A: S: 1| W: 2| Z: 4| M: 5| P: 2| A: 1
U: Pł,W,B,L,Śl,Skr,Kż,MO,M,A,O: 1| MA,MP: 2| Lcz: 3
Atuty: Ostry Węch, Szczęściarz, Skupiony, Wybraniec Bogów
Lód miał niejedną kwadrę, by opanować strategiczne ustawianie się w obecności Daru i Lothrica. Obaj w polu widzenia, wzrok padający na Mistrza bądź zamyślony, zagubiony w przestrzeni… wciąż jednak mogący odczytać mimikę żywego ognia, którą czysty żywioł aż wypalał mu na źrenicy. Zaiste ci, którzy znali Uzdrowiciela Ziemi bliżej mogli wynieść z jego więzi z żywiołakiem równie wiele, co on sam. Ruchy Lothrica, czasem subtelne, czasem brutalne lecz zawsze nagłe- bez odpowiedniej uwagi można było oddać się ich obserwacji na tyle, że uciekałyby te bardziej niejasne przekazy słane przez wężowego smoka.
Na przykład żadna ekspresja muflona nie zastąpi słownego przytyku, czy lekkodusznego chwytania wiatru w grzywę, który Dar chował skrzętnie jako trzecią warstwę za uśmieszkiem, za pozorną wieloznacznością słów, wreszcie za dumą w postawie. Och, duma była prawdziwa, lecz prawdziwą odpowiedzią na rozwiązanie sporu była ta ukryta wiadomość, że Uzdrowiciel nie jest dumny wyłącznie z siebie. Lód mrugnął, przekrzywiając nieco łeb. Detektyw nie zakrywał ślepi zewnętrzną parą powiek znajdując się w towarzystwie, więc ów zdawałoby się naturalny odruch zarezerwowany był dlań jako szczególny symbol potwierdzenia.
Smocza kość, drobna glinka, sproszkowany granit, ściśle kontrolowana temperatura i długi czas.– odparłby, ale pozostawił temat naczyń za nimi. Było to zagadnienie znoszące urwanie wątku, w przeciwieństwie do tego, który właśnie nadciągał klarownie jak letni przybój oceanu. Dar nie negowałby bezmyślnie słów swego ucznia twierdzącego, że Ziemny mistrzem nigdy być nie przestanie.
I faktycznie, w jego działaniach kryło się nawet więcej dalekowzroczności, niż wężowy sam mógł wiedzieć. Czy to jakiś siódmy zmysł, czy jeno zwykły przypadek- nieistotne. Tchnienie Zimy faktycznie mogła nacieszyć się widokiem Remedium skamieniałego na kształt nacieku skalnego, które z takim zapałem badał po jaskiniowych labiryntach. Nawet wiecznie poruszający się ogon i łeb zamarły, nawet wiatr jakby mniej szarpał błękitnym włosiem. Drgnęła ciemna łuska pod złotym okiem, objawiając jakiś mięśniowy tik.
Miał pokroić swoje Serce.
Cóżeś nawarzył, Darze? Ziemny mógł podobnie słusznie sycić się wrażeniem, jakie wywołał. – Oczywiście. – ot, cała odpowiedź. Zdobył się tylko na uprzejmy ukłon, jaki winien by był Przywódcy w takich okolicznościach, ale nie odpowiedział wprost na jej sygnały. Może tylko nieco miększym błyskiem w badawczym spojrzeniu…
…bowiem Lód już czuł, jak spływa nań spokój właściwy czasom leczenia. Wyjść poza wszelkie uczuciowe narośle i stanąć odartym jak po świeżej wylince umysłem przeciw zagadnieniu- tutaj wszystko musiało stanowić cel do odnalezienia przyczyn wytrącających organizm z równowagi i niwelacji ich. Czasomierz Daru odpowiadał na oko niespełna dwóm na sto części odchylenia na okręgu wedle miary czasu przyjętej przez Remedium. Sunąc łapą od karku aż po ogon odkrył zaraz przyczynę tego interwału. Ruch zatrzymał się gwałtownie na wysokości żołądka, gdzie Uzdrowiciel Wody odnalazł to, czego istnienia już podejrzewał.
Pacjentka leżała w warunkach nie zaburzających leczenia, jej ułożenie ciała na tyle naturalne, że dałoby się tym wytłumaczyć uspokajający się rytm organizmu… gdyby nie tempo, w jakim biologia osiągnęła wyciszenie po przed chwilą ukończonym locie. Nieciężko było to wyłapać już na wstępie, skoro Lód niemal odruchowo starał się zawsze utrzymywać choć parę wiązek maddary wczepionych do właściwych nerwów pacjenta, nadzorując te sygnały, które w zwyczajnych warunkach sięgały wyłącznie smoczej podświadomości. Najgorsze tutaj było jednak to, co stwierdziłby początkujący kleryk: pakunek w żołądku, sączący powoli przez koźli żołądek substancje zielne do przewodu pokarmowego smoczycy był zbyt duży, a teraz i zesztywniały od kwasów żołądkowych, by usunąć go przez przełyk. Na dodatek błony śluzowe górnych dróg oddechowych przechwyciłyby niemało z lulkowej i chmielnej esencji. Pięciu skomplikowanych i nieodmiennie bezbłędnych zaklęć by potrzeba, żeby zastosować do tego przypadku metodę inną, niż dostęp bezpośredni.
Remedium nie wycofywał maddary z organizmu pacjentki, otaczając pakunek błoną spowalniającą przepuszczanie, by kupić sobie czas na wyjaśnienia i preparacje. Nie mógł zastosować pełnej błony, gdyż po jej zdjęciu do żołądka trafiłby gwałtowny zastrzyk skondensowanych kwasowych dekoktów z ziołowej mieszanki Wielkiego Snu. – Nieszkodliwe dawki lecznicze chmielu oraz lulka czarnego – celowo sięgnął po tradycyjne nazwy ziół w ich smoczym języku. Aby dać pacjentce poczucie, że ma kontrolę nad sytuacją, niż straszyć poprzez stosowanie obcych jej terminów, jakby wyraźnie coś ukrywał. Mógł tutaj wykorzystać znajomość charakteru smoczycy: Przywódczyni Ognia mogła czasem lubić wygodne kłamstwa, ale wedle doświadczeń Kobalta nie przepadała za półprawdą. Ułożył drugą przednią łapę przy pysku samicy. Lekkie dodanie otuchy i zapewnienie znajomym zapachem, barwą i łuską, lecz bez wchodzenia w rejon gierek. Bezsprzecznie nie mógł sobie teraz na to pozwolić.
Oczywiście wciąż kontynuował wypowiedź – zawinięte w żołądek przeżuwacza oraz smoczą skórę. Niestrawne, ale kwas żołądkowy stopniowo wyciąga mieszankę usypiającą organizm. Serce Płomieni nie zginie od niej, ale dzięki ich wzajemnej interakcji usnęłaby na wiele księżyców. – łapa Uzdrowiciela spoczywała pewnie na boku smoczycy, lekko acz stanowczo utrzymując ją w miejscu na wypadek, gdyby jednak zdarzył się nadmiar reakcji. Świedomie jednak uniknął słowa „śpiączka”. Może i dlatego, że sam miałby problem z pozostaniem chłodnym w obliczu tego słowa. Niebieskołuski zniżył pysk na wysokość Serca i spojrzał poważnie w jej ślepia – Proszę Cię, leż spokojnie. Wyciszony organizm wolniej pobierze następne dawki ziół. Ja natomiast wiem, co robić. Nie bój się niczego, co powiem. – dokończył z naciskiem i strzelił krótko językiem, starając się wychwycić nastrój pacjentki z jej zapachu na równi z napięciem mięśni. Jeśli było trzeba, sięgnął maddarą i wyciszył nadmierne zdenerwowanie, które mogłoby przyspieszać akcję serca, więc i cały metabolizm.
– Mamy mało czasu, ponieważ działanie w przeciwieństwie do uwalniania nie jest tak stopniowe. Będzie jeszcze mniej, gdy kwas wytrawi wewnętrzną warstwę zawiniątka. Nie mogę wydobyć go przez przełyk, oczywiście – nie przerywając wypowiedzi stuknął wyważonym ruchem szpona w bok własnego nozdrza, sugerując kwestię przyswajania przez błony śluzowe. Na dłuższe wyjaśnienia, dlaczego ślepa ścieżka jest ślepa szkoda czasu, w końcu rozmawia ze znawcą smoczej anatomii, zioła tymczasem wciąż działają, mimo jego maddarowej błony – muszę otworzyć żołądek Serca Płomieni. Zarazem jak najmniej wpłynąć na stan jej organizmu, odchył w każdą stronę to wzmocnienie działania już przyswojonej dawki substancji. Związek psychiki z rytmem biologicznym. – w trakcie gdy mówił, kawałek drewna z jednej z jesionowych żerdek został wycięty maddarą i z podobnych przyczyn począł wytaczać się w gładki, zaoblony po obu końcach walec. Strużyny leciały w dół, targnięciami wietrznego łba ciskane na kamienne kolce kłębiące się pod Samotną Skałą.
Teraz w miarę, jak kończył wypowiedź, Uzdrowiciel podjął się czegoś znacznie więcej. Od razu zaczął działać. Jego rzeczowe syknięcia nabrały nieco nieobecnego tonu – Nie mogę użyć ziół przeciwbólowych czy nasennych, prawie wszystko wzmocni działanie nasenne, a tasznik działa zbyt miejscowo. Jemioła oraz owoc kaliny – w tym momencie ze starej, znoszonej torby wypłynęły dobrze odmierzone dawki wspomnianych surowców. Porcja gałązek jemioły od razu trafiła na świeżą wodę oddzieloną ze świeżej porcji przygotowanej na herbatę. Za jakiś czas czwarta część wraz z odrobiną ziela zostanie oddzielona do osobnej miski by doszła do formy gęstego wywaru samotnie, trzy zaś części wzmocni przygotowana kalina, czyniąc jeszcze gęstszy dekokt przeznaczony do wypicia. Wszystko dochodziło powoli na ognisku płonącym pośrodku, odciążając źródło Kobalta dla ważniejszych celów.
~ Darze, wiesz że muszę Cię prosić o zgaszenie fajki. Twoje mieszanki pogorszą sytuację. ~ sięgnął do Mistrza niewyczuwalnie dla Serca, by pozwolić Uzdrowicielowi na zachowanie pełni swej dumy. W ostateczności stanowił on w tej chwili nie tylko biernego obserwatora, ale i trzeci czynnik, siłą rzeczy w pewnym stopniu zaburzający sytuację. Gdyby Ziemny nie zareagował, jego fajka „sama” by wygasła. Ot, płaski krążek z maddary ściśle blokujący dostęp tlenu do żaru. Dyskretne i skuteczne, tak że sytuacja wciąż będzie znana tylko wężowemu.
Remedium kreował zaś we łbie coraz dokładniejszy model sceny, a tysięczne sploty jego źródła zwiedzały tak znane już ciało samicy, poszukując pewnych określonych nerwów. Wtedy to odkrył drobny zbitek życia w jej ciele i dowiedział się, że poza Sercem dzierży w łapach również ich potomków. Niesamowicie na dodatek rzadkich, zarodek nie zdążył do końca jeszcze się rozdzielić, lecz już wyraźnie tworzył trzy komplety listków. Małe życie może obumrzeć, choćby Ziemny przerwał w razie porażki Wodnego i uratował Ognistą. Przełykając ten fakt jakby był tym i tylko tym: faktem właśnie, Lód kontynuował mrukliwą przemowę:
– jemioła przyda mi się na samo rozcięcie, później intensywna mieszanka przeciwkrwotoczna wytrąci dodatkowo organizm z marazmu i spowolni wchłanianie resztek chmielu i lulka. Ale co najważniejsze – sieć sond, gęsta jak nigdy, odnalazła wreszcie w rdzeniu kręgowym właściwe połączenia – Serce, rozluźnij mięśnie. Obróć się na grzbiet i nie ruszaj się. – wyrzekł, przykładając dla niepoznaki czubek szpona do podbrzusza samicy, gdy ta odsłoniła je przed nim. Zaklęcie było uodpornione na ruchy ciała, ale i tak nie dał Jej nawet jednego uderzenia serca namysłu, nim przeciął nerwy.
…
Rozmyślał nad tym od wielu księżyców. Dokonywał pierwszych weryfikacji na ostatnim, niewyklutym potomku z pierwszego miotu, czasem próbnie sunął maddarą po nerwach pacjentów, teraz jednak miał styczność z żywym, ukształtowanym organizmem któremu faktycznie to uczynił. Poniekąd nadawała się najlepiej ze wszystkich smoków na pierwszy raz, gdyż jej organizm znał lepiej nawet od własnego. Przerwanie precyzyjnie wybranych kilku połączeń nie powodowało najmniejszych zmian w podstawowej dynamice ciała jak akcja serca, oddychanie czy ruch jelit, lecz pozbawiało smoka wszelkiego czucia od wysokości klatki piersiowej w dół.
To niesamowite, ile treści czasem zabiera opisanie krótkich odcinków czasu. Trzecia część klepsydry nie zdążyła się jeszcze przesypać, a Remedium mógł otwierać smoczycę – Nic nie poczujesz, ale chwyć to drewienko w szczęki. Jeśli coś by Ci przeszkadzało, wyżywaj się na nim. – nie bez powodu oparł łapę o pierś smoczycy tam, gdzie wciąż funkcjonował jej zmysł dotyku. Nie bez powodu prosił ją o pomoc. Niech pacjentka czuje, że wciąż ma nad wszystkim kontrolę: zarówno ona jak i on. Jesionowe drewno mogła zaś sobie żuć do woli, przy jego charakterystyce nie skończy z paszczą pełną drzazg. Na dodatek skrzętne zatajenie przed Przywódczynią Ognia tego, co właśnie jej uczynił, powinno oddalić od niej panikę. Uzdrowiciel zachowywał się przecież jakby wszystko miał pod kontrolą, a zarazem wyraźnie dał znać, że samica nic nie poczuje. Była to najlepsza taktyka znana Remedium: nie przemilczeć tego, co pacjent odczuwa zmysłami, lecz omijać mówienie o tajemnicach swej sztuki. Nie z dumy, lecz dla uniknięcia lęku, jaki rodzi smocza niewiedza w zetknięciu z faktami – A teraz bez ruchów. – mówił, odmierzając już szponami właściwy punkt na ciele.
Prawą łapą przesunął w górę podbrzusza, jakby je masował. W rzeczywistości ów zdecydowany nacisk przesunął nieznacznie jelita. Siła na tyle niewielka, by nie zwiększać ciśnienia w otrzewnej , bo jeszcze skończyłoby się na zbieraniu wątpi z posadzki. Przelewające się w jamie ciała wnętrzności były ciągle kontrolowane źródłem na równi z dotykiem Uzdrowiciela, i pozwoliły oddzielić maddarową błoną otrzewną wokół żołądka od pozostałej jej części. Błona ta była wielowarstwowa, każda warstwa miała za zadanie oddzielać się w miarę postępów i obejmować kolejne poziomy rozcięcia, zmniejszając krwotok, zapobiegając mieszaniu się płynów i wylewaniu się ich. Kwasy żołądkowe mieszające się z płynem otrzewnej i krew dostająca się do żołądka nie byłyby wskazanym scenariuszem.
Woda przemyła podbrzusze, po nim natarcie gęstą zawiesiną z jemioły i ostrzony regularnie na diamencie szpon u lewej łapy wykonał jedno proste cięcie wzdłuż łączenia mięśni brzusznych, otwierając przed Remedium wnętrze Przywódczyni Ognia. Prosty parawan z maddary już w tej chwili oddzielał ich dwójkę od powiewów wiatru. Na szczęście nie padało dziś w najmniejszym stopniu a wiatr na tej wysokości nie niósł pyłów, skała na której się znajdowali była zaś gładka i czysta. Owad również nie latały na jałową Samotną Skałę. Oczywiście Lód nie omieszkał zawczasu umyć własnych łap, to stanowiło już od dawna jego nieodłączny nawyk.
Rozcięcie musiało być dość duże, by zmieścić przez nie wydobywane zawiniątko, a wszelkie późniejsze poprawki byłyby gorsze na wielu płaszczyznach, niż jedno poprawnie wykonane cięcie. Remedium zdał się nie tylko na intuicję, lecz kilka prób, które wcześniej wykonał w wyobraźni bazując na pamięci dotyku związaną z uciskaniem łapą po podbrzusza samicy oraz układem sond magicznych. Ten moment był więc powtórzeniem kroków w pewnym sensie już uczynionych. Za fioletowym ostrzem podążała rzecz jasna jedna z warstw maddarowej błony, wraz z jemiołą powstrzymując krwotok.
Dalej rozcięcie żołądka. W tym momencie Kobalt zmodyfikował właściwości bariery wcześniej stworzonej wokół skórzanego zarodka śpiączki. Stała się prawdziwie nieprzepuszczalną, gładką bańką. Trzecią warstwę błony (druga tworzyła zabezpieczoną jamę w otrzewnej) Lód trzymał już w pogotowiu, by natychmiast zabezpieczyć nią soki rozciętego organu. Właśnie ze względu na czas, a także na możliwość wykorzystania zmysłu dotyku, wszystkie cięcia wykonywał łapą, nie źródłem. Stosowanie naraz wielu precyzyjnych, niezmiernie abstrakcyjnych bądź szalenie intuicyjnych zaklęć, a przy tym choćby zabezpieczanie otwartego ciała pacjentki przed podmuchami wiatru w pewnym momencie mogłoby odbić się tragicznie na jakości efektów pracy maddary. Z resztą cóż to za uzdrowiciel, który nie potrafi operować własnymi łapami w harmonii ze źródłem? Źródło i kończyny powinny być jednakowo wprawne i zdolne do współpracy, gdy ich możliwości się pokrywają.
Z rozciętego więc organu za sprawą takiej właśnie synchroniczności nie miała się uronić na zewnątrz ani kropla żółci. Ostrożnie przesuwając w przestrzeni barierę otaczającą zawiniątko, Remedium usunął je wpierw z organu, następnie przez jamę podbrzusza na zewnątrz. Z nabożną bezdźwięcznością skóra opadła na nagą skałę, ale przecież to była dopiero połowa sukcesu. Naprawa wyrządzonych szkód będzie równie żmudna, gdy wziąć pod uwagę, że całkiem dużo esencji ziołowej już wtedy krążyło po ciele Ognistej. Nawiasem mówiąc, zawiniątko zostało odłożone poza zasięg wzroku pacjentki oraz w takim punkcie, by wiatr zwiewał zapach z dala od jej nosa. To byłby zaiste nieodpowiedni moment na odruchy wymiotne.
Zregenerowanie tak czystego rozcięcia tkanek było samo w sobie zagadnieniem elementarnym, co stanowiło istotne ułatwienie. Lód przez absolutnie cały czas trwał przyssany do układów ciała Serca całą siecią połączeń. Trochę jak pijawka odbierał organizmowi jego sygnały, badając tym stan smoczycy, dosłownie wyłapując go własnym umysłem, w zamian jednak karmił wewnętrzne receptory kopiami sygnałów pochodzących z własnego ciała. Ponieważ był obecnie w pełni zdrowia i pracował w spokojnym skupieniu, tak samo i pacjentka powinna trwać w takim stanie. Oczywiście, czasem należało dokonać modyfikacji, tutaj jednak Uzdrowiciel działał intuicyjnie posiłkując się do tego własna podświadomością, gdyż i o procesach nie w pełni przeanalizowanych, a czysto sensorycznych była mowa. W tym wszystkim chodziło wyłącznie o to, by omijać odruchy obronne organizmu smoczycy na zmiany, jakie wywołało rozcięcie brzucha; by zachować jak najbliższe normie rytmy procesów biologicznych.
Gdy żołądek znów był cały i opuścić go mogły korzenie uzdrowicielskiej maddary, pacjentka otrzymała do wypicia oczekujący już w gotowości dekokt z jemioły i owoców kaliny. Przecięty brzuch trochę przeszkadzał w przełykaniu, ale z pomocą Remedium nie było to niemożliwe. Cały czas jego źródło stało na straży w przełyku smoczycy, żeby uniknąć najmniejszej szansy zadławienia i kasłania. Fakt, że Serce nie miała obecnie czucia w torsie nie oznaczał, że gwałtowne skurcze mięśni obeszłyby się bez konsekwencji.
Regeneracja otrzewnej również nie przysparzała większych problemów. Najwięcej uwagi wymagało rozcięcie samych mięśni, gdyż przebiegało na ich zejściu i brak uwagi przy pobudzaniu tkanek do ponownego wzrostu mógł skutkować w przyszłości przepukliną. Nieodpowiednia rekonstrukcja wytworzyłaby również napięcia krzyżowe między włóknami mięśniowymi, a w konsekwencji ból przy spięciach brzucha i obniżenie siły torsu. Wraz z tkanką odrastały naczynka krwionośne, dalej odtworzyła się cienka warstewka tłuszczu, wreszcie sama skóra. W tym przypadku Lód zadbał o to, by nie pozostawić blizny na ciele. Nawet nie chodziło tutaj o fakt pracy nad własną partnerką, lecz o uniknięcie powstania takiego zgrubienia w miejscu, gdzie poddawane jest stałemu naprężaniu. Blizna więc powstała doprawdy nieznaczna i nawet ona wchłonęła się po chwili uważnego dozowania maddary.
Pozostało odtworzyć nerwy przecięte w rdzeniu kręgowym. Kobaltowe źródło poruszyło swe ażurowe ciało i opadło na kręgosłup pacjentki niezwykle gęstą siecią. Już kilkukrotnie zdarzało mu się zastępować tymczasowo cudze nerwy ich iluzorycznymi kopiami, tutaj również sięgnął po tą sztukę. Stworzenie dostatecznie złożonych maddarowych nerwów nie było tak prostym zadaniem szczególnie, gdy łączy się nimi fragmenty tak aktywne jak rdzeń kręgowy. – Spójrz, gdzie i jak cię dotykam i powiedz, czy czujesz to poprawnie. – uprzejme, poważne polecenie towarzyszyło powolnemu sunięciu łapy przez brzuch i łapy smoczycy, kontrolnych dźgnięć szponem w ogon czy w któryś ze stawów. Odnalazłszy w ten sposób poprawną kombinację (czy raczej- upewniwszy się, że pamięć go nie zawiodła i dobrze zapamiętał przebieg tych ścieżek) Remedium mógł dokonać ponownego scalenia nerwów. – Wstań teraz, proszę. Powoli i ostrożnie. Przejdź parę kroków, wsłuchaj się we własne ciało i powiedz mi, czy wszystko jest dobrze. – w pierwszej fazie był ciągle w pogotowiu na wypadek wszelkich gwałtownych ruchów ciała, jeśli jednak wszystko jak na razie wskazywało na pozytywny wynik leczenia, Lód oparłby łapę na barku Serca i przez czas jakiś wsłuchiwał się w rytm jej ciała, badając obecny stan tak ciała po rozcięciu, jak i obecnych efektów działania ziół.
– Jeszcze tylko spożyj to. Żuj powoli, połknij dopiero gdy w pysku będziesz miała wodnistą papkę. – wyrzekł, podając kapelusz muchomora. Wyborny detoks, równie dobrze powinien zneutralizować doszczętnie mieszankę chmielu i lulka. Przy okazji osłabi też działanie leku przeciwkrwotocznego, to jednak nie miało prawa stanowić jakiegokolwiek problemu na obecnym etapie. Teraz dopiero pozwolił sobie wreszcie na jeden wyraźny gest wobec niej.
Samotna Skała uroniła pod swe skalne łapy jedną herbacianą łzę, gdy Kobalt szybkim ruchem opróżnił własną czarkę. Zaraz już była przepłukana, napełniona na nowo wirującym na wodzie suszem. Świeży, rześki aromat i kwaśny smak zaprawiony słodyczą jasnego miodu nie dość, że psychicznie poprawią stan Tchnienia nie interferując z ziołami leczniczymi, to jeszcze niosły parę dodatkowych znaczeń. Choćby niewielkie naczynko, z którego Lód podjął słodki syrop- jakimś cudem ocalały z wichury, która dopadła ich dwójkę na Wzgórzu. Stał też obok i na tyle blisko, że jeśli chciała, Zima mogła się bez problemu wesprzeć na jego boku, skoro jedną łapę może mieć zaraz zajętą. Skłoniwszy przed nią łeb podał ciemnozielone naczynko z symbolem pokrzywy – Dziękuję za zaufanie, Przywódczyni Ognia. – za wyrażenie zgody na takie działanie należał się bezwzględny szacunek. Przychodzić jako ranny to rzecz prosta, dawać się zatruć by stać się obiektem nauk- zupełnie odmienna.
Wziąwszy pojedynczy, głęboki wdech by otrząsnąć się do końca z leczniczego transu, Kobalt spojrzał na swego Mistrza.
Licznik słów: 2928
₪ Ostry Węch ₪ Dodatkowa kość do testu Percepcji opartego na węchu
₪ Szczęściarz ₪ Odwrócenie porażki akcji na 1 sukces raz na walkę/polowanie/raz na dwa tygodnie w wyprawie/misji/1 etapie leczenia
₪ Skupiony ₪ -1 ST do pierwszego etapu leczenia, jeśli smok leczy z maksymalną liczbą rodzajów ziół
₪ Wybraniec bogów ₪ +1 sukces do akcji raz na walkę/polowanie/raz na tydzień w leczeniu/raz na dwa tygodnie w polowaniu łowcy/misji
══════════「 Muzyka 」══════════
Co jest na powierzchni
Co tkwi pod spodem
════════「 Teczka Postaci 」════════