
- Forum: Szklisty Zagajnik
- Temat: Stara brzoza
- Odpowiedzi: 663
- Odsłony: 99327
Poruszyłem nozdrzami, gdy usłyszałem szelest łap. Brak zapachu? Ach tak, wiatr. Powoli odwróciłem łeb w kierunku, z którego dotarł mnie ów dźwięk. Kolejny smok morski? Czyżby ta rasa była aż tak popularna na ziemiach Wolnych Stad?
Poczekałem na powiew wiatru, by poznać woń samicy i westchnąłem teatralnie.
– Znów Wodna? A liczyłem na jakąś piękną samicę z innego Stada~
Powiedziałem głośno tonem smoka, który jest aż do przesady zawiedziony. Tak naprawdę nie interesowało mnie, z jakiego Stada była ta smoczyca. Ważne, że jej nie znałem.
– Samotne spacery? Czyżby samotność i nuda doskwierała w kloszu Bariery?
Nie powinienem z niej drwić, ale taka była prawda. Wolni nic nie robili. Zupełnie nic. Polowanie, nauki, sen. Powtarzaj w kółko co dwa księżyce.
Jak można tak żyć? Nie mówiąc już o tym, że minęły trzy księżyce od mojego spotkania z Przywódcą i nadal nie byłem oficjalnie Adeptem.
To jakaś kpina. I tak nie będę się przedstawiać moim Pisklęcym imieniem jako smok w wieku ponad dwudziestu księżyców. Mam jakieś resztki honoru.
Poczekałem na powiew wiatru, by poznać woń samicy i westchnąłem teatralnie.
– Znów Wodna? A liczyłem na jakąś piękną samicę z innego Stada~
Powiedziałem głośno tonem smoka, który jest aż do przesady zawiedziony. Tak naprawdę nie interesowało mnie, z jakiego Stada była ta smoczyca. Ważne, że jej nie znałem.
– Samotne spacery? Czyżby samotność i nuda doskwierała w kloszu Bariery?
Nie powinienem z niej drwić, ale taka była prawda. Wolni nic nie robili. Zupełnie nic. Polowanie, nauki, sen. Powtarzaj w kółko co dwa księżyce.
Jak można tak żyć? Nie mówiąc już o tym, że minęły trzy księżyce od mojego spotkania z Przywódcą i nadal nie byłem oficjalnie Adeptem.
To jakaś kpina. I tak nie będę się przedstawiać moim Pisklęcym imieniem jako smok w wieku ponad dwudziestu księżyców. Mam jakieś resztki honoru.
- 29 sie 2018, 11:02
- Forum: Szklisty Zagajnik
- Temat: Stara brzoza
- Odpowiedzi: 663
- Odsłony: 99327
Kiedyś w końcu musiało mnie tu przywiać, prawda? Prawo ziem wspólnych polegało na tym, że były one... No, wspólne. Jeśli chciałem poznać woń innych Stad – jak i smoki z nich pochodzące – nie było lepszego miejsca do tego niż te tereny.
Powoli przemierzałem szklisty zagajnik, licząc na to, że na jakąś gadzinę natrafię. Ciekawe, którego Stada owieczkę uda mi się spotkać? A może nikogo? Póki co, jedyne smoki, które widziałem, były w oddali i zajęte swoimi sprawami. Tak bardzo, jak chciałem znaleźć sobie jakieś interesujące towarzystwo, przeszkadzanie w nauce, zalotach, czy innych takich nie było moją pasją.
Zasiadłem pod starą brzozą i ziewnąłem leniwie. Może jednak drzemka? Nie, po prostu posiedzę, poczekam... Prędzej czy później, ktoś musi tędy przejść. Nie żebym miał cokolwiek do roboty i tak.
Powoli przemierzałem szklisty zagajnik, licząc na to, że na jakąś gadzinę natrafię. Ciekawe, którego Stada owieczkę uda mi się spotkać? A może nikogo? Póki co, jedyne smoki, które widziałem, były w oddali i zajęte swoimi sprawami. Tak bardzo, jak chciałem znaleźć sobie jakieś interesujące towarzystwo, przeszkadzanie w nauce, zalotach, czy innych takich nie było moją pasją.
Zasiadłem pod starą brzozą i ziewnąłem leniwie. Może jednak drzemka? Nie, po prostu posiedzę, poczekam... Prędzej czy później, ktoś musi tędy przejść. Nie żebym miał cokolwiek do roboty i tak.
- 05 lut 2017, 11:19
- Forum: Błękitna Skała
- Temat: Błękitna Rzeczka
- Odpowiedzi: 771
- Odsłony: 95726
Co? Że ktoś z Ziemi miał być naszym krewnym? Dziwne rzeczy działy się w smoczym świecie. Westchnąłem cicho. Właściwie to nie tak, że nie lubiłem Ziemi i Wody, ale... Nie mieliśmy z nimi sojuszu, więc jako przyszła siła ofensywna Ognia wolałem ograniczyć swoje przyjaźnie do smoków wewnątrz sojuszu. Nie chciałem nigdy musieć zabić na wojnie moich przyjaciół.
– Tata nie mówił nam, że mamy rodzinę poza Ogniem. – powiedziałem po prostu. Chór Światła, Wzburzone Wody... Niejeden smok próbował mi już wmówić, że Absurd nie powiedział nam całej prawdy nim zniknął, ale ja ufałem mu, wierzyłem w niego. Mogła być kuzynką czy czymś w tym stylu, ale nie widziałem w niej siostry, skoro tata nie mówił mi, że takową mamy. Wyglądała na sporo starszą od nas, więc kwestia tego, że nie wiedział, że mamy siostrę, nie wchodziła w grę. W takim razie ta smoczyca kłamała.
Zaakceptowałem wyniki tej dedukcji, patrząc prosto w ślepia obcej smoczycy ze spokojem. Nie była rodziną – była neutralnym członkiem wrogiego Stada.
– Tata nie mówił nam, że mamy rodzinę poza Ogniem. – powiedziałem po prostu. Chór Światła, Wzburzone Wody... Niejeden smok próbował mi już wmówić, że Absurd nie powiedział nam całej prawdy nim zniknął, ale ja ufałem mu, wierzyłem w niego. Mogła być kuzynką czy czymś w tym stylu, ale nie widziałem w niej siostry, skoro tata nie mówił mi, że takową mamy. Wyglądała na sporo starszą od nas, więc kwestia tego, że nie wiedział, że mamy siostrę, nie wchodziła w grę. W takim razie ta smoczyca kłamała.
Zaakceptowałem wyniki tej dedukcji, patrząc prosto w ślepia obcej smoczycy ze spokojem. Nie była rodziną – była neutralnym członkiem wrogiego Stada.
- 29 sty 2017, 12:03
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Kwiecista polanka
- Odpowiedzi: 517
- Odsłony: 82677
Przyznam się szczerze, że tym razem nie zauważyłem w porę, że brat zniknął z Obozu. Po prostu był... I nagle go nie było. Jak tata. W pierwszej chwili poczułem przerażenie, ale odrzuciłem je szybko na drugi plan – pewnie poszedł znów szukać jakiegoś nauczyciela. Znalezienie jego tropu jednak tym razem zajęło mi więcej czasu, więc gdy dotarłem na miejsce, zobaczyłem że Lew nie jest sam, a ze znaną mu już smoczycą. Jak się nazywała? Um... Umb... Nie, nie pamiętałem. Jej imię nie nosiło znaczenia, było zlepkiem losowych liter, dlatego nie mogłem go zapamiętać.
Usiadłem w bezpiecznej odległości, a wiatr niósł do moich nozdrzy woń brata i smoczycy. Nie martwiłem sie zbytnio, bo już ją znałem, ale... Tak, nie mogłem pozwolić sobie na stratę czujności.
Ukryty poza zasięgiem oczu smoków, obserwowałem naukę.
Usiadłem w bezpiecznej odległości, a wiatr niósł do moich nozdrzy woń brata i smoczycy. Nie martwiłem sie zbytnio, bo już ją znałem, ale... Tak, nie mogłem pozwolić sobie na stratę czujności.
Ukryty poza zasięgiem oczu smoków, obserwowałem naukę.
- 23 sty 2017, 11:25
- Forum: Błękitna Skała
- Temat: Błękitna Rzeczka
- Odpowiedzi: 771
- Odsłony: 95726
Skinąłem łbem w podzięce za gratulacje, chociaż nie umknęło mi niezadowolenie wymalowane na pysku Lwa. Pewnie moje prawdziwe imię bardziej by mu się podobało... Bardziej do mnie pasowało. Nie chciałem jednak go wyjawiać przy obcych – a zwłaszcza przy smoku, który był z wrogiego Stada. Nadal nie do końca rozumiałem te wszystkie sojusze i inne takie, ale przezorny zawsze ubezpieczony.
– Konkretniej od pięciu księżyców nie widziałem taty w obozie – powiedziałem spokojnie. To nieco mniej niż połowa mojego życia, ale gdy zapach ojca zanikł zupełnie zrozumiałem, że nie ma sensu na niego czekać. Pewnie wyruszył na jakąś podróż i wróci za wiele księżyców, jak gdyby nigdy nic witając się z nami – jakby nie było go nie całe księżyce, ale tylko kilka uderzeń serca czy dni. Być może był już martwy, a jego ciało w samotności leżało gdzieś zjadane przez drapieżniki, ale smoki nie mogły płakać, więc miast opłakiwać ojca, uśmiechałem się za niego i w jego imieniu szczęśliwie witałem dzień.
Bo uśmiech nigdy nie znikał z mojego pyska.
– Potrzebujesz pomocy Łowcy, czy w innej sprawie chciałaś się z nim spotkać? – moja uwaga skupiła się na Swarliwej, a ja sam siadłem tak blisko Lwa, że przylegałem swoim bokiem do jego boku i łeb oparłem o jego ramię. Zupełnie jakbyśmy znów byli kochającym się pisklęcym rodzeństwem, jakby ta przerwa w naszych spotkaniach nigdy się nie zdarzyła.
– Konkretniej od pięciu księżyców nie widziałem taty w obozie – powiedziałem spokojnie. To nieco mniej niż połowa mojego życia, ale gdy zapach ojca zanikł zupełnie zrozumiałem, że nie ma sensu na niego czekać. Pewnie wyruszył na jakąś podróż i wróci za wiele księżyców, jak gdyby nigdy nic witając się z nami – jakby nie było go nie całe księżyce, ale tylko kilka uderzeń serca czy dni. Być może był już martwy, a jego ciało w samotności leżało gdzieś zjadane przez drapieżniki, ale smoki nie mogły płakać, więc miast opłakiwać ojca, uśmiechałem się za niego i w jego imieniu szczęśliwie witałem dzień.
Bo uśmiech nigdy nie znikał z mojego pyska.
– Potrzebujesz pomocy Łowcy, czy w innej sprawie chciałaś się z nim spotkać? – moja uwaga skupiła się na Swarliwej, a ja sam siadłem tak blisko Lwa, że przylegałem swoim bokiem do jego boku i łeb oparłem o jego ramię. Zupełnie jakbyśmy znów byli kochającym się pisklęcym rodzeństwem, jakby ta przerwa w naszych spotkaniach nigdy się nie zdarzyła.
- 23 sty 2017, 10:31
- Forum: Bliźniacze Skały
- Temat: Samotna Sosna
- Odpowiedzi: 607
- Odsłony: 78843
Nieznajoma wyglądała na ledwo nieco starszą od nas, ale nie miałem wątpliwości, że mogła być bardziej wyszkolona, dlatego nie traciłem czujności. Wyglądało na to, że Lew poprosił ją o nauki – czemu nie mnie? Byłem gorszy? Może za mało wyszkolony? Zazdrość, którą odczułem, była nieprzyjemna i szybko zepchnąłem ją gdzieś na dalszy plan moich rozważań. Powinienem się cieszyć z tego, że Lew mimo straty ojca dawał z siebie wszystko i szkolił się, by kiedyś nieść chwałę stada Ognia po Wolnych ziemiach.
Poprawiłem się, gdy poczułem, że drętwieje mi łapa. Tamta smoczyca zdawała się być świadoma mojej obecności, ale liczyłem na to, że mój naturalny kamuflaż jednak na coś się zda – jak nie, to zawsze mogłem użyć magii do ukrycia się, ale nie chciałem tego robić póki co. Wystarczyło przecież tylko poczekać, aż jej wzrok będzie skupiony na czymś innym i wtedy mogłem spokojnie ułożyć się wygodniej.
Bycie białołuskim w czasie tej pory Obrotu naprawdę ułatwiało życie, nie?
Poprawiłem się, gdy poczułem, że drętwieje mi łapa. Tamta smoczyca zdawała się być świadoma mojej obecności, ale liczyłem na to, że mój naturalny kamuflaż jednak na coś się zda – jak nie, to zawsze mogłem użyć magii do ukrycia się, ale nie chciałem tego robić póki co. Wystarczyło przecież tylko poczekać, aż jej wzrok będzie skupiony na czymś innym i wtedy mogłem spokojnie ułożyć się wygodniej.
Bycie białołuskim w czasie tej pory Obrotu naprawdę ułatwiało życie, nie?
- 23 sty 2017, 10:26
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Prastare Drzewo
- Odpowiedzi: 613
- Odsłony: 86520
Trwałem nieruchomo jeszcze chwilę po tym, jak oba smoki zniknęły mi z oczu. Nie było tu już nikogo – złowieszcza cisza wypełniała okolicę, a ja na swym grzbiecie czułem karcące spojrzenia przodków. Gdy tylko upewniłem się, że ani Lew, ani Umbra mnie już nie usłyszą, wyłoniłem się z ukrycia i spojrzałem zdeterminowanym wzrokiem na niebiosa.
– Odebraliście mi tatę, ale brata nie zabierzecie – w moim głosie było więcej jadu niż planowałem, więc spuściłem skruszony wzrok. To nie tak, że nienawidziłem przodków za to, że nie miałem rodziny – po prostu czułem się... Skrzywdzony. I bałem się – tak, bałem się, że pewnego dnia Lew też gdzieś zniknie.
Powoli ruszyłem do Obozu Ognia, podążając za tropem brata na wypadek, gdyby ten chciał jeszcze gdzieś skręcić po drodze.
– Odebraliście mi tatę, ale brata nie zabierzecie – w moim głosie było więcej jadu niż planowałem, więc spuściłem skruszony wzrok. To nie tak, że nienawidziłem przodków za to, że nie miałem rodziny – po prostu czułem się... Skrzywdzony. I bałem się – tak, bałem się, że pewnego dnia Lew też gdzieś zniknie.
Powoli ruszyłem do Obozu Ognia, podążając za tropem brata na wypadek, gdyby ten chciał jeszcze gdzieś skręcić po drodze.
- 18 sty 2017, 19:16
- Forum: Błękitna Skała
- Temat: Błękitna Rzeczka
- Odpowiedzi: 771
- Odsłony: 95726
Milczałem, gdy mój brat się odzywał. Aha – zatem nazywała się Swarliwą Łuską? Czyli była Adeptką – tak jak ja. Brat przedstawił mnie jako Żurawia i przez chwilę chciałem poprawić go, mówiąc że nazywam się Śmiałym Kolcem, ale... Nie każdy smok powinien znać moje prawdziwe imię – w końcu nie chcę splamić miana, które nadał mi sam Przywódca. Nie byłem pewny, czy mogłem zaufać smoczycy z potencjalnie wrogiego Stada, więc uśmiechnąłem się do niej ciepło – taki sam uśmiech zresztą otrzymał mój młodszy braciszek.
– Już nie Żuraw. Trzy księżyce temu pasowano mnie na Równinnego Kolca. – imię wymyśliłem na szybko, ale spodobało mi się. Pasowało do mnie, do moich marzeń. Co prawda Chór Światła pewnie chciałby mnie za to zabić, ale nie było go tu – poza tym jemu pewnie podałbym me prawdziwe miano. Przez chwilę poczułem się źle z tym, że okłamałem Lwa w tak ważnej sprawie, ale... Nie zjawił się na mojej ceremonii, prawda? Nie szukał mnie – to ja jego szukałem. Skoro on taki był, to i dla mnie ten jeden grzech więcej nie powinien być problemem.
Mój ciepły uśmiech nie schodził ani na moment z pyska, a wesołe iskierki błyszczały w mych bursztynowych oczach, kryjąc prawdziwe uczucia z długo szkoloną perfekcją.
– Już nie Żuraw. Trzy księżyce temu pasowano mnie na Równinnego Kolca. – imię wymyśliłem na szybko, ale spodobało mi się. Pasowało do mnie, do moich marzeń. Co prawda Chór Światła pewnie chciałby mnie za to zabić, ale nie było go tu – poza tym jemu pewnie podałbym me prawdziwe miano. Przez chwilę poczułem się źle z tym, że okłamałem Lwa w tak ważnej sprawie, ale... Nie zjawił się na mojej ceremonii, prawda? Nie szukał mnie – to ja jego szukałem. Skoro on taki był, to i dla mnie ten jeden grzech więcej nie powinien być problemem.
Mój ciepły uśmiech nie schodził ani na moment z pyska, a wesołe iskierki błyszczały w mych bursztynowych oczach, kryjąc prawdziwe uczucia z długo szkoloną perfekcją.
- 18 sty 2017, 17:55
- Forum: Błękitna Skała
- Temat: Błękitna Rzeczka
- Odpowiedzi: 771
- Odsłony: 95726
Usłyszałem ryk – a jakże by inaczej? Jednak nie czułem się zobowiązany do ruszenia w jego kierunku. Nie znałem smoka, który wydał z siebie to zawołanie, a skierowane ono mogło być do kogokolwiek, ale... No właśnie – mój brat, Lew, ruszył w stronę, z której dobiegał ryk. Czy mogłem to zignorować?
...
Naprawdę trzeba o to pytać? Pobiegłem czym prędzej za nim, pilnując, by mnie nie wypatrzył ani nie usłyszał. To zaczynała być jakaś mania z mojej strony. Kroczyłem kilka ogonów za nim uważając, by nigdy nie być widocznym, gdyby nagle chciał obrócić łeb. Szedł długo, daleko. Dobrze, że nie umiał latać – wtedy stalk... pilnowanie go stanie się dużo trudniejsze, chociaż przecież teraz znałem już magię i mogłem używać jej do ukrywania się.
W końcu dotarliśmy na miejsce. Smoczyca, do której już zdążył podejść Lew, była dla mnie zupełnie obca. Po chwili wahania zdecydowałem się wyjść z ukrycia – głównie dlatego, że szum rzeczki uniemożliwiałby mi podsłuchiwanie rozmowy. Właściwie zamierzałem, by wyglądało to tak, jakbym po prostu też szedł w tym kierunku od samego początku... Co było prawdą.
Skinąłem łbem obcej, która pachniała Ziemią, po czym uśmiechnąłem się do Lwa. Z bliska był większy niż mi się wydawało... W ogóle to mój brat ostatnio za dużo zadawał się z błotnym sojuszem. Niezbyt dobrze, prawda?
– Usłyszałem ryk. Wołałaś kogoś z Ognia? – zapytałem, patrząc na futrzaną smoczycę. Z bratem też się dawno nie widziałem... A przynajmniej nie zamieniłem z nim słowa od ponad pięciu księżyców, bo widywałem go często – tylko on mnie nie.
...
Naprawdę trzeba o to pytać? Pobiegłem czym prędzej za nim, pilnując, by mnie nie wypatrzył ani nie usłyszał. To zaczynała być jakaś mania z mojej strony. Kroczyłem kilka ogonów za nim uważając, by nigdy nie być widocznym, gdyby nagle chciał obrócić łeb. Szedł długo, daleko. Dobrze, że nie umiał latać – wtedy stalk... pilnowanie go stanie się dużo trudniejsze, chociaż przecież teraz znałem już magię i mogłem używać jej do ukrywania się.
W końcu dotarliśmy na miejsce. Smoczyca, do której już zdążył podejść Lew, była dla mnie zupełnie obca. Po chwili wahania zdecydowałem się wyjść z ukrycia – głównie dlatego, że szum rzeczki uniemożliwiałby mi podsłuchiwanie rozmowy. Właściwie zamierzałem, by wyglądało to tak, jakbym po prostu też szedł w tym kierunku od samego początku... Co było prawdą.
Skinąłem łbem obcej, która pachniała Ziemią, po czym uśmiechnąłem się do Lwa. Z bliska był większy niż mi się wydawało... W ogóle to mój brat ostatnio za dużo zadawał się z błotnym sojuszem. Niezbyt dobrze, prawda?
– Usłyszałem ryk. Wołałaś kogoś z Ognia? – zapytałem, patrząc na futrzaną smoczycę. Z bratem też się dawno nie widziałem... A przynajmniej nie zamieniłem z nim słowa od ponad pięciu księżyców, bo widywałem go często – tylko on mnie nie.
- 16 sty 2017, 19:38
- Forum: Skały Pokoju
- Temat: Młode spotkanie IX
- Odpowiedzi: 69
- Odsłony: 5051
Fayther, Fayther – tak zapamiętam! Uśmiechnąłem się z wdzięcznością do boga. Dobrze, że miałem kogo zapytać – ani brat, ani tata pewnie nie powtórzyliby mi tego imienia ze względu na ich nadopiekuńczość. Ale przecież miałem już swoje trzy księżyce – byłem duży!
– Dziękuję, Ateralu – powiedziałem grzecznie, świadom że mój uśmiech mógł nie zostać dostrzeżony w tym tłumie smoków. A skoro o tłumie mowa, to spora część już zamilkła... Dziwne.
Samiec kontynuował odpowiadanie na pytania i rozwijał to, co zaczynały smoki. Złowróżbny Szept jako pierwsza założyła więź małemu wilczemu szczenięciu, a Gorączka Ognia opiekowała się moim Stadem przez długi okres czasu... No i Wiatr, który został wcielony do Ognia.
Zaraz. Wcielony? Ale smoki Wiatru pochodziły z Równin, prawda? Więc może... Ale tylko może... Miałem w sobie krew Równin? Oj, serce aż zabiło mocniej – przestrogi Chóru od razu uleciały mi z łba!
– A czy inne rasy rozumne są wobec nas miłe, czy też nie lubią smoków? Jak to z tym jest?
Nie mogłem pytać tylko o Równinnych, bo inne smoki mogłyby się domyślić o mojej miłości. Musiałem zatem wymyślić inny ciekawy dla mnie temat, a świadomość, że istniały inne rozumne rasy poza smokami, była dość... Ekscytująca.
– Dziękuję, Ateralu – powiedziałem grzecznie, świadom że mój uśmiech mógł nie zostać dostrzeżony w tym tłumie smoków. A skoro o tłumie mowa, to spora część już zamilkła... Dziwne.
Samiec kontynuował odpowiadanie na pytania i rozwijał to, co zaczynały smoki. Złowróżbny Szept jako pierwsza założyła więź małemu wilczemu szczenięciu, a Gorączka Ognia opiekowała się moim Stadem przez długi okres czasu... No i Wiatr, który został wcielony do Ognia.
Zaraz. Wcielony? Ale smoki Wiatru pochodziły z Równin, prawda? Więc może... Ale tylko może... Miałem w sobie krew Równin? Oj, serce aż zabiło mocniej – przestrogi Chóru od razu uleciały mi z łba!
– A czy inne rasy rozumne są wobec nas miłe, czy też nie lubią smoków? Jak to z tym jest?
Nie mogłem pytać tylko o Równinnych, bo inne smoki mogłyby się domyślić o mojej miłości. Musiałem zatem wymyślić inny ciekawy dla mnie temat, a świadomość, że istniały inne rozumne rasy poza smokami, była dość... Ekscytująca.
- 16 sty 2017, 19:24
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Prastare Drzewo
- Odpowiedzi: 613
- Odsłony: 86520
Słyszałem dokładnie każde słowo ich rozmowy. Na początku było dość nudno – to znaczy zwyczajnie – ale potem brat i Umbra zaczęli rozmawiać o... gwiazdach? Tych samych, które towarzyszyły bladej twarzy na skąpanym w granacie nocnym sklepieniu? Tak, najwyraźniej o tych samych. Zatem to były dusze naszych bliskich, którzy odeszli – opuścili ten świat, by przez wieczność patrzeć nań z niebios i czuwać nad nami w nocy.
Uniosłem wzrok, patrząc na pokryte chmurami niebo. Gdzieś tam, ponad nim i wyżej niż kiedykolwiek dolecę, trwali moi przodkowie. Wątpiłem, czy w chwili obecnej byli ze mnie dumni. Kto w końcu dał mi prawo do śledzenia brata? Poczułem się dość niezręcznie i poprawiłem skrzydła, by ich biel chroniła mnie przed ich karcącymi spojrzeniami. Chłodny dreszcz przeszył moje ciało, ale ja wciąż trwałem w ukryciu. Nie mogłem ot tak odejść – musiałem pilnować brata do końca. Bogowie mi to wybaczą.
Uniosłem wzrok, patrząc na pokryte chmurami niebo. Gdzieś tam, ponad nim i wyżej niż kiedykolwiek dolecę, trwali moi przodkowie. Wątpiłem, czy w chwili obecnej byli ze mnie dumni. Kto w końcu dał mi prawo do śledzenia brata? Poczułem się dość niezręcznie i poprawiłem skrzydła, by ich biel chroniła mnie przed ich karcącymi spojrzeniami. Chłodny dreszcz przeszył moje ciało, ale ja wciąż trwałem w ukryciu. Nie mogłem ot tak odejść – musiałem pilnować brata do końca. Bogowie mi to wybaczą.
- 15 sty 2017, 17:25
- Forum: Bliźniacze Skały
- Temat: Samotna Sosna
- Odpowiedzi: 607
- Odsłony: 78843
**Lew's official stalker**
To, że zamieszkałem w innej grocie, nie znaczyło, że zapomniałem o jego bracie. Tata coraz rzadziej bywał w obozie, a z moim obserwacji wynikało, że Lew raczej nie skupił się wciąż na naukach. Niby mógłbym się ujawnić, podejść i powiedzieć "Hej, bracie, nauczę cię życia!", ale... Co jeśli uznałby mnie za dziwnego, tak jak ja uważałem Tego Dziwnego z Groty Taty za dziwnego? Nie, nie mogłem sobie na to pozwolić i z tego powodu właśnie pozostawałem zawsze w cieniu – krok za krok podążając za moim bratem. Dobrze, że w tym świecie stalking nie był nielegalny. Teraz też, nie po raz pierwszy i nie po raz ostatni, podążałem za Lwem. Śnieg maskował mój wygląd, a ja sam zawsze kroczyłem tak, by stać pod wiatr pyskiem. Nie chciałem, by mnie wyczuł. Jeden raz mógłbym się oczywiście wytłumaczyć, ale potem moja ostrożność musiałaby być już męcząco duża. Zatrzymałem się kilka ogonów od miejsca, w którym stanął Lew. Obecność smoczycy z innego Stada nie uszła mojej uwadze, ale znów liczyłem na to, że braciszkowi nic się nie stanie. Jego brat czuwał, zawsze i wszędzie.
Ułożyłem się na śniegu i zamarłem w bezruchu, swoimi złocistymi ślepiami podążając za sylwetką brata. Miałem dużo czasu, mogłem go obserwować ile dusza zapragnie.
To, że zamieszkałem w innej grocie, nie znaczyło, że zapomniałem o jego bracie. Tata coraz rzadziej bywał w obozie, a z moim obserwacji wynikało, że Lew raczej nie skupił się wciąż na naukach. Niby mógłbym się ujawnić, podejść i powiedzieć "Hej, bracie, nauczę cię życia!", ale... Co jeśli uznałby mnie za dziwnego, tak jak ja uważałem Tego Dziwnego z Groty Taty za dziwnego? Nie, nie mogłem sobie na to pozwolić i z tego powodu właśnie pozostawałem zawsze w cieniu – krok za krok podążając za moim bratem. Dobrze, że w tym świecie stalking nie był nielegalny. Teraz też, nie po raz pierwszy i nie po raz ostatni, podążałem za Lwem. Śnieg maskował mój wygląd, a ja sam zawsze kroczyłem tak, by stać pod wiatr pyskiem. Nie chciałem, by mnie wyczuł. Jeden raz mógłbym się oczywiście wytłumaczyć, ale potem moja ostrożność musiałaby być już męcząco duża. Zatrzymałem się kilka ogonów od miejsca, w którym stanął Lew. Obecność smoczycy z innego Stada nie uszła mojej uwadze, ale znów liczyłem na to, że braciszkowi nic się nie stanie. Jego brat czuwał, zawsze i wszędzie.
Ułożyłem się na śniegu i zamarłem w bezruchu, swoimi złocistymi ślepiami podążając za sylwetką brata. Miałem dużo czasu, mogłem go obserwować ile dusza zapragnie.
- 10 sty 2017, 17:14
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Prastare Drzewo
- Odpowiedzi: 613
- Odsłony: 86520
Dawno nie widziałem ani Lwa, ani taty. Nie zjawili się na mojej ceremonii, nie odwiedzili mnie, gdy szukałem groty... Właściwie zdawało mi się, że straciłem ich zupełnie, zwłaszcza że w obozie też ich nie widywałem przez ostatnie kilka księżyców. Dlatego też, gdy tylko wyczułem woń Lwa na skraju obozu Ognia, ruszyłem za nią. Z moim brakiem jakichkolwiek zdolności tropienia było to trudne zadanie, ale dzięki dobrym genom miałem czujny nos i prędzej czy później dotarłem na tereny wspólne, gdzie zatrzymał się mój złotofutry brat. Już chciałem do niego podejść, gdy zbliżył się do niego jakiś smok Wody. Umówili się tu na spotkanie? Maddarą nie mieli jak – przynajmniej nie Lew – więc to musiał być przypadek. Wodna nie wyglądała zbyt groźnie, więc zaszyłem się w krzakach korzystając z mojej podstawowej wiedzy o kamuflażu i czekałem na rozwój wydarzeń. Miałem nadzieję, że nic się nie stanie, że tylko pogadają, pobawią się i pójdą w swoje strony, ale przezorny zawsze ubezpieczony, a ja miałem dużo wolnego czasu. Zamarłem w miejscu chroniony przez krzewy i wszechobecny śnieg przed wzrokiem i przez wiatr wiejący od strony dużych piskląt.
- 09 sty 2017, 12:34
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Pisklęca równina
- Odpowiedzi: 697
- Odsłony: 104504
Jak to to nie jest nawet połowa? Czemu Równinni mieliby mnie ranić? Było zbyt wiele rzeczy, których nie rozumiałem, a ból zdawał się mnie oślepiać, ogłuszać. Nie wiedziałem nawet, że krzyczę – a krzyczałem i to dość głośno.
– Prze-- Przestań! – gdy się szarpałem, ból robił sie jeszcze bardziej nie do zniesienia, więc mogłem tylko leżeć i modlić się do bogów, którzy patrzyli z góry obojętnie na to, co ze mną robił Uzdrowiciel Cienia.
Słowa różowofutergo smoka przerażały mnie. Czy moi idole byli naprawdę tacy okrutni? Czy mogłem mu zaufać? Samiec opowiadał to tak, jakby sam to przeżył, jakby mu to robili, jakby torturowali go w ten sposób. Czy to dlatego... nie miał skrzydeł? W chwili, gdy mówił, przestał ciągnąć za skrzydła. Myślałem, że może to wreszcie koniec, ale nie – gdy tylko skończył swój monolog, ból wrócił, ale tylko na chwilę, bo Chór znów zaczął mówić.
Jego słowa działały na mnie jeszcze mocniej niż ból. One raniły w środku – opowieść sprawiała, że wczuwałem się, widziałem te obrazy, te sceny o których opowiadał. Widziałem chmiel, wyobrażałem sobie go jako kwiaty, kwiaty zabójcze. Widziałem smoka – Chór – który biegł, chociaż nie mógł biec. Uciekał, trzymany na łapach tylko wolą życia. Powinienem go nienawidzić za to, że wyżywa się na mnie przez swoją przeszłość, ale nie byłem taki, nie tak chciałem postąpić, dlatego gdy samiec przestał mówić i zaczął drżeć niekontrolowanie, obróciłem łeb i polizałem go w policzek.
– Nie jesteś jak oni... – wyszeptałem na wydechu. Czy usłyszał? Czy mnie zabije? Nie wiedziałem, ale byłem pewny, że nie popełniłem błędu. Błędem byłoby nienawidzenie kogoś za jego strach, za traumę, za ból.
– Prze-- Przestań! – gdy się szarpałem, ból robił sie jeszcze bardziej nie do zniesienia, więc mogłem tylko leżeć i modlić się do bogów, którzy patrzyli z góry obojętnie na to, co ze mną robił Uzdrowiciel Cienia.
Słowa różowofutergo smoka przerażały mnie. Czy moi idole byli naprawdę tacy okrutni? Czy mogłem mu zaufać? Samiec opowiadał to tak, jakby sam to przeżył, jakby mu to robili, jakby torturowali go w ten sposób. Czy to dlatego... nie miał skrzydeł? W chwili, gdy mówił, przestał ciągnąć za skrzydła. Myślałem, że może to wreszcie koniec, ale nie – gdy tylko skończył swój monolog, ból wrócił, ale tylko na chwilę, bo Chór znów zaczął mówić.
Jego słowa działały na mnie jeszcze mocniej niż ból. One raniły w środku – opowieść sprawiała, że wczuwałem się, widziałem te obrazy, te sceny o których opowiadał. Widziałem chmiel, wyobrażałem sobie go jako kwiaty, kwiaty zabójcze. Widziałem smoka – Chór – który biegł, chociaż nie mógł biec. Uciekał, trzymany na łapach tylko wolą życia. Powinienem go nienawidzić za to, że wyżywa się na mnie przez swoją przeszłość, ale nie byłem taki, nie tak chciałem postąpić, dlatego gdy samiec przestał mówić i zaczął drżeć niekontrolowanie, obróciłem łeb i polizałem go w policzek.
– Nie jesteś jak oni... – wyszeptałem na wydechu. Czy usłyszał? Czy mnie zabije? Nie wiedziałem, ale byłem pewny, że nie popełniłem błędu. Błędem byłoby nienawidzenie kogoś za jego strach, za traumę, za ból.
- 05 sty 2017, 17:03
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Pisklęca równina
- Odpowiedzi: 697
- Odsłony: 104504
Zachowanie i mimika pyska Chóru jednocześnie przerażała mnie i ekscytowała. A może to jedno i to samo? W tym natłoku emocji nie potrafiłem odróżnić dobrze jednej od drugiej, a tym bardziej ich nazwać – w końcu większość z nich odczuwałem po raz pierwszy w życiu. Ale czy też po raz ostatni? Wątpiłem w to całym sercem. Nie wiedziałem, co planuje zrobić ten piękny smok, ale chyba nie zamierzał mnie skrzywdzić, prawda?
– Skoro pokonali Wolnych, to są silniejsi. Czemu Wolni chcieliby mnie za to zabić? Czy nie lubią słyszeć prawdy? – pisklęca naiwność – czy też może raczej głupota – sprawiła, że nie miałem oporów, by wypowiedzieć te słowa znajdując się w moim obecnym położeniu. Może Chór się zdziwił, może nie, ale jego gest polizania mnie po pysku – dla innych najpewniej przerażający – ukoił moje rozszalałe emocje. Kojarzył mi się w końcu z tym, jak ledwo dwa księżyce temu Absurd wycierał swym językiem moje małe ciałko z mazi po wyjściu z jaja, więc widziałem w geście miłość i troskę, a nie drapieżnika smakującego swą ofiarę.
Dopiero potem, po kolejnych słowach Uzdrowiciela, moje serce przyspieszyło drastycznie, pozwalając mi zasmakować tego zgubnego uczucia niepewności.
– Jak to nie mają piór...? – wyszeptałem, czując jak zaschło mi w pyszczku. Co ten samiec planował? Już po chwili się przekonałem i nie należało to do najprzyjemniejszych, o nie. Pierwsze piórko przyjąłem raczej z oburzonym piskiem kogoś, kto właśnie stracił jeden ze swoich małych skarbów, niż z bólem, ale kolejne... I następne... I jeszcze jedno... Każde bolało niesamowicie, a ja nieudolnie szamotałem się pod różowofutrym, starając się dokonać niemożliwego i uciec – różnica wieku, siły i umiejętności była jednak ogromna, więc mogłem jedynie cierpieć i czekać, aż smok się znudzi. W końcu smok przestał po czasie, który dla mnie zdawał się ciągnąć w nieskończoność. Myślałem, że może się opamiętał, że jestem już bezpieczny, a jego gładzenie moich skrzydeł upewniło mnie w tym.
Zguba, na naiwnych czekała zguba. Ileż to lekcji życia miałem dzisiaj odbyć – sam nie wiedziałem, bo w końcu każdą brałem nieświadomie, za młody jeszcze by rozumieć w pełni sytuację, w której się znalazłem, ale na tyle duży, by wiedzieć, że coś jest nie tak, jak być powinno.
– Nie, proszę... – wyszeptałem ochrypłym od pisków bólu głosem, gdy Chór chwycił moje skrzydło i wygiął je w bolesny sposób. Tylko nie tak, nie chciałem! Smoki nie mogły płakać ślepiami, ale byłem doskonale świadomy, jak pełne rozpaczy i tego dziwnego uczucia, które dorośli nazwaliby przerażeniem, były moje pisklęce piski bólu.
To fakt, starałem się hamować te dźwięki. Może tak szybciej się znudzi? Mimo wszystko pisklęta nie należą do istot o silnej woli, więc mój pyszczek sam się otwierał, a głos błagający o litość był mój, ale nie z mojej woli wychodził z mej gardzieli.
Czy to czas stanął, czy też ten ból naprawdę trwał już tak długo?
//jest trochę hiperbolizacji, ale no – to pisklę, one czują mocniej rzeczy niż duże smoki
– Skoro pokonali Wolnych, to są silniejsi. Czemu Wolni chcieliby mnie za to zabić? Czy nie lubią słyszeć prawdy? – pisklęca naiwność – czy też może raczej głupota – sprawiła, że nie miałem oporów, by wypowiedzieć te słowa znajdując się w moim obecnym położeniu. Może Chór się zdziwił, może nie, ale jego gest polizania mnie po pysku – dla innych najpewniej przerażający – ukoił moje rozszalałe emocje. Kojarzył mi się w końcu z tym, jak ledwo dwa księżyce temu Absurd wycierał swym językiem moje małe ciałko z mazi po wyjściu z jaja, więc widziałem w geście miłość i troskę, a nie drapieżnika smakującego swą ofiarę.
Dopiero potem, po kolejnych słowach Uzdrowiciela, moje serce przyspieszyło drastycznie, pozwalając mi zasmakować tego zgubnego uczucia niepewności.
– Jak to nie mają piór...? – wyszeptałem, czując jak zaschło mi w pyszczku. Co ten samiec planował? Już po chwili się przekonałem i nie należało to do najprzyjemniejszych, o nie. Pierwsze piórko przyjąłem raczej z oburzonym piskiem kogoś, kto właśnie stracił jeden ze swoich małych skarbów, niż z bólem, ale kolejne... I następne... I jeszcze jedno... Każde bolało niesamowicie, a ja nieudolnie szamotałem się pod różowofutrym, starając się dokonać niemożliwego i uciec – różnica wieku, siły i umiejętności była jednak ogromna, więc mogłem jedynie cierpieć i czekać, aż smok się znudzi. W końcu smok przestał po czasie, który dla mnie zdawał się ciągnąć w nieskończoność. Myślałem, że może się opamiętał, że jestem już bezpieczny, a jego gładzenie moich skrzydeł upewniło mnie w tym.
Zguba, na naiwnych czekała zguba. Ileż to lekcji życia miałem dzisiaj odbyć – sam nie wiedziałem, bo w końcu każdą brałem nieświadomie, za młody jeszcze by rozumieć w pełni sytuację, w której się znalazłem, ale na tyle duży, by wiedzieć, że coś jest nie tak, jak być powinno.
– Nie, proszę... – wyszeptałem ochrypłym od pisków bólu głosem, gdy Chór chwycił moje skrzydło i wygiął je w bolesny sposób. Tylko nie tak, nie chciałem! Smoki nie mogły płakać ślepiami, ale byłem doskonale świadomy, jak pełne rozpaczy i tego dziwnego uczucia, które dorośli nazwaliby przerażeniem, były moje pisklęce piski bólu.
To fakt, starałem się hamować te dźwięki. Może tak szybciej się znudzi? Mimo wszystko pisklęta nie należą do istot o silnej woli, więc mój pyszczek sam się otwierał, a głos błagający o litość był mój, ale nie z mojej woli wychodził z mej gardzieli.
Czy to czas stanął, czy też ten ból naprawdę trwał już tak długo?
//jest trochę hiperbolizacji, ale no – to pisklę, one czują mocniej rzeczy niż duże smoki
- 02 sty 2017, 21:20
- Forum: Szklisty Zagajnik
- Temat: Srebrzysty staw
- Odpowiedzi: 757
- Odsłony: 120595
//dzwoneczkibomogę... W sensie dla Evarisa xD
Młody smok, który jako jeden z nielicznych zdecydował się podjąć reniferowe wyzwanie samotnie, wybrał jako miejsce swych pierwszych poszukiwań Srebrzysty Staw. Sceneria była piękna – pokryta białym puchem okolica lśniła się w bladym blasku Złotej Twarzy milionami przepięknych barw, czyniąc okolicę baśniową i nierzeczywistą. Pozornie idealna lokalizacja na dzwoneczek, prawda?
Nie.
Ani pod wodą, gdzie szukał Evaris, ani przy brzegu, ani nigdzie dalej nie było żadnego dzwoneczka, ani tym bardziej renifera, którego też ewentualnie mógłby się spodziewać. Za to było ładnie. Tylko czy to wystarczy zachłannemu pisklęciu? Chociaż czy chęć zdobycia czegoś ładnego, błyszczącego i cennego da się tak po prostu nazwać "zachłannością"?
Młody smok, który jako jeden z nielicznych zdecydował się podjąć reniferowe wyzwanie samotnie, wybrał jako miejsce swych pierwszych poszukiwań Srebrzysty Staw. Sceneria była piękna – pokryta białym puchem okolica lśniła się w bladym blasku Złotej Twarzy milionami przepięknych barw, czyniąc okolicę baśniową i nierzeczywistą. Pozornie idealna lokalizacja na dzwoneczek, prawda?
Nie.
Ani pod wodą, gdzie szukał Evaris, ani przy brzegu, ani nigdzie dalej nie było żadnego dzwoneczka, ani tym bardziej renifera, którego też ewentualnie mógłby się spodziewać. Za to było ładnie. Tylko czy to wystarczy zachłannemu pisklęciu? Chociaż czy chęć zdobycia czegoś ładnego, błyszczącego i cennego da się tak po prostu nazwać "zachłannością"?
- 02 sty 2017, 20:55
- Forum: Skały Pokoju
- Temat: Młode spotkanie IX
- Odpowiedzi: 69
- Odsłony: 5051
Chłonąłem wiedzę, starając się zapamiętać dosłownie wszystko – nie było to jednak możliwe i dobrze zdawałem sobie sprawę z tego, że część rzeczy wypadnie mi z łebka jeszcze zanim upłynie kolejny księżyc. Na przykład już nie pamiętałem imienia tego boga Równinnych – a to źle, bardzo źle, bo w końcu fascynowałem się tamtymi bezskrzydłymi.
– Fay... Fayh... Fayt... – próbowałem przypomnieć sobie bezskutecznie jego imię, mrucząc pod nosem pierwsze zapamiętane litery. Po chwili jednak poddałem się.
Tym razem nie znałem odpowiedzi na żadne z zadanych pytań. Tata nie opowiadał nam o dawnych Przywódcach, albo o tym, jak smoki poznały Naranleę – nie wiedziałem też o tym, że istniało Stado Wiatru, a przecież o Stadzie Lasu nam mówił! Czyżby Wiatr był mniej ważny? A może po prostu nie doszedł do tego momentu w historii?
– Nie znam odpowiedzi na żadne z pytań, ale wiem, że Naranlea z pomocą magii smoków Wolnych Stad utworzyła Barierę, by chronić nas przed smokami Równin – powiedziałem nieskrępowany swoją niewiedzą. Miałem tylko trzy księżyce, więc nie było wstydem czegoś nie rozumieć. Wręcz dziwactwem byłoby, gdybym w tej chwili znał odpowiedź na każde z tych pytań!
– Fay... Fayh... Fayt... – próbowałem przypomnieć sobie bezskutecznie jego imię, mrucząc pod nosem pierwsze zapamiętane litery. Po chwili jednak poddałem się.
Tym razem nie znałem odpowiedzi na żadne z zadanych pytań. Tata nie opowiadał nam o dawnych Przywódcach, albo o tym, jak smoki poznały Naranleę – nie wiedziałem też o tym, że istniało Stado Wiatru, a przecież o Stadzie Lasu nam mówił! Czyżby Wiatr był mniej ważny? A może po prostu nie doszedł do tego momentu w historii?
– Nie znam odpowiedzi na żadne z pytań, ale wiem, że Naranlea z pomocą magii smoków Wolnych Stad utworzyła Barierę, by chronić nas przed smokami Równin – powiedziałem nieskrępowany swoją niewiedzą. Miałem tylko trzy księżyce, więc nie było wstydem czegoś nie rozumieć. Wręcz dziwactwem byłoby, gdybym w tej chwili znał odpowiedź na każde z tych pytań!
- 01 sty 2017, 14:46
- Forum: Czarne Wzgórza
- Temat: Skała
- Odpowiedzi: 533
- Odsłony: 74837
Jakby w reakcji na wspomnienia smoczycy o bawiących się pisklętach, dzwoneczek zaczął ślicznie błyszczeć zielenią w jej łapie, a po chwili tuż obok niego pojawił się malachit. Kamień ten był piękny, lśniący, wyglądał jak wiosenne korony drzew – pełne różnobarwnych liści.
– Zabawa to piękna rzecz. Nikt nie powinien o niej nigdy zapomnieć, nawet dorosłe smoki. Kiedy ostatnio się bawiłaś? – renifer nie czekał na odpowiedź smoczycy, tylko wzniósł się w powietrze, by móc polecieć do ostatniego miejsca, w którym miał czekać na smoka, który jeszcze chciałby przyłączyć się do zabawy.
– Do zobaczenia kiedyś. Może nasze drogi się jeszcze skrzyżują. Pamiętaj o bawiących się pisklętach – wspomnienie o nich zachowaj w sercu i dzwoneczku. Żegnaj.
Już po chwili renifer zniknął, obsypując Opokę Ziemi złotym pyłkiem na pożegnanie.
+malachit
– Zabawa to piękna rzecz. Nikt nie powinien o niej nigdy zapomnieć, nawet dorosłe smoki. Kiedy ostatnio się bawiłaś? – renifer nie czekał na odpowiedź smoczycy, tylko wzniósł się w powietrze, by móc polecieć do ostatniego miejsca, w którym miał czekać na smoka, który jeszcze chciałby przyłączyć się do zabawy.
– Do zobaczenia kiedyś. Może nasze drogi się jeszcze skrzyżują. Pamiętaj o bawiących się pisklętach – wspomnienie o nich zachowaj w sercu i dzwoneczku. Żegnaj.
Już po chwili renifer zniknął, obsypując Opokę Ziemi złotym pyłkiem na pożegnanie.
+malachit
- 01 sty 2017, 13:57
- Forum: Czarne Wzgórza
- Temat: Skała
- Odpowiedzi: 533
- Odsłony: 74837
//w końcu xD
Smoczyca szukała dzwoneczków i najpewniej nie spodziewała się, że zamiast nich zastanie... Renifera. Tak, jednego z tych magicznych. Siedział spokojnie z dzwonkiem w zębach, a gdy zobaczył Opokę, pokazał jej łebkiem, by podeszła bliżej i rzucił jej dzwoneczek.
– Widziałem, jak wytrwale szukałaś. Należy ci się, to muszę przyznać. Jestem Błyskawiczny. – renifer przedstawił się wesoło. Został mu już tylko jeden wolny dzwoneczek poza tym, więc nie spieszył się tak bardzo, jak wcześniej.
– Żeby obudzić jego magię musisz opowiedzieć mi, co najbardziej urzekło cię w zimowej scenerii w czasie twoich poszukiwań.
Zadanie nie było trudne – chyba, że Opoka nie skupiała się wcale na pięknie zimy, tylko na tym, jak znaleźć złocistą błyskotkę.
Smoczyca szukała dzwoneczków i najpewniej nie spodziewała się, że zamiast nich zastanie... Renifera. Tak, jednego z tych magicznych. Siedział spokojnie z dzwonkiem w zębach, a gdy zobaczył Opokę, pokazał jej łebkiem, by podeszła bliżej i rzucił jej dzwoneczek.
– Widziałem, jak wytrwale szukałaś. Należy ci się, to muszę przyznać. Jestem Błyskawiczny. – renifer przedstawił się wesoło. Został mu już tylko jeden wolny dzwoneczek poza tym, więc nie spieszył się tak bardzo, jak wcześniej.
– Żeby obudzić jego magię musisz opowiedzieć mi, co najbardziej urzekło cię w zimowej scenerii w czasie twoich poszukiwań.
Zadanie nie było trudne – chyba, że Opoka nie skupiała się wcale na pięknie zimy, tylko na tym, jak znaleźć złocistą błyskotkę.












