Kanion Szeptów

Miejsce, gdzie stosunki, niegdyś przyjacielskie, pełne miłości, zmieniły się diametralnie. Teraz jest to teren, gdzie bezbronny, młody smok może czuć się najmniej bezpiecznie.
Kruczopióry
Dawna postać
Ten od maddary
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 2704
Rejestracja: 14 wrz 2015, 21:02
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 65
Rasa: Powietrzny
Opiekun: Wirtuoz Iluzji
Mistrz: Sam sobie mistrzem
Partner: Earie*

Post autor: Kruczopióry »
A: S: 2| W: 4| Z: 3| I: 5| P: 1| A: 3
U: M,Kż,S: 1| A,O,Śl,Skr: 2| W,Pł,L,B,MP: 3| MO,MA: 5
Atuty: Szczęściarz; Niezdarny wojownik; Mistyk; Magiczny śpiew; Poświęcenie

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Kruczopióry mimowolnie otworzył szerzej ślepia, kiedy Kiara wspomniała o zmianie władzy w Cieniu. Szaleństwo Cieni? Nie miał pojęcia, kto to, nie znał nawet żadnego syna Aluzji, aby skojarzyć wcześniejsze imię tego smoka. Podobno młody... Moze nie zdążyli się zobaczyć, nim opuścił stado?

– Kruczopióry, nie Kruku – poprawił Jeźdźca czarny smok, kiedy ta wypowiedziała kolejne zdanie. Złość stopniowo mijała... ale wszystkie zmysły czarodzieja bez ustanku pozostawały na warcie. Byłby idiotą, gdyby podczas tej rozmowy nie zachowywał najwyższej czujności. – I nie, oczywiście, że to nie jest źle, że się o mnie martwisz. Nie mogę jednak wiedzieć, czy to troska szczera, czy bardziej instrumentalna, w celu uzyskania... innej korzyści. – Popatrzył na smoczycę uważniej. – Skoro zaś zaszły pewne zmiany... może ty mi opowiesz, co ostatnimi czasy wydarzyło się w Cieniu? – zapytał, lustrując swoją dawną oprawczynię wzrokiem. – Słyszałem na na przykład, że jakiś czas temu przegraliście wojnę...

Licznik słów: 148
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
"To ... uzależnia, przyznaję. Jest jak upojne ziele, którego w każdej chwili chcesz więcej i więcej, niekoniecznie potrafiąc to pragnienie zatrzymać. Ale ja nie chcę go zatrzymywać" – Kruczopióry

Do woli uczę i pomagam wszystkim smokom oprócz tych, których Kruczopióry nie lubi (a te, których nie lubi, o tym wiedzą).

Żetony: 2 x złoty (wrzesień, listopad), 3 x srebrny (MG czerwiec, wrzesień, grudzień)

Szczęściarz: W przypadku akcji rozsądzonej niepowodzeniem (lub akcji utrudnionej) Atut daje automatyczny 1 sukces. Do użycia w pojedynczej akcji raz na dwa tygodnie w polowaniu/misji/jednym z etapów leczenia lub raz na pojedynek.
Niezdarny wojownik: Kiedy smok jest atakowany fizycznie, atakujący ma dodatkowe +1 do ST.
Mistyk: Raz na walkę smok ma 1 dodatkowy sukces do ataku magicznego. Dodatkowo raz na miesiąc podczas modlitwy w świątyni otrzymuje dar od swojego patrona. (ostatnie użycie w świątyni: 4 lipca)
Magiczny śpiew: Jeśli smok zanuci podczas swojej akcji, jego przeciwnik gubi swoją turę (nie może obronić się przed atakiem nucącego lub nie przeprowadza swojego ataku). Do użycia raz na pojedynek/misję/polowanie/co dwa tygodnie w wyprawie lub polowaniu łowcy.
Poświęcenie: Raz na atak smok może dodać jeden sukces kosztem rany lekkiej. Musi jednak określić użycie atutu przed atakiem.

Kruczopióry by: Szydzia Lisia Szkarłat Szydzia2 Młody Niewidoczek
Chłodny Obrońca
Dawna postać
Zwiastun
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 2396
Rejestracja: 03 sie 2015, 16:07
Stado: Ziemi
Płeć: Samiec
Księżyce: 72
Rasa: Północny
Opiekun: Jesień+ i Kaszmir+
Mistrz: Cichy Potok

Post autor: Chłodny Obrońca »
A: S: 1| W: 2| Z: 3| I: 5| P: 2| A: 2
U: Pł: 1| O,A: 2| B,L,S,W,MP,Skr,Śl,M: 3| MO: 5| MA: 6
Atuty: Inteligentny, Niezdarny Wojownik, Mistyk, Utalentowany
Wybrał dość dziwne miejsce na spotkanie, mroczne i niezbyt przyjemne. Jednak było to jedno z nielicznych miejsc których mgła jeszcze nie zagarnęła. W reszcie zakątków już ktoś był… ziemie Wolnych Stad niebezpiecznie się kurczyły. Leciał pierwszy prosząc by Ametyst leciał za nim. Zimne powietrze przyjemnie chłodziło ból jaki rozlewał się po jego klatce piersiowej. Starał się machać skrzydłami tylko wtedy kiedy musiał. Naprawdę nie wiedział, że mięśnie z piersi łączą się i z łapami i ze skrzydłami. Nieźle się załatwił na arenie. Zerknął kątem oka na lecącego za nim fioletowego samca. Łapa też mu spuchła. Ach te ich pojedynki… W sumie jak Azyl ich poskłada mogliby niedługo znów się umówić na walkę. Ciekawe kto tym razem byłby górą. W końcu zobaczył ciemne skały okalające kanion.
~Azylu czy mogłabyś znów użyczyć mi swoich dobrych łap? Jest ze mną przywódca Cienia, obaj… nieco się poharataliśmy na arenie.~ wysłał delikatny szept ku umysłowi uzdrowicielki. To ciekawe, że po rozmowie jaką odbyli jakoś łatwiej ją wyczuwał. Jej umysł nie był już tak odległy. Uśmiechnął się lekko pod nosem i zniżył lot. Znów musiał machnąć mocniej skrzydłami co obdarzyło go bólem. Cudnie! Zacisnął jednak zęby i wylądował. Na szczęście łapy miał całe. Miał już naprawdę dość kombinowania przy lądowaniu z powikłaniami po urazach przedniej łapy. Uderzył ciężko o zalegający na dnie kanionu śnieg i złożył pierzaste skrzydła.
Odsunął się nieco by zrobić więcej miejsca Ametystowi i ziewnął przeciągle. Ileż by dał by w końcu się przespać. Teraz musieli tylko zaczekać na wybawienie w formie białej smoczycy.

Licznik słów: 251
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek

Avatar od Harriet
~ Drzewo genealogiczne by Dynamika ~

Nauki 2/1
Fabuły 4/2
Walki 0/2

#088A4B
Szaleństwo Cieni
Dawna postać
Kerrenthar Obłąkany
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 827
Rejestracja: 04 lis 2015, 16:48
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 41
Rasa: Skrajny
Opiekun: Oprawca Gwiazd
Mistrz: Ankaa
Partner: Gorączka x)

Post autor: Szaleństwo Cieni »
A: S: 5| W: 2| Z: 1| I: 1| P: 2| A: 1
U: Skr,Kż,MO,W: 1| B,S,P,L,M,MP,MA: 2| Śl: 3| A,O: 4
Atuty: Silny; Chytry Przeciwnik; Czempion;
Kerrenthar leciał zaraz za Chłodnym z rozsuniętym pyskiem i językiem wywalonym na zewnątrz, chłodząc sobie gardło. Kiedy białofutry smok nie patrzył, Cienisty wsadzał pysk w pióropusz na jego ogonie i przesuwał po wachlarzu nozdrzami. Co poradzić, że uwielbiał wszelkie futro i pióra?
W przeciwieństwie do towarzysza, całkiem lubił Czarne Wzgórza i nawet mu się tu podobało, ale to chyba norma dla smoków Cienia. Miał nieco łatwiej, bo ranna była tylko jego łapa, która zwisała bezwładnie, a fioletowołuski starał się nią nie poruszyć.
W końcu zniżył lot i wylądował obok Chłodnego, oczywiście z racji ran najpierw zadnimi łapami, a potem oparł się na zdrowej przedniej, tą ranną stawiając ostrożnie na ziemię. Rozejrzał się czujnie, wypatrując na horyzoncie białofutrej Uzdrowicielki.
– Jak radzi sobie Życie z tą cholerną mgłąąą? – spytał chrapliwie i zaprzestał rozglądania, wbijając wyczekujące spojrzenie w Czarodzieja. Nie uważał, że to pytanie to coś dziwnego, nie był ani swoją matką, ani żadnym innym smokiem, który był wrogo nastawiony do Życia. Nie był też swoim ojcem, mimo wszystko.

Licznik słów: 168
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
"Szaleństwo nie jest niedorzeczne: otóż im bardziej szalone, tym bardziej logiczne, tym bardziej wyrafinowane, tym bardziej wymowne, tym bardziej olśniewające." George Bernard Shaw

" szaleństwo, prawdziwe szaleństwo zdolne jest przebić pięścią mur." Terry Pratchett
Obrazek

Atuty:
~ Silny
(jednorazowo +1 do Siły)
~ Chytry przeciwnik (w czasie pojedynku/misji/raz na dwa tygodnie w polowaniu/wyprawie smok może utrudnić akcję swojego przeciwnika, który ma dodatkowe +1 do ST)
~ Czempion (Raz na walkę smok ma 1 dodatkowy sukces do ataku fizycznego. Dodatkowo raz na miesiąc podczas modlitwy w świątyni otrzymuje dar od swojego patrona.)

Drzewo genealogiczne założycieli Cienia
Obrazek

Jeśli nie odpisałam komuś przez 3 dni, proszę pisać na PW, bo być może zapomniałam.

Avatar wykonany przez Siostrzyczkę Kózkę ♥ | Wszystkie arty przedstawiające Kerrenthara
Chłodny Obrońca
Dawna postać
Zwiastun
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 2396
Rejestracja: 03 sie 2015, 16:07
Stado: Ziemi
Płeć: Samiec
Księżyce: 72
Rasa: Północny
Opiekun: Jesień+ i Kaszmir+
Mistrz: Cichy Potok

Post autor: Chłodny Obrońca »
A: S: 1| W: 2| Z: 3| I: 5| P: 2| A: 2
U: Pł: 1| O,A: 2| B,L,S,W,MP,Skr,Śl,M: 3| MO: 5| MA: 6
Atuty: Inteligentny, Niezdarny Wojownik, Mistyk, Utalentowany
Położył się w śniegu ciesząc się zimnem jakiego ogarnęło jego poparzoną skórę. Coś wspaniałego, mógłby tak leżeć cały dzień. Ropa i krew zaczęły wsiąkać w biały puch, na szczęście nie było tego za dużo. Westchnął słysząc pytanie Ametystu. Leżał tak, że głowę miał cały czas uniesioną i wyprostowaną, nie była to pozycja którą przyjmowało się do snu, lecz by wysłuchać innego smoka, bez potrzeba siedzenia czy stania. Przeciągnął wąsy pomiędzy paliczkami ozdobionej bliznami łapy.
-Źle.– rzucił krótko. Opuścił łapę i przymknął ślepia.
-Na szczęście jesteśmy wytrzymalsi niż niektórzy mogli sądzić. Ciche Wody oddał nam sporo swoich ziem, a i Ogniści okazali się być otwarci.– mówił spokojnie, tak spokojnie, że w końcu ziewnął przeciągle odsłaniając swoje granatowe podniebienie i błękitne zębiska.
-Czy na waszym tajnym spotkaniu doszliście do jakichś wniosków?– zapytał z zainteresowaniem i przekrzywił lekko łeb na bok. Pamiętał jak Cichy wzburzył się gdy Pustynia przekazała im słowa przywódcy Cienia. Nie mógł mu mieć tego za złe. Jednak Chłodny był z natury spokojniejszy. Dopóki konkretny smok nie da mu powodów by się zmienić, rzecz jasna. Stado było… zbyt wielką komórką by je oceniać w oparciu o jednostkę.
-Wszelkie informacje się przydadzą, nawet to czy mgła to tak naprawdę gazy z żołądków mrocznych elfów. Chyba że nie wolno ci o tym mówić..– zaśmiał się głosem podobnym do łamiącej na rzece kry. Doprawdy dziwne wydawał z siebie dźwięki Chłodny. No i nie wiedział, czy przywódca Cienia pozwolił innym Cienistym mówić o tym co było na ich zebraniu.

Licznik słów: 245
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek

Avatar od Harriet
~ Drzewo genealogiczne by Dynamika ~

Nauki 2/1
Fabuły 4/2
Walki 0/2

#088A4B
Azyl Zabłąkanych
Dawna postać
Zatroskana
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 1036
Rejestracja: 17 sty 2015, 16:56
Stado: Umarli
Płeć: Samica
Księżyce: 42
Rasa: Skrajny
Opiekun: +Jesień Bzów
Mistrz: +Jesień Bzów
Partner: Chłód Życia

Post autor: Azyl Zabłąkanych »
A: S: 1| W: 2| Z: 3| I: 3| P: 2| A: 1
U: Skr,Śl: 1| B,S,Pł,A,O,MO,MA,M: 2| K,W: 3| MP,Lecz: 4
Atuty: Szczęściarz; Kruszyna; Konsyliarz; Wybraniec bogów
Wezwanie na tereny wspólne nie było zaskakujące, póki nie wykonywał go sam przywódca, a zarazem i samiec, z którym kontakt miała niemal codziennie. Pomimo tego, iż impuls zawierał prośbę o pomoc, czuła, iż jednocześnie kryło się za tym nieco więcej – i upewniła się w tym przekonaniu, gdy w oddali dostrzegła dwie kolorowe, rozmawiające ze sobą sylwetki.
Podeszła do nich powoli, bystrym spojrzeniem obejmując ich rany. Wyglądały na świeże, jednak jednocześnie sprawiały wrażenie zabrudzonych, niczym po długiej podróży – czyżby stoczyli walkę, a później przenieśli się w to miejsce? Nie czuła zapachu drapieżnika, a delikatne, ulatniające się już wibracje maddary wokół postaci Cienistego wojownika jasno sugerowały, iż były dziełem wprawnego czarodzieja.
Witajcie. – Skinęła łbem, podchodząc bliżej dwójki. – Pojedynek? – zerknęła wymownie w stronę ubytków na ciele. Z bliska miała okazję lepiej przyjrzeć się ranom; a swąd, który wydobywał się ze spalonego futra, zwracał uwagę.
Wpierw skierowała się ku Szaleństwie Cieni, przysiadając przy nim z pewnym zafrasowaniem. Prócz świeżej rany, na jego ciele znajdowało się wiele starych zranień. Uznała, iż najlepiej dla ich obu będzie, jeśli samiec się położy – i gdy tylko legł na ziemi, przyzwała do siebie odpowiednie zioła.
Zmięła w łapach liście babki lancetowatej i nałożyła je na wszystkie szramy. Czekając, aż obfite soki zadziałają, sięgnęła po jałowiec i podała kilka jagód fioletowołuskiemu, z pewnym rozbawieniem przypominając sobie jego posłuszność podczas leczenia. Gdy po kilku minutach zdjęła opatrunek z babki lancetowatej, zmiażdżyła w palcach liście nawłoci pospolitej i je również położyła na każdej z ran. Ostatnim ziołem, na jakie się zdecydowała, był tasznik pospolity – sparzyła nieco jego korzeni i nałożyła na ciężkie rozcięcie na linii brzucha, wiedząc, iż zioło szybko ukoi ból.
Zanim przeszła do etapu magicznego, bez ostrzeżenia nastawiła złamaną łapę.
Przyłożywszy palce do barku samca, oczyściła każdą z ran, pozbywając się brudu, infekcji i bakterii. Wygładziła krawędzie szram, usunęła nadmiar krwi, pozbyła się zniszczonych łusek i odłamków kości. Zamknęła naczynia krwionośne, dbając, by ich ścianki były wytrzymałe i elastyczne.
Wpierw zajęła się kośćmi, które zostały naruszone. Jeśli miała możliwość, dopasowywała do całości większe i mniejsze fragmenty, a potem łączyła je, mnożąc komórki. Jeśli zaś w strukturze nadal pozostawały ubytki, samodzielnie tworzyła odpowiednie tkanki i połączenia, wprawne przywracając całość do pierwotnego stanu.
Potem zaś przeszła do naruszonych mięśni, u wszystkich jednocześnie mnożąc komórki i regenerując ubytki. Łączyła przecięte miejsca w jedną, zgrabną i elastyczną całość, od nowa tworząc skomplikowaną mozaikę mięśni i ścięgien.
Skórę zaś regenerowała płatami, w odpowiednich miejscach uzupełniając całość o gruczoły i nerwy. Wygładziła naskórek i wysłała w głąb ciała impuls magiczny, który przyspieszył regenerację łusek.
Oderwała łapę i nawet, jeśli nie była zadowolona z efektu swej pracy, skierowała się ku Chłodzie Życia. Zatrzymawszy się przed nim, objęła jego klatkę piersiową zmartwionym spojrzeniem, posyłając mu litościwy uśmiech.
Gdy położył się na grzbiecie, przykucnęła przy nim i sięgnęła po gałązki macierzanki. Zgniotła je w łapach, by chwilę później nałożyć je na rozległe poparzenie, a jako, iż rana niewątpliwie sprawiała czarodziejowi ból, wybrała również tasznik pospolity – i sparzyła jego korzeń, by potem i jego nałożyć na klatkę piersiową. Niedługo później przyłożyła łapę do barku samca.
Usunęła zwęglone futro i tkanki, oczyściła ranę z krwi, brudu i bakterii. Zamknęła naczynia krwionośne, dbając, by ich ścianki były elastyczne i wytrzymałe.
Mięśnie zostały naruszone, więc to nimi zajęła się jako pierwszymi. Regenerowała je niespiesznie, przywracając całej strukturze niedawną sprawność – mnożyła komórki i tworzyła z nich skomplikowaną mozaikę mięśni i ścięgien, która zdolna była wytrzymać ogrom pracy na nią narzuconą.
Minęło kilka chwil, zanim dobrnęła do skóry, po drodze zajmując się również głównymi strukturami nerwów i żył.
Skórę naprawiała płatami, mnożąc komórki i w odpowiednich miejscach uzupełniając całość o nerwy i gruczoły. Wygładziła naskórek i wysłała w głąb ciała impuls, który przyspieszy regenerację futra – nawet, jeśli coś nie pójdzie po jej myśli.
Oderwała łapę, niepewnie spoglądając na efekt swej pracy.

Licznik słów: 637
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
So I am far away from place
Where I’ve been all my story

I am just next to the moon
Not much of what I had is near me too
My past life’s behind a day
And I can feel, I can feel on my face
How life evolves and is changing right now


Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

A T U T Y:
Szczęściarz – w przypadku akcji rozsądzonej niepowodzeniem (lub akcji utrudnionej) atut daje automatyczny 1 sukces.
Kruszyna – smok uzyskuje status sytość po zjedzeniu 3 jednostek mięsa zamiast 4.
Konsyliarz – smok lecząc z pomocą co najmniej minimalnej ilości ziół ma -1 ST przy etapie magicznym leczenia ran.


Uwielbiam proste przyjemności, to ostatni azyl dla ludzi skomplikowanych.

P O S I A D A N E:

K : – – –
M: 0/4 mięsa
O: 0/4 owoców
I: naszyjnik z szafirem od centaura, dwa bażancie pióra wczepiona za lewe ucho od Dzikiego Agrestu, wianek z jaśminu od Chłodnego Obrońcy,
Chłodny Obrońca
Dawna postać
Zwiastun
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 2396
Rejestracja: 03 sie 2015, 16:07
Stado: Ziemi
Płeć: Samiec
Księżyce: 72
Rasa: Północny
Opiekun: Jesień+ i Kaszmir+
Mistrz: Cichy Potok

Post autor: Chłodny Obrońca »
A: S: 1| W: 2| Z: 3| I: 5| P: 2| A: 2
U: Pł: 1| O,A: 2| B,L,S,W,MP,Skr,Śl,M: 3| MO: 5| MA: 6
Atuty: Inteligentny, Niezdarny Wojownik, Mistyk, Utalentowany
Nie zdążyli dokończyć rozmowy, ale to nie szkodzi. Azyl w końcu przybyła! Chłód uśmiechnął się do niej ciepło zupełnie nie zwracając uwagi na to co mówiła i jakim tonem się do nich zwracała. Przecież samica jego życia się pojawiła, a on i tak zawsze będzie się bił. No chyba, że coś stanie się z jego łbem, wtedy może być trochę trudno. W każdym razie zanim smoczyca podeszła do Szaleństwa, czarodziej podniósł się z kojącego jego pierś śniegu i zbliżył się do niej. Czy tego chciała czy otarł się policzkiem o jej polik.
-Dzięki, że przybyłaś tak szybko.– szepnął do jej ucha i odsunął się. W końcu uzdrowicielka miała pełne łapy roboty, nie chciał zabierać jej cennego czasu. Usiadł po drugiej stronie leżącego Ametystu i uśmiechnął się pod długimi wąsami. „Jesteś w dobrych łapach” chciałby rzec, ale chyba lepiej było nie rozpraszać Azyl przy pracy. W sumie… jakby zgadł. Długo nakładała zioła, gładziła wojownika, ale kiedy przyszło do używania maddary czuł dziwne szarpnięcia. Nie wiedział jak no nazwać. Jej iskrząca magia spłynęła na Ametysta i zasklepiła większość ran, ale kiedy zaczęła otulać jego żebra, jakby cofnęła się z powrotem ku uzdrowicielce. Może była już za bardzo przemęczona. Zmartwił się nieco ale nie zdążył skomentować tego co wyczuł bo nastała jego kolej.
Azyl pchnęła go na śnieg tak by leżał na grzbiecie. Uśmiechnął się do niej łobuzersko. No cóż mógł poradzić… sytuacja i poza nieco go rozbawiły. Przymknął jednak ślepia i dał się wyleczyć. Jak zwykle mimo początkowego bólu jaki czuł, w późniejszym czasie prawie zasnął. Łapy samiczki były tak zręczne i delikatne… kiedy skończyła, a jej maddara z powrotem schroniła się w jej ciele, miał ochotę złapać ją i rzucić w śnieg. Cóż, nie byłoby to zbyt przyzwoite przy wojowniku Cienia dlatego wizję tą zostawił jako wyobrażenie tylko dla siebie. Podniósł się powoli i mimochodem liznął pysk Azyl.
-Dzięki raz jeszcze.– rzucił i spojrzał na Ametysta.
-Brachu, wyglądasz okropnie.– zaśmiał się pod nosem. Chociaż łapę miał całą, nie to co Chłód, pokrytą całą w bliznach. I do tego ta smętnie wyglądająca pierś. Oby futro szybko wzrosło. Dobrze, że blizny po kotołaku były tak małe na torsie, sierść powinna szybko je zakryć.

Licznik słów: 360
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek

Avatar od Harriet
~ Drzewo genealogiczne by Dynamika ~

Nauki 2/1
Fabuły 4/2
Walki 0/2

#088A4B
Szaleństwo Cieni
Dawna postać
Kerrenthar Obłąkany
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 827
Rejestracja: 04 lis 2015, 16:48
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 41
Rasa: Skrajny
Opiekun: Oprawca Gwiazd
Mistrz: Ankaa
Partner: Gorączka x)

Post autor: Szaleństwo Cieni »
A: S: 5| W: 2| Z: 1| I: 1| P: 2| A: 1
U: Skr,Kż,MO,W: 1| B,S,P,L,M,MP,MA: 2| Śl: 3| A,O: 4
Atuty: Silny; Chytry Przeciwnik; Czempion;
Kerrenthar otwierał już pysk, by odpowiedzieć Chłodowi, jednak na horyzoncie zamajaczyła sylwetka Azylu. Postanowił poczekać z odpowiedzią, aż smoczyca poskłada obu do kupy. Samiec wyszczerzył do niej pysk i skinął łbem na powitanie.
– Zgadłaś.
Był bardzo grzecznym pacjentem. Położył się, kiedy trzeba było, łykał wszystko, co mu podawała, nawet jeśli było niedobre. W sumie naiwnie z jego strony, w końcu podobno ich stada nie za dobrze się dogadywały, a nie każdy uzdrowiciel jest niewinny i niesie pomoc. Mogła go otruć. Cóż, wtedy zdechłby z uśmiechem na pysku.
Leczenie nie poszło może do końca idealnie, ale Szaleniec był przyzwyczajony do bólu. I tak poczuł się lepiej, przynajmniej nie broczył już wszędzie krwią. Podniósł się powoli do siadu.
– Masz mą wdzięczność – wymruczał cicho z rozbawieniem, ale i powagą, przykładając sobie łapę do serca.
Obserwował cierpliwie, jak Azyl leczy Chłodnego. Jeśli widział pomiędzy nimi jakieś wibracje, ignorował je. Nie poczułby się zgorszony na pewno żadnym widokiem, miał dość otwarte podejście. Uśmiechał się jedynie z rozbawieniem, zaś gdy usłyszał komentarz Przywódcy Życia pod swoim adresem, wybuchnął głośnym, gardłowym, nieco szaleńczym śmiechem brzmiącym bardziej, jak gdyby się dusił i nie mógł złapać powietrza. Szeroki uśmiech przeczył temu jednak.
– Czyli nic nowegooo – odparł. – Wracając do tematu... nie wiem nic o żadnym tajnym spotkaniu. Spotkałem się z Pustynią później, ponieważ Cień zaatakowały wyverny i kiedy się ze mną skontaktowała, byłem w środku walkiii – rzekł. Nadal nosił na sobie ślady po szponach tych gadów, pomimo wspaniałej interwencji Azylu. – Miałem spotkać się z nią później, by przekazała mi, co ustaliliście... Na razie niestety nie wiemy nic na temat mgły, ale padł pomysł, by posłać tam Cienia – kompana jednej z Wojowniczek Cienia – lub zrobić patrole z powietrza i polecieć nad mgłąąą – odpowiedział. Domyślił się już, że Chłodny zapewne nie wiedział, że Ametyst został Przywódcą. – Szaleństwo Cieni, tak mnie teraz zwąąą.

Licznik słów: 312
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
"Szaleństwo nie jest niedorzeczne: otóż im bardziej szalone, tym bardziej logiczne, tym bardziej wyrafinowane, tym bardziej wymowne, tym bardziej olśniewające." George Bernard Shaw

" szaleństwo, prawdziwe szaleństwo zdolne jest przebić pięścią mur." Terry Pratchett
Obrazek

Atuty:
~ Silny
(jednorazowo +1 do Siły)
~ Chytry przeciwnik (w czasie pojedynku/misji/raz na dwa tygodnie w polowaniu/wyprawie smok może utrudnić akcję swojego przeciwnika, który ma dodatkowe +1 do ST)
~ Czempion (Raz na walkę smok ma 1 dodatkowy sukces do ataku fizycznego. Dodatkowo raz na miesiąc podczas modlitwy w świątyni otrzymuje dar od swojego patrona.)

Drzewo genealogiczne założycieli Cienia
Obrazek

Jeśli nie odpisałam komuś przez 3 dni, proszę pisać na PW, bo być może zapomniałam.

Avatar wykonany przez Siostrzyczkę Kózkę ♥ | Wszystkie arty przedstawiające Kerrenthara
Chłodny Obrońca
Dawna postać
Zwiastun
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 2396
Rejestracja: 03 sie 2015, 16:07
Stado: Ziemi
Płeć: Samiec
Księżyce: 72
Rasa: Północny
Opiekun: Jesień+ i Kaszmir+
Mistrz: Cichy Potok

Post autor: Chłodny Obrońca »
A: S: 1| W: 2| Z: 3| I: 5| P: 2| A: 2
U: Pł: 1| O,A: 2| B,L,S,W,MP,Skr,Śl,M: 3| MO: 5| MA: 6
Atuty: Inteligentny, Niezdarny Wojownik, Mistyk, Utalentowany
Słysząc duszący się śmiech Ametystu zaniepokoił się nieco, ale uśmiech wojownika świadczył o tym, że chyba jednak ten nie żegna się jeszcze z życiem. Wyszczerzył błękitne kły rad, że żart został przyjęty z aprobatą Cienistego. Nie wiedział czemu ale przy tym wojowniku czuł się swobodniej niż przy niektórych innych smokach. Może to jego osobowość? Wszakże nie każdy smok podtrzymałby złamaną kończynę w powietrzu.. ktoś inny mógł ją po prostu puścić bądź ścisnąć mocniej ciesząc się zwycięstwem, nieprawdaż?
Słysząc o wyvernach uniósł brwi. No proszę… nie dość, że mgła się panoszy to jeszcze tego im brakowało. Zdziwił się też, że nie było żadnego spotkania. Pokręcił łbem słysząc pomysł.
-Nie róbcie tego.. domyślam się, że chcieliście go otoczyć osłoną z maddary czy może posłać po prostu, bez wsparcia. Co jeśli mgła go pożre.. właścicielka nie ma nic przeciwko zerwaniu więzi z kompanem?– zmarszczył nieco brwi. Sam ledwo uratował swoją łapę przed mgłą, a i tak puściła jego magiczną osłonę dość niechętnie. Byli za słabi.. nie ta sama klasa co magia nauczyciela.
-Jeden z moich wojowników już prowadzi dochodzenie. Mam nadzieję, że da mi znać jeśli coś się stanie..– dodał zanim usłyszał coś co go dość mocno zszokowało. Oto miał przed sobą przywódcę Cienia? Zamrugał szybciej ślepiami. Był tak młody.. Chyba młodszy od niego. Nie okazał jednak braku szacunku czy czegoś podobnego. Zamiast tego uśmiechnął się pod wąsami po czym wybuchł śmiechem. No tak.. nie ma to jak spotkanie przywódców którzy o sobie nie wiedzą. Śmiał się tak głośno, że zakrztusił się na moment. Otarł łzę z oka i pokręcił głową.
-Wybacz.. to nie z powodu twojego imienia przywódco Cienia. Masz bowiem przed sobą..– tu znów musiał złapać powietrze po ataku śmiechu
–.. przywódcę Życia. Chłód Życia brzmi me imię.– znów otarł łzę i walnął zadem o śnieg nie mogąc już ustać. Dawno tak gromko się nie śmiał.
-Kiedy do tego doszło Ame.. Szaleństwo? Chyba musimy wymyślić jakieś wspólne spotkania. Jak jeden przywódca ustępuje i wchodzi następny.– pokręcił łbem uśmiechając się nadal.

Licznik słów: 329
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek

Avatar od Harriet
~ Drzewo genealogiczne by Dynamika ~

Nauki 2/1
Fabuły 4/2
Walki 0/2

#088A4B
Obnażony Kieł
Dawna postać
Griiraseoth Zaradny
Dawna postać
Posty: 1108
Rejestracja: 06 lut 2016, 22:22
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 33
Rasa: Skrajny
Opiekun: Spuścizna Krwi*, Poszept Nocy

Post autor: Obnażony Kieł »
A: S: 5| W: 4| Z: 1| M: 1| P: 3| A: 1
U: B,L,Pł,W,MO,MA,MP,Kż,Skr,Śl,M: 1| O,A: 2
Atuty: Ostry wzrok; Chytry przeciwnik; Czempion
Mroczna przyszła w to miejsce ponieważ postanowiła poćwiczyć magię ataku. Miała coś konkretnego na myśli? Raczej nie. Po prostu jej się nudziło i postanowiła to zmienić. Usiadła wygodnie w okolicznej trawie i się zrelaksowała. Rozejrzała się po okolicy. Za cel swoich ataków wybrała najbliższy kamień. Nastawiając pysk ku promieniom słońca zamknęła oczy. Bez dłuższego namysłu oczyściła umysł i się skupiła. Zaczęła sobie wyobrażać pierwszy atak. Był to prosty patyk. Był stworzony z drewna. Mocnego, wytrzymałego, chropowatego i dębowego. Kolor tej gałęzi to ciemny brąz. Całość miała długość piętnastu łusek i szerokość trzech łusek. Teraz trzeba dodać tylko coś co zada ból. W tym celu Mafrin wyobraziła sobie grot. Taki jak do strzały tylko dużo większy(długość około cztery łuski). Był on stworzony z metalu. Takiego zwykłego o kolorze srebra. Metal był niezwykle wytrzymały i twardy. Grot ten doczepiony był do jednego gońca patyka. Teraz wyglądało to jak włócznia. Miała się pojawić przed nią i prostą, najszybszą drogą pomknąć ku wcześniej obranemu za cel głazowi. Grot miał się w bić w kamień. Gdyby był to smok lub zwierze z pewnością zadałby bolesne rany. Tchnęła maddarę w wyobrażenie. Otworzyła oczy oczekując efektów. Widziała jak włócznia wbija się w skałę czyli źle nie było. Machnęła łapą żeby twór zniknął i wzięła się za kolejny. Ponownie zamknęła oczy i oczyściła umysł. Tym razem zaczęła wyobrażać sobie kolec. Był stworzony z lodu. Lód ten był zimny i odporny na wysokie temperatury. Był mocny, gładki i błyszczący. Odbijał od siebie światło które wpadało w oczy na chwilę oślepiając. Jednak duży nie był. Miał szerokość dziesięciu łusek i długość dwudziestu. Zwężał się stopniowo tworząc stożek. Końcówka tego kolca była bardzo ostra jednak nie to miało być zabójcze. Kiedy stykał się z inną powierzchnią część jego zimna jakby z niego spływała zamarzając wszystko wokół. Mafrin chciała żeby ten twór pojawił się przed nią. Miał ruszyć ku kamieniu kręcąc się wokół własnej osi co dodawało mu szybkości. Tchnęła maddarę w wyobrażenie i otworzyła oczy patrząc na widowisko. Uznawszy trening za skończony wstała i nie spiesznym krokiem ruszyła ku swojej grocie.

Dodano: 2016-05-11, 21:31[/i] ]
Po jakimś czasie...



Ponownie przyszła w to miejsce tym razem chcąc poćwiczyć kamuflaż. Pochodziła dookoła. Zbierała długie gałęzie, liście, mchy. Wszystko co mogłoby się przydać! Położywszy to wszystko w jednym miejscu usiadła i przyjrzała się zbiorą krytycznym wzrokiem. Cóż większość mogła się na coś przydać. Wzięła do łap pierwsze dwie gałęzie i splotła je za pomocą trawy. Co chwilę brała następną i jeszcze jedną. Bardzo szybko w jej łapach powstała siatka z gałęzi. Patyki te były związane ze sobą trawą i układały się w kwadraty o długości boku trzech łusek. Akurat żeby rośliny się na niej trzymały i nie wypadały przez za duże szpary. Ułożyła całość na ziemi i zaczęła wplatać w to trawę, mchy, rośliny. Wszystko co udało jej się zebrać a były to tylko okoliczne rośliny! Już po chwili całość wyglądała bardzo ładnie. Wplecione w siatkę pięknie pachnące kwiaty maskowały jej zapach a całość sprawiała że jej łuska była trudna do zauważenia. Szybko założyła to na siebie. Wszystko ładnie przylegało dzięki czemu nie spadnie kiedy zahaczy o krzak. Upewniwszy się że wszystko jest dobrze zrzuciła z siebie przykrycie i zajęła następnym zadaniem. Teraz kamuflaż za pomocą maddary. Poprzednio nie do końca jej to wyszło dlatego teraz spróbuje inaczej. Wykorzysta inny pomysł. Rozsiadła się wygodnie w trawie i zamknęła oczy. Oczyściła swój umysł i nie pozwoliła napłynąć nowym myślą. Zaczęła sobie wyobrażać runo leśne. Mech, gałęzie, grzyby i pojedyncze kwiaty. Mech był zielony i puszysty niemalże mokry od porannej rosy. Gałęzie brązowe, suche i chropowatej krze. Grzyby. Różnej wielkości zarówno brązowe jak i żółte rosły mniej więcej w jednej kupce i nie było ich wiele. Kwiaty... wszystkie jednego gatunku. Pięknie pachnące i wyglądające irysy. To wszystko miało pojawić się na jej grzbiecie, ogonie, szyi, łbie i zakryć skrzydła. Miało jeden cel. Zamaskować zapach i jej ciało. Tchnęła maddarę w wyobrażenie. Otworzyła oczy i z satysfakcją zauważyła że jej się udało. Przynajmniej w jej mniemaniu. Siedziała tak dalej czekając aż jej przebranie zniknie.

Licznik słów: 667
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Atuty:
* Ostry WzrokWszystkie testy percepcji na polowaniu oparte na danym zmyśle mają dodatkową kość
* Chytry Przeciwnik W czasie pojedynku//raz na dwa tygodnie w polowaniu/wyprawie/misji smok może utrudnić akcję swojego przeciwnika, który ma dodatkowe +2 do ST.
* Czempion +1 sukces do ataku fizycznego raz na walkę.


Klucha
S: 1| W: 1| Z: 1| I: 1| P: 1| A: 1
B,A,O,Skr,Śl,MP: 1|MA,MO: 2
Jeździec Apokalipsy
Dawna postać
Kiara Odrodzona
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 1053
Rejestracja: 02 cze 2015, 15:44
Stado: Umarli
Płeć: Samica
Księżyce: 73
Rasa: Drzewny
Partner: Cichy Potok

Post autor: Jeździec Apokalipsy »
A: S: 1| W: 2| Z:2| I: 1| P: 2| A: 2
U: MO,Kż: 2| B,L,P,S,Sl,W,M,Skr,MP,MA: 3| A,O: 6
Atuty: Zwinna; Chytry Przeciwnik; Czempion; Utalentowany; Ostateczny Cios
Jeździec dawno nie przebywała na terenach wspólnych. Ostatnio nie miała zbyt dużo sił na przechadzki, a tym bardziej czasu. Ostatnio jej życie wywróciło się do góry nogami, powodując, że zalała ją fala dziwnych wydarzeń i tragedii. To tak jakby na jej kark wylał ktoś lodowatą wodę.. nie było to przyjemne uczucie.
Mimo to Apokalipsa udała się na samotny spacer aby przemyśleć parę spraw. Wzrok wojowniczki powędrował w stronę czarnych wzgórz. Łapy poniosły ją aż do Kanionu Szeptu, miejsca w którym cisza wzbudzała strach.. jednak nie w sercu sławnej cienistej, która wiele razy już pokazała, że niczego się nie boi.
A może sprytnie to ukrywała?
Drzewna wyciągnęła się lekko, czując promienie Złotej Twarzy na swym grzbiecie. Pogoda zaczęła się robić coraz ładniejsza.. może częściej powinna udawać się na spacery? Nie sądziła, że kogoś tutaj spotka. Miejsce było dosyć opustoszałe, ale Kiarze się to podobało.
Powolne kroki i lekko przymglone oczy smoczycy spoczęły na ziemi. Skrzydła wraz z ogonem szorowały o podłoże, wydając przy tym nieprzyjemny dźwięk.
Jeździec nawet w niekorzystnej pozie budziła podziw, być może dlatego, że zasłynęła ze swoich zwycięstw. Zamierzała zostać czempionem, który pokona Oprawcę.. To zawsze będzie jej marzeniem. W końcu ziszczą się jej słowa.. nie ma nic lepszego od takiego zwycięstwa. Mimo to w serce Apokalipsy wkradł się żal.
Komu miałaby się pochwalić swymi zwycięstwami? Pisklęta zmarły, brat zniknął, zaś ojciec.. za pewne gdzieś leży.. martwy.

Licznik słów: 229
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Zawsze trzeba działać. Źle czy dobrze, okaże się później. Żałuje się wyłącznie bezczynności, niezdecydowania, wahania. Czynów i decyzji, choć niekiedy przynoszą smutek i żal, nie żałuje się.

A T U T Y
I – Zwinny
Jednorazowo +1 do Zręczności.
II – Chytry Przeciwnik
W czasie pojedynku/misji/raz na dwa tygodnie w polowaniu/wyprawie smok może utrudnić akcję swojego przeciwnika, który ma dodatkowe +1 do ST.
III – Czempion
Raz na walkę smok ma 1 dodatkowy sukces do ataku fizycznego. Dodatkowo raz na miesiąc podczas modlitwy w świątyni otrzymuje dar od swojego patrona.
IV – Utalentowany
Smok może wyuczyć się dwóch umiejętności na poziom 6, ale wtedy nie może mieć żadnej na poziomie 5 i tylko jedną na poziomie 4. Atut nie ma wpływu na niższe poziomy U.
Niemożliwe do wybrania wraz z Uzdolnionym.


P R Z E D M I O T Y
Pożywienie:
38/4 mięsa, 6/4 owoców
Kamienie Szlachetne:
turkus, rubin, 2x szmaragd
Nathi
Dawna postać
Bóg Prawdy
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 1418
Rejestracja: 05 kwie 2014, 16:51
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 105
Rasa: Drzewny
Opiekun: Mrucząca Łuska*
Mistrz: Uskrzydlony Marzeniami*

Post autor: Nathi »
A: S: 1| W: 1| Z: 1| I: 1| P: 1| A: 1
U: L,MP,MO,MA,M: 1| B,Śl: 2| S,W,Skr: 3| O,A: 4
Atuty: Ostry wzrok; Oporny magik; Tancerz; Wybraniec bogów; Furia Niebios
Nie doceniała wytrzymałości ojca. Możne nawet nie wytrzymałości, bo i ta na starość mocno zmalała; męczyły go choroby, bóle kości, mięśni, a przede wszystkim całkiem niedawno nabyte rany. Blizny na całym ciele i głód tak silny, że jeśli nie ze starości, to Nathi zemrze z głodu. Przy życiu trzymała go upartość. Zawsze uparcie dążył do celu. Choć jego ciało już dawno zmarło, to myśli i słowa nie dawały się zaciągnąć pod ziemię. Jeszcze nie. Był bogiem.
Niezwykle różny był obraz starego Nathiego do chociażby obrazu umierającego Złudzenia Życia, czy Uśmiechu Szydercy – Kheldara. Obaj byli, dłużej lub krócej, jego przywódcami. Cienisty odszedł w boju w podeszłym wieku, a nawet wtedy trzymał się na łapach i był jednym z najpotężniejszych wojowników stąpających po ziemi. Odszedł z godnością.
Również Złudzenie zmarł jako silny smok. Ile miał wtedy księżyców? Koło setki? Mimo to po jego odejściu wspominano go jako silnego, honorowego smoka.
Nathiego znajdą za kilka księżyców w postaci padliny obszarpanej przez kruki. Do połowy zatopionej w błocie. Zwołają innych i każdy po kolei podejdzie, spojrzy na jego czaszkę i splunie z pogardą. A może po prostu wcale go nie znajdą? Może zniknie i nikt go już nie znajdzie? Może zapomną? Nie będą go szukać.
Ostatnimi czasy nie opuszczał Czarnych Wzgórz. Mieszkał na nich i tylko tam można było go spotkać. Być może Apokalipsa nie wiedziała o lokalizacji jego groty, może o niej zapomniała, a może właśnie nie dopuszczała do siebie myśli, że starzec może jeszcze żyć. Sam nie wiedział, ile ma już księżyców. Wyglądał na dwieście. Czuł się na czterysta.
Stał na środku kanionu, kilkanaście księżyców przed Kiarą. Mogła widzieć jedynie sylwetkę. Czy rozpozna w tym wraku smoka swojego ojca?
Uniósł łeb spoglądając na wojowniczkę. Choć pamięć już szwankowała, wzrok już nie ten, co za młodu, a wiatr niemal nie wiał, to rozpoznał w niej swoją córkę. Były rzeczy, których nie dało się zapomnieć. Czy wyszła wymierzyć mu sprawiedliwość? Zabić go? Musiała go nienawidzić.
Nie miał siły iść, stał tak już jakiś czas, jeszcze zanim przyszła. Odpoczywał, choć wiedział, że nie zregeneruje sił. Kościste łapy trzęsły się lekko, ledwo go utrzymywały.
Może był duchem?

Licznik słów: 352
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Po co amać, skoro wystarczy mówić prawdę,
by nam nie uwierzono?


Atuty:
Ostry wzrok – wszystkie testy percepcji na polowaniu oparte na danym zmyśle (wzrok) mają dodatkową kość.
Oporny magik – kiedy smok jest atakowany magią, atakujący ma dodatkowe +1 do ST.
Tancerz – raz na walkę smok ma 1 dodatkowy sukces do obrony fizycznej. Dodatkowo raz na miesiąc podczas modlitwy w świątyni otrzymuje dar od swojego patrona.
Wybraniec bogów – smok ma dodatkowy 1 sukces przy rzutach na dowolnie wybraną przez siebie akcję raz na pojedynek, misję czy polowanie.
Furia Niebios – przeciwnik smoka zostaje zraniony raną lekką przez jeden z naturalnych czynników (np. piorun). Można użyć raz na walkę/bitwę/polowanie (co 2 tygodnie w przypadku łowcy i uzdrowiciela na wyprawie).


Inne ujęcia Słowa: Z avatara By Płowy By Rudy By Uśmiech Cienia By Aluzja
Jeździec Apokalipsy
Dawna postać
Kiara Odrodzona
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 1053
Rejestracja: 02 cze 2015, 15:44
Stado: Umarli
Płeć: Samica
Księżyce: 73
Rasa: Drzewny
Partner: Cichy Potok

Post autor: Jeździec Apokalipsy »
A: S: 1| W: 2| Z:2| I: 1| P: 2| A: 2
U: MO,Kż: 2| B,L,P,S,Sl,W,M,Skr,MP,MA: 3| A,O: 6
Atuty: Zwinna; Chytry Przeciwnik; Czempion; Utalentowany; Ostateczny Cios
Nie spieszyła się, ani też się nie zatrzymywała. Z lekko spuszczonym łbem kierowała się wzdłuż kanionu dostrzegając przed sobą jakiś cień. Czyżby przed nią znajdowała się sama śmierć?
Obwisła skóra, wychudzone ciało, blizny i rany, w które mogło już się wdać zakażenie.. oczy wyłupiaste i tak znajome, że smoczyca musiała się zatrzymać.
Rozpoznawała bowiem w tym obrazie rozpaczy swojego ojca.
Drzewna poczuła ukłucie w sercu, ale nie potrafiła określić czym zostało to spowodowane. Myślała, że już go nigdy nie zobaczy.. zamierzała go zapamiętać jako niezrozumianego przez innych smoka, niezwykle inteligentnego, ale i bardzo zagubionego.
Teraz jednak tak nie wyglądał. Obraz pękł, a na jego miejsce pojawił się stary, chory i umierający z głodu Nathi. Apokalipsę aż wstrząsnęło. Wiele księżyców temu go znienawidziła, ale to co ujrzała sprawiło, że poczuła ogromne wyrzuty sumienia. Nie był jej ojcem, ale się nią zajął. Czy jako córka nie powinna odwdzięczyć się tym samym?
Wojowniczka ruszyła do przodu pewnym krokiem, podbiegając do brązowołuskiego. Zatrzymała się, znajdując się już blisko. W jego oczach widać było samą śmierć..
– Ojcze.. jak mogłeś doprowadzić się do takiego stanu? Kto Ci to uczynił? – Rzekła poważnym głosem, patrząc na jego rany. Jak ktoś mógł skrzywdzić starego i schorowanego samca? Owszem, Słowo często mówił pewne rzeczy nie na miejscu.. ale mogliby mu już to wybaczyć. Nie każdy z wiekiem staje się normalny.. u innych idzie to w kompletnie inną stronę.
Jeździec nie życzyła mu śmierci, nawet po tym co zrobił. I tak spotkała go okrutna kara..
– Mogłeś mnie wezwać.. a nie liczyć na to, że nigdy więcej się nie spotkamy. Zjedź to. – Rzuciła grobowym tonem, patrząc na niego z uwagą. Rozpoznał ją, to pewne. Obok staruszka pojawiło się 4/4 mięsa bizona, którego niedawno wojowniczka upolowała. Nie chciała przecież, aby drzewny zmarł na jej oczach z głodu. Była jego córką do cholery! Powinna postarać mu się pomóc.
– Wezwać uzdrowiciela? – Sapnęła, oddychając głęboko. Może i nie był jej prawdziwym ojcem, ale.. tyle czasu minęło. O pewnych rzeczach po prostu nie da się zapomnieć, nawet tych mniej przyjemnych. Mimo to smoczyca zachowywała spokój. Jak to możliwe?

Licznik słów: 347
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Zawsze trzeba działać. Źle czy dobrze, okaże się później. Żałuje się wyłącznie bezczynności, niezdecydowania, wahania. Czynów i decyzji, choć niekiedy przynoszą smutek i żal, nie żałuje się.

A T U T Y
I – Zwinny
Jednorazowo +1 do Zręczności.
II – Chytry Przeciwnik
W czasie pojedynku/misji/raz na dwa tygodnie w polowaniu/wyprawie smok może utrudnić akcję swojego przeciwnika, który ma dodatkowe +1 do ST.
III – Czempion
Raz na walkę smok ma 1 dodatkowy sukces do ataku fizycznego. Dodatkowo raz na miesiąc podczas modlitwy w świątyni otrzymuje dar od swojego patrona.
IV – Utalentowany
Smok może wyuczyć się dwóch umiejętności na poziom 6, ale wtedy nie może mieć żadnej na poziomie 5 i tylko jedną na poziomie 4. Atut nie ma wpływu na niższe poziomy U.
Niemożliwe do wybrania wraz z Uzdolnionym.


P R Z E D M I O T Y
Pożywienie:
38/4 mięsa, 6/4 owoców
Kamienie Szlachetne:
turkus, rubin, 2x szmaragd
Nathi
Dawna postać
Bóg Prawdy
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 1418
Rejestracja: 05 kwie 2014, 16:51
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 105
Rasa: Drzewny
Opiekun: Mrucząca Łuska*
Mistrz: Uskrzydlony Marzeniami*

Post autor: Nathi »
A: S: 1| W: 1| Z: 1| I: 1| P: 1| A: 1
U: L,MP,MO,MA,M: 1| B,Śl: 2| S,W,Skr: 3| O,A: 4
Atuty: Ostry wzrok; Oporny magik; Tancerz; Wybraniec bogów; Furia Niebios
Obserwował ją uważnie, jak do niego podchodziła, jak mówiła. Pamiętał ją gdy się wykluwała. Pamiętał gdy była pisklęciem. Gdy uczyła się mówić, biegać, gdy uczył ją z Nixlunem podstaw walki. Pamiętał gdy Kiara była młoda i ambitna, zawzięta, a jej marzenia o byciu potężną wojowniczką stanowiły cały jej świat. Przygarnął ją i kłamał mówiąc, że jest jej prawdziwym ojcem. Gdy obserwował jak dorasta uśmiechał się i był zadowolony... Ale czy z niej, czy z tego, jak przydatnym narzędziem może okazać się w przyszłości?
Walczył dla niej. Uratował ją przed równinną bestią i przypłacił za to kalectwem. Co wtedy nim kierowało? Próbował sobie przypomnieć, ale nie potrafił. Nie wiedział, co myślał w tamtej chwili. Że musi ratować swoje plany, swoją przyszłość? Pokazać Cienistym, że nie da sobą gardzić i udowodnić swoją wartość? Wypędzić Równinnego i nastawić przeciwko niemu stado? Czy może żeby bronić swojej córki...?
Pamiętał, jak spłodzili dzieci. Nie wiedział, czy zdawała sobie sprawę z tego, że go odwiedziły i wyznał im prawdę. To wszystko wydawało mu się tak dziwne. Przeszłość zlewała mu się w jedno. Pamiętał, jak ją wychowywał i pamiętał, jak z nią kopulował. Jak mógł do tego dopuścić?
Patrzył na dojrzałą, dorosłą i silną wojowniczkę po pięćdziesiątce. Spoglądały na niego te same ślepia, które niegdyś śledziły każdy jej ruch, patrzyły na niego w górę mając nadzieję, że kiedyś mu dorównają. Był autorytetem. Kim stał się teraz? Role się obróciły. Jedyne, o czym mogła myśleć w tej chwili Kiara to to, aby nie skończyć jak ojciec.
– Kruczopióry – mruknął cicho. Wszystkie jego rany cielesne – z wyjątkiem tej jednej spowodowanej przez Aterala – wyrządził mu właśnie ten młody Ognisty. Przez niego jego ostatnie księżyce życia stały się prawdziwą udręką. Nie była to żadna zemsta, nie była to też honorowa walka. Rozmawiali, a to czarodziej okazał się być agresorem. Każde jego słowo było pełne nienawiści, na podstawie tego, co Kruczopióry słyszał o starcu od innych. W końcu gdy ten uznał, że Nathi z niego "kpi", zaatakował go, a samotnikowi cudem udało się uniknąć śmierci.
Pod jego stopami pojawiło się coś, czego od dawna nie widział. Właściwie to od opuszczenia Cienia. Tereny Wspólne niemal pozbawione były zwierzyny łownej. Czasem udało mu się dopaść królika, ale później ciało zaczęło odmawiać mu posłuszeństwa. Głodował.
Grube futro i tłuste zwierzę. Świerze mięso. Odległy sen. Łapy Nathiego były chude jak patyki, a wystające żebra mógł policzyć nawet ślepiec. Od księżyców nie biegał, od księżyców nie wzbił się nawet w powietrze. Nie miał już na nic siły.
Ostrożnie schylił się nad darem od córki, jakby obawiając się, że to tylko okrutna iluzja, zdradziecka maddara. Mięso zaraz zniknie, a jego własne dziecko rzuci mu się do gardła jako zemsta za wszystko, co zrobił.
Tak się nie stało. Nachylił łeb tuż nad żubrem i mógłby przysiąc, że w życiu nie czuł tak przyjemnego zapachu. Ostrożnie otworzył paszczę i wyrwał swoją słabą szczęką ciągnący się kawałek mięsa. Ostrożnie go przeżuł. Krew zwierzęcia spłynęła mu po żuchwie. Nie sądził, że dane mu jeszcze będzie przed śmiercią spróbować czegoś takiego. Znalazła go córka i nakarmiła. Po prawym poliku spłynęła mu łza.
– Dziękuję – powiedział, spoglądając Kiarze w ślepia. Było to szczere podziękowanie. Czy to było szczęście? Samiec całe życie negował istnienie czegoś takiego. Nazywał szczęście kłamstwem i grą pozorów, która zaślepiała smoki przed osiągnięciem prawdziwego celu. Teraz jednak, gdy stracił wszystko i dostał tak codzienną rzecz... Jak inaczej mógł to nazwać? Czy przez tę krótką chwilę, pierwszy raz w życiu był szczęśliwy?
Być może nie. Być może młody Słowo miał rację i szczęście nie istniało. Stał się słaby i dał się zmanipulować. Nie wiedział. Nic już nie wiedział.
Nie zjadł więcej. Jeden kęs mu wystarczył. Jego organizm był zbyt odzwyczajony od jedzenia, żołądek się skurczył. Nie dałby rady zjeść całości. A nawet jeśli, to wiedziałby, że jedzenie to się... zmarnuje.
– Dziś umrę – stwierdził chłodno. Ton jego głosu i spojrzenie były pewne. Nie było mowy o żadnych przypuszczeniach, dał to jasno do zrozumienia. On po prostu o tym wiedział.
Wiedział o tym od bardzo dawna, ale odrzucał ten fakt. Nie wierzył w niego. Dopiero teraz, gdy usłyszał własne słowa pojął ich znaczenie. Dopiero teraz odkrył, że jest to niezaprzeczalna prawda.
Był przy tym spokojny. Nie krzyczał. Nie płakał. Teraz, gdy czuł oddech Aterala na jego własnym karku jego własne życie stało mu się obojętne.

Licznik słów: 717
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Po co amać, skoro wystarczy mówić prawdę,
by nam nie uwierzono?


Atuty:
Ostry wzrok – wszystkie testy percepcji na polowaniu oparte na danym zmyśle (wzrok) mają dodatkową kość.
Oporny magik – kiedy smok jest atakowany magią, atakujący ma dodatkowe +1 do ST.
Tancerz – raz na walkę smok ma 1 dodatkowy sukces do obrony fizycznej. Dodatkowo raz na miesiąc podczas modlitwy w świątyni otrzymuje dar od swojego patrona.
Wybraniec bogów – smok ma dodatkowy 1 sukces przy rzutach na dowolnie wybraną przez siebie akcję raz na pojedynek, misję czy polowanie.
Furia Niebios – przeciwnik smoka zostaje zraniony raną lekką przez jeden z naturalnych czynników (np. piorun). Można użyć raz na walkę/bitwę/polowanie (co 2 tygodnie w przypadku łowcy i uzdrowiciela na wyprawie).


Inne ujęcia Słowa: Z avatara By Płowy By Rudy By Uśmiech Cienia By Aluzja
Jeździec Apokalipsy
Dawna postać
Kiara Odrodzona
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 1053
Rejestracja: 02 cze 2015, 15:44
Stado: Umarli
Płeć: Samica
Księżyce: 73
Rasa: Drzewny
Partner: Cichy Potok

Post autor: Jeździec Apokalipsy »
A: S: 1| W: 2| Z:2| I: 1| P: 2| A: 2
U: MO,Kż: 2| B,L,P,S,Sl,W,M,Skr,MP,MA: 3| A,O: 6
Atuty: Zwinna; Chytry Przeciwnik; Czempion; Utalentowany; Ostateczny Cios
Wojowniczka spoglądała na ojca z uwagą, również przypominając sobie wcześniejsze elementy ze swojego życia. Kiedy to Nathi był dla niej autorytetem i nawet kiedy smoki mówiły o nim źle, ona wciąż wiernie zaprzeczała. Rosła w siłę, stając się coraz bardziej dorosła. Nawet nie pamiętała zdarzenia, kiedy to samiec ją wykorzystał i spłodzili razem pisklęta. Smoczyca starała się wymazać to wspomnienie, traktując je jako zły sen. Niestety ilekroć widziała swoje pisklęta, widziała w ich oczach twarz Słowa.
Teraz jednak żyło tylko jedno z nich, być może dwa.. drzewna sama nie wiedziała, gdzie się podziały. Były dorosłe, a o rodzicach zawsze się zapomina. Taka jest już kolej rzeczy. Jeździec przechyliła lekko łeb, wpatrując się w chude ciało samca. Jeszcze nigdy nie widziała tak źle wyglądającego smoka.. a najgorsze było to, że był to jej ojciec. Jak mogła go tak zaniedbać?
Wiele dla niej uczynił, nie raz uratował jej życia.. przypłacając za nie swoim zdrowiem. Kiara nigdy mu jeszcze nie podziękowała za to co dla niej zrobił.. za pewne dlatego, że przez długi czas go nienawidziła. Zostawił ją i Nixluna.. bez słowa, licząc na to, że o nim zapomną. Drzewna potrząsnęła łbem na boki, wybudzając się z przemyślenia. Widok samca jednak wcale nie poprawiał jej humoru.. czy była jednym smokiem, który jako tako szanował Słowo i nie życzył mu śmierci?
Bardzo prawdopodobne.
Apokalipsa kłapnęła szczęką, słysząc imię tego, który skrzywdził Nathiego. Króczopióry.. znała go i za nim nie przepadała. Skoro tak bardzo lubił męczyć starszych, to niech postara się pomęczyć wojowniczkę. Z pewnością zapamięta lanie, które mu przygotuje. Cienista poprawiła ułożenie skrzydeł, unosząc łeb ku górze.
– Zapłaci za to swoją krwią. – Rzekła poważnym głosem, jakby składała jakąś przysięgę. Nie dopytywała się jednak za co i czemu.. wiedziała swoje, brązowołuski miał może dziwny charakter, lecz pewne rzeczy można mu wybaczyć.
Smoczyca wpatrywała się w ojca, kiedy patrzył na martwego bizona. Ten widok naprawdę ją zabolał.. dziękował jej za mięso? Za coś tak oczywistego? Kiara wydała z siebie ciche jęknięcie, gdyż żadne słowo nie mogło przejść przez jej gardło. Jeszcze ta łza.. Czy Nathi na starość zrozumiał swój błąd?
– Powinieneś zjeść więcej. – Rzekła twardo, patrząc jak krew spływa po jego wargach. Naprawdę myślał, że kęs mu wystarczy? Cienista żywiła nadzieję, że trochę uda jej się go zreperować. Przecież.. po prostu nie wyobrażała sobie jego odejścia, na własnych oczach. Ciemne łuski wojowniczki delikatnie błysnęły, kiedy odbiły promienie Złotej Twarzy. Błękitne ślepia był pełne spokoju jak i wybaczenia, kiedy patrzyły w stare ślepia Słowa. I co usłyszała? Że umrze.
Kiara zmrużyła oczy, poważniejąc. Uśmiech nie gościł już na jej pysku, a postura lekko się zgarbiła.
– Nie. – Powiedziała stanowczym, lodowatym głosem nie znoszącym sprzeciwu. Gadał głupoty.. przecież wszystko można uratować, może i był stary, ale.. z pewnością to nie dzisiaj nadszedł ten dzień. Wojowniczka póki co nie nauczyła się walczyć ze śmiercią.. sama pozbawiła życia swojego wychowanka i partnera.. czy Nathi o tym wiedział? Łapy cienistej były splamione krwią, jednak.. nikt nie był idealny. Słowa drzewnego jednak odbijały się w jej umyśle.. a Jeździec nie zamierzała się pogodzić z tym, że dzisiaj nadszedł ten gorzki dzień. Nie była przygotowana, z pewnością.
Wyprostowała się, a jej spojrzenie powędrowało wzdłuż kanionu na którym się znajdowali. To ponure miejsce.. tutaj chciał umrzeć? W dodatku samotnie? Nie ma chyba nic gorszego.. nie zasługiwał na taki los.
Drzewna przeniosła spojrzenie na chude łapy samca, który wyglądały jak dwa patyki. A co jeśli.. naprawdę kończył mu się czas? Nie, to niemożliwe. Tak nie może być.
Wojowniczka drgnęła.
Po co się okłamywać? Był stary, chory, ranny i głodny.. jednak ciężko było pogodzić się z myślą, że rodzic w takim stanie ma opuścić świat. Gardło smoczycy ponownie zostało zaciśnięte, a nawet zaczęła odczuwać ten gorzki posmak.
Słowa nie potrafiły przejść przez jej gardło, lecz oczy wyrażały wiele.
Nie zasługiwał na taką śmierć, w ponurym miejscu i sam. Powinien umrzeć godnie jak na wojownika przystało. Jeździec nie dopuści do tego, aby jego ciało dziobały ptaki.. nikt go nawet nie zobaczy.
A jednak na myśl o śmierci znowu przeszedł ją dreszcz. Był taki spokojny, pogodzony ze swym losem.. nie, tak nie może się skończyć jego historia.
Przecież miał być nieśmiertelny.

Licznik słów: 688
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Zawsze trzeba działać. Źle czy dobrze, okaże się później. Żałuje się wyłącznie bezczynności, niezdecydowania, wahania. Czynów i decyzji, choć niekiedy przynoszą smutek i żal, nie żałuje się.

A T U T Y
I – Zwinny
Jednorazowo +1 do Zręczności.
II – Chytry Przeciwnik
W czasie pojedynku/misji/raz na dwa tygodnie w polowaniu/wyprawie smok może utrudnić akcję swojego przeciwnika, który ma dodatkowe +1 do ST.
III – Czempion
Raz na walkę smok ma 1 dodatkowy sukces do ataku fizycznego. Dodatkowo raz na miesiąc podczas modlitwy w świątyni otrzymuje dar od swojego patrona.
IV – Utalentowany
Smok może wyuczyć się dwóch umiejętności na poziom 6, ale wtedy nie może mieć żadnej na poziomie 5 i tylko jedną na poziomie 4. Atut nie ma wpływu na niższe poziomy U.
Niemożliwe do wybrania wraz z Uzdolnionym.


P R Z E D M I O T Y
Pożywienie:
38/4 mięsa, 6/4 owoców
Kamienie Szlachetne:
turkus, rubin, 2x szmaragd
Nathi
Dawna postać
Bóg Prawdy
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 1418
Rejestracja: 05 kwie 2014, 16:51
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 105
Rasa: Drzewny
Opiekun: Mrucząca Łuska*
Mistrz: Uskrzydlony Marzeniami*

Post autor: Nathi »
A: S: 1| W: 1| Z: 1| I: 1| P: 1| A: 1
U: L,MP,MO,MA,M: 1| B,Śl: 2| S,W,Skr: 3| O,A: 4
Atuty: Ostry wzrok; Oporny magik; Tancerz; Wybraniec bogów; Furia Niebios
Nathi doskonale zdawał sobie sprawę z odpowiedzi Kiary. Spodziewał się, że zechce go pomścić. Żałował tylko, że sam nie mógł już tego zrobić. Czarodziej niehonorowo wykorzystał przewagę nad starcem wiedząc, że nie poniesie żadnych konsekwencji. Sam Słowo również miał takie podejrzenia. Nie mógł wiedzieć, że spotka jeszcze kiedyś własną córkę i że ta wciąż będzie po jego stronie. Miał tylko nadzieję, że Ognisty zapłaci nie tylko powierzchownymi ranami, ale i kalectwem. Najlepiej śmiercią. Poniżył go, zaatakował i opluł wielokrotnie. Również wtedy, gdy drzewny leżał półprzytomny.
Ledwo powstrzymał uśmiech słysząc zaprzeczenie Apokalipsy. "Nie". Proste słowo, prawdopodobnie jedno z pierwszych trzech, jakie uczy się pisklę. Najbardziej jednoznaczne, najbardziej bezpośrednie. Wojowniczka usiłowała zatrzymać nią samą śmierć, a jej zdecydowany ton głosu mówił, że jest to możliwe. Jeśli Ateral gdzieś tu czyhał, to z całą pewnością zatrzymał się na ułamek sekundy, jakby nie będąc pewnym, czy oby na pewno chce się na to zdecydować akurat teraz.
Spojrzał jeszcze raz na całą sylwetkę smoczycy. Jeśli można było powiedzieć, że był dumny z któregoś ze swoich dzieci, to wskazałby Kiarę. Nawet mimo jej odmowy zostania przywódczynią i zaprzepaszczenia jego ambicji, odebrania mu ostatniej nadziei. Czy zdawała sobie sprawę z tego, że to głównie przez nią odszedł ze stada? Że mógł umrzeć szczęśliwy wśród rodziny obserwując, jak Kiara gromadzi siły, jednoczy Cień z Ogniem, wyrusza na bitwę i po pokonaniu Życia i Wody dokonuje ekspansji terytorialnej? Mógł być z niej dumny, bo miała honor, siłę, inteligencję. Dlaczego więc nie chciała zostać przywódczynią?
Zostawił ten temat już dawno temu. To była przeszłość. Teraz była teraźniejszość. Później... Dla niego nie istniała już przyszłość. Później będzie martwy.
– Dobrze – zgodził się. – Nie umrę dzisiaj – stwierdził z całą stanowczością, na jaką było go stać.
Nachylił się powoli nad mięsem, biorąc jeszcze jeden kęs.
– Chciałbym ci coś dać – powiedział nagle. – A właściwie dać na przechowanie, żebyś wręczyła to mojemu następnemu wnukowi. Pierwszemu, jaki się wykluje – pominął kwestię, że nie był jej biologicznym ojcem. Czasem lepiej było o tym zapomnieć; w końcu była jego córką. – Nie jest to nic specjalnego. Drobiazg, kamień szlachetny, zwykły rubin. Ale to jedyne, co mi zostało. Nie mam nic więcej – stwierdził, choć nie był z tego powodu jakoś nadzwyczaj smutny. Nie potrzebował skarbów. Co miał za nie kupić? Być może w ten sposób ktoś go zapamięta. Może wnuczek przyjdzie kiedyś na grób dziadka, wspominając swoją pierwszą naukę wykupioną u Nauczyciela za ten właśnie rubin i rzuci krótkim "dziękuję"? Może ktoś jeszcze kiedyś o nim pomyśli pozytywnie? Na starość się ponoć dziecinniało. Miało prostsze cele, mniej rzeczy potrzebowało się do szczęścia.
Dzieciństwa Nathiego nie można było nazwać szczęśliwym. Nie miał przyjaciół i wcale nie uszczęśliwiały go małe rzeczy. Zawsze miał wielkie ambicje. Może teraz nadeszła ta chwila? Na proste życzenie – wdzięczność potomka.
– Rubin leży w lewym kącie groty pod najwyższym z Czarnych Wzgórz, tym naprzeciwko wejścia. Ukryty pod skórami. Czy mogłabyś go tutaj przynieść? Ja w tym czasie spróbuję zjeść tego nieszczęsnego bizona. Wolałbym, żeby cię przy tym nie było... – mruknął, co mogło być całkiem zrozumiałe biorąc pod uwagę jego pierwszy kęs. Jadł bardzo nieporadnie, jakby zapomniał, jak to się robi. Chciało mu się płakać. Był to żałosny widok i wolałby, żeby Kiara nie musiała na to patrzeć. Żeby zajęła się czymś innym – poszukiwaniem rubinu. Przyniesie go tutaj, a Nathi będzie miał pewność, że jego ostatnie życzenie zostanie spełnione.
Zaczęło padać.

Dodano: 2016-07-11, 02:33[/i] ]
Nathi nie odesłał Kiary po rubin dlatego, bo wstydził się przy niej jeść.
Nie zrobił tego również po to, aby upewnić się, czy oby na pewno dostanie kamień w swoje łapy.
Wysłał ją do swojej groty dlatego, bo musiał umrzeć. Czuł to już od kilku minut. Z początku lekkie zawroty głowy, silniejsze pieczenie ran i ból skręcający mu wszystkie organy wewnętrzne. Ból serca, blizn, mięśni, kości. Dzielnie to ukrywał. Miał nadzieję przeczekać to, skończyć rozmawiać z Kiarą, pójść gdzieś na wzgórze, może nad rzekę, położyć się i zasnąć.
Teraz wiedział, że nie wytrzyma. Nagły chłód, jakby Ateral dyszał mu za plecami. Mógłby przysiąc, że słyszał czyjść oddech. Czuł na sobie cudze spojrzenie. Bóg śmierci, czy obłęd starca?
Gdy tylko Apokalipsa zniknęła za jednym ze wzgórz, lecąc śpiesznie, łapy się od nim ugięły. Zupełnie, jakby przez ten cały czas wykorzystywał całą pozostałą mu siłę woli, by utrzymać się na łapach. W jednej chwili jakby cała ta siła z niego uleciała. Nikogo w pobliżu nie było, ale on poczuł na grzbiecie ogon Aterala. Silne uderzenie od góry, powalające go na glebę. Bóg milczał. Może go tu nie było? Może to było szaleństwo? Nathi nie wiedział. Nie zastanawiał się nad tym.
– Uch – jęknął przy nagłym kontakcie z podłożem. Pod siłą upadku jego szczęka się zamknęła, a drobne ząbki wbiły się w jęzor. Nie poczuł bólu, jedynie smak krwi, która to pociekła teraz śpieszną strużką po podbródku. Tuż obok tej zwierzęciej, żubrzej, po zjedzonym przed chwilą posiłku.
Przewrócił się bezwładnie na bok. Zakaszlał, zwracając w części spożyte mięso. Najwidoczniej organizm nie chciał go już przyjąć. Było za późno.
Kwas, który wypalił mu przed kilkoma księżycami dziurę na pośladku na nowo się odezwał, zasyczał. Jakby przez cały czas tam siedział, w skórze, w mięśniu, a teraz ulotnił się z parą. Czy to możliwe, czy znowu miał zwidy? A może to znów bóg śmierci się nim bawił?
– Aaach – zamknął ślepia i wygiął do tyłu kręgosłup i szyję. Bolało. Z trudem otworzył głeboko zapadnięte oczy. Całe przekrwione, dziwinie mocno pieczące. A przecież nic mu w nie nie dolegało.
Czy oby na pewno? W kwiecie jego wieku doszło między nim, a Dwuznaczną Aluzją do starcia. Niehonorowego, w którym Cienista złamała dane słowo i zaatakowała jego gardło. W innym pojedynku z nią zraniła go w ślepia i gdyby nie udana interwencja uzdrowiciela Słowo mógłby pozostać niewidomy przez dłuższy okres swojego życia.
Padł na niego cień. Świat na około niego był rozmazany przez łzy i zmrużone powieki, a jednak jedną postać widział wyraźnie. Stała tuż przed nim, jak żywa, jak realna. To ona zasłaniała mu światło. Czy była zjawą, czy jego wyobrażeniem, czy jeszcze żyła i postanowiła go odwiedzić – nie wiedział. To właśnie fioletowołuska samica, jego przeciwniczka, rywalka.
Nic nie mówiła. Uśmiechała się tylko. Szyderczo szczerzyła śnieżnobiałe kły. Nie ruszała się, nie oddychała, nie mówiła. Stała i patrzyła na jego półmartwe ciało, niczym złowroga rzeźba. Delektujący się widokiem śmierci padlinożerca.

Pierwsza z trzech par, które go nawiedziły. Zło i Prymitywność. Zło z Prymitywności i Prymitywność ze Zła. Po prostu. Bez celu, bez ambicji, bez pomysłu, bez sensu. Bez uczuć, bez honoru, bez szacunku, bez zastanowienia. Istota stworzona nie do życia, a do uniemożliwiania go innym. Może i byłaby cennym narzędziem do likwidowania innych szkodliwych jednostek, ale była zbyt nieokiełznana na stanięcie się narzędziem. Nie smok, a bestia. Smoki składały się ze zwierzęcych instynktów i zarazem inteligencji. Niekompletna. A jednak przeszkoda.
Aluzja była jedynie przedstawicielką całej takiej masy. Cienistych i Równinnych. Jednej z przeszkód do osiągnięcia ideału. To mu najbardziej przeszkadzało. Że jego przeszkoda nie uniemożliwia mu działania dlatego, bo nie chce, żeby plan się ziścił; uniemożliwia mu to, bo do tego jest stworzona. Do niszczenia. Im, Stwórcom, zawsze było trudniej.

Poczuł ból głowy. Magiczna siła naciskała na jego skronie coraz to mocniej i mocniej, rozsadzała go od wewnątrz. Ankaa zniknęła, a Nathi zamknął ślepia. Wtem cała kula ziemska przyspieszyła, kręcąc się z niebywałą prędkością. Starzec czuł, że aby się utrzymać, nie oderwać się od podłoża i nie wylecieć w przestrzeń kosmiczną, musi chwycić się gruntu pod stopami. Tak też zrobił, wbił pazury głęboko w błotnistą ziemię.
Deszcz się nasilił. Gdzieś w tle błysnął piorun, a jego złowrogie grzmienie dotarło do uszu drzewnego niespełna dwa uderzenia słabego serca później. Woda lunęła z ukosa niemal podwajając swoją siłę i uderzając niczym grad w bok leżącego.
– Woda znów zabierze ci Życie – usłyszał znajomy głos. Ból łba nie ustępował, a Nathi rozwarł delikatnie ślepia jakby starając się odnaleźć rozmówcę. Stał blisko. W przeciwieństwie do fioletowej wojowniczki poruszał się, oddychał. Miedzianołuski spoglądał na niego z wyższością. – Znów przegrałeś – szepnął Ciche Wody.

Przywódca Wody przedstawiał kolejną parę. Inteligencję i Przebiegłość. Chodzący fałsz. Aktora, który chciwie pragną władzy, a gdy już ją dostał udawał. Udawał całe życie dobrego, troskliwego opiekuna, przywódcę. A gdy wracał do ciężkim dniu do groty chichotał złowieszczo. W przeciwieństwie do pierwszej z par on był w pełni świadomy tego, co uczynił. Odrzucił większe dobro dla własnych celów, dla nakarmienia swojej próżnej, egoistycznej duszy.

Obraz czarodzieja rozpłynął się z deszczem. Nathi wypluł z pyska nadmiar wody. Poczuł, jak zapada się pod ziemię. Wszędzie naokoło było błoto. Umierał brudny i lepki, jak świnia. Maź ta po zetknięciu z wciąż jeszcze świeżymi ranami pobudziła je na nowo. Zaczęły piec, palić jak ogień. Mimo wody, mimo deszczu, Nathi się palił. Widział płomienie i własne, zwęglające się ciało.
Poczuł, jak między jego oczy uderza gęsta ciecz. W pierwszej chwili pomyślał, że to kolejne z milionów kropli deszczu, ale ta była zbyt duża i dziwnie ciepła. Czuł, jak spływa mu wzdłuż łuku brwiowego, znajdując w końcu wgłębienie w czaszce i powoli posuwająca się ku gałce ocznej. Wojownik uniósł łeb wyżej, starając się dostrzec, skąd owa substancja pochodzi.
Stał nad nim ten młody Ognisty. Kruczopióry? Nie był pewien. Zrozumiał, że właśnie w niego splunął, że tym była zagadkowa ciecz.

Młodość i Głupota. Nowe pokolenie kroczących przed siebie głupców. Pędzących z uniesionymi w górę łbami, pewnych siebie, dumnych i przekonanych o tym, że świat należy do nich. Czy nie widzą przepaści? Nie widzą. Przecież nie spoglądają w dół.
Kruczopióry nie rezprezentował tylko Kruczopiórego. Bez względu na to, co sobie myślał, takich jak on były dziesiątki. Jednakowych. Nie poznał go zbyt dobrze, ale nie musiał. Wiedział, z kim ma doczynienia. Zamiast niego mógł widzieć teraz jeden z wielu innych jednakowych, szarych pysków. To nie miało znaczenia. Byli wielogłową hydrą.
Zbuntowani, wielcy, ambitni i głupi. Zanim się obejrzą ich młodość przeminie, a oni wszyscy będą zdychać w błocie.

Zagrzmiał kolejny piorun, jeszcze bliżej, a Nathi jęknął z bólu, jakby starał się go przekrzyczeć. Już się nie palił. Teraz był zimny jak lód. Zaczął się trząść. Niemal nie czuł łap. Poruszył skrzydłem i szybko tego pożałował. Bół przebiegł przez całe ciało. Wszystkie rany, stare i nowe blizny pulsowały. Przekrzykiwały się. Słyszał setki wołających go głosów. Pysk wykręcił się w grymasie bólu. Smok załkał. Nie wytrzymał. Łzy poleciały. Gęsty potok. Chciał do ciepłej groty. Zapragnął świeżego mięsa. Nie. Nie. Nawet nie tego chciał. Zwyczajnie pragnął odejść. Umrzeć, ale nie w ten sposób. Położyć się na łące i zasnąć.

– Pomocy – wychrypiał. Słowo Prawdy, leżący w błocie, pełny ran, zakrwawiony i cały się trzęsący wołał o pomoc. Nieugięty pękł. Szkoda tylko, że nikt nie słyszał słabego starczego głosu wśród szumu wiatru i ulewy.
– Pomocy – powtórzył błagalnie. – Boli. Uzdrowiciela – załkał.

– Zdrajca – usłyszał.
– Kłamca – powiedział inny głos.
– Tyran.
– Manipulator.
– To nie wojownik.
– To nie smok.
Głosów przybywało. Słyszał kroki. Stukot wielu par łap. Ze wszystkich stron. Otaczały go. Szły po niego.
Pod łapami plątało się niewielkie białe pisklę. Jego brat, Tethi. Patrzyło teraz nienawistnie, otwierając paszczę pełną długich, gotowych do zabicia kłów. Milczało. Tylko patrzyło na swojego oprawcę, gotów do zemsty.
Niegdyś ciepłe, matczyne spojrzenie Mruczącej Łuski wyrażało dezaprobatę i zawód. Stojąca u jej boku młoda Nuta też nie patrzyła przychylnie.
Złudzenie Życia zawarczał gniewnie. "Nigdy się nie nauczysz, Nathi".
Zza białofutrego wyłonił się Oko Zmierzchu. Syknął z nienawiścią, gotów do ataku.
Cieniści szli razem, nieokiełznani, wyrywając się i szczerząc kły. Uśmiech Cienia, Dwuznaczna Aluzja, Spojrzenie Mroku, Pierwotny Instynkt, Koszmarny Kolec, Nieokiełznany Kolec, Szaleństwo Cieni, Czerwień Kaliny, Migotliwa Aura. Nieco z tyłu szła Łagodna Łuska, która miała w oczach jedynie żal.
Gałązka Jaśminu przekręciła łeb, jakby zastanawiając się, co o tym myśleć.
Jesień Bzów otoczona była Kaszmirowym i Oczywistym. Adepci, bo takimi ich zapamiętał Słowo, patrzyli po sobie, zerkając na mistrza z zawodem w oczach, ale i gniewem. Sama Jesień sprawiała wrażenie ledwo powstrzymującej się od wybiegnięcia przed wszystkich i zadania mu rany jako pierwsza.
Lodowym wzrokiem obrzucał go stojący obok Bezchmurne Niebo. Iskra Nadziei zdawała się przyjąć nastawienie partnera.
Gdzieś dalej zamajaczyli nawet Zwiastująca Łuska i Czerwony Kolec, jego niedoszli sojusznicy z czasów wczesnej młodości.
Płomień Pustyni nie wyglądała na świadomą wydarzenia, w którym brała udział, ale podążała za Runą Ognia, Pożeraczem Księżyca, Nadchodzącą Wichurą, czy wyrywającym do przodu Kruczopiórym. Z boku stał uśmiechnięty Jad Duszy, który najwyraźniej czerpał z marszu na Słowo rozrywkę.
Były też dwie Ogniste, z którymi Nathi kłócił się tak bardzo przed wojną z ich stadem, wiele księżyców temu. Niepamięć Świtu i Odmienna Łuska. Były zirytowane, jakby dyskusja dopiero co się skończyła. Jakby wojna miała się dopiero zacząć.
Z drugiej strony stała Woda. Jej przywódca, widziany już przed chwilą Ciche Wody. Tym razem bardziej powściągliwy, otoczony Bezkresną Galaktyką i Paraliżującą Łuską, tą młodą samicą, nowym pokoleniem stada, które nic jeszcze nie rozumiało, Zgniłą Łuską, a także Podszeptem Szaleństwa i stojącą u jego boku... Ulotne Wspomnienie, zwana później Zorzą Północy. Matką jego dzieci. Zdrajczynią, która nie zawahała się, by go wykorzystać. Przymknęła ślepia, jakby nie chciała na niego patrzeć lub jakby starała się skumulować maddarę do przeprowadzenia ataku.
Ich dzieci. Shiro, Noxlyn, Nixlun, Naxis. Wieczne Ukojenie spoglądał na ojca spod swojej kościanej maski ze smutkiem. Chór Światła pokręcił łbem wzdychając teatralnie.
Kiara, teraz Jeździec Apokalipsy, którą przecież przed chwilą widział miała w ślepiach ból. Zawiódł ją, nie podołał wyzwaniu, jakim było ojcostwo. Bez patrzył, jakby nieco zawiedziony faktem, że to tego żałosnego starca słuchał. Wrzos patrzyła niepewnie to na brata, to na ojca. Truskawka wychyliła się z grzbietu Kiary, marszcząc pyszczek.
Było ich dużo więcej. Setki. Nie wszystkich rozpoznawał z pysków. Niektórych znał tylko z widzenia. Niektórych był pewny, że nigdy nie widział.

Smoki oblazły go i zaczęły wyrywać kłami kawałki mięsa. Każdy wziął tylko jeden i odszedł. Nathi krzyczał z bólu. Niektórzy szarpali go czerpiąc przyjemność z zadawanego Nathiemu bólu, inni traktowali to jako przykry obowiązek, gryząc tylko odrobinę i szybko odchodząc.
Machnął ogonem rozbryzgując naokoło błoto. Wił się jak żmija schwytana przez węża i krzyczał, jakby wizja była realna i naprawdę rozrywano go na strzępy.
Płakał i ciężko dyszał, nie mogąc znieść bólu. Serce biło mu szybciej i szybciej. Ostatnie szare pisklaki obgryzły ostatnie kości i szybko pomknęły do rodziców. Nasycone ucztą smoki odeszły i zniknęły, rozpływając się w powietrzu.
– Choć – powiedział zmaterializowany znikąd Ateral. Nathi otworzył szeroko ślepia, a gdy oddech przyspieszył tak, że nie dało się szybciej, a bicie serca brzmiało jak stukot kopyt stada koni...

Piorun w tle.
I cisza.
Nic.

Żałował, że urodził się w świecie, w którym bóg musiał umrzeć w nędzy, a niegodne życia istoty mieszkały z całymi rodzinami w ciepłych grotach udając szczęśliwe. Były niczego nieświadome. Nie wiedziały, że właśnie odszedł smok idealny. Jedyny, który byłby w stanie zmienić ich życia na lepsze. Ten, którym wzgardzono. Jedyny smok o czystym sercu. Ostatni przedstawiciel stada Ziemi, które teraz oficjalnie można było uznać za nieistniejące.

Ciało starca przestało się poruszać. Powieki opadły. Klatka piersiowa już się nie podniosła. Ogon się uspokoił. Zwłoki coraz bardziej zagłębiały się w błoto.

To był koniec Słowa Prawdy.

Licznik słów: 2499
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Po co amać, skoro wystarczy mówić prawdę,
by nam nie uwierzono?


Atuty:
Ostry wzrok – wszystkie testy percepcji na polowaniu oparte na danym zmyśle (wzrok) mają dodatkową kość.
Oporny magik – kiedy smok jest atakowany magią, atakujący ma dodatkowe +1 do ST.
Tancerz – raz na walkę smok ma 1 dodatkowy sukces do obrony fizycznej. Dodatkowo raz na miesiąc podczas modlitwy w świątyni otrzymuje dar od swojego patrona.
Wybraniec bogów – smok ma dodatkowy 1 sukces przy rzutach na dowolnie wybraną przez siebie akcję raz na pojedynek, misję czy polowanie.
Furia Niebios – przeciwnik smoka zostaje zraniony raną lekką przez jeden z naturalnych czynników (np. piorun). Można użyć raz na walkę/bitwę/polowanie (co 2 tygodnie w przypadku łowcy i uzdrowiciela na wyprawie).


Inne ujęcia Słowa: Z avatara By Płowy By Rudy By Uśmiech Cienia By Aluzja
Subtelny Gniew
Dawna postać
DJ i swatka
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 2126
Rejestracja: 27 paź 2014, 16:41
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 19
Rasa: Północny
Opiekun: Chłód Życia
Mistrz: Pawiooka
Partner: NSSUNSS & CoconutClub

Post autor: Subtelny Gniew »
A: S: 1| W: 2| Z: 3| I: 2| P: 1| A: 1
U: MA,MO,Pł: 1| M,MP,W: 2| B,S,Skr,L,Śl,O,A: 3
Atuty: Zwinny; Oporny magik
Finezyjny Kolec znalazł się tu przypadkiem.
A może nie przypadkiem.
Spacerował po tych terenach codziennie. Skręcał w nowe ścieżki. Widział nowe skały, nowe rzeki, nowe jaskinie. Było tu tyle zapachów, tyle smoków, tyle życia. Był w stanie zapomnieć nawet o domu, którego nigdy nie widziała. Na te kilka księżyców, gdy będzie mógł się zachwycać nowym, niepoznanym miejscem. Czuł się jak nowo narodzony. Jakby ponownie wyszedł z ciemnego kosmosu jajka do światła tego świata.
Niebo było szare. Zasłonięte kłębami chmur, z których co rusz wylewały się ostre krople deszczu. Łoskotały o ziemię. Oblewały spragnione orzeźwienia ciało. Zwłaszcza, że doskwierała smokom duchota. Zwłaszcza tu w Kanonie Szeptów. Zwłaszcza jemu – smokowi z rasy północnej.
Szedł i rozglądał się. Jak zawsze zresztą. Czuł pod stopami świeżą, miękką trawę. Mokrą od wilgoci. Czuł zapach deszczu. Słyszał bzyczenie os. Grę świerszczy. Muzyka odbijała się od ściany kanionu echem, a pogłos był szeptem bogów.
O dziwo szept nie ustał, gdy nagle spojrzawszy przed siebie, Finezyjny dostrzegł ciało.
Zatrzymał się instynktownie. Ugiął łapy, jakby gotowy do ucieczki. Tak naprawdę był jednak gotowy do ataku.
Nie widział co to, lecz wydawało mu się że to smok. Znów rozejrzał się dookoła, choć zdawał sobie sprawę, że nikogo więcej tu nie zobaczy. Ciało.
Ruszył przed siebie. Powoli. Jakby się skradał. Cicho i ostrożnie. Ale nieenergicznie. Szedł powoli, z niepokojem. Wolałby nie przybliżać się, bo im mniej dzieliło go od ciała, tym bardziej prawdziwa wydała się myśl, że tak... ujrzał ciało smoka.
Stanął dwa kroki od niego. Teraz widział je wyraźnie. Brązowo-czarny smok. Pomarszczony i wycieńczony. Leżał bez ruchu. Jego klatka piersiowa tak cicha i nieruchoma. Nie był słychać świszczącego oddechu. Żadnego drżenia, żadnego znaku.
Zamarł. Nie wiedział, co zrobić. Wzywać pomoc, uciekać, ratować go? Jak? Jak? Jak? Zadrżał. Po raz pierwszy w życiu poczuł przerażenie bez krztyny podniecenia.
Czy on był martwy?
Nie znał go. Nad nim wisiał tylko odór... śmierci. Choć jeszcze o tym nie wiedział. Nie było zapachu lasu, zapachu wody, zapachu siarki ani zapachu cienia. A może były? Tylko wszystkie naraz.
Jego lazurowe ślepia zaszły łzami. Nie wiedział, że nie było nad czym się wzruszać. Że gdyby pamiętał. Gdyby pamiętał przeszłe życia... może teraz splunąłby i odszedł. Albo i gorzej.
Był jednak tylko Finezyjnym Kolcem. Dopiero co wyrośniętym Fasolką i czuł żal do tego starca leżącego na ziemi. Lecz był też zbyt skołowany, by uczynić cokolwiek...

//No sorki, nie mogłam się powstrzymać xd

Licznik słów: 396
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu

może nieskończoność powie
czy za murem jest odpowiedź
może zna sekrety słońca

lecz kto wie to nie odpowie
wszystko się zaczyna w słowie
nie potrafi znaleźć końca



#CCFFFF
#8F8FBD



Posiadane: 13/4 mięsa, 2x żeton srebrny, 1x brązowy, agat, rubin
Atuty: Oporny magik, kiedy smok jest atakowany magią, atakujący ma dodatkowe +1 do ST.



~ Fasolka by Chłodnik
~ pełna wersja Finezyjnego by Mgła
~ Finezyjny by Heulyn ~ Finezyjny by Dziki Agrest


KP
Zmora Opętanych
Dawna postać
K'Nath Niezgłębiona
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 3014
Rejestracja: 13 maja 2016, 23:22
Stado: Umarli
Płeć: Samica
Księżyce: 68
Rasa: Skrajny
Opiekun: Ankaa (Dwuznaczna Aluzja)*
Mistrz: Nahkriin (ojciec spoza bariery).
Partner: Gonitwa Myśli.

Post autor: Zmora Opętanych »
A: S: 2| W: 3| Z: 5| I: 3| P: 4| A: 3
U: B,L,Pł,O,M,W,MP,MA,MO: 1| A,Śl,Kż: 2| Skr: 3
Atuty: Ostry Wzrok; Pamięć Przodka; Tropiciel; Wybraniec Bogów; Magiczny Śpiew;
___Jej życie już nieco się ustabilizowało, wiedziała na czym mniej-więcej stoi. Miała znowu stado, wróciła do swojej jaskini, za którą szczerze przez te dwa księżyce samotności tęskniła. Tak bardzo przypominała jej dom, tak bardzo pragnęła tam wrócić. I jest, ponownie.
Następna noc jej życia nie zapowiadała niczego specjalnego. Keezheekoni opuściła tereny Cienia, chcąc jeszcze pochodzić po terenach wspólnych. Kto wie, może natknie się na coś interesującego – nie mogła tego wykluczyć. Tereny wyglądały może i niepozornie, ale z pewnością coś skrywały. Rozkoszowała się spokojnym lotem, jakieś pięć skrzydeł nad ziemią. Czuła, że jest częścią nocnego, spowitego gwiazdami nieba, jak blade promienie księżyca okalały jej ciemnofioletowe łuski. Tak, czuła się dobrze. Od czasu do czasu uderzała swymi skrzydłami o powietrze, by utrzymać wysokość, ale nie spieszyła się. To był spokojny lot. Wdychała chłodne, przyjemne powietrze, które chłodziło jej kości i mięśnie, a także umysł. Pozwalało mu pracować. Tak naprawdę nie potrzebowała nic więcej do szczęścia. O ile można to nazwać szczęściem. To uczucie... Było dla niej nieco obce. Tak jak większość uczuć.
Dla kogoś z dołu była jedynie drobną sylwetką szybującą w górze. Widać było biel łusek, wąskie acz długie skrzydła. I zdecydowanie zbyt długi w stosunku do reszty tułowia ogon, który jakimś cudem nadążał za resztą jej ciała.
Dostrzegła coś w dole. Tak, widziała tą znajomą, czarnofutrą sylwetkę, lśniące, lazurowe ślepia. Widziała je już kiedyś, kilka księżyców wcześniej. A przed nim... Leżało ciało, brudne od zaschniętego błota. Ciało smoka. Zniżyła lot, przyjrzała się. Tak, znała tego osobnika, rozmawiała z nim niedawno. Nie udało im się wtedy dokończyć rozmowy. I już nigdy jej nie dokończą.
Wylądowała. Cicho, bezszelestnie, niczym delikatna zjawa, kilka ogonów przed samcem. Podeszła do niego, stając naprzeciw, po drugiej stronie ciała. I patrzyła. Śmierć nią w żaden sposób nie wstrząsnęła, to było coś normalnego. Ten smok był jednym z wielu, którzy stracili życie. Nic nowego. Patrzyła na czarnofutrego. W ciszy. Z beznamiętnym chłodem wypisanym na pysku i w liliowych ślepiach.

Licznik słów: 322
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Subtelny Gniew
Dawna postać
DJ i swatka
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 2126
Rejestracja: 27 paź 2014, 16:41
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 19
Rasa: Północny
Opiekun: Chłód Życia
Mistrz: Pawiooka
Partner: NSSUNSS & CoconutClub

Post autor: Subtelny Gniew »
A: S: 1| W: 2| Z: 3| I: 2| P: 1| A: 1
U: MA,MO,Pł: 1| M,MP,W: 2| B,S,Skr,L,Śl,O,A: 3
Atuty: Zwinny; Oporny magik
Ocknął się, gdy usłyszał łopot skrzydeł. Spojrzał w górę i otworzył szeroko ślepia w zabawnym zdziwieniu postacią, którą ujrzał. Jeśli ona potrafiła rozpoznać go po lazurowych ślepiach z tak wysoka, to jak on miał nie rozpoznać jej. Tamtej nocy widział ją dość dobrze. Białe futro w którym tliła się błękitna moc i liliowe oczy. Inne łuski były ciemniejsze, fioletowe jak zauważył teraz. Poza tym była wywerną. A wywerny nie dało się nie zapamiętać.
Obserwował, jak ląduje przed nim i podchodzi. Zimna i tajemnicza jak tamtej nocy. Czekał na to czy też nie? Widział ją wcześniej na Skałach Pokoju, ale tam nie dało się rozmawiać. A teraz przybyła tu niby przypadkowo, ale on wiedział swoje. Bogowie zesłali mu ją. Była mu przeznaczona w jakimś dziwnym celu, który pozostawał tajemnicą. Jedna rozmowa, która nie dawała mu spać po nocach, budziła go i prześladowała. Dlaczego?
Umarł – rzekł niby do niej niby do siebie. Wiedział, że to zauważyła. Nie dlatego była taka zimna. Ona po prostu była obojętna. Cienista smoczyca. Na chwilę spuścił wzrok by przyjrzeć się staremu ciało leżącemu przed nim. Nie przyszło mu do głowy, że jego obecność tu mogła wyglądać podejrzanie. Jak można byłoby pomyśleć, że on, niedoświadczony adept Życia mógł go zabić? Bzdura.
Po dłuższej chwili znów podniósł wzrok i wlepił go w Keezheekoni. Znów nie było powitań ani przedstawiania się. Wymieniali tylko spojrzenia. A jednak on był inny niż tamtej nocy. Dojrzalszy, większy, surowszy. Jego oczy wyrażały to wszystko. Nie był już Fasolką. O tym imieniu miała już nigdy nie usłyszeć. Chyba że od innych, w dalekiej przyszłości. Lecz to nie miało znaczenia. Był Finezyjnym Kolcem. Smukłym samcem o czarnym futrze i przystojnym, choć z lekka dziecięcym jeszcze pysku. Teraz już trochę wyższy od rozmówczyni wpatrywał się w nią z dystansem. Wiedział, że ona to odczytuje, że wie wszystko. Dlatego jego lazurowe ślepia okazały się chłodne i oddalone. By nie wiedziała, jak ważną częścią jego życia się stała.
Znałaś go? – spytał, choć już nie patrzył na Słowo Prawdy. Właściwie to, gdy przybyła, Słowo Prawdy zniknął. Jego drżenie i niepokój także. Gdy ją zobaczył stał się zimny i obojętny, i nawet nie chciał o tym myśleć. Nie czekał na odpowiedź. Zaraz po tym pytaniu padły kolejne słowa. – Nazywają mnie Finezyjnym Kolcem, a ciebie? – to pytanie było ważniejsze. Cień niepewności przeszedł przez jego oczy. Mówił szybko, bo to pytanie było tak pospolite, że wstydził się, że padło. A jedna musiał się dowiedzieć i tylko w ten najprostszy sposób mógł to zrobić. Jej imię.

Licznik słów: 418
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu

może nieskończoność powie
czy za murem jest odpowiedź
może zna sekrety słońca

lecz kto wie to nie odpowie
wszystko się zaczyna w słowie
nie potrafi znaleźć końca



#CCFFFF
#8F8FBD



Posiadane: 13/4 mięsa, 2x żeton srebrny, 1x brązowy, agat, rubin
Atuty: Oporny magik, kiedy smok jest atakowany magią, atakujący ma dodatkowe +1 do ST.



~ Fasolka by Chłodnik
~ pełna wersja Finezyjnego by Mgła
~ Finezyjny by Heulyn ~ Finezyjny by Dziki Agrest


KP
Zmora Opętanych
Dawna postać
K'Nath Niezgłębiona
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 3014
Rejestracja: 13 maja 2016, 23:22
Stado: Umarli
Płeć: Samica
Księżyce: 68
Rasa: Skrajny
Opiekun: Ankaa (Dwuznaczna Aluzja)*
Mistrz: Nahkriin (ojciec spoza bariery).
Partner: Gonitwa Myśli.

Post autor: Zmora Opętanych »
A: S: 2| W: 3| Z: 5| I: 3| P: 4| A: 3
U: B,L,Pł,O,M,W,MP,MA,MO: 1| A,Śl,Kż: 2| Skr: 3
Atuty: Ostry Wzrok; Pamięć Przodka; Tropiciel; Wybraniec Bogów; Magiczny Śpiew;
___Dla niej pierwsze spotkanie z tym samcem nie miało w sobie nic nadzwyczajnego. Absolutnie nic. Przodkowie milczeli... W sumie milczeli od dłuższego czasu, a zazwyczaj słyszała ich bez końca, odzywali się w jej podświadomości. Milczeli. Od czasu właśnie tamtej rozmowy z tajemniczym, czarnofutrym samcem, którego imienia nie znała. Który wydawał jej się być jednym z tych wielu smoków, które widzisz raz, może dwa razy w życiu, ale które nie wywierają na tobie żadnego piętna. Są niedocenianymi, niedostrzegalnymi ziarenkami piasku wśród wydm pustyni.
Gdyby była bardziej złośliwa, parsknęłaby sztucznym śmiechem, uśmiechnęła się drwiąco, rzuciła jakiś kąśliwy komentarz. Ale nie była. Ona po prostu stała jak stała, milcząca, chłodna, a jednak nie lodowata. Nieprzyjemna, a jednak łagodna, pełna sprzeczności. Ona była jedną wielką sprzecznością, nic nie było w jej przypadku absolutnie przejrzyste. Zawsze pojawiła się jakaś skaza, niedoskonałość.
– Śmierć to jedynie kolejny etap w życiu – jedyne, co powiedziała na ten temat. Takiego skromnego epitafium doczekał się smok, który poniekąd był legendą, w złym tego słowa znaczeniu – ale jego słowa i czyny na zawsze pozostawią piętno wśród wolnych stad. Słowa Prawdy nie było – ale kłamstwa, które szerzył będą trwać już na wieki.
– Keezheekoni – powiedziała tylko. Nie miała adepckiego imienia, bo go nie potrzebowała, uważała za zbędne. Nawet gdyby je miała, nigdy by go nie używała. Bo imię ma się tylko jedno, prawdziwe, na zawsze. Ona wybrała to, z którym przyszła na świat i to właśnie to imię zabierze ze sobą do grobu, gdy jej ciało obróci się w proch, a dusza wróci do przodków.
– Keezheekoni Nar'larie Aer Malekithea – dopowiedziała po krótkiej chwili. Nie wiedziała, dlaczego zdradziła mu całe swoje imię, to po prostu wypłynęło z jej pyska. I tak czuła, że samiec tego nie zapamięta, ale coś kazało jej to zrobić.
Dobrze.
Odezwali się. Głos przodków rozbrzmiał cicho w jej głowie. Ukryła zdziwienie za chłodną maską zimnej obojętności.
Skierowała wzrok z powrotem na ciało brązowołuskiego samca.
– W moich rodzinnych stronach ciała zmarłych zostają spalone. Ale tutaj wystarczy mu zwykły pochówek – rzekła. Nie wypada zostawiać tak zmarłego, trzeba go pochować. Wsunęła zabłocone cielsko wychudzonego, starego smoka na swój grzbiet, podtrzymując go skrzydłami i wspomagając siebie magią i ruszyła w stronę cmentarza, zerkając jednak na Finezyjnego, bo tak brzmiało jego imię.
– Idziesz?


Licznik słów: 378
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Subtelny Gniew
Dawna postać
DJ i swatka
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 2126
Rejestracja: 27 paź 2014, 16:41
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 19
Rasa: Północny
Opiekun: Chłód Życia
Mistrz: Pawiooka
Partner: NSSUNSS & CoconutClub

Post autor: Subtelny Gniew »
A: S: 1| W: 2| Z: 3| I: 2| P: 1| A: 1
U: MA,MO,Pł: 1| M,MP,W: 2| B,S,Skr,L,Śl,O,A: 3
Atuty: Zwinny; Oporny magik
Przodkowie nie rozmawiali z Finezyjnym. Wołali, owszem. Lecz on ich nie słyszał, bo nikt nie nauczył go słyszeć głosów. Gdyby był Keezheekoni usłyszałby wiele. Wiedziałby kim jest ten, co leży przed nim martwy. Kim była matka tej, co stała przed nim obojętna i zimna. Kto zasługuje na cześć, a kto zasługuje na potępienie. Kogo należy zabić, a kogo oszczędzić...
Nie wiedział. Wydawało mu się, że jest dojrzały, lecz był niewinny, jak baranek. Był kruchym kamieniem w garści losu. Czy ktoś go chronił, czy ktoś szykował się, by złapać go lub chociaż jego szczątki? Ona też była niewinna. Jeszcze mniej miała tego świadomość. Była kózką, górską kózką skaczącą po ostrych graniach śmiało i bez obaw. Lecz nigdy nie wiadomo, który kamień się usunie, kiedy lawina spadnie.
To prawda – rzekł, znów spuszczając wzrok na starca. Och, jak te lazurowe ślepia go nienawidziły. On zniszczył wszystko co miała, dzieciństwo, rodzinę, radość z życia. Życie już nigdy nie było takie samo po tym, co zrobił on. Był temu winny, lazur nieba wiedział to i żądał zemsty. Ale czarnofutry nie miał pojęcia jaką żądzą pała jego dawna dusza. Było mu żal samca przez którego i jego życie nie będzie takie, jakie byłoby, gdyby ten umarł już dawno.
Keezheekoni Nar'larie Aer Malekithea powtórzył w myślach w tym samym czasie, kiedy przodkowie powiedzieli Kózce "Dobrze". Nie spojrzał jednak na nią i nie powtórzył tych słów na głos. Miał dobrą pamięć. Potrafił wyrecytować wszystkie słowa zapisane na kurhanie Życia. Dlaczego miał nie zapamiętać imion cienistej smoczycy. – Keezheekoni – wyszeptał tylko dla utrwalania i być może zmylenia jej. Choć skąd mógł wiedzieć jakie są jego własne zamiary. W tamtej chwili nic nie było jasne. Znów na nią spojrzał i dostrzegł zdziwienie w jej liliowych ślepiach. Ale nie zareagował na nie. Dłuższą chwilę wpatrywał się w jej ślepia, potem ponownie spuścił wzrok, jakby nie mógł się zdecydować, kto jest w tej chwili ważniejszy.
Nie zareagował zbyt emocjonalnie na zwierzenie Kózki. Skąd była? Gdzie mieściła się kraina, w której palono ciała zmarłych. Nie chciał zadawać pytań. Patrzył z zaintrygowaniem, jak wywerna pochyla się i wciąga samca na swój grzbiet. Poczuł wibracje maddary, która pomagała jej podnieść ciężkie cielsko zmarłego. Wtedy ruszył się, ale nie ocknął. Wciąż tak samo świadomy zanurzył się po drugą stroną samca, pod jego piersią, zanim całkiem go nie wciągnęła. Słowo Prawdy zawisł na grzbiecie Finezyjnego Kolca nie piorunując go wagą. Nie na takie rzeczy był gotowy dzięki treningom. Niewzruszony ciężarem ani tym, że jego skrzydło dotknęło skrzydła Kózki i że był przy niej bliżej niż z jakimkolwiek innym obcym smokiem, postawił krok do przodu nie odpowiadając. Oczywiście, że szedł. Nie znał kierunku i powierzał się drodze wytyczonej przez cienistą smoczycę. Tak symbolicznie, jak tylko symboliczna mogła być ta scena dla ich przyszłości i przeszłości. Niósł wroga na swoich barkach i nie wiedział, że chce rozedrzeć go na strzępy.

Licznik słów: 474
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu

może nieskończoność powie
czy za murem jest odpowiedź
może zna sekrety słońca

lecz kto wie to nie odpowie
wszystko się zaczyna w słowie
nie potrafi znaleźć końca



#CCFFFF
#8F8FBD



Posiadane: 13/4 mięsa, 2x żeton srebrny, 1x brązowy, agat, rubin
Atuty: Oporny magik, kiedy smok jest atakowany magią, atakujący ma dodatkowe +1 do ST.



~ Fasolka by Chłodnik
~ pełna wersja Finezyjnego by Mgła
~ Finezyjny by Heulyn ~ Finezyjny by Dziki Agrest


KP
Zmierzch Gwiazd
Dawna postać
Umarłam...
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 2344
Rejestracja: 20 mar 2016, 14:19
Stado: Prorocy
Płeć: Samica
Księżyce: 115
Rasa: Północny
Opiekun: Chłód Życia i Azyl Zbłąkanych
Mistrz: Dziki Agrest [*]
Partner: Piórko Nadziei

Post autor: Zmierzch Gwiazd »
A: S: 1| W: 3| Z: 5| I: 2| P: 4| A: 1
U: B,L,Pł,O,W,MO,MA,MP,M: 1| A,Skr,Kż,Śl: 2
Atuty: Spostrzegawczy, Chytry Przeciwnik, Poszukiwacz, Znawca Terenów, Wybraniec Bogów
Veles przybyła do Knaiunu Szeptów spokojnym, niespiesznym krokiem. Od czasu do czasu rozglądała się na boki. Nawyk który obudził się w niej całkiem niedawno. Jako przyszła łowczyni musi być czujna. Przecież w każdej chwili może się zdarzyć że jakiś drapieżnik nadle ją zaatakuje. Dlatego Szmaragdowa wolała być ciągle czujna. Gdy już upewniła się że nikogo nie ma w pobliżu, położyła się na ziemi i połżyła łapę na łapę niczym lwica, podobnie jak to zwykł robić jej ojciec. Spojrzała ku niebu i czekała na przybycie swojego ucznia. Nie przyszła tu z czystej przyjemności lecz by pomóc w nauce innemu adeptowi. I pomyśleć że wcale nie tak dawno to ona prosiła inne smoki o nauki. Teraz to ona uczy innych.

Licznik słów: 118
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Zwinna
Jednorazowo +1 do Zręczności


Chytry Przeciwnik
W czasie pojedynku/misji/raz na dwa tygodnie w polowaniu/wyprawie smok może utrudnić akcję swojego przeciwnika, który ma dodatkowe +1 do ST

Następne użycie na polowaniu 19 maja.

Poszukiwacz
Raz na dwa tygodnie smok znajduje na polowaniu klejnot, niezależnie od tego czy go szuka. Dodatkowo raz na miesiąc podczas modlitwy w świątyni otrzymuje dar od swojego patrona.

Następne użycie na polowaniu 11 maja.

Znawca Terenów
Raz na dwa tygodnie smok napotyka na polowaniu/wyprawie dodatkową zdobycz (dającą 4/4 mięsa), kamień czy dorodne zioło (w zależności od tego czego akurat szukał)

Następne użycie na polowaniu 11 maja.

Wybraniec Bogów
Smok ma dodatkowy 1 sukces przy rzutach na dowolnie wybraną przez siebie akcję raz na pojedynek, misję czy polowanie (w polowaniu łowcy raz na dwa tygodnie, uzdrowiciel może używać tego atutu raz na tydzień bez względu na miejsce w fabule, atut tyczy się wtedy obu etapów leczenia)

Następne użycie na polowaniu 19 maja.

Deidara
S: 1| W: 2| Z: 3| I: 1| P: 2| A: 1
Skr: 1| A,O: 2

KK

#CC1653 (MG)
ODPOWIEDZ

Chcesz dołączyć do gry?

Musisz mieć konto, aby pisać posty.

Rejestracja

Nie masz konta? Załóż je, aby do nas dołączyć!
Zapraszamy do wspólnej rozgrywki na naszym forum.
Rozwiń skrzydła i leć z nami!

Zarejestruj się

Logowanie

Wróć do strony głównej