OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
– Dzisiaj zajmiemy się czymś bardzo ważnym, a mianowicie nauką biegania. – powiedziała spoglądając z powagą na małego. – Bieganie jest czymś trochę podobnym do chodzenia, ale różni się od niego tym, że jest znacznie szybsze. Masz tylne łapki dłuższe od przednich, więc twój bieg będzie wyglądał inaczej, niż innych, bardziej jak królicze susy, ale to tylko lepiej, bo dzięki nim będzie szybszy. Zanim jednak do tego przejdziemy powiem ci kilka słów na temat tego dlaczego w ogóle musimy umieć biegać. Otóż kiedy coś lub ktoś nam zagraża, a nie zawsze jesteśmy w stanie z tym walczyć ucieczka, w której niezwykle istotne jest właśnie bieganie niejednokrotnie może uratować nam życie. Kolejna sprawa to polowanie. My jako smoki żywimy się mięsem innych zwierząt, więc musimy potrafić biegać, aby móc dogonić, zabić i zjeść wypatrzoną zwierzynę, a wierz mi, że jest ona nieraz bardzo szybka. Biegnąc dotrzemy też w dane miejsce o wiele szybciej, niż tylko idąc, dzięki temu możemy na przykład szybko przekazać jakieś ważne wieści albo pomóc komuś, kto ma kłopoty. No i wreszcie bieganie służy naszemu zdrowiu i dobremu samopoczuciu, poza tym to świetna zabawa. Pamiętasz jak przyjemnie wiatr rozwiewał ci futerko kiedy lecieliśmy tam w górze? Biegnąc szybko po ziemi będziesz czuł coś podobnego. No to jak? Masz ochotę spróbować? – zagadnęła wesoło wstając ze swego miejsca.Polana
- Figlarne Serce
- Dawna postać
Księżniczka
- Posty: 711
- Rejestracja: 11 kwie 2016, 12:42
- Stado: Ziemi
- Płeć: Samica
- Księżyce: 53
- Rasa: Północny
- Opiekun: Chłodny Obrońca i Azyl Zabłąkanych
- Mistrz: Czerwień Kaliny
- Partner: Potencjalnie każdy ;3

A: S: 1| W: 2| Z: 3| I: 3| P: 2| A: 2
U: Pł,L,A,O,Skr,Śl,M,Kż,B,S,MP,MO,MA: 1| W: 2 |
Atuty: Spostrzegawczy; Chytry Przeciwnik; Mistyk
Licznik słów: 219
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
~ Mistyk ~
Raz na walkę smok ma 1 dodatkowy sukces do ataku magicznego. Dodatkowo raz na miesiąc podczas modlitwy w świątyni otrzymuje dar od swojego patrona.
Z uwagi na drastyczny spadek ilości wolnego czasu w najbliższym czasie nie udzielam żadnych nauk i proszę się z tym do mnie nie zwracać. Dziękuję.
- Szept
- Dawna postać
Błazen
- Posty: 38
- Rejestracja: 20 paź 2016, 15:39
- Stado: Ziemi
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 8
- Rasa: Skrajny
- Opiekun: Figlarna Łuska

A: S: 1| W: 2| Z: 2| I: 2| P: 1| A: 3
U: B: 2
Z uwagą słuchał wszystkiego, co miała mu do powiedzenia smoczyca, nieświadomie wstrzymując przy tym oddech. Potok słów był całkiem spory, jednak słowa te wydały mu się bardzo interesujące. Nie chciał by przez nieuwagę ominęły go jakieś wypowiedziane kwestie. Oczami wyobraźni widział już siebie, hasającego po lasach z dużą szybkością, wpełzającego w każdy kąt. Jeśli będzie to chociaż odrobinę jak latanie, to nie było co się długo zastanawiać.
– Tak, mamo! – Odpowiedział szybko, odrobinę głośniejszym tonem niż początkowo zamierzał. Czuł, jak rytm jego serca nabiera tępa, a krew coraz szybciej krąży w jego żyłach, zupełnie jak wściekła po obfitych opadach rzeka. Kiwający się wcześniej na boki ogon teraz wił się niczym dżdżownica, usiłująca zakopać się w ziemi w upalny letni dzień. Malec był podekscytowany swoją nadchodzącą pierwszą nauką. Kto wie, jakie drzwi staną przed nim otworem z tym dniem? Co prawda nie wiedział dobrze czym są polowania. Nie potrafił sobie wyobrazić emocji jakie odczuwa łowca gnający za uciekającą mu zwierzyną, ani ekscytacji towarzyszącej udanym łowom. Nie znał strachu towarzyszącemu sytuacji zagrażającej życiu, ani okrutnej świadomości nieuchronnego końca. Lecz jeśli jego rodzic i opiekun twierdzi, że ta umiejętność okaże się w przyszłości niezbędna, to nie ma powodu by się spierać.
Nie potrzebował wcale tak dobrego powodu do nauki. Wystarczyła mu chęć stania się lepszym. Chęć poznania czegoś nowego, doznania nowego uczucia, które mógł nieść ze sobą swobodny bieg. Był po prostu arcyciekawy tej nowej umiejętności, która w swej prostocie mogła mu pozwolić na tak wiele nowych rzeczy. Wytężył więc słuch, oczekując na następne matczyne słowa. Był w pełnej gotowości by je sobie przyswoić i rozpocząć swą pierwszą w życiu naukę.
– Tak, mamo! – Odpowiedział szybko, odrobinę głośniejszym tonem niż początkowo zamierzał. Czuł, jak rytm jego serca nabiera tępa, a krew coraz szybciej krąży w jego żyłach, zupełnie jak wściekła po obfitych opadach rzeka. Kiwający się wcześniej na boki ogon teraz wił się niczym dżdżownica, usiłująca zakopać się w ziemi w upalny letni dzień. Malec był podekscytowany swoją nadchodzącą pierwszą nauką. Kto wie, jakie drzwi staną przed nim otworem z tym dniem? Co prawda nie wiedział dobrze czym są polowania. Nie potrafił sobie wyobrazić emocji jakie odczuwa łowca gnający za uciekającą mu zwierzyną, ani ekscytacji towarzyszącej udanym łowom. Nie znał strachu towarzyszącemu sytuacji zagrażającej życiu, ani okrutnej świadomości nieuchronnego końca. Lecz jeśli jego rodzic i opiekun twierdzi, że ta umiejętność okaże się w przyszłości niezbędna, to nie ma powodu by się spierać.
Nie potrzebował wcale tak dobrego powodu do nauki. Wystarczyła mu chęć stania się lepszym. Chęć poznania czegoś nowego, doznania nowego uczucia, które mógł nieść ze sobą swobodny bieg. Był po prostu arcyciekawy tej nowej umiejętności, która w swej prostocie mogła mu pozwolić na tak wiele nowych rzeczy. Wytężył więc słuch, oczekując na następne matczyne słowa. Był w pełnej gotowości by je sobie przyswoić i rozpocząć swą pierwszą w życiu naukę.
Licznik słów: 269
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
- Figlarne Serce
- Dawna postać
Księżniczka
- Posty: 711
- Rejestracja: 11 kwie 2016, 12:42
- Stado: Ziemi
- Płeć: Samica
- Księżyce: 53
- Rasa: Północny
- Opiekun: Chłodny Obrońca i Azyl Zabłąkanych
- Mistrz: Czerwień Kaliny
- Partner: Potencjalnie każdy ;3

A: S: 1| W: 2| Z: 3| I: 3| P: 2| A: 2
U: Pł,L,A,O,Skr,Śl,M,Kż,B,S,MP,MO,MA: 1| W: 2 |
Atuty: Spostrzegawczy; Chytry Przeciwnik; Mistyk
– Najpierw postawa, złóż skrzydełka i dociśnij je mocno do obu boków, o tak. Potem schyl nieco łebek wysuwając szyję ku przodowi, ma być równo z kręgosłupem. Łapki ugnij, natomiast ogonek podnieś nad ziemię. O, w taki sposób. – to mówiąc sama przybrała opisaną przez siebie pozycję i przyjrzała się uważnie poczynaniom pisklęcia. – Twoją największą siłą są twoje tylne łapki, więc musisz uginać je mocniej, niż przednie. Kiedy zaczniesz biec odpychaj się mocno i energicznie od ziemi z tylnych łap, prostuj je gdy będziesz przez chwilę nad ziemią, a przednimi opadaj z powrotem na podłoże, po czym dopiero wtedy opuszczaj tylne. I jeszcze jedna niezwykle ważna sprawa, musisz przy tym prawidłowo oddychać, aby nie zasłabnąć. Gdy twoje łapki będą w górze bierzesz wdech, a wydech robisz jak będą opadać z powrotem na ziemię. Czy wszystko jest dla ciebie jak na razie zrozumiałe? Chcesz jeszcze o coś zapytać zanim ruszymy? – zagadnęła pod koniec swej wypowiedzi spoglądając na synka z ciepłym uśmiechem.
Licznik słów: 162
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
~ Mistyk ~
Raz na walkę smok ma 1 dodatkowy sukces do ataku magicznego. Dodatkowo raz na miesiąc podczas modlitwy w świątyni otrzymuje dar od swojego patrona.
Z uwagi na drastyczny spadek ilości wolnego czasu w najbliższym czasie nie udzielam żadnych nauk i proszę się z tym do mnie nie zwracać. Dziękuję.
- Szept
- Dawna postać
Błazen
- Posty: 38
- Rejestracja: 20 paź 2016, 15:39
- Stado: Ziemi
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 8
- Rasa: Skrajny
- Opiekun: Figlarna Łuska

A: S: 1| W: 2| Z: 2| I: 2| P: 1| A: 3
U: B: 2
Przyglądał się dokładnie samicy, gdy ta zdradzała mu tajemnice postawy biegacza. Podążając za jej przykładem złożył swoje skrzydła na tyle ile zdołał, choć ze względu na ich rozmiar nie przybrał pewnie tak opływowej formy jak u jego nauczycielki. Postarał się przybliżyć swoje lotne kończyny do tułowia najmocniej jak mógł, do momentu aż poczuł dyskomfort w napiętych mięśniach. Rozłożył odrobinę skrzydła, po czym ponowił próbę. Bawił się w ten sposób przez chwilę, aż znalazł odpowiednie ułożenie skrzydeł, wygodne, ale również przypominające to zaprezentowane przez matkę.
Następnie przyszła kolej na głowę. Tu nie męczył się już tak bardzo. Wyprostowanie krótkiej szyi nie było trudnym zadaniem, schylenie łba też przyszło mu dość naturalnie. Dla zwiększenia efektywności malec zbliżył się odrobinę do kolorowej smoczycy i ustawił się równolegle do niej, by móc sprawniej porównać ich pozycje. Z ogonem również poszło gładko, w końcu niemal zawsze znajduje się powyżej głowy, a co dopiero nad ziemią.
Zdecydowanie najtrudniejsze okazało się odpowiednie zgięcie łap, tym bardziej, że tylne musiał zginać bardziej niż przednie. Z początku gdy zginał łapki, to wszystkie w takim samym stopniu, co nie zapewniało mu odpowiedniej, wskazanej przez matkę pozycji. Ciężko było mu wyczuć właściwe ułożenie, tak jakby tylne łapy nie chciały poruszać się bez pociągnięcia za sobą przednich. Dopiero po sporej ilości przypominających przysiady powtórzeń wyczuł różnicę, jaka powinna zaistnieć między przodem a tyłem. Tylko czy w trakcie poruszania się z dużą prędkością będzie w stanie to zastosować?
Nie był też pewien co do oddechu, w końcu nigdy nie miał potrzeby go kontrolować. Nie wiedział też, jak męczący może być bieg. Łapki w górze – wdech. Łapki na ziemi – wydech. Powtórzył to w umyśle kilka razy jak mantrę, pomagając sobie unoszeniem i opuszczaniem przedniej łapki. Gdy była w górze, brał głęboki wdech. Gdy zetknęła się z piaszczystym podłożem, wypuszczał powietrze z płuc. Musi zapamiętać wiele rzeczy, więc każdy sposób jest dobry.
Z początku był entuzjastyczny, teraz jednak tracił trochę pewności siebie. Chciał to zrobić bezbłędnie, ale jakie miał na to szanse? Dodatkowe pytania? Szukał ich, zastanawiał się, o co jeszcze mógłby spytać swoją mentorkę. Niejasności było jednak zbyt dużo, by mógł od tak się o nie wypytać. A może były to tylko jego urojone niepewności, zjawy strachu mające go zniechęcić do w rzeczywistości prostej czynności? Być może po prostu za dużo myślał.
– Nie, mamo. Jestem gotowy. – Rzekł w odpowiedzi, po czym przybrał uprzednio wyćwiczoną postawę najlepiej jak potrafił. Co prawda nie czuł się w pełni gotowy, ale doszedł do wniosku, że nic więcej nie wymyśli. Po prostu spróbuje. Nie wyjdzie, cóż, trudno. Spróbuje jeszcze raz, bogatszy w doświadczenie wyniesione z nieudanej próby. W końcu mu się powiedzie.
Następnie przyszła kolej na głowę. Tu nie męczył się już tak bardzo. Wyprostowanie krótkiej szyi nie było trudnym zadaniem, schylenie łba też przyszło mu dość naturalnie. Dla zwiększenia efektywności malec zbliżył się odrobinę do kolorowej smoczycy i ustawił się równolegle do niej, by móc sprawniej porównać ich pozycje. Z ogonem również poszło gładko, w końcu niemal zawsze znajduje się powyżej głowy, a co dopiero nad ziemią.
Zdecydowanie najtrudniejsze okazało się odpowiednie zgięcie łap, tym bardziej, że tylne musiał zginać bardziej niż przednie. Z początku gdy zginał łapki, to wszystkie w takim samym stopniu, co nie zapewniało mu odpowiedniej, wskazanej przez matkę pozycji. Ciężko było mu wyczuć właściwe ułożenie, tak jakby tylne łapy nie chciały poruszać się bez pociągnięcia za sobą przednich. Dopiero po sporej ilości przypominających przysiady powtórzeń wyczuł różnicę, jaka powinna zaistnieć między przodem a tyłem. Tylko czy w trakcie poruszania się z dużą prędkością będzie w stanie to zastosować?
Nie był też pewien co do oddechu, w końcu nigdy nie miał potrzeby go kontrolować. Nie wiedział też, jak męczący może być bieg. Łapki w górze – wdech. Łapki na ziemi – wydech. Powtórzył to w umyśle kilka razy jak mantrę, pomagając sobie unoszeniem i opuszczaniem przedniej łapki. Gdy była w górze, brał głęboki wdech. Gdy zetknęła się z piaszczystym podłożem, wypuszczał powietrze z płuc. Musi zapamiętać wiele rzeczy, więc każdy sposób jest dobry.
Z początku był entuzjastyczny, teraz jednak tracił trochę pewności siebie. Chciał to zrobić bezbłędnie, ale jakie miał na to szanse? Dodatkowe pytania? Szukał ich, zastanawiał się, o co jeszcze mógłby spytać swoją mentorkę. Niejasności było jednak zbyt dużo, by mógł od tak się o nie wypytać. A może były to tylko jego urojone niepewności, zjawy strachu mające go zniechęcić do w rzeczywistości prostej czynności? Być może po prostu za dużo myślał.
– Nie, mamo. Jestem gotowy. – Rzekł w odpowiedzi, po czym przybrał uprzednio wyćwiczoną postawę najlepiej jak potrafił. Co prawda nie czuł się w pełni gotowy, ale doszedł do wniosku, że nic więcej nie wymyśli. Po prostu spróbuje. Nie wyjdzie, cóż, trudno. Spróbuje jeszcze raz, bogatszy w doświadczenie wyniesione z nieudanej próby. W końcu mu się powiedzie.
Licznik słów: 437
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
- Figlarne Serce
- Dawna postać
Księżniczka
- Posty: 711
- Rejestracja: 11 kwie 2016, 12:42
- Stado: Ziemi
- Płeć: Samica
- Księżyce: 53
- Rasa: Północny
- Opiekun: Chłodny Obrońca i Azyl Zabłąkanych
- Mistrz: Czerwień Kaliny
- Partner: Potencjalnie każdy ;3

A: S: 1| W: 2| Z: 3| I: 3| P: 2| A: 2
U: Pł,L,A,O,Skr,Śl,M,Kż,B,S,MP,MO,MA: 1| W: 2 |
Atuty: Spostrzegawczy; Chytry Przeciwnik; Mistyk
Kiwnęła lekko głową i uśmiechnęła się ciepło do Szeptu.
– W porządku, no to biegniemy! – zawołała wesoło i ruszyła przodem, oczywiście nie za szybko, aby pisklę było w stanie ją dogonić. Utrzymując przyjętą postawę, odpychając się łapami i pamiętając o prawidłowym oddechu pędziła prosto przed siebie, a ogonem balansowała, co pomagało jej w utrzymaniu równowagi. Co jakiś czas zerkała przez ramię na małego sprawdzając jak sobie radzi i będąc gotową, żeby w razie czego mu pomóc. To był pierwszy bieg jej synka, więc odczuwała jednocześnie matczyną troskę i dumę z samczyka.
– W porządku, no to biegniemy! – zawołała wesoło i ruszyła przodem, oczywiście nie za szybko, aby pisklę było w stanie ją dogonić. Utrzymując przyjętą postawę, odpychając się łapami i pamiętając o prawidłowym oddechu pędziła prosto przed siebie, a ogonem balansowała, co pomagało jej w utrzymaniu równowagi. Co jakiś czas zerkała przez ramię na małego sprawdzając jak sobie radzi i będąc gotową, żeby w razie czego mu pomóc. To był pierwszy bieg jej synka, więc odczuwała jednocześnie matczyną troskę i dumę z samczyka.
Licznik słów: 92
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
~ Mistyk ~
Raz na walkę smok ma 1 dodatkowy sukces do ataku magicznego. Dodatkowo raz na miesiąc podczas modlitwy w świątyni otrzymuje dar od swojego patrona.
Z uwagi na drastyczny spadek ilości wolnego czasu w najbliższym czasie nie udzielam żadnych nauk i proszę się z tym do mnie nie zwracać. Dziękuję.
- Szept
- Dawna postać
Błazen
- Posty: 38
- Rejestracja: 20 paź 2016, 15:39
- Stado: Ziemi
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 8
- Rasa: Skrajny
- Opiekun: Figlarna Łuska

A: S: 1| W: 2| Z: 2| I: 2| P: 1| A: 3
U: B: 2
Mały nie wystartował od razu. Gdy mama ruszyła na przód, on pozostał w tyle. Utrzymując wcześniej przyjętą pozycję przyglądał się dobrze chwili startu smoczycy, jej ruchom i reakcjom. Obserwował sposób w jaki biegnie, a z każdą chwilą jego serce zaczynało bić mocniej, z podekscytowania i nerwów. Co jeśli jednak sobie nie poradzi? Jego pewność siebie znów zaczynała się wahać, gdy spoglądał na bieg swojej nauczycielki.
W końcu jednak musiał wystartować, gdyż jego matka zaczynała się coraz bardziej oddalać, a pozostanie tu samemu w tym stanie niepewności nie było mile widziane. Wziął ostatni, głęboki wdech starając się go uregulować, zamknął szybko oczy, zebrał siły w tylnych łapkach i ruszył.
Otworzył ślepia niemal natychmiast, gdy poczuł silniejszy podmuch wiatru na swojej sierści, a jego przednie łapki zetknęły się z piaskiem tylko po to, aby następnie znów unieść się w powietrze, by wylądować ponownie odrobinę dalej. Z początku bieg ten był trochę koślawy, a malec zwalniał za każdym razem gdy jego przód opadał po wybiciu się tylnymi nogami. Walczył, by złapać rytm. Ten sam rytm, który pośpiesznie ćwiczył przed kilkoma chwilami. Udało mu się – po części. Z każdym krokiem coraz zręczniej posługiwał się łapami, tylne łapy wybijały jego ciało naprzód coraz łatwiej, a przednie lądowały z coraz większą gracją. Przestawał o tym myśleć, zaczynało przychodzić mu to instynktownie. Z każdym krokiem, z każdym przebiegniętym ogonem jego ruchy stawały się coraz pewniejsze. Ogon coraz sprawniej utrzymywał balans, zmieniając swoją pozycję w zależności od potrzeby. Nawet skrzydła zdawały się już nie ciążyć praktykującemu, przylegając ciasno do jego grzbietu.
Problemem okazało się zgranie oddechu z ruchami ciała. Malec nie poruszał się szybko, ale pomimo tego był to dla niego pewien wysiłek. Z początku udawało mu się kontrolować wdechy i wydechy, teraz jednak stawały się one coraz mniej miarowe. Szept zaczynał oddychać coraz szybciej, płycej i bardziej spontanicznie, co nie najlepiej przełożyło się na jego naukę. Zanim zdążył w pełni dogonić swoją mamę, mimowolnie zmniejszył tempo. Czuł przyspieszone bicie swojego serca i słyszał, jak jego sapanie zdaje się wręcz gonić za łomotaniem w jego klatce piersiowej, tak samo jak on teraz gonił za swoją nauczycielką. Unoszenie łap w powietrze stawało się coraz cięższe, tak jakby jego ciało przybierało na wadze, a w jego kroki zaczęły wkradać się drobne potknięcia.
To było jednak za mało, aby go zniechęcić. Nie może tak szybko odpuścić, przynajmniej dopóki nie doścignie Figlarnej Łuski. Chciał jej zaimponować. Chciał poznać tą umiejętność, której postanowiła go nauczyć. Nade wszystko pragnął czuć ten chłodny, jesienny wiatr uderzający w jego puszyste ja choćby odrobinę dłużej. Uwielbiał to uczucie, jego białego futra i kolorowych piór chwiejących się na wietrze jak liście drzew podczas wichury. Czuł się jak podczas lotu. Bardzo wolnego i nie na niebie, lecz na ziemi, ale wciąż jednak lotu.
Chciał się rozejrzeć i ocenić swoją prędkość, zobaczyć jak świat rozmywa się mu przed oczyma pod wpływem tego pędu, pamiętał jednak zalecenia matki o trzymaniu łba prosto, więc wlepił wzrok w biegnącego z przodu dorosłego smoka, wyczekując momentu aż uda mu się do niego zbliżyć. Zielona grzywa stała się w jego oczach celem, który musiał osiągnąć nim uzna swoją porażkę. Mały Szepciu był czasem bardzo uparty.
Wysilił się więc jeszcze bardziej, popychając organizm do granic swoich jeszcze niewielkich możliwości. Oddechu nie starał się już kontrolować – gdy próbował zdawało mu się, że za chwilę się udusi, zaprzestał więc kolejnych prób i skupił się wyłącznie na prędkości i stawianiu bezbłędnych kroków. Od szybkiego wentylowania powietrza zaczynało robić mu się mdło, a w brzuchu czuł bolesne kłucie, jakby przez przypadek połknął jakąś ostrą gałązkę. Jak długo jeszcze będzie to trwało? Ten stan, którego nie był w stanie pojąć? Chociaż ciało krzyczało, że najwyższy czas odpocząć, jego umysł mówił „nie”, jakaś nieznana żądza gnała go dalej.
W końcu jednak musiał uznać swój limit. W którymś momencie przestał nawet skupiać uwagę na prowadzącej ten mały maraton smoczycy, pochłonięty walką z samym sobą. Walką, którą ostatecznie przegrał z kretesem. Nogi nareszcie odmówiły mu posłuszeństwa i malec runął na ziemię jak ptak pozbawiony skrzydeł. Na szczęście piasek zamortyzował jego upadek, w zamian jednak dostał się przegranemu niemal wszędzie – między pióra, wgłąb sierści, nie omijając oczywiście wnętrza pyska i nosa. Smoczątko z trudem dźwignęło się na nogi, które znów osłabły, przyklapnął więc na zadku i rozejrzał się wokoło, próbując znaleźć swoją matkę, na którą przestał zwracać uwagę w końcowym etapie swojego biegu. Nie wiedział, czy udało mu się ostatecznie ją dogonić, czy też poniósł spektakularną klęskę. Siadł w bezruchu, pozwalając swoim kończynom chwilę odetchnąć, samemu natomiast łapczywie wciągając hausty powietrze i skamląc żałośnie, częściowo z bólu, a po części z frustracji. Smak niepowodzenia i piasku był bardzo gorzki.
W końcu jednak musiał wystartować, gdyż jego matka zaczynała się coraz bardziej oddalać, a pozostanie tu samemu w tym stanie niepewności nie było mile widziane. Wziął ostatni, głęboki wdech starając się go uregulować, zamknął szybko oczy, zebrał siły w tylnych łapkach i ruszył.
Otworzył ślepia niemal natychmiast, gdy poczuł silniejszy podmuch wiatru na swojej sierści, a jego przednie łapki zetknęły się z piaskiem tylko po to, aby następnie znów unieść się w powietrze, by wylądować ponownie odrobinę dalej. Z początku bieg ten był trochę koślawy, a malec zwalniał za każdym razem gdy jego przód opadał po wybiciu się tylnymi nogami. Walczył, by złapać rytm. Ten sam rytm, który pośpiesznie ćwiczył przed kilkoma chwilami. Udało mu się – po części. Z każdym krokiem coraz zręczniej posługiwał się łapami, tylne łapy wybijały jego ciało naprzód coraz łatwiej, a przednie lądowały z coraz większą gracją. Przestawał o tym myśleć, zaczynało przychodzić mu to instynktownie. Z każdym krokiem, z każdym przebiegniętym ogonem jego ruchy stawały się coraz pewniejsze. Ogon coraz sprawniej utrzymywał balans, zmieniając swoją pozycję w zależności od potrzeby. Nawet skrzydła zdawały się już nie ciążyć praktykującemu, przylegając ciasno do jego grzbietu.
Problemem okazało się zgranie oddechu z ruchami ciała. Malec nie poruszał się szybko, ale pomimo tego był to dla niego pewien wysiłek. Z początku udawało mu się kontrolować wdechy i wydechy, teraz jednak stawały się one coraz mniej miarowe. Szept zaczynał oddychać coraz szybciej, płycej i bardziej spontanicznie, co nie najlepiej przełożyło się na jego naukę. Zanim zdążył w pełni dogonić swoją mamę, mimowolnie zmniejszył tempo. Czuł przyspieszone bicie swojego serca i słyszał, jak jego sapanie zdaje się wręcz gonić za łomotaniem w jego klatce piersiowej, tak samo jak on teraz gonił za swoją nauczycielką. Unoszenie łap w powietrze stawało się coraz cięższe, tak jakby jego ciało przybierało na wadze, a w jego kroki zaczęły wkradać się drobne potknięcia.
To było jednak za mało, aby go zniechęcić. Nie może tak szybko odpuścić, przynajmniej dopóki nie doścignie Figlarnej Łuski. Chciał jej zaimponować. Chciał poznać tą umiejętność, której postanowiła go nauczyć. Nade wszystko pragnął czuć ten chłodny, jesienny wiatr uderzający w jego puszyste ja choćby odrobinę dłużej. Uwielbiał to uczucie, jego białego futra i kolorowych piór chwiejących się na wietrze jak liście drzew podczas wichury. Czuł się jak podczas lotu. Bardzo wolnego i nie na niebie, lecz na ziemi, ale wciąż jednak lotu.
Chciał się rozejrzeć i ocenić swoją prędkość, zobaczyć jak świat rozmywa się mu przed oczyma pod wpływem tego pędu, pamiętał jednak zalecenia matki o trzymaniu łba prosto, więc wlepił wzrok w biegnącego z przodu dorosłego smoka, wyczekując momentu aż uda mu się do niego zbliżyć. Zielona grzywa stała się w jego oczach celem, który musiał osiągnąć nim uzna swoją porażkę. Mały Szepciu był czasem bardzo uparty.
Wysilił się więc jeszcze bardziej, popychając organizm do granic swoich jeszcze niewielkich możliwości. Oddechu nie starał się już kontrolować – gdy próbował zdawało mu się, że za chwilę się udusi, zaprzestał więc kolejnych prób i skupił się wyłącznie na prędkości i stawianiu bezbłędnych kroków. Od szybkiego wentylowania powietrza zaczynało robić mu się mdło, a w brzuchu czuł bolesne kłucie, jakby przez przypadek połknął jakąś ostrą gałązkę. Jak długo jeszcze będzie to trwało? Ten stan, którego nie był w stanie pojąć? Chociaż ciało krzyczało, że najwyższy czas odpocząć, jego umysł mówił „nie”, jakaś nieznana żądza gnała go dalej.
W końcu jednak musiał uznać swój limit. W którymś momencie przestał nawet skupiać uwagę na prowadzącej ten mały maraton smoczycy, pochłonięty walką z samym sobą. Walką, którą ostatecznie przegrał z kretesem. Nogi nareszcie odmówiły mu posłuszeństwa i malec runął na ziemię jak ptak pozbawiony skrzydeł. Na szczęście piasek zamortyzował jego upadek, w zamian jednak dostał się przegranemu niemal wszędzie – między pióra, wgłąb sierści, nie omijając oczywiście wnętrza pyska i nosa. Smoczątko z trudem dźwignęło się na nogi, które znów osłabły, przyklapnął więc na zadku i rozejrzał się wokoło, próbując znaleźć swoją matkę, na którą przestał zwracać uwagę w końcowym etapie swojego biegu. Nie wiedział, czy udało mu się ostatecznie ją dogonić, czy też poniósł spektakularną klęskę. Siadł w bezruchu, pozwalając swoim kończynom chwilę odetchnąć, samemu natomiast łapczywie wciągając hausty powietrze i skamląc żałośnie, częściowo z bólu, a po części z frustracji. Smak niepowodzenia i piasku był bardzo gorzki.
Licznik słów: 767
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
- Figlarne Serce
- Dawna postać
Księżniczka
- Posty: 711
- Rejestracja: 11 kwie 2016, 12:42
- Stado: Ziemi
- Płeć: Samica
- Księżyce: 53
- Rasa: Północny
- Opiekun: Chłodny Obrońca i Azyl Zabłąkanych
- Mistrz: Czerwień Kaliny
- Partner: Potencjalnie każdy ;3

A: S: 1| W: 2| Z: 3| I: 3| P: 2| A: 2
U: Pł,L,A,O,Skr,Śl,M,Kż,B,S,MP,MO,MA: 1| W: 2 |
Atuty: Spostrzegawczy; Chytry Przeciwnik; Mistyk
Z początku wszystko wydawało się iść w jak najlepszym kierunku, Szept nawet był już dość blisko od ogona Figlarnej. Niestety ponieważ przestał stosować się do jej wcześniejszych rad i stracił kontrolę nad swoim biegiem w pewnym momencie nieuchronnie musiał upaść. Kleryczka natomiast zauważając dość szybko brak biegnącego pisklęcia za sobą, a chwilę później słysząc jego zawodzenie błyskawicznie zawróciła i podbiegła do Szeptu.
– Nic ci nie jest Skarbie? – spytała przyglądając mu się z troską, ale widząc, że mały wstał i nie wygląda na to, by stała mu się jakakolwiek krzywda poza zapiaszczonym futerkiem odetchnęła cicho. Delikatnie przytuliła do siebie Szept i liznęła go uspokajająco po łebku.
– No już, już...jestem przy tobie. – zamruczała i spojrzała na niego z powagą. – Szło ci bardzo dobrze, ale zapomniałeś o kontrolowaniu oddechu. Poza tym nie możesz biec na siłę i powinieneś zwolnić kiedy czujesz, że nie dasz rady. Bieg jest ogromnym wysiłkiem dla serca dlatego tak ważne jest właściwe oddychanie, zachowanie rytmu i odpoczynek co jakiś czas, a jeżeli w pobliżu jest woda to również powinieneś się napić. Odpocznij teraz chwilę, a gdy poczujesz, że oddech ci się uspokoił i serce nie uderza już tak szybko wrócimy do dalszej nauki. I nie przejmuj się, kiedy ja byłam w twoim wieku i pierwszy raz uczyłam się biegania, to również przy tym upadłam. – puściła mu pocieszająco oczko, po czym usiadła na ziemi. Co prawda sama mogłaby jeszcze dalej biegać, ale w tej chwili ważniejszy był dla niej stan jej pisklęcia. Odczekała zatem jakiś czas i dopiero gdy doszła do wniosku, że Szept powinien nabrać już wystarczająco dużo nowych sił wstała ze swojego miejsca.
– Teraz nauczę cię w jaki sposób skręcać podczas biegania, żeby zmienić kierunek albo ominąć przeszkodę. Postawa na początku taka jak wcześniej i teraz tak, kiedy dobiegasz na przykład do jakiejś przeszkody i chcesz ją ominąć musisz skierować głowę w stronę, w którą skręcasz, ogon w kierunku przeciwnym, a grzbiet wygiąć w łuk i pozostać tak dopóki całkowicie nie skręcisz. Dla lepszego utrzymania równowagi wbij także pazurki w ziemię, dzięki temu łatwo się nie przewrócisz. A jak już skręcisz, to prostujesz się z powrotem wracając do swojej poprzedniej pozycji. – wyjaśniła, ustawiła się w pozycji do biegania i ponownie zaczęła biec, najpierw tak jak wcześniej prosto, ale chwilę później przechyliła łeb w prawo, ogon w lewo, grzbiet wygięła w łuk, a pazury wbiła w ziemię tym samym skręcając w prawą stronę. Gdy już skręciła wyprostowała się przyjmując na nowo zwykłą postawę. Przebiegła tak jeszcze kawałek, po czym zatrzymała się i obejrzała na syna.
– Nic ci nie jest Skarbie? – spytała przyglądając mu się z troską, ale widząc, że mały wstał i nie wygląda na to, by stała mu się jakakolwiek krzywda poza zapiaszczonym futerkiem odetchnęła cicho. Delikatnie przytuliła do siebie Szept i liznęła go uspokajająco po łebku.
– No już, już...jestem przy tobie. – zamruczała i spojrzała na niego z powagą. – Szło ci bardzo dobrze, ale zapomniałeś o kontrolowaniu oddechu. Poza tym nie możesz biec na siłę i powinieneś zwolnić kiedy czujesz, że nie dasz rady. Bieg jest ogromnym wysiłkiem dla serca dlatego tak ważne jest właściwe oddychanie, zachowanie rytmu i odpoczynek co jakiś czas, a jeżeli w pobliżu jest woda to również powinieneś się napić. Odpocznij teraz chwilę, a gdy poczujesz, że oddech ci się uspokoił i serce nie uderza już tak szybko wrócimy do dalszej nauki. I nie przejmuj się, kiedy ja byłam w twoim wieku i pierwszy raz uczyłam się biegania, to również przy tym upadłam. – puściła mu pocieszająco oczko, po czym usiadła na ziemi. Co prawda sama mogłaby jeszcze dalej biegać, ale w tej chwili ważniejszy był dla niej stan jej pisklęcia. Odczekała zatem jakiś czas i dopiero gdy doszła do wniosku, że Szept powinien nabrać już wystarczająco dużo nowych sił wstała ze swojego miejsca.
– Teraz nauczę cię w jaki sposób skręcać podczas biegania, żeby zmienić kierunek albo ominąć przeszkodę. Postawa na początku taka jak wcześniej i teraz tak, kiedy dobiegasz na przykład do jakiejś przeszkody i chcesz ją ominąć musisz skierować głowę w stronę, w którą skręcasz, ogon w kierunku przeciwnym, a grzbiet wygiąć w łuk i pozostać tak dopóki całkowicie nie skręcisz. Dla lepszego utrzymania równowagi wbij także pazurki w ziemię, dzięki temu łatwo się nie przewrócisz. A jak już skręcisz, to prostujesz się z powrotem wracając do swojej poprzedniej pozycji. – wyjaśniła, ustawiła się w pozycji do biegania i ponownie zaczęła biec, najpierw tak jak wcześniej prosto, ale chwilę później przechyliła łeb w prawo, ogon w lewo, grzbiet wygięła w łuk, a pazury wbiła w ziemię tym samym skręcając w prawą stronę. Gdy już skręciła wyprostowała się przyjmując na nowo zwykłą postawę. Przebiegła tak jeszcze kawałek, po czym zatrzymała się i obejrzała na syna.
Licznik słów: 424
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
~ Mistyk ~
Raz na walkę smok ma 1 dodatkowy sukces do ataku magicznego. Dodatkowo raz na miesiąc podczas modlitwy w świątyni otrzymuje dar od swojego patrona.
Z uwagi na drastyczny spadek ilości wolnego czasu w najbliższym czasie nie udzielam żadnych nauk i proszę się z tym do mnie nie zwracać. Dziękuję.
- Szept
- Dawna postać
Błazen
- Posty: 38
- Rejestracja: 20 paź 2016, 15:39
- Stado: Ziemi
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 8
- Rasa: Skrajny
- Opiekun: Figlarna Łuska

A: S: 1| W: 2| Z: 2| I: 2| P: 1| A: 3
U: B: 2
Troska okazana malcowi przez matkę odrobinę go zawstydziła. Poczuł się trochę winny, że przysporzył jej zmartwienia, lecz ostatecznie ponownie nabrał odwagi. Po jakimś czasie nabrał również sił, a jego wcześniejsze, wściekłe sapanie przeszło w spokojny, miarowy oddech. Dźwignął się na proste nogi i postał chwilę w miejscu, jakby chciał upewnić się, że nie zawalą się pod jego ciężarem. Gdy nic niezwykłego się nie stało, przeszedł kilka kroków najpierw w lewo, potem z powrotem w prawo, po czym przeciągnął się i głęboko ziewnął, zupełnie jakby miał zamiar połknąć Figlarną w całości. Potrząsnął parę razy łbem, aby zwalczyć ospałość i zmęczenie. Niestety, jego oczy nie zlokalizowały w pobliżu niczego, co nadawałoby się do zaspokojenia pragnienia. Wielka szkoda, bo pysk młodego zdawał się mu nadzwyczaj suchy.
Wkrótce po swojej rozgrzewce usłyszał kolejne słowa kolorowej smoczycy, tym razem objaśniające mu manewr skręcania. W jej ustach brzmiało to całkiem prosto. Odchylasz łeb, ogon, zginasz ciało i gotowe. Jednak czy takie będzie w praktyce? Malec był już przygotowany na ewentualność kolejnego niepowodzenia.
Gdy samica ruszyła naprzód znów obserwował ją z wielką uwagą, raz jeszcze śledząc jej ruchy i obserwując zachowanie jej ciała, tym razem w zakręcie. Wyglądało to równie łatwo jak brzmiało. Na szczęście ta mała porażka, której doświadczył przed chwilą nie zniechęciła małego smoka i już był gotów spróbować ponownie.
Przyjął odpowiednią postawę i rozpoczął bieg. Zaczął powoli, choć kroki wychodziły mu sprawnie. Skupił się raz jeszcze na swoim oddechu, biorąc wdech gdy jego łapy szybowały w powietrzu, oraz wypuszczając go gdy lądowały na ziemi, zostawiając swoje pieczątki w sypkim piasku polany. Utrzymywał tempo przez kilka momentów, a następnie delikatnie zwiększał prędkość, wciąż starając się kontrolować oddech. Ten sposób sprawdzał się znacznie lepiej niż natychmiastowy pęd. Pewna część umysłu ucznia wciąż panikowała, lecz po przebiegnięciu większego dystansu bez utraty tchu uspokoiła się.
Pisklę stopniowo zwiększało tempo. Zanim spróbuje wykonać skręt, powinno dopracować swoją technikę oddechu. Udawało mu się to, ale im bardziej zwiększała się jego prędkość, tym intensywniej musiał wciągać powietrze. Gdy tylko to zauważył, zwolnił do tempa pozwalającego mu na spokojne wdechy i wydechy.
Nie był to może szybki bieg, ale wciąż bił na głowę zwykły chód. Malec uznał, że to mu na razie wystarczy. Być może w niedalekiej przyszłości dane mu będzie dopracować tę umiejętność, ale na chwilę obecną przyjmie sobie do serca radę matki i zwolni, szczędząc siły i umożliwiając dłuższy bieg.
Gdy już wszystko zaczynało się układać, serce pracowało równo, a płuca nie walczyły desperacko o tlen, przyszła pora na praktykę skrętów. Szept przypominał sobie w myślach o czym mówiła mu mama. Łeb w kierunku, w którym chcesz skręcić. Ogon przeciwnie. Ciało zgięte w łuk. Zatrzymał się i przećwiczył takie ustawienie ciała w miejscu. Nie było zbyt trudne do wykonania, może poza tym, że jego skrzydła miały tendencję do odklejania się od ciała przy zginaniu się grzbietu. Może nie będzie to zbyt dużym problemem?
W końcu przyszedł czas spróbować. Mały smok wziął rozbieg i rozpoczął swoje pierwsze podejście. Miał zamiar zakończyć je w tym samym miejscu, gdzie znajdowała się teraz jego nauczycielka. Rozpędził się, a gdy od Figlarnej dzieliło go już tylko kilka kroków, rozpoczął skręt w prawo.
Skierował łeb właśnie w tę stronę, a długi ogon, którego końcówka jak zwykle wiła się niczym niezidentyfikowana, galaretowata kreatura, poleciał w przeciwnym kierunku. Ciało zgiął w łuk, co byłoby skończyło się upadkiem, gdyby mały nie odzyskał równowagi wbijając już całkiem długie szpony w podłoże. Manewr przebiegł sprawnie, chociaż niezbyt zgrabnie. Pisklę skręciło po znacznie większym łuku niż jego oczekująca matka, przez co za pierwszym razem nie trafił w jej pozycję. Nie zniechęcił się tą błahostką, a wręcz podbudował faktem, iż tym razem nie skończyło się to upadkiem. Odbiegł kawałek i ponowił próbę, rozpoczynając drugie podejście. Nadbiegał do Figlarnej nieco z ukosa, by w ostatniej chwili móc skręcić i znaleźć się tuż przy niej. Tym razem mocniej wygiął swoje małe ciało i, jak się okazało, było to dokładnie to, co powinien był zrobić.
Manewr się powiódł. Mały smok uradowany sukcesem niczym pocisk wpadł na swoją rodzicielkę, nie zadając sobie żadnego trudu by spróbować czegoś tak nieistotnego jak hamowanie. Po prostu naumyślnie rozbił się, w wyrazie radości z tym razem udanej nauki i wdzięczności za przewodnictwo. Szybko jednak opanował swój wybuch pozytywnej energii, odkleił się od matczynego ciała i usiadł przy niej, wlepiając w nią swoje błyszczące ślepia, ukazując niewielkie kły w namiastce nieśmiałego uśmiechu i wierzgając ogonem jak rozbawiony szczeniak, zamiatając przy tym piasek i robiąc w nim faliste wzorki. Oczekiwał na jej kolejne słowa, jakiekolwiek by one niebyły – pouczające, aprobujące, ganiące czy choćby traktujące o pogodzie. Chciał usłyszeć cokolwiek.
Wkrótce po swojej rozgrzewce usłyszał kolejne słowa kolorowej smoczycy, tym razem objaśniające mu manewr skręcania. W jej ustach brzmiało to całkiem prosto. Odchylasz łeb, ogon, zginasz ciało i gotowe. Jednak czy takie będzie w praktyce? Malec był już przygotowany na ewentualność kolejnego niepowodzenia.
Gdy samica ruszyła naprzód znów obserwował ją z wielką uwagą, raz jeszcze śledząc jej ruchy i obserwując zachowanie jej ciała, tym razem w zakręcie. Wyglądało to równie łatwo jak brzmiało. Na szczęście ta mała porażka, której doświadczył przed chwilą nie zniechęciła małego smoka i już był gotów spróbować ponownie.
Przyjął odpowiednią postawę i rozpoczął bieg. Zaczął powoli, choć kroki wychodziły mu sprawnie. Skupił się raz jeszcze na swoim oddechu, biorąc wdech gdy jego łapy szybowały w powietrzu, oraz wypuszczając go gdy lądowały na ziemi, zostawiając swoje pieczątki w sypkim piasku polany. Utrzymywał tempo przez kilka momentów, a następnie delikatnie zwiększał prędkość, wciąż starając się kontrolować oddech. Ten sposób sprawdzał się znacznie lepiej niż natychmiastowy pęd. Pewna część umysłu ucznia wciąż panikowała, lecz po przebiegnięciu większego dystansu bez utraty tchu uspokoiła się.
Pisklę stopniowo zwiększało tempo. Zanim spróbuje wykonać skręt, powinno dopracować swoją technikę oddechu. Udawało mu się to, ale im bardziej zwiększała się jego prędkość, tym intensywniej musiał wciągać powietrze. Gdy tylko to zauważył, zwolnił do tempa pozwalającego mu na spokojne wdechy i wydechy.
Nie był to może szybki bieg, ale wciąż bił na głowę zwykły chód. Malec uznał, że to mu na razie wystarczy. Być może w niedalekiej przyszłości dane mu będzie dopracować tę umiejętność, ale na chwilę obecną przyjmie sobie do serca radę matki i zwolni, szczędząc siły i umożliwiając dłuższy bieg.
Gdy już wszystko zaczynało się układać, serce pracowało równo, a płuca nie walczyły desperacko o tlen, przyszła pora na praktykę skrętów. Szept przypominał sobie w myślach o czym mówiła mu mama. Łeb w kierunku, w którym chcesz skręcić. Ogon przeciwnie. Ciało zgięte w łuk. Zatrzymał się i przećwiczył takie ustawienie ciała w miejscu. Nie było zbyt trudne do wykonania, może poza tym, że jego skrzydła miały tendencję do odklejania się od ciała przy zginaniu się grzbietu. Może nie będzie to zbyt dużym problemem?
W końcu przyszedł czas spróbować. Mały smok wziął rozbieg i rozpoczął swoje pierwsze podejście. Miał zamiar zakończyć je w tym samym miejscu, gdzie znajdowała się teraz jego nauczycielka. Rozpędził się, a gdy od Figlarnej dzieliło go już tylko kilka kroków, rozpoczął skręt w prawo.
Skierował łeb właśnie w tę stronę, a długi ogon, którego końcówka jak zwykle wiła się niczym niezidentyfikowana, galaretowata kreatura, poleciał w przeciwnym kierunku. Ciało zgiął w łuk, co byłoby skończyło się upadkiem, gdyby mały nie odzyskał równowagi wbijając już całkiem długie szpony w podłoże. Manewr przebiegł sprawnie, chociaż niezbyt zgrabnie. Pisklę skręciło po znacznie większym łuku niż jego oczekująca matka, przez co za pierwszym razem nie trafił w jej pozycję. Nie zniechęcił się tą błahostką, a wręcz podbudował faktem, iż tym razem nie skończyło się to upadkiem. Odbiegł kawałek i ponowił próbę, rozpoczynając drugie podejście. Nadbiegał do Figlarnej nieco z ukosa, by w ostatniej chwili móc skręcić i znaleźć się tuż przy niej. Tym razem mocniej wygiął swoje małe ciało i, jak się okazało, było to dokładnie to, co powinien był zrobić.
Manewr się powiódł. Mały smok uradowany sukcesem niczym pocisk wpadł na swoją rodzicielkę, nie zadając sobie żadnego trudu by spróbować czegoś tak nieistotnego jak hamowanie. Po prostu naumyślnie rozbił się, w wyrazie radości z tym razem udanej nauki i wdzięczności za przewodnictwo. Szybko jednak opanował swój wybuch pozytywnej energii, odkleił się od matczynego ciała i usiadł przy niej, wlepiając w nią swoje błyszczące ślepia, ukazując niewielkie kły w namiastce nieśmiałego uśmiechu i wierzgając ogonem jak rozbawiony szczeniak, zamiatając przy tym piasek i robiąc w nim faliste wzorki. Oczekiwał na jej kolejne słowa, jakiekolwiek by one niebyły – pouczające, aprobujące, ganiące czy choćby traktujące o pogodzie. Chciał usłyszeć cokolwiek.
Licznik słów: 757
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
- Figlarne Serce
- Dawna postać
Księżniczka
- Posty: 711
- Rejestracja: 11 kwie 2016, 12:42
- Stado: Ziemi
- Płeć: Samica
- Księżyce: 53
- Rasa: Północny
- Opiekun: Chłodny Obrońca i Azyl Zabłąkanych
- Mistrz: Czerwień Kaliny
- Partner: Potencjalnie każdy ;3

A: S: 1| W: 2| Z: 3| I: 3| P: 2| A: 2
U: Pł,L,A,O,Skr,Śl,M,Kż,B,S,MP,MO,MA: 1| W: 2 |
Atuty: Spostrzegawczy; Chytry Przeciwnik; Mistyk
Sapnęła lekko kiedy Szept na nią wpadł, ale zaraz uśmiechnęła się szeroko i przytuliła malucha do siebie liżąc delikatnie jego mały łebek.
– Heheh...jak widzę warto, abyś też nauczył się hamować, aby to zrobić musisz mocno wbić wszystkie łapki w ziemię, a nawet wbić w nią pazurki i lekko odchylić się do tyłu. Możesz również po prostu zwalniać stopniowo bieg, aż przejdzie on w zwykłe chodzenie i wtedy zatrzymać się w miejscu. Dobrze, to teraz czas zebrać w jedną całość wszystko, czego się do tej pory nauczyłeś. – to mówiąc z pomocą maddary wyczarowała proste podłużne słupki, których był cały długi rządek, a pomiędzy tymi słupkami mniejsze i większe odstępy.
– Twoim zadaniem jest przebiec między tymi przeszkodami na przemian skręcając raz w jedną, a raz w drugą stronę, to się nazywa slalom. Pamiętaj o wszystkim, czego cię nauczyłam, powodzenia Kochanie. – rzekła z uśmiechem, po czym przeszła na drugą stronę i usiadła w pewnym oddaleniu od słupków, aby tam czekać na młodego.
– Heheh...jak widzę warto, abyś też nauczył się hamować, aby to zrobić musisz mocno wbić wszystkie łapki w ziemię, a nawet wbić w nią pazurki i lekko odchylić się do tyłu. Możesz również po prostu zwalniać stopniowo bieg, aż przejdzie on w zwykłe chodzenie i wtedy zatrzymać się w miejscu. Dobrze, to teraz czas zebrać w jedną całość wszystko, czego się do tej pory nauczyłeś. – to mówiąc z pomocą maddary wyczarowała proste podłużne słupki, których był cały długi rządek, a pomiędzy tymi słupkami mniejsze i większe odstępy.
– Twoim zadaniem jest przebiec między tymi przeszkodami na przemian skręcając raz w jedną, a raz w drugą stronę, to się nazywa slalom. Pamiętaj o wszystkim, czego cię nauczyłam, powodzenia Kochanie. – rzekła z uśmiechem, po czym przeszła na drugą stronę i usiadła w pewnym oddaleniu od słupków, aby tam czekać na młodego.
Licznik słów: 163
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
~ Mistyk ~
Raz na walkę smok ma 1 dodatkowy sukces do ataku magicznego. Dodatkowo raz na miesiąc podczas modlitwy w świątyni otrzymuje dar od swojego patrona.
Z uwagi na drastyczny spadek ilości wolnego czasu w najbliższym czasie nie udzielam żadnych nauk i proszę się z tym do mnie nie zwracać. Dziękuję.
- Szept
- Dawna postać
Błazen
- Posty: 38
- Rejestracja: 20 paź 2016, 15:39
- Stado: Ziemi
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 8
- Rasa: Skrajny
- Opiekun: Figlarna Łuska

A: S: 1| W: 2| Z: 2| I: 2| P: 1| A: 3
U: B: 2
Wsłuchiwał się w matczyne słowa, już teraz odrobinę dumny i zdeterminowany, aby zdać jej mały test. Udało mu się szybko zapamiętać co mówiła o hamowaniu. Jego umysł był teraz pobudzony i pracował tak wydajnie, jak jeszcze nigdy do tej pory. Był gotów z miejsca ruszyć w kierunku maddarowych słupków, siłą woli powstrzymując się i rozpamiętując, jak kiepsko skończył się dla niego pośpiech na początku tego treningu.
Poczekał aż mama przejdzie na drugą stronę toru przeszkód, tymczasem przypatrując się dokładnie słupkom i dzielącym je odległościom. Na szczęście nic nie było powiedziane o tempie tego slalomu, więc założył, że może pobiec tak jak przed chwilą, niezbyt szybko, ale dokładnie i z precyzją.
Gdy Figlarna była już na przeciwnym końcu Szept wystartował. Pierwszy słupek minął bez problemu, potem jednak spostrzegł, że nie jest to takie łatwe jak się wydaje. Pomimo niespiesznego tempa zbliżał się do słupków znacznie szybciej, niż przewidział stojąc w odległości, a przerwy pomiędzy nimi w biegu zdawały się zacieśniać. Jego skręty musiały być bardziej ostre niż sobie wyobrażał, a do tego problemem okazała się rozpiętość skrzydeł, które nawet złożone groziły zahaczeniem o słupek przy zbyt ciasnych wejściach w zakręt. W pewnym momencie prawe skrzydło niemal uderzyło w jeden z maddarowych tworów, co wymusiło na młodym smoku większe przywiązanie uwagi do otoczenia.
Szept postawił sobie za cel dotarcie do końca bez trącenia choćby jednego słupka. W tym nie pomagał mu także ogon, który przez swą długość i giętkość nie dawał się utrzymać w pełni prosto. Jego cieniutka końcówka żyła niemal własnym życiem, wijąc się w przeróżnych kierunkach zależnie od tego, co właśnie robiła reszta ciała, jak mocno uderzało w nie powietrze i jak szybko zmieniało kierunek. Niektóre z palików trzeba było omijać pod szerokim kątem by nie zawadzić o nie wściekłym ogonem.
Przez to wszystko Szept nie utrzymywał równego tempa. Zmuszony był zwalniać w ciaśniejszych fragmentach slalomu, przyspieszając dopiero gdy przerwy pomiędzy słupami wzrosły do stopnia umożliwiającego większy komfort i mniejszą ostrożność. Malec walczył ciężko by utrzymać równy oddech, nie za szybki, ale też nie zbyt powolny. Nie było to łatwym zadaniem, zwłaszcza w tych warunkach, ale zdobyte wcześniej doświadczenie bardzo się przydawało. Wiedział, gdzie leży jego limit i co powinien robić, by go nie przekroczyć.
Z każdym kolejnym mijanym słupkiem biegnący smok był coraz bardziej zdeterminowany, by ukończyć ten kurs. Jego pierwsza nauka miała wkrótce dobiec końca, a dzieliło go od niego już tylko kilka przywołanych przez matkę przeszkód. Czuł narastające zmęczenie i ból w łapach, efekty zarówno tego slalomu jak i wcześniejszych treningów. Cieszył się, że może spędzić w ten sposób trochę czasu z mamą, a także, że staje się w czymś lepszy, że poznaje coś nowego. Dzień ten był jednak męczący i chociaż był przyjemny, chętnie już by go zakończył i zachował jako miłe i ważne wspomnienie, do którego będzie wracał leżąc sobie w spokoju pod gwiazdami, albo po prostu w rodzinnej grocie.
Tak myśląc biegł dalej, nie tracąc koncentracji na wykonywanej czynności. W końcu, po niemal całych wiekach jak mu się zdawało, dobiegł do końca. Zwolnił powoli, aż w końcu całkowicie zatrzymał się tuż obok matki. Spojrzał za siebie na drogę, którą musiał pokonać. Na szczęście udało mu się nie zostawić za sobą bałaganu. Wziął głęboki wdech, choć sam nie był pewien czy wywołany był on ulgą, czy tylko zmęczeniem. Potem sapnął lekko, rozprostował ciasno przylegające do ciała skrzydła i przeciągnął się, starając się rozluźnić napięte od wysiłku mięśnie. Spojrzał Figlarnej w dwubarwne oczy, starając się z całych sił by stłumić nadciągające ziewnięcie i ponosząc porażkę. Mimo wszystko wciąż był czujny, chcąc usłyszeć w jej słowach jak przebiegła jego nauka. Czy udało mu się opanować to, czego postanowiła go nauczyć? Czuł wewnętrzny spokój, jakby świat nagle stał się harmonijny i nadzwyczaj cichy. Pewność siebie? A może zwykłe zmęczenie?
Poczekał aż mama przejdzie na drugą stronę toru przeszkód, tymczasem przypatrując się dokładnie słupkom i dzielącym je odległościom. Na szczęście nic nie było powiedziane o tempie tego slalomu, więc założył, że może pobiec tak jak przed chwilą, niezbyt szybko, ale dokładnie i z precyzją.
Gdy Figlarna była już na przeciwnym końcu Szept wystartował. Pierwszy słupek minął bez problemu, potem jednak spostrzegł, że nie jest to takie łatwe jak się wydaje. Pomimo niespiesznego tempa zbliżał się do słupków znacznie szybciej, niż przewidział stojąc w odległości, a przerwy pomiędzy nimi w biegu zdawały się zacieśniać. Jego skręty musiały być bardziej ostre niż sobie wyobrażał, a do tego problemem okazała się rozpiętość skrzydeł, które nawet złożone groziły zahaczeniem o słupek przy zbyt ciasnych wejściach w zakręt. W pewnym momencie prawe skrzydło niemal uderzyło w jeden z maddarowych tworów, co wymusiło na młodym smoku większe przywiązanie uwagi do otoczenia.
Szept postawił sobie za cel dotarcie do końca bez trącenia choćby jednego słupka. W tym nie pomagał mu także ogon, który przez swą długość i giętkość nie dawał się utrzymać w pełni prosto. Jego cieniutka końcówka żyła niemal własnym życiem, wijąc się w przeróżnych kierunkach zależnie od tego, co właśnie robiła reszta ciała, jak mocno uderzało w nie powietrze i jak szybko zmieniało kierunek. Niektóre z palików trzeba było omijać pod szerokim kątem by nie zawadzić o nie wściekłym ogonem.
Przez to wszystko Szept nie utrzymywał równego tempa. Zmuszony był zwalniać w ciaśniejszych fragmentach slalomu, przyspieszając dopiero gdy przerwy pomiędzy słupami wzrosły do stopnia umożliwiającego większy komfort i mniejszą ostrożność. Malec walczył ciężko by utrzymać równy oddech, nie za szybki, ale też nie zbyt powolny. Nie było to łatwym zadaniem, zwłaszcza w tych warunkach, ale zdobyte wcześniej doświadczenie bardzo się przydawało. Wiedział, gdzie leży jego limit i co powinien robić, by go nie przekroczyć.
Z każdym kolejnym mijanym słupkiem biegnący smok był coraz bardziej zdeterminowany, by ukończyć ten kurs. Jego pierwsza nauka miała wkrótce dobiec końca, a dzieliło go od niego już tylko kilka przywołanych przez matkę przeszkód. Czuł narastające zmęczenie i ból w łapach, efekty zarówno tego slalomu jak i wcześniejszych treningów. Cieszył się, że może spędzić w ten sposób trochę czasu z mamą, a także, że staje się w czymś lepszy, że poznaje coś nowego. Dzień ten był jednak męczący i chociaż był przyjemny, chętnie już by go zakończył i zachował jako miłe i ważne wspomnienie, do którego będzie wracał leżąc sobie w spokoju pod gwiazdami, albo po prostu w rodzinnej grocie.
Tak myśląc biegł dalej, nie tracąc koncentracji na wykonywanej czynności. W końcu, po niemal całych wiekach jak mu się zdawało, dobiegł do końca. Zwolnił powoli, aż w końcu całkowicie zatrzymał się tuż obok matki. Spojrzał za siebie na drogę, którą musiał pokonać. Na szczęście udało mu się nie zostawić za sobą bałaganu. Wziął głęboki wdech, choć sam nie był pewien czy wywołany był on ulgą, czy tylko zmęczeniem. Potem sapnął lekko, rozprostował ciasno przylegające do ciała skrzydła i przeciągnął się, starając się rozluźnić napięte od wysiłku mięśnie. Spojrzał Figlarnej w dwubarwne oczy, starając się z całych sił by stłumić nadciągające ziewnięcie i ponosząc porażkę. Mimo wszystko wciąż był czujny, chcąc usłyszeć w jej słowach jak przebiegła jego nauka. Czy udało mu się opanować to, czego postanowiła go nauczyć? Czuł wewnętrzny spokój, jakby świat nagle stał się harmonijny i nadzwyczaj cichy. Pewność siebie? A może zwykłe zmęczenie?
Licznik słów: 621
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
- Figlarne Serce
- Dawna postać
Księżniczka
- Posty: 711
- Rejestracja: 11 kwie 2016, 12:42
- Stado: Ziemi
- Płeć: Samica
- Księżyce: 53
- Rasa: Północny
- Opiekun: Chłodny Obrońca i Azyl Zabłąkanych
- Mistrz: Czerwień Kaliny
- Partner: Potencjalnie każdy ;3

A: S: 1| W: 2| Z: 3| I: 3| P: 2| A: 2
U: Pł,L,A,O,Skr,Śl,M,Kż,B,S,MP,MO,MA: 1| W: 2 |
Atuty: Spostrzegawczy; Chytry Przeciwnik; Mistyk
Bardzo uważnie obserwowała wszystkie poczynania swojego syna od chwili gdy ten zaczął swój bieg, aż do momentu kiedy go zakończył zatrzymując się u jej boku.
– Wspaniale Skarbie, bardzo dobrze sobie poradziłeś. – pochwaliła pisklaka ponownie przytulając go do swojego miękkiego futra i łaskocząc końcówką ogona po bokach. – Zmęczony, co? Gdyby była lepsza pogoda moglibyśmy zostać tu nawet na noc i usypiając patrząc na mnóstwo gwiazd lśniących tam w górze. No, ale niestety niedobre chmury postanowiły nam w tym przeszkodzić, więc musimy już wracać do groty. – powiedziała kładąc się na ziemi i opuszczając skrzydło do młodego, aby mógł się ponownie wdrapać na jej grzbiet. – Chodź Kochanie, w zamian za to jeszcze przez chwilę polatamy sobie przed spaniem. – dodała z zachęcającym uśmiechem.
//Raport Bieg I
– Wspaniale Skarbie, bardzo dobrze sobie poradziłeś. – pochwaliła pisklaka ponownie przytulając go do swojego miękkiego futra i łaskocząc końcówką ogona po bokach. – Zmęczony, co? Gdyby była lepsza pogoda moglibyśmy zostać tu nawet na noc i usypiając patrząc na mnóstwo gwiazd lśniących tam w górze. No, ale niestety niedobre chmury postanowiły nam w tym przeszkodzić, więc musimy już wracać do groty. – powiedziała kładąc się na ziemi i opuszczając skrzydło do młodego, aby mógł się ponownie wdrapać na jej grzbiet. – Chodź Kochanie, w zamian za to jeszcze przez chwilę polatamy sobie przed spaniem. – dodała z zachęcającym uśmiechem.
//Raport Bieg I
Licznik słów: 128
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
~ Mistyk ~
Raz na walkę smok ma 1 dodatkowy sukces do ataku magicznego. Dodatkowo raz na miesiąc podczas modlitwy w świątyni otrzymuje dar od swojego patrona.
Z uwagi na drastyczny spadek ilości wolnego czasu w najbliższym czasie nie udzielam żadnych nauk i proszę się z tym do mnie nie zwracać. Dziękuję.
- Szept
- Dawna postać
Błazen
- Posty: 38
- Rejestracja: 20 paź 2016, 15:39
- Stado: Ziemi
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 8
- Rasa: Skrajny
- Opiekun: Figlarna Łuska

A: S: 1| W: 2| Z: 2| I: 2| P: 1| A: 3
U: B: 2
Owszem, trening wyczerpał niemal wszystkie jego siły. Od czasu wydostania się z jaja nie doświadczył jeszcze takiego wysiłku. Ale zmęczenie, ani nawet smętna pogoda nie mogła zepsuć mu teraz humoru. Był bardzo zadowolony z dzisiejszego, pracowitego dnia. Na noc pewnie i tak nie chciałby tu zostać, brzydko tu było i niewygodnie.
Ziewnął przeciągle po raz kolejny. Wdrapując się po opuszczonym przez matkę skrzydle na jej grzbiet rozglądał się dookoła. Chociaż polana ta nie podobała mu się, choć nie potrafił znaleźć żadnego logicznego powodu, dla którego mógłby polubić to miejsce, gdy już przyszło mu je opuścić spoglądał na nie z pewną tęsknotą. Zostawił tu swój pot, zostawił tu swoje łzy, ślady zmagań na piasku, a zapewne również barwne pióra i nie pasującą do podłoża, białą sierść. Uśmiechnął się lekko sam do siebie. Podczas tej krótkiej drogi na grzbiet samicy przeleciał mu przed oczyma cały ten krótki czas spędzony tutaj, od przylotu i rozczarowania, przez pełne wysiłku ćwiczenia, aż do tej właśnie chwili, chwili rozstania. Czuł, że ta polanka stała się jego przyjacielem. Brzydkim, irytującym, ale zarazem jakże drogim.
Nie myślał już więcej. Chętnie polatałby wczepiony w ciało swojej mamy, poobserwował widoki z góry i raz jeszcze poczuł taniec wiatru na swoim ciele. Pomimo chłodnej pory zrobiło mu się bardzo ciepło. Czuł się niemal jak w domu, bezpieczny i spoufalony z ziemią, choć spędził na niej tak krótki okres czasu. Wtulony w ciało Figlarnej czuł, jakby wsiąkał w jej ogrzewające futerko, a powieki wbrew jego woli zaczęły opadać, niczym jesienny liść po opuszczeniu swego drzewa. Ostatnim co zobaczył zanim zmorzył go sen, był zarys dorosłej smoczycy, swojej matki, na tle wydeptanego piasku i mroźnego nieba. Tego dnia spał bardzo dobrze.
Ziewnął przeciągle po raz kolejny. Wdrapując się po opuszczonym przez matkę skrzydle na jej grzbiet rozglądał się dookoła. Chociaż polana ta nie podobała mu się, choć nie potrafił znaleźć żadnego logicznego powodu, dla którego mógłby polubić to miejsce, gdy już przyszło mu je opuścić spoglądał na nie z pewną tęsknotą. Zostawił tu swój pot, zostawił tu swoje łzy, ślady zmagań na piasku, a zapewne również barwne pióra i nie pasującą do podłoża, białą sierść. Uśmiechnął się lekko sam do siebie. Podczas tej krótkiej drogi na grzbiet samicy przeleciał mu przed oczyma cały ten krótki czas spędzony tutaj, od przylotu i rozczarowania, przez pełne wysiłku ćwiczenia, aż do tej właśnie chwili, chwili rozstania. Czuł, że ta polanka stała się jego przyjacielem. Brzydkim, irytującym, ale zarazem jakże drogim.
Nie myślał już więcej. Chętnie polatałby wczepiony w ciało swojej mamy, poobserwował widoki z góry i raz jeszcze poczuł taniec wiatru na swoim ciele. Pomimo chłodnej pory zrobiło mu się bardzo ciepło. Czuł się niemal jak w domu, bezpieczny i spoufalony z ziemią, choć spędził na niej tak krótki okres czasu. Wtulony w ciało Figlarnej czuł, jakby wsiąkał w jej ogrzewające futerko, a powieki wbrew jego woli zaczęły opadać, niczym jesienny liść po opuszczeniu swego drzewa. Ostatnim co zobaczył zanim zmorzył go sen, był zarys dorosłej smoczycy, swojej matki, na tle wydeptanego piasku i mroźnego nieba. Tego dnia spał bardzo dobrze.
Licznik słów: 278
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
- Figlarne Serce
- Dawna postać
Księżniczka
- Posty: 711
- Rejestracja: 11 kwie 2016, 12:42
- Stado: Ziemi
- Płeć: Samica
- Księżyce: 53
- Rasa: Północny
- Opiekun: Chłodny Obrońca i Azyl Zabłąkanych
- Mistrz: Czerwień Kaliny
- Partner: Potencjalnie każdy ;3

A: S: 1| W: 2| Z: 3| I: 3| P: 2| A: 2
U: Pł,L,A,O,Skr,Śl,M,Kż,B,S,MP,MO,MA: 1| W: 2 |
Atuty: Spostrzegawczy; Chytry Przeciwnik; Mistyk
Spoglądała na malca z miłością i dumą, ciesząc się razem z nim jego pierwszą udaną lekcją, to był z pewnością wspaniały dzień dla nich obojga. Przed Szeptem będzie jeszcze wiele życiowych wyzwań, a Figlarna jak każda matka pragnęła, aby przez każde z nich przeszedł zwycięsko. Póki co jak wcześniej delikatnie otuliła go swoją maddarą, aby nie spadł z jej grzbietu, tym bardziej, że mały niemal natychmiast przytulił się do niej i zasnął. Wygląda na to, że tym razem niestety nie nacieszy się widokami z góry. Cóż...nic straconego, jeszcze przecież nieraz będzie okazja, zresztą wkrótce Szept nauczy się latać o własnych siłach. Kleryczka upewniła się, że jej magia dobrze utrzymuje pisklaka na jej grzbiecie, po czym wzbiła się w powietrze i razem z nim odleciała z tego miejsca.
Licznik słów: 127
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
~ Mistyk ~
Raz na walkę smok ma 1 dodatkowy sukces do ataku magicznego. Dodatkowo raz na miesiąc podczas modlitwy w świątyni otrzymuje dar od swojego patrona.
Z uwagi na drastyczny spadek ilości wolnego czasu w najbliższym czasie nie udzielam żadnych nauk i proszę się z tym do mnie nie zwracać. Dziękuję.
- Jeździec Apokalipsy
- Dawna postać
Kiara Odrodzona
- Posty: 1053
- Rejestracja: 02 cze 2015, 15:44
- Stado: Umarli
- Płeć: Samica
- Księżyce: 73
- Rasa: Drzewny
- Partner: Cichy Potok

A: S: 1| W: 2| Z:2| I: 1| P: 2| A: 2
U: MO,Kż: 2| B,L,P,S,Sl,W,M,Skr,MP,MA: 3| A,O: 6
Atuty: Zwinna; Chytry Przeciwnik; Czempion; Utalentowany; Ostateczny Cios
Nie wyglądała dobrze. Jej ciało było wychudłe, wzrok smoczycy był zmęczony, a kroki niedbałe. Co się stało z najlepszą wojowniczką? Cóż.. choroba ją rozłożyła.
Jeździec odczuwała ogromny ból w klatce piersiowej, kaszlała krwią i strasznie bolała ją głowa, w dodatku miała podwyższoną temperaturę i bardzo niespokojny syn.
Błękitno szare oczy spoczęły w jakimś martwym punkcie, nie wyrażając niczego. Nie czuła się dobrze, tylko jej syn sprawiał, że miała ochotę się budzić.
Nie mogła go przecież zostawić w takim momencie.
Ciemnołuska zakaszlała, spluwając krwią. Na Immanora.. że też choroba musiała się domagać jej duszy. Co miała zrobić kiedy znikąd nie było pomocy? Woda nie miała uzdrowicieli, Jeździec nie miała pojęcia do kogo mogłaby się zwrócić, a z cieniem nie zamierzała mieć niczego wspólnego.
Właśnie w tym momencie w jej umyśle pojawił się obraz jej brata, Nixluna. Czy on w ogóle jeszcze żyje? Czy się o nią martwi? Jak zniósł śmierć ojca? Jeździec nie widziała go naprawdę bardzo długo. Spowodowało to coś, czego sama nie potrafiła określić.
Po prostu o nim zapomniała, żyjąc dalej.
Cień znajdował się obok, nie opuszczając smoczycy. Była ukryta, ba, nawet zamaskowała swój zapach przed obcymi. Tym razem chciała mieć spokój.
Starszą wojowniczkę tknęły wyrzuty sumienia, choć na dobrą sprawę północny sam mógł się odezwać! Wodna odchrząknęła z frustracją. Przez to wszystko ponownie zaczęła boleć ją głowa.
Była cienista nie miała już sił walczyć, każdy dzień stawał się coraz trudniejszy.
Apokalipsa nawet nie zdała sobie sprawy, że jej oczy się zamknęły i nie chciały otworzyć.
( czarcia grypa III etap i 1x średnia )
Jeździec odczuwała ogromny ból w klatce piersiowej, kaszlała krwią i strasznie bolała ją głowa, w dodatku miała podwyższoną temperaturę i bardzo niespokojny syn.
Błękitno szare oczy spoczęły w jakimś martwym punkcie, nie wyrażając niczego. Nie czuła się dobrze, tylko jej syn sprawiał, że miała ochotę się budzić.
Nie mogła go przecież zostawić w takim momencie.
Ciemnołuska zakaszlała, spluwając krwią. Na Immanora.. że też choroba musiała się domagać jej duszy. Co miała zrobić kiedy znikąd nie było pomocy? Woda nie miała uzdrowicieli, Jeździec nie miała pojęcia do kogo mogłaby się zwrócić, a z cieniem nie zamierzała mieć niczego wspólnego.
Właśnie w tym momencie w jej umyśle pojawił się obraz jej brata, Nixluna. Czy on w ogóle jeszcze żyje? Czy się o nią martwi? Jak zniósł śmierć ojca? Jeździec nie widziała go naprawdę bardzo długo. Spowodowało to coś, czego sama nie potrafiła określić.
Po prostu o nim zapomniała, żyjąc dalej.
Cień znajdował się obok, nie opuszczając smoczycy. Była ukryta, ba, nawet zamaskowała swój zapach przed obcymi. Tym razem chciała mieć spokój.
Starszą wojowniczkę tknęły wyrzuty sumienia, choć na dobrą sprawę północny sam mógł się odezwać! Wodna odchrząknęła z frustracją. Przez to wszystko ponownie zaczęła boleć ją głowa.
Była cienista nie miała już sił walczyć, każdy dzień stawał się coraz trudniejszy.
Apokalipsa nawet nie zdała sobie sprawy, że jej oczy się zamknęły i nie chciały otworzyć.
( czarcia grypa III etap i 1x średnia )
Licznik słów: 256
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
Zawsze trzeba działać. Źle czy dobrze, okaże się później. Żałuje się wyłącznie bezczynności, niezdecydowania, wahania. Czynów i decyzji, choć niekiedy przynoszą smutek i żal, nie żałuje się.
A T U T Y
I – Zwinny
Jednorazowo +1 do Zręczności.
II – Chytry Przeciwnik
W czasie pojedynku/misji/raz na dwa tygodnie w polowaniu/wyprawie smok może utrudnić akcję swojego przeciwnika, który ma dodatkowe +1 do ST.
III – Czempion
Raz na walkę smok ma 1 dodatkowy sukces do ataku fizycznego. Dodatkowo raz na miesiąc podczas modlitwy w świątyni otrzymuje dar od swojego patrona.
IV – Utalentowany
Smok może wyuczyć się dwóch umiejętności na poziom 6, ale wtedy nie może mieć żadnej na poziomie 5 i tylko jedną na poziomie 4. Atut nie ma wpływu na niższe poziomy U.
Niemożliwe do wybrania wraz z Uzdolnionym.
P R Z E D M I O T Y
Pożywienie:
38/4 mięsa, 6/4 owoców
Kamienie Szlachetne:
turkus, rubin, 2x szmaragd
A T U T Y
I – Zwinny
Jednorazowo +1 do Zręczności.
II – Chytry Przeciwnik
W czasie pojedynku/misji/raz na dwa tygodnie w polowaniu/wyprawie smok może utrudnić akcję swojego przeciwnika, który ma dodatkowe +1 do ST.
III – Czempion
Raz na walkę smok ma 1 dodatkowy sukces do ataku fizycznego. Dodatkowo raz na miesiąc podczas modlitwy w świątyni otrzymuje dar od swojego patrona.
IV – Utalentowany
Smok może wyuczyć się dwóch umiejętności na poziom 6, ale wtedy nie może mieć żadnej na poziomie 5 i tylko jedną na poziomie 4. Atut nie ma wpływu na niższe poziomy U.
Niemożliwe do wybrania wraz z Uzdolnionym.
P R Z E D M I O T Y
Pożywienie:
38/4 mięsa, 6/4 owoców
Kamienie Szlachetne:
turkus, rubin, 2x szmaragd
- Figlarne Serce
- Dawna postać
Księżniczka
- Posty: 711
- Rejestracja: 11 kwie 2016, 12:42
- Stado: Ziemi
- Płeć: Samica
- Księżyce: 53
- Rasa: Północny
- Opiekun: Chłodny Obrońca i Azyl Zabłąkanych
- Mistrz: Czerwień Kaliny
- Partner: Potencjalnie każdy ;3

A: S: 1| W: 2| Z: 3| I: 3| P: 2| A: 2
U: Pł,L,A,O,Skr,Śl,M,Kż,B,S,MP,MO,MA: 1| W: 2 |
Atuty: Spostrzegawczy; Chytry Przeciwnik; Mistyk
//Akcja po ceremonii.//
Spacerowała sobie zupełnie spokojnie po okolicy gdy w pewnym momencie dostrzegła na polanie Cień. Dzikie drapieżniki raczej rzadko zapuszczały się w miejsca gdzie często bywały smoki, więc prawdopodobnie by to chyba czyjś kompan. Tchnięta jakimś wewnętrznym przeczuciem podeszła bliżej i zauważyła krople krwi na ziemi, a chwilę później poważnie chorą smoczycę.
– Nie martw się przyjacielu, twoja smocza towarzyszka jest bardzo chora, ale żyje. Postaram się ją uratować. – rzekła spoglądając na Cień, po czym zwróciła wzrok na leżącą smoczycę.
– Hej! Słyszysz mnie? Jestem uzdrowicielką Stada Ziemi. Wytrzymaj proszę, już ci pomagam. – z tymi słowami wyciągnęła ze swojej torby trzy kamienne miseczki, 3 owoce kaliny, 3 liście mięty i 3 kwiaty rumianku. W każdej z trzech miseczek zagotowała nalaną tam z pobliskiego strumyka czystą wodę. Następnie do jednej miseczki wrzuciła kalinę, do drugiej miętę, a do trzeciej rumianek. Przyrządzała napary uważając, aby się przypadkiem nie zważyły albo nie spaliły i mieszając je od czasu do czasu. Kiedy były już gotowe odcedziła z nich owoce, liście i kwiaty, by po niedługiej chwili wystudzić starannie każdy z trzech płynów swoim chłodnym oddechem. Przestudzone napary wlewała po kolei ostrożnie do pyska chorej, pilnując, aby je wypiła. Dopiero jak już wszystkie miseczki zostały opróżnione przystąpiła do dalszej części leczenia.
– Uważaj, teraz wnikam w ciebie swoją maddarą, aby cię uleczyć. Rozluźnij się, wszystko będzie dobrze. – powiedziała kładąc łapę na piersi samicy. Posłała w nią magiczny impuls, który szybko zlokalizował źródło choroby. Oczyściła to miejsce dokładnie ze wszystkich wydzielin, brudów, zalegającej krwi, zarazków czy innych nieprzyjemnych rzeczy, a potem usunęła ropę, zniwelowała opuchliznę, zwalczając ze wszystkich swoich sił stan zapalny w ciele Jeźdźca Apokalipsy. Po chwili naprawiła wszelkie uszkodzone nerwy i naczynia krwionośne oraz limfatyczne, pilnując, żeby miały odpowiednie właściwości i prawidłowo spełniały swoje funkcje i zabrała się za regenerację zniszczonej tkanki. Odbudowała ją od warstw najgłębszych do najpłytszych, a kiedy skończyła przelała do tego swoją maddarę zamykając jej obieg w ciele pacjentki i odcinając od własnego źródła. Zabrała od niej łapę i w napięciu spojrzała na efekty swoich poczynań. Oczywiście to jeszcze nie koniec, bo smoczyca była również ranna, ale tym zajmie się za chwilę.
Dodano: 2016-12-19, 19:35[/i] ]
Pierwsze leczenie okazało się być udane, ale to jeszcze nie był koniec, musiała teraz zająć się raną smoczycy, a ta nie wyglądała za ciekawie. Figlarna sięgnęła po 2 liście babki lancetowatej oraz 2 korzenie tasznika, zaś te ostatnie sparzyła w wodzie, którą to wcześniej zagotowała w przywołanej do siebie następnej kamiennej miseczce. Liście babki zmiażdżyła starannie, a gdy te puściły sok umieściła je delikatnie na ranie Apokalipsy, po czym do opatrunku dodała również po wystudzeniu sparzone korzenie tasznika, aby uśmierzyły ból. Po raz kolejny położyła łapę na ciele samicy, a konkretnie w okolicach jej szyi, aby pokonać naturalną barierę, po czym wniknęła do niej swą maddarą. Oczyściła starannie ranę ze wszelkich zabrudzeń, szkodliwych odłamków, zniszczonej tkanki, ewentualnej ropy i szkodliwych drobnoustrojów, a następnie zabrała się wpierw za odbudowę uszkodzonej krtani. Przyspieszyła rozwój komórek zdolnych do szybkiego podziału i z ich pomocą zregenerowała chrząstkę, tkanki i tak dalej pilnując, aby były one mocne, elastyczne i wytrzymałe oraz by umożliwiały Jeźdźcowi swobodne oddychanie. Nie zapomniała także o naprawieniu przerwanych nerwów oraz naczyń limfatycznych i krwionośnych. Regenerowała wszelkie uszkodzone żyły, tętnice i naczynia włosowate dokładając wszelkich starań, żeby były sprężyste, wytrzymałe, mocne, no i przede wszystkim drożne, by spełniały swoje funkcje należycie. Odbudowała rozerwane mięśnie i skórę przyspieszając rozwój komórek zdolnych do szybkiego podziału, a robiła to zaczynając od najgłębszych warstw tkanki, a kończąc na tych najpłytszych. Wreszcie zasklepiła to miejsce skórą i przyspieszyła odrost łusek, a na sam koniec przelała do swojego leczenia maddarę zamykając jej obieg w ciele leczonej smoczycy, po czym odcięła jej dopływ z własnego źródła i zabrała od niej łapę. Miała nadzieję, że i tym jej leczenie się powiedzie.
//Konsyliarz
Spacerowała sobie zupełnie spokojnie po okolicy gdy w pewnym momencie dostrzegła na polanie Cień. Dzikie drapieżniki raczej rzadko zapuszczały się w miejsca gdzie często bywały smoki, więc prawdopodobnie by to chyba czyjś kompan. Tchnięta jakimś wewnętrznym przeczuciem podeszła bliżej i zauważyła krople krwi na ziemi, a chwilę później poważnie chorą smoczycę.
– Nie martw się przyjacielu, twoja smocza towarzyszka jest bardzo chora, ale żyje. Postaram się ją uratować. – rzekła spoglądając na Cień, po czym zwróciła wzrok na leżącą smoczycę.
– Hej! Słyszysz mnie? Jestem uzdrowicielką Stada Ziemi. Wytrzymaj proszę, już ci pomagam. – z tymi słowami wyciągnęła ze swojej torby trzy kamienne miseczki, 3 owoce kaliny, 3 liście mięty i 3 kwiaty rumianku. W każdej z trzech miseczek zagotowała nalaną tam z pobliskiego strumyka czystą wodę. Następnie do jednej miseczki wrzuciła kalinę, do drugiej miętę, a do trzeciej rumianek. Przyrządzała napary uważając, aby się przypadkiem nie zważyły albo nie spaliły i mieszając je od czasu do czasu. Kiedy były już gotowe odcedziła z nich owoce, liście i kwiaty, by po niedługiej chwili wystudzić starannie każdy z trzech płynów swoim chłodnym oddechem. Przestudzone napary wlewała po kolei ostrożnie do pyska chorej, pilnując, aby je wypiła. Dopiero jak już wszystkie miseczki zostały opróżnione przystąpiła do dalszej części leczenia.
– Uważaj, teraz wnikam w ciebie swoją maddarą, aby cię uleczyć. Rozluźnij się, wszystko będzie dobrze. – powiedziała kładąc łapę na piersi samicy. Posłała w nią magiczny impuls, który szybko zlokalizował źródło choroby. Oczyściła to miejsce dokładnie ze wszystkich wydzielin, brudów, zalegającej krwi, zarazków czy innych nieprzyjemnych rzeczy, a potem usunęła ropę, zniwelowała opuchliznę, zwalczając ze wszystkich swoich sił stan zapalny w ciele Jeźdźca Apokalipsy. Po chwili naprawiła wszelkie uszkodzone nerwy i naczynia krwionośne oraz limfatyczne, pilnując, żeby miały odpowiednie właściwości i prawidłowo spełniały swoje funkcje i zabrała się za regenerację zniszczonej tkanki. Odbudowała ją od warstw najgłębszych do najpłytszych, a kiedy skończyła przelała do tego swoją maddarę zamykając jej obieg w ciele pacjentki i odcinając od własnego źródła. Zabrała od niej łapę i w napięciu spojrzała na efekty swoich poczynań. Oczywiście to jeszcze nie koniec, bo smoczyca była również ranna, ale tym zajmie się za chwilę.
Dodano: 2016-12-19, 19:35[/i] ]
Pierwsze leczenie okazało się być udane, ale to jeszcze nie był koniec, musiała teraz zająć się raną smoczycy, a ta nie wyglądała za ciekawie. Figlarna sięgnęła po 2 liście babki lancetowatej oraz 2 korzenie tasznika, zaś te ostatnie sparzyła w wodzie, którą to wcześniej zagotowała w przywołanej do siebie następnej kamiennej miseczce. Liście babki zmiażdżyła starannie, a gdy te puściły sok umieściła je delikatnie na ranie Apokalipsy, po czym do opatrunku dodała również po wystudzeniu sparzone korzenie tasznika, aby uśmierzyły ból. Po raz kolejny położyła łapę na ciele samicy, a konkretnie w okolicach jej szyi, aby pokonać naturalną barierę, po czym wniknęła do niej swą maddarą. Oczyściła starannie ranę ze wszelkich zabrudzeń, szkodliwych odłamków, zniszczonej tkanki, ewentualnej ropy i szkodliwych drobnoustrojów, a następnie zabrała się wpierw za odbudowę uszkodzonej krtani. Przyspieszyła rozwój komórek zdolnych do szybkiego podziału i z ich pomocą zregenerowała chrząstkę, tkanki i tak dalej pilnując, aby były one mocne, elastyczne i wytrzymałe oraz by umożliwiały Jeźdźcowi swobodne oddychanie. Nie zapomniała także o naprawieniu przerwanych nerwów oraz naczyń limfatycznych i krwionośnych. Regenerowała wszelkie uszkodzone żyły, tętnice i naczynia włosowate dokładając wszelkich starań, żeby były sprężyste, wytrzymałe, mocne, no i przede wszystkim drożne, by spełniały swoje funkcje należycie. Odbudowała rozerwane mięśnie i skórę przyspieszając rozwój komórek zdolnych do szybkiego podziału, a robiła to zaczynając od najgłębszych warstw tkanki, a kończąc na tych najpłytszych. Wreszcie zasklepiła to miejsce skórą i przyspieszyła odrost łusek, a na sam koniec przelała do swojego leczenia maddarę zamykając jej obieg w ciele leczonej smoczycy, po czym odcięła jej dopływ z własnego źródła i zabrała od niej łapę. Miała nadzieję, że i tym jej leczenie się powiedzie.
//Konsyliarz
Licznik słów: 633
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
~ Mistyk ~
Raz na walkę smok ma 1 dodatkowy sukces do ataku magicznego. Dodatkowo raz na miesiąc podczas modlitwy w świątyni otrzymuje dar od swojego patrona.
Z uwagi na drastyczny spadek ilości wolnego czasu w najbliższym czasie nie udzielam żadnych nauk i proszę się z tym do mnie nie zwracać. Dziękuję.
- Jeździec Apokalipsy
- Dawna postać
Kiara Odrodzona
- Posty: 1053
- Rejestracja: 02 cze 2015, 15:44
- Stado: Umarli
- Płeć: Samica
- Księżyce: 73
- Rasa: Drzewny
- Partner: Cichy Potok

A: S: 1| W: 2| Z:2| I: 1| P: 2| A: 2
U: MO,Kż: 2| B,L,P,S,Sl,W,M,Skr,MP,MA: 3| A,O: 6
Atuty: Zwinna; Chytry Przeciwnik; Czempion; Utalentowany; Ostateczny Cios
Jeździec ocknęła się, widząc nieznajomą smoczycę. Cień zrozumiał słowa uzdrowicielki, jednak nie śmiał opuścić swojej przyjaciółki. Podleciał nieco bliżej, uważnie obserwując to co Serce robiła. Nie znał jej, ale skoro drzewna nakazała mu zaufać, toteż nie zamierzał się sprzeciwiać woli wojowniczki.
Kiara słuchała poleceń smoczycy, czując się coraz słabiej. Kiedy jednak została wyleczona, od razu poczuła się lepiej. Z pozycji leżącej wróciła do siadu i przyjrzała się smoczycy z Ziemi.
– Dziękuję za uratowanie życia Uzdrowicielko Ziemi.. zwą mnie Jeźdźcem Apokalipsy. Jestem Twoją dłużniczką. – Wyznała z powagą, nie odrywając spojrzenia od północnej, którą widziała pierwszy raz w życiu. Mimo to ucieszyła się, widząc kogoś ze swojego rodzimego stada.
– Narodziłam się w Życiu.. miło jest wiedzieć, że wciąż istnieją tam tak dobre smoki jak Ty. – Dodała ciepłym głosem, uważnie się rozglądając. Zawsze wolała pozostać czujna, bowiem nigdy nie wiadomo co mogło na nią czyhać.
Zaskoczona jednak była udzieleniem pomocy przez nieznajomą.
– Mogę Cię zapytać o Chłodnego Obrońcę? On jest przywódcą w Ziemi, prawda? Jak się trzyma? Czy zamierzają coś robić z Mgłą, która zajęła wasze tereny? – Zapytała, starając się zachować pogodny wyraz pyska. W oczach jej jednak widniało zmartwienie, bowiem dziwna moc już długo znajdowała się na terenach ziemi.
Drzewna odetchnęła świeżym powietrzem. Koniec z chorobą i ranami był dla niej istnym zbawieniem. Może dzieki temu wrócić na arenę i ponownie stanąć do walki z jakimś boskim przeciwnikiem.
Kiara słuchała poleceń smoczycy, czując się coraz słabiej. Kiedy jednak została wyleczona, od razu poczuła się lepiej. Z pozycji leżącej wróciła do siadu i przyjrzała się smoczycy z Ziemi.
– Dziękuję za uratowanie życia Uzdrowicielko Ziemi.. zwą mnie Jeźdźcem Apokalipsy. Jestem Twoją dłużniczką. – Wyznała z powagą, nie odrywając spojrzenia od północnej, którą widziała pierwszy raz w życiu. Mimo to ucieszyła się, widząc kogoś ze swojego rodzimego stada.
– Narodziłam się w Życiu.. miło jest wiedzieć, że wciąż istnieją tam tak dobre smoki jak Ty. – Dodała ciepłym głosem, uważnie się rozglądając. Zawsze wolała pozostać czujna, bowiem nigdy nie wiadomo co mogło na nią czyhać.
Zaskoczona jednak była udzieleniem pomocy przez nieznajomą.
– Mogę Cię zapytać o Chłodnego Obrońcę? On jest przywódcą w Ziemi, prawda? Jak się trzyma? Czy zamierzają coś robić z Mgłą, która zajęła wasze tereny? – Zapytała, starając się zachować pogodny wyraz pyska. W oczach jej jednak widniało zmartwienie, bowiem dziwna moc już długo znajdowała się na terenach ziemi.
Drzewna odetchnęła świeżym powietrzem. Koniec z chorobą i ranami był dla niej istnym zbawieniem. Może dzieki temu wrócić na arenę i ponownie stanąć do walki z jakimś boskim przeciwnikiem.
Licznik słów: 232
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
Zawsze trzeba działać. Źle czy dobrze, okaże się później. Żałuje się wyłącznie bezczynności, niezdecydowania, wahania. Czynów i decyzji, choć niekiedy przynoszą smutek i żal, nie żałuje się.
A T U T Y
I – Zwinny
Jednorazowo +1 do Zręczności.
II – Chytry Przeciwnik
W czasie pojedynku/misji/raz na dwa tygodnie w polowaniu/wyprawie smok może utrudnić akcję swojego przeciwnika, który ma dodatkowe +1 do ST.
III – Czempion
Raz na walkę smok ma 1 dodatkowy sukces do ataku fizycznego. Dodatkowo raz na miesiąc podczas modlitwy w świątyni otrzymuje dar od swojego patrona.
IV – Utalentowany
Smok może wyuczyć się dwóch umiejętności na poziom 6, ale wtedy nie może mieć żadnej na poziomie 5 i tylko jedną na poziomie 4. Atut nie ma wpływu na niższe poziomy U.
Niemożliwe do wybrania wraz z Uzdolnionym.
P R Z E D M I O T Y
Pożywienie:
38/4 mięsa, 6/4 owoców
Kamienie Szlachetne:
turkus, rubin, 2x szmaragd
A T U T Y
I – Zwinny
Jednorazowo +1 do Zręczności.
II – Chytry Przeciwnik
W czasie pojedynku/misji/raz na dwa tygodnie w polowaniu/wyprawie smok może utrudnić akcję swojego przeciwnika, który ma dodatkowe +1 do ST.
III – Czempion
Raz na walkę smok ma 1 dodatkowy sukces do ataku fizycznego. Dodatkowo raz na miesiąc podczas modlitwy w świątyni otrzymuje dar od swojego patrona.
IV – Utalentowany
Smok może wyuczyć się dwóch umiejętności na poziom 6, ale wtedy nie może mieć żadnej na poziomie 5 i tylko jedną na poziomie 4. Atut nie ma wpływu na niższe poziomy U.
Niemożliwe do wybrania wraz z Uzdolnionym.
P R Z E D M I O T Y
Pożywienie:
38/4 mięsa, 6/4 owoców
Kamienie Szlachetne:
turkus, rubin, 2x szmaragd
- Figlarne Serce
- Dawna postać
Księżniczka
- Posty: 711
- Rejestracja: 11 kwie 2016, 12:42
- Stado: Ziemi
- Płeć: Samica
- Księżyce: 53
- Rasa: Północny
- Opiekun: Chłodny Obrońca i Azyl Zabłąkanych
- Mistrz: Czerwień Kaliny
- Partner: Potencjalnie każdy ;3

A: S: 1| W: 2| Z: 3| I: 3| P: 2| A: 2
U: Pł,L,A,O,Skr,Śl,M,Kż,B,S,MP,MO,MA: 1| W: 2 |
Atuty: Spostrzegawczy; Chytry Przeciwnik; Mistyk
– Niestety twoje rany były już stare i zainfekowane, więc nie zdołałam do końca ich zaleczyć. Musisz zrezygnować z polowań i walk, będziesz również odczuwać ból dopóki same się całkiem nie zagoją. – powiedziała zasmucona, bo pragnęłaby w pełni uzdrowić smoczycę. Wiedziała jednak, że zrobiła już wszystko, co była w stanie zrobić, a najważniejszym pozostawał fakt, że życiu Jeźdźca nic już nie zagrażało. Swoją drogą czy one się już przypadkiem gdzieś nie spotkały? Może na którejś ceremonii albo gdzieś indziej?
– Jestem Figlarne Serce. – rzekła i uśmiechnęła się nieśmiało. – Chłodny Obrońca jest moim ojcem, ale nie przewodzi już Ziemią, nową przywódczynią została moja siostra Opoka Ziemi. Co do ojca...tak szczerze to za bardzo nie wiem jak się trzyma, ostatnio niezwykle rzadko go widuję, prawie wcale. – westchnęła. – A jeśli chodzi o Mgłę, wiem tyle, że część smoków miała wyruszyć, by ją zbadać. Teraz natomiast tę sprawę przejęła Opoka, ale jeszcze nie miałam okazji z nią o tym mówić, więc nie wiem czy postanowiła coś nowego na ten temat. – odpowiedziała po chwili namysłu.
– Jestem Figlarne Serce. – rzekła i uśmiechnęła się nieśmiało. – Chłodny Obrońca jest moim ojcem, ale nie przewodzi już Ziemią, nową przywódczynią została moja siostra Opoka Ziemi. Co do ojca...tak szczerze to za bardzo nie wiem jak się trzyma, ostatnio niezwykle rzadko go widuję, prawie wcale. – westchnęła. – A jeśli chodzi o Mgłę, wiem tyle, że część smoków miała wyruszyć, by ją zbadać. Teraz natomiast tę sprawę przejęła Opoka, ale jeszcze nie miałam okazji z nią o tym mówić, więc nie wiem czy postanowiła coś nowego na ten temat. – odpowiedziała po chwili namysłu.
Licznik słów: 176
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
~ Mistyk ~
Raz na walkę smok ma 1 dodatkowy sukces do ataku magicznego. Dodatkowo raz na miesiąc podczas modlitwy w świątyni otrzymuje dar od swojego patrona.
Z uwagi na drastyczny spadek ilości wolnego czasu w najbliższym czasie nie udzielam żadnych nauk i proszę się z tym do mnie nie zwracać. Dziękuję.
- Deszczowa Kołysanka
- Dawna postać
Chaos Nieustępliwa
- Posty: 942
- Rejestracja: 02 lis 2016, 15:24
- Stado: Umarli
- Płeć: Samica
- Księżyce: 36
- Rasa: Skrajny
- Opiekun: Kapłanka Cienia, SAP
- Mistrz: mistrza brak
- Partner: poszukuję

A: S: 1| W: 3| Z: 2| I: 4| P: 2| A: 1
U: Kż: 1| O: 2| B,L,Pl,S,W,A,MP,Skr,Sl,M: 3 | MA,MO: 4
Atuty: Inteligentna; Pamięć Przodka; Mistyk
/samodzielka, możecie uznać że mnie tu nie ma ;)
Chaosia znowu postanowiła potrenować skoki. Kiedyś trzeba było to zrobić. Przychodząc w to miejsce od razu zabrała się do treningu. Przez moment zrobiła sobie rozgrzewkę, a następnie znalazła duuuży kamień i uznawszy go za dobrą przeszkodę, odeszła kawałek. Do dzieła. Najpierw postawa: rozstawiła nieco łapki, na tyle, aby złapać odpowiednią do skoku pozycję, ale też nie za bardzo, bo przecież nie chciała się rozjechać, jak na lodzie, prawda? Łapki też nieco ugięła. Ugięcie to było potrzebne chociażby ze względu na to, że z prostych łapek po prostu nie da się wybić, choćby się nawet chciało. Kolejnym krokiem do otrzymania prawidłowej postawy było oczywiście przełożenie skrzydeł do boków, tak więc przełożyła je, według instrukcji niegdyś, dawno już otrzymanej od cioci Heulyn – na tyle dobrze aby nie majtały w powietrzu i nie stanowiły utrudnienia dla skoku, ale również tak, aby jej nie przeszkadzały. Łebek nieco obniżyła, ogon uniosła aby nie leżał na ziemi, tym samym dokanczając postawę. Była teraz bardziej opływowa, więc i skok miał być łatwiejszy. Celem było przekroczenie tego kamienia. Wzięła głębszy oddech i ugięła mocniej zadnie łapki, po czym mocno się z nich wybiła. To wybicie, z racji decyzji na skok w miejscu było bardzo, naprawdę bardzo mocne, nawet jak na nią. Podczas skoku wysunęła przednie łapki do przodu, oraz podkuliła te tylne, aby nie zawadziły o kamień. Jak najbardziej się rozciągnęła. W momencie kiedy miała już lądować za kamieniem, ugięła łapki, amortyzując upadek. Dostawiła także te tylne, po czym zrobiła jeszcze dwa kroki, aby zniwelować rozpęd nabrany podczas pierwszego skoku na tym treningu i odwróciła się do kamienia. Było dobrze – nie zawadziła o niego. Kolej na kolejny typ skoku – z podwyższenia w dół. Znalazła sobie jakieś drzewko z grubym pniem i konarem ułożonym w ten sposób aby mogła na nim usiąść. Była drzewną, wdrapanie się tam okazało się więc dla niej nader proste. Więc – wysokość równa jej i pół jej. Oceniła ją, coraz bardziej wprawnym w takich rzeczach okiem i ustawiła się tak, aby po skoku wylądować na równe podłoże. Lekko wysunęła łapki do przodu, opierając je na samej krawędzi pnia, ogon do tyłu. Skrzydła zaś koniecznie do boków. Wybiła się nieco z tylnych łapek ale tylko tak troszeczkę i do przodu, nie w dół. Na tyle, aby podczas skoku nie przerysować zadkiem po pniu drzewa, bo tego to by nie chciała. Resztę miała wykonać za nią grawitacja. Skok był prawie całkiem skierowany w dół, toteż wymagał naprawdę porządnej amortyzacji. Ugięła łapki, niczym lądujący kot i dostawiła tylne, rozkładając siłę uderzenia. Trochę to wyglądało tak, jakby w momencie zetknięcia z ziemią, Chaos nagle straciła na długości a zyskała na szerokości. Niekocim aspektem tego lądowania było rozłożenie skrzydeł tuż przy ziemi, dla bezpieczeństwa że na pewno uda jej się dokonać amortyzacji. I udało, a skrzydła zapewne ciut pomogły. Pozostał jeszcze jeden typ skoku jaki chciała dzisiaj przetrenować. Skok do góry. Odwróciła się i spojrzała na drzewo. Było bardzo dobrym punktem do takiego skoku, dlaczego miałaby więc szukać innego? Poczekała chwilkę, dając sobie czas na odpoczynek i przemyślała co ma zrobić, aby wykonać taki skok prawidłowo. Trzeba będzie użyć pazurków aby wczepić się w konar aby zniwelować ryzyko zlecenia. I oczywiście mocno się wybić. Podeszła do drzewa i przyjęła pozycję do skoku. Skrzydła do boków, łapki tylne ugięte, łapek zadarty do góry, wpatrzony w punkt w którym chciała wylądować. Choć może... Lepszym określeniem było tutaj zakończenie skoku? Zresztą, co za różnica. Ważne żeby, jakkolwiek się to zwało – doszło do skutku. Podniosła się nieco i wysunęła łapki do góry, zgodnie z kierunkiem skoku. Ogon trzymała ciut nad ziemią, aby nie szurał po podłożu. Wybiła się mocno z tylnych łapek, przednie wysuwając jak najdalej. Skok, prosto w górę był rzeczą trudną, ale osiągnęła odpowiednią wysokość. Kiedy poczuła że siła rozpędu się zakończyła, objęła łapkami pień drzewa i przytuliła się do niego, mocno wbijając pazurki jak kot. A więc się udało. Utrzymała się na drzewie. weszła teraz już do góry, na ten konar na którym wcześniej siedziała i zeskoczyła, wypróbowanym wcześniej sposobem. Done. Trening zakończony. Uśmiechnęła się do siebie i ruszyła truchcikiem, na poszukiwania siostrzyczki. Chyba powinna być w grocie.
/zt
Chaosia znowu postanowiła potrenować skoki. Kiedyś trzeba było to zrobić. Przychodząc w to miejsce od razu zabrała się do treningu. Przez moment zrobiła sobie rozgrzewkę, a następnie znalazła duuuży kamień i uznawszy go za dobrą przeszkodę, odeszła kawałek. Do dzieła. Najpierw postawa: rozstawiła nieco łapki, na tyle, aby złapać odpowiednią do skoku pozycję, ale też nie za bardzo, bo przecież nie chciała się rozjechać, jak na lodzie, prawda? Łapki też nieco ugięła. Ugięcie to było potrzebne chociażby ze względu na to, że z prostych łapek po prostu nie da się wybić, choćby się nawet chciało. Kolejnym krokiem do otrzymania prawidłowej postawy było oczywiście przełożenie skrzydeł do boków, tak więc przełożyła je, według instrukcji niegdyś, dawno już otrzymanej od cioci Heulyn – na tyle dobrze aby nie majtały w powietrzu i nie stanowiły utrudnienia dla skoku, ale również tak, aby jej nie przeszkadzały. Łebek nieco obniżyła, ogon uniosła aby nie leżał na ziemi, tym samym dokanczając postawę. Była teraz bardziej opływowa, więc i skok miał być łatwiejszy. Celem było przekroczenie tego kamienia. Wzięła głębszy oddech i ugięła mocniej zadnie łapki, po czym mocno się z nich wybiła. To wybicie, z racji decyzji na skok w miejscu było bardzo, naprawdę bardzo mocne, nawet jak na nią. Podczas skoku wysunęła przednie łapki do przodu, oraz podkuliła te tylne, aby nie zawadziły o kamień. Jak najbardziej się rozciągnęła. W momencie kiedy miała już lądować za kamieniem, ugięła łapki, amortyzując upadek. Dostawiła także te tylne, po czym zrobiła jeszcze dwa kroki, aby zniwelować rozpęd nabrany podczas pierwszego skoku na tym treningu i odwróciła się do kamienia. Było dobrze – nie zawadziła o niego. Kolej na kolejny typ skoku – z podwyższenia w dół. Znalazła sobie jakieś drzewko z grubym pniem i konarem ułożonym w ten sposób aby mogła na nim usiąść. Była drzewną, wdrapanie się tam okazało się więc dla niej nader proste. Więc – wysokość równa jej i pół jej. Oceniła ją, coraz bardziej wprawnym w takich rzeczach okiem i ustawiła się tak, aby po skoku wylądować na równe podłoże. Lekko wysunęła łapki do przodu, opierając je na samej krawędzi pnia, ogon do tyłu. Skrzydła zaś koniecznie do boków. Wybiła się nieco z tylnych łapek ale tylko tak troszeczkę i do przodu, nie w dół. Na tyle, aby podczas skoku nie przerysować zadkiem po pniu drzewa, bo tego to by nie chciała. Resztę miała wykonać za nią grawitacja. Skok był prawie całkiem skierowany w dół, toteż wymagał naprawdę porządnej amortyzacji. Ugięła łapki, niczym lądujący kot i dostawiła tylne, rozkładając siłę uderzenia. Trochę to wyglądało tak, jakby w momencie zetknięcia z ziemią, Chaos nagle straciła na długości a zyskała na szerokości. Niekocim aspektem tego lądowania było rozłożenie skrzydeł tuż przy ziemi, dla bezpieczeństwa że na pewno uda jej się dokonać amortyzacji. I udało, a skrzydła zapewne ciut pomogły. Pozostał jeszcze jeden typ skoku jaki chciała dzisiaj przetrenować. Skok do góry. Odwróciła się i spojrzała na drzewo. Było bardzo dobrym punktem do takiego skoku, dlaczego miałaby więc szukać innego? Poczekała chwilkę, dając sobie czas na odpoczynek i przemyślała co ma zrobić, aby wykonać taki skok prawidłowo. Trzeba będzie użyć pazurków aby wczepić się w konar aby zniwelować ryzyko zlecenia. I oczywiście mocno się wybić. Podeszła do drzewa i przyjęła pozycję do skoku. Skrzydła do boków, łapki tylne ugięte, łapek zadarty do góry, wpatrzony w punkt w którym chciała wylądować. Choć może... Lepszym określeniem było tutaj zakończenie skoku? Zresztą, co za różnica. Ważne żeby, jakkolwiek się to zwało – doszło do skutku. Podniosła się nieco i wysunęła łapki do góry, zgodnie z kierunkiem skoku. Ogon trzymała ciut nad ziemią, aby nie szurał po podłożu. Wybiła się mocno z tylnych łapek, przednie wysuwając jak najdalej. Skok, prosto w górę był rzeczą trudną, ale osiągnęła odpowiednią wysokość. Kiedy poczuła że siła rozpędu się zakończyła, objęła łapkami pień drzewa i przytuliła się do niego, mocno wbijając pazurki jak kot. A więc się udało. Utrzymała się na drzewie. weszła teraz już do góry, na ten konar na którym wcześniej siedziała i zeskoczyła, wypróbowanym wcześniej sposobem. Done. Trening zakończony. Uśmiechnęła się do siebie i ruszyła truchcikiem, na poszukiwania siostrzyczki. Chyba powinna być w grocie.
/zt
Licznik słów: 692
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
A T U T Y
~Inteligentna~
Jednorazowo +1 do Inteligencji
~Pamięć Przodkiń~
Smok zna słabe punkty drapieżników, przez co ma -2 do ST do Ataków/Obron podczas walki z nimi (nie działa na Arenie)
~Mistyczka~
Raz na walkę smok ma 1 dodatkowy sukces do ataku magicznego. Dodatkowo raz na miesiąc podczas modlitwy w świątyni otrzymuje dar od swojego patrona.
S H A N N O N
Karta Postaci, Wygląd, Kolorek: #aab5c0
S: 1| W: 1| Z: 2| I: 1| P: 1| A: 1
A: 3| O: 3| Śl: 2| Skr: 1| Kż: 1
Jeśli przez dłuższy czas gdzieś nie odpowiedziałam – wyślij przypominajkę ^^
Stoi przed Tobą WYZNAWCZYNI CIENI. Strzeż się, Śmiertelniku.
Teczka Postaci
wypowiedzi: pisklę i adeptka ~ czarodziejka #8eaaff / #2f4980 ~ mentalki ~ myśli ~ myśli i słowa Jaspisu ~ motyw muzyczny pisklęcy ~ motyw muzyczny i głos ~ motyw muzyczny 2 ~ Drzewo genealogiczne Cienia ~
>>Aktualna Lista Fabuł<<
Posiadane mechaniczne: Żeton Srebrny
- Wola Przeznaczenia
- Dawna postać
Nesala Zaborcza
- Posty: 901
- Rejestracja: 22 gru 2016, 16:28
- Stado: Umarli
- Płeć: Samica
- Księżyce: 25
- Rasa: Skrajny
- Opiekun: Burdig Zmysłowy i Szyderca
- Mistrz: Barbarzyński Pogrom
- Partner: Despotyczny Ferwor

A: S: 1| W: 1| Z: 2| M: 1| P: 2| A: 1
U: B,L,Pł,O,A,W,MO,MA,MP,Kż,Skr,Śl,M: 1|
Atuty: Ostry Wzrok; Chytry Przeciwnik;
Mała samiczka siedziała na polanie pod jednym z drzew spod którego odgarneła śnieg. Może go lubiła jednak teraz nie chciała marznąć przez siedzenie na nim. Dodatkowo też śnieg który uprzątneła na jedną strone odgradzał od niej zimny wiatr. Siedziała więc teraz w spokoju czekając na smoka z którym miała się teraz spotkać.
Licznik słów: 52
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
Ostry wzrok- Jej bystre spojrzenie pomaga jej znaleźć jakże wspaniałe błyskotki (Wszystkie testy percepcji na polowaniu/wyprawie oparte na danym zmyśle wzrok )
Chytry przeciwnik- Potrafi rozproszyć przeciwnika swoją osobą dzięki czemu ten ma utrudnione działanie (W czasie pojedynku//raz na dwa tygodnie w polowaniu/wyprawie/misji smok może utrudnić akcję swojego przeciwnika, który ma dodatkowe +2 do ST.)
NESALA MIERZY 1,8 m WYSOKOŚCI, 8 m DŁUGOŚCI, 10 m ROZPIĘTOŚĆ SKRZYDEŁ.
- Samiec
- Dawna postać
Nikt
- Posty: 876
- Rejestracja: 14 lip 2016, 0:31
- Stado: Waham się
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 52
- Rasa: Morski

A: S: 1| W: 2| Z: 1| I: 3| P: 2| A: 1
U: Skr,Śl: 1| W,A,O,MP,MO,MA,Kż,Pł: 2| M,B,S,L: 3
Atuty: Inteligentny,Chytry Przeciwnik
// w razie czego, przy Niewidocznym nie ma umawiania się na nauki poza fabułą
Na kogokolwiek czekała, Przestrzeń zdecydowała się podarować jej wcześniej kogoś innego, choć z pewnością nie dla jej szkody. Był równie aktywny i chętny nauk, ale przede wszystkim szukał towarzystwa. Tereny Wspólne lubił zdecydowanie bardziej niż swój nowy dom, czuł się tutaj niezależnie, jakby stąpał po ziemiach niczyich. Należały w prawdzie do Wolnych, ale nikt nie mógł mu zabronić tutaj przebywać. Chyba, że byłby skazany na śmierć albo wygnany, ale przecież żadne z tych się go nie tyczyło prawda?
Widząc z daleka brązowy kształt ruszył prędzej przed siebie, przechodząc do galopu. Pod łapami było potwornie zimno, a miejscami zamarznięty deszcz tworzył prawdziwą ślizgawicę. Denerwowały go te warunki, ale stopniowo do wszystkiego potrafił się przyzwyczaić. Kilka razy omal się nie przewrócił i ogółem poruszał się dosyć niezgrabnie jak na dorosłego smoka. Zwolnił do truchtu –W końcu ratunek!– powiedział głośno, z wyraźną ulgą w głosie. Nie zatrzymał się, przebiegł z prawej strony samiczki, a potem okrążył drzewo już nieco wolniej, jakby potrzebował tego do pełnego wyhamowania.
–Jak ty sobie radzisz na zimnie, łapy nie przymarzają ci do ziemi?– dodał przy kolejnym okrążeniu. Nie brzmiał groźnie, miał niski, ale ciepły i przyjazny głos. Wyglądało na to, że w ogóle nie zamierzał stanąć przed nią jak normalny smok i robił powolne kółka wokół niej i rośliny, jednocześnie unosząc łapy wysoko, jak w marszu. Oczywiście zachował przy tym jakieś półtora ogona odległości, żeby nie sprawiać jej nadto dyskomfortu.
Na kogokolwiek czekała, Przestrzeń zdecydowała się podarować jej wcześniej kogoś innego, choć z pewnością nie dla jej szkody. Był równie aktywny i chętny nauk, ale przede wszystkim szukał towarzystwa. Tereny Wspólne lubił zdecydowanie bardziej niż swój nowy dom, czuł się tutaj niezależnie, jakby stąpał po ziemiach niczyich. Należały w prawdzie do Wolnych, ale nikt nie mógł mu zabronić tutaj przebywać. Chyba, że byłby skazany na śmierć albo wygnany, ale przecież żadne z tych się go nie tyczyło prawda?
Widząc z daleka brązowy kształt ruszył prędzej przed siebie, przechodząc do galopu. Pod łapami było potwornie zimno, a miejscami zamarznięty deszcz tworzył prawdziwą ślizgawicę. Denerwowały go te warunki, ale stopniowo do wszystkiego potrafił się przyzwyczaić. Kilka razy omal się nie przewrócił i ogółem poruszał się dosyć niezgrabnie jak na dorosłego smoka. Zwolnił do truchtu –W końcu ratunek!– powiedział głośno, z wyraźną ulgą w głosie. Nie zatrzymał się, przebiegł z prawej strony samiczki, a potem okrążył drzewo już nieco wolniej, jakby potrzebował tego do pełnego wyhamowania.
–Jak ty sobie radzisz na zimnie, łapy nie przymarzają ci do ziemi?– dodał przy kolejnym okrążeniu. Nie brzmiał groźnie, miał niski, ale ciepły i przyjazny głos. Wyglądało na to, że w ogóle nie zamierzał stanąć przed nią jak normalny smok i robił powolne kółka wokół niej i rośliny, jednocześnie unosząc łapy wysoko, jak w marszu. Oczywiście zachował przy tym jakieś półtora ogona odległości, żeby nie sprawiać jej nadto dyskomfortu.
Licznik słów: 246
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
×
- Wola Przeznaczenia
- Dawna postać
Nesala Zaborcza
- Posty: 901
- Rejestracja: 22 gru 2016, 16:28
- Stado: Umarli
- Płeć: Samica
- Księżyce: 25
- Rasa: Skrajny
- Opiekun: Burdig Zmysłowy i Szyderca
- Mistrz: Barbarzyński Pogrom
- Partner: Despotyczny Ferwor

A: S: 1| W: 1| Z: 2| M: 1| P: 2| A: 1
U: B,L,Pł,O,A,W,MO,MA,MP,Kż,Skr,Śl,M: 1|
Atuty: Ostry Wzrok; Chytry Przeciwnik;
Jej nauczyciel nie zamierzał się chyba pobawić ale pojawił się kto inny. Spojrzała na nieznanego jej smoka który zataczał kółka wokoło niej i drzewa z wyraźnym rozbawieniem.
–Jaki ratunek? -Spytała odrobinę zdezorientowana lecz zaraz się z tego otrząsnęła.
–Nie jest aż tak zimno na gołej ziemi i zaporą z śniegu który chroni od wiatru -Odpowiedziała grzecznie. Smok pachniał cieniem a jeszcze nikogo z tego stada nie znała więc nie wiedziała czy się go bać i uciekać czy zostać i porozmawiać a może nawet nauczyć się czegoś od tego smoka. Patrzyła się więc na dużo większego samca uważnie.
–Jestem Umbra a ty jak się nazywasz? -Przedstawiła się z uśmiechem na pyszczku.
–Jaki ratunek? -Spytała odrobinę zdezorientowana lecz zaraz się z tego otrząsnęła.
–Nie jest aż tak zimno na gołej ziemi i zaporą z śniegu który chroni od wiatru -Odpowiedziała grzecznie. Smok pachniał cieniem a jeszcze nikogo z tego stada nie znała więc nie wiedziała czy się go bać i uciekać czy zostać i porozmawiać a może nawet nauczyć się czegoś od tego smoka. Patrzyła się więc na dużo większego samca uważnie.
–Jestem Umbra a ty jak się nazywasz? -Przedstawiła się z uśmiechem na pyszczku.
Licznik słów: 110
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
Ostry wzrok- Jej bystre spojrzenie pomaga jej znaleźć jakże wspaniałe błyskotki (Wszystkie testy percepcji na polowaniu/wyprawie oparte na danym zmyśle wzrok )
Chytry przeciwnik- Potrafi rozproszyć przeciwnika swoją osobą dzięki czemu ten ma utrudnione działanie (W czasie pojedynku//raz na dwa tygodnie w polowaniu/wyprawie/misji smok może utrudnić akcję swojego przeciwnika, który ma dodatkowe +2 do ST.)
NESALA MIERZY 1,8 m WYSOKOŚCI, 8 m DŁUGOŚCI, 10 m ROZPIĘTOŚĆ SKRZYDEŁ.
Chcesz dołączyć do gry?
Musisz mieć konto, aby pisać posty.
Rejestracja
Nie masz konta? Załóż je, aby do nas dołączyć!
Zapraszamy do wspólnej rozgrywki na naszym forum.
Rozwiń skrzydła i leć z nami!












