OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Nie spodziewał się, że samiczka zdoła z taką werwą wystrzelić do przodu, więc przez chwilę zdołała nawet wyjść na prowadzenie, zostawiając ojca, jak i całą resztę daleko za sobą. W swojej przezorności, czy też w wyniku zapoznania z realiami dziecięcej anatomii, Strażnik prędko ukrócił narastający dystans, żeby w razie czego nie tylko być świadkiem, ale i w porę zareagować, jeśli samiczka miałaby rozbić się o drzewo, czy połamać łapy o zakamuflowane śniegiem konary. Mając ją już po swojej lewej, stale zezował przed siebie, a potem na jej łapki, żeby ocenić jak sobie radzi, czy też wyczuć odpowiedni moment do podrzucenia jakiejś sugestii. Takowy nadszedł prędzej czy później, jako że las nigdy nie pełnił roli przestrzeni bezpiecznej dla piskląt, czy bezpiecznej w ogóle, dla wszelkiej maści fascynatów sprintu. Przeszkodą dla Trel okazało się wielkie zwalone drzewo, zbyt wysokie aby nad nim przeskoczyć, ale i zbyt długie aby wyminąć go najprostszym manewrem. Gdy je dostrzegła, miała jeszcze chwilę na reakcję, lecz jeśli nie zwolniłaby, bądź nie zakręciła, czekałaby ją bolesna kolizja– Patrz!– polecił głośno i przyspieszył do galopu, żeby młódka zdołała zaobserwować jak jej opiekun wykonuje odpowiedni zestaw ruchów. Nie zamierzał pokazywać jej jak się zwalnia, bo uznał to za cholernie oczywiste, stąd spróbował rzucić ją na trochę głębszą wodę, czyniąc gwałtowny zwrot niemal przed samym pniem. Sztuka polegała na tym, że jeszcze przed zderzeniem, zaczął wykręcać tułów na prawo, zewnętrznymi łapami ryjąc głęboko w ziemi, tak żeby się nimi dobrze zaprzeć. Ze względu na rozpęd, niemożliwym było uniknąć drobnego poślizgu, gdzie pomóc miał wykręcony w stronę zakrętu ogon, umożliwiający ciału na utrzymanie odpowiedniej, łukowej pozycji. Manewr był cholernie trudny, ponieważ samiczka musiałaby odpowiednio szybko i z dużą siłą zarzucić zadkiem, jednocześnie synchronicznie współpracując z nim przednią częścią tułowia. Aby prędzej wyjść z zakrętu ogon Strażnika ruszył w przeciwną stronę, choć jedynie na chwilę, ułatwiając mu znalezienie się ponownie w prostej pozycji; wszystko po to aby nie tylko zawrócić, ale i bez opóźnień kontynuować trucht w przeciwną stronę. Pozostało tylko liczyć, że Trel zdoła powtórzyć jego wyczyn, w podobnej, bądź prostszej, ale wciąż skutecznej odsłonie, choć równie dobrze mogła też na własnej łusce przekonać się o bezwzględności otoczenia. To także byłaby całkiem cenna nauka.
















