Znaleziono 200 wyników

autor: Zawierzony Kolec
31 sie 2018, 0:06
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Stara brzoza
Odpowiedzi: 631
Odsłony: 91354

Oh? A więc ta morska również pochodziła zza bariery? W sumie łatwo było się tego domyślić po jej osobowości. Aż przyjemnie było spotkać kogoś z instynktem samozachowawczym.
– No, no... Spodziewałem się owieczki, a to wilk mi się ukazał. Jak miło. Jeszcze kilka takich i będzie można stworzyć watahę.
Parsknąłem, poprawiając skrzydła. Przyjęcie pozycji do ataku nie miało najmniejszego sensu skoro byłem raczej tym, który walczy magicznie. Zamiast tego nadal siedziałem nieruchomo, moje czerwone ślepia skupione na niej. Mag? Wojownik? Na pewno nie Uzdrowiciel. Łowca... może?
– Posiadasz już imię, czy też tkwisz zawieszona w próżni żałosnego braku jakiejkolwiek organizacji, przesiąkając wonią Stada, które nie jest ci domem?
Nie wyglądała na dużo starszą ode mnie, więc pytanie zdało mi się być na miejscu. Gdyby dołączyła jako pisklę, zowczałaby wśród tej bandy leni.

Nagle usłyszałem trzask gałązek i szelest trawy jakby smok olbrzymi starał się skradać po polu zeschłych jeżyn. Co za idiota robi aż tak dużo hałasu?
Wolny. Oczywiście.
Spojrzałem na kolorową mieszankę genów będącą powodem wiecznej hańby przodków i poruszyłem łbem powoli. Co na Tarrama...
A potem to coś przemówiło.
Nie. Tego już było za wiele. Zdecydowanie podzielałem zdanie drugiej Wodnej. Na szczęście woń Cosia była inna niż moja czy Wilczej.
– Co. Do. Demonów.
Zmarszczyłem pysk i zawahałem się. Może szybkie zabójstwo pomogłoby oczyścić imię przodków tej nędznej imitacji smoka?
– Nie martw się, myślę że wszyscy Wolni są już tym zarażeni. Jestem tu trzy księżyce i jeszcze nie ogłupiałem, więc jest nadzieja.
autor: Zawierzony Kolec
30 sie 2018, 13:36
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Stara brzoza
Odpowiedzi: 631
Odsłony: 91354

Poruszyłem nozdrzami, gdy usłyszałem szelest łap. Brak zapachu? Ach tak, wiatr. Powoli odwróciłem łeb w kierunku, z którego dotarł mnie ów dźwięk. Kolejny smok morski? Czyżby ta rasa była aż tak popularna na ziemiach Wolnych Stad?
Poczekałem na powiew wiatru, by poznać woń samicy i westchnąłem teatralnie.
– Znów Wodna? A liczyłem na jakąś piękną samicę z innego Stada~
Powiedziałem głośno tonem smoka, który jest aż do przesady zawiedziony. Tak naprawdę nie interesowało mnie, z jakiego Stada była ta smoczyca. Ważne, że jej nie znałem.
– Samotne spacery? Czyżby samotność i nuda doskwierała w kloszu Bariery?
Nie powinienem z niej drwić, ale taka była prawda. Wolni nic nie robili. Zupełnie nic. Polowanie, nauki, sen. Powtarzaj w kółko co dwa księżyce.
Jak można tak żyć? Nie mówiąc już o tym, że minęły trzy księżyce od mojego spotkania z Przywódcą i nadal nie byłem oficjalnie Adeptem.
To jakaś kpina. I tak nie będę się przedstawiać moim Pisklęcym imieniem jako smok w wieku ponad dwudziestu księżyców. Mam jakieś resztki honoru.
autor: Zawierzony Kolec
29 sie 2018, 11:02
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Stara brzoza
Odpowiedzi: 631
Odsłony: 91354

Kiedyś w końcu musiało mnie tu przywiać, prawda? Prawo ziem wspólnych polegało na tym, że były one... No, wspólne. Jeśli chciałem poznać woń innych Stad – jak i smoki z nich pochodzące – nie było lepszego miejsca do tego niż te tereny.
Powoli przemierzałem szklisty zagajnik, licząc na to, że na jakąś gadzinę natrafię. Ciekawe, którego Stada owieczkę uda mi się spotkać? A może nikogo? Póki co, jedyne smoki, które widziałem, były w oddali i zajęte swoimi sprawami. Tak bardzo, jak chciałem znaleźć sobie jakieś interesujące towarzystwo, przeszkadzanie w nauce, zalotach, czy innych takich nie było moją pasją.
Zasiadłem pod starą brzozą i ziewnąłem leniwie. Może jednak drzemka? Nie, po prostu posiedzę, poczekam... Prędzej czy później, ktoś musi tędy przejść. Nie żebym miał cokolwiek do roboty i tak.
autor: Zawierzony Kolec
05 lut 2017, 11:19
Forum: Błękitna Skała
Temat: Błękitna Rzeczka
Odpowiedzi: 731
Odsłony: 90498

Co? Że ktoś z Ziemi miał być naszym krewnym? Dziwne rzeczy działy się w smoczym świecie. Westchnąłem cicho. Właściwie to nie tak, że nie lubiłem Ziemi i Wody, ale... Nie mieliśmy z nimi sojuszu, więc jako przyszła siła ofensywna Ognia wolałem ograniczyć swoje przyjaźnie do smoków wewnątrz sojuszu. Nie chciałem nigdy musieć zabić na wojnie moich przyjaciół.
– Tata nie mówił nam, że mamy rodzinę poza Ogniem. – powiedziałem po prostu. Chór Światła, Wzburzone Wody... Niejeden smok próbował mi już wmówić, że Absurd nie powiedział nam całej prawdy nim zniknął, ale ja ufałem mu, wierzyłem w niego. Mogła być kuzynką czy czymś w tym stylu, ale nie widziałem w niej siostry, skoro tata nie mówił mi, że takową mamy. Wyglądała na sporo starszą od nas, więc kwestia tego, że nie wiedział, że mamy siostrę, nie wchodziła w grę. W takim razie ta smoczyca kłamała.
Zaakceptowałem wyniki tej dedukcji, patrząc prosto w ślepia obcej smoczycy ze spokojem. Nie była rodziną – była neutralnym członkiem wrogiego Stada.
autor: Zawierzony Kolec
29 sty 2017, 12:03
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Kwiecista polanka
Odpowiedzi: 491
Odsłony: 79788

Przyznam się szczerze, że tym razem nie zauważyłem w porę, że brat zniknął z Obozu. Po prostu był... I nagle go nie było. Jak tata. W pierwszej chwili poczułem przerażenie, ale odrzuciłem je szybko na drugi plan – pewnie poszedł znów szukać jakiegoś nauczyciela. Znalezienie jego tropu jednak tym razem zajęło mi więcej czasu, więc gdy dotarłem na miejsce, zobaczyłem że Lew nie jest sam, a ze znaną mu już smoczycą. Jak się nazywała? Um... Umb... Nie, nie pamiętałem. Jej imię nie nosiło znaczenia, było zlepkiem losowych liter, dlatego nie mogłem go zapamiętać.
Usiadłem w bezpiecznej odległości, a wiatr niósł do moich nozdrzy woń brata i smoczycy. Nie martwiłem sie zbytnio, bo już ją znałem, ale... Tak, nie mogłem pozwolić sobie na stratę czujności.
Ukryty poza zasięgiem oczu smoków, obserwowałem naukę.
autor: Zawierzony Kolec
23 sty 2017, 11:25
Forum: Błękitna Skała
Temat: Błękitna Rzeczka
Odpowiedzi: 731
Odsłony: 90498

Skinąłem łbem w podzięce za gratulacje, chociaż nie umknęło mi niezadowolenie wymalowane na pysku Lwa. Pewnie moje prawdziwe imię bardziej by mu się podobało... Bardziej do mnie pasowało. Nie chciałem jednak go wyjawiać przy obcych – a zwłaszcza przy smoku, który był z wrogiego Stada. Nadal nie do końca rozumiałem te wszystkie sojusze i inne takie, ale przezorny zawsze ubezpieczony.
– Konkretniej od pięciu księżyców nie widziałem taty w obozie – powiedziałem spokojnie. To nieco mniej niż połowa mojego życia, ale gdy zapach ojca zanikł zupełnie zrozumiałem, że nie ma sensu na niego czekać. Pewnie wyruszył na jakąś podróż i wróci za wiele księżyców, jak gdyby nigdy nic witając się z nami – jakby nie było go nie całe księżyce, ale tylko kilka uderzeń serca czy dni. Być może był już martwy, a jego ciało w samotności leżało gdzieś zjadane przez drapieżniki, ale smoki nie mogły płakać, więc miast opłakiwać ojca, uśmiechałem się za niego i w jego imieniu szczęśliwie witałem dzień.
Bo uśmiech nigdy nie znikał z mojego pyska.
– Potrzebujesz pomocy Łowcy, czy w innej sprawie chciałaś się z nim spotkać? – moja uwaga skupiła się na Swarliwej, a ja sam siadłem tak blisko Lwa, że przylegałem swoim bokiem do jego boku i łeb oparłem o jego ramię. Zupełnie jakbyśmy znów byli kochającym się pisklęcym rodzeństwem, jakby ta przerwa w naszych spotkaniach nigdy się nie zdarzyła.
autor: Zawierzony Kolec
23 sty 2017, 10:31
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Samotna Sosna
Odpowiedzi: 559
Odsłony: 74527

Nieznajoma wyglądała na ledwo nieco starszą od nas, ale nie miałem wątpliwości, że mogła być bardziej wyszkolona, dlatego nie traciłem czujności. Wyglądało na to, że Lew poprosił ją o nauki – czemu nie mnie? Byłem gorszy? Może za mało wyszkolony? Zazdrość, którą odczułem, była nieprzyjemna i szybko zepchnąłem ją gdzieś na dalszy plan moich rozważań. Powinienem się cieszyć z tego, że Lew mimo straty ojca dawał z siebie wszystko i szkolił się, by kiedyś nieść chwałę stada Ognia po Wolnych ziemiach.
Poprawiłem się, gdy poczułem, że drętwieje mi łapa. Tamta smoczyca zdawała się być świadoma mojej obecności, ale liczyłem na to, że mój naturalny kamuflaż jednak na coś się zda – jak nie, to zawsze mogłem użyć magii do ukrycia się, ale nie chciałem tego robić póki co. Wystarczyło przecież tylko poczekać, aż jej wzrok będzie skupiony na czymś innym i wtedy mogłem spokojnie ułożyć się wygodniej.
Bycie białołuskim w czasie tej pory Obrotu naprawdę ułatwiało życie, nie?
autor: Zawierzony Kolec
23 sty 2017, 10:26
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Prastare Drzewo
Odpowiedzi: 584
Odsłony: 81898

Trwałem nieruchomo jeszcze chwilę po tym, jak oba smoki zniknęły mi z oczu. Nie było tu już nikogo – złowieszcza cisza wypełniała okolicę, a ja na swym grzbiecie czułem karcące spojrzenia przodków. Gdy tylko upewniłem się, że ani Lew, ani Umbra mnie już nie usłyszą, wyłoniłem się z ukrycia i spojrzałem zdeterminowanym wzrokiem na niebiosa.
– Odebraliście mi tatę, ale brata nie zabierzecie – w moim głosie było więcej jadu niż planowałem, więc spuściłem skruszony wzrok. To nie tak, że nienawidziłem przodków za to, że nie miałem rodziny – po prostu czułem się... Skrzywdzony. I bałem się – tak, bałem się, że pewnego dnia Lew też gdzieś zniknie.
Powoli ruszyłem do Obozu Ognia, podążając za tropem brata na wypadek, gdyby ten chciał jeszcze gdzieś skręcić po drodze.


autor: Zawierzony Kolec
18 sty 2017, 19:16
Forum: Błękitna Skała
Temat: Błękitna Rzeczka
Odpowiedzi: 731
Odsłony: 90498

Milczałem, gdy mój brat się odzywał. Aha – zatem nazywała się Swarliwą Łuską? Czyli była Adeptką – tak jak ja. Brat przedstawił mnie jako Żurawia i przez chwilę chciałem poprawić go, mówiąc że nazywam się Śmiałym Kolcem, ale... Nie każdy smok powinien znać moje prawdziwe imię – w końcu nie chcę splamić miana, które nadał mi sam Przywódca. Nie byłem pewny, czy mogłem zaufać smoczycy z potencjalnie wrogiego Stada, więc uśmiechnąłem się do niej ciepło – taki sam uśmiech zresztą otrzymał mój młodszy braciszek.
– Już nie Żuraw. Trzy księżyce temu pasowano mnie na Równinnego Kolca. – imię wymyśliłem na szybko, ale spodobało mi się. Pasowało do mnie, do moich marzeń. Co prawda Chór Światła pewnie chciałby mnie za to zabić, ale nie było go tu – poza tym jemu pewnie podałbym me prawdziwe miano. Przez chwilę poczułem się źle z tym, że okłamałem Lwa w tak ważnej sprawie, ale... Nie zjawił się na mojej ceremonii, prawda? Nie szukał mnie – to ja jego szukałem. Skoro on taki był, to i dla mnie ten jeden grzech więcej nie powinien być problemem.
Mój ciepły uśmiech nie schodził ani na moment z pyska, a wesołe iskierki błyszczały w mych bursztynowych oczach, kryjąc prawdziwe uczucia z długo szkoloną perfekcją.
autor: Zawierzony Kolec
18 sty 2017, 17:55
Forum: Błękitna Skała
Temat: Błękitna Rzeczka
Odpowiedzi: 731
Odsłony: 90498

Usłyszałem ryk – a jakże by inaczej? Jednak nie czułem się zobowiązany do ruszenia w jego kierunku. Nie znałem smoka, który wydał z siebie to zawołanie, a skierowane ono mogło być do kogokolwiek, ale... No właśnie – mój brat, Lew, ruszył w stronę, z której dobiegał ryk. Czy mogłem to zignorować?
...
Naprawdę trzeba o to pytać? Pobiegłem czym prędzej za nim, pilnując, by mnie nie wypatrzył ani nie usłyszał. To zaczynała być jakaś mania z mojej strony. Kroczyłem kilka ogonów za nim uważając, by nigdy nie być widocznym, gdyby nagle chciał obrócić łeb. Szedł długo, daleko. Dobrze, że nie umiał latać – wtedy stalk... pilnowanie go stanie się dużo trudniejsze, chociaż przecież teraz znałem już magię i mogłem używać jej do ukrywania się.
W końcu dotarliśmy na miejsce. Smoczyca, do której już zdążył podejść Lew, była dla mnie zupełnie obca. Po chwili wahania zdecydowałem się wyjść z ukrycia – głównie dlatego, że szum rzeczki uniemożliwiałby mi podsłuchiwanie rozmowy. Właściwie zamierzałem, by wyglądało to tak, jakbym po prostu też szedł w tym kierunku od samego początku... Co było prawdą.
Skinąłem łbem obcej, która pachniała Ziemią, po czym uśmiechnąłem się do Lwa. Z bliska był większy niż mi się wydawało... W ogóle to mój brat ostatnio za dużo zadawał się z błotnym sojuszem. Niezbyt dobrze, prawda?
– Usłyszałem ryk. Wołałaś kogoś z Ognia? – zapytałem, patrząc na futrzaną smoczycę. Z bratem też się dawno nie widziałem... A przynajmniej nie zamieniłem z nim słowa od ponad pięciu księżyców, bo widywałem go często – tylko on mnie nie.
autor: Zawierzony Kolec
16 sty 2017, 19:38
Forum: Skały Pokoju
Temat: Młode spotkanie IX
Odpowiedzi: 69
Odsłony: 4754

Fayther, Fayther – tak zapamiętam! Uśmiechnąłem się z wdzięcznością do boga. Dobrze, że miałem kogo zapytać – ani brat, ani tata pewnie nie powtórzyliby mi tego imienia ze względu na ich nadopiekuńczość. Ale przecież miałem już swoje trzy księżyce – byłem duży!
– Dziękuję, Ateralu – powiedziałem grzecznie, świadom że mój uśmiech mógł nie zostać dostrzeżony w tym tłumie smoków. A skoro o tłumie mowa, to spora część już zamilkła... Dziwne.
Samiec kontynuował odpowiadanie na pytania i rozwijał to, co zaczynały smoki. Złowróżbny Szept jako pierwsza założyła więź małemu wilczemu szczenięciu, a Gorączka Ognia opiekowała się moim Stadem przez długi okres czasu... No i Wiatr, który został wcielony do Ognia.
Zaraz. Wcielony? Ale smoki Wiatru pochodziły z Równin, prawda? Więc może... Ale tylko może... Miałem w sobie krew Równin? Oj, serce aż zabiło mocniej – przestrogi Chóru od razu uleciały mi z łba!
– A czy inne rasy rozumne są wobec nas miłe, czy też nie lubią smoków? Jak to z tym jest?
Nie mogłem pytać tylko o Równinnych, bo inne smoki mogłyby się domyślić o mojej miłości. Musiałem zatem wymyślić inny ciekawy dla mnie temat, a świadomość, że istniały inne rozumne rasy poza smokami, była dość... Ekscytująca.
autor: Zawierzony Kolec
16 sty 2017, 19:24
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Prastare Drzewo
Odpowiedzi: 584
Odsłony: 81898

Słyszałem dokładnie każde słowo ich rozmowy. Na początku było dość nudno – to znaczy zwyczajnie – ale potem brat i Umbra zaczęli rozmawiać o... gwiazdach? Tych samych, które towarzyszyły bladej twarzy na skąpanym w granacie nocnym sklepieniu? Tak, najwyraźniej o tych samych. Zatem to były dusze naszych bliskich, którzy odeszli – opuścili ten świat, by przez wieczność patrzeć nań z niebios i czuwać nad nami w nocy.
Uniosłem wzrok, patrząc na pokryte chmurami niebo. Gdzieś tam, ponad nim i wyżej niż kiedykolwiek dolecę, trwali moi przodkowie. Wątpiłem, czy w chwili obecnej byli ze mnie dumni. Kto w końcu dał mi prawo do śledzenia brata? Poczułem się dość niezręcznie i poprawiłem skrzydła, by ich biel chroniła mnie przed ich karcącymi spojrzeniami. Chłodny dreszcz przeszył moje ciało, ale ja wciąż trwałem w ukryciu. Nie mogłem ot tak odejść – musiałem pilnować brata do końca. Bogowie mi to wybaczą.
autor: Zawierzony Kolec
15 sty 2017, 17:25
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Samotna Sosna
Odpowiedzi: 559
Odsłony: 74527

**Lew's official stalker**

To, że zamieszkałem w innej grocie, nie znaczyło, że zapomniałem o jego bracie. Tata coraz rzadziej bywał w obozie, a z moim obserwacji wynikało, że Lew raczej nie skupił się wciąż na naukach. Niby mógłbym się ujawnić, podejść i powiedzieć "Hej, bracie, nauczę cię życia!", ale... Co jeśli uznałby mnie za dziwnego, tak jak ja uważałem Tego Dziwnego z Groty Taty za dziwnego? Nie, nie mogłem sobie na to pozwolić i z tego powodu właśnie pozostawałem zawsze w cieniu – krok za krok podążając za moim bratem. Dobrze, że w tym świecie stalking nie był nielegalny. Teraz też, nie po raz pierwszy i nie po raz ostatni, podążałem za Lwem. Śnieg maskował mój wygląd, a ja sam zawsze kroczyłem tak, by stać pod wiatr pyskiem. Nie chciałem, by mnie wyczuł. Jeden raz mógłbym się oczywiście wytłumaczyć, ale potem moja ostrożność musiałaby być już męcząco duża. Zatrzymałem się kilka ogonów od miejsca, w którym stanął Lew. Obecność smoczycy z innego Stada nie uszła mojej uwadze, ale znów liczyłem na to, że braciszkowi nic się nie stanie. Jego brat czuwał, zawsze i wszędzie.
Ułożyłem się na śniegu i zamarłem w bezruchu, swoimi złocistymi ślepiami podążając za sylwetką brata. Miałem dużo czasu, mogłem go obserwować ile dusza zapragnie.

autor: Zawierzony Kolec
10 sty 2017, 17:14
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Prastare Drzewo
Odpowiedzi: 584
Odsłony: 81898

Dawno nie widziałem ani Lwa, ani taty. Nie zjawili się na mojej ceremonii, nie odwiedzili mnie, gdy szukałem groty... Właściwie zdawało mi się, że straciłem ich zupełnie, zwłaszcza że w obozie też ich nie widywałem przez ostatnie kilka księżyców. Dlatego też, gdy tylko wyczułem woń Lwa na skraju obozu Ognia, ruszyłem za nią. Z moim brakiem jakichkolwiek zdolności tropienia było to trudne zadanie, ale dzięki dobrym genom miałem czujny nos i prędzej czy później dotarłem na tereny wspólne, gdzie zatrzymał się mój złotofutry brat. Już chciałem do niego podejść, gdy zbliżył się do niego jakiś smok Wody. Umówili się tu na spotkanie? Maddarą nie mieli jak – przynajmniej nie Lew – więc to musiał być przypadek. Wodna nie wyglądała zbyt groźnie, więc zaszyłem się w krzakach korzystając z mojej podstawowej wiedzy o kamuflażu i czekałem na rozwój wydarzeń. Miałem nadzieję, że nic się nie stanie, że tylko pogadają, pobawią się i pójdą w swoje strony, ale przezorny zawsze ubezpieczony, a ja miałem dużo wolnego czasu. Zamarłem w miejscu chroniony przez krzewy i wszechobecny śnieg przed wzrokiem i przez wiatr wiejący od strony dużych piskląt.
autor: Zawierzony Kolec
09 sty 2017, 12:34
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Pisklęcia równina
Odpowiedzi: 624
Odsłony: 98080

Jak to to nie jest nawet połowa? Czemu Równinni mieliby mnie ranić? Było zbyt wiele rzeczy, których nie rozumiałem, a ból zdawał się mnie oślepiać, ogłuszać. Nie wiedziałem nawet, że krzyczę – a krzyczałem i to dość głośno.
– Prze-- Przestań! – gdy się szarpałem, ból robił sie jeszcze bardziej nie do zniesienia, więc mogłem tylko leżeć i modlić się do bogów, którzy patrzyli z góry obojętnie na to, co ze mną robił Uzdrowiciel Cienia.
Słowa różowofutergo smoka przerażały mnie. Czy moi idole byli naprawdę tacy okrutni? Czy mogłem mu zaufać? Samiec opowiadał to tak, jakby sam to przeżył, jakby mu to robili, jakby torturowali go w ten sposób. Czy to dlatego... nie miał skrzydeł? W chwili, gdy mówił, przestał ciągnąć za skrzydła. Myślałem, że może to wreszcie koniec, ale nie – gdy tylko skończył swój monolog, ból wrócił, ale tylko na chwilę, bo Chór znów zaczął mówić.
Jego słowa działały na mnie jeszcze mocniej niż ból. One raniły w środku – opowieść sprawiała, że wczuwałem się, widziałem te obrazy, te sceny o których opowiadał. Widziałem chmiel, wyobrażałem sobie go jako kwiaty, kwiaty zabójcze. Widziałem smoka – Chór – który biegł, chociaż nie mógł biec. Uciekał, trzymany na łapach tylko wolą życia. Powinienem go nienawidzić za to, że wyżywa się na mnie przez swoją przeszłość, ale nie byłem taki, nie tak chciałem postąpić, dlatego gdy samiec przestał mówić i zaczął drżeć niekontrolowanie, obróciłem łeb i polizałem go w policzek.
– Nie jesteś jak oni... – wyszeptałem na wydechu. Czy usłyszał? Czy mnie zabije? Nie wiedziałem, ale byłem pewny, że nie popełniłem błędu. Błędem byłoby nienawidzenie kogoś za jego strach, za traumę, za ból.

Wyszukiwanie zaawansowane