OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Zaraza ze spokoje obserwowała poczynania uczennicy. Skóra na ciele iluzji została zaleczona, wkrótce tez pokryła się nowymi łuskami. pozłacane Milczenie wyglądał na całkowicie zdrowego. Wkrótce również jego postać rozmyła się, a na miejscu pojawiła się iluzja wywernowej smoczycy. Upiornego Rytuału, przywódczyni Cienia. Jej ciało pokrywały liczne oparzenia. Połowa pyska, nozdrza, szyja aż do mostka były spalone. Tkanki odrywał się od ciała, sczerniałe ciało cuchnęło spalonym mięsem. Charczała, nie mogąc nabrać powietrza, co świadczyło również tym, że gorące powietrze dostało się jej do płuc, patrząc drogi oddechowe i częściowo topiąc pęcherzyki płucne. Ciało było rozgrzane od gorączki szokowej, a stopione gałki oczne ślepo wpatrywały się w przestrzeń. Z pewnością bolało. Na dodatek kość ramienna lewego skrzydła została złamana, jednak było to złamanie zamknięte średniego stopnia. Cóż, Zaraza nie odzywała się, czekając na reakcje Mary.Grota za wodospadem
- Morowa Zaraza
- Dawna postać

- Posty: 464
- Rejestracja: 19 sty 2017, 13:52
- Stado: Umarli
- Płeć: Samica
- Księżyce: 43
- Rasa: Skrajny
- Partner: Słoneczny Kolec

A: S: 2| W: 1| Z: 4| I: 3| P: 2| A: 1
U: Kż,Śl,B,S,Pł,A,O,MA,MO,Skr:1| W,Lecz:2| MP:3
Atuty: Szczęściarz; Kruszyna; Konsyliarz; Wybraniec Bogów
Licznik słów: 133
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
Obojętność jest największą ZARAZĄ naszych czasów.
POSIADANE:
* Pożywienie – 17/4 mięsa, 1/4 owoców
* Kamienie – 2x opal, rubin, topaz, szmaragd
* Inne –
ATUTY:
* Szczęściarz *
– W przypadku akcji rozsądzonej niepowodzeniem (lub akcji utrudnionej) Atut daje automatyczny 1 sukces. Do użycia w pojedynczej akcji raz na dwa tygodnie w polowaniu/misji/jednym z etapów leczenia lub raz na pojedynek.
* Kruszyna *
– Smok uzyskuje status sytość po zjedzeniu 3 jednostek mięsa zamiast 4. Polowanie jednak trwa normalnie, do zdobycia 4 jednostek mięsa.
* Konsyliarz *
– Smok lecząc z pomocą co najmniej minimalnej ilości ziół ma -1 ST przy etapie magicznym leczenia ran.
* Wybraniec bogów *
– Smok ma dodatkowy 1 sukces przy rzutach na dowolnie wybraną przez siebie akcję raz na pojedynek, misję czy polowanie (w polowaniu łowcy raz na dwa tygodnie, uzdrowiciel może używać tego atutu raz na tydzień bez względu na miejsce w fabule, atut tyczy się wtedy obu etapów leczenia.
Silje
S: 1| W: 1| Z: 2| I: 0| P: 1| A: 1
A,O: 1
POSIADANE:
* Pożywienie – 17/4 mięsa, 1/4 owoców
* Kamienie – 2x opal, rubin, topaz, szmaragd
* Inne –
ATUTY:
* Szczęściarz *
– W przypadku akcji rozsądzonej niepowodzeniem (lub akcji utrudnionej) Atut daje automatyczny 1 sukces. Do użycia w pojedynczej akcji raz na dwa tygodnie w polowaniu/misji/jednym z etapów leczenia lub raz na pojedynek.
* Kruszyna *
– Smok uzyskuje status sytość po zjedzeniu 3 jednostek mięsa zamiast 4. Polowanie jednak trwa normalnie, do zdobycia 4 jednostek mięsa.
* Konsyliarz *
– Smok lecząc z pomocą co najmniej minimalnej ilości ziół ma -1 ST przy etapie magicznym leczenia ran.
* Wybraniec bogów *
– Smok ma dodatkowy 1 sukces przy rzutach na dowolnie wybraną przez siebie akcję raz na pojedynek, misję czy polowanie (w polowaniu łowcy raz na dwa tygodnie, uzdrowiciel może używać tego atutu raz na tydzień bez względu na miejsce w fabule, atut tyczy się wtedy obu etapów leczenia.
Silje
S: 1| W: 1| Z: 2| I: 0| P: 1| A: 1
A,O: 1
- Przedwieczna Siła
- Dawna postać

- Posty: 2747
- Rejestracja: 23 cze 2015, 20:36
- Stado: Umarli
- Płeć: Samica
- Księżyce: 70
- Rasa: Skrajny
- Opiekun: Dwuznaczna Aluzja*
A: S: 1| W: 1| Z: 4| I: 3| P: 2| A: 1
U: B,L,Pł,A,O,MA,MO,Skr,Śl,Kż: 1| MP,W,Lecz: 2
Atuty: Ostry węch, Kruszyna, Skupiony
Przeklęta uśmiechnęła się nieznacznie. Udało jej się! Odetchnęła z ulgą, ale wiedziała, że to z pewnością nie koniec nauki. Oczywiście, właściwie od razu pojawił się kolejny smok. Przywódczyni Cienia. Przeklęta zmierzyła ją wzrokiem bardzo niechętnie. Czy Zaraza przy okazji jakoś ją testowała? Mara potraktowała to jak każde inne zadanie i zamierzała ją wyleczyć. W końcu to tylko iluzja, a dla niej ćwiczenia teraz były bardzo wazne. Szczególnie, że miała przypadek trudny, z rozległymi oparzeniami i ranami na całym ciele. Podeszła do niej i przyjrzała sie uważnie, widząc jakąś kompletną masakrę po najwidoczniej trudnej walce. Miała tutaj sporo do roboty.
– Nieźle Cię ktoś poturbował. – mruknęła i westchnęła. – Muszę Cię dokładnie obejrzeć, ale zanim zacznę cokolwiek robić, dam Ci coś na uspokojenie i znieczulenie.
Najpierw podała smoczycy ogólny środek uspokajający. Wrzuciła trzy szyszki chmielu do gotującej się wody w kamiennej miseczce. Chwilę odczekała, potem odcedziła napar i podała miseczkę smoczycy, pomagając jej ewentualnie wypić wywar. – Wypij to, a za chwilę przejdę do ran. Łatwiej będzie Ci znieść czas robienia opatrunków i później leczenia. – zapewniła ją, po czym pomogła wypić calusieńki napar. Dopiero teraz mogła zabrać się do pracy. Przygotowała sobie pięć ziół. Gałązki macierzanki, korę topoli czarnej, liście babki lancetowatej i nawłoci pospolitej oraz korzeń tasznika, z każdego po dwie sztuki. Macieszankę zmiażdżyła w łapach i przykładała do poparzeń na ciele smoczycy, w szczególności do poparzonej części pyska, zewnętrznej części nozdrzy, szyi, aż do mostka. Korę topoli zagotowała kilkukrotnie w miseczce i ponownie podała do wypicia smoczycy, gorączka powinna więc za chwilę ustapić. Następnie zmiażdżyła liście babki lancetowatej i przyłożyła w te same miejsca, to wcześniej macierzankę, a później ponowiła czynność z liśćmi nawłoci, dzięki czemu zminimalizuje krwawienie. Na koniec wzięła jeszcze tasznik, którego korzeń sparzyła wrzątkiem i przyłożyła ponownie do poparzeń, dzięki czemu i ból powinien ustąpić.
Teraz, kiedy najrozleglejsze rany były już opatrzone, mogła zająć sie poszczególnymi częściami ciała smoczycy. Najpierw wzięła się za złamane skrzydło. Wzięła 3 jagody jałowca i 2 kwiaty dziurawca pospolitego. Jagody podała do zjedzenia smoczycy, natomiast kwiaty dziurawca wrzuciła do kamiennej miseczki i zagotowała, zaś napar podała do wypicia Cienistej.
Teraz jej drogi oddechowe, żeby pacjentka w końcu mogła swobodniej oddychać. Zagotowała ponownie wodę w miseczce, wrzuciła do niej dwa liście lubczyku i podała gorący napar smoczycy. Przytrzymała go nad jej nozdrzami i pyskiem, by wdychała opary i tym samym inhalowała się. Kiedy napar już ostygł, nakazała rannej wypicie go. Dwa nasiona lulka czarnego sproszkowała, mieląc dokładnie, a później wsypała do niewielkiej ilości wody, wymieszała i ponownie dala do wypicia smoczycy.
Teraz jeszcze te oczy... Nie bardzo miała na nie pomysł. Smoczyca dostała już środki przeciwbólowe, teraz mogła jedynie dać jej ostróżeczkę polną, której kwiaty sparzyła i przyłożyła delikatnie do oczu, tworząc okład oraz o rumianku, którego płatki kwiatów sparzyła w osobnej miseczce. Powstały napar uniosła ponad łeb Cienistej i ostrożnie wkropiła po kilka kropel do obu oczu. Pomyślała jeszcze o żywokoście i macierzance – gałązkę macierzanki rozgniotła, by listki uwolniły leczniczy sok i nie przyłożyła ich bezpośrednio do oczu, ale tuż nad powiekami. Sproszkowany korzeń żywokostu wsypała do miseczki, dolała odrobinę wody i mieszała, aż powstała maź. Tę nałożyła w okolice ślepi, by ułatwiła gojenie się ran.
Teraz przyszedł czas na leczenie magiczne. Zioła już rozpoczęły swoje lecznicze działanie, mogła więc wspomóc regenerację tkanek i naprawić to, co zostało zniszczone.
– Opatrunki już zaczynają działać. Pozwól mi się teraz dotknąć, żeby moja maddara mogła przeniknąć do Twojego ciała i przyspieszyć proces regeneracji. – poprosiła łagodnym tonem, odczekała, aż smoczyca się zgodzi i dopiero wtedy dotknęła jej skroni, z tej nieoparzonej części. Wysłała impuls do jej ciała. Rany były naprawdę rozległe, więc miała co tutaj robić. Zaczęła od łba i pozbywania się wszelkich zarazków z ran. Nozdrza, skóra na pysku, ślepia, później drogi oddechowe na całej długości, potem kontynuowała oczyszczanie powierzchniowych ran na ciele poza łbem, na szyi i mostku. Eliminowała każdą bakterię, usuwała zanieczyszczenia. Czas był na zrost złamanej kości. Ustawiła kość w odpowiedniej pozycji, wzorując się na zdrowej kości drugiego ramienia skrzydła, po czym pobudziła tkanki do szybszej regeneracji. Upewniła się, że kość zrasta się prawidłowo, prosto, że nie powstały żadne więcej ubytki. Później zabrała się za zamykanie krwotoków. Każdą żyłę, tętnicę i drobne naczynie włosowate z taką samą precyzją i cierpliwością łączyła, uelastyczniała, nadawała giętkość i wytrzymałość, a jednocześnie zapewniała ich drożność. Kiedy krwawienie ustąpiło, zajęła się łagodzeniem wszelkich obrzęków i podrażnionych nerwów. Kość była już zrośnięta, więc czas na drogi oddechowe. Usunęła martwe tkanki, zregenerowała zniszczone, pobudziła do tworzenia nowych i zdrowych. Nawilżyła drogi oddechowe na całej ich długości, usunęła wszelką flegmę i pozostałe podrażnienia powierzchownych tkanek. Teraz ślepia. Rany były już oczyszczone, więc ukoiła podrażnienie oka, nerw wzrokowy, po czym zajęła się pobudzaniem poszczególnych części ślepia do odbudowy, niespiesznie, przede wszystkim dokładnie i prawidłowo. Oparzenie na pysku, szyi i mostku wstępnie już oczyściła i zamknęła krwotok i złagodziła ból. Teraz usunęła martwe tkanki, pobudziła skórę do szybszego wzrostu nowych, zdrowych, stanowiących odpowiednią ochronę ciała. Kiedy skóra była już zregenerowana, to samo uczyniła z łuskami. Pobudziła je do wzrostu, aż przypominały te, które były na zdrowych częściach ciała smoczycy. W końcu przestała przelewać maddarę w ciało pacjentki i puściła jej skroń, trochę wykończona.
– Nieźle Cię ktoś poturbował. – mruknęła i westchnęła. – Muszę Cię dokładnie obejrzeć, ale zanim zacznę cokolwiek robić, dam Ci coś na uspokojenie i znieczulenie.
Najpierw podała smoczycy ogólny środek uspokajający. Wrzuciła trzy szyszki chmielu do gotującej się wody w kamiennej miseczce. Chwilę odczekała, potem odcedziła napar i podała miseczkę smoczycy, pomagając jej ewentualnie wypić wywar. – Wypij to, a za chwilę przejdę do ran. Łatwiej będzie Ci znieść czas robienia opatrunków i później leczenia. – zapewniła ją, po czym pomogła wypić calusieńki napar. Dopiero teraz mogła zabrać się do pracy. Przygotowała sobie pięć ziół. Gałązki macierzanki, korę topoli czarnej, liście babki lancetowatej i nawłoci pospolitej oraz korzeń tasznika, z każdego po dwie sztuki. Macieszankę zmiażdżyła w łapach i przykładała do poparzeń na ciele smoczycy, w szczególności do poparzonej części pyska, zewnętrznej części nozdrzy, szyi, aż do mostka. Korę topoli zagotowała kilkukrotnie w miseczce i ponownie podała do wypicia smoczycy, gorączka powinna więc za chwilę ustapić. Następnie zmiażdżyła liście babki lancetowatej i przyłożyła w te same miejsca, to wcześniej macierzankę, a później ponowiła czynność z liśćmi nawłoci, dzięki czemu zminimalizuje krwawienie. Na koniec wzięła jeszcze tasznik, którego korzeń sparzyła wrzątkiem i przyłożyła ponownie do poparzeń, dzięki czemu i ból powinien ustąpić.
Teraz, kiedy najrozleglejsze rany były już opatrzone, mogła zająć sie poszczególnymi częściami ciała smoczycy. Najpierw wzięła się za złamane skrzydło. Wzięła 3 jagody jałowca i 2 kwiaty dziurawca pospolitego. Jagody podała do zjedzenia smoczycy, natomiast kwiaty dziurawca wrzuciła do kamiennej miseczki i zagotowała, zaś napar podała do wypicia Cienistej.
Teraz jej drogi oddechowe, żeby pacjentka w końcu mogła swobodniej oddychać. Zagotowała ponownie wodę w miseczce, wrzuciła do niej dwa liście lubczyku i podała gorący napar smoczycy. Przytrzymała go nad jej nozdrzami i pyskiem, by wdychała opary i tym samym inhalowała się. Kiedy napar już ostygł, nakazała rannej wypicie go. Dwa nasiona lulka czarnego sproszkowała, mieląc dokładnie, a później wsypała do niewielkiej ilości wody, wymieszała i ponownie dala do wypicia smoczycy.
Teraz jeszcze te oczy... Nie bardzo miała na nie pomysł. Smoczyca dostała już środki przeciwbólowe, teraz mogła jedynie dać jej ostróżeczkę polną, której kwiaty sparzyła i przyłożyła delikatnie do oczu, tworząc okład oraz o rumianku, którego płatki kwiatów sparzyła w osobnej miseczce. Powstały napar uniosła ponad łeb Cienistej i ostrożnie wkropiła po kilka kropel do obu oczu. Pomyślała jeszcze o żywokoście i macierzance – gałązkę macierzanki rozgniotła, by listki uwolniły leczniczy sok i nie przyłożyła ich bezpośrednio do oczu, ale tuż nad powiekami. Sproszkowany korzeń żywokostu wsypała do miseczki, dolała odrobinę wody i mieszała, aż powstała maź. Tę nałożyła w okolice ślepi, by ułatwiła gojenie się ran.
Teraz przyszedł czas na leczenie magiczne. Zioła już rozpoczęły swoje lecznicze działanie, mogła więc wspomóc regenerację tkanek i naprawić to, co zostało zniszczone.
– Opatrunki już zaczynają działać. Pozwól mi się teraz dotknąć, żeby moja maddara mogła przeniknąć do Twojego ciała i przyspieszyć proces regeneracji. – poprosiła łagodnym tonem, odczekała, aż smoczyca się zgodzi i dopiero wtedy dotknęła jej skroni, z tej nieoparzonej części. Wysłała impuls do jej ciała. Rany były naprawdę rozległe, więc miała co tutaj robić. Zaczęła od łba i pozbywania się wszelkich zarazków z ran. Nozdrza, skóra na pysku, ślepia, później drogi oddechowe na całej długości, potem kontynuowała oczyszczanie powierzchniowych ran na ciele poza łbem, na szyi i mostku. Eliminowała każdą bakterię, usuwała zanieczyszczenia. Czas był na zrost złamanej kości. Ustawiła kość w odpowiedniej pozycji, wzorując się na zdrowej kości drugiego ramienia skrzydła, po czym pobudziła tkanki do szybszej regeneracji. Upewniła się, że kość zrasta się prawidłowo, prosto, że nie powstały żadne więcej ubytki. Później zabrała się za zamykanie krwotoków. Każdą żyłę, tętnicę i drobne naczynie włosowate z taką samą precyzją i cierpliwością łączyła, uelastyczniała, nadawała giętkość i wytrzymałość, a jednocześnie zapewniała ich drożność. Kiedy krwawienie ustąpiło, zajęła się łagodzeniem wszelkich obrzęków i podrażnionych nerwów. Kość była już zrośnięta, więc czas na drogi oddechowe. Usunęła martwe tkanki, zregenerowała zniszczone, pobudziła do tworzenia nowych i zdrowych. Nawilżyła drogi oddechowe na całej ich długości, usunęła wszelką flegmę i pozostałe podrażnienia powierzchownych tkanek. Teraz ślepia. Rany były już oczyszczone, więc ukoiła podrażnienie oka, nerw wzrokowy, po czym zajęła się pobudzaniem poszczególnych części ślepia do odbudowy, niespiesznie, przede wszystkim dokładnie i prawidłowo. Oparzenie na pysku, szyi i mostku wstępnie już oczyściła i zamknęła krwotok i złagodziła ból. Teraz usunęła martwe tkanki, pobudziła skórę do szybszego wzrostu nowych, zdrowych, stanowiących odpowiednią ochronę ciała. Kiedy skóra była już zregenerowana, to samo uczyniła z łuskami. Pobudziła je do wzrostu, aż przypominały te, które były na zdrowych częściach ciała smoczycy. W końcu przestała przelewać maddarę w ciało pacjentki i puściła jej skroń, trochę wykończona.
Licznik słów: 857
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
Cień forever.
- Morowa Zaraza
- Dawna postać

- Posty: 464
- Rejestracja: 19 sty 2017, 13:52
- Stado: Umarli
- Płeć: Samica
- Księżyce: 43
- Rasa: Skrajny
- Partner: Słoneczny Kolec

A: S: 2| W: 1| Z: 4| I: 3| P: 2| A: 1
U: Kż,Śl,B,S,Pł,A,O,MA,MO,Skr:1| W,Lecz:2| MP:3
Atuty: Szczęściarz; Kruszyna; Konsyliarz; Wybraniec Bogów
Cóż mogą dodać? W ciszy obserwowała, jak radzi sobie Mara.
– Niektórzy wolą zacząć od uśpienia pacjenta, zwłaszcza w przypadku, gdy rany są bardzo bolesne lub leczony jest zdenerwowany. Nigdy nie wiadomo, jak zareaguje, gdy podejdzie do niego ktoś nieznajomy lub z "wrogiego" stada. jednak śpiącemu lub nieprzytomnemu smokowi ciężko jest podać napary. W takich przypadkach musisz odchylić jego głowę do tyłu, otworzyć mu pysk, wlać napar do środka i przytrzymać głowę smoka w górze tak, aby napar spływał do gardła. palcami masujesz mu gardło, aby pobudzić odruch przełykania. Możesz również użyć do tego magicznego impulsu. Pamiętaj również o tym, by uważać, aby nieprzytomny czy śpiący pacjent się nie zakrztusił – poradziła Marze. Smoczyca jednak radziła sobie wspaniale i już po chwili jej pacjentka była zdrowa.
Iluzja ponownie się zmieniła. Tym razem była to właśnie nieprzytomna smoczyca należącą do Ziemi, nagietkowa łuska. Jej ciało było rozpalone z gorączki spowodowanej szokiem po otrzymanej ranie. A była to rana okropna. jej prawa przednia łapa była właściwie odcięta od reszty ciała, trzymając się go jedynie skrawkiem skóry z łuskami oraz kilkoma włóknami mięśniowymi. Obfite krwawienie z rozszarpanych naczyń krwionośnych mogło doprowadzić ja do śmierci, dlatego Mara będzie musiała się spieszyć. Rana wyglądała tak, jakby ktoś mocno wgryzł się w jej łapę w okolicach achy, a następnie mocno szarpnąć, miażdżąc kość i wyrywając łapę ze stawu raz ze sporym fragmentem ciała. Rana musiała sprawiać olbrzymi ból, ścięgna były w strzępach, nerwy i naczynia limfatyczne pozrywane, fragmenty kości powbijały się w ciało, w którym tkwiły również kurz, piach i świeże skrzepy krwi... Cóż, śpiesz się Maro.
– Niektórzy wolą zacząć od uśpienia pacjenta, zwłaszcza w przypadku, gdy rany są bardzo bolesne lub leczony jest zdenerwowany. Nigdy nie wiadomo, jak zareaguje, gdy podejdzie do niego ktoś nieznajomy lub z "wrogiego" stada. jednak śpiącemu lub nieprzytomnemu smokowi ciężko jest podać napary. W takich przypadkach musisz odchylić jego głowę do tyłu, otworzyć mu pysk, wlać napar do środka i przytrzymać głowę smoka w górze tak, aby napar spływał do gardła. palcami masujesz mu gardło, aby pobudzić odruch przełykania. Możesz również użyć do tego magicznego impulsu. Pamiętaj również o tym, by uważać, aby nieprzytomny czy śpiący pacjent się nie zakrztusił – poradziła Marze. Smoczyca jednak radziła sobie wspaniale i już po chwili jej pacjentka była zdrowa.
Iluzja ponownie się zmieniła. Tym razem była to właśnie nieprzytomna smoczyca należącą do Ziemi, nagietkowa łuska. Jej ciało było rozpalone z gorączki spowodowanej szokiem po otrzymanej ranie. A była to rana okropna. jej prawa przednia łapa była właściwie odcięta od reszty ciała, trzymając się go jedynie skrawkiem skóry z łuskami oraz kilkoma włóknami mięśniowymi. Obfite krwawienie z rozszarpanych naczyń krwionośnych mogło doprowadzić ja do śmierci, dlatego Mara będzie musiała się spieszyć. Rana wyglądała tak, jakby ktoś mocno wgryzł się w jej łapę w okolicach achy, a następnie mocno szarpnąć, miażdżąc kość i wyrywając łapę ze stawu raz ze sporym fragmentem ciała. Rana musiała sprawiać olbrzymi ból, ścięgna były w strzępach, nerwy i naczynia limfatyczne pozrywane, fragmenty kości powbijały się w ciało, w którym tkwiły również kurz, piach i świeże skrzepy krwi... Cóż, śpiesz się Maro.
Licznik słów: 261
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
Obojętność jest największą ZARAZĄ naszych czasów.
POSIADANE:
* Pożywienie – 17/4 mięsa, 1/4 owoców
* Kamienie – 2x opal, rubin, topaz, szmaragd
* Inne –
ATUTY:
* Szczęściarz *
– W przypadku akcji rozsądzonej niepowodzeniem (lub akcji utrudnionej) Atut daje automatyczny 1 sukces. Do użycia w pojedynczej akcji raz na dwa tygodnie w polowaniu/misji/jednym z etapów leczenia lub raz na pojedynek.
* Kruszyna *
– Smok uzyskuje status sytość po zjedzeniu 3 jednostek mięsa zamiast 4. Polowanie jednak trwa normalnie, do zdobycia 4 jednostek mięsa.
* Konsyliarz *
– Smok lecząc z pomocą co najmniej minimalnej ilości ziół ma -1 ST przy etapie magicznym leczenia ran.
* Wybraniec bogów *
– Smok ma dodatkowy 1 sukces przy rzutach na dowolnie wybraną przez siebie akcję raz na pojedynek, misję czy polowanie (w polowaniu łowcy raz na dwa tygodnie, uzdrowiciel może używać tego atutu raz na tydzień bez względu na miejsce w fabule, atut tyczy się wtedy obu etapów leczenia.
Silje
S: 1| W: 1| Z: 2| I: 0| P: 1| A: 1
A,O: 1
POSIADANE:
* Pożywienie – 17/4 mięsa, 1/4 owoców
* Kamienie – 2x opal, rubin, topaz, szmaragd
* Inne –
ATUTY:
* Szczęściarz *
– W przypadku akcji rozsądzonej niepowodzeniem (lub akcji utrudnionej) Atut daje automatyczny 1 sukces. Do użycia w pojedynczej akcji raz na dwa tygodnie w polowaniu/misji/jednym z etapów leczenia lub raz na pojedynek.
* Kruszyna *
– Smok uzyskuje status sytość po zjedzeniu 3 jednostek mięsa zamiast 4. Polowanie jednak trwa normalnie, do zdobycia 4 jednostek mięsa.
* Konsyliarz *
– Smok lecząc z pomocą co najmniej minimalnej ilości ziół ma -1 ST przy etapie magicznym leczenia ran.
* Wybraniec bogów *
– Smok ma dodatkowy 1 sukces przy rzutach na dowolnie wybraną przez siebie akcję raz na pojedynek, misję czy polowanie (w polowaniu łowcy raz na dwa tygodnie, uzdrowiciel może używać tego atutu raz na tydzień bez względu na miejsce w fabule, atut tyczy się wtedy obu etapów leczenia.
Silje
S: 1| W: 1| Z: 2| I: 0| P: 1| A: 1
A,O: 1
- Przedwieczna Siła
- Dawna postać

- Posty: 2747
- Rejestracja: 23 cze 2015, 20:36
- Stado: Umarli
- Płeć: Samica
- Księżyce: 70
- Rasa: Skrajny
- Opiekun: Dwuznaczna Aluzja*
A: S: 1| W: 1| Z: 4| I: 3| P: 2| A: 1
U: B,L,Pł,A,O,MA,MO,Skr,Śl,Kż: 1| MP,W,Lecz: 2
Atuty: Ostry węch, Kruszyna, Skupiony
Przeklęta pokiwała łbem, uważnie słuchając słów mentorki. To co powiedziała niby było oczywiste, ale przy tej ilości ran, obmyślania ziół, których użyć, później magicznego leczenie... Nie pomyślała o tym, żeby jakoś bardziej wspomóc pacjenta w przełykaniu naparów, a powinna była. Dobrze, że to tylko ćwiczenia i teraz mogła wyłapać takie błędy, by później już ich nie popełniać.
Na szczęście przeszła test pomyślnie, iluzja zniknęła, Mara nie zdążyła się jeszcze uśmiechnąć i ucieszyć, a jej ślepiom ukazał się kolejny masakryczny widok. Kiedy już przyzwyczaiła się do widoku poparzeń, złamań, grzybicy, a nawet ściętych białek ślepi, to widok prawie oderwanej od ciała kończyny uderzył w nią ze zdwojoną siłą. Odetchnęła głęboko, opanowując drżenie. Czas, czas jest bardzo ważny w takich przypadkach. Iluzja smoczycy wyraźnie musiała cierpieć. Niewyobrażalny ból, obfite krwawienie... Czy mogła zemdleć od tak poważnej rany? Tak, na pewno. To jednak mogło jej tylko ułatwić zadanie, bo nie musi podawać jej żadnych środków nasennych, prawda? Oczywiście, zastosuje środki przeciwbólowe, ale bezpośrednio dotyczące rany, a nie uspokajające zioła.
Obejrzała ranę bardzo dokładnie i bez chwili zwłoki wzięła kilka różnych ziół. Zaczęła tradycyjnie od babki lancetowatej. Jej liście tuż przed nałożeniem na ranę, zmiażdżyła w łapach i przyłożyła do ciała pacjentki, co powinno wstępnie zatamować krwawienie i odkazić ranę. Teraz sięgnęła po ususzone liście jemioły. Wrzuciła je do magicznej, kamiennej miseczki, do której wyłapała kropelki wody z wilgotnego powietrza, wody jednak nie było wiele, zagotowała ją, aż wytworzył się gęsty napar. Podzieliła napar na cztery części, trzy pierwsze podała do wypicia smoczycy, podkładając miseczkę pod pysk smoczycy, rozchylając go. Wlała do środka maź, pomasowała gardziel i przełyk ostrożnie, sprawiając, że maź spłynęła po przełyku, aż do żołądka i pilnowała, by smoczyca się przy tym nie zakrztusiła. Czwartą część mazi rozsmarowała na ranie. Krwotok powinien być już opanowany. Następnie w kolejnych miseczkach przygotowała napar z kwiatów dziurawca, gotując wodę. Miał zadziałać na silny ból zranionej kończyny. Odczekała, aż napar trochę ostygnie, w międzyczasie przygotowując kolejny wywar – tym razem z korą topoli czarnej, dzięki której gorączka miała ustąpić. Wodę z korą zagotowała kilkukrotnie. Wzięła też cztery jagody jałowca, które miały wspomóc zrost kości, rozchyliła pysk pacjentki, wrzuciła jagody, po czym od razu podstawiła miseczkę z naparem z dziurawca i wlewała powoli, pilnując jak poprzednio, by smoczyca się nie zakrztusiła, a napar trafił wprost do żołądka. Kiedy ostygł także napar z topoli, również podała go do wypicia Nagietkowej, ponownie pilnując, by dobrze go przełykała. Teraz wzięła korzeń żywokostu, wysuszony i sproszkowany. Miał ułatwić gojenie się rany. Proszek wrzuciła do wolnej miseczki, wlała doń wodę, zmieszała, aż powstała maź, którą następnie nałożyła na ranę. Odczekała, aż ta zaschnie i stworzy skorupę, którą po godzinie można było zeskrobać.
Smoczyca wciąż była nieprzytomna, więc nie mogła obronić się przed obcą maddarą, zresztą jej stan nie pozwalał na czekanie. Dotknęła skroni Adeptki, po czym wysłała pierwszy impuls maddary, by zlokalizować ranę. Zabrała się za mozolną prace od początku. Najpierw zaczęła pozbywać się wszystkich zarazków, zanieczyszczeń. Robiła to jak najszybciej mogła, bo nie miała czasu do stracenia. Jednocześnie robiła to precyzyjnie i bardzo dokładnie. Kiedy oczyściła ranę i jej okolice od wszelkich bakterii i brudu, wzięła się za łączenie naczyń włosowatych, żył i tętnic. Zmiażdżone – naprawiała, nadawała poprzednią elastyczność, giętkość, wytrzymałość i drożność. Przerwane – łączyła, sprawiając, by w miejscu łączenia nie powstały żadne skrzepy, blizny. Łączyła także tkanki nerwowe, wzorując się na zdrowych, łagodziła wszelkie podrażnienia. Teraz w kolejności przyszło na zrost kości. Nastawiła ją pod odpowiednim kątem i umieściła w stawie, po czym pobudziła komórki do szybszej odnowy i zrostu kości. Przypilnowała, by proces przebiegał odpowiednio, a kość zrośnie się prosto. Później połączyła mięśnie i ścięgna, pilnując, by zachowały swoją wytrzymałość, rozciągliwość, usunęła wszelkie martwe tkanki, a także te najbardziej zniszczone. Ścięgna i mięśnie miały połączyć się ponownie z kością i utrzymać ją odpowiednio w stawie, Kleryczka wzorowała się tutaj na drugiej, zdrowej łapie. Kiedy miała to już za sobą, połączyła poszarpane brzegi skóry, sprawiła, by skóra przylegała odpowiednio do mięśni i ścięgien, po czym usunęła wszelkie zbyt zniszczone komórki skóry i pobudziła młodsze do szybszego wzrostu. Robiła to cierpliwie z każdą warstwą skóry, pilnując, by rosła równomiernie, że była elastyczna i tworzyła odpowiednią ochronę ciała. Na koniec pobudziła do szybszego rośnięcia łuski smoczycy, pilnując, by nie odbiegały wielkością i cechami od innych na jej ciele. Potem puściła skroń smoczycy i tym samym przestała przelewać maddarę w jej ciało.
Na szczęście przeszła test pomyślnie, iluzja zniknęła, Mara nie zdążyła się jeszcze uśmiechnąć i ucieszyć, a jej ślepiom ukazał się kolejny masakryczny widok. Kiedy już przyzwyczaiła się do widoku poparzeń, złamań, grzybicy, a nawet ściętych białek ślepi, to widok prawie oderwanej od ciała kończyny uderzył w nią ze zdwojoną siłą. Odetchnęła głęboko, opanowując drżenie. Czas, czas jest bardzo ważny w takich przypadkach. Iluzja smoczycy wyraźnie musiała cierpieć. Niewyobrażalny ból, obfite krwawienie... Czy mogła zemdleć od tak poważnej rany? Tak, na pewno. To jednak mogło jej tylko ułatwić zadanie, bo nie musi podawać jej żadnych środków nasennych, prawda? Oczywiście, zastosuje środki przeciwbólowe, ale bezpośrednio dotyczące rany, a nie uspokajające zioła.
Obejrzała ranę bardzo dokładnie i bez chwili zwłoki wzięła kilka różnych ziół. Zaczęła tradycyjnie od babki lancetowatej. Jej liście tuż przed nałożeniem na ranę, zmiażdżyła w łapach i przyłożyła do ciała pacjentki, co powinno wstępnie zatamować krwawienie i odkazić ranę. Teraz sięgnęła po ususzone liście jemioły. Wrzuciła je do magicznej, kamiennej miseczki, do której wyłapała kropelki wody z wilgotnego powietrza, wody jednak nie było wiele, zagotowała ją, aż wytworzył się gęsty napar. Podzieliła napar na cztery części, trzy pierwsze podała do wypicia smoczycy, podkładając miseczkę pod pysk smoczycy, rozchylając go. Wlała do środka maź, pomasowała gardziel i przełyk ostrożnie, sprawiając, że maź spłynęła po przełyku, aż do żołądka i pilnowała, by smoczyca się przy tym nie zakrztusiła. Czwartą część mazi rozsmarowała na ranie. Krwotok powinien być już opanowany. Następnie w kolejnych miseczkach przygotowała napar z kwiatów dziurawca, gotując wodę. Miał zadziałać na silny ból zranionej kończyny. Odczekała, aż napar trochę ostygnie, w międzyczasie przygotowując kolejny wywar – tym razem z korą topoli czarnej, dzięki której gorączka miała ustąpić. Wodę z korą zagotowała kilkukrotnie. Wzięła też cztery jagody jałowca, które miały wspomóc zrost kości, rozchyliła pysk pacjentki, wrzuciła jagody, po czym od razu podstawiła miseczkę z naparem z dziurawca i wlewała powoli, pilnując jak poprzednio, by smoczyca się nie zakrztusiła, a napar trafił wprost do żołądka. Kiedy ostygł także napar z topoli, również podała go do wypicia Nagietkowej, ponownie pilnując, by dobrze go przełykała. Teraz wzięła korzeń żywokostu, wysuszony i sproszkowany. Miał ułatwić gojenie się rany. Proszek wrzuciła do wolnej miseczki, wlała doń wodę, zmieszała, aż powstała maź, którą następnie nałożyła na ranę. Odczekała, aż ta zaschnie i stworzy skorupę, którą po godzinie można było zeskrobać.
Smoczyca wciąż była nieprzytomna, więc nie mogła obronić się przed obcą maddarą, zresztą jej stan nie pozwalał na czekanie. Dotknęła skroni Adeptki, po czym wysłała pierwszy impuls maddary, by zlokalizować ranę. Zabrała się za mozolną prace od początku. Najpierw zaczęła pozbywać się wszystkich zarazków, zanieczyszczeń. Robiła to jak najszybciej mogła, bo nie miała czasu do stracenia. Jednocześnie robiła to precyzyjnie i bardzo dokładnie. Kiedy oczyściła ranę i jej okolice od wszelkich bakterii i brudu, wzięła się za łączenie naczyń włosowatych, żył i tętnic. Zmiażdżone – naprawiała, nadawała poprzednią elastyczność, giętkość, wytrzymałość i drożność. Przerwane – łączyła, sprawiając, by w miejscu łączenia nie powstały żadne skrzepy, blizny. Łączyła także tkanki nerwowe, wzorując się na zdrowych, łagodziła wszelkie podrażnienia. Teraz w kolejności przyszło na zrost kości. Nastawiła ją pod odpowiednim kątem i umieściła w stawie, po czym pobudziła komórki do szybszej odnowy i zrostu kości. Przypilnowała, by proces przebiegał odpowiednio, a kość zrośnie się prosto. Później połączyła mięśnie i ścięgna, pilnując, by zachowały swoją wytrzymałość, rozciągliwość, usunęła wszelkie martwe tkanki, a także te najbardziej zniszczone. Ścięgna i mięśnie miały połączyć się ponownie z kością i utrzymać ją odpowiednio w stawie, Kleryczka wzorowała się tutaj na drugiej, zdrowej łapie. Kiedy miała to już za sobą, połączyła poszarpane brzegi skóry, sprawiła, by skóra przylegała odpowiednio do mięśni i ścięgien, po czym usunęła wszelkie zbyt zniszczone komórki skóry i pobudziła młodsze do szybszego wzrostu. Robiła to cierpliwie z każdą warstwą skóry, pilnując, by rosła równomiernie, że była elastyczna i tworzyła odpowiednią ochronę ciała. Na koniec pobudziła do szybszego rośnięcia łuski smoczycy, pilnując, by nie odbiegały wielkością i cechami od innych na jej ciele. Potem puściła skroń smoczycy i tym samym przestała przelewać maddarę w jej ciało.
Licznik słów: 722
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
Cień forever.
- Morowa Zaraza
- Dawna postać

- Posty: 464
- Rejestracja: 19 sty 2017, 13:52
- Stado: Umarli
- Płeć: Samica
- Księżyce: 43
- Rasa: Skrajny
- Partner: Słoneczny Kolec

A: S: 2| W: 1| Z: 4| I: 3| P: 2| A: 1
U: Kż,Śl,B,S,Pł,A,O,MA,MO,Skr:1| W,Lecz:2| MP:3
Atuty: Szczęściarz; Kruszyna; Konsyliarz; Wybraniec Bogów
Zraza pokiwała głową, a uzdrowiona iluzja smoczycy zniknęła tak, jak poprzednie. tym razem na jej miejscu nie pojawił się żaden nowy obiekt do leczenia, więc można było uznać, że nauka dobiegła końca. Co prawda Mara mogła dostrzec, ze jej leczenie chociaż wykonane poprawnie nie przywróciło pacjentce pełnej sprawności – uleczona łapa wydawała się być słabsze, a iluzja wyraźnie na nią utykała.
– Czasami, przy ranach zagrażających życiu lepiej jest amputować zranioną kończynę, zwłaszcza w przypadku skrzydeł. usuniecie skrzydła spowoduje, ze smok nie będzie mógł latać, ale też jego poruszanie się nie będzie utrudnione. Gdybyś zdecydowała się leczyć skrzydło zamiast je amputować masz duża szanse na to, że pozostanie sparaliżowane, a smok i tak nie będzie mógł latać, przy czym bezwładne skrzydło będzie mu utrudniało życie. Rany krytyczne i śmiertelne zawsze pozostawiają swój ślad – powiedziała do smoczycy, jednocześnie dając jej znać, że naukę uważa za zakończoną.
//raport Leczenie II
– Czasami, przy ranach zagrażających życiu lepiej jest amputować zranioną kończynę, zwłaszcza w przypadku skrzydeł. usuniecie skrzydła spowoduje, ze smok nie będzie mógł latać, ale też jego poruszanie się nie będzie utrudnione. Gdybyś zdecydowała się leczyć skrzydło zamiast je amputować masz duża szanse na to, że pozostanie sparaliżowane, a smok i tak nie będzie mógł latać, przy czym bezwładne skrzydło będzie mu utrudniało życie. Rany krytyczne i śmiertelne zawsze pozostawiają swój ślad – powiedziała do smoczycy, jednocześnie dając jej znać, że naukę uważa za zakończoną.
//raport Leczenie II
Licznik słów: 149
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
Obojętność jest największą ZARAZĄ naszych czasów.
POSIADANE:
* Pożywienie – 17/4 mięsa, 1/4 owoców
* Kamienie – 2x opal, rubin, topaz, szmaragd
* Inne –
ATUTY:
* Szczęściarz *
– W przypadku akcji rozsądzonej niepowodzeniem (lub akcji utrudnionej) Atut daje automatyczny 1 sukces. Do użycia w pojedynczej akcji raz na dwa tygodnie w polowaniu/misji/jednym z etapów leczenia lub raz na pojedynek.
* Kruszyna *
– Smok uzyskuje status sytość po zjedzeniu 3 jednostek mięsa zamiast 4. Polowanie jednak trwa normalnie, do zdobycia 4 jednostek mięsa.
* Konsyliarz *
– Smok lecząc z pomocą co najmniej minimalnej ilości ziół ma -1 ST przy etapie magicznym leczenia ran.
* Wybraniec bogów *
– Smok ma dodatkowy 1 sukces przy rzutach na dowolnie wybraną przez siebie akcję raz na pojedynek, misję czy polowanie (w polowaniu łowcy raz na dwa tygodnie, uzdrowiciel może używać tego atutu raz na tydzień bez względu na miejsce w fabule, atut tyczy się wtedy obu etapów leczenia.
Silje
S: 1| W: 1| Z: 2| I: 0| P: 1| A: 1
A,O: 1
POSIADANE:
* Pożywienie – 17/4 mięsa, 1/4 owoców
* Kamienie – 2x opal, rubin, topaz, szmaragd
* Inne –
ATUTY:
* Szczęściarz *
– W przypadku akcji rozsądzonej niepowodzeniem (lub akcji utrudnionej) Atut daje automatyczny 1 sukces. Do użycia w pojedynczej akcji raz na dwa tygodnie w polowaniu/misji/jednym z etapów leczenia lub raz na pojedynek.
* Kruszyna *
– Smok uzyskuje status sytość po zjedzeniu 3 jednostek mięsa zamiast 4. Polowanie jednak trwa normalnie, do zdobycia 4 jednostek mięsa.
* Konsyliarz *
– Smok lecząc z pomocą co najmniej minimalnej ilości ziół ma -1 ST przy etapie magicznym leczenia ran.
* Wybraniec bogów *
– Smok ma dodatkowy 1 sukces przy rzutach na dowolnie wybraną przez siebie akcję raz na pojedynek, misję czy polowanie (w polowaniu łowcy raz na dwa tygodnie, uzdrowiciel może używać tego atutu raz na tydzień bez względu na miejsce w fabule, atut tyczy się wtedy obu etapów leczenia.
Silje
S: 1| W: 1| Z: 2| I: 0| P: 1| A: 1
A,O: 1
- Przedwieczna Siła
- Dawna postać

- Posty: 2747
- Rejestracja: 23 cze 2015, 20:36
- Stado: Umarli
- Płeć: Samica
- Księżyce: 70
- Rasa: Skrajny
- Opiekun: Dwuznaczna Aluzja*
A: S: 1| W: 1| Z: 4| I: 3| P: 2| A: 1
U: B,L,Pł,A,O,MA,MO,Skr,Śl,Kż: 1| MP,W,Lecz: 2
Atuty: Ostry węch, Kruszyna, Skupiony
Mara pokiwała łbem. Tak trudne przypadki zapewne były bardzo rzadkie, ale czasem na pewno do nich dochodziło. A może nawet podczas ostatniej wojny? Jak Mara poradziłaby sobie z widokiem takiej rany, a potem z jej wyleczeniem? Z jednej strony nikomu nie życzyła tak poważnych obrażeń, z drugiej zaś Zaraza rozbudziła w Kleryczce dziwną ciekawość. Chciała zgłębiać ciało i jego funkcjonowanie, a także testować swoje umiejętności i wiedzę na coraz trudniejszych przypadkach. Jasne, musiała zacząć od prostych, rutynowych nawet opatrunków, ale kiedyś... kto wie?
– Miałaś do czynienia z raną śmiertelną lub krytyczną? – zapytała, wbijając w smoczycę zaintrygowane spojrzenie pomarańczowych ślepi. Widać było, że jeśli tak, to chciała wiedzieć więcej o całej sytuacji i o samej ranie, nawet, jeśli nauka była już zakończona.
– Miałaś do czynienia z raną śmiertelną lub krytyczną? – zapytała, wbijając w smoczycę zaintrygowane spojrzenie pomarańczowych ślepi. Widać było, że jeśli tak, to chciała wiedzieć więcej o całej sytuacji i o samej ranie, nawet, jeśli nauka była już zakończona.
Licznik słów: 123
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
Cień forever.
- Morowa Zaraza
- Dawna postać

- Posty: 464
- Rejestracja: 19 sty 2017, 13:52
- Stado: Umarli
- Płeć: Samica
- Księżyce: 43
- Rasa: Skrajny
- Partner: Słoneczny Kolec

A: S: 2| W: 1| Z: 4| I: 3| P: 2| A: 1
U: Kż,Śl,B,S,Pł,A,O,MA,MO,Skr:1| W,Lecz:2| MP:3
Atuty: Szczęściarz; Kruszyna; Konsyliarz; Wybraniec Bogów
Uśmiechnęła się, ale nie był to radosny uśmiech. Wyrażał raczej smutek, może z odrobina dumy. W końcu miała do niej powody, prawda?
– Ze śmiertelną nie. To najrzadsze rany, na szczęście. Ich wyleczenie jest prawie niemożliwe, nawet jeśli uzdrowiciel przybędzie na czas. Z drugiej strony ten, komu by się to udało zyskałby z pewnością niemałą sławę – powiedziała, puszczając do mary oko. Na zachętę, bo kto wie, czy o właśnie nie ona będzie w przyszłości taką uzdrowicielką?
– Natomiast z krytycznej spotkałam się już kilkukrotnie. Najwięcej pojawiło się ich podczas wojny na Szczerbatej Skale. Poza nimi wyleczyłam również kilka krytyków na arenie, w tym tą, jaka otrzymała moja córka. Nie straciłam do tej pory żadnego pacjenta – powiedziała, tym razem z wyraźną dumą i satysfakcją. Sprzedawczyk nie mógł tego o sobie powiedzieć.
– Ze śmiertelną nie. To najrzadsze rany, na szczęście. Ich wyleczenie jest prawie niemożliwe, nawet jeśli uzdrowiciel przybędzie na czas. Z drugiej strony ten, komu by się to udało zyskałby z pewnością niemałą sławę – powiedziała, puszczając do mary oko. Na zachętę, bo kto wie, czy o właśnie nie ona będzie w przyszłości taką uzdrowicielką?
– Natomiast z krytycznej spotkałam się już kilkukrotnie. Najwięcej pojawiło się ich podczas wojny na Szczerbatej Skale. Poza nimi wyleczyłam również kilka krytyków na arenie, w tym tą, jaka otrzymała moja córka. Nie straciłam do tej pory żadnego pacjenta – powiedziała, tym razem z wyraźną dumą i satysfakcją. Sprzedawczyk nie mógł tego o sobie powiedzieć.
Licznik słów: 132
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
Obojętność jest największą ZARAZĄ naszych czasów.
POSIADANE:
* Pożywienie – 17/4 mięsa, 1/4 owoców
* Kamienie – 2x opal, rubin, topaz, szmaragd
* Inne –
ATUTY:
* Szczęściarz *
– W przypadku akcji rozsądzonej niepowodzeniem (lub akcji utrudnionej) Atut daje automatyczny 1 sukces. Do użycia w pojedynczej akcji raz na dwa tygodnie w polowaniu/misji/jednym z etapów leczenia lub raz na pojedynek.
* Kruszyna *
– Smok uzyskuje status sytość po zjedzeniu 3 jednostek mięsa zamiast 4. Polowanie jednak trwa normalnie, do zdobycia 4 jednostek mięsa.
* Konsyliarz *
– Smok lecząc z pomocą co najmniej minimalnej ilości ziół ma -1 ST przy etapie magicznym leczenia ran.
* Wybraniec bogów *
– Smok ma dodatkowy 1 sukces przy rzutach na dowolnie wybraną przez siebie akcję raz na pojedynek, misję czy polowanie (w polowaniu łowcy raz na dwa tygodnie, uzdrowiciel może używać tego atutu raz na tydzień bez względu na miejsce w fabule, atut tyczy się wtedy obu etapów leczenia.
Silje
S: 1| W: 1| Z: 2| I: 0| P: 1| A: 1
A,O: 1
POSIADANE:
* Pożywienie – 17/4 mięsa, 1/4 owoców
* Kamienie – 2x opal, rubin, topaz, szmaragd
* Inne –
ATUTY:
* Szczęściarz *
– W przypadku akcji rozsądzonej niepowodzeniem (lub akcji utrudnionej) Atut daje automatyczny 1 sukces. Do użycia w pojedynczej akcji raz na dwa tygodnie w polowaniu/misji/jednym z etapów leczenia lub raz na pojedynek.
* Kruszyna *
– Smok uzyskuje status sytość po zjedzeniu 3 jednostek mięsa zamiast 4. Polowanie jednak trwa normalnie, do zdobycia 4 jednostek mięsa.
* Konsyliarz *
– Smok lecząc z pomocą co najmniej minimalnej ilości ziół ma -1 ST przy etapie magicznym leczenia ran.
* Wybraniec bogów *
– Smok ma dodatkowy 1 sukces przy rzutach na dowolnie wybraną przez siebie akcję raz na pojedynek, misję czy polowanie (w polowaniu łowcy raz na dwa tygodnie, uzdrowiciel może używać tego atutu raz na tydzień bez względu na miejsce w fabule, atut tyczy się wtedy obu etapów leczenia.
Silje
S: 1| W: 1| Z: 2| I: 0| P: 1| A: 1
A,O: 1
- Przedwieczna Siła
- Dawna postać

- Posty: 2747
- Rejestracja: 23 cze 2015, 20:36
- Stado: Umarli
- Płeć: Samica
- Księżyce: 70
- Rasa: Skrajny
- Opiekun: Dwuznaczna Aluzja*
A: S: 1| W: 1| Z: 4| I: 3| P: 2| A: 1
U: B,L,Pł,A,O,MA,MO,Skr,Śl,Kż: 1| MP,W,Lecz: 2
Atuty: Ostry węch, Kruszyna, Skupiony
Przeklęta popatrzyła na swoją mentorkę z jeszcze większym respektem. Była naprawdę świetna... wiedza, doświadczenie, no i sposób, w jaki potrafiła to wszystko przekazać... Miała ją za co podziwiać. I za co dziękować. Oby mentorka nie musiała się kiedyś przekonać o umiejętnościach uczennicy na własnej skórze, choć pewnie to byłby najlepszy egzamin!
– To naprawdę... godne podziwu! – niemal wykrztusiła z siebie te słowa z zachwytem. Zaraza stała się prawie idolką Kleryczki. Samica szybko się jednak opamiętała, wyprostowała i uśmiechnęła szeroko.
– Tym bardziej dziękuję Ci za poświęcony czas, cenny czas. Myślę, że muszę teraz odpocząć, przemyśleć wszystko i... czekać na okazje do testowania swoich umiejętności. – powiedziała weselej, choć było po Wodnej widać już zmęczenie. Dość długo używała maddary w trakcie różnych ćwiczeń, co mocno się na niej odbiło. Nigdy nie robiła tego tak intensywnie. Uniosła zad, skłoniła się Zarazie głęboko, pochylając łeb i nieco uginając przednie łapy.
– Dziękuję raz jeszcze. Mam wobec Ciebie dług wdzięczności. Gdybyś potrzebowała kiedyś pomocy, możesz na mnie liczyć. – powiedziała, całkowicie szczerze. – Do zobaczenia. – uśmiechnęła się do Ognistej ostatni raz, po czym oddaliła się powoli do wyjścia z groty.
Licznik słów: 188
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
Cień forever.
- Dziadke
- Dawna postać

- Posty: 472
- Rejestracja: 18 lut 2018, 14:07
- Stado: Umarli
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 0
- Rasa: Morski

A: S: 1| W: 1| Z: 5| M: 1| P: 2| A: 1
U: B,P,A,O,MA,MO,MP: 1| Śl,Skr,Kż: 2
Atuty: Spostrzegawczy, Pamięć Przodka, Przyjaciel Natury, Znawca Terenów, Otoczony
~Mmm! Rybke!~
Młody samczyk przywlókł swoją ostatnią zdobycz aż tutaj. Kalmary, nieco mięsa żółwia, oraz ogromną skorupę tegoż ostatniego. Postanowił, że chwilowo będzie sobie tutaj pomieszkiwał. Przynajmniej tak długo, aż nikt go tutaj nie znajdzie. Żodyn. Chociaż po jakimś czasie zapach jego trofeów może zwabić jakiegoś drapieżnika... nie mógł liczyć na długi postój. W każdym razie, kiedy rzucił już w kąt swój dorobek, ułożył się plackiem wzdłuż progu, zaraz za którym szumiała nieprzenikniona ściana kryształowej wody, spadającej z góry równą, jakby zeszlifowaną kaskadą. Jakby od niechcenia wyciągnął prawą łapę, pozwalając aby zimna ciecz chlusnęła na nią, pieszcząc zmysły morskiego smoka.
Wpatrzony w na wpół przeźroczystą kurtynę, poruszał z ciekawości ogonem to w jedną, to w drugą stronę i z zaintrygowaniem podziwiał cud matki natury w oczekiwaniu na zachód słońca.
Niestety, nie doczekał. Melodia spadającej wody zmroczyła jego zmysły, wprowadzając gada w stopniowo spływający nań letarg. Zasnął.
*******************
Obudził się następnego dnia, zbudzony tą samą, przyjemną melodią wygrywaną przez wodospad. Było już dawno po wschodzie- wyglądało na to, że musiał na prawdę długo spać. Bardzo dyskretnie, niemal ukradkowo, wyszedł ze swojej groty, uważnie patrząc czy nie jest obserwowany, a następnie wychynął na dłuższy spacer po okolicy. Dłuższy, bo trwający zaledwie kilka wodnych miar. Zwymiotował gdy mijał jakieś większe drzewo. Nie, nie ma mowy. Nie nadawał się do życia na lądzie. Ogólnie, było tutaj stanowczo za daleko od morza. Jak tylko nabierze sił, podniesie łup i pójdzie z nim dalej.
Po powrocie położył się w jaskini i klapnął z cichym plaśnięciem o skalny grunt. Mimo, że należał do Wody i niedawno świętował odejście od wędrownej grupy drapieżców, Głębinowy zaczął odczuwać lekką samotność. Nie tę przyjemną, a raczej przygnębiającą, sugerującą, że jest w Wolnych jedynym, który do końca życia będzie z euforią łapać ryby i karmić nimi innych.
Do serca gadzika wkradło się nieco zwątpienia oraz smutku... które, szczęśliwie szybko odeszły jak przypomniał sobie, o istnieniu wielu ujść rzek, które trzeba odwiedzić. Lewiatan- coś, co chciał koniecznie osiągnąć. Masywne, groźne bydlę o ogromnej sile. Jak tylko go dorwie to czaszka potwora zawiśnie nad wejściem do groty wspólnej obozu Wody. I wtedy na pewno wszyscy będą go szanować i podziwiać! Wtedy im pokaże! I może będzie prawdziwie doceniany! Zamyślony, z zabawnie wykrzywionym pyskiem, spoglądał ślepo na wcześniej podziwiany wodospad. Rozkminka. Tak, tak.
Z punktu widzenia trzeciej osoby, przemyślenia morskiego były strasznie prymitywne oraz proste, ale cóż tu dużo mówić... Dla Neptuna nie istniało nic więcej poza rybołówstwem.
Młody samczyk przywlókł swoją ostatnią zdobycz aż tutaj. Kalmary, nieco mięsa żółwia, oraz ogromną skorupę tegoż ostatniego. Postanowił, że chwilowo będzie sobie tutaj pomieszkiwał. Przynajmniej tak długo, aż nikt go tutaj nie znajdzie. Żodyn. Chociaż po jakimś czasie zapach jego trofeów może zwabić jakiegoś drapieżnika... nie mógł liczyć na długi postój. W każdym razie, kiedy rzucił już w kąt swój dorobek, ułożył się plackiem wzdłuż progu, zaraz za którym szumiała nieprzenikniona ściana kryształowej wody, spadającej z góry równą, jakby zeszlifowaną kaskadą. Jakby od niechcenia wyciągnął prawą łapę, pozwalając aby zimna ciecz chlusnęła na nią, pieszcząc zmysły morskiego smoka.
Wpatrzony w na wpół przeźroczystą kurtynę, poruszał z ciekawości ogonem to w jedną, to w drugą stronę i z zaintrygowaniem podziwiał cud matki natury w oczekiwaniu na zachód słońca.
Niestety, nie doczekał. Melodia spadającej wody zmroczyła jego zmysły, wprowadzając gada w stopniowo spływający nań letarg. Zasnął.
*******************
Obudził się następnego dnia, zbudzony tą samą, przyjemną melodią wygrywaną przez wodospad. Było już dawno po wschodzie- wyglądało na to, że musiał na prawdę długo spać. Bardzo dyskretnie, niemal ukradkowo, wyszedł ze swojej groty, uważnie patrząc czy nie jest obserwowany, a następnie wychynął na dłuższy spacer po okolicy. Dłuższy, bo trwający zaledwie kilka wodnych miar. Zwymiotował gdy mijał jakieś większe drzewo. Nie, nie ma mowy. Nie nadawał się do życia na lądzie. Ogólnie, było tutaj stanowczo za daleko od morza. Jak tylko nabierze sił, podniesie łup i pójdzie z nim dalej.
Po powrocie położył się w jaskini i klapnął z cichym plaśnięciem o skalny grunt. Mimo, że należał do Wody i niedawno świętował odejście od wędrownej grupy drapieżców, Głębinowy zaczął odczuwać lekką samotność. Nie tę przyjemną, a raczej przygnębiającą, sugerującą, że jest w Wolnych jedynym, który do końca życia będzie z euforią łapać ryby i karmić nimi innych.
Do serca gadzika wkradło się nieco zwątpienia oraz smutku... które, szczęśliwie szybko odeszły jak przypomniał sobie, o istnieniu wielu ujść rzek, które trzeba odwiedzić. Lewiatan- coś, co chciał koniecznie osiągnąć. Masywne, groźne bydlę o ogromnej sile. Jak tylko go dorwie to czaszka potwora zawiśnie nad wejściem do groty wspólnej obozu Wody. I wtedy na pewno wszyscy będą go szanować i podziwiać! Wtedy im pokaże! I może będzie prawdziwie doceniany! Zamyślony, z zabawnie wykrzywionym pyskiem, spoglądał ślepo na wcześniej podziwiany wodospad. Rozkminka. Tak, tak.
Z punktu widzenia trzeciej osoby, przemyślenia morskiego były strasznie prymitywne oraz proste, ale cóż tu dużo mówić... Dla Neptuna nie istniało nic więcej poza rybołówstwem.
Licznik słów: 403
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
KP Fafika
I- Spostrzegawczy
II- Pamięć przodka – -2 ST do walki z drapieżnikami na polowaniu/misji/wyprawie.
III- przyjaciel natury – drapieżniki nie atakują smoka jako pierwsze.
IV- znawca terenów – znalezienie zdobyczy dającej 4/4 pożywienia/kamienia szlachentego/dorodnego zioła raz na dwa tygodnie w polowaniu/wyprawie.
IV- otoczony – +1 akcja podczas walki przeciwko co najmniej 3 przeciwnikom/polując na co najmniej 4 sztuki zwierzyny.
I- Spostrzegawczy
II- Pamięć przodka – -2 ST do walki z drapieżnikami na polowaniu/misji/wyprawie.
III- przyjaciel natury – drapieżniki nie atakują smoka jako pierwsze.
IV- znawca terenów – znalezienie zdobyczy dającej 4/4 pożywienia/kamienia szlachentego/dorodnego zioła raz na dwa tygodnie w polowaniu/wyprawie.
IV- otoczony – +1 akcja podczas walki przeciwko co najmniej 3 przeciwnikom/polując na co najmniej 4 sztuki zwierzyny.
- Urągliwy Kolec
- Dawna postać
Ujarzmienie Ustroju
- Posty: 295
- Rejestracja: 03 mar 2018, 22:16
- Stado: Umarli
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 22
- Rasa: Wężowy
- Opiekun: Piętno Klątwy

A: S: 1| W: 1| Z: 2| I: 3| P: 1| A: 1
U: B,P,A,O,Skr,W,Śl,MA,MO,MP: 1| MA,MO: 2|
Atuty: Szczęściarz, Niestabilny
Dreptanie nadchodziło z południowego-zachodu.
Czy jakikolwiek smok zastanawiał się ile osób przybyło tu przed nim? Ile łusek zamoczyło się w zimnej wodzie, a ile ta woda pociągnęła istot na dno? Tak, jakikolwiek smok zastanawiał się nad tym. Tym smokiem był Uran.
Flegmatycznym krokiem brnął do majestatycznego wodospadu. Dla niego nie posiadał on rys, ani kształtów, zaś był ruszającą się błękitną bryłą z szarawym puchem przy zakończeniu struktury. Och, gdyby jednak katarakta uciekła z jego pięknych oczu... Spadająca woda elegancko absorbowała strugi światła, a tą swoją galanterią niszczyła spokój w rzece. Zauroczony w brutalnych nawykach cieczy zamoczył błoniastą kończynę w jeziorku.
Przekręcił łapę, patrzył na długie, proste pazury rozmazane pod nowym światem. Podziwiał właściwości oraz możliwości, to czego nie posiadał, acz pragnął na własność. Tyle nieznanego świata, który był do odkrycia. W nieznajomej odysei życia i śmierci, to on teraz naginał dwie rzeczywistości. Jedna pełna wichru, roślinności, jakże niestabilna oraz płochliwa, z której niejeden ucieknie; druga ukryta przed większością, nieznana oraz zabójczo nieczytelna. Taki był skrócony punkt widzenia młodzieńca. I to on, Uran, miał możliwość przebrnięcia poprzez najwyższe poziomy niebieskiego piekła wybitnego artysty, jakim był Immanor.
Oddech.
Raptem susem wbił się w zalane podziemia, z chlustem zniknął z białej powierzchni pozostawiając po sobie tylko krótkotrwałe ślady. Wróble głucho uciekły z gałęzi pobliskich drzew.
Zimno ryło nozdrza, gęsta ciecz dusiła jego płuca, a sam ruch zatamował zewnętrzne bębenki słuchowe. Otworzywszy karneole zauważył dziksze otoczenie, niż się tego spodziewał. Flora delikatnie falowała na dnie odznaczając się swym wyrazistym odcieniem, a kamienie były radośnie odrzucane w libacjach zwierząt. Ryby uciekały spod jego nędznych łap, wszak niektóre były zażartymi wojownikami i próbowały dorwać lazurowy ogon wężowego. Podirytowany tym faktem, za pomocą odrzutu jednej z łap oraz opornego świstu ogonem, zrobił zwinny zakręt w jego prawo. Obfita czupryna przeistoczyła się w biały płomień, wiła się niezależnie od ruchu, jedynie ograniczana przez smukłą głowę samca. Nagle, uderzył frędzelkiem jedną z owalnych stworzeń. Toć to Uran był Panem tego jeziora, więc żadna obskurna istota nie będzie mu się tu sprzeciwiać. Żadna, która nie obali władcy.
Żwawym ruchem grzbietu, wyginając się w literę S, dążył do wzburzonej wody. Rozejrzał się po okolicy, aż wreszcie bąbelki powietrza zaprowadziły krótkowzrocznego do swego celu.
Łabędzia szyja wynurzyła się z wody. Włosie, przedtem emitujące drapieżnością oraz nieprzewidywalnością w postaci „płomienia“, przeistoczyło się w kaskadę. Kędzierzawe kłaki przysłoniły całą twarz Uranu. Jedyne co było widoczne spod oklapłej czupryny to nozdrza, wąsiska oraz kawał pyska. W tym momencie był komondorem wśród gadów.
Dryfując tak na pierwszej warstwie piekieł, mrużąc pozbawione źrenic ślepia... zauważył przejście. Nie byle jakie, tylko grotę. Taką piękną, lśniącą oraz obślizgłą, otwartą tylko na wejścia i wyjścia. Oblizał się obrzydliwie, po czym raptownie zniknął pod wodą.
Po kilku dobrych minutach drapnięcie rozniosło się po małej jaskini. Matowe pazury kurczowo trzymały się granitowych kamieni pozostawiając nieliczne ślady. Spięte mięśnie pomogły podłużnemu smokowi podciągnąć swe cielsko na stabilny grunt, gdy ten był atakowany przez burzliwe wody. Z elegancją dorównującą wodospadowi wczołgał się do środka. Otrzepał bujną czuprynę, wyprostował grzbiet, potrząsnął ogo-
– GAAH!
Natychmiastowo skrzywił się w figurę kociego grzbietu, wyszczerzył ostre zębiska i syknął donośnie. Podgiąwszy łapę do siebie, krzyknął jak opętany widząc tę szkaradę. Smoliste łuski z akcentem turkusu, pełno błon oraz te ostre zakończenie całego brzydactwa. Żółty kwas zabulgotał, wylał się z gęby, a wtem zaczął spokojnie żłobić skałę. Jakby w innym czasie, bez zagrożenia.
Emitujące światło martwe oczyska toczyły spór wraz z jasnoczerwonym rozbłyskiem ślepi Uraniska. Jednak gdy tak się nimi przyjrzał, zauważył... krzywe zwierciadło. Zdaniem młodego to byli oni... cholernie podobni. Anatomicznie oraz fizjonomiczne.
Opuścił gardę, przekręcił łbem w oczekiwaniu. Na co? Dwa światy pokażą.
Czy jakikolwiek smok zastanawiał się ile osób przybyło tu przed nim? Ile łusek zamoczyło się w zimnej wodzie, a ile ta woda pociągnęła istot na dno? Tak, jakikolwiek smok zastanawiał się nad tym. Tym smokiem był Uran.
Flegmatycznym krokiem brnął do majestatycznego wodospadu. Dla niego nie posiadał on rys, ani kształtów, zaś był ruszającą się błękitną bryłą z szarawym puchem przy zakończeniu struktury. Och, gdyby jednak katarakta uciekła z jego pięknych oczu... Spadająca woda elegancko absorbowała strugi światła, a tą swoją galanterią niszczyła spokój w rzece. Zauroczony w brutalnych nawykach cieczy zamoczył błoniastą kończynę w jeziorku.
Przekręcił łapę, patrzył na długie, proste pazury rozmazane pod nowym światem. Podziwiał właściwości oraz możliwości, to czego nie posiadał, acz pragnął na własność. Tyle nieznanego świata, który był do odkrycia. W nieznajomej odysei życia i śmierci, to on teraz naginał dwie rzeczywistości. Jedna pełna wichru, roślinności, jakże niestabilna oraz płochliwa, z której niejeden ucieknie; druga ukryta przed większością, nieznana oraz zabójczo nieczytelna. Taki był skrócony punkt widzenia młodzieńca. I to on, Uran, miał możliwość przebrnięcia poprzez najwyższe poziomy niebieskiego piekła wybitnego artysty, jakim był Immanor.
Oddech.
Raptem susem wbił się w zalane podziemia, z chlustem zniknął z białej powierzchni pozostawiając po sobie tylko krótkotrwałe ślady. Wróble głucho uciekły z gałęzi pobliskich drzew.
Zimno ryło nozdrza, gęsta ciecz dusiła jego płuca, a sam ruch zatamował zewnętrzne bębenki słuchowe. Otworzywszy karneole zauważył dziksze otoczenie, niż się tego spodziewał. Flora delikatnie falowała na dnie odznaczając się swym wyrazistym odcieniem, a kamienie były radośnie odrzucane w libacjach zwierząt. Ryby uciekały spod jego nędznych łap, wszak niektóre były zażartymi wojownikami i próbowały dorwać lazurowy ogon wężowego. Podirytowany tym faktem, za pomocą odrzutu jednej z łap oraz opornego świstu ogonem, zrobił zwinny zakręt w jego prawo. Obfita czupryna przeistoczyła się w biały płomień, wiła się niezależnie od ruchu, jedynie ograniczana przez smukłą głowę samca. Nagle, uderzył frędzelkiem jedną z owalnych stworzeń. Toć to Uran był Panem tego jeziora, więc żadna obskurna istota nie będzie mu się tu sprzeciwiać. Żadna, która nie obali władcy.
Żwawym ruchem grzbietu, wyginając się w literę S, dążył do wzburzonej wody. Rozejrzał się po okolicy, aż wreszcie bąbelki powietrza zaprowadziły krótkowzrocznego do swego celu.
Łabędzia szyja wynurzyła się z wody. Włosie, przedtem emitujące drapieżnością oraz nieprzewidywalnością w postaci „płomienia“, przeistoczyło się w kaskadę. Kędzierzawe kłaki przysłoniły całą twarz Uranu. Jedyne co było widoczne spod oklapłej czupryny to nozdrza, wąsiska oraz kawał pyska. W tym momencie był komondorem wśród gadów.
Dryfując tak na pierwszej warstwie piekieł, mrużąc pozbawione źrenic ślepia... zauważył przejście. Nie byle jakie, tylko grotę. Taką piękną, lśniącą oraz obślizgłą, otwartą tylko na wejścia i wyjścia. Oblizał się obrzydliwie, po czym raptownie zniknął pod wodą.
Po kilku dobrych minutach drapnięcie rozniosło się po małej jaskini. Matowe pazury kurczowo trzymały się granitowych kamieni pozostawiając nieliczne ślady. Spięte mięśnie pomogły podłużnemu smokowi podciągnąć swe cielsko na stabilny grunt, gdy ten był atakowany przez burzliwe wody. Z elegancją dorównującą wodospadowi wczołgał się do środka. Otrzepał bujną czuprynę, wyprostował grzbiet, potrząsnął ogo-
– GAAH!
Natychmiastowo skrzywił się w figurę kociego grzbietu, wyszczerzył ostre zębiska i syknął donośnie. Podgiąwszy łapę do siebie, krzyknął jak opętany widząc tę szkaradę. Smoliste łuski z akcentem turkusu, pełno błon oraz te ostre zakończenie całego brzydactwa. Żółty kwas zabulgotał, wylał się z gęby, a wtem zaczął spokojnie żłobić skałę. Jakby w innym czasie, bez zagrożenia.
Emitujące światło martwe oczyska toczyły spór wraz z jasnoczerwonym rozbłyskiem ślepi Uraniska. Jednak gdy tak się nimi przyjrzał, zauważył... krzywe zwierciadło. Zdaniem młodego to byli oni... cholernie podobni. Anatomicznie oraz fizjonomiczne.
Opuścił gardę, przekręcił łbem w oczekiwaniu. Na co? Dwa światy pokażą.
Licznik słów: 596
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
CO MOŻNA SPOTKAĆ NA NIESPODZIEWAJKACH:*
• Urgumm Piaskowyjec
• Kovarothenon
• Chrystyna
• Krwiopijec
• Aster gawędka
• Pan lub Pani Papier
• Zyzuś Tłuścioch
• Igrasso
* wszystkie akcje z tymi stworzeniami mają konsekwencje i zachowują się jak zwykłe postaci – mają rozum. można je zabić, zmienić cały życiorys lub utrzymywać dobre relacje z nimi, a czasem i wręcz przeciwnie.
LISTA ŻETONÓW:
• 0x platyna
• 0x złoto
• 0x srebro
• 2x brąz
• Urgumm Piaskowyjec
• Kovarothenon
• Chrystyna
• Krwiopijec
• Aster gawędka
• Pan lub Pani Papier
• Zyzuś Tłuścioch
• Igrasso
* wszystkie akcje z tymi stworzeniami mają konsekwencje i zachowują się jak zwykłe postaci – mają rozum. można je zabić, zmienić cały życiorys lub utrzymywać dobre relacje z nimi, a czasem i wręcz przeciwnie.
LISTA ŻETONÓW:
• 0x platyna
• 0x złoto
• 0x srebro
• 2x brąz
- Dziadke
- Dawna postać

- Posty: 472
- Rejestracja: 18 lut 2018, 14:07
- Stado: Umarli
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 0
- Rasa: Morski

A: S: 1| W: 1| Z: 5| M: 1| P: 2| A: 1
U: B,P,A,O,MA,MO,MP: 1| Śl,Skr,Kż: 2
Atuty: Spostrzegawczy, Pamięć Przodka, Przyjaciel Natury, Znawca Terenów, Otoczony
Wpatrzony w bezbarwną kurtynę wodospadu, byłby zasnął po raz kolejny, śniąc o nadchodzących wyprawach w morze, kiedy niespodziewanie odwiedził go... ktoś. To nie przyszło ot tak nagle- z początku morski wyczuł obcą woń, z wodnej miary na wodną miarę będącą coraz silniejszą. Potem do jego uszu doszło ciche dreptanie. A potem nieznajomy okazał mu się w pełnej krasie, i to wywołało gwałtowną reakcję Głębinowego. Neptun momentalnie usunął się wgłąb swojej kryjówki, strosząc kolczasty grzebień. Błony pławne uległy napięciu, eksponując przy tym cieniutkie, ostre szpony. Z gardzieli samczyka wydobył się wrzask. Nie gulgotanie, nie ryk, ale wrzask, jakby właśnie zarzynano kilka świń naraz, a dźwięk przy tym wydawany zaczął rosnąć z sekundy na sekundę, przechodząc w nieznośny, świdrujący w uszach pisk, niczym kocie pazury przeciąganie po szkle.
Jednocześnie, smok otoczył swoją upolowaną zwierzynę ogonem w taki sposób, aby zataczając łuk, jego końcówka przyobleczona w jaskrawy, czerwony hak została wycelowana w potencjalnego intruza. W tym momencie, gad po prostu bronił dobytku. Nie siebie- gdyby chodziło tylko o niego, zapewne zaraz dałby nura do najbliższego akwenu, nie zaprzątając sobie głowy walką. Kałamarnice były ważniejsze.
Kwas obcego żłobił skałę, krzyk morskiego ogłuszał. Za chwilę mogło dojść do rzezi.
Czy tam raczej... sąsiedzkiej sprzeczki.
Dopiero kiedy poczuł, że braknie mu tchu, stopniowo przestał drzeć mordę na nieznajomego, a przypominało to efekt zdjętego z ognia czajnika. Niemniej, pysk pozostawał szeroko otwarty, eksponując fortepian białych kiełków i nadając morskiemu wygląd małego, raczej niegroźnego krokodylka. Zastygł na chwilę w takiej pozie, wyglądając ciut idiotyczne (z czego chyba nie do końca zdawał sobie sprawę), po czym z wolna opuścił wszelki oręż, widząc że tamten jakoś nie kwapi się do ataku. Mało tego, on roztaczał woń stada Wody! Kolejny współplemieniec? Neptun przekręcił łepek dokładnie wtedy gdy Uran, co dało efekt lustrzanego odbicia. To było dziwne doświadczenie.
– Rybke? Gadzik Woda? Tak, tak?
Zapytał typowym dla siebie, nieco piskliwym głosem, zdradzającym zakłopotanie... ale również ciekawość.
Jednocześnie, smok otoczył swoją upolowaną zwierzynę ogonem w taki sposób, aby zataczając łuk, jego końcówka przyobleczona w jaskrawy, czerwony hak została wycelowana w potencjalnego intruza. W tym momencie, gad po prostu bronił dobytku. Nie siebie- gdyby chodziło tylko o niego, zapewne zaraz dałby nura do najbliższego akwenu, nie zaprzątając sobie głowy walką. Kałamarnice były ważniejsze.
Kwas obcego żłobił skałę, krzyk morskiego ogłuszał. Za chwilę mogło dojść do rzezi.
Czy tam raczej... sąsiedzkiej sprzeczki.
Dopiero kiedy poczuł, że braknie mu tchu, stopniowo przestał drzeć mordę na nieznajomego, a przypominało to efekt zdjętego z ognia czajnika. Niemniej, pysk pozostawał szeroko otwarty, eksponując fortepian białych kiełków i nadając morskiemu wygląd małego, raczej niegroźnego krokodylka. Zastygł na chwilę w takiej pozie, wyglądając ciut idiotyczne (z czego chyba nie do końca zdawał sobie sprawę), po czym z wolna opuścił wszelki oręż, widząc że tamten jakoś nie kwapi się do ataku. Mało tego, on roztaczał woń stada Wody! Kolejny współplemieniec? Neptun przekręcił łepek dokładnie wtedy gdy Uran, co dało efekt lustrzanego odbicia. To było dziwne doświadczenie.
– Rybke? Gadzik Woda? Tak, tak?
Zapytał typowym dla siebie, nieco piskliwym głosem, zdradzającym zakłopotanie... ale również ciekawość.
Licznik słów: 314
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
- Urągliwy Kolec
- Dawna postać
Ujarzmienie Ustroju
- Posty: 295
- Rejestracja: 03 mar 2018, 22:16
- Stado: Umarli
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 22
- Rasa: Wężowy
- Opiekun: Piętno Klątwy

A: S: 1| W: 1| Z: 2| I: 3| P: 1| A: 1
U: B,P,A,O,Skr,W,Śl,MA,MO,MP: 1| MA,MO: 2|
Atuty: Szczęściarz, Niestabilny
nie mam zbytnio weny na dobre stylistycznie posty
Zaciśnięcie powiek oraz wbicie swoich długich, niczym ostrze nożyc krawieckich, szponów nie raczyło pomóc w zneutralizowaniu wrzasku. Przez czarny ekran przebiegła iluzja małych płomyków wokół uciętego łba wieprza, tak samo gdy został wyciągnięty z letargu. Szybkie plamki od wschodu do zachodu, one zajmowały całą powierzchnię! Zabójcze istotki paliły mózgownicę samca, zaś ten, niczym świnia z wyobrażenia, zgrzytał zębiskami.
Wierzgał głową na boki, w górę i w dół, uciekał od fal dźwiękowych coraz wyższych i nieznośnych. Jak legiony innego królestwa, wrzask panował nad kolorytem myśli błękitnego smoka.
Raptem uderzył porożem o jedną z ścian, a leniwy ból spłynął kaskadą na nieład. Grdyka niezgrabnie się poruszyła; warknięcie było dobrym kontratakiem, lecz niewystarczającym – od razu dźwięk Uraniska został stłumiony. Nie miał szans przeciwko takiej sile, więc jedynym racjonalnym rozwiązaniem jest odpuszczenie. I tak właśnie zrobił.
Ślepia otworzyły się na wszelkie obrazy, a ten wyczekiwał jak przedtem. Stojąc chwiejnie na kamiennym gruncie odganiał wizje o ognistym plemieniu.
Płomienna zorza wyskakująca z dwóch karneoli zmatowiała, nieznajoma istota była dla wężowego tylko plamką wśród ciemnego atłasu. Śliskie, gibkie, utajone monstrum. Więcej jego ślepia nie były w stanie zauważyć.
Uran poczuł się nagle całkiem rozbity, jak po przelewie juchy. Dłużej, niż to było konieczne, wypatrywał kontur cielska tej anomalii. Iskierki w jego oczach odpływały w ciemność jak robaczki świętojańskie w głąb jaskini. Wyzbył się pospolitego grubiaństwa i ofiarował gadowi chwilę na uspokojenie.
Wyszczerzył oczyska, gdy nieznajomy przekręcił tak samo łeb. Czuł niesmak na swoim pozbawionym aktywnych kubków smakowych języku ale nie przez kwas. To przez powtarzalność. Czy on nie jest jedyny w swoim rodzaju? Czy to, błoniasty samczyk, miał szlachetną krew jego rodziny? Rozbestwienie malowało się na twarzy majestatycznego wężowego smoka.
Krok do przodu został przerwany przez prawdziwe, najszczersze słowa. Przed chwilą myśli sugerowały po prostu istotę podobną do Uranu, a teraz... teraz to mógł być nawet daleki kuzyn! Oczyska powróciły do swego iskrzącego koloru, wąsy drgały jak niejeden przedmiot gotów do wybuchu. Nie ma tu miejsca na tę zasraną racjonalność, ani honor przyszyty do rodowodu! Nie ma tak! PO PROSTU NIE MA.
Rzucił się ślepo na gada, przygniótł swym długim cielskiem do jednej z kamiennych ścian zupełnie ignorując świeży prowiant. Capnął jego obślizgłe łapska ogonem, wtem chrapami przejeżdżał po całej szyi. Sumiaste wąsy mogły gdzieniegdzie łaskotać i muskać cielsko tak pieszczotliwie, że aż obrzydliwie; tak jak kochanek powróciwszy do swej żony z pożądaniem na palcach; tak jak żona powróciwszy do męża z miłością na wargach.
Kakofonia wdechów i wydechów, charczenia i pomruków należała do jednych z najbardziej niezręcznych rzeczy, jakie w tym księżycu mogły się przytrafić nieznajomemu.
Morska woń (w tym rażący swąd ryb) przeszywała się z zapachem typowym dla pobratymców ze Stada, lecz Uran, objęty w ramionach upokorzenia i rozjątrzenia, nadal wąchał gdzie popadnie. To musi być spisek, bądź twór maddarowy jakiegoś śmieszka, to nie jest prawda, że ktoś może być tak podobny, to jest kłamstwo, katorga boska, przekleństwo na świat, to nie jest iluzja.
Kłami przejechał po łuskach, językiem przejechał po jednej z błon. Kierował się przeczuciem, strukturą oraz lepkością. Z każdym dotykiem był pewniejszy, że to jest prawdziwy smok.
Odsunął łepetynę na kilka pazurów. Warknąwszy gardłowo, splunąwszy kwasem w bok, złapał szponami jego żuchwę i nie zważając na ostre kły, pociągnął w dół. Marszcząc brwi patrzył w środek, przekręcał łbem tym samym odgarniając mokre włosie. Zalatywało rybą, głównie.
Szparkim ruchem kończyny zatrzasnął jego pysk, złapał dwoma łapami kufę, a wtem zajrzał w martwe oczyska. Mógł poczuć ostrą woń żrącego kwasu, gdy delikatnie otworzona gęba wypierała powietrze na jego łuskowaty ryj. Nawiązując kontakt wzrokowy, mimo agresywności, poczuł tworzącą się więź. Oczywiście między nim, a wyobrażeniem „kim jest ten stwór".
– Woda. – mruknął perfidnie, a potem opuścił swe cherlawe łapki z nieznajomego. To był wodny, zobowiązywał sojusz. Bezradność.
Chuchnął na nozdrza swego sojusznika, wkrótce potem odsunął leniwie swój łeb, następnie cielsko. Ogon opuścił łapę gadzika, otrzepał się z lepkości, wtem Uran posłał mu znudzone spojrzenie. Niemniej jednak był gotowy na atak. Nie zdziwiłby się, gdyby taki popapraniec zrobił coś vice versa przeciwko jego nieskazitelnej formie fizycznej.
Lekceważące powtórzenie odbiło się echem od ścian:
– Woda.
Zaciśnięcie powiek oraz wbicie swoich długich, niczym ostrze nożyc krawieckich, szponów nie raczyło pomóc w zneutralizowaniu wrzasku. Przez czarny ekran przebiegła iluzja małych płomyków wokół uciętego łba wieprza, tak samo gdy został wyciągnięty z letargu. Szybkie plamki od wschodu do zachodu, one zajmowały całą powierzchnię! Zabójcze istotki paliły mózgownicę samca, zaś ten, niczym świnia z wyobrażenia, zgrzytał zębiskami.
Wierzgał głową na boki, w górę i w dół, uciekał od fal dźwiękowych coraz wyższych i nieznośnych. Jak legiony innego królestwa, wrzask panował nad kolorytem myśli błękitnego smoka.
Raptem uderzył porożem o jedną z ścian, a leniwy ból spłynął kaskadą na nieład. Grdyka niezgrabnie się poruszyła; warknięcie było dobrym kontratakiem, lecz niewystarczającym – od razu dźwięk Uraniska został stłumiony. Nie miał szans przeciwko takiej sile, więc jedynym racjonalnym rozwiązaniem jest odpuszczenie. I tak właśnie zrobił.
Ślepia otworzyły się na wszelkie obrazy, a ten wyczekiwał jak przedtem. Stojąc chwiejnie na kamiennym gruncie odganiał wizje o ognistym plemieniu.
Płomienna zorza wyskakująca z dwóch karneoli zmatowiała, nieznajoma istota była dla wężowego tylko plamką wśród ciemnego atłasu. Śliskie, gibkie, utajone monstrum. Więcej jego ślepia nie były w stanie zauważyć.
Uran poczuł się nagle całkiem rozbity, jak po przelewie juchy. Dłużej, niż to było konieczne, wypatrywał kontur cielska tej anomalii. Iskierki w jego oczach odpływały w ciemność jak robaczki świętojańskie w głąb jaskini. Wyzbył się pospolitego grubiaństwa i ofiarował gadowi chwilę na uspokojenie.
Wyszczerzył oczyska, gdy nieznajomy przekręcił tak samo łeb. Czuł niesmak na swoim pozbawionym aktywnych kubków smakowych języku ale nie przez kwas. To przez powtarzalność. Czy on nie jest jedyny w swoim rodzaju? Czy to, błoniasty samczyk, miał szlachetną krew jego rodziny? Rozbestwienie malowało się na twarzy majestatycznego wężowego smoka.
Krok do przodu został przerwany przez prawdziwe, najszczersze słowa. Przed chwilą myśli sugerowały po prostu istotę podobną do Uranu, a teraz... teraz to mógł być nawet daleki kuzyn! Oczyska powróciły do swego iskrzącego koloru, wąsy drgały jak niejeden przedmiot gotów do wybuchu. Nie ma tu miejsca na tę zasraną racjonalność, ani honor przyszyty do rodowodu! Nie ma tak! PO PROSTU NIE MA.
Rzucił się ślepo na gada, przygniótł swym długim cielskiem do jednej z kamiennych ścian zupełnie ignorując świeży prowiant. Capnął jego obślizgłe łapska ogonem, wtem chrapami przejeżdżał po całej szyi. Sumiaste wąsy mogły gdzieniegdzie łaskotać i muskać cielsko tak pieszczotliwie, że aż obrzydliwie; tak jak kochanek powróciwszy do swej żony z pożądaniem na palcach; tak jak żona powróciwszy do męża z miłością na wargach.
Kakofonia wdechów i wydechów, charczenia i pomruków należała do jednych z najbardziej niezręcznych rzeczy, jakie w tym księżycu mogły się przytrafić nieznajomemu.
Morska woń (w tym rażący swąd ryb) przeszywała się z zapachem typowym dla pobratymców ze Stada, lecz Uran, objęty w ramionach upokorzenia i rozjątrzenia, nadal wąchał gdzie popadnie. To musi być spisek, bądź twór maddarowy jakiegoś śmieszka, to nie jest prawda, że ktoś może być tak podobny, to jest kłamstwo, katorga boska, przekleństwo na świat, to nie jest iluzja.
Kłami przejechał po łuskach, językiem przejechał po jednej z błon. Kierował się przeczuciem, strukturą oraz lepkością. Z każdym dotykiem był pewniejszy, że to jest prawdziwy smok.
Odsunął łepetynę na kilka pazurów. Warknąwszy gardłowo, splunąwszy kwasem w bok, złapał szponami jego żuchwę i nie zważając na ostre kły, pociągnął w dół. Marszcząc brwi patrzył w środek, przekręcał łbem tym samym odgarniając mokre włosie. Zalatywało rybą, głównie.
Szparkim ruchem kończyny zatrzasnął jego pysk, złapał dwoma łapami kufę, a wtem zajrzał w martwe oczyska. Mógł poczuć ostrą woń żrącego kwasu, gdy delikatnie otworzona gęba wypierała powietrze na jego łuskowaty ryj. Nawiązując kontakt wzrokowy, mimo agresywności, poczuł tworzącą się więź. Oczywiście między nim, a wyobrażeniem „kim jest ten stwór".
– Woda. – mruknął perfidnie, a potem opuścił swe cherlawe łapki z nieznajomego. To był wodny, zobowiązywał sojusz. Bezradność.
Chuchnął na nozdrza swego sojusznika, wkrótce potem odsunął leniwie swój łeb, następnie cielsko. Ogon opuścił łapę gadzika, otrzepał się z lepkości, wtem Uran posłał mu znudzone spojrzenie. Niemniej jednak był gotowy na atak. Nie zdziwiłby się, gdyby taki popapraniec zrobił coś vice versa przeciwko jego nieskazitelnej formie fizycznej.
Lekceważące powtórzenie odbiło się echem od ścian:
– Woda.
Licznik słów: 680
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
CO MOŻNA SPOTKAĆ NA NIESPODZIEWAJKACH:*
• Urgumm Piaskowyjec
• Kovarothenon
• Chrystyna
• Krwiopijec
• Aster gawędka
• Pan lub Pani Papier
• Zyzuś Tłuścioch
• Igrasso
* wszystkie akcje z tymi stworzeniami mają konsekwencje i zachowują się jak zwykłe postaci – mają rozum. można je zabić, zmienić cały życiorys lub utrzymywać dobre relacje z nimi, a czasem i wręcz przeciwnie.
LISTA ŻETONÓW:
• 0x platyna
• 0x złoto
• 0x srebro
• 2x brąz
• Urgumm Piaskowyjec
• Kovarothenon
• Chrystyna
• Krwiopijec
• Aster gawędka
• Pan lub Pani Papier
• Zyzuś Tłuścioch
• Igrasso
* wszystkie akcje z tymi stworzeniami mają konsekwencje i zachowują się jak zwykłe postaci – mają rozum. można je zabić, zmienić cały życiorys lub utrzymywać dobre relacje z nimi, a czasem i wręcz przeciwnie.
LISTA ŻETONÓW:
• 0x platyna
• 0x złoto
• 0x srebro
• 2x brąz
- Dziadke
- Dawna postać

- Posty: 472
- Rejestracja: 18 lut 2018, 14:07
- Stado: Umarli
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 0
- Rasa: Morski

A: S: 1| W: 1| Z: 5| M: 1| P: 2| A: 1
U: B,P,A,O,MA,MO,MP: 1| Śl,Skr,Kż: 2
Atuty: Spostrzegawczy, Pamięć Przodka, Przyjaciel Natury, Znawca Terenów, Otoczony
Przez chwilę autentycznie sądził, że tamten na wskutek syreniego krzyku został sparaliżowany albo uległ zamianie w kamień. W legendach morskich smoków istniały bowiem takie kreatury, które ponoć jednym spojrzeniem potrafiły przeobrazić nieszczęsnego gadzika w zwapniałą skałę, a nawet stertę mułu! Sama myśl o tym, iż mógłby wyrządzić przez przypadek krzywdę członkowi swojego nowego stada, napawała go przerażeniem do tego stopnia, że gdy tamten go dopadł, nie był w stanie wykonać choćby jednego ruchu. To znaczy, naturalnie stawiał opór, przynajmniej z początku- lecz gdy dotarło do niego, że Uran najpewniej chce go jedynie zbadać, po prostu przysiadł na zadzie, unosząc przy tym całą przednią część ciała i tułów. W tym momencie wyglądał jak piec proszący o jedzenie.
Tylko, że Neptun nie prosił- on był zwyczajnie zdezorientowany i kompletnie nie ogarniał sytuacji. Zachowanie obcego niby tak oczywiste w swym absurdzie, a jednocześnie kłopotliwe, po prostu wypier*oliło morskiemu pewne funkcje myślowe, odpowiedzialne za instynkt samozachowawczy. Siedział jak idiota i był lizany przez innego samca. Czy za to była kara na terenach Wolnych? Halo, bogowie?!
Kiedy tamten zajrzał mu do pyska, wydał z siebie cichy charkot- mimowolnie beknął, a z gardzieli samczyka wyfrunęło troszkę ości, prawdopodobnie z ostatniego, lub przedostatniego posiłku. No, przynajmniej teraz wiedział co mu tak ostatnio wadziło...
Kątem ślepi spojrzał na swoje zapasy, czy aby przypadkiem nic mu nie zniknęło. E, chyba wszystko w porządku i na swoim miejscu. To najważniejsze. Już nawet odór kwasu nie mógłby być tak dokuczliwy jak świadomość, że czegoś brakuje w składziku.
Zakłopotanie zaczęło ustępować, w miarę jak wężowaty odpuszczał, najwyraźniej albo tracąc zainteresowanie anomalią jaką na tych ziemiach był Głębinowy, albo czekał na coś. Na jakiś znak?
Uświadomiwszy sobie jak bardzo pozwolił właśnie wejść w swoją strefę osobistą, przyszły łowca zmarszczył brwi, a błękitne kulki pełniące rolę ślepi, przybrały formę połówek, ujawniając swoje zażenowanie.
– Gadzik swój. Gadzik nie wróg. Nie, nie. Gadzik nie głodny i nie po rybkę, ale gadzik zmącił odpoczynek Neptun. Tak, tak. Gadzik chyba musi ochłonąć.
I tak rzekłszy, postąpił krok w stronę rozmówcy, a następnie gwałtownie wyprężył przednią prawą łapę, wpychając pobratymca za klatkę piersiową wprost za kryształową kurtynę, celem wrzucenia go do poniższego akwenu wodnego. Takie jedno, szybkie, krótkie i absolutnie nie mające wyrządzić krzywdy: "H-TRZ!"
Głębinowy Rybke, karate mistrz.
Tylko, że Neptun nie prosił- on był zwyczajnie zdezorientowany i kompletnie nie ogarniał sytuacji. Zachowanie obcego niby tak oczywiste w swym absurdzie, a jednocześnie kłopotliwe, po prostu wypier*oliło morskiemu pewne funkcje myślowe, odpowiedzialne za instynkt samozachowawczy. Siedział jak idiota i był lizany przez innego samca. Czy za to była kara na terenach Wolnych? Halo, bogowie?!
Kiedy tamten zajrzał mu do pyska, wydał z siebie cichy charkot- mimowolnie beknął, a z gardzieli samczyka wyfrunęło troszkę ości, prawdopodobnie z ostatniego, lub przedostatniego posiłku. No, przynajmniej teraz wiedział co mu tak ostatnio wadziło...
Kątem ślepi spojrzał na swoje zapasy, czy aby przypadkiem nic mu nie zniknęło. E, chyba wszystko w porządku i na swoim miejscu. To najważniejsze. Już nawet odór kwasu nie mógłby być tak dokuczliwy jak świadomość, że czegoś brakuje w składziku.
Zakłopotanie zaczęło ustępować, w miarę jak wężowaty odpuszczał, najwyraźniej albo tracąc zainteresowanie anomalią jaką na tych ziemiach był Głębinowy, albo czekał na coś. Na jakiś znak?
Uświadomiwszy sobie jak bardzo pozwolił właśnie wejść w swoją strefę osobistą, przyszły łowca zmarszczył brwi, a błękitne kulki pełniące rolę ślepi, przybrały formę połówek, ujawniając swoje zażenowanie.
– Gadzik swój. Gadzik nie wróg. Nie, nie. Gadzik nie głodny i nie po rybkę, ale gadzik zmącił odpoczynek Neptun. Tak, tak. Gadzik chyba musi ochłonąć.
I tak rzekłszy, postąpił krok w stronę rozmówcy, a następnie gwałtownie wyprężył przednią prawą łapę, wpychając pobratymca za klatkę piersiową wprost za kryształową kurtynę, celem wrzucenia go do poniższego akwenu wodnego. Takie jedno, szybkie, krótkie i absolutnie nie mające wyrządzić krzywdy: "H-TRZ!"
Głębinowy Rybke, karate mistrz.
Licznik słów: 371
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
- Urągliwy Kolec
- Dawna postać
Ujarzmienie Ustroju
- Posty: 295
- Rejestracja: 03 mar 2018, 22:16
- Stado: Umarli
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 22
- Rasa: Wężowy
- Opiekun: Piętno Klątwy

A: S: 1| W: 1| Z: 2| I: 3| P: 1| A: 1
U: B,P,A,O,Skr,W,Śl,MA,MO,MP: 1| MA,MO: 2|
Atuty: Szczęściarz, Niestabilny
"H-TRZ!"
Przed jego ślepiami przewinęło się kilka obrazów:
[*]Sam Neptun, bo tak bodajże miał na imię nieznajomy. Ta scena była dość dramatyczna, gdy mina młodzieńca z nonszalanckiego uśmiechu zamieniła się w zaskoczony grymas. Powodem nie była nagła fizyczna interakcja, która należała do niespodziewanych, lecz realizm całej istoty. Większość „gadzików“ była prostolinijna oraz nadmiernie miła, wszak tu jak z bata trzasł – zmiana teatrzyku.
Bardzo przyjemna zmiana.
Oczy zostały wytrzeszczone, kiedy tylko błoniasta łapa wypchnęła go z równowagi. Znając przebieg akcji, wężowy chciał wbić swe nożycowe pazury w nadgarstek sojusznika, chcąc zabrać go ze sobą. Niestety, obślizgły gad był za szybki, żeby pozwolić rozmazanym ślepiom Uranu zawrzeć więcej informacji co do tego aktu, a sam cherlawy chłopak został pozostawiony z efemerycznymi refleksjami.
Mrugnięcie.
[*]I tutaj mógł prawdziwie podziwiać brutalne właściwości wodospadu. Mocne, żwawe chlusty odgarniały rozwydrzone białe kosmyki tym samym napierając na mocno zaciśnięte powieki. Lecąca woda wbijała się do nosa, to do nieporadnie otwartej gęby, a to jeszcze odbijała się głucho od zewnętrznych bębenków słuchowych.
W odruchu, Uran plasnął ogonem, wywinął go, aż wreszcie podkulił go ze sobą, ażeby przysłonić potok. Chwilowa panika nie pozwoliła błękitnemu na zawarcie oddechu.
Zimno spowiło podłużne cielsko, gdy te nie było w posiadaniu gruntu pod łapskami.
Mrugnięcie.
Plum.
[*]Wpadł niczym śliwka w kompot. Dosłownie.
Otworzywszy swe dwa zaskoczone karneole wszystko było bardziej rozmazane, niż zazwyczaj. Toć to był pod wodą, czego on się spodziewał? Chmur? No... lepiej nie. Miał szczęście, że nie zarył głową o kamień.
Wzburzona woda nadal falowała na swej powierzchni, bąbelki powietrza na tle spanikowanych podwodnych roślin prezentowały się wspaniale. Wciągnięty w chaotyczny wir zawitał ponownie do zalanych piekieł. Jednak tym razem wydawały się one być niebem.
Wyciągnął flegmatycznie swe łapska w potrzebie dotknięcia bąbelków, zaś one... zniknęły. Czuł, że wszystko było jakby spowolnione, sam był w chwilowej melancholii. Kamyczki osuwały się wraz z piaskiem przed machającym bezwładnie ogonem, jaki miał go uchronić właśnie przed cieczą.
Mrugnięcie.
Te wszystkie kadry idealnie komponowały się w jedną, dramatyczną scenę filmu akcji, jakiego nigdy na oczy Uran nie widział, ani nie zobaczy Neptun. Po prostu tym filmem żyli.
Korzystając z wydłużonej chwili zaczął rozmyślać nad właśnie Neptunem. Nazwa brzmiała niezwykle znajomo oraz blisko. Może wszelkie poprzednie przemyślenia należały do folderu pod tytułem „Prawda“?
Jednak obrót spraw wzbudził w nim inne pożądanie, niż wcześniej. Nienapajane zazdrością, bądź pięknem, niebudowane na fundamencie przetrwania, ni to przekabacenia. Taki charakter był niespotykany pod Bramą i to już. On miał powiew... za Bramy.
Ta myśl podgoniła młodzieńca do wyciągnięcia się spod tafli, już uspokojonych, wód. Trochę brak powietrza w płucach się też przyczynił, lecz lepiej to pominąć dla podkreślenia uczuć. A więc zgrabnym, dość eleganckim ruchem łap oraz giętkim obrotem tułowia wygramolił się z dna jak najszybciej. Chyba nie chciał dołączyć do skonanych tutaj, tak?
– Hej! – Krzyknął ledwo co biorąc oddech. – Ochłonąłem, teraz wyłaź!
Natychmiast po tym zdał sobie sprawę jak głupio musiało to zabrzmieć. Nigdy nie mówił bez zastanowienia, szczególnie na terenach Wspólnych Stad, a tu nagle je@ut! Powiedział i koniec.
Możliwe, że gad był na tyle specyficzny, że zgarnął sobie empatię młodzika. Kto wie? No, cóż, Uran wie. Niewerbalnie, ale wie.
Ruchem podobny do koła młyńskiego, zanurzywszy się głową w wodzie, plasnął ogonem o powierzchnię jeziorka zachęcając go do wyjścia. Może zniechęcając? Och, gdyby tylko zauważył te skarby, które Neptun tam pilnuje, to nawet by nie pomyślał, aby zostać.
Chlust, chlust, chlust!
Raptem mizerna łapa z prostymi pazurami przecięła kawałek wodnej zasłonki zwanej wodospadem. Nie chciał puścić płazem takiej zdobyczy! Tu się roiło od najbardziej przystępnych, honorowych i rzetelnych smoków, a ten to piracki skarb! Inny od innych, a więc on, Uran, musi mieć go w swojej kolekcji.
Znowu musnął szponami po tapicerce cieczy, w okamgnieniu rozdwojony głos burknął z nutką kpiny:
– Tak, tak, Gadzik niegłodny i nie po rybkę, lecz po Neptun!
Próbował wkręcić tam jakiś optymizm rodem spod Bram, jednakże zamiast tego miejsce znalazła ta jego specyficzna obojętność. Westchnął świadom swojego głosu, który mógł dorównywać niejednemu morskiemu o ciężkim życiorysie. Tak to on go nigdy stamtąd nie wyciągnie. Niech to szlag.
Zdeterminowany, plasnął łapą jeszcze raz, a w niestabilnym okienku ukazał się jego pysk, cały w kłakach zlatujących na twarz. Uśmiechnął się, wyszczerzył krzywe zębiska w nadziei, że jakoś tego gada przekona.
Takich okazji na znajomość się nie przepuszcza. Nigdy.
Swój do swojego ciągnie.
Przed jego ślepiami przewinęło się kilka obrazów:
[*]Sam Neptun, bo tak bodajże miał na imię nieznajomy. Ta scena była dość dramatyczna, gdy mina młodzieńca z nonszalanckiego uśmiechu zamieniła się w zaskoczony grymas. Powodem nie była nagła fizyczna interakcja, która należała do niespodziewanych, lecz realizm całej istoty. Większość „gadzików“ była prostolinijna oraz nadmiernie miła, wszak tu jak z bata trzasł – zmiana teatrzyku.
Bardzo przyjemna zmiana.
Oczy zostały wytrzeszczone, kiedy tylko błoniasta łapa wypchnęła go z równowagi. Znając przebieg akcji, wężowy chciał wbić swe nożycowe pazury w nadgarstek sojusznika, chcąc zabrać go ze sobą. Niestety, obślizgły gad był za szybki, żeby pozwolić rozmazanym ślepiom Uranu zawrzeć więcej informacji co do tego aktu, a sam cherlawy chłopak został pozostawiony z efemerycznymi refleksjami.
Mrugnięcie.
[*]I tutaj mógł prawdziwie podziwiać brutalne właściwości wodospadu. Mocne, żwawe chlusty odgarniały rozwydrzone białe kosmyki tym samym napierając na mocno zaciśnięte powieki. Lecąca woda wbijała się do nosa, to do nieporadnie otwartej gęby, a to jeszcze odbijała się głucho od zewnętrznych bębenków słuchowych.
W odruchu, Uran plasnął ogonem, wywinął go, aż wreszcie podkulił go ze sobą, ażeby przysłonić potok. Chwilowa panika nie pozwoliła błękitnemu na zawarcie oddechu.
Zimno spowiło podłużne cielsko, gdy te nie było w posiadaniu gruntu pod łapskami.
Mrugnięcie.
Plum.
[*]Wpadł niczym śliwka w kompot. Dosłownie.
Otworzywszy swe dwa zaskoczone karneole wszystko było bardziej rozmazane, niż zazwyczaj. Toć to był pod wodą, czego on się spodziewał? Chmur? No... lepiej nie. Miał szczęście, że nie zarył głową o kamień.
Wzburzona woda nadal falowała na swej powierzchni, bąbelki powietrza na tle spanikowanych podwodnych roślin prezentowały się wspaniale. Wciągnięty w chaotyczny wir zawitał ponownie do zalanych piekieł. Jednak tym razem wydawały się one być niebem.
Wyciągnął flegmatycznie swe łapska w potrzebie dotknięcia bąbelków, zaś one... zniknęły. Czuł, że wszystko było jakby spowolnione, sam był w chwilowej melancholii. Kamyczki osuwały się wraz z piaskiem przed machającym bezwładnie ogonem, jaki miał go uchronić właśnie przed cieczą.
Mrugnięcie.
Te wszystkie kadry idealnie komponowały się w jedną, dramatyczną scenę filmu akcji, jakiego nigdy na oczy Uran nie widział, ani nie zobaczy Neptun. Po prostu tym filmem żyli.
Korzystając z wydłużonej chwili zaczął rozmyślać nad właśnie Neptunem. Nazwa brzmiała niezwykle znajomo oraz blisko. Może wszelkie poprzednie przemyślenia należały do folderu pod tytułem „Prawda“?
Jednak obrót spraw wzbudził w nim inne pożądanie, niż wcześniej. Nienapajane zazdrością, bądź pięknem, niebudowane na fundamencie przetrwania, ni to przekabacenia. Taki charakter był niespotykany pod Bramą i to już. On miał powiew... za Bramy.
Ta myśl podgoniła młodzieńca do wyciągnięcia się spod tafli, już uspokojonych, wód. Trochę brak powietrza w płucach się też przyczynił, lecz lepiej to pominąć dla podkreślenia uczuć. A więc zgrabnym, dość eleganckim ruchem łap oraz giętkim obrotem tułowia wygramolił się z dna jak najszybciej. Chyba nie chciał dołączyć do skonanych tutaj, tak?
– Hej! – Krzyknął ledwo co biorąc oddech. – Ochłonąłem, teraz wyłaź!
Natychmiast po tym zdał sobie sprawę jak głupio musiało to zabrzmieć. Nigdy nie mówił bez zastanowienia, szczególnie na terenach Wspólnych Stad, a tu nagle je@ut! Powiedział i koniec.
Możliwe, że gad był na tyle specyficzny, że zgarnął sobie empatię młodzika. Kto wie? No, cóż, Uran wie. Niewerbalnie, ale wie.
Ruchem podobny do koła młyńskiego, zanurzywszy się głową w wodzie, plasnął ogonem o powierzchnię jeziorka zachęcając go do wyjścia. Może zniechęcając? Och, gdyby tylko zauważył te skarby, które Neptun tam pilnuje, to nawet by nie pomyślał, aby zostać.
Chlust, chlust, chlust!
Raptem mizerna łapa z prostymi pazurami przecięła kawałek wodnej zasłonki zwanej wodospadem. Nie chciał puścić płazem takiej zdobyczy! Tu się roiło od najbardziej przystępnych, honorowych i rzetelnych smoków, a ten to piracki skarb! Inny od innych, a więc on, Uran, musi mieć go w swojej kolekcji.
Znowu musnął szponami po tapicerce cieczy, w okamgnieniu rozdwojony głos burknął z nutką kpiny:
– Tak, tak, Gadzik niegłodny i nie po rybkę, lecz po Neptun!
Próbował wkręcić tam jakiś optymizm rodem spod Bram, jednakże zamiast tego miejsce znalazła ta jego specyficzna obojętność. Westchnął świadom swojego głosu, który mógł dorównywać niejednemu morskiemu o ciężkim życiorysie. Tak to on go nigdy stamtąd nie wyciągnie. Niech to szlag.
Zdeterminowany, plasnął łapą jeszcze raz, a w niestabilnym okienku ukazał się jego pysk, cały w kłakach zlatujących na twarz. Uśmiechnął się, wyszczerzył krzywe zębiska w nadziei, że jakoś tego gada przekona.
Takich okazji na znajomość się nie przepuszcza. Nigdy.
Swój do swojego ciągnie.
Licznik słów: 713
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
CO MOŻNA SPOTKAĆ NA NIESPODZIEWAJKACH:*
• Urgumm Piaskowyjec
• Kovarothenon
• Chrystyna
• Krwiopijec
• Aster gawędka
• Pan lub Pani Papier
• Zyzuś Tłuścioch
• Igrasso
* wszystkie akcje z tymi stworzeniami mają konsekwencje i zachowują się jak zwykłe postaci – mają rozum. można je zabić, zmienić cały życiorys lub utrzymywać dobre relacje z nimi, a czasem i wręcz przeciwnie.
LISTA ŻETONÓW:
• 0x platyna
• 0x złoto
• 0x srebro
• 2x brąz
• Urgumm Piaskowyjec
• Kovarothenon
• Chrystyna
• Krwiopijec
• Aster gawędka
• Pan lub Pani Papier
• Zyzuś Tłuścioch
• Igrasso
* wszystkie akcje z tymi stworzeniami mają konsekwencje i zachowują się jak zwykłe postaci – mają rozum. można je zabić, zmienić cały życiorys lub utrzymywać dobre relacje z nimi, a czasem i wręcz przeciwnie.
LISTA ŻETONÓW:
• 0x platyna
• 0x złoto
• 0x srebro
• 2x brąz
- Dziadke
- Dawna postać

- Posty: 472
- Rejestracja: 18 lut 2018, 14:07
- Stado: Umarli
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 0
- Rasa: Morski

A: S: 1| W: 1| Z: 5| M: 1| P: 2| A: 1
U: B,P,A,O,MA,MO,MP: 1| Śl,Skr,Kż: 2
Atuty: Spostrzegawczy, Pamięć Przodka, Przyjaciel Natury, Znawca Terenów, Otoczony
Chwila, w której tamten wyleciał, jakby przez roztrzaskane okno, morski niemal momentalnie wychylił łeb sprawdzić, czy samczyk przypadkiem nie przyrżnął o dno. Znowu się złapał na swojej lekkomyślności. Mógł zabić to pisklę!
Kilka sekund patrzał na zniekształcone zwierciadło wody, wyglądające z jego perspektywy niczym wyrocznia. Wyjdzie czy nie wyjdzie? Nurkować po niego?
Przez długą chwilę miał poważne obawy, które jednak momentalnie rozwiało wypłynięcie Urana na zewnątrz. No, przynajmniej tyle dobrego, Obronił swoją małą warownię oraz łupy. Mógł iść odpoczywać.
Legł w niemal tym samym miejscu, w którym wcześniej leżał, przybierając podobną postawę co poprzednio. Rozmyślał. Niby niespecjalnie tęsknił za swoim poprzednim stadem, ale już teraz zaczął obliczać ile mil morskich mogli przebyć pod jego nieobecność... całkiem sporo, zważywszy, iż nie było go już od jakichś siedmiu księżyców.
I wtem dopadła go jakaś tak dziwna nostalgia. Może nie za wszystkimi morskimi, ale chociaż za Nazuzem. A co, jeśli się martwił? A co jeśli poszedł szukać młodego i sam zgubił drogę, albo został zaatakowany? Gdzieś tam, właśnie w środku głowy gadzika zaczęły kwitnąć wyrzuty sumienia. W końcu, po takim czasie. Ale z drugiej strony... przecież Nazuz tyle razy podkreślał, że Neptuna ratować nie będzie- tylko, że gdyby tak faktycznie było, to morski już dawno leżałby trupem na dnie morza.
chlap, chlap, chlap...
Tamci byli coraz dalej, ale on postanowił nie odpuszczać. W dziwnym, niekontrolowanym niby rytmie uderzał drobnym ogonkiem o powierzchnię wody, mając nadzieję, że go zobaczą albo usłyszą. Bzdura. Musieli go słyszeć! Przecież pomimo bycia niewiele większym niż dojrzały kokos, który spadł ze szczytu palmy. Wrzeszczał, darł się, płakał. Tak młody i nierozgarnięty smok nie mający świadomości, że otaczająca go zewsząd woda winna być dla niego drugim powietrzem. Aż w końcu, spośród wielu wygiętych w "s" szyj, smętnie sunących po głębokich odmętach, któraś zwróciła swój łeb w jego stronę. To było przerażające uczucie, ale prędko zastąpiła je nadzieja, która wlała się w malutkie serce osieroconego oseska. Potem...
Chlap, chlap, chlap.
Otworzył oczy i uświadomił sobie, że przecież nie jest sam. Tamten sobie nie poszedł. Po prostu siedział na zewnątrz, najpewniej próbując zwrócić na siebie uwagę morskiego. Neptun nie do końca przekonany, ponownie owinął swoje łupy ogonem, będąc przygotowanym na powrót nieznajomego. Coś go tknęło. Coś, czego nie czuł od dawien dawna. Chyba od momentu, kiedy po raz pierwszy dostał dobrowolnie podarowaną mu surową rybę od przyszytego, starszego brata. Spojrzał na złowione kałamarnice, jednocześnie słysząc dobiegający z zewnątrz głos Uranu. W sumie, nie chciał jeść, a z jakiegoś powodu zależało mu na towarzystwie. Głębinowy stopniowo zaczął czuć to co Nazuz w dniu, gdy...
Wąsaty, mokry łeb przelazł przez kurtynę jego kryjówki, co spowodowało odruch warknięcia u smoka. Szybko jednak zapanował nad emocjami. Eh. Co mu szkodzi?
– Gadzik pójdzie z Głębinowy Kolec szukać kryjówka. Tak, tak. Gadzik łowi rybke i nie ma gdzie chować przed inne gadzik żeby nie zeżarły co nie ich. Tak, tak. Gadzik dostanie jedna mackowiec do noszenia, ale nie jedzenia. Pomoże nosić. Potem Neptun będzie myśleć co dalej-chyżo zrobić. Tak, tak. Jak gadzik na imię?
Kilka sekund patrzał na zniekształcone zwierciadło wody, wyglądające z jego perspektywy niczym wyrocznia. Wyjdzie czy nie wyjdzie? Nurkować po niego?
Przez długą chwilę miał poważne obawy, które jednak momentalnie rozwiało wypłynięcie Urana na zewnątrz. No, przynajmniej tyle dobrego, Obronił swoją małą warownię oraz łupy. Mógł iść odpoczywać.
Legł w niemal tym samym miejscu, w którym wcześniej leżał, przybierając podobną postawę co poprzednio. Rozmyślał. Niby niespecjalnie tęsknił za swoim poprzednim stadem, ale już teraz zaczął obliczać ile mil morskich mogli przebyć pod jego nieobecność... całkiem sporo, zważywszy, iż nie było go już od jakichś siedmiu księżyców.
I wtem dopadła go jakaś tak dziwna nostalgia. Może nie za wszystkimi morskimi, ale chociaż za Nazuzem. A co, jeśli się martwił? A co jeśli poszedł szukać młodego i sam zgubił drogę, albo został zaatakowany? Gdzieś tam, właśnie w środku głowy gadzika zaczęły kwitnąć wyrzuty sumienia. W końcu, po takim czasie. Ale z drugiej strony... przecież Nazuz tyle razy podkreślał, że Neptuna ratować nie będzie- tylko, że gdyby tak faktycznie było, to morski już dawno leżałby trupem na dnie morza.
chlap, chlap, chlap...
Tamci byli coraz dalej, ale on postanowił nie odpuszczać. W dziwnym, niekontrolowanym niby rytmie uderzał drobnym ogonkiem o powierzchnię wody, mając nadzieję, że go zobaczą albo usłyszą. Bzdura. Musieli go słyszeć! Przecież pomimo bycia niewiele większym niż dojrzały kokos, który spadł ze szczytu palmy. Wrzeszczał, darł się, płakał. Tak młody i nierozgarnięty smok nie mający świadomości, że otaczająca go zewsząd woda winna być dla niego drugim powietrzem. Aż w końcu, spośród wielu wygiętych w "s" szyj, smętnie sunących po głębokich odmętach, któraś zwróciła swój łeb w jego stronę. To było przerażające uczucie, ale prędko zastąpiła je nadzieja, która wlała się w malutkie serce osieroconego oseska. Potem...
Chlap, chlap, chlap.
Otworzył oczy i uświadomił sobie, że przecież nie jest sam. Tamten sobie nie poszedł. Po prostu siedział na zewnątrz, najpewniej próbując zwrócić na siebie uwagę morskiego. Neptun nie do końca przekonany, ponownie owinął swoje łupy ogonem, będąc przygotowanym na powrót nieznajomego. Coś go tknęło. Coś, czego nie czuł od dawien dawna. Chyba od momentu, kiedy po raz pierwszy dostał dobrowolnie podarowaną mu surową rybę od przyszytego, starszego brata. Spojrzał na złowione kałamarnice, jednocześnie słysząc dobiegający z zewnątrz głos Uranu. W sumie, nie chciał jeść, a z jakiegoś powodu zależało mu na towarzystwie. Głębinowy stopniowo zaczął czuć to co Nazuz w dniu, gdy...
Wąsaty, mokry łeb przelazł przez kurtynę jego kryjówki, co spowodowało odruch warknięcia u smoka. Szybko jednak zapanował nad emocjami. Eh. Co mu szkodzi?
– Gadzik pójdzie z Głębinowy Kolec szukać kryjówka. Tak, tak. Gadzik łowi rybke i nie ma gdzie chować przed inne gadzik żeby nie zeżarły co nie ich. Tak, tak. Gadzik dostanie jedna mackowiec do noszenia, ale nie jedzenia. Pomoże nosić. Potem Neptun będzie myśleć co dalej-chyżo zrobić. Tak, tak. Jak gadzik na imię?
Licznik słów: 497
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
KP Fafika
I- Spostrzegawczy
II- Pamięć przodka – -2 ST do walki z drapieżnikami na polowaniu/misji/wyprawie.
III- przyjaciel natury – drapieżniki nie atakują smoka jako pierwsze.
IV- znawca terenów – znalezienie zdobyczy dającej 4/4 pożywienia/kamienia szlachentego/dorodnego zioła raz na dwa tygodnie w polowaniu/wyprawie.
IV- otoczony – +1 akcja podczas walki przeciwko co najmniej 3 przeciwnikom/polując na co najmniej 4 sztuki zwierzyny.
I- Spostrzegawczy
II- Pamięć przodka – -2 ST do walki z drapieżnikami na polowaniu/misji/wyprawie.
III- przyjaciel natury – drapieżniki nie atakują smoka jako pierwsze.
IV- znawca terenów – znalezienie zdobyczy dającej 4/4 pożywienia/kamienia szlachentego/dorodnego zioła raz na dwa tygodnie w polowaniu/wyprawie.
IV- otoczony – +1 akcja podczas walki przeciwko co najmniej 3 przeciwnikom/polując na co najmniej 4 sztuki zwierzyny.
- Urągliwy Kolec
- Dawna postać
Ujarzmienie Ustroju
- Posty: 295
- Rejestracja: 03 mar 2018, 22:16
- Stado: Umarli
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 22
- Rasa: Wężowy
- Opiekun: Piętno Klątwy

A: S: 1| W: 1| Z: 2| I: 3| P: 1| A: 1
U: B,P,A,O,Skr,W,Śl,MA,MO,MP: 1| MA,MO: 2|
Atuty: Szczęściarz, Niestabilny
Czy kojarzycie obraz pana nazwanego Francisco Goya pod tytułem „Saturn pożerający swoje dzieci“? Uran nie, ale mógł poczuć jego między-światową obecność.
Gęsta niczym smoła ciemność pochłaniała całą grotę oddzielając kamień po kamyku od swoich pobratymców, zachłannie brała teren w swe kupieckie łapska tworząc tym samym miejsce dla napawającego trwogą stworzenia oraz pożywienia. Ach, te żarcie, jakie dziwaczne oraz awangardowe, miękkie w środku wszak twarde na powierzchni, tak śliczne, że wzrok ledwo co się odciągał. Zapach? Boski, przesiąkły najszczerszym metalem na całej ziemi, woń wwiercała się gwałtownie w nozdrza młodzieńca pozostawiając go z niespełna apetytem.
Warknięcie przepełnione chwilowym przerażeniem odbiło się od pożądliwej ciemności, lecz nie wytworzyło ono większego wrażenia na młodej buziulce mokrego smoka, jaki wytrwale czekał przed opadającą zasłoną.
– Gadzik pójdzie z Głębinowy Kolec szukać kryjówka. Tak, tak. Gadzik łowi rybke i nie ma gdzie chować przed inne gadzik żeby nie zeżarły co nie ich. Tak, tak. Gadzik dostanie jedna mackowiec do noszenia, ale nie jedzenia. Pomoże nosić. Potem Neptun będzie myśleć co dalej-chyżo zrobić. Tak, tak. Jak gadzik na imię? – usłyszał raptem po położeniu pazurów na wejściu.
Frędzelkiem chlasnął o wodę, wywinął się kilkadziesiąt razy udając ludzki, może niewynaleziony śmigłowiec. Kij go tam, co te człeki tam robią w ich wioskach, ważne że się nie wpie#rzają w nieswoje sprawy. A więc, wywinąwszy zręcznie swe błyszczące cielsko, w mgnieniu oka poległ tuż przed Neptunem gotowym do pożarcia swoich ofiar.
Zatem i on jest częścią malowidła.
Leżał tak i leżał, dobrych kilka chwil niczym karp na powierzchni, przyglądał się stworzeniu o imieniu mackowiec. Powlókł się do niego, obejrzał dokładnie bez smyrania pazurami ani dotknięcia koniuszkiem języka. Nie widział takiego cuda przedtem i chyba nie zobaczy nigdzie indziej, niż w pomieszczeniu gada.
Cóż, dano mu rozkaz, więc go uczyni; co on będzie analizować mackowca.
Mięśnie spięły się pomagając mu wstać na równe łapska, popchnął ogonem Głębinowego Kolca. To, co miał w myślach mogło turkusowemu się nie spodobać. I to bardzo. Zdawał sobie sprawę, więc tym ogonem rzucał w jego stronę kiedy tylko miał możliwość.
Skupiony całkowicie na zwłokach, westchnął ponuro. Ach, Sayperith, Sayperith. Z nią zrobił to samo.
Zmrużył oczęta, a wtem CHAP! Objął ostrymi kłami obślizgłe zwierze, machnąwszy ogonem wydał markotny bulgot, a wtem gniewnie podniósł łeb jak w niejednej reklamie szamponu. Wytrzepał mokre włosiska, zaś skończywszy – wlepił martwy wzrok w Neptuna.
– Uran. – Stłumiony pomruk wydawał się niechętny.
Najwyraźniej nie trzymał żarcia mocno, nie wbijał zębisk w piękną, szlachetną strukturę gotową do rozerwania poprzez wygłodniałe stworzenia, dbał o wygodę oraz szacunek sprzymierzeńca. A bardziej... dbał o wyobrażenie. Wyobrażenie złotej wężowej o cudownych skrzydłach w jego pysku, tak samo jak eony księżyców temu, było cenniejsze, niż dla jakiegokolwiek innego bezbożnika. Nawet Biała Anielica nie dorównywała pięknu jak i niewinności Ziemistej przedstawicielki, ona mogła jedynie się pokłonić w powinszowaniach. Ta młoda samica, równie nieświadoma co błękitny, była jeszcze jedyną osobą, przed którą złożył swe emocje w ofierze. W ofierze za co?
Niech to szlag trafi, jest za młody by wiedzieć. Kiedy indziej, Uranie, kiedy indziej.
Pochyliwszy luźno łeb w bok, zasugerował ruch. Jest robota? Trzeba wykonać; co tu sterczeć? Pomimo swego animuszu oraz sumienności – czekał na słowa Głębinowego Kolca oraz obranie kursu tejże podróży. Ślepiami spojrzał w dal, za osłoną wody, za osłoną dnia i nocy. Lekki uśmiech spowił łuskowaną kufę wężowego.
„Idźmy zatem w siną dal,
nam niegroźny skutek fal,
gdy zaś znajdę ci twój dom,
piękny, cudny, to jest to,
nie zobaczę się oczom.“ – zanucił w myślach. Jednak nie miał pojęcia jak bardzo się mylił.
Gęsta niczym smoła ciemność pochłaniała całą grotę oddzielając kamień po kamyku od swoich pobratymców, zachłannie brała teren w swe kupieckie łapska tworząc tym samym miejsce dla napawającego trwogą stworzenia oraz pożywienia. Ach, te żarcie, jakie dziwaczne oraz awangardowe, miękkie w środku wszak twarde na powierzchni, tak śliczne, że wzrok ledwo co się odciągał. Zapach? Boski, przesiąkły najszczerszym metalem na całej ziemi, woń wwiercała się gwałtownie w nozdrza młodzieńca pozostawiając go z niespełna apetytem.
Warknięcie przepełnione chwilowym przerażeniem odbiło się od pożądliwej ciemności, lecz nie wytworzyło ono większego wrażenia na młodej buziulce mokrego smoka, jaki wytrwale czekał przed opadającą zasłoną.
– Gadzik pójdzie z Głębinowy Kolec szukać kryjówka. Tak, tak. Gadzik łowi rybke i nie ma gdzie chować przed inne gadzik żeby nie zeżarły co nie ich. Tak, tak. Gadzik dostanie jedna mackowiec do noszenia, ale nie jedzenia. Pomoże nosić. Potem Neptun będzie myśleć co dalej-chyżo zrobić. Tak, tak. Jak gadzik na imię? – usłyszał raptem po położeniu pazurów na wejściu.
Frędzelkiem chlasnął o wodę, wywinął się kilkadziesiąt razy udając ludzki, może niewynaleziony śmigłowiec. Kij go tam, co te człeki tam robią w ich wioskach, ważne że się nie wpie#rzają w nieswoje sprawy. A więc, wywinąwszy zręcznie swe błyszczące cielsko, w mgnieniu oka poległ tuż przed Neptunem gotowym do pożarcia swoich ofiar.
Zatem i on jest częścią malowidła.
Leżał tak i leżał, dobrych kilka chwil niczym karp na powierzchni, przyglądał się stworzeniu o imieniu mackowiec. Powlókł się do niego, obejrzał dokładnie bez smyrania pazurami ani dotknięcia koniuszkiem języka. Nie widział takiego cuda przedtem i chyba nie zobaczy nigdzie indziej, niż w pomieszczeniu gada.
Cóż, dano mu rozkaz, więc go uczyni; co on będzie analizować mackowca.
Mięśnie spięły się pomagając mu wstać na równe łapska, popchnął ogonem Głębinowego Kolca. To, co miał w myślach mogło turkusowemu się nie spodobać. I to bardzo. Zdawał sobie sprawę, więc tym ogonem rzucał w jego stronę kiedy tylko miał możliwość.
Skupiony całkowicie na zwłokach, westchnął ponuro. Ach, Sayperith, Sayperith. Z nią zrobił to samo.
Zmrużył oczęta, a wtem CHAP! Objął ostrymi kłami obślizgłe zwierze, machnąwszy ogonem wydał markotny bulgot, a wtem gniewnie podniósł łeb jak w niejednej reklamie szamponu. Wytrzepał mokre włosiska, zaś skończywszy – wlepił martwy wzrok w Neptuna.
– Uran. – Stłumiony pomruk wydawał się niechętny.
Najwyraźniej nie trzymał żarcia mocno, nie wbijał zębisk w piękną, szlachetną strukturę gotową do rozerwania poprzez wygłodniałe stworzenia, dbał o wygodę oraz szacunek sprzymierzeńca. A bardziej... dbał o wyobrażenie. Wyobrażenie złotej wężowej o cudownych skrzydłach w jego pysku, tak samo jak eony księżyców temu, było cenniejsze, niż dla jakiegokolwiek innego bezbożnika. Nawet Biała Anielica nie dorównywała pięknu jak i niewinności Ziemistej przedstawicielki, ona mogła jedynie się pokłonić w powinszowaniach. Ta młoda samica, równie nieświadoma co błękitny, była jeszcze jedyną osobą, przed którą złożył swe emocje w ofierze. W ofierze za co?
Niech to szlag trafi, jest za młody by wiedzieć. Kiedy indziej, Uranie, kiedy indziej.
Pochyliwszy luźno łeb w bok, zasugerował ruch. Jest robota? Trzeba wykonać; co tu sterczeć? Pomimo swego animuszu oraz sumienności – czekał na słowa Głębinowego Kolca oraz obranie kursu tejże podróży. Ślepiami spojrzał w dal, za osłoną wody, za osłoną dnia i nocy. Lekki uśmiech spowił łuskowaną kufę wężowego.
„Idźmy zatem w siną dal,
nam niegroźny skutek fal,
gdy zaś znajdę ci twój dom,
piękny, cudny, to jest to,
nie zobaczę się oczom.“ – zanucił w myślach. Jednak nie miał pojęcia jak bardzo się mylił.
Licznik słów: 582
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
CO MOŻNA SPOTKAĆ NA NIESPODZIEWAJKACH:*
• Urgumm Piaskowyjec
• Kovarothenon
• Chrystyna
• Krwiopijec
• Aster gawędka
• Pan lub Pani Papier
• Zyzuś Tłuścioch
• Igrasso
* wszystkie akcje z tymi stworzeniami mają konsekwencje i zachowują się jak zwykłe postaci – mają rozum. można je zabić, zmienić cały życiorys lub utrzymywać dobre relacje z nimi, a czasem i wręcz przeciwnie.
LISTA ŻETONÓW:
• 0x platyna
• 0x złoto
• 0x srebro
• 2x brąz
• Urgumm Piaskowyjec
• Kovarothenon
• Chrystyna
• Krwiopijec
• Aster gawędka
• Pan lub Pani Papier
• Zyzuś Tłuścioch
• Igrasso
* wszystkie akcje z tymi stworzeniami mają konsekwencje i zachowują się jak zwykłe postaci – mają rozum. można je zabić, zmienić cały życiorys lub utrzymywać dobre relacje z nimi, a czasem i wręcz przeciwnie.
LISTA ŻETONÓW:
• 0x platyna
• 0x złoto
• 0x srebro
• 2x brąz
- Vrasje
- Dawna postać

- Posty: 5
- Rejestracja: 22 cze 2018, 17:21
- Stado: Umarli
- Płeć: Samica
- Księżyce: 45
- Rasa: Powietrzny
A: S: 1| W: 1| Z: 1| I: 3| P: 2| A: 1
U: B, L, A, MP, Skr, Śl: 1| MA, MO: 2
Vrasje była już na terenach Cienia, gdzie to niejaki Careth wdrożył ją w tutejsze reaguły. A przynajmniej te podstawowe. Mimo to samica i tak była lekko zagubiona w tym wszystkim, a przynajmniej takie wrażenie sprawiała. Nic więc dziwnego, że przy pierwszej nadarzającej się chwili wyrwała się z tego miejsca, by znaleźć jakieś miejsce...jakieś, gdzie może przemyśleć to wszystko. Skrzydła zaprowadziły ją nad jezioro. Nie umiała pływać, jednak wody się nie bała, a i tutaj jak widać dało się znaleźć ustronne miejsce. W zasadzie chciała tylko schłodzić łuski, przy okazji sprawdzając wytrzymałość swojego ciała, dlatego też weszła pod wodospad. To, że znalazła grotę za nim, było czystym fartem i przypadkiem, który samica postanowiła wykorzystać. Weszła do mrocznego miejsca i gdyby nie jej runy i oczy, zapewne byłaby tutaj niewidoczna, z dala od źródła światła, jej matowe łuski idealnie zgrywały się z tłem...Było tu małe oczko, ominęła je szerokim łukiem, by nie wpaść doń. Nie wiedziała jak głębokie jest i nie chciała tego sprawdzać.
Licznik słów: 162
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
I. Szczęściarz – W przypadku akcji rozsądzonej niepowodzeniem (lub akcji utrudnionej) Atut daje automatyczny 1 sukces. Do użycia w pojedynczej akcji raz na dwa tygodnie w polowaniu/misji/jednym z etapów leczenia lub raz na pojedynek.
II. Chytry przeciwnik – W czasie pojedynku/misji/raz na dwa tygodnie w polowaniu/wyprawie smok może utrudnić akcję swojego przeciwnika, który ma dodatkowe +1 do ST.
#990000
II. Chytry przeciwnik – W czasie pojedynku/misji/raz na dwa tygodnie w polowaniu/wyprawie smok może utrudnić akcję swojego przeciwnika, który ma dodatkowe +1 do ST.
#990000
- Popiół Przeszłości
- Dawna postać
Zmiennoskrzydły
- Posty: 1128
- Rejestracja: 07 cze 2017, 23:07
- Stado: Ziemi
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 74
- Rasa: Skrajny
- Opiekun: Gonitwa Myśli
- Partner: Krwawa Żądza

A: S: 2| W: 2| Z: 2| M: 2| P: 2| A: 3
U: B,O,A,W,MO,MA,MP,Kż,Skr,Śl: 1| L,Pł,M:2
Atuty: Ostry Wzrok, Szczęściarz, Mentor, Nieulękły
Ostatnio sporo smoków kręciło się niedaleko Zimnego Jeziora, ostatni wypadek kiedy to smok znalazł martwego samca pod wodą nie mógł się już więcej powtórzyć. Młode gady chyba nie zdawały sobie sprawy jak bardzo jest tu niebezpiecznie. Nocny wcale nie musiał tego robić, mógłby zignorować i powiedzieć że to nie jego problem. Ale co by powiedzieli jego kochający wielcy rodzice, czyli bogowie? Miał nieść pomoc i szerzyć te wielkie dobrom, miłość i jeszcze więcej zmarłych idei. Cóż, odwrotu nie było trzeba było działać. Dziś doleciał aż do jaskini za wodospadem, przebił się przez wodę i dosyć mocno wylądował. Dla niego to żadna nowość, lubił lądować z hukiem i lekkim powiewem wiatru. Nie rozglądał się za długo, sam miał czarne łuski i w ciemności błyszczały tylko jego neonowe ślepia. Szedł twardo, a jego szpony uderzały mocno o kamienną posadzkę. Słychać było ciężki oddech i gardłowe pobórkiwanie, był tu w pokojowych zamiarach, ale zmęczenie zmusiło go by ostrzec każdego kogo napotka by go nie zaczepiał. Wyglądał groźnie, ale to tylko powłoka tak na prawdę był bardzo miłym smokiem.
Licznik słów: 175
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
Nie oglądaj się... Nie zatrzymuj się... Bo jedynym wrogiem jesteś ty sam...
ATRYBUTY:
A: 0 | W: 1 | Z: 2 | I: 0 | P: 1 | A: 1
UMIEJĘTNOŚCI:
A:1 Skr:1 Śl:1
Karta kompana
____________________________________
Atuty:
ostry wzrok– Wszystkie testy percepcji na polowaniu oparte na danym zmyśle wzrok mają dodatkową kość.
szczęściarz– Odwrócenie porażki akcji na 1 sukces raz na walkę/polowanie/raz na dwa tygodnie w wyprawie/misji/polowaniu łowcy/1 etapie leczenia.
mentor-Przy nauce umiejętności podstawowych pod okiem Piastuna uczniowi zostaje zmniejszony pułap przyznawania umiejętności w raportach. Dodatkowo raz na miesiąc podczas modlitwy w świątyni otrzymuje dar od swojego patrona.
nieulękły– Do smoka pierwszy ruch w walce, a przeciwnik ma +1 ST w pierwszej turze.
Wszystkie zatwierdzone przezemnie nauki proszę wpisywać z linkiem raportu do mnie na PW. Z góry serdeczne dziękuję.
ATRYBUTY:
A: 0 | W: 1 | Z: 2 | I: 0 | P: 1 | A: 1
UMIEJĘTNOŚCI:
A:1 Skr:1 Śl:1
Karta kompana
____________________________________
Atuty:
ostry wzrok– Wszystkie testy percepcji na polowaniu oparte na danym zmyśle wzrok mają dodatkową kość.
szczęściarz– Odwrócenie porażki akcji na 1 sukces raz na walkę/polowanie/raz na dwa tygodnie w wyprawie/misji/polowaniu łowcy/1 etapie leczenia.
mentor-Przy nauce umiejętności podstawowych pod okiem Piastuna uczniowi zostaje zmniejszony pułap przyznawania umiejętności w raportach. Dodatkowo raz na miesiąc podczas modlitwy w świątyni otrzymuje dar od swojego patrona.
nieulękły– Do smoka pierwszy ruch w walce, a przeciwnik ma +1 ST w pierwszej turze.
Wszystkie zatwierdzone przezemnie nauki proszę wpisywać z linkiem raportu do mnie na PW. Z góry serdeczne dziękuję.
- Vrasje
- Dawna postać

- Posty: 5
- Rejestracja: 22 cze 2018, 17:21
- Stado: Umarli
- Płeć: Samica
- Księżyce: 45
- Rasa: Powietrzny
A: S: 1| W: 1| Z: 1| I: 3| P: 2| A: 1
U: B, L, A, MP, Skr, Śl: 1| MA, MO: 2
Odpoczywała i zastanawiała się nad sensem swojego przybycia tutaj. Czy miało sens? Sama nie była pewna. Jedno było jednak faktem – musi sprawdzić, czy to prawdo co mówiono o tym miejscu, czy znajdzie tu schronienie. Wtem usłyszała huk, nie ten wody spadającej z góry i uderzającej o taflę jeziora. Nie, to był smok. Ślepia samicy od razu skierowały się na nieznajomego i...jej źrenice gwałtownie się rozszerzyły, choć nie było tego widać, bowiem były w kolorze tęczówki wypełniającą całe ślepie – dlatego też jej jarzące się zielenią ślepia wydawały się pozbawione źrenicy. Czarny, prawie jak ona, zielone ślepia, prawie jak jej...Czy to możliwe?
– Vdekje? To ty? – zapytała dźwięcznym, bardzo miłym dla ucha głosem.
Aż wstała z wrażenia, podchodząc bliżej nieznajomego, a jednak wydającego się być jej bratem gada. Ale...podchodząc bliżej, poczuła jego woń. Widziała teraz więcej szczegółów. I choć bardzo podobny, to nie był on. Pokręciła łbem i zamknęła pysk, który jeszcze przed chwilą był otwarty delikatnie w geście zdziwienia.
– Wybacz, pomyliłam cię z kimś...nie ważne... – rzekła w końcu i zaczęła wycofywać się, by nie przeszkadzać nieznajomemu, w końcu grota była na tyle duża, by każde z nich miało trochę miejsca dla siebie...Była teraz strasznie zawiedziona.
– Vdekje? To ty? – zapytała dźwięcznym, bardzo miłym dla ucha głosem.
Aż wstała z wrażenia, podchodząc bliżej nieznajomego, a jednak wydającego się być jej bratem gada. Ale...podchodząc bliżej, poczuła jego woń. Widziała teraz więcej szczegółów. I choć bardzo podobny, to nie był on. Pokręciła łbem i zamknęła pysk, który jeszcze przed chwilą był otwarty delikatnie w geście zdziwienia.
– Wybacz, pomyliłam cię z kimś...nie ważne... – rzekła w końcu i zaczęła wycofywać się, by nie przeszkadzać nieznajomemu, w końcu grota była na tyle duża, by każde z nich miało trochę miejsca dla siebie...Była teraz strasznie zawiedziona.
Licznik słów: 199
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
I. Szczęściarz – W przypadku akcji rozsądzonej niepowodzeniem (lub akcji utrudnionej) Atut daje automatyczny 1 sukces. Do użycia w pojedynczej akcji raz na dwa tygodnie w polowaniu/misji/jednym z etapów leczenia lub raz na pojedynek.
II. Chytry przeciwnik – W czasie pojedynku/misji/raz na dwa tygodnie w polowaniu/wyprawie smok może utrudnić akcję swojego przeciwnika, który ma dodatkowe +1 do ST.
#990000
II. Chytry przeciwnik – W czasie pojedynku/misji/raz na dwa tygodnie w polowaniu/wyprawie smok może utrudnić akcję swojego przeciwnika, który ma dodatkowe +1 do ST.
#990000
- Popiół Przeszłości
- Dawna postać
Zmiennoskrzydły
- Posty: 1128
- Rejestracja: 07 cze 2017, 23:07
- Stado: Ziemi
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 74
- Rasa: Skrajny
- Opiekun: Gonitwa Myśli
- Partner: Krwawa Żądza

A: S: 2| W: 2| Z: 2| M: 2| P: 2| A: 3
U: B,O,A,W,MO,MA,MP,Kż,Skr,Śl: 1| L,Pł,M:2
Atuty: Ostry Wzrok, Szczęściarz, Mentor, Nieulękły
Trochę większy samiec popatrzył na samice, trochę mu było smutno, że zawiódł jej oczekiwaniom. Chciał być przecież dla innych wszystkim, każdym powodem do radości i spokoju. Swoim mroźnym tonem postarał się uspokoić nieznajomą, przecież nic złego nie zrobiła. A wydawała się być bardzo wrażliwa, może nie zarobi jak tym razem on podejdzie. "Mów mi Shadows. Może dotrzymam ci towarzystwa o ile zechcesz." Zaproponował lekko miziając ją swoim pyszczkiem, chciał ją tylko pocieszyć. Spokojnie się odsunął i zaczekał na jej reakcje. "Jesteś taka podobna do mnie, jak siostra. Może chciałabyś się czegoś nauczyć? W końcu rodzina sobie pomaga." Trochę chyba za bardzo się pospieszył, może jej tym nie przestraszy. Głupio by było...
Licznik słów: 111
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
Nie oglądaj się... Nie zatrzymuj się... Bo jedynym wrogiem jesteś ty sam...
ATRYBUTY:
A: 0 | W: 1 | Z: 2 | I: 0 | P: 1 | A: 1
UMIEJĘTNOŚCI:
A:1 Skr:1 Śl:1
Karta kompana
____________________________________
Atuty:
ostry wzrok– Wszystkie testy percepcji na polowaniu oparte na danym zmyśle wzrok mają dodatkową kość.
szczęściarz– Odwrócenie porażki akcji na 1 sukces raz na walkę/polowanie/raz na dwa tygodnie w wyprawie/misji/polowaniu łowcy/1 etapie leczenia.
mentor-Przy nauce umiejętności podstawowych pod okiem Piastuna uczniowi zostaje zmniejszony pułap przyznawania umiejętności w raportach. Dodatkowo raz na miesiąc podczas modlitwy w świątyni otrzymuje dar od swojego patrona.
nieulękły– Do smoka pierwszy ruch w walce, a przeciwnik ma +1 ST w pierwszej turze.
Wszystkie zatwierdzone przezemnie nauki proszę wpisywać z linkiem raportu do mnie na PW. Z góry serdeczne dziękuję.
ATRYBUTY:
A: 0 | W: 1 | Z: 2 | I: 0 | P: 1 | A: 1
UMIEJĘTNOŚCI:
A:1 Skr:1 Śl:1
Karta kompana
____________________________________
Atuty:
ostry wzrok– Wszystkie testy percepcji na polowaniu oparte na danym zmyśle wzrok mają dodatkową kość.
szczęściarz– Odwrócenie porażki akcji na 1 sukces raz na walkę/polowanie/raz na dwa tygodnie w wyprawie/misji/polowaniu łowcy/1 etapie leczenia.
mentor-Przy nauce umiejętności podstawowych pod okiem Piastuna uczniowi zostaje zmniejszony pułap przyznawania umiejętności w raportach. Dodatkowo raz na miesiąc podczas modlitwy w świątyni otrzymuje dar od swojego patrona.
nieulękły– Do smoka pierwszy ruch w walce, a przeciwnik ma +1 ST w pierwszej turze.
Wszystkie zatwierdzone przezemnie nauki proszę wpisywać z linkiem raportu do mnie na PW. Z góry serdeczne dziękuję.
- Remedium Lodu
- Dawna postać
Szalony Geniusz
- Posty: 791
- Rejestracja: 27 lip 2018, 9:10
- Stado: Umarli
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 50
- Rasa: Skrajny
- Opiekun: Wędrówka Słońca*
- Mistrz: Dar Tdary
- Partner: Serce Płomieni

A: S: 1| W: 2| Z: 4| M: 5| P: 2| A: 1
U: Pł,W,B,L,Śl,Skr,Kż,MO,M,A,O: 1| MA,MP: 2| Lcz: 3
Atuty: Ostry Węch, Szczęściarz, Skupiony, Wybraniec Bogów
___Kobalt czynił coś, co zupełnie nie przystawało czynić smokowi z krwią powietrznych w żyłach. Z resztą nie po raz pierwszy i nie ostatni. Skalna ściana wspierająca bieg niewielkiego wodospadu była zbyt kusząca, by na nią nie wejść. Kleryk bowiem kompletnie gdzieś mając swój absolutny niedobór genów górskich wyplótł sobie zestaw paru mocnych linek, zabrał wykonane jakiś czas temu haki z kości i zaczął wspinaczkę po grani. Rozpłatana skałka kusiła przerostem jakiegoś innego rodzaju kamienia budującego warstwę innej barwy gdzieś w połowie wysokości. Ciekawe, co stało za tym brązowo-czerwonym odcieniem. U lewego boku majtał mu się pleciony woreczek z zestawem paru skalnych próbek.
___Obserwator z zewnątrz mógł więc podziwiać wodospad głupoty czyniony przez obijające się w powietrzu linki i wczepioną w skałę plamę intensywnej niebieskości, która aż się prosiła o to, by ścieknąć szkarłatną kaskadą ku ziemi. Oczywiście w teorii miał w odwodzie swoje skrzydła, lecz te łatwo mogły zaplątać się w liny asekuracyjne. Kobalta natomiast ostatnio zbytnio bolała głowa, by zrobić sensowny użytek z maddary.
___Mówiąc natomiast o tym ostatnim: niebieskołuski przymknął ślepia, które wydawały się wykazywać nagłą chęć do wyskoczenie z mokrym Pop! ze swoich lubianych dotąd domków-oczodołów. Zziajany przystanął tuż pod docelowym punktem czerwonej skały, zamknął powieki i mocno przycisnął pulsujący łeb do zimnej, śliskiej i mokrej powierzchni kamienia. Ciche westchnięcie ulgi zaginęło w szumie wodospadu… który nagle okazał się przebrzmiewać jakimś innym odgłosem. Jakby dźwięk nie do końca odbijał się od ściany, lecz wnikał w głąb budząc w swym szmerze i szumie nowe, głębsze harmoniczne. Wyobraźnia zaczęła podsuwać niesamowite obrazy. Musiał to sprawdzić. Kobalt otworzył gwałtownie lewe oko, ono bowiem spoglądało w stronę wodnej strugi, po czym przekręcił łeb w ten sposób, by móc przeczesać powierzchnię za ciekłą kurtyną w poszukiwaniu załomu, wzrok ślizgający się niemal równolegle do krzemianowej powierzchni.
___Jest. Musiał zejść niżej i, oczywiście, dostać się za wodospad. Nie oderwanie się od skały byłoby miłym dodatkiem. Choć… może wybiłby sobie klina klinem? Miał ochotę puścić się skały i objąć przednimi łapami za czaszkę, bo jak tak dalej pójdzie to przecież zaraz mu się rozpadnie! Patrząc na pozytywy: może Lonusso by wróciła, by pozbierać trochę z jego mózgowych ostryg. Przynajmniej na coś by się przydał. Z tą myślą wdrapał się jeszcze trochę wyżej, po czym poprawił chwyt trzech kończyn, czepiając się najpewniej jak to możliwe skałki.
___Po okolicy rozniósł się gęsty dźwięk smoczych szponów odłupujących fragment kamienia, który zlał się z hukiem wody w zaskakująco orkiestrę jak słodki sok porzeczkowy ciężko opadający na dno w miseczce z zimną miętową lemoniadą. Niepowtarzalna uwertura na wodę, ciążenie, fioletowe szpony i ból głowy. W ukoronowaniu la grande finale elegancka bryłka rdzawej skały odezwała się pustym chrupnięciem i wpadła prosto w niecierpliwie wyczekującą i obolałą łapę kleryka. Uniósł ją przed siebie, zaciśniętą w zdewastowanej twardzieli szponów. Mimo swojej wyższej twardości one również pokryte były szczerbami. Ale było warto. Język sięgnął skałki. Hmm… skąd ten posmak… jakby krwi?
___A w temacie krwi:
___Ups.
___Jedna z trzech głównych linek strzeliła, po niej następna zrezygnowała z pełnienia funkcji. Zdobyczna próbka, puszczona gwałtownie bezczelnie nie wpadła do sakiewki, lecz zleciała w dół, odbiła się i zniknęła na polanie koło wodospadu. Wspaniale. Teraz nie dość, że miał perspektywę złażenia bez asekuracji, to jeszcze stracił szansę na odłupanie następnego kawałka skały. Bez wsparcia nie utrzyma się na grani dostatecznie długo. Choć, w sumie… może jeszcze znajdzie tamtą skałkę. Może za to dojść do wodospadu, bo przecież i tak nie byłby w stanie przesunąć swoich linek ku niemu.
___Tym sposobem niebieska plama, która właśnie majtała się dwa skrzydła nad ziemią wpadła na genialny pomysł przegryzienia ostatniego elementu bezpieczeństwa. Trzecia lina upadła na ziemię zawiedziona tym odrzuceniem. A była taka wierna… Tymczasem jej zdradziecki twórca przystąpił do przesuwania się w lewo. Łuska za łuską, szpon za szponem posuwał się dalej, aż ścianki były zbyt śliskie, na to, by kontynuować a nawet utrzymanie się w miejscu graniczyło z niemożliwością, skoro podłoże przypominało niedomytą maselnicę zjełczałych porostów i wodnego śluzu. Wyciągnął łeb, obejrzał wyraźne teraz wejście do groty raz jeszcze, po czym… puścił się skały z lekkim odbiciem.
___No dobrze, nie wyszło to tak zgrabnie, jakby sobie tego życzył. Choler…
___Ups…
___Dzięki bogom za wąskie skrzydła, które co prawda rozłożyły się i dały sobie radę pomiędzy skałą a wodą, lecz nie dopilnował ogona. Ten niemal całą swoją długością wpadł w wodospad i zaczął ściągać kleryka w dół w chaotycznym szarpnięciu. Niezbyt przyjemne, gdy zaraz przed pyskiem masz twardą skałę. Dopiero dwa ogony niżej jego osłabiona maddara i skrzydła zdołały wyhamować pęd na tyle, żeby durny geniusz mógł wystrzelić przed siebie i wpaść do groty za wodospadem.
___Eleganckie, mokre plaśnięcie śmierdzącej szmaty poniosło się echem. Wydmuchał nosem strużkę zimnej mgły i jęknął przez zęby. W ogłuszeniu ślepy jak na razie na swoje otoczenie obmacał się przednimi łapami po żebrach, licząc je jedno po drugim. Raz, dwa, cztery… Stop! Oczywiście ból łba powrócił. Może powinien sobie tak zeskoczyć jeszcze raz, to mu przejdzie na dobre. Obrócił się na grzbiet i sprawdził kości kończyn. Wszystko całe, tylko pewnie będzie łaził z nosem jak przejrzała śliwka przez parę księżyców. Zachowywał się jak potrącony pies, albo wujek Nurt po zbyt wielu gruszkach.
___Obserwator z zewnątrz mógł więc podziwiać wodospad głupoty czyniony przez obijające się w powietrzu linki i wczepioną w skałę plamę intensywnej niebieskości, która aż się prosiła o to, by ścieknąć szkarłatną kaskadą ku ziemi. Oczywiście w teorii miał w odwodzie swoje skrzydła, lecz te łatwo mogły zaplątać się w liny asekuracyjne. Kobalta natomiast ostatnio zbytnio bolała głowa, by zrobić sensowny użytek z maddary.
___Mówiąc natomiast o tym ostatnim: niebieskołuski przymknął ślepia, które wydawały się wykazywać nagłą chęć do wyskoczenie z mokrym Pop! ze swoich lubianych dotąd domków-oczodołów. Zziajany przystanął tuż pod docelowym punktem czerwonej skały, zamknął powieki i mocno przycisnął pulsujący łeb do zimnej, śliskiej i mokrej powierzchni kamienia. Ciche westchnięcie ulgi zaginęło w szumie wodospadu… który nagle okazał się przebrzmiewać jakimś innym odgłosem. Jakby dźwięk nie do końca odbijał się od ściany, lecz wnikał w głąb budząc w swym szmerze i szumie nowe, głębsze harmoniczne. Wyobraźnia zaczęła podsuwać niesamowite obrazy. Musiał to sprawdzić. Kobalt otworzył gwałtownie lewe oko, ono bowiem spoglądało w stronę wodnej strugi, po czym przekręcił łeb w ten sposób, by móc przeczesać powierzchnię za ciekłą kurtyną w poszukiwaniu załomu, wzrok ślizgający się niemal równolegle do krzemianowej powierzchni.
___Jest. Musiał zejść niżej i, oczywiście, dostać się za wodospad. Nie oderwanie się od skały byłoby miłym dodatkiem. Choć… może wybiłby sobie klina klinem? Miał ochotę puścić się skały i objąć przednimi łapami za czaszkę, bo jak tak dalej pójdzie to przecież zaraz mu się rozpadnie! Patrząc na pozytywy: może Lonusso by wróciła, by pozbierać trochę z jego mózgowych ostryg. Przynajmniej na coś by się przydał. Z tą myślą wdrapał się jeszcze trochę wyżej, po czym poprawił chwyt trzech kończyn, czepiając się najpewniej jak to możliwe skałki.
___Po okolicy rozniósł się gęsty dźwięk smoczych szponów odłupujących fragment kamienia, który zlał się z hukiem wody w zaskakująco orkiestrę jak słodki sok porzeczkowy ciężko opadający na dno w miseczce z zimną miętową lemoniadą. Niepowtarzalna uwertura na wodę, ciążenie, fioletowe szpony i ból głowy. W ukoronowaniu la grande finale elegancka bryłka rdzawej skały odezwała się pustym chrupnięciem i wpadła prosto w niecierpliwie wyczekującą i obolałą łapę kleryka. Uniósł ją przed siebie, zaciśniętą w zdewastowanej twardzieli szponów. Mimo swojej wyższej twardości one również pokryte były szczerbami. Ale było warto. Język sięgnął skałki. Hmm… skąd ten posmak… jakby krwi?
___A w temacie krwi:
___Ups.
___Jedna z trzech głównych linek strzeliła, po niej następna zrezygnowała z pełnienia funkcji. Zdobyczna próbka, puszczona gwałtownie bezczelnie nie wpadła do sakiewki, lecz zleciała w dół, odbiła się i zniknęła na polanie koło wodospadu. Wspaniale. Teraz nie dość, że miał perspektywę złażenia bez asekuracji, to jeszcze stracił szansę na odłupanie następnego kawałka skały. Bez wsparcia nie utrzyma się na grani dostatecznie długo. Choć, w sumie… może jeszcze znajdzie tamtą skałkę. Może za to dojść do wodospadu, bo przecież i tak nie byłby w stanie przesunąć swoich linek ku niemu.
___Tym sposobem niebieska plama, która właśnie majtała się dwa skrzydła nad ziemią wpadła na genialny pomysł przegryzienia ostatniego elementu bezpieczeństwa. Trzecia lina upadła na ziemię zawiedziona tym odrzuceniem. A była taka wierna… Tymczasem jej zdradziecki twórca przystąpił do przesuwania się w lewo. Łuska za łuską, szpon za szponem posuwał się dalej, aż ścianki były zbyt śliskie, na to, by kontynuować a nawet utrzymanie się w miejscu graniczyło z niemożliwością, skoro podłoże przypominało niedomytą maselnicę zjełczałych porostów i wodnego śluzu. Wyciągnął łeb, obejrzał wyraźne teraz wejście do groty raz jeszcze, po czym… puścił się skały z lekkim odbiciem.
___No dobrze, nie wyszło to tak zgrabnie, jakby sobie tego życzył. Choler…
___Ups…
___Dzięki bogom za wąskie skrzydła, które co prawda rozłożyły się i dały sobie radę pomiędzy skałą a wodą, lecz nie dopilnował ogona. Ten niemal całą swoją długością wpadł w wodospad i zaczął ściągać kleryka w dół w chaotycznym szarpnięciu. Niezbyt przyjemne, gdy zaraz przed pyskiem masz twardą skałę. Dopiero dwa ogony niżej jego osłabiona maddara i skrzydła zdołały wyhamować pęd na tyle, żeby durny geniusz mógł wystrzelić przed siebie i wpaść do groty za wodospadem.
___Eleganckie, mokre plaśnięcie śmierdzącej szmaty poniosło się echem. Wydmuchał nosem strużkę zimnej mgły i jęknął przez zęby. W ogłuszeniu ślepy jak na razie na swoje otoczenie obmacał się przednimi łapami po żebrach, licząc je jedno po drugim. Raz, dwa, cztery… Stop! Oczywiście ból łba powrócił. Może powinien sobie tak zeskoczyć jeszcze raz, to mu przejdzie na dobre. Obrócił się na grzbiet i sprawdził kości kończyn. Wszystko całe, tylko pewnie będzie łaził z nosem jak przejrzała śliwka przez parę księżyców. Zachowywał się jak potrącony pies, albo wujek Nurt po zbyt wielu gruszkach.
Licznik słów: 847
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
₪ Ostry Węch ₪ Dodatkowa kość do testu Percepcji opartego na węchu
₪ Szczęściarz ₪ Odwrócenie porażki akcji na 1 sukces raz na walkę/polowanie/raz na dwa tygodnie w wyprawie/misji/1 etapie leczenia
₪ Skupiony ₪ -1 ST do pierwszego etapu leczenia, jeśli smok leczy z maksymalną liczbą rodzajów ziół
₪ Wybraniec bogów ₪ +1 sukces do akcji raz na walkę/polowanie/raz na tydzień w leczeniu/raz na dwa tygodnie w polowaniu łowcy/misji
══════════「 Muzyka 」══════════
Co jest na powierzchni
Co tkwi pod spodem
════════「 Teczka Postaci 」════════
Chcesz dołączyć do gry?
Musisz mieć konto, aby pisać posty.
Rejestracja
Nie masz konta? Załóż je, aby do nas dołączyć!
Zapraszamy do wspólnej rozgrywki na naszym forum.
Rozwiń skrzydła i leć z nami!












