A: S: 1| W: 2| Z: 3| I: 3| P: 2| A: 2
U: Pł,L,A,O,Skr,Śl,M,Kż,B,S,MP,MO,MA: 1| W: 2 |
Atuty: Spostrzegawczy; Chytry Przeciwnik; Mistyk
Skinęła lekko pyskiem na pożegnanie za odlatującą mistrzynią, ale sama jeszcze nie zamierzała opuszczać tego miejsca. Położyła się i zdrzemnęła trochę, by odpocząć, a kiedy znów poczuła się pełna sił z zapałem przystąpiła do samodzielnego doskonalenia się w leczeniu. Na początek wyczarowała sobie iluzję niebieskiego samca smoka w wieku ośmiu księżyców ze zranioną tylną prawą łapą, była to głęboka rana szarpana powstała w wyniku ugryzienia. Brakowało kawałka mięsa, obficie krwawiła, ale na szczęście kość nie była uszkodzona. Młodzik oczywiście był zdenerwowany i krzywił się z bólu.
– Więc tak...najpierw podam ci jedną gałązkę lawendy do żucia, żebyś mógł trochę ochłonąć, potem użyję wywaru z trzech liści jemioły na to obfite krwawienie, a następnie dwa liście babki i dwa liście nawłoci na ranę jako opatrunek i zarazem środek odkażający. Dodam do niego również dwa sparzone korzenie tasznika, aby uśmierzyć ból. Gdy skończę przejdę do leczenia za pomocą magii wnikając w twoje ciało. Nie obawiaj się, gdy to uczynię rana szybciej się zagoi, a ponieważ zioła będą już działać nie odczujesz bólu. Usiądź sobie teraz albo połóż się jak ci tam wygodniej, niedługo poczujesz się lepiej. – powiedziała wyczarowując od razu odpowiednią ilość wymienianych przez siebie ziół oraz kilka miseczek potrzebnych do przyrządzenia naparu. Młodzik patrzył na nią z powątpiewaniem, ale ostatecznie zrobił jak kazała i położył się na ziemi odsłaniając chorą łapę. Kleryczka podała mu do pyska gałązkę lawendy, którą ten posłusznie pochwycił i zaczął żuć.
– Wypluj ją za dwadzieścia minut, ja w tym czasie przygotuję wywar z jemioły. – rzekła Figlarna napełniając jedną z miseczek wodą z pobliskiego strumyka i za pomocą maddary doprowadzając ją do wrzenia. Do gorącej wody wrzuciła trzy liście jemioły i sporządziła bardzo gęsty wywar, który po wcześniejszym ostudzeniu podzieliła na cztery części. Trzy z nich podała samcowi do wypicia jak już wypluł lawendową gałązkę, a czwartą po starannym oczyszczeniu rany chłodną wodą ze strumyka ostrożnie nałożyła na chore miejsce. Po chwili zagotowała wodę w następnej miseczce i sparzyła w tym wrzątku dwa korzenie tasznika, po czym razem z dwoma zmiażdżonymi liśćmi babki i dwoma liśćmi nawłoci dodała te zioła do opatrunku pilnując, żeby wszystkie zioła na ranie dobrze się trzymały.
– Teraz wniknę w ciebie maddarą, aby odnaleźć ranę i przyspieszyć proces jej gojenia. Leż spokojnie i o nic się nie martw, będzie dobrze. – powiedziała łagodnym, uspokajającym tonem posyłając mu również pokrzepiający uśmiech. Smok skinął lekko głową, a kleryczka Ziemi delikatnie położyła swoją łapę obok zranionego miejsca i ostrożnie weszła w ciało rannego impulsem maddary. Odnalazła ranę i natychmiast zabrała się do jej magicznego uzdrawiania. Zaczęła oczywiście od usunięcia ewentualnego pozostałego brudu, ropy i bakterii oraz wszystkiego co mogłoby powodować stan zapalny, po czym przeszła do zerwanych naczyń krwionośnych. Odnalazła w ciele pacjenta młode komórki, zdolne do szybkiego podziału i przyspieszając ich rozwój wzięła się energicznie do pracy. Najpierw naprawiła większe uszkodzone tętnice i żyły dbając przy tym jednocześnie, aby były odpowiednio mocne, elastyczne, drożne, wytrzymałe na ciśnienie krwi, a także by mogły odpowiednio spełniać swoje funkcje. Później przeszła do mniejszych naczyń krwionośnych, a na samym końcu do naczynek włosowatych regenerując je w taki sam sposób. Pilnowała, aby miały odpowiednio mocne i elastyczne ścianki, wytrzymałe na ciśnienie krwi, a także by krew mogła swobodnie przez nie przepływać krążąc w krwioobiegu. Wszystko miało działać równie sprawnie jak przed zranieniem. Kiedy naczynia krwionośne były już uleczone Figlarna odparowała przez skórę zalegającą poza nimi krew, by nie dopuścić do zakażenia. Tak samo jak wcześniej naczynia krwionośne tak po niedługiej chwili zasklepiła także naczynia limfatyczne zwracając uwagę, aby były mocne, drożne, wytrzymałe i elastyczne oraz żeby przede wszystkim funkcjonowały tak jak powinny, a zalegającą na zewnątrz nich limfę także odparowała przez skórę by oczyścić to miejsce. Następnie starannie i z wielką ostrożnością połączyła ze sobą przerwane nerwy pilnując ich elastyczności, wytrzymałości, a także tego, by prawidłowo przewodziły wszelkie impulsy. Przyspieszając namnażanie komórek zdolnych do szybkiego podziału Figlarna naprawiła także zerwane ścięgna i mięśnie. Pilnowała przy tym, żeby były one mocne, sprężyste, elastyczne i działały jak należy, aby nie sprawiały potem rannemu trudności w poruszaniu się. Dopiero gdy upewniła się, że wszystko zregenerowała dokładnie i prawidłowo mogła przejść maddarą do samej tkanki, by przyspieszyć regenerację jej ubytków. Tak jak poprzednio pobudziła rozwój komórek zdolnych do szybkiego podziału i stopniowo pomagała w odtworzeniu tkanki poczynając na najgłębszych warstwach, a kończąc na tych znajdujących się najpłycej. Uważała przy tym, aby wszystko było tak samo elastyczne, mocne i wytrzymałe jak przed zranieniem oraz, żeby dobrze spełniało swoje funkcje. Wszelkie gruczoły powinny być sprawne, a pory w skórze drożne. Kleryczka dochodząc do końca całego procesu uzdrawiania powoli zasklepiła ranę nową skórą, odpowiednio elastyczną, mocną i dobrze spełniającą swoją rolę. Natomiast gdy brzegi rany złączyły się wreszcie ze sobą w jedną całość, a była była już całkowicie zasklepiona Figlarna przyspieszyła odrost łusek w tym miejscu. Kiedy wszystko było gotowe przelała maddarę zamykając ostatecznie jej obieg w ciele smoka, a odcinając dopływ z własnego źródła dzięki czemu cały czar mógł się urzeczywistnić i co najważniejsze utrzymać. Rana młodzika zniknęła bez śladu i już nie powróciła, a sam pacjent uśmiechnął się do kleryczki z wdzięcznością. Zmęczona, ale zadowolona z efektu Figlarna odwołała tę iluzję i zrobiła sobie znów chwilę przerwy jako, że trening leczenia zabierał jej mnóstwo maddary. Gdy znów sobie odpoczęła i poczuła się lepiej wyczarowała nowy twór. Tym razem była to fioletowa smoczyca w wieku trzydziestu pięciu księżyców chora na zapalenie gardła. Samica ze zmartwioną miną usiadła na ziemi przed Figlarną pokasłując. Kleryczka podeszła do niej i po krótkim powitaniu zbadała ją dokładnie z wielką uwagą tak jakby miała do czynienia z prawdziwą pacjentką.
– Dopadło cię zapalenie gardła, ale nic się nie martw. Zaraz przygotuję ci napar z dwóch liści lubczyku do inhalacji i jeszcze drugi napar, z dwóch skorupek orzecha włoskiego, aby oczyścił twoje drogi oddechowe. Do naparu z lubczyku dodam też odrobinę miodu, gdy wystygnie to będziesz mogła go wypić. Potem oczywiście przejdę do leczenia maddarą, zaufaj mi. Wyleczę cię z tego paskudnego choróbska. – powiedziała do niej z ciepłym uśmiechem, a następnie używając maddary ponownie wyczarowała zioła, które wymieniła jak również miseczki potrzebne jej do sporządzenia leczniczych naparów. Napełniła pierwsze naczynie wodą, a później doprowadziła tę wodę do wrzenia i wrzuciła do niej liście lubczyku, po czym kiedy napar był gotowy, ale jeszcze gorący przysunęła miseczkę pod nos chorej.
– Nie pij tego jeszcze, a jedynie wdychaj zapach, wciągaj nosem dopóki nie wystygnie, a ja w tym czasie zabiorę się za zrobienie naparu z orzechowych skorupek. – z tymi słowami Figlarna zagotowała wodę w drugiej miseczce i wrzuciła do niej skorupki orzecha włoskiego. Aby ten napar był dobrze przygotowany i mógł pomóc smoczycy kleryczka musiała go zagotowywać i odcedzać po wiele razy dopóki nie uznała, że nadaje się już do wypicia. Dopiero wtedy na dobre wyjęła z niego skorupki, przestudziła płyn i podała chorej smoczycy, żeby ta mogła go wypić. Pacjentka wypiła posłusznie napar ze skorupek orzecha włoskiego, a wtedy Figlarna dodała nieco miodu do naparu z lubczyku i ten również kazała wypić samicy. Gdy drugi napar był już wypity przyszedł czas, aby kleryczka Ziemi użyła magii do ostatecznego wyleczenia chorej.
– Siedź teraz spokojnie, a ja wniknę w twe ciało maddarą i dalej będę cię leczyć. – powiedziała z powagą, a chora kiwnęła krótko pyskiem. W następnym momencie łapy kleryczki spoczęły delikatnie na szyi samicy, a magiczny impuls powędrował w głąb ciała pacjentki. Kiedy tylko Figlarna odnalazła właściwe miejsce natychmiast wzięła się do roboty. Oczyściła gardło chorej z brudów, zakażonej śliny, krwi, ropy czy innych niepożądanych wydzielin. Pozbyła się także wszelkich drobnoustrojów, nie pozwalając na ich dalsze namnażanie się i likwidując tym samym stan zapalny w gardle smoczycy. Dopiero po tym oczyszczeniu naprawiła wszelkie uszkodzone naczynia krwionośne pilnując, by miały odpowiednie właściwości, były mocne, elastyczne, drożne i wytrzymałe. Kleryczka zadbała także o to, żeby z pomocą magii przyspieszyć odbudowę zniszczonej śluzówki. Pobudziła rozwój komórek zdolnych do szybkiego podziału i z ich pomocą starannie przywróciła gardło chorej do normalnego stanu. Kończąc leczenie przelała maddarę zamykając jej obieg w ciele leczonej smoczycy, zaś odcinając jej dopływ z własnego źródła, dzięki czemu już po chwili jej pacjentka była zdrowa i mogła odetchnąć z ulgą. Figlarna uśmiechnęła się i skinęła głową zadowolona z uzyskanego efektu, a później odwołała wszystkie swoje iluzje i na nowo zapadła w drzemkę. Zużyła dużo maddary, więc była zmęczona i znów potrzebowała zregenerować siły. Odpoczęła i znowu wzięła się za trening. Tym razem stworzyła znowu iluzję samca, był on w wieku pięćdziesięciu pięciu księżyców i posiadał jednolicie białe futro. Smok miał cztery płytkie zadrapania na lewym boku pyska, krwawiły i ropiały lekko, poza tym miał także zamknięte złamanie lewej przedniej łapy, co było nawet widać po zaczerwienionym i bolesnym opuchnięciu tejże kończyny.
– Na tę ranę użyję dwóch liści babki lancetowatej, jednego korzenia tasznika oraz dwóch liści nawłoci. Dam ci też napar z dwóch liści melisy na uspokojenie. Natomiast do wyleczenia złamania zastosuję napar z trzech kwiatów dziurawca oraz podam ci trzy jagody jałowca do zjedzenia, aby kość szybciej się zrosła. Po skorzystaniu z pomocy ziół poślę w twoje ciało swą maddarę i dalej będę cię leczyć magią, aby pozbyć się rany i złamania już na dobre. Połóż się i bądź spokojny, niedługo poczujesz ulgę. – rzekła do samca, a ten posłusznie wykonał jej polecenie. Kleryczka ponownie wyczarowała przy pomocy maddary miseczki do robienia naparów, a także zioła, których potrzebowała, by zająć się rannym. Tak jak poprzednio oba naczynia napełniła wodą i doprowadziła tę wodę do wrzenia, po czym do jednej zagotowanej wody wrzuciła dwa liście melisy, a do drugiej trzy kwiaty dziurawca. Gotowy napar z melisy przestudziła i podała pacjentowi do wypicia, po czym ostudziła także drugi napar podając mu go potem ostrożnie, by wypił. Wzięła jeszcze trzecią miseczkę, w której to przygotowała z kolei wrzącą wodę potrzebną do sparzenia korzenia tasznika. Zanim jednak przeszła do nakładania na ranę opatrunku kazała rannemu zjeść jeszcze trzy jagody jałowca. Dopiero wtedy zmiażdżyła liście babki i nawłoci, a następnie ułożyła je na ranie dodając do nich tasznik i pilnując, żeby wszystko dobrze się trzymało. Kiedy zioła już działały przyszła pora na dokończenie uzdrawiania przy użyciu maddary.
– Teraz wejdę w ciebie magią, leż spokojnie i o nic się nie martw. – powiedziała łagodnie, a gdy smok skinął krótko pyskiem położyła łapę na boku jego pyska obok zranienia i posłała magiczny impuls w jego ciało. Odnalazła zadrapania i oczyściła je z brudu, ropy, drobnoustrojów i wszelkich innych rzeczy, które należało usunąć. Zaraz po tym naprawiła tętnice, żyły i wszelkie inne naczynia krwionośne, zaczynając od tych największych, a kończąc na włosowatych. Robiła to bardzo starannie uważając przy tym, aby posiadały one właściwą elastyczność, były mocne i drożne, no i także wytrzymałe na ciśnienie przepływającej przez nie krwi. Miały oczywiście prawidłowo spełniać wszystkie swoje funkcje. Z kolei zalegającą poza nimi krew odparowała przez skórę. W taki sam sposób Figlarna zregenerowała również przerwane naczynia limfatyczne i nerwy smoka, zwracając uwagę, aby miały one takie właściwości jak przed zranieniem i działały jak należy. Wyszukała w ciele samca komórki zdolne do szybkiego podziału i przyspieszyła ich rozwój kolejno odbudowując tkanki od najgłębszych, aż do najpłytszych i zasklepiając ranę nową skórą, starannie, łącząc ze sobą ich brzegi. Przyspieszyła odrost futra i natychmiast zajęła się złamaną kością, o której omal nie zapomniała. Było to proste złamanie zamknięte, bez jakiegokolwiek przemieszczenia, a naczynia krwionośne i tkanki nie zostały w tym miejscu przerwane. Kleryczka nastawiła więc kość do odpowiedniej pozycji, a ewentualne ubytki w niej wypełniła przypasowanymi do nich odłamkami. Te, którymi nie mogła uzupełnić braków w kości zostały zaś usunięte. Z kolei łącząc kość na nowo w jedną całość pilnowała, aby była ona tak jak powinna mocna, wytrzymała i elastyczna oraz, by szpik i wszystko inne działało w niej jak trzeba. Figlarna Łuska nie zapomniała także o bolesnym zaczerwieniu i obrzęku. Stopniowo i ostrożnie zmniejszała obrzęk, aż w końcu pozbyła się stanu zapalnego całkowicie. Na sam koniec tchnęła w to wszystko maddarę, aby zamknąć jej obieg w ciele leczonego przez nią smoka. Spokojnie odcięła dopływ magicznego impulsu z własnego źródła i zabrała łapę. Przyjrzała się uzyskanemu przez siebie rezultatowi, a widząc, że jest on zgodny z jej oczekiwaniami kiwnęła z lekkim uśmiechem głową, po czym zneutralizowała wszystkie iluzje. Odetchnęła głęboko znów zmęczona, lecz usatysfakcjonowana swoim treningiem, po czym spokojnym krokiem oddaliła się z tego miejsca.
Licznik słów: 2026
~ Mistyk ~
Raz na walkę smok ma 1 dodatkowy sukces do ataku magicznego. Dodatkowo raz na miesiąc podczas modlitwy w świątyni otrzymuje dar od swojego patrona.
Z uwagi na drastyczny spadek ilości wolnego czasu w najbliższym czasie nie udzielam żadnych nauk i proszę się z tym do mnie nie zwracać. Dziękuję.