OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Smok pokręcił głową, co, jak sam sądził, było wystarczającą odpowiedzią na pytanie Spłoszonej. Aby jednak nie pozostawić żadnych wątpliwości, kontynuował.– Mój dom leżał bardzo daleko stąd, gdzieś na południu, gdzie drzewa rosły prawie tak wybujale jak góry, a ich korony przysłaniały światło słońca. Jest nas niewielu, ale wierzę, że ten rodzaj przetrwa jeszcze wiele księżyców. Tak sądzę.
Powiedział, przyspieszając nieco kroku. Zdrewniałe kończyny sprawiały wrażenie jakby na przemian trzeszczały i pękały, a pokrywająca je łuska co chwila zmieniała swoje położenie, niczym ruchoma mozaika. Czy mógł uchodzić za zlepek gleb, skał i roślin? Pewnie tak, ale warto wspomnieć, że już długi czas temu przestało go obchodzić jak reagują na to inne smoki. Po prostu był sobą, nie udając nikogo innego. Bo, powiedzmy sobie szczerze, nawet gdyby próbował, nie dałby rady. Miał już coś takiego, że nieważne ile zażyje kąpieli w jeziorze, czy morzu, znajoma warstwa czarnoziemu znowu powróci na jego cielsko, a mchy i zeschnięte trawy zawsze będą gościły na grzbiecie Posłańca równie często, co drobne, leśne żyjątka.
– Zawsze budzę się wtedy, kiedy na tych ziemiach są jakieś problemy. Widzę, nie nudzicie się.
Skomentował.




















