Witam na Spotkaniu dla Młodych smoków – numer szczęśliwy, bo 13!
W spotkaniu mogą wziąć udział wszystkie młode smoki, które nie posiadają jeszcze dorosłej rangi!
Za udział w Spotkaniu przewidziane są nagrody, zgodnie z tradycją naszych Spotkań. Zwykle są to statystyki, przedmioty, tym razem będziecie też mieli okazję zdobycia Punktów Społeczności dla swojego stada :)
Ale przed podjęciem decyzji zastanów się, czy jesteś na to gotów! Nagrody zostaną przyznane tylko aktywnym uczestnikom tego spotkania – a więc trzeba będzie regularnie odpisywać w tematach wydarzenia!
Chęć uczestnictwa w Spotkaniu zgłaszasz poprzez opisanie przybycia swojej postaci.
Na przybycie masz dwa dni – mój kolejny post powinien pojawić się w niedzielę rano, i po tym momencie nie będzie już można dołączać do wydarzenia.
Na chwilę obecną obowiązuje limit – 1 POST NA TURĘ, który ma MAKSYMALNIE 800 słów.
//
Był poranek.
Skały Pokoju, górujące nieznacznie nad okolicznymi terenami, były skąpane w promieniach wschodzącego słońca i intensywnie szarpane porywami suchego, mroźnego wiatru. Bielutkie placki śniegu wyraźnie odcinały się na tle skał, a okalający wszystko u podnóża wianuszek drzewek sprawił, że każdy z nadchodzących tu smoków – jeśli musiał drogę pokonać na własnych łapach – uznał to za wyzwanie nie do pokonania. Ale Wolne Stada były zbudowane z twardszego materiału niż podejrzewały. Nie takim przeciwnościom musiały stawiać czoła w swej historii, i nie takim przeciwnościom naplują w oko w swej przyszłości.

Dzielne młode smoki kierowały się krokami czterech, które je prowadziły. Czwórka wybranych – przeklętych – z każdego ze stad: Pieśń Apokalipsy, Biel Feniksa, Remedium Lodu i Rudzik Płowy. Niektórzy byli przeklęci do tego stopnia, że musieli polegać na pomocy, by pokonywać przeszkody na swej drodze. Co się stało? Jak można było im pomóc?
Niewykluczone, że odpowiedź na te pytania czekała na szczycie wzgórza. Tam, gdzie wieki tradycji Wolnych spowijały atmosferę aurą ciszy i tajemniczości. Tam, gdzie najważniejsze decyzje były podejmowane. Na Skałach Pokoju.
A ponieważ widoczność była doskonała, to na horyzoncie, na wschodzie, a więc w kierunku terenów Stada Ziemi, widać było szarawy zarys Skalnego Giganta, pochylonego dziwnie nad miejscem, które znane były jako Jaskinie Proroków ledwie kilka księżyców temu.
Ukoronowaniem wzgórza był stosunkowo płaski teren, usłany kamieniami wydeptanymi przez łapy smoków odwiedzających to miejsce przez pokolenia. Z jednym podwyższeniem, na północnej krawędzi, z którego czasem korzystali prorocy lub przywódcy Stad podczas wspólnych spotkań. Teraz to podwyższenie było zajęte przez kogoś zgoła innego.
Z jej ogona sypał się złoty pył.
Z zielonego, pierzastego ogona, tego pełnego gracji, mocy i jednocześnie charakterystycznej, młodocianej beztroski, ptaka siedzącego na jednej łapce na najwyższej skale na szczycie wzniesienia. Druga łapka, schowana między napuchowione pióra, była grzana ciepłem ciała tego niewielkiego ptaszka, który był mniejszy niż Fio, kompan Bieli Feniksa. Znacznie mniejszy. Dorosłe smoki mogły mieć wrażenie, że są w stanie ptaszka złapać w łapę.
Ale to było tylko wrażenie.
Bo nie-smocza moc emanująca od tej postaci, a wyczuwalna przez tych, którzy przywitali się już ze swoim źródłem maddary, wyraźnie ostrzegała głupich, którzy chcieliby mu zrobić krzywdę.
Duszek.
Duszek w całej swojej okazałości, nieograniczony gadzią postacią, niekryjący swojej mocy, z błyskiem inteligencji w jarzących się złotym światłem oczach. Naqimia? Być może, skoro to ona dorosłych-przeklętych tu wezwała. Ale czemu pokazała się w całym swym majestacie, w mocy, przy której bladła najpotężniejsza maddara najmocniejszego czarodzieja?
Czas mijał. Złoty pył się sypał. Czy przybędą?























