OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Ponieważ dobrze mu się siedziało, to i dobrze mu się słuchało Tenerisa. On sam również od razu przeszedł do konkretów które był trafne chociaż mało satysfakcjonujące. Liczył na jakiś większy entuzjazm w stronę maddary od starszego do siebie kolegi. Brzmiał na zupełnie nieprzekonanego co do używania magii, a to był błąd. Być może na tutejszych ziemiach jego słowa lepiej by się sprawdziły, ale przecież tam skąd pochodził było tyle nieznanego.. Trzeba było być przygotowanym na wszystko! Nawet on umie w razie czego obronić się fizycznie i ma odrobinę krzepy w sobie.No, ale może mu oszczędzi tego gadania. Starszy znacznie był, kto wie jak długo utwierdzony jest w swoich przemyśleniach. Po chwili przerwy to Teneris zadał mu pytanie, jeszcze przed omówieniem ataku i obrony magicznej. Tak go to ciekawi..? No dobrze!
– Magia jest dla mnie tym czym po prostu jest – darem od Bogini Naranlei. Każdy z nas ma w sobie jej cząstkę która posłużyć może wielu celom. Ja osobiście uważam że jest to coś wspaniałego co należy pielęgnować starannie jak swoje ciało, w końcu maddara jest częścią naszego życia, nie tylko w kwestii czarowania. Jej utrata jest dla nas bardzo groźna, dlatego też niezwykle istotne jest by chociaż poznać jej naturę – silne i słabe strony. Wierzę że nawet najpotężniejsi wojownicy korzystają z niej nieświadomie, tylko że zamiast wykorzystywać ją do kreowania czarów, korzystają z niej by utrzymać w sobie wielką siłę i pokłady energii. Tak czy inaczej, jest nam niezbędna – a ja obrałem ścieżkę ku manipulacji energią ze samego źródła i pragnę osiągnąć doskonałość w tej sztuce. Wiem że jeszcze nie odblokowałem swojego prawdziwego potencjału, czuję to.. – Zaczął mu opowiadać i rozgadał się niesamowicie długo. W pewnym momencie wręcz zdał sobie z tego sprawę i podskoczył lekko jak zbudzony z pięknego snu smok.
– Ojej, przepraszam – rozgadałem się. No! Już, już. Przedstaw mi magiczny atak i obronę – Opamiętał się szybko po czym przypomniał mu o zadaniu. Był ciekaw co opowie mu Teneris, ale ten chyba go źle zrozumiał gdy poczuł pierwsze drgania maddary.
Czarodziej poczuł lekką irytację, ale szybko się uspokoił. Poczuł w kierunku Tenerisa dość silne niezrozumienie. Czy aż tak bardzo gotował się do zranienia go? No nic, pochodzi nie z tych ziem, może gdzie indziej jest zupełnie inne podejście.
Szybko więc się skupił, odkładając emocje na bok. W momencie gdy czarne pnącza pokonały połowę dystansu, z ziemi wydobył się średniej wielkości lodowy kryształ emanujący chłodem. Równocześnie z nim, dwie lodowe łodygi pełne cierni, całe niczym ociosana bryła lodu, ale wciąż idealnie plastyczna. Łodygi złapały z dwóch różnych stron pnącze i ściągnęły do kryształu. Tam owinęły go i zaczęły ciągnąć, by wykorzenić czar Tenerisa. W pewnym momencie silny chłód spowolnił a następnie zamroził pnącze, po czym zdecydowany ruch cierni rozbił go na drobne elementy.
I potem następny atak, tym razem wrząca woda? No niech cię, to było jeszcze groźniejsze. Najlepiej byłoby odsunąć swój własny ogon, ale przecież wtedy by się nie popisał jako czarodziej, prawda?
Dlatego jego ogon pozostał na miejscu, a twór Tenerisa otoczyła twarda ciemnoniebieska powierzchnia która zamknęła gorącą wodę w środku. Ona sama była odporna na wysokie temperatury, dość gruba i wytrzymała. Metaliczna powierzchnia odbijała promienie światła w piękny sposób, sam zaś twór nagle wystrzelił w przeciwnym kierunku. Tam też się rozpadł i uwolnił niebezpieczną zawartość daleko poza zagajnik, o ile czar jeszcze trwał do tego momentu.
– Hmm... Liczyłem że mi coś opowiesz, byłem ciekaw czy może w twoich stronach jakoś to inaczej wygląda.. Ale dobra! Było bardzo ładnie! – Pochwalił go, wesoło się doń uśmiechając. Bardzo ładne twory, normalnie kciuk w górę!
– Pomimo tego jednak, wolałbym żebyśmy nie celowali w siebie. W taki sposób praktykować wolę prawdziwe ćwiczenia. – Wyjaśnił mu swoje wcześniejsze zakłopotanie, teraz uśmiechając się trochę głupio, jakby nie bardzo chciał go poprawiać w tym co robi. Przekręcił łeb i owinął mocniej ogon w okół swojej łapy.
I nagle niedaleko nich pojawiła się śnieżna rzeźba przedstawiająca młodego siedzącego smoka. Miał gładkie łuski jak Urzara ale był cały śnieżnobiały. Czarne kropki służące za oczy i wykrzywiony uśmiech, jakby nie do końca był to smok.
– Twoim zadaniem będzie obrona tego biedactwa. Tylko spójrz jaki smutny! Postaraj się by przetrwał jak najdłużej. – Polecił mu, spoglądając z ciekawością na swój twór.
Nagle dziesięć szponów nad śnieżnym smokiem pojawiła się turkusowy kłąb dymu. Uformowany był niczym szalejąca burza i tak zwisała nad nim przez chwilę. Zaraz jednak ujawniła swój prawdziwy cel zaistnienia. Spod tego kłębu zaczęły spadać ciemnoniebieskie lodowe stożki, niesamowicie ostre i twarde. Ich ilość i prędkość nazwać można było prawdziwą lodową nawałnicą. W szybkim tempie poradzą sobie z biednym smokiem jeżeli nie zostaną zatrzymane.
Jakiś czas po stworzeniu się chmury, pojawiła się tej samej wielkości co rzeźba dwunożna istota, równie turkusowa co stworzona wcześniej chmura. Zgrabna kobieta bez zarysów twarzy ani żadnej z cech. Nie miała oczu ani ust, tylko.. głowę i włosy. Wykonywała dłońmi różne gesty, zupełnie jakby sama chciała w ten sposób wytworzyć zaklęcie. Teneris był skory do destrukcji, to miał teraz okazję się popisać.




















