OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Jakich znowu wynaturzeń i jakich bogów? Nadeithscallieth wysłuchiwała z niedowierzaniem słów czerwono-łuskiego samca. Im więcej mówił, tym bardziej wyglądał jej na obłąkanego. Lecz obłąkani też mieli swoje miejsce i rolę na tym świecie. Chorzy psychicznie, widzący świat innymi barwami byli zazwyczaj niegroźni, ciekawi. Świetnie kontrolowali emocje i manipulowali rozsądkiem słuchaczy. Szczególnie czuli się docenieni, gdy zgromadzali wokół siebie tłumy wiernych, łaknących rady, albo cudów.Ot cała prawda o prorokach, których widziała Nadeithscallieth.
– Jestem pewna, że twoi bogowie pobłogosławiliby temu co miałoby tu miejsce. Gdyby oczywiście do czegoś mogłoby dojść... – obróciła na chwilę wzrok w stronę Assuremith. Trudno było rozgryźć, czy mówiła poważnie, czy tylko sobie żartowała.
Oczywiście, to, co mówiła było swoistym kąśnięciem w zad przewrażliwionego Proroka. Nadeithscallieth celowo go sprowokowała. Wiedziała, jak to się skończy. Samiec wpadnie w szał i ją wyzwie od heretyków i przegoni ze Świątyni. Oczywiście nie zamierzała stawiać oporu. Nie miała na to siły, ale przynajmniej zdążyła się trochę rozgrzać.
Wtem pochodnie przygasły, na co zareagowała rozglądnięciem się w koło. Jej wyczulone zmysły nie zarejestrowały ingerencji w zjawisko czyjejś maddary. Serce zabiło jej mocniej dopiero wtedy, kiedy powróciwszy wzrokiem w kierunku Oprawcy Gwiazd zobaczyła przed sobą zupełnie innego smoka.
Nie z powodu zaskoczenia, ale z powodu zdezorientowania, bowiem woń krwi, która ją odurzyła wywołała u niej strach. Samiec był potężny, ale nie wyglądał na wojownika.
Wstrzymała oddech, żeby nie wdychać więcej przesyconego zapachem posoki powietrza. Serce waliło w jej piersi jak żelazny młot. W jednej krótkiej chwili opadła z niej cała pewność siebie i duma.
Świat przed jej oczyma przyciemniał, a ona wciąż patrzyła na przytłaczającą ją swoją obecnością potężnego czerwonego smoka. Ciało rozpaczliwie domagające się tlenu zaprotestowało pojedynczą konwulsją brzucha. Głośny wdech, ani na trochę nie zwolnił postępującego wirowania świadomości, która już zdążyła oderwać się od tego świata. To, co ukrywała przed bogami, przed Assuremithem, to śmiertelność, a także proste słabości ciała, takie jak chociażby głód, pokonało ją i to w najgorszym momencie.
Nim doszło do końca objawienia się drugiej postaci Oprawcy Gwiazd, czarna samica przestąpiła w bok krzyżując łapy. Czarne źrenice uciekły w górę na chwilę przed zamknięciem powiek. Zanim to jednak nastąpiło, upadła na bok tracąc chwilowo przytomność.




















