A: S: 1| W: 2| Z: 1| I: 1| P: 2| A: 1
U: S: 1| L,O,A,MO,W,Śl: 2| MP,MA,Lecz: 3
Atuty: Spostrzegawcza; Pamięć przodka;
Nadeithscallieth nie miała już więcej ochoty wałęsać się bez celu. Dość sporo miejsc już poznała, nawet udało się jej zapoczątkować nową znajomość. Assuremith. Ten smok trochę ją zastanawiał. Dużo rozmyślała o nim. Trochę chyba nawet za dużo. Skarciła się w myślach za zbytnie spoufalanie się. Mimowolnie jednak uśmiechała się do siebie, gdy w jej głowie pojawiał się czerwony smok leżący na szczycie pustego pagórka.
Ciemność ogarniała tereny Czarnych Wzgórz bardzo szybko. W oddali usłyszała wycie wilków. Wieczorna pieśń, którą niosło powietrze, płoszyła jej serce. Nie miała schronienia, ani miejsca, gdzie mogłaby się ukryć. Była też trochę jednak wybredna. Przyzwyczajona do zamieszkiwania suchych jaskiń. Skutych lodem i pokrytych śniegiem wysokich szczytów, nie sądziła, że będzie musiała się od tego wszystkiego odzwyczaić. Nie chciała. Nie lubiła wilgoci, dlatego opuściła okolice Zimnego Jeziora kierując się w stronę piętrzących się w górę wzgórz na południu. Tutaj odkryła wiele ciekawych jaskiń. Niestety większość było albo za małych, albo były zajęte. Natrafiła w końcu na jedną. niezamieszkałą jaskinię, gdzieś w środku lasu. Po pobieżnym zbadaniu zapachów w jej okolicy stwierdziła, że nikt się tutaj nie kręci.
Kiedy weszła do środka znikła w ciemności. Jej błysk oczu pojawił się w mroku, kiedy używając swojej magii utworzyła małą, bezcielesną kulkę jarzącą się zielonkawym światełkiem.
Nadeithscallieth opadła na podłogę. Nie zwykła leżeć na litej skale, ale będzie musiała to jakoś przeżyć.
Dodano: 2015-12-08, 09:40[/i] ]
Spojrzała na świecąca kulkę wiszącą nieruchomo w powietrzu tuż przez jej nosem. Jej źrenice zwęziły się aby ochronić oczy od nadmiaru światła. Światełko było dość ostre, falujące. Wręcz mogła dostrzec pojedyncze promienie, które przemieszczały się od środka magicznego tworu.
Postanowiła trochę zmodyfikować i poćwiczyć swoje umiejętności. I może przy okazji odkryje w sobie nowe możliwości? Nie ćwiczyła maddary od dobrych kilku księżyców, dlatego tym bardziej spodobał się jej ten pomysł.
Jej umysł był szczelnie zamknięty. Jej myśli były jej własnością. Nikomu nie pozwalała na telepatię, sama też jej nigdy nie stosowała. Z zewnątrz była otwarta. Uwielbiała rozmawiać, a jak czasem każdemu się zdarzało – mówiła jedno, myślała drugie.
Tym razem pozwoliła sobie na trochę swobody. W jej głowie powstał obraz białego zająca. Miał mieć srebrnego koloru futerko, krótki ogonek. Brzuszek biały i długie uszy. Zając miał mieć cztery łapki i być wzrostu dorosłego osobnika. Wyobraziła sobie dwie okrągłe kropki w miejscu czarnych oczu. To nie miało znaczenia, bowiem to miała być tylko iluzja, a nie żywy organizm. Zadbała tylko o prawidłową motorykę stworzenia. Zając miał poruszać się krótkimi skokami po torze prowadzącym wokół jej leżącego ciała.
Kiedy umysł był przygotowany na przekazanie instrukcji maddarze, pozwoliła, żeby cząstka jej energii wpłynęła na rzeczywistość i powolutku odtwarzała co tam sobie wymyśliła. Jej złote ślepia obserwowały, jak bezkształtna mgiełka powoli formuje się w zająca. Uśmiechnęła się delikatnie, kiedy szarak zaczął poruszać się wokół niej. Nadeithscallieth machnęła przed swym tworem lewą łapą w jednej chwili zmieniając jego kolor na błękitny.
– Cześć malutki – wymruczała cicho trochę rozbawiona jego kolorem i przeciągnęła mu ogon przed łapki. Kontrolowała go bez przerwy, więc wyobraziła sobie jak malutkie łapki jej magicznego tworu uginają się mocniej i odpychają od ziemi z większą mocą. Z zadowoleniem pokiwała głową, chwaląc tresowanego zająca za piękny przeskok nad przeszkodą.
Uniosła lewą łapę, a zając zamarł w bezruchu, a potem wzniósł się przed oblicze swojego stwórcy. W oczach samicy pojawił się dziwny błysk, który trwał dosłownie tylko chwilę. Smoczyca zgięła palce łapy ściskając ją jakby w pięść, a magiczny zając rozprysł się na setki drobnych światełek opadających powoli na ziemię.
Dodano: 2015-12-08, 10:14[/i] ]
Ale to nie był koniec jej możliwości. Nie przerywała połączenia z maddarą, bo nie zamierzała jeszcze kończyć treningu. Skoro udało się jej stworzyć zająca, uznała, że nie zaszkodzi spróbować zrobić coś trudniejszego.
Przekrzywiła głowę znowu spoglądając na swój świecący okruszek. Wyobraziła sobie dziesięć takich gwiazdek. Każda miała mieć inny kolor, ale taką samą wielkość. Miały krążyć wokół jej głowy. Każda po innej trajektorii i nie oddalając się od niej na odległość większą niż jeden krok. Wpatrywała się z zadowoleniem, kiedy w ciemności rozpalały się kolejne ogniki. Nie miały żadnej skomplikowanej struktury. Przekazała swojej maddarze bardzo szczegółowe instrukcje na ich temat. Były nie większe od przepiórczych jaj. Ich powierzchnia była gładka, ale bardzo delikatna. Emitowała jasną poświatę.
Zadała sobie trudny obowiązek kontrolowania ich bez używania oczu. Czuła niewidzialną nić łączącą ją ze swoimi latającymi kulami i dzięki temu mogła cały czas kontrolować ich pozycję. Dostrzegać w porę, kiedy jedna kula z drugą, przecinały swoje tory lotu i mogły się ze sobą zderzyć.
Jej czarna łuska w ogóle nie zmieniała koloru, kiedy przy jej ciele przelatywały kule: żółta, niebieska, zielona, czerwona, różowa, biała, fioletowa, brązowa, bordowa i kremowa. Nie były zbyt jasne, ale z daleka dostrzegalne. Nadeithscallieth nie patrzyła na nie. Jej wzrok był jakby nieobecny, utkwiony w nieruchomym światełku przed jej nosem.
Nagle "zauważyła", że kula biała z żółtą niebawem się zderzą ze sobą. Wysłała krótki impuls maddary zatrzymując na sekundę kulę o barwie białej. Tyle wystarczyło, żeby kula żółta przeleciała dalej. Potem wypuściła biały świetlik i powróciła do czuwania.
Radziła sobie całkiem dobrze. Kule wirowały wokół niej jak posłuszne sługi. Ani jedna nie uderzyła w nią, albo w inną kulę. Ćwiczenie przypominało trochę medytację. Nic jej nie rozpraszało, radziła sobie coraz lepiej, tak, że po jakimś czasie jednocześnie zatrzymała wszystkie kolorowe kulki i scaliła je w jedną, czarną, którą chwyciła w łapę. Obserwowała w zamyśleniu, jak jej twór staje się przeźroczysty i lekki, a potem znika bezpowrotnie.
Dodano: 2015-12-09, 19:20[/i] ]
Skoro już rozruszała swój umysł ćwiczeniem precyzji w magii, Nadeithscallieth poczuła wielką chęć przećwiczenia nowych technik obrony. Spojrzała w milczeniu na swoje jedyne światełko zastygłe w powietrzu na wysokości jej rogów, jakby prowadziła z nim jakąś telepatyczną konwersację.
Obrona magią, to nie tylko kamienne tarcze – doszła do takiego wniosku już dawno temu. Te umiała tworzyć bez długiego zastanawiania się. W głowie samicy krążyło wiele okoliczności, które mogłyby ją spotkać w niedługim czasie. Nie była już bezpieczna, otoczona opieką starszych czarodziei i zahartowanych w boju wojowników. Musiała nauczyć się radzić sobie sama i bez przerwy powtarzać różne scenariusze obrony.
Tak więc na pierwszy ogień poszedł… Ogień. Co było skuteczną obroną przed ogniem? Woda i jej pochodny lód. Skupiła się więc na nowym typie obrony. W jej umyśle powstał całkiem wyraźny obraz przeźroczystej kuli stworzonej z krążącej po powierzchni, lodowatej wody. Kula była wielka. Miała otoczyć jej ciało z każdej strony. Jej powierzchnia nie miała być twarda. Bo jakże twarda mogła być woda? Jej skuteczność opierała się na krążącej bez przerwy wodzie, której ubytek spowodowany wyparowaniem, miał być niemal od razu zastąpiony nowymi zapasami. Gruba na łapę ścianka była przeźroczysta, ale przepełniona niezliczoną ilością bąbelków powietrza, które miały Nadeithscallieth zagwarantować sprawną wymianę tlenu.
Samica zmrużyła mimowolnie powieki, kiedy zaczęła operować maddarą kontrolując każdy aspekt tworu, który falami niewidzialnej energii wcielała w życie. Powietrze wokół niej zadrżało. Tak jak mały ognik, który przez chwilę kołysał się nad nią dopóki znowu się na nim nie skupiła i na nowo ustawiła na swoim miejscu.
Wodna błona, która ją otoczyła była dokładnie taka jak chciała. Onyksowa samica przerwała czar. Bańka pękła, a zimna woda wyparowała zanim zdążyła dotknąć jej łusek.
Dodano: 2015-12-09, 19:52[/i] ]
Nie był to jedyny pomysł na jaki wpadła. Przećwiczyła także obronę przed wyobrażonym atakiem szponami, uduszeniem przez roślinne pnącza, a nawet przed kwasem, który miał poparzyć jej łapę. Tutaj trochę się zatrzymała. Jej twór nie spełniał surowych wymagań Nadeithscallieth. Za każdym razem udoskonalać obronę. Jak miała wyglądać? Samica tworzyła pancerz, który miał przykryć jej łapy niczym elastyczna skóra. Doskonale przyległa, ale nie ciasna, powłoka, była koloru beżowego, lecz struktura ochronnej warstwy była już trochę bardziej skomplikowana.
Końcówka jej ogona przemieszczała się z lewej na prawą stronę. Tak w kółko. Był to odruch na który nie miała wpływu. Robił tak prawie każdy smok, który angażował się w jakieś zajęcie. Tak też było i w przypadku Nadeithscallieth. Jej rozświetlona ognikiem głowa ani drgnęła, a pysk wyrażał skupioną minę. Oczy były utkwione w przednich, skrzyżowanych przed nią łapach. Samica dokładała po kolei zebrane w umyśle właściwości swojego pancerza. Wbrew pozorom to nie sprawiało jej trudności. Traktowała naukę jak wyzwanie i nie zamierzała stąd wyjść dopóki się jej nie uda mu sprostać.
W jej głowie twór już był gotowy. Dokładny plan wcieliła w życie sterując swoją maddarą.
Powłoka pojawiła się na przednich łapach natychmiast. Była miękka, elastyczna, oddychająca. Sięgała jej aż do pachwin. Skóra – bo tak też ją nazwała – była koloru beżowego, a jej powierzchnia z zewnątrz nie była wrażliwa na żadne związki organiczne i chemiczne. Po prostu nie wpływały na nią żadne substancje.
Przyjrzała się swoim "skarpetom" z lekkim uśmiechem. Uniosła lewą łapę do światła, aby się jej lepiej przyjrzeć. Poruszała palcami kilkukrotnie patrząc z ciekawością na załamujące się cienie po wewnętrznej stronie nadgarstka. Takie zachowanie było u niej normalne. Za każdym razem oglądała swoje magiczne przedmioty jakby z podziwem. Wiele radości dawało jej spędzanie czasu na czarowaniu, choćby to były drobne zaklęcia.
Szanowała swoją moc, doskonale wiedząc, że każdy trening, każda lekcja zbliżają ją do dnia w którym powróci do swoich.
Licznik słów: 1488
Atuty:
Spostrzegawczy
Jednorazowo +1 do Percepcji
Pamięć przodka
Smok zna słabe punkty drapieżników, przez co ma -1 do ST do Ataków/Obron podczas walki z nimi (nie działa na Arenie)
Skarby i pamiątki
kamienie: 0 / 4
Zapasy
owoce: 2
mięso: –
Moja krew / Ruja
Adramus, May, Mirandearth, Lenifiell/ 1 – 9
