A: S: 3| W: 2| Z: 1| M: 1| P: 1| A: 3
Od czasu jej treningu z Nauczycielem minęło kilka dni. W tym czasie jej bardzo nadużyte mięśnie zregenerowały się odpowiednio. A ona mogła rozpocząć ostatni etap treningu, który miał zapewnić jej mistrzowski kunszt w danej dziedzinie. Nauczyciel poprosił ją o trochę samodzielnego treningu po odpoczynku i to właśnie teraz robić będzie. To co kochała najbardziej! Latanie. Na miejsce rozpoczęcia ćwiczeń wybrała Małą Plażę przy Zimnym Jeziorze. Miejsce nie miało znaczenia. Ona tu tylko zacznie. potem będzie wszędzie. Gdzie tylko zapragnie. A przynajmniej tak się czuła latając. Pani Świata, Pani Niebios. A więc przyszła. Zaczęła wpierw od przygotowania ciała do wysiłku. Co prawda mogłaby zacząć bez tego, ale Wojowniczka szykowała się na spory wysiłek i wolała być dobrze rozgrzana. Rozstawiła swoje kremowe skrzydła na całą ich dosyć krótką szerokość. Może i były małe, ale drzemała w nich moc. Rozstawiła je i zaczęła nimi machać. Tak jak zawsze to robili jej uczniowie. Do przodu i do tyłu. Prostym ruchem, a potem do góry i d dołu. Dopiero później połączyła oba te ruchy, tworząc krążenia. Takie same jakie zwykle robiła lecąc spokojnie, nie za wysoko nad ziemią. Na przykład, gdy leciała na spotkanie. Rozgrzewka skrzydeł trwała kilka minut, w tym czasie Wichura pobudzała do pracy także inne partie ciała. Mięśnie napinała i rozluźniała, monotonnym kurczem. Kiedy jej ciało było już przygotowana, wojowniczka przybrała pozycję. Ogon uniosła do góry, usztywniwszy go uprzednio. Skrzydła rozstawiła. Lekko spięte nogi ugięła. Skrzydła rozstawiła. Zaraz się zacznie. Smoczyca jednocześnie naparła na podłoże ciężarem swojego ciała, a następnie jak przy skoku wybiła się tym razem wszystkimi kończynami do góry. W tym samym czasie bardzo mocno uderzyła skrzydłami do góry i do dołu. Dwa razy. Inni potrzebowali co najmniej pięciu uderzeń, by wzbić się w powietrze, ona potrzebowała dwóch. Zwykle startowała z trzech, ale gdyby chciała mogłaby nawet na jednym. Wiedziała, ze dałaby radę, bo już to robiła z Nauczycielem. Ale teraz zrobiła z dwóch. Pewne, zręczne, ale i silne uderzenia, które nie wykorzystywały tylko jej wrodzonych aspektów, ale i umiejętności, które nabyła z czasem.Wzbiła się do góry. Teraz zaczęła uderzać coraz więcej, coraz częściej. Tylko góra i dół. Tylko te dwa ruchy. Na razie jej nie zależało na leceniu w przód, a na wzbiciu się na odpowiednią wysokość. Kończyny miała podwinięte pod brzuch. Unosiła się do góry. intensywne machanie skrzydłami spowolniła dopiero wtedy, gdy Zimne Jezioro wydawało jej się już plamką. Wtedy przeszła do obrotów i zawisła nad ziemią. Ale nie na długo. Teraz zaczęła lecieć przed siebie, tworząc szerokie okrążenie. Głównie skupiała się na ruchach przód-tył. Jej skrzydła poruszały się bardzo szybko, można by porównać do uderzeń skrzydeł ważki. Ale ważka nie miała takiego wielkiego tułowia. Skrzydła Wichury miały najwięcej roboty, ale nie było tak, ze tylko one pracowały. Inne części ciała także czyniły wiele. Pracowało całe ciało, zwłaszcza ogon, który mimo spięcia wprawiał jej ciało w przyjemny balans. Przyjemny nie tylko dla jej ciała, ale i dla oka widzowi, gdyby takowi się pojawili. Wojowniczka wydawała się bardziej gibka i elastyczna, bo takowa teraz była, niż gdyby leciała sztywno jak kłoda. Poza tym ten balans był potrzebny jej ciału. Giętkość jej ciała była najbardziej widoczna szczególnie teraz, gdy Tehanu zapragnęła zrobić beczkę. Zaczęła przekręcać się z boku na bok. Bok, plecy, bok i brzuch. W tempie. W szybkim tempie. Jednocześnie uderzając skrzydłami. Tradycyjne beczka. Lub korkociąg jak inaczej się nazywa. Wichura ją jednak urozmaici. Bo obracając się dookoła własnej osi, smoczyca zaczęła mocniej i dużo szybciej uderzać skrzydłami skupiając się na ruchach góra i dół, aby potem następnie spowolnić je, skupić się na ruchach przód i tył, i tak na przemian. Z dołu wyglądało to jak dziwny, podniebny slalom. Lecąc Wichura śmiała się. Całkowicie zapomniała o otaczających ją troskach, liczyło się tylko to, że była w powietrzu. Była w swoim żywiole. Stawała się nim! To było najpiękniejsze uczucie, którego każdy powinien spróbować. A może to tylko jej się tak wydawało? Może tylko dla niej nie było nic wspanialszego? Zaśmiała się wtórnie. Uregulowała przyspieszający oddech. Czuła pracę serca. po jakimś czasie zrezygnowała z dziwnego slalomu i obrotów. Wróciła do normalnego, płynnego latania. A raczej szybowania, podczas którego uspokajała nieco organizm. Przestała machać skrzydłami, pochyliła się nieco na lewy bok. Skrzydła rozprostowane na całej długo, mimo że teraz nie robiły okrążeń cały czas pracowały. W mniejszym stopniu, ale jednak. Wojowniczka łapała prądy powietrze i to pozwalało jej szybować. Przy całkowitym braku wiatru byłoby gorzej. Teraz była wspaniała pogoda na ten wyczyn. Wichura co jakiś czas zmieniała pochylenie. Przy szybowaniu obniżyła nieznacznie wysokość lotu. Po jakimś czasie wróciła do normalnego poruszania skrzydłami, zwykłych okrążeń. Ale zamierzała pokonać swój rekord szybkości. Trzy, dwa, jeden... Teraz! Jej ciało przeszło na szybsze obroty. Robiła pewne i zręczne okrążenia, lekko do góry i do dołu, bardzo głęboko w przód i w tył. Były to raczej takie poziome okręgi. Ciało miała lekko spięte. Zaczęła przyspieszać. Każde z obrotów skrzydeł starała się wykonywać szybciej, niż poprzednie. Szybciej, szybciej. Intensywnie wymachiwała swoimi "drugimi ramionami". Szybciej! Ścigała się z wiatrem. Uśmiech na pysku. Endorfiny napływające do ciała. Ogon niczym dyrygent wprowadzał jej ciało w różne wibracje, zmieniał tony, a ona mu podlegała. Szczęśliwa. Leciała. Pilnowała oddechu. Jeszcze szybciej. Wiedziała, że może przyspieszyć i przyspieszała. Mówiłam, chciała pobić swój rekord. Obfite wymachy. Leciała bardzo długo, wspaniale zadowolona. Nawet nie zauważyła kiedy słońce zaczęło zachodzić. Chyba już pobiła swój rekord. Tehanu nie czuła zmęczenia, ale wiedziała że to tylko wynik adrenaliny, która ją ogarnęła w czasie tej podniebnej przygody. Musiała kończyć. Choć było wspaniale. Obróciła głowę na lewo, potem kark, zanim podążył kręgosłup i ogon. Cały czas machała skrzydłami,a le oczywiście nie tak szybko. Wykonała skręt w lewo. Kończąc, zamierzała zapikować. Nie wiedziała gdzie się znajduje, ale było jej to obojętne. Teraz było tylko Niebo. Pochyliła ciało do przodu. Wpierw delikatnie, potem bardziej pewnie. Spięła mięśnie. Kończyny wciąż miała pod brzuchem, a szyję schowaną. Ogon bardziej ustabilizowała. Tutaj musiał być sztywniejszy. Pochyliła się prawie całkowicie do przodu, a skrzydła... złożyła. I poleciała. Do dołu. Jak strzała. Leciała tak szybko, że nie mogła podziwiać otaczających ją widoków. Mogła się śmiać i to robiła. Pędziła do dołu. Ale nie po to, aby rozbić się z ziemią. Kilka metrów nad ziemią, wygięła grzbiet we wklęsły łuk, łapy wystawiła przed siebie. Skrzydła rozłożyła na całą ich szerokość i zaczęła machać nimi, jednocześnie wyginając grzbiet w przeciwną stronę. Niczym prężący się kot. Ruchy skrzydeł były teraz dużo powolniejsze, niż podczas całej tej wspaniałej przygody. Teraz zależało jej na wylądowaniu. I wylądowała. Miękko, na zgiętych łapach. To był już koniec. Teraz była już w stanie zrobić wszystko.
Licznik słów: 1079
Konto aktywne od 2014 do 2019, na którym prowadzone były postacie:
Tehanu – Hipnotyzująca Łuska – Nadciągająca Wichura (ze stada Życia, później Ognia) Wygląd: od Oddechu Pustyni, Wichurka i Pożeracz -rysunek Arijki
Bursztyn – Rycerski Kolec (ze stada Wody) Wygląd: od Oddechu Pustyni
Daimon – Strzaskany Kolec – Nieprawidłowy Element (ze stada Ziemi)
Tejfe – Wyśniony Kolec – Rozświetlający Cienie – Tejfe (ze stada Cienia, później Ognia) Wygląd:moje, od Miraż Snów, od Szkarłat
W 2020 została też podjęta 1 dniowa próba powrotu smokiem, który miał nazywać się Enki, ale zrezygnowałam z gry po dwóch postach.
Przygoda z SWS była wspaniałą zabawą i jest jednym z najlepszych moich wspomnień, dziękuję wszystkim za wspaniałą grę! ♥