OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Rav wesoło przesunęła ciężar ciała na przód po czym stanęła na łepku z radości. Szybko jednak się ogarnęła z powrotem wracając do normalnej pozycji – pupa na ziemi, łapy na ziemi, oczka patrzą na "tego mądrzejszego" smoka.– Tak, tak! Ja chcieć umieć się skradać. Podejść cichutko do jedzonka, zaczaić się za czymś i wyskoczyć nagle prosto na nie!. – Powiedziała pokazując uważnie Wichurze każdą z tych rzeczy po kolei. Najpierw podeszła do krzaczka, potem się ukryła za jego listkami aż wreszcie wyskoczyła z nich prosto na łapę smoczycy.
– Rodzice? Przybrani? Iskra Nadziei i Bezchmurne Niebo. – Ona dobrze wiedziała, że była przygarnięta. Nie przeszkadzało jej to, że nie znała swoich prawdziwych rodziców i była tylko sierotą, którą te dwa dobre smoki się zaopiekowały. Cieszyła się, że ma jednak kogoś. Może i nie byli oni jej prawdziwymi rodzicami ale Rav kochała ich tak bardzo jakby naprawdę to właśnie oni byli "mamą" i "tatą". Smoczyca nie zaprzątała jednak sobie teraz tym wszystkim łebka. Zaraz wszystkie te myśli odpłynęły, by skupić się na nauce, która być może zaraz się zacznie.


















