Leszczynowy Zagajnik

Wzniesiona wysoko nad terenami, jest jednym z lepszych i jednocześnie niebezpiecznych miejsc widokowych, głównie przez wzgląd na liczne przepaście, w których giną nie tylko wodospady.
Rytm Lasu
Dawna postać
Dawna postać
Posty: 182
Rejestracja: 09 kwie 2018, 18:31
Stado: Umarli
Księżyce: 0
Rasa: Skrajny

Post autor: Rytm Lasu »
A: S: 2| W: 1| Z: 3| M: 1| P: 5| A: 1
U: W,B,Pł,M,L,A,O,MP,Skr,Kż:1|Śl:2
Atuty: Ostry Wzrok, Pamięć Przodków, Przyjaciel Natury

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Proszę, proszę, na terenach wspólnych również można znaleźć ładne miejsca. Leszczynowy Zagajnik na pewno do nich należał, Sio ciekawy był jak zmieni się, kiedy nastanie lato. Przysiadł sobie gdzieś w dość wygodnym miejscu, dając się wyszaleć Puszkowi, który hasał po okolicy, odkrywając uroki tarzania się w śniegu. Któż by pomyślał że ubrany w spleciony z futra i gałązek kubraczek topielec będzie przejawiał tyle energii. W przeciwieństwie do siedzącego w miejscu i nasłuchującego otoczenia Sio, kompan obwąchiwał jakieś drzewka w okolicy, ocierał się o nie i co jakiś czas turlał się, próbując zaczepić gdzieś i rozerwać ubranko. Nie bardzo interesował się tym, co robi jego smok.
Olchowy westchnął lekko i przeniósł wzrok na drzewa, w zamyśleniu oglądając gałązki i śledząc wzrokiem fakturę kory. Cóż innego miał robić? Trafił w miejsce, gdzie ostatnio smoki postawiły łapę pewnie kilka księżycy temu.

Licznik słów: 138
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Kres Pragnień
Dawna postać
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 1528
Rejestracja: 30 lip 2019, 19:25
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 100
Rasa: Północny
Opiekun: Milknący Szept* Światłość Erycala*
Mistrz: Nierozważny Duch
Partner: Błękit Nieba

Post autor: Kres Pragnień »
A: S: 2| W: 3| Z: 1| M: 5| P: 3| A: 4
U: B,Pł,L,A,O,W,MP,Kż,Skr,Śl,Prs: 1| MO: 2| MA: 3
Atuty: Okaz zdrowia, Szczęściarz, Twardy jak diament, Magiczny Śpiew, Uzdolniony
Pamiętał ich ostatnie spotkanie. Pamiętał jak wybrał się w celu poznania lepiej terenów swojego stada. Wtedy jeszcze dopiero zaczął pojmować jak duży jest Ogień i ile ciekawych rzeczy w sobie skrywa. Wyruszył na południowy zachód, najdalej jak tylko mógł. Tam właśnie trafił na koniec terenów Ognia, a początek terenów Wody.
Pomiędzy granicami istniał pas zmieszanych zapachów. Był to swoistego rodzaju neutralny grunt który pozwalał na bliższe spotkania między członkami dwóch różnych stad pod warunkiem wspólnego sobie zaufania. Rozlewisko Sadiru pod tym względem było jeszcze większe. Ścieżka graniczna była niejasna i naprzemiennie dominowały zapachy Ognia i Wody, wzajemnie się wymieniając. Nikt jednak nie wnikał w bliżej nieokreśloną dokładnie granicę w tamtym miejscu, byłoby to zbyt trudne zadanie. Zapach mniej więcej kierował i przez to neutralny grunt był znacznie większy niż w każdym innym miejscu.
Woda jednak nie miała z Ogniem złych stosunków, tak więc do tej pory tak pozostało. Właśnie też w tamtym miejscu poznał ją. Niespokojna Toń, czarodziejka z Wody. Bardzo enigmatyczna jak i atrakcyjna samica. Lorelei był niesamowicie ciekaw jej osobowości. Chciał ją poznać jak najlepiej, chciał wiedzieć co kryje się w jej uczuciach, jak przeżywała swoją młodość, kim była dla swojego stada. Czy lubiła zabawy? A może zagadki? Jak często walczyła z innymi smokami? I czy byłaby szansa na jakieś.. bliższe relacje?
Obiecał jej spotkanie po trzech księżych od poprzedniego widzenia się. Dziś minęło siedem księżyców, czas znacznie dłuższy niż oczekiwał, ale też niezbędny. Miał do wykonania mnóstwo aktywności jak i również i swoje własne treningi o które musiał dbać. Bez systematycznych ćwiczeń nie byłby tym kim dzisiaj jest.
Czy to znaczy że ją oszukał? Okłamał i nie zjawił się? Nie – przeprosił i wyjaśnił. A gdy zbliżał się czas, swoją chęć spotkania jeszcze raz potwierdził.
Tak jak ci obiecywałem, przybyłem na Błękitną Skałę. Jest tutaj taki mały zagajnik w którym będę na ciebie czekał. – Przesłał jej mentalnie, o mało co nie dając wskazówki odnośnie miejsca do wylądowania. Niemal zapomniał że Nanshe nie posiada skrzydeł. Żałował że natura nie obdarzyła ją takim darem, ale i bez nich wyglądała na kogoś kto świetnie sobie radzi w życiu, nawet jeżeli jest to droga pełna wysiłku i nieprzyjemności jakie rzuca życie pod łapy.

// Zapraszam na spotkanie Niespokojna Toń!

Licznik słów: 370
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
Kalectwa: osłabienie lewej przedniej łapy (+1 ST do akcji fizycznych)
Atuty:
Okaz zdrowia
Odporność na choroby, brak +2 ST po 100 księżycu
Szczęściarz
Odwrócenie porażki akcji na 1 sukces raz na dwa tygodnie
Twardy jak diament
-1 ST do testów na Wytrz.
Magiczny Śpiew
raz na walkę/polowanie, obniżenie liczby sukcesów przeciwnika: A 1-2 – -1 sukces, A 3-4 – -2 sukcesy, A 5 – -3 sukcesy.

CD Szczęściarz: 23.03.2021
CD Błysk Przyszłości: 04.07.2021

Za'warudo – Cień
S:1| W:1| Z:1| M:3| P:1| A:1
MA: 2 L,Pł.MO,Skr: 1

Liquire – Żywiołak Wody
S:1| W:1| Z:1| M:3| P:2| A:1
MA:2 B,Pł,MO,Skr: 1
Niespokojna Toń
Dawna postać
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 310
Rejestracja: 01 sie 2019, 22:52
Stado: Umarli
Płeć: Samica
Księżyce: 35
Rasa: Skrajny
Opiekun: Kaskada Kości, Sztorm Stulecia, Fen
Mistrz: Echo Istnienia [*]
Partner: czy już czas?

Post autor: Niespokojna Toń »
A: S: 1| W: 4| Z: 2| M: 5| P: 3| A: 1
U: W,B,Pł,Skr,M,A,O,MP,Kż,Śl: 1| MO: 2| MA: 3
Atuty: Mocarny; Chytry Przeciwnik; Mistyk;
Pierwszy raz spotkali się jeszcze przed wydarzeniami, które odcisnęły na niej takie piętno. Stała się teraz już trochę inną wersją siebie. Czy Kres byłby w stanie wydobyć to, co już na wstępie zakopała Kaskada?
Najróżniejsze wydarzenia w ich własnych stadach nie dawały im szansy na umówione spotkanie. Samica na wiele księżyców dała pochłonąć się rozterkom, żyjąc dniem dzisiejszym i lękając się przyszłości. Wydawało się teraz, że najgorsze minęło... Woda powoli zyskiwała siły wraz z kolejnymi członkami. Toń za to nabierała nadziei, że zdołała odbić się od dna!
Już z daleka samiec dostrzec mógł charakterystyczną, drobną, lecz długą sylwetkę. Towarzyszyło jej stworzenie przemykające wśród chmur ponad jej ciałem... Całkiem przypominało harpię! ...A fakt, jak pozbawiona agresji wobec smoczycy była, oraz że obie podążały w tym samym kierunku świadczył, iż były połączone więzią.
Nanshe szła w umówione miejsce, bijąc się z myślami. Ukradkowo oglądała się za siebie, jakby spodziewając się dostrzec za sobą śledzącego ją Fena lub Axarusa! Tylko skąd dowiedzieliby się o całym tym spotkaniu? Nieco uspokojona tą myślą, odszukała wzrokiem czekającego w oddali smoka. Szczerze mówiąc nie sądziła, że rzeczywiście do spotkania dojdzie... A jednak czekał tam, przywołując swym widokiem wspomnienia z pierwszego spotkania! Mimowolnie rozpogodziła się, całkiem ciekawa, do czego to wszystko doprowadzi! Po więzi popłynęło pewnego rodzaju rozbawienie ze strony Iskry, która miała na wszystko wgląd nie tylko z góry, ale przede wszystkim nie miało szansy być dla niej tajemnicą ani jedno odczucie smoczej kompanki!
Witaj, Kresie Pragnień. Czy może dzisiaj zdradzisz mi swój żywioł? A może w tym celu muszę wyzwać cię na pojedynek? – Zażartowała, przysiadając. Znów jej wzrok przykuło ubawienie samca wraz z niezwykle zawiniętymi rogami i śmiesznym wypustkom nieco podobnym do jej własnej, gdyby tylko nie składały się głównie z sierści i piór!

Licznik słów: 290
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
ATUTY:

» I. MOCARNY
» II. CHYTRY PRZECIWNIK
+2 ST do akcji przeciwnika raz na pojedynek/polowanie/raz na dwa tygodnie w wyprawie/misji/polowaniu łowcy.
» I. MISTYK
+1 sukces do ataku magicznego raz na walkę.


Obrazek
S: 1|W: 1|Z: 1|M: 1|P: 2|A: 1
B,L,A,O,Skr,Śl: 1

Kres Pragnień
Dawna postać
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 1528
Rejestracja: 30 lip 2019, 19:25
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 100
Rasa: Północny
Opiekun: Milknący Szept* Światłość Erycala*
Mistrz: Nierozważny Duch
Partner: Błękit Nieba

Post autor: Kres Pragnień »
A: S: 2| W: 3| Z: 1| M: 5| P: 3| A: 4
U: B,Pł,L,A,O,W,MP,Kż,Skr,Śl,Prs: 1| MO: 2| MA: 3
Atuty: Okaz zdrowia, Szczęściarz, Twardy jak diament, Magiczny Śpiew, Uzdolniony
I w końcu udało mu się ujrzeć w oddali bardzo znajomą mu sylwetkę. Oh, zdecydowanie! To ta niezwykle atrakcyjna czarodziejka z Wody! Ale któż to jej towarzyszył ku górze? Na pewno nie smok, zbyt szpetne i zbyt dziwnie wyglądające. Tak, już z takiej odległości mógł to stwierdzić, bowiem z najlepszą gracją to coś nie latało. Niemniej to stworzenie agresywne się nie wydawało, więc mógł uznać że to jej kompan, albo czyjś inny który ją pilnował. No cóż, wolał spotkanie przeprowadzone zupełnie w samotności.. ale chyba to stworzenie nie będzie im przeszkadzać?Zbliżała się powoli, coraz bliżej i bliżej. Przyglądał się jej z uwagą, ciekaw był o czym teraz myśli. Paradoksalnie co do swojego imienia, Toń wyglądała dziś na wyjątkowo spokojną. To bardzo dobrze, znaczyło że poprzednie spotkanie wywarło na niej dobre wrażenie. Zadowolony z tej myśli uśmiechnął się lekko. To ona odezwała się pierwsza i niemal od razu nawiązała do ich poprzedniej rozmowy.
O ile dobrze pamiętam to nie tak miało wyglądać, prawda? – Odezwał się zaczepnie, zaglądając na nią z ukosa. – Myślę że dałabyś radę odgadnąć i bez takiej konieczności, w końcu jesteśmy do siebie całkiem podobni. – Zaakcentował, podchodząc do niej bliżej, ale wcale nie siadając. Stanął bokiem blisko niej, zbliżając swój pysk bliżej jej szyi, po czym lekko rozwierając szczęki.
Po chwili zaś ziewnął w jej stronę, posyłając chłodne powietrze wypełnione na bok jej pyska, bliżej jej dolnej połowy. W ten sposób na jej łuskach powstała niewielka ilość szronu. Chłodny, może nawet przyjemnie mroźny. A oprócz chłodu towarzyszyła temu wyraźna woń mięty. Oh, czyżby samiec się wcześniej przygotował.
Czy to wystarczająca podpowiedź..? – Zapytał ją, zadziornie się uśmiechając. Dopiero wówczas usiadł obok niej, najpierw jednak, zapewniając nieco dystansu od siebie. Oczywiście że lubił jej obecność. Była tą samicą do której mógłby się zbliżyć, a jednak czuł że musi jej dać dystans by czuła swobodę. Zresztą i on jej potrzebował, bo Płomień zdecydowanie do smoków nachalnych nie należał.

Licznik słów: 322
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
Kalectwa: osłabienie lewej przedniej łapy (+1 ST do akcji fizycznych)
Atuty:
Okaz zdrowia
Odporność na choroby, brak +2 ST po 100 księżycu
Szczęściarz
Odwrócenie porażki akcji na 1 sukces raz na dwa tygodnie
Twardy jak diament
-1 ST do testów na Wytrz.
Magiczny Śpiew
raz na walkę/polowanie, obniżenie liczby sukcesów przeciwnika: A 1-2 – -1 sukces, A 3-4 – -2 sukcesy, A 5 – -3 sukcesy.

CD Szczęściarz: 23.03.2021
CD Błysk Przyszłości: 04.07.2021

Za'warudo – Cień
S:1| W:1| Z:1| M:3| P:1| A:1
MA: 2 L,Pł.MO,Skr: 1

Liquire – Żywiołak Wody
S:1| W:1| Z:1| M:3| P:2| A:1
MA:2 B,Pł,MO,Skr: 1
Niespokojna Toń
Dawna postać
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 310
Rejestracja: 01 sie 2019, 22:52
Stado: Umarli
Płeć: Samica
Księżyce: 35
Rasa: Skrajny
Opiekun: Kaskada Kości, Sztorm Stulecia, Fen
Mistrz: Echo Istnienia [*]
Partner: czy już czas?

Post autor: Niespokojna Toń »
A: S: 1| W: 4| Z: 2| M: 5| P: 3| A: 1
U: W,B,Pł,Skr,M,A,O,MP,Kż,Śl: 1| MO: 2| MA: 3
Atuty: Mocarny; Chytry Przeciwnik; Mistyk;
Iskra zakołowała nad głową Ognistego, orientując się, że najprawdopodobniej teraz smocza kompanka zaleje ją masą niepotrzebnie skomplikowanych odczuć, nad którymi dotąd nie nauczyła się panować! Niezadowolona harpia odfrunęła dalej, chcąc zachować przytomność umysłu, umykając spod emocjonalnego wpływu poznającej wciąż nową sferę życia Czarodziejki! O ile ucieczka była w ogóle możliwa...
Tymczasem Toń uważnie przyglądała się samcowi, nieco zgrywając bardziej doświadczoną w temacie, niż rzeczywiście była! Ostatnim razem w tego typu sytuacji trochę spanikowała, ale wyciągnęła pewne wnioski, przez co dzielnie teraz wytrzymała zaczepkę kłapouchego! Przekręciła lekko łeb z zaciekawieniem na wzmiankę o ich podobieństwie, a po chwili wyczuwając na łuskach mroźne powietrze, znieruchomiała niezauważalnie. Ten odruch pozostał z nią na stałe, nieco wzmagając tremę, którą z dużą determinacją maskowała! Nie umiała jednak powstrzymać dreszczy przemykających wzdłuż kręgosłupa!
Żywioł Lodu w Stadzie Ognia... Ciekawe. – Skomentowała z zaintrygowanym uśmiechem i błyskiem w oku.
Dostrzegła, że i on przez te księżyce nabrał więcej... pewności siebie? Nie, tego mu nie brakowało... Przez moment samica próbowała uchwycić istotę dostrzeżonej przez siebie zmiany, lecz... po chwili stwierdziła, że najwyraźniej po prostu dorósł. Podobnie jak ona (na pozór)!
Minęło sporo czasu, odkąd się ostatni raz widzieliśmy. Musiało wiele się wydarzyć w naszym życiu. – Rzuciła już zwyczajniejszym tonem, nawet odrobinę cichszym. Spojrzenie jasnych oczu dyskretnie analizowało dalsze poczynania samca, gdy Nanshe dała mu poprowadzić rozmowę, jeśli chciał.

Licznik słów: 223
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
ATUTY:

» I. MOCARNY
» II. CHYTRY PRZECIWNIK
+2 ST do akcji przeciwnika raz na pojedynek/polowanie/raz na dwa tygodnie w wyprawie/misji/polowaniu łowcy.
» I. MISTYK
+1 sukces do ataku magicznego raz na walkę.


Obrazek
S: 1|W: 1|Z: 1|M: 1|P: 2|A: 1
B,L,A,O,Skr,Śl: 1

Poszept Nocy
Dawna postać
So say we All
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 580
Rejestracja: 17 lut 2019, 12:05
Stado: Umarli
Płeć: samiec
Księżyce: 95
Rasa: północny
Partner: Spuścizna Krwi

Post autor: Poszept Nocy »
A: S: 3| W: 1| Z: 2| M: 3| P: 5| A: 4
U: B,Pł,Skr,A,O,MA,MO,MP,Śl,Kż:1|L,M:2|W:3
Atuty: Boski Ulubieniec, Szczęściarz, Altruista, Magiczny śpiew, Opiekun
Poszept Nocy przysiadł przy jednym z drzew Leszczynowego Zagajnika, korzystając z jego przyjemnego cienia. Obok niego zatrzymała się para bestii – większy od niego, choć smukły gryf i krępy, masywny bazyliszek. Ta nietypowa kompania czekała na Łowcę Plagi, którego Piastun zdążył już poznać i skorzystać z jego usług. Teraz więc wysłał do niego uprzejme zapytanie i czekał.

Licznik słów: 57
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
He who's looking forward and behind.
All of this has happened before, and will happen again.

→ boski ulubieniec – spotkanie duszka raz na polowanie, owocujące o połowę większą nagrodą niż jest to dopuszczalne w przypadku "czegoś niespodziewanego".
→ szczęściarz – odwrócenie porażki akcji na jeden sukces raz na walkę/polowanie/raz na dwa tygodnie w misji.
→ altruista – -2 ST do wszystkich akcji towarzysza Piastuna na misji/polowaniu.
→ magiczny śpiew – raz na walkę/polowanie, obniżenie liczby sukcesów przeciwnika:– 2 sukcesy
→ opiekun – -2 ST dla kompana.

W posiadaniu: na szyi ma medalion słońca z grawerem "Własność Rakty. Nie dotykać, grozi śmiercią"; naszyjnik z cytrynu w kształcie księżyca oprawiony w srebrny metal; Sztuczka


BRZASK
S: 1| W: 1| Z: 3| M: 1| P: 1| A: 1
U: B,L,Skr,Śl: 1| A,O: 2

KK

JUTRZENKA
S: 1| W: 1| Z: 1| M: 1| P: 3| A: 1
B,L,Skr,MA,MO: 1

KK

Art by HarrietMilaus
Szara Rzeczywistość
Dawna postać
Jaahvfadh Gorliwy
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 3801
Rejestracja: 21 sie 2019, 22:15
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 67
Rasa: Góski

Post autor: Szara Rzeczywistość »
A: S: 2| W: 3| Z: 5| M: 5| P: 3| A: 1
U: L,Pł,O,A,MO,Kż,Skr,Śl,Prs,MA: 1| B,W,MP: 2| Lcz: 3
Atuty: Pechowiec; Szczęściarz; Błyskotliwy, Wybraniec Bogów; Uzdolniony
Ostatnio było na prawdę masę pracy, łowca nie wiedział na które wezwania odpowiadać, a którym kazał czekać. Tym razem dostał informację od samca, którego już poznał...
Zaraz, chwila. Ostatnio przecież już karmił tego jegomościa. Czy w ogniu nie było kompetentnych łowców czy było ich po prostu za dużo? Mniejsza teraz o to, zebrał spory zapas mięsa, wpakował go do tobołka i drugie tyle niósł za pomocą maddary. Starał się nie ociągać, ale lot i skupienie nad utrzymaniem maddary nie był zbyt prosty.
W końcu jednak wylądował przy samcu. Wyglądał na zmęczonego, nieco ponurego... Ale jednak miał to czego zażyczył sobie smok.
Najpierw odłożył maddarowe niewidzialne opakowanie, które postawił przed Podszeptem. Mięso tura było oczyszczone ze skóry, kości i krwi (4/4 mięsa)
Witaj. Niebiańska jeszcze nie poluje? Czy po prostu jej nie idzie?
Zagaił kiedy ściągał z grzbietu tobołek. I tam ukrył mięso tylko tym razem dla kompanów, które rozdzielił na dwie podobne wielkością kupki. I to mięso było oczyszczone ze wszystkiego co zbędne przy posiłku (4/4 mięsa).
Trzy kupki posiłku czekały tylko na spożycie, a łowca zarzucił sobie tobołek i odczekał chwilę, aby uzyskać odpowiedź i ewentualne podziękowanie. Następnie kiwnie łbem, obróci się oraz odleci. Jeszcze dziś miał sporo zajęć... to nie czas na odpoczynek jeśli chciał jeszcze wieczorem posiedzieć z Mimir zanim ta pójdzie spać.
zt

Licznik słów: 218
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu


Pechowiec : Po każdym niepowodzeniu -1 ST do następnej akcji

Szczesciarz : 1 sukces zamiast niepowodzenia raz na 2 tygodnie. Ostatnie użycie możliwe po: 11.09

Blyskotliwy : -1 ST przy etapie magicznym leczenia ran

Wybraniec bogów : Raz tydzień w leczeniu + 1 sukces. Jeśli użyte do A/MA, kara +2 ST. Następne użycie możliwe po: 29.09

ZŁY(KK)
A: S: 1| W: 2| Z: 1| M: 1| P: 3| A: 1
U: B,O,A,Skr: 1


Fullbody||Głos Smoka || Theme ||

Poszept Nocy
Dawna postać
So say we All
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 580
Rejestracja: 17 lut 2019, 12:05
Stado: Umarli
Płeć: samiec
Księżyce: 95
Rasa: północny
Partner: Spuścizna Krwi

Post autor: Poszept Nocy »
A: S: 3| W: 1| Z: 2| M: 3| P: 5| A: 4
U: B,Pł,Skr,A,O,MA,MO,MP,Śl,Kż:1|L,M:2|W:3
Atuty: Boski Ulubieniec, Szczęściarz, Altruista, Magiczny śpiew, Opiekun
Nie musieli długo czekać – już wkrótce Łowca Plagi lądował przed nimi, niosąc spore porcje mięsa.
– Dziękuję. – Odezwał się Akaer z uśmiechem po powitaniu Apogeum. – Ma sporo głów do wykarmienia, a ja posiadam niestandardową ilość głodnych paszczy.
Odpowiedział pogodnym tonem. Młodzi Łowcy Ognia może nie mieli największego szczęścia na polowaniach, ale starali się karmić swoje smoki. Sporo ich jednak ostatnio przybyło, a Poszept ze swoją kompanią jednak trochę jadł.
Brzask zarzuciła dumnie łbem i wybrała sobie najładniej wyglądający kąsek , z którym szybko się uporała pomagając sobie szponami. Poszept również się posilił, korzystając z większego kawałka mięsa od Plagijczyka. Jedynie Zmierzch się wahał, póki co oglądając i obwąchując swoją porcję.

Dodano: 2020-05-06, 16:18[/i] ]
W końcu Zmierzch przekonał się do tego, by skorzystać z mięsa pozostawionego przez Łowcę Plagi. W końcu Poszeptowi i Brzask nic nie było, a przynajmniej nie wyglądali jakby mieli zejść na zatrucie pokarmowe. Gad podszedł do kawałka który został i szybko się z nim rozprawił, połykając spore kęsy.
Gdy wszyscy byli nasyceni ruszyli w stronę Ognia.

Licznik słów: 173
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
He who's looking forward and behind.
All of this has happened before, and will happen again.

→ boski ulubieniec – spotkanie duszka raz na polowanie, owocujące o połowę większą nagrodą niż jest to dopuszczalne w przypadku "czegoś niespodziewanego".
→ szczęściarz – odwrócenie porażki akcji na jeden sukces raz na walkę/polowanie/raz na dwa tygodnie w misji.
→ altruista – -2 ST do wszystkich akcji towarzysza Piastuna na misji/polowaniu.
→ magiczny śpiew – raz na walkę/polowanie, obniżenie liczby sukcesów przeciwnika:– 2 sukcesy
→ opiekun – -2 ST dla kompana.

W posiadaniu: na szyi ma medalion słońca z grawerem "Własność Rakty. Nie dotykać, grozi śmiercią"; naszyjnik z cytrynu w kształcie księżyca oprawiony w srebrny metal; Sztuczka


BRZASK
S: 1| W: 1| Z: 3| M: 1| P: 1| A: 1
U: B,L,Skr,Śl: 1| A,O: 2

KK

JUTRZENKA
S: 1| W: 1| Z: 1| M: 1| P: 3| A: 1
B,L,Skr,MA,MO: 1

KK

Art by HarrietMilaus
Maros
Dawna postać
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 6188
Rejestracja: 08 maja 2020, 12:46
Stado: Umarli
Płeć: samiec
Księżyce: 122
Rasa: Północny
Opiekun: Sosnowy Pocisk*, Przesilenie Północne*
Mistrz: Strażnik Gwiazd
Partner: Odłamek Raju

Post autor: Maros »
A: S: 3| W: 4| Z: 2| M: 5| P: 3| A: 1
U: W,B,Pł,Prs,Kż,O,MP,Śl: 1| L,Skr: 2| MA,MO: 3
Atuty: Pełny brzuch; Niestabilny; Samotny wojak; Utalentowany; Pojemne płuca
Przyszła pora na kolejną wędrówkę w nieznane, skoro w obozie nie było chętnych do zabawy postanowiła znaleźć ich gdzieś poza nim. Oczywiście poinformowawszy uprzednio rodziców, Ci wysłali za nią kompana taty. Miała jej pilnować i w razie czego wznieść alarm, iż coś jest nie tak. Utrzymując pewien dystans latała za nią, obserwując otoczenie.
Jej łapki zaniosły ją do leszczynowego zagajnika, miejsce od razu przypadło jej do gustu. Spora ilość kryjówek zachęcała do rozpoczęcia poszukiwań czegoś ciekawego. Zadowolona ruszyła przed siebie, zaglądając pod każdy krzaczek, w każdą dziuple w drzewie. Szukać długo nie musiała.
Na zwalonym, obrośniętym najróżniejszymi porostami pniu wylegiwała się niewielka jaszczurka. Może by tak spróbować ją złapać? Korzystając z okazji, iż ta jeszcze jej nie zauważyła skryła się za krzakiem rosnącym nieopodal. Musiała cichutko do niej podejść. Zgięła łapki, tak aby jej ciałko znajdowało się jak najniżej, skrzydła złożyła ciasno. Powolutku ruszyła w kierunku zwierzątka, niestety nie posiadała wystarczających umiejętności aby to mogło się udać. Ogon szurający po ziemi oraz pechowo umiejscowiona gałązka zrujnowały całe skradanie. Zaalarmowany gad natychmiast ruszył do ucieczki.
Zerwała się zaraz za nim, omijając pień dogoniła ją chcąc przydusić jej ogon łapą. Prawie jej się to udało gdyby nie to, iż na jej drodze wyrósł krzaczek w którego wpadła.

Licznik słów: 205
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
It’s misery within a past that I just can’t erase
It’s alright, cause I don’t give a damn

kalectwa
bezpłodność ; +2 ST do akcji fizycznych

samotny wojak
tabela ran woj/mag do walki, ale min. 6 sukcesów
w witalkę by zadać ranę krytyczną


pełny brzuch
-1/4 pożywienia do sytości ; leczony dostaje bonus już od min. ilości ziół

niestabilny
dodatkowa kość do testów na magię; niepowodzenie = rana ciężka

pojemne płuca
raz na pojedynek/polowanie -2 ST do ataku, ale +1 ST w następnej turze
Legenda Samotnika
Dawna postać
Delavir
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 374
Rejestracja: 01 maja 2019, 13:03
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 46
Rasa: Wężowy × Drzewny
Mistrz: Zwierzchni Kolec
Partner: Mango

Post autor: Legenda Samotnika »
A: S: 2| W: 1| Z: 2| M: 3| P: 3| A: 3
U: W,B,Pł,Prs,A,O,MP,MO,Kż: 1| L,MA,Skr,Śl: 2
Atuty: Pechowiec; Nieparzystołuski; Przyjaciel natury; Wszechstronny
Tyle że nie jestem żadnym krzaczkiem, wypraszam sobie! – powiedziałbym, gdybym mógł czytać w myślach młodego smoczka, który wyleciał z zarośli prosto mi na pierś.
Nie spodziewałem się, że wyruszając na zwiad wgłąb terenów Wspólnych, tym razem kierując się na zachód od mojej tymczasowej kryjówki napotkam jakąś żywą duszę. Oczywiście, kompletnie mi to nie przeszkadzało, a wręcz przeciwnie – aż odruchowo wzrokiem poszukiwałem kogoś do zagadania. Jednak gdy niechętnie przemierzałem niebieskie przestrzenie – latanie nie należało do moich ulubionych czynności, ale pływanie stanowiło jeszcze mniej ciekawe wyjście, a przecież musiałem się jakoś przeprawić przez ogromne skrzyżowanie rzek – mój wzrok nie napotkał żadnej żywej duszy, przypominającej z lotu ptaka osobnika smoczego gatunku. W końcu napotkałem niewielki, ale zachęcający do zwiedzenia zagajnik, toteż obniżyłem lot i niezbyt zgrabnie wylądowałem na ziemi. Lekkim, wesołym truchtem wszedłem między drzewa, wdychając zapach świeżości i wsłuchując się w harmonijny śpiew ptaków. W moich krainach dźwięki przyrody były nie mniej piękne, niż tu, ale jednak ta spora różnica zachwycała mnie i wręcz ciągnęła do wyłapywania kolejnych szczegółów, które nie były do siebie podobne w tych dwóch całkiem odmiennych miejscach. Zapewne łatwiej by mi było liczyć podobieństwa, gdyż to właśnie ich było najmniej – jestem przekonany, że mógłbym je wszystkie wymienić, zaginając palce na jednej łapie!
Nagle z rozmyślań wyrwał mnie nienaturalny dla spokojnego otoczenia szelest. Niemal odruchowo skierowałem pysk w stronę odgłosu, wydawanego przez najwyraźniej niezbyt zręcznego drapieżnika. Wsłuchiwałem się chwilę w ten dźwięk, ale gdy wreszcie uznałem, że nic nie stracę, jeżeli przedrę się przez krzaki i zobaczę na oczy nieporadnego łowcę, tuż między łapy śmignęła mi drobna jaszczurka, która nie wiadomo skąd się wzięła, drobne ptaszki, najwyraźniej odpoczywające na niższych gałęziach pobliskich drzew rozleciały się w przerażeniu, a całemu temu nieznacznemu poruszeniu towarzyszył niespodziewany odgłos trzaskającej gałęzi. Ledwo moment przed tym, jak o pierś obiła mi się mała nieznajoma, domyśliłem się, że ów niezręczny łowca usiłował coś upolować, co skończyło się jedynie rozproszeniem całej pobliskiej zwierzyny.
Jednakże kiedy niewiele mniejszy ode mnie pocisk niemal zwalił mnie zn nóg, całą swoją uwagę skupiłem na nim. Krótką chwilę poświęciłem na przyjrzenie się pstrokatej smoczycy, która połowicznie leżała przede mną, a po tym wyciągnąłem zręczny ogon i owinąłem go wokół talii samiczki, ciągnąc jej ciało do góry i usiłując pomóc wstać. Może mój biczowaty, cienki ogon nie wyglądał na silny, ale potrafiłem na nim zawiesić się na gałęzi drzewa nawet na cały dzień, tak też nie należało go nie doceniać! Gdy nieznajoma stanęła już na cztery łapy, dałem jej chwilę, aby otrzepała się z liści i gałązek, po czym wesoło rozpocząłem konwersację.
– Witaj, kolorowa panienko! Jeżeli można zapytać – czego szukasz w cieniu drzew w tak piękny, słoneczny dzień? To znaczy, jedynie się upewniam, gdyż po tych niezbyt dyskretnych odgłosach zdążyłem wywnioskować, iż usiłujesz zapolować? Hahah! Widzę również, że nie najlepiej ci idzie. – wszcząłem ekscentryczną gadkę bez chwili milczenia, nie dając nieznajomej powiedzieć ani słowa. Zresztą zaślepiony ekscytacją nawet nie patrzyłem dokładnie na smoczycę, aby móc odczytać z jej mimiki chęć do wyrażenia się – biegałem spojrzeniem po pobliskich przedmiotach, już najpewniej odruchowo poszukując inspiracji do rozmowy. Obawa przed spełnieniem mojego najgorszego koszmaru – utkwieniu w niezręcznej ciszy – bez mojej świadomej wiedzy zdążyła już zasiąść mi w duszy. Tym razem jednak tematów na szczęście mi nie brakowało, toteż kontynuowałem przesadnie radosną gadaninę. – Ale to nic takiego, naprawdę! Pamiętam swoje pierwsze polowanie – oj ile się działo! Ojciec zabrał mnie ze sobą do głębin lasu, wyruszyło z nami także trzech innych łowców – to miało być jedno z większych polowań w tym księżycu. W obozie zaczynało już nieco brakować zapasów i tylko dlatego ojciec zgodził się iść z towarzystwem – zazwyczaj przecież wszędzie chodził sam i wiecznie warczał niezadowolony, gdy ktoś naciskał na wspólną wyprawę. A jako że miałem już trzy księżyce, czyli już był najwyższy czas, abym poznał tajniki łowiectwa, ojciec postanowił powiększyć grupę o moją obecność. Tak też mój ojciec, Nahrwas, Zairikk, Shekor i ja, aż drżący z podekscytowania, ruszyliśmy w wilgotne odmęty lasu deszczowego. Szliśmy dosyć długo, tam, gdzie jeszcze nigdy wcześniej się nie zapuszczałem, straszony wielkimi kociskami oraz zębatymi paszczami krokodyli czy hipopotamów. Jednak naszym celem wcale nie były głębiny lasu – tam spotkać można było jedynie papugi, małpy czy leopardy – jednak ja o tym wtedy jeszcze nie wiedziałem. Jakież więc było moje zdziwienie, gdy drzewa zaczęły się rozrzedzać, a między nimi przebijało się coraz więcej światła!
W końcu jednak wyszliśmy z lasu. Musiałem nawet przesłonić skrzydłem pyszczek, aby nie oślepiło mnie jaskrawe pustynne słońce! Przeszliśmy sporą odległość wilgotnej ziemi, a gdy zacząłem czuć, jak coraz bardziej twardnieje mi pod stopami, zauważyłem również coraz więcej trawy. Wysokiej, suchej i ostrej trawy, która zaczynała być coraz to wyższa, aż kompletnie przesłoniła mi widok i na ślepo musiałem podążać za wijącym się ogonem ojca. Przemierzaliśmy sawannę dobre kilka godzin, gdy nagle pośród nudzącej mnie już ciszy usłyszałem głos ojca. Powiedział mi: "Teraz uważaj. Niedługo podejdziemy wystarczająco blisko, aby okrążyć spore stado impal. Podejdź bliżej i powtarzaj za mną." Posłusznie ruszyłem przez trawę bliżej boku ojca, czując jak narasta we mnie coraz większa ekscytacja. Od zapewne najdłuższej wtedy w moim życiu wędrówki bolały mnie już łapy, ale gdy obiecano mi, że za chwilę wreszcie będzie się działo coś ogromnie ciekawego, zebrałem w sobie siły i zignorowałem ciepło w łapkach. Wtedy ojciec dokładnie pokazał mi, co mam robić – ustawił się niczym pantera, uginając w gotowości wszystkie łapy i unosząc lekko ogon. Przyłożył skrzydła do ciała dosyć ciasno, ale nie na tyle, aby krępowały jego ruchy. Wyciągnął szyję i zamarł, a ja obserwowałem go jak zaczarowany, odruchowo spinając się w oczekiwaniu na chwilę, gdy wyskoczy i widowiskowo powali swoją ofiarę. Oczywiście, nic takiego się nie stało – to było ledwie na pokaz, ale już sama ta imponująca postawa wzbudziła we mnie taką motywację, że sam natychmiast wykonałem ową postawę. Po paru poprawkach od ojca stałem już doskonale, jakbym wykluł się z jaja w takiej pozycji! Wtedy jednak nadszedł trudniejszy etap...
– znów zupełnie automatycznie demonstrowałem wszystko co się dało zgodnie z ciągiem mojej opowieści, tak też gdy właściwie przypomniałem sobie o obecności małej smoczycy, zamarłem w imitacji pozycji gotowości, jaką przybierać należy niemal przed każdym konkretnie ukierunkowanym wysiłkiem fizycznym.
Przerwałem swój monolog i spojrzałem na nieznajomą, która na szczęście nie uciekła spłoszona, ani nie zasnęła z nudów. Moje spojrzenie samo z siebie przebrało zmieszany, rozbawiony i też przepraszający wyraz, po czym obróciłem się całkiem do smoczycy i spróbowałem od nowa:
– ...aaaale o tym później. Gdzie zresztą moje maniery! Jak ci na imię, młoda łowczyni? Jam jest Delavir i niezmiernie się cieszę z naszego spotkania. – nagle do głowy wpadł mi genialny pomysł, a ja wyszczerzyłem się sam do siebie, zadowolony z własnego geniuszu. – A właściwie... Może chciałabyś usłyszeć kontynuację mojej opowieści? Przy okazji przekazałbym ci własną wiedzę, abyś nie musiała już trudzić się łapaniem jaszczurek! Cała moja wiedza jest do twojej dyspozycji. – oznajmiłem wesoło, po czym żartobliwie wykonałem przesadny ukłon.

Licznik słów: 1150
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
ciiiiiiii
Obrazek

» Pechowiec «
Po każdym niepowodzeniu -1 ST do następnej akcji
» Nieparzystołuski «
-1 ST do Percepcji i Wytrzymałości w czasie nieparzystych miesięcy, +1 ST do Wytrzymałości w czasie parzystych miesięcy
» Przyjaciel natury «
Drapieżniki nie atakują smoka jako pierwsze
» Wszechstronny «
-1 ST do testów umiejętności opierających się na Mocy i Percepcji
Maros
Dawna postać
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 6188
Rejestracja: 08 maja 2020, 12:46
Stado: Umarli
Płeć: samiec
Księżyce: 122
Rasa: Północny
Opiekun: Sosnowy Pocisk*, Przesilenie Północne*
Mistrz: Strażnik Gwiazd
Partner: Odłamek Raju

Post autor: Maros »
A: S: 3| W: 4| Z: 2| M: 5| P: 3| A: 1
U: W,B,Pł,Prs,Kż,O,MP,Śl: 1| L,Skr: 2| MA,MO: 3
Atuty: Pełny brzuch; Niestabilny; Samotny wojak; Utalentowany; Pojemne płuca
O tej jednej – wydawać by się mogło – najważniejszej rzeczy przez cały czas zapominała, a przecież ciotka powtarzała jej to na ostatniej nauce! Nawet nie jedna, bo były dwie! Gdy biegniesz za czymś lub po coś patrz przed siebie nie pod łapy czy też na cel pogoni! Tak też młoda uczyła się na błędach, jeszcze kilka razy tak wyrżnie i może w końcu się tego nauczy. Oby tylko w najbliższym czasie na przeszkodzie nie stanęła jej jakaś skała lub grubszy pień drzewa, wtedy może nie obejść się bez pomocy uzdrowiciela. No bo jak gonić tak mały cel i jeszcze patrzeć przed siebie.... Przecież jeśli spuści go z oczu z jej szczęściem ten od razu gdzieś zniknie i nici z pogoni.
Pomijając fakt, iż rzekome łowy niewiele miały wspólnego z prawdziwymi łowami mającymi na celu zdobycie pożywienia. O takich nie miała nawet najmniejszego pojęcia, gdyby tak było całe to zamieszanie które właśnie miało miejsce nie wydarzyło by się. Cały zagajnik wiedział już o obecności jednego smoka, zwierzyna natychmiast umknęła od epicentrum hałasu oddalając się do bezpieczniejszej strefy. A przynajmniej tak mogło im się wydawać, w końcu nigdy nie wiadomo kto kryje się w krzakach i czy akurat nie jest głodny.
Skoro mowa o krzakach, ten na który niefortunnie trafiła był wyjątkowo twardy i co dziwnego w dotyku zupełnie nie przypominał drewna! Czy to jakiś nowy gatunek ciepłego krzaczka? Jeśli tak, byłby idealnych rozwiązaniem dla smoków lubujących w ciepełku podczas zimniejszych pór roku.
Na szczęście jej łepetyna w całości wyszła z tego zderzenia, co prawda walkę wygrała ta dziwna roślinka powalając swego przeciwnika na ziemie. Mrucząc niewyraźnie pod nosem skarciła się za brak ostrożności, jak tak dalej pójdzie nie będzie w stanie być wojowniczką w przyszłości. Sama siebie trwale okaleczy, waląc tak łbem gdzie popadnie. Już miała przyjrzeć się przeszkodzie gdy coś owinęło jej drobne ciałko. Ta roślina żyje! Na pewno jest głodna i zechce zakosztować potrawki ze smoka! Co teraz?! Gdzie jest ten chmurnik gdy jest potrzebny....
Zaraz, zaraz.... nozdrza zaciągnęły nieco więcej powietrza niż przy zwykłym wdechu. To pachnie bardziej smokiem, niżeli zieleniną... Szybciutko pozbierała się z ziemi, a gdy tylko pomocny ogon zwolnił uścisk, rozłożyła na moment skrzydła, by pozbyć się z nich wszelkich cząstek z leśnego runa. Dopiero po upewnieniu się, iż nigdzie nie została jakakolwiek gałązka czy zwiędły liść podniosła wzrok na gada który niemal od razu zaczął gadać.
Otworzyła pyszczek chcąc odpowiedzieć na pierwszą cześć wypowiedzi nieznajomego, ten jednak jak gdyby zatracił się w swej przemowie. Przynajmniej nie miał wrogich zamiarów, no chyba, że idzie zagadać kogoś na śmierć. Wtedy mogła by zacząć obawiać się o własne życie. Słuchając co ma do powiedzenia spokojnie przyjrzała mu się. Jego umaszczenie było dość nietypowe, liczne wzory na skrzydłach oraz reszcie ciała przykuwały wzrok. Tak samo jak ona posiadał białą grzywę z tą różnicą, iż jej ciągnęła się po sam koniuszek ogona, u niego była ona znacznie krótsza.
Opowieść zapowiadała się dość ciekawie, jak każda która mówiła o walce lub ekscytującej przygodzie przeżytej przez opowiadającego. Ten to miał szczęście, ona w wieku trzech księżyców nie miała jeszcze takich doświadczeń. Co najwyżej mogła poszturchać truchełko leżące w grocie. Takie grupowe polowanie musiało być fantastyczne, na pewno było by łatwiej w starciu z większą zwierzyna. Gdy spotka rodziców poprosi ich o zabranie jej na takie polowanie!
Wraz z rozwijająca się akcją, rosła również ciekawość co dalej. Czy spotkają ogromnego zwierza, gotowego bronić się, aż do ostatniego tchu? Ciekawość zrobiła swoje, zupełnie nie przejęła się tym, iż naprzeciw niej stoi nieznany smok który mógłby zrobić z nią co tylko zechce. Dodatkowa gestykulacja ciałem sprawiała, iż całość wydawała się jeszcze lepsza. Jak to zawsze bywa w najlepszym momencie nastała cisza....
– Fille – rosnący uśmiech na pyszczku utwierdził by każdego w przekonaniu, iż to co właśnie słyszała jak najbardziej podobało jej się. Na pewnie nie zanudziło, takie opowiastki nigdy nie były nudne, o nie!
– Ja też się cieszę – dodała po chwili. Był to niewinny początek fali pytań cisnących się na język.
– Co było dalej? Nagle w stado impal wpadła wygłodniała mantikora chcąca upolować jedną z nich, zauważyła was i wywiązała się walka? Tak na pewno to była ona, albo nie!. Już wiem to był demon które pojawił się nie wiadomo skąd i po co? To był by idealny przeciwnik dla takiej grupki. No chyba, że trafiliście na hydrę... nie taką jak z opowieści mojego taty.... tamta była by za mała nawet dla jednego smoka, a co dopiero dla kilku.... na taką ogromną, wredną hydrę z paskudnymi łbami! – bujna wyobraźnie jedynie napędzała gdybania co do dalszego przebiegi historii. Dopiero przy pauzie na zaczerpnięcie tchu zorientowała się, iż jej rozmówca zaproponował jej dokończenie rozpoczętego wątku. Dodatkowo chciał nauczyć ją tego o czym właśnie była mowa.
– Tak! Bardzo chce – w końcu jakaś ciekawa nauka, wiedziała, iż te które miała wcześniej były potrzebne aby mogła zacząć te znacznie ciekawsze. Nie ukrywając ekscytacji, przebierała przednią parą łapek. Po chwili wydeptała całkiem spory kawałeczek ziemi.

Licznik słów: 823
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
It’s misery within a past that I just can’t erase
It’s alright, cause I don’t give a damn

kalectwa
bezpłodność ; +2 ST do akcji fizycznych

samotny wojak
tabela ran woj/mag do walki, ale min. 6 sukcesów
w witalkę by zadać ranę krytyczną


pełny brzuch
-1/4 pożywienia do sytości ; leczony dostaje bonus już od min. ilości ziół

niestabilny
dodatkowa kość do testów na magię; niepowodzenie = rana ciężka

pojemne płuca
raz na pojedynek/polowanie -2 ST do ataku, ale +1 ST w następnej turze
Legenda Samotnika
Dawna postać
Delavir
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 374
Rejestracja: 01 maja 2019, 13:03
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 46
Rasa: Wężowy × Drzewny
Mistrz: Zwierzchni Kolec
Partner: Mango

Post autor: Legenda Samotnika »
A: S: 2| W: 1| Z: 2| M: 3| P: 3| A: 3
U: W,B,Pł,Prs,A,O,MP,MO,Kż: 1| L,MA,Skr,Śl: 2
Atuty: Pechowiec; Nieparzystołuski; Przyjaciel natury; Wszechstronny
Na mój pysk mimowolnie wkradł się szeroki uśmiech, gdy mała nieznajoma – to znaczy już znajoma – zaczęła rozwijać moją opowieść własnymi pomysłami i domysłami. Aż zaraziłem się od niej tą radością – nieczęsto miałem okazję spotkać tak zaangażowanego w moje historie słuchacza! Energicznym kiwnięciem głowy przyjąłem jej zgodę na kontynuowanie swojej ulubionej czynności – zabawiania publiki.
– A wiesz, że nawet całkiem blisko trafiłaś z tymi mantykorami, demonami i hydrami? Tyle że nie był to, niestety (choć wtedy dla mnie to było raczej stety), żaden magiczny zwierz. Nie należy jednak drapieżników, jakie wówczas stanęły mi na drodze! Ach, ale do tego jeszcze dojdziemy. – uśmiechnąłem się przebiegle i ponownie uniosłem ogon, przysuwając go do mniejszej smoczycy. Tym razem jednak nie owijałem nim jej, ale ułożyłem go na plecach i przycisnąłem je lekko, niezbyt natarczywie zmuszając do zgięcia łapek. – A jako, że ma to być nauka, to musimy wykonywać także ćwiczenia fizyczne, nieprawdaż? – dodałem wesoło, czekając aż Fille ustawi się w sposób, jaki opisałem i zademonstrowałem jej niewiele wcześniej. – Główkę pochyl nisko i nie szuraj tak ogonem – musisz lekko go podnieść, aby pomagał ci w utrzymaniu równowagi. – podpowiadałem i od czasu do czasu poprawiałem postawę lekkimi ruchami ogona. – Nie zapomnij też ugiąć przednie łapki nieco bardziej. Musisz zachowywać się niczym pantera – opuścić klatkę piersiową niemal na ziemię i całe ciało trzymać w napięciu, aby być gotową na reakcję w każdej chwili. Ciężar ciała musisz skupić idealnie po środku, aby poruszać się jak najciszej. Musisz także mieć oczy szeroko otwarte i umysł wyczulony na każde najmniejsze poruszenie wokół ciebie – czy to poruszenie prądów powietrznych i zapachów, czy jakiegoś obiektu w twoim polu widzenia. Każdy krok musi być dokładnie wyważony, abyś stąpała tak głośno, jak najłagodniejszy zefir – czyli bezszelestnie. Unikaj rzeczy potencjalnie zdradzających twoją pozycję – na przykład jeżeli zauważyłaś nieopodal twojej ofiary ptaka, musisz spróbować uniknąć jego spojrzenia, bo jeśli go spłoszysz, on zaalarmuje twój cel i nici będą z polowania. Pamiętaj też o tym, aby zawsze iść pod wiatr – to znaczy tak, aby wiał on tobie w twarz – to sprawi, że zwierzyna, znajdująca się tuż przed tobą nie wyłapie twojego zapachu i będziesz mogła na spokojnie podkraść się na wygodną do ataku odległość. – przerwałem i zatrzymałem się, widząc ledwo zauważalne zmieszanie na pysku smoczycy. Sam nie zauważyłem, kiedy zacząłem ją okrążać, aby lepiej przyjrzeć się jej pozycji z różnych perspektyw. Skierowałem pytające spojrzenie na Fille – mówiłem za szybko? Za dużo na raz?
Odchrząknąłem i spróbowałem inaczej.
– Jak na razie dobrze. Nie będę zasypywać cię informacjami, gdyż polowanie trzeba poczuć. Tak, wiem, to może brzmieć dziwnie, ale uwierz mi – sama się przekonasz, gdy wyruszysz na swoje pierwsze poważne łowy! To nie byle co – uczucia, które narastają w tobie, gdy przechodzisz w swój wrodzony "tryb drapieżnika" są nie do opisania. Choć może spróbuję... – mówiąc, uniosłem pysk ku górze, próbując w myślach odtworzyć dreszczyk emocji, przebiegający wzdłuż ciała i dobrze zapamiętany z ekscytujących chwil na wyprawach. – To tak, jakby przebudzała się w tobie siła, którą całe życie miałaś w sobie w uśpionym stanie. Przebudzała się, narastała, a ty masz wtedy wrażenie, że całe twoje ciało staje się naelektryzowane, wręcz przepełnione energią. Świat wokół ciebie zwalnia, a ty z lekkością potrafisz wyłapać wzrokiem trajektorię lotu owocowej muszki, słyszysz najcichsze szepty otaczającej cię fauny, a łapy odbierają wibracje ziemi za każdym razem, gdy ktoś nieopodal zrobi najmniejszy ruch. Ten stan... ten stan jest upojny, zwłaszcza jeżeli wiesz, że w genach, krwi i duszy jesteś łowcą. Chociażby taki ja – ja jestem łowcą z genów i krwi, czyli odziedziczyłem doskonałość w tej umiejętności od przodków oraz samo moje ciało zbudowane jest do łowiectwa, taki fizyczny talent. Jednak w duszy jestem bardem, bajarzem, wymyślnym historykiem – jak zwał tak zwał – jednak aby choćby częściowo wejść w ów "łowiecki trans", wystarczą mi dwa spełnione warunki. – nagle odwróciłem dziob w stronę smoczycy i ponownie zmierzyłem ją badawczym wzrokiem, jakby poszukując w niej łowieckiej budowy. – A ty? Czujesz ciąg do polowania, czy również co innego siedzi ci w duszy? Masz w genach łowiectwo? – spytałem z ciekawości i dałem małej chwilę na sformułowanie odpowiedzi. Jakakolwiek by nie była, pokiwałem z aprobatą głową i ponownie gwałtownie zmieniłem temat.
– Wracając do opowiadania, bowiem chciałaś usłyszeć kontynuację. Na czym to ja przerwałem? Ach... no tak, postawa. Ojciec dokładnie wytłumaczył mi podstawy, po czym ruszyliśmy dalej wgłąb trawy. Czułem równie wielkie podniecenie, co zdenerwowanie. To oczywiste, że bałem się coś schrzanić na pierwszej wyprawie, ale "kto błędów nie popełnia, ten się nie uczy!" – powtarzałem sobie wcześniejsze słowa ojca. Gdy tak mamrotałem sobie pod nosem motywacyjne słówka, nie zauważyłem zupełnie, że ojciec przyśpieszył kroku, a jego ogon zniknął mi sprzed oczu. Na moje pisklęce nieszczęście nie potrafiłem wtedy jeszcze latać – bowiem nie ciągnęło mnie jakoś do powietrza i wolałem trzymać się ziemi i gałęzi drzew – toteż gdy się zorientowałem o popełnionej gapie, zostawało mi jedynie w ciszy brnąć na oślep dalej, gdyż krzyczenie też opcją nie było – w końcu mógłbym spłoszyć całą zwierzynę i zostawić stado bez pożywienia na kolejny księżyc, a narażanie się na gniew stada oznaczałoby nie tylko zrujnowanie mojej reputacji doskonałego, inteligentnego dziecka, ale też przyniesienie wstydu i zawodu ojcu, a do tego dopuścić nie mogłem. Tak, fakt księżycowej głodówki był wtedy dla mnie najmniej ważny.
Wracając do chwili tamtejszo-obecnej – szedłem równo i usiłowałem wyłapać zapach ojca lub kogoś innego z naszej grupy, ale za sprawą pechu nie umiałem wtedy również odróżniać od siebie zapachów, bowiem ta umiejętność uzyskiwana była wraz z szkoleniem do tropienia zwierzyny. Ja jednak na swojej pierwszej wyprawie miałem jedynie przyglądać się i powtarzać za dorosłymi, wyciągając z sytuacji odpowiednie doświadczenie. Nie miałem za zadanie nikogo tropić, bo tym mieli zająć się dorośli. Brnąłem przed siebie w nieznane i nieświadomie coraz bardziej oddalałem się od swojej grupy, gdyż ona, nie wiedząc o mojej nieobecności, skręciła na północny wschód jeszcze pół mojej samotnej drogi temu.
Po nużącej już wędrówce, cały obolały miałem w końcu się poddać i zacząć nawoływać, gdy niespodziewanie do moich nozdrzy dotarł jakiś wyraźny zapach. Jak już wspomniałem, nie umiałem go odróżnić od innych, jednak jego intensywność wprowadziła mnie w przekonanie, że wreszcie dogoniłem ojca i łowców. Nawet nie przyszło mi do głowy, że intensywny zapach mógł oznaczać zupełnie inne zgrupowanie, niż przypuszczałem! Tak więc jako naiwny, trzyksiężycowy pisklak runąłem biegiem do przodu, trawa wreszcie się rozstąpiła, a ja wypadłem na polanę, przesiąkniętą intensywnym i zdecydowanie nieznajomym zapachem. Jednak gdy zorientowałem się, że owa woń, za którą podążałem, zdecydowanie była mi obca, było już za późno.
– zamarłęm teatralnie i zrobiłem dramatyczną pauzę, wpatrując się intensywnie w oczy słuchaczki. Następnie wypowiedziałem powoli, głosem przepełnionym grozą, zostawiając posmak oszołomienia i niebezpieczeństwa swoim ostatnim zdaniem:
– Wpadłem prosto w gniazdo wielkich, zgłodniałych lwów.

Licznik słów: 1132
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
ciiiiiiii
Obrazek

» Pechowiec «
Po każdym niepowodzeniu -1 ST do następnej akcji
» Nieparzystołuski «
-1 ST do Percepcji i Wytrzymałości w czasie nieparzystych miesięcy, +1 ST do Wytrzymałości w czasie parzystych miesięcy
» Przyjaciel natury «
Drapieżniki nie atakują smoka jako pierwsze
» Wszechstronny «
-1 ST do testów umiejętności opierających się na Mocy i Percepcji
Maros
Dawna postać
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 6188
Rejestracja: 08 maja 2020, 12:46
Stado: Umarli
Płeć: samiec
Księżyce: 122
Rasa: Północny
Opiekun: Sosnowy Pocisk*, Przesilenie Północne*
Mistrz: Strażnik Gwiazd
Partner: Odłamek Raju

Post autor: Maros »
A: S: 3| W: 4| Z: 2| M: 5| P: 3| A: 1
U: W,B,Pł,Prs,Kż,O,MP,Śl: 1| L,Skr: 2| MA,MO: 3
Atuty: Pełny brzuch; Niestabilny; Samotny wojak; Utalentowany; Pojemne płuca
Jak to przy każdej z nauk najpierw była teoria. Dużo gadania, pokazywania i poprawek wprowadzanych przez osobę uczącą. Zazwyczaj była to część najbardziej nudna, wymagająca siedzenia w skupieniu – zapewne właśnie przez to cześć informacji jednym uchem wlatywała, a drugim wylatywała. Ta jednak zapowiadała się o wiele ciekawiej, w końcu nie przy każdej ma się okazje wysłuchiwać tak ciekawych historii. Do tego jej obecny nauczyciel wydawał się równie roztrzepany jak ona momentami, nie brakowało mu energii co też wyjątkowo umilało biegnący czas. Uśmiech drugiego smoka pojawiający się na pyszczku jedynie potwierdził jej przypuszczenia.
Skoro nie był to żaden z wymienionych przez nią stworów to cóż to mogło być? Mnoga liczba dodatkowo utrudniła zadanie, jakie zwierze poluje w grupie i jest na tyle niebezpieczne by zagrozić smokowi. Trzeba jeszcze wziąć pod uwagę wiek w jakim wtedy był smok. Dla takiego malucha nawet najbardziej niepozorny stworek mógł okazać się groźny, a co dopiero kilka sztuk. Szybciutko zaczęła rozmyślać jakie to drapieżniki jeszcze zna. Lista nie była zbyt długa, jedynie te które poznała na ich pierwszej nauce w grocie.
Główkowanie nad zagadkowym przeciwnikiem przerwał przemieszczający się ogon, zauważywszy go wcześniej oszczędziła sobie kolejnego zaskoczenia. Zapewne było by ono o wiele mniejszy niż, to z teorią żyjącego chwasta. Ugięła łapki w momencie, gdy poczuła delikatny nacisk wzdłuż kręgosłupa. Na zadane pytanie skinęła przytakująco łbem, jednocześnie w myślach wracając do opisu pozycji w jakiej musiał ustawić się młody smok. Jako pierwsze poprawiła pierzaste skrzydła, złożyła je nieco ciaśniej – na tyle aby nie utrudniały jej płynnego poruszania się. Pozostało więc troszkę przestrzeni zapewniającej swobodę między jej ciałkiem, a skrzydłami. Teraz pora na ogon, przez złe ułożenie tej części ciała każda z prób skradania się kończyła się porażką. Uniosła go nad ziemie, tak aby nie był zbyt wysoko oraz aby nie dotykał podłoża. Z każdym jej ruchem delikatnie poruszał się to w lewo, to w prawo stanowiąc balast pomagający utrzymać równowagę. Obniżyła łeb tak jak zalecił jej Delavir. Wszelkie poprawki jej pozycji przyjmowała bez dyskusji, W końcu to on wiedział co i jak.
Dalsza wypowiedź zawierała więcej szczegółów które starała się wykonywać najlepiej jak tylko się da. Przednie łapki zgięły się nieco bardziej zmieniając tym samym ułożenia ciała, w pierwszej chwili ugięła je zbyt mocno, od razu skorygowała ten błąd odnajdując właściwą wysokość. Aby stać nieco bardziej stabilnie rozstawiła wszystkie cztery kończyny odrobinę szerzej. Cały czas utrzymując gotowość do działania.
Maksymalne wykorzystane zmysłów również wydawało się logiczne, w końcu nie tylko sucha gałązka, czy szurający ogon może zrujnować cały wysiłek włożony w podejście do celu. Trzeba pamiętać, iż w najbliższym otoczeniu mogą znajdować się również inne zwierzęta gotowe zaalarmować całą okolice o twojej obecności. Tak samo obranie odpowiedniego kierunku podejścia do potencjalnego obiadu, wydawało się być bardzo ważne, w końcu nie tylko ona czuła zapachy i odróżniała je.
Informacji było sporo, każdą starała się zapamiętać. Dzisiejsza nauka zaważy na przebiegu jej pierwszego polowania, musiała więc skupić się na tym co ważne.
Jej ślepia podążały za samcem za każdym razem, gdy ten zataczając koło pojawiał się w polu widzenia.
Poczuć polowanie? To to było jakieś osobne odczucie, inne niż te które poznała do tej pory. Cóż... smok uczy się przez całe życie, przed nią było jeszcze sporo takiej nauki.
Czy on również odczuje w taki sposób każde z polowań, opis przedstawiony przez jej rozmówce ukazywał to jako ekscytującą przygodę. Sama możliwość starcia z jakimkolwiek przeciwnikiem wydawała się fascynująca, mogła odnaleźć jedynie sarnę lub inne mniej groźne stworzenie. Jednak istniała szansa na spotkanie czegoś o wiele niebezpieczniejszego. To myśl troszkę ją zaniepokoiła, wrócić z pierwszego razu cała poharatana lub w ogóle nie wrócić.... Od razu oddaliła od siebie taką możliwość, przecież zawsze może wezwać kogoś do pomocy.
Czy ma w genach łowiectwo? Pytanie rozbrzmiało jej w głowie kolejny raz zaraz po zadanym pytaniu. Północny był świetny w walce, mama opowiadała jej jak dobrze radzi sobie podczas walki, a ona chciała być taka jak on. Oczywiście że miała walkę w genach, w końcu chciała zostać wojowniczką, w przyszłości może nawet będzie mogła sprawdzić się w walce z ojcem?
-Mój tata jest świetnym wojownikiem, wygrał bardzo wiele potyczek ze smokami oraz różnymi bestiami. Mama też dobrze walczy, tylko, że maddarą. Więc w genach na pewno mam walkę, a bez niej nie było by udanych polować. Prawda? W końcu gdyby ktoś nie potrafił by dobrze walczyć nie dał by rady wygrać walki, nawet z taką sarną. Gdy dorosnę i zakończę wszystkie te nauki też będę tak walczyć, będę dużo trenować aby dorównać rodzicom. Chce żeby byli ze mnie dumni. Tak! To będzie najlepsza nagroda za wszelkie trudy i wysiłki z tym związane! – gdzieś w głowie małej samicy coraz bardziej zagnieżdżała się potrzeba usłyszenia, iż ktoś jest dumny z tego co robi. Dlatego też zmusiła się na nauce pływania do wskoczenia do wody, mimo, iż nie znosiła jej! Niestety, starania były chyba zbyt małe.
Mała przerwa na złapanie oddechu po której z pyszczka już miał polecieć kolejny potok słów, gdy drugi smok zabrał głos. Ślepia zaświecił jej się na samą wzmiankę o kontynuacji jego przygody.
To dopiero było przeżycie, zostać samemu na zupełnie nieznanym terenie. Na około trawa wyższa niż można sięgnąć łebkiem, za każdym rogiem czające się zagrożenie lub możliwość znalezienia czegoś cennego. Oczywistym było, iż nie powinien krzyczeć w końcu w okolicy nie mógł być sam. Mógł tym zakomunikować swemu ojcowi, iż zgubił się, równocześnie nakierować na siebie niejednego drapieżnika tylko czekającego na taką okazje.
Budowanie napięcia wychodziło mu świetnie, modulacja głosem jak i gestykulacja uświetniała całość. Okazało się to niemałym utrudnieniem w utrzymaniu odpowiedniej pozycji. Jak tu stać w miejscu i jeszcze bez ruchu gdy mówi się o takich rzeczach!
Nie wytrzymała i uniosła łepek gdy patrząc jej w oczy przedłużał panujące milczenie.
– I co? I co?
Lwów? Duże, głodne kociska na pewno były śmiertelnym zagrożeniem dla tak młodego smoka. Nie pozostało nic innego jak zawinąć ogon i uciekać.
– Uciekłeś? Czy może zawarczałeś groźnie i w tym samym momencie z drugiej strony z odsieczą przybyła reszta grupy? Zaczęliście walczyć i oczywiście wygraliście. Otrzymaliście kilka ran, za to lwy przypłaciły to śmiercią

Licznik słów: 1005
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Legenda Samotnika
Dawna postać
Delavir
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 374
Rejestracja: 01 maja 2019, 13:03
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 46
Rasa: Wężowy × Drzewny
Mistrz: Zwierzchni Kolec
Partner: Mango

Post autor: Legenda Samotnika »
A: S: 2| W: 1| Z: 2| M: 3| P: 3| A: 3
U: W,B,Pł,Prs,A,O,MP,MO,Kż: 1| L,MA,Skr,Śl: 2
Atuty: Pechowiec; Nieparzystołuski; Przyjaciel natury; Wszechstronny
Uśmiechnąłem się chytrze, widząc niecierpliwość i ekscytację na pyszczku samicy. Cieszyłem się, że moja historia budziła w niej takie uczucia, choć nie miałem wątpliwości co do swoich umiejętności oratorskich. Jednak nie było tak łatwo, oj nie! Nie zamierzałem zaspokajać ciekawości Fille, dopóki nie udowodni, że wyciągnęła odpowiednią wiedzę z moich słów. Dlatego też chwilę przed tym, jak kompletnie zmieniłem temat, pokręciłem łbem w zaprzeczeniu na jej domysły. Imponowała mi jej wyobraźnia, ale moja opowieść nie kończyła się tak prostym rozwiązaniem. Oczywiście, miło byłoby, gdyby wspomnienia z mojego pierwszego polowania nie były tak... drastyczne, ale cóż mogłem poradzić na to, że- Oj nie, zapewne myślałeś, czytelniku, że tak łatwo zdradzę ci koniec opowieści? Hah! No to się przeliczyłeś! Czekaj na niego wraz z moją nową przyjaciółką.
Ukazałem białe kiełki w nieco wrednym uśmiechu i się odezwałem:
– Nie tak łatwo. Ale wracając do nauki, co powiedziałabyś na małe ćwiczenie praktyczne? Jestem z tych nauczycieli, co uważają suche wkuwanie teorii za nudn- to znaczy nieskuteczne! – zachichotałem, okrążyłem smoczycę lekkim krokiem i ruszyłem w krzaki po jej prawej stronie, aż zatrzymałem się trzy ogony dalej i rzuciłem do z pewnością zdezorientowanej znajomej:
– Ja sobie tam nieco dalej posiedzę, a ty spróbuj przyjąć pozycję i podkraść się do mnie tak, abym nawet nie zauważył, że ruszyłaś się z miejsca. Wystarczy mnie klepnąć, a jeżeli nie będę się tego spodziewał, ćwiczenie możesz uznać za ocenione na doskonale dokładne! – ruszyłem dalej wgłąb zarośli, wyczulając zmysły na wiatr, aby określić jego kierunek i na początek nieco ułatwić małej zadanie. Chwilę później moje łuski musnął lekki ciepły ruch powietrza, toteż obróciłem się przodem do południowego wschodu, skąd ów zefirek pochodził i klapnąłem tyłkiem na miękką, usłaną świeżą leśną ściółką ziemię. W tej chwili znajdowałem się około trzech skrzydeł dalej od miejsca naszego spotkania – wystarczająca, a może nawet nieco za duża odległość, dająca smoczycy spore pole do popisu. Oczywiście, nie oczekiwałem, że małej od razu się uda, ale miałem nadzieję, że według podanych wskazówek zdoła podejść na tyle skrycie, że nie wyczuje jak nadchodzi przez co najmniej połowę drogi, jaką miała do przebycia. Zdziwiłbym się, gdyby wyszedł jej gorszy czy lepszy wynik – nie miała jakichś specjalnych predyspozycji do łowiectwa, ale dobrze jej szło szybkie przyswajanie wiadomości – ten wniosek wynikał nie tylko z jej całkiem ładnych i zgrabnych prób ustawienia się w poprawny sposób, ale też z uwagi, jaką poświęcała mojej opowieści. Mogło to, oczywiście, wynikać z pisklęcej ciekawości świata i uwielbienia ciekawych historii – zresztą kto by je nie uwielbiał! – ale mimo tego świadczyło o skupieniu, jakie mogła osiągnąć, gdy tylko tego chciała. Miała też niezłą motywację – byłem dobrze zaznajomiony z chęcią bycia czyimś powodem do dumy, pragnieniem uzyskania w czyichś oczach szacunku i uznania, w końcu to właśnie te uczucia sprawiły, że od kiedy zacząłem poznawać świat, przeważnie zachowywałem się nienagannie – po wykluciu z jaja pierwsze, co ujrzałem, to była duma w jadowicie zielonych i przeważnie chłodnych, niemal wypranych z uczuć oczu mego ojca. Wtedy jeszcze nie rozumiałem tego niezwykle rzadkiego błysku w ślepiach ojca, ale gdy całkiem sam w ledwo półtora księżyca zdołałem wykrzesać z łap niewielką czerwoną iskierkę maddary, ponownie zobaczyłem ten błysk, a moje wnętrze wypełniło się zupełnie nowym i nieznajomym dotąd dla mnie ciepłem, jakby po kościach rozlało się uczucie pewności siebie i szczęścia. Chciałem częściej doświadczać tego uczucia, dlatego też wszystkie moje wysiłki poszły na to, aby tylko wzbudzić w otaczających mnie smokach dumę i uznanie. Jakież to egoistyczne... A nawet jeżeli już dawno zdałem sobie z tego sprawę, nie przestaję szukać atencji u innych. Zupełnie jakbym się od niej uzależnił. Tak w skrócie – to właśnie to doprowadziło do tego, że teraz wędruję gdzie mogę i snuję swoje opowieści – pragnienie bycia źródłem czyjejś dumy przerodziło się w żądzę sławy, uznania i chwały.
Wbrew pozorom póki sobie rozmyślałem, wcale nie straciłem czujności. Przeważnie skierowane w korony drzew spojrzenie od czasu do czasu przebiegało po pobliskim otoczeniu, szukając odznak na to, że mała zdążyła się zbliżyć. Długo tak w ciszy usiedzieć nie mogłem, więc gdy skończył się mój wewnętrzny monolog, mlasnąłem językiem, poczekałem chwilę i nie wytrzymałem:
– Wiesz, to bardzo fajnie, że jesteś w większości wojowniczką – i w genach, i w duszy! Co prawda ja bym z futerkiem i brakiem ochrony łusek się do fizycznej walki nie rwał, ale ja to ja – nawet z łuskami i dodatkowym metalowym pancerzem międzysmoczej przemocy bym wolał uniknąć, hahah! Ale do rzeczy – chciałem powiedzieć, że trochę nie masz racji, że bez umiejętności walki nie można polować. To wręcz mi nasuwa na język kolejną opowieść o jednej mojej przyjaciółce, która zupełnie nie znając ani sztuk walki fizycznej, ani tym bardziej magicznej regularnie przynosiła do obozu świeżo upolowane papugi. Mięsa z tych ptaków, co prawda, jak kot napłakał, ale sam fakt, że moja rówieśniczka – a miałem wtedy ledwie dwa i pół księżyca – potrafiła jakoś przechytrzyć bez żadnych konkretnych umiejętności na te zaskakująco przebiegłe ptaki... To to dopiero zadziwiające. Ale żem poprzedniej opowieści jeszcze nie skończył, aby kolejną nawijać! Pośpiesz się, bym mógł w nagrodę za dobrze wykonane ćwiczenie opowiadać co się działo dalej, hahah! Bo wiesz, nie wątpię, a wręcz jestem przekonany, że pójdzie ci dobrze. Ach, chyba się już zamknę, bo rozpraszam i siebie, i ciebie! – zachichotałem i wreszcie przymknąłem dziob, dając Fille w spokoju wykonać polecenie.

Licznik słów: 885
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
ciiiiiiii
Obrazek

» Pechowiec «
Po każdym niepowodzeniu -1 ST do następnej akcji
» Nieparzystołuski «
-1 ST do Percepcji i Wytrzymałości w czasie nieparzystych miesięcy, +1 ST do Wytrzymałości w czasie parzystych miesięcy
» Przyjaciel natury «
Drapieżniki nie atakują smoka jako pierwsze
» Wszechstronny «
-1 ST do testów umiejętności opierających się na Mocy i Percepcji
Maros
Dawna postać
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 6188
Rejestracja: 08 maja 2020, 12:46
Stado: Umarli
Płeć: samiec
Księżyce: 122
Rasa: Północny
Opiekun: Sosnowy Pocisk*, Przesilenie Północne*
Mistrz: Strażnik Gwiazd
Partner: Odłamek Raju

Post autor: Maros »
A: S: 3| W: 4| Z: 2| M: 5| P: 3| A: 1
U: W,B,Pł,Prs,Kż,O,MP,Śl: 1| L,Skr: 2| MA,MO: 3
Atuty: Pełny brzuch; Niestabilny; Samotny wojak; Utalentowany; Pojemne płuca
Dlaczego za każdym razem, gdy słuchasz opowieści pochłaniającej cię bez reszty, jej autor musi robić przerwy w tych najlepszych momentach? Takie o to pytanie przewinęło się przez myśl młodej samicy gdy jej nowy znajomy ponownie zaczął budować napięcie ciszą. Za każdym razem najróżniejsze scenariusze dalszych wydarzeń, nasuwały jej się na myśl. Walka, ucieczka lub śmierć kogoś z grupy. To jedna z wielu możliwych opcji wszystko mogło się tam wydarzyć. Była to doskonała motywacja do tego aby jak najlepiej sprawdzić się podczas nauki. W końcu nagrodą była dalsza część losów młodego na polowaniu! Czy przeżyje starcie z lwami.... Zaraz, musi przeżyć..... Gdyby zginął nie opowiadał by jej teraz tej historii.... A więc co dalej?
Zaproponowane ćwiczenie wydawało się dość interesujące. Nie ma lepszego sposobu na naukę niż praktyka.
Pora sprawdzić ile zapamiętała z teorii. Jeszcze raz poprawiła swoją pozycje. Skrzydła złożone, jednak nie za ciasno – na tyle aby nie utrudniać ruchów oraz powodować niepotrzebnego hałasu, np zahaczając o gałązkę która mogły by pęknąć z cichym trzaskiem. Ogon znajdował się na właściwej wysokości, nie za wysoko, nie za nisko. Oczywiście nie dotykał ziemi. Łapki ugięte, przednie nieco mocniej wyrównując środek ciężkości tak aby ten był umiejscowiony na środku.
Gdy wszystko się zgadzało zastanowiła się chwilkę co powinna po kolei zrobić. No tak, ptaki! Uniosła łepek wypatrując w okolicy zwierząt które mogły by zdradzić jej położenie, w trakcie skradanie również będzie musiała zwrócić na to uwagę. Uszka ustawione ku górze, gotowe wyłapać najmniejszy szelest. Bystre ślepia rozglądające się po okolicy. Pozostała ostatnia kwestia, wiatr....
Musiała wybrać odpowiedni kierunek aby jej zapach nie dotarł do nozdrzy samca. Skoro wiało z południowego wschodu ona musi udać się na północny zachód. Planowała zajść cel delikatnym łukiem od tyłu, a gdy tylko będzie za nim idąc pod wiatr dotrzeć do niego. Oczywiście niezauważona.
Nie śpiesząc się ruszyła zaplanowaną trasą. Nie było to jednak tak proste jak mogło wydawać się na początku. Dwa razy pomyślała przed każdym z wykonanych kroków, w leśnym runie znajdowało się wiele rzeczy gotowych pęknąć nawet przy niewielkim nacisku. Kroczek za kroczkiem.... Każdy krzak czy też drzewo omijała ze szczególną ostrożnością, nie chciała zahaczyć o nie którąś z części ciała. Gęstsze krzaki idealnie sprawdzały się jako punkt widokowy, kryjąc się za nimi mogła unieść nieco łepek by po cichutku zlokalizować położenie Delavira. Obecnie znajdowała się na równi z jego zadem, po jego prawej stronie w odległości 4 może nawet pięciu ogonów. Nie chciała podchodzić zbyt blisko. Co jakiś czas przystawała i rozglądała się po okolicy, upewniając się przy tym czy kierunek wiatru nadal jest taki sam.
Podczas jednego z takich przystanków uświadomiła sobie, iż nawet jej oddech momentami wydaje się zbyt głośny. Czy wcześniej była o tym mowa? Słuchając pierwszej części nauki starała się zapamiętać każdy szczegół. Czyżby coś jednak jej umknęło?
Ruszyła dalej, tym razem uważając również na tak mały szczegół. Uważnie przyglądała się podłożu przed nią, planując gdzie postawi łapki przy kolejnych krokach. Szczególną uwagę zwracała na wszelkie gałązki oraz wyschnięte skupiska liści opadłych z krzewów czy drzew. Takowe omijała nie chcąc wejściem w nie wywołać niepotrzebnego szelestu.
W końcu znalazła się za plecami swego nauczyciela, tutaj zapach niesiony wiatrem był o wiele silniejszy.
Nieoczekiwanie gdzieś z jej lewej strony rozległo się głośne krakanie. Ostrożnie ugięła mocniej łapki licząc, iż ptaszysko nie zauważy jej. Tylko gdzie do licha ono było, pośpiesznie przeszukiwała wzrokiem korony drzew.... W końcu znalazła go, był dalej niż myślała. Może uda jej się przejść niezauważona. Wyczekała moment gdy ptaszyna obróciła łeb w drugą stronę i korzystając z okazji zbliżyła się kolejne kilka kroków. Następnie znów zamarła, nasłuchiwała przy tym czy w okolicy nie pojawiło się coś jeszcze.
Znalazłszy się wystarczająco blisko smoka do całej listy rzeczy na które trzeba uważać dołączyło jego spojrzenie. Raz po raz przeczesywał nim okolice szukając jej. Pamiętając o spokojnym, niezbyt głośnym oddechu obniżyła nieco łeb. Jeszcze raz upewniła się, iż obserwator siedzący wśród liści jest dostatecznie zajęty swoimi sprawami. Nie ma co się zastanawiać, w drogę.
Zaskoczona naglą wypowiedzą drgnęła, łapa zawieszona w połowie kroku nieopatrznie opadła w dół wprost na kępę przyschniętej trawy.... Zaciskając zęby uniosła ją szybko uciszając cichy szelest. Następne kilka długich sekund spędziła na wyczekiwaniu. Usłyszał to zaraz się obróci ku niej? Czy też jego własne słowa zagłuszyły całość. Jeśli to drugie nie czekając dłużej ruszyła przed siebie, jeszcze tylko kilka kroczków.
Czy uda jej się klepnąć nauczyciela?
Całe to zadanie przypominało jej niezliczone zabawy w których próbowała podejść do drobnych zwierząt i je złapać. Zapewne dlatego, poznawszy dokładniejsze podstawy skradania wychodziło jej to lepiej niż się spodziewała. Skupiona na ruchach jak i otoczeniu niezbyt uważnie słuchała zalążka kolejnej opowieści. Unikać walki między sobą? Przecież, to najlepszy sposób na sprawdzenie i szlifowanie umiejętności mogących uratować życie w przyszłości.

Licznik słów: 780
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
It’s misery within a past that I just can’t erase
It’s alright, cause I don’t give a damn

kalectwa
bezpłodność ; +2 ST do akcji fizycznych

samotny wojak
tabela ran woj/mag do walki, ale min. 6 sukcesów
w witalkę by zadać ranę krytyczną


pełny brzuch
-1/4 pożywienia do sytości ; leczony dostaje bonus już od min. ilości ziół

niestabilny
dodatkowa kość do testów na magię; niepowodzenie = rana ciężka

pojemne płuca
raz na pojedynek/polowanie -2 ST do ataku, ale +1 ST w następnej turze
Legenda Samotnika
Dawna postać
Delavir
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 374
Rejestracja: 01 maja 2019, 13:03
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 46
Rasa: Wężowy × Drzewny
Mistrz: Zwierzchni Kolec
Partner: Mango

Post autor: Legenda Samotnika »
A: S: 2| W: 1| Z: 2| M: 3| P: 3| A: 3
U: W,B,Pł,Prs,A,O,MP,MO,Kż: 1| L,MA,Skr,Śl: 2
Atuty: Pechowiec; Nieparzystołuski; Przyjaciel natury; Wszechstronny
Udałem, że tak nie było, ale usłyszałem szelest. Co prawda zdziwiło mnie, że rozdał się tak niedaleko – nie spodziewałem się smoczycy tutaj tak szybko, więc to był ogromny plus w jej stronę – ale gładko kontynuowałem swój monolog, ani na chwilę nie zdradzając swojego zaskoczenia. Gdy Fille skończy, bez wątpienia uświadomię ją, że powinna być przygotowana również na każdą niespodziankę, czającą się w pełnym życia lesie, dlatego też nie może dać się rozproszyć nagłym dźwiękiem czy ruchem. Chciałem jednak, aby w spokoju dokończyła wykonywane zadanie bo zdawałem sobie sprawę, że jeżeli przerwę jej teraz, obniży się jej pewność siebie i zapał do nauki. Jeśli natomiast uda jej się za pierwszym razem – nie idealnie, ale z bardo dobrym wynikiem – będzie zmotywowana do ćwiczeń i zapamiętywania na przyszłość tych ważnych szczegółów. Z pozoru taka drobnostka, a jaka ciekawa od psychologicznej strony widzenia!
Gdy poczułem lekkie klepnięcie w plecy, nadal odwrócony do smoczycy tyłem uśmiechnąłem się i i odwróciłem, obdarzając małą pełnym dumy uśmiechem. To była moja pierwsza uczennica i naprawdę miałem z czego być dumny – nie mając zamiaru zostawać łowcą Fille miała doskonały do tego talent i miałem okazję ujrzeć go jako jeden z pierwszych. Trochę szkoda mi było, że nie zamierza go rozwijać bardziej, niż to konieczne, ale jednocześnie cieszyłem się, że mała już wiedziała, jaką drogę chce obrać w życiu i jest pewna swojej decyzji, bo to też jest bardzo ważne! Uniosłem łapę i poczochrałem ją lekko po grzywie, chichocząc przy tym wesoło.
– Spisałaś się doprawdy doskonale! Nie czułem twojej obecności aż do tego drobnego szelestu, ale też nie spodziewałem się, że zbliżysz się tak szybko! To ogromny plus w łowiectwie. Jeszcze trochę ćwiczeń i mało kto ci zdoła dorównać w sztuce skradania! Pamiętaj też, aby oprócz wypatrywania potencjalnego źródła ujawnienia twojej pozycji musisz być przygotowana na wszelkie niespodzianki, jakie szykuje ci los! Mam na ten temat kolejną historię, ale przecież najpierw należy się zasłużona nagroda, czyż nie? – uśmiechnąłem się radośnie i zaczekałem, aż Fille usiądzie wygodnie, aby dosłuchać reszty opowieści.
– A więc tak. Stałem oto z podwiniętym ogonem i opuszczonymi uszkami niemal na środku polany, a mnie otaczało pięć warczących groźnie, wyraźnie wychudzonych i pocharatanych lwic. Do dziś pamiętam te pięć zmarszczonych w złości pysków. Wszyscy zamarliśmy i przez dłuższą chwilę gapiliśmy się na siebie nieruchomo, gdyż nikt nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Nagle jedna z lwic ryknęła, a inne podążyły jej śladem – w tej chwili niemal ogłuszony przerażającym rykiem poczułem przypływ adrenaliny, a odrętwienie odstąpiło. W ostatniej chwili zanim się na mnie rzuciły, odwróciłem się i pognałem z powrotem wgłąb trawy. Nie miałem pojęcia co robić, a serce dudniło mi tak, że czułem jak z każdym jego uderzeniem jestem na skraju zawału. Nie wiedziałem gdzie biec, ale nogi same niosły mnie z prędkością, jakiej bym się sam po sobie nie spodziewał. Lwy dawno by mnie dorwały, ale wreszcie wysokość trawy na coś się przydała i ukryła moje malutkie ciało przed spojrzeniem głodnych bestii. Jednak nadal było ich więcej, były szybsze i potrafiły doskonale węszyć, więc miałem dosyć małe szanse na ucieczkę. Trawa szeleściła i gładko pozwalała mi przemknąć między jej kępami, a za mną co chwilę rozdawały się gniewne warknięcia potężnych kotów. Adrenalina nie znikała, a ja biegłem byle gdzie, ledwo widząc zapłakanymi oczyma.
Nagle poczułem gorący oddech gdzieś z tyłu. Nie wiem, co mnie do tego skłoniło – najpewniej przypływ paniki – ale strzeliłem w pysk goniącego mnie stworzenia biczowatym ogonem. W odpowiedzi usłyszałem wściekły ryk, a już chwilę później szczęka drapieżnika, przepełniona ostrymi kłami zacisnęła się na moim ogonie. To nagłe pociągnięcie – bardzo bolesne, przyznam szczerze – sprawiło że niemal wzleciałem w powietrze i zwaliłem się na mordę równie zaskoczonego kota. Zresztą czemu tu się dziwić – lwy raczej nie znają podstaw fizyki. Jednak ta niewiedza obróciła się dla mnie w plus, ponieważ rozproszone zwierzę z obolałym pyskiem wypuściło mój ogon i zahamowało. Adrenalina wciąż napędzała moje ciało do działania, więc co zrobiłem?
Oczywiście, najgłupszą rzecz w moim życiu. Lub też najodważniejszą, jaką mi się wtedy wydawała. Zamiast uciekać, odwróciłem się i z zamachem smagnąłem kocisko drobnymi pazurkami dziecięcej łapy. Jednak zamach i złość wystarczyły na tyle, aby jakimś cudem zadać bestii dosyć sporą ranę, przechodząc przez jedno oko. Oślepiona kocica miauknęła zarazem płaczliwie i wściekle, a odgłos odpowiedzi w kocim języku, do tego dochodzące z niedaleka uświadomiły mi, jak złą decyzję podjąłem.
Ale czy zamierzałem się poprawić i zacząć uciekać?
– zrobiłem retoryczną pauzę i skierowałem pytające spojrzenie na Fille, jakby oczekując od niej odpowiedzi. Przez to, że nieświadomie znów w czasie opowieści nadmiernie gestykulowałem, teraz moja prawa łapa z wysuniętymi pazurami zamarła w powietrzu, jakbym pokazywał, jak wyglądałem, gdy wykonywałem kolejną pozycję z listy najgłupszych decyzji mojego życia. Nie dając północnej odpowiedzieć, kontynuowałem. – Nie, no co ty, skąd. Przecież byłem małym zbyt pewnym siebie głupkiem. Tak więc co zrobiłem? Oczywiście, postanowiłem pobawić się w wojownika i chlasnąłem ponownie tę samą kocicę, która teraz wyła z bólu i przeszywała mnie wściekłym spojrzeniem jedynego zdrowego oka. Zamierzała już wstać, aby się zemścić za oko, ale ja niespodziewanie przejechałem pazurami po jej gardle, skąd prysnął na mnie obszerny strumień krwi, szkarłacąc mi cały pysk, szyję i łapę. Oczywiście szczęście, jaki mi dotąd dopisywało, akurat mnie opuściło, więc krew zalała mi także oczy, zakrwawiając widoczność i oślepiając na dłuższą chwilę. Nie widziałem, jak poważne obrażenia zadałem lwicy, ani nie byłem w stanie też wyczuć, na ile pozostałe lwy się zbliżyły. Organizm odruchowo skupił się na bólu podrażnionych oczu, więc sięgnąłem łapami, aby je otrzeć, ale równie pobrudzone i mokre jedynie pogorszyły sytuację. Teraz nie mogłem ani uciekać, ani się bronić.
No i każdy powiedziałby, że już koniec! Po mnie! Ale nie, zobacz – siedzę przecież przed tobą i to opowiadam, nieprawdaż? Hah! A dlaczego przeżyłem? Cóż... moje szczęście odwróciło się ledwo na chwilę, a już siedziałem zakrwawiony i otoczony przez skradające się lwy, postanowiło więc interweniować. Gdy tak sobie siedziałem i próbowałem pozbyć się źródła oślepienia, nagle coś chwyciło mnie za kark i potaszczyło ze sobą. Nie od razu zwróciłem uwagę na to, jak łagodny był ten chwyt, ani też na to, że polujący na mnie drapieżnik raczej by się ze mną tak nie obchodził. Zacząłem wyrywać się i już niemal piszczałem, miotając się jak świeżo wyłowiony z wody śledź, jednak uchwyt się nie poluźniał. Cokolwiek mnie wciągało, wyraźnie nie zamierzało zrobić mi krzywdy, bo gdyby tak było, już dawno leżałbym martwy wśród trawy. A jednak jakoś żyłem i boleśnie jechałem obolałym bokiem po suchej ziemi i trawie. Ciągle byłem oślepiony i upierałem się, usiłując się wyrwać, jednak nic to nie dawało. Kilka chwil później usłyszałem niespodziewany warkot gdzieś za sobą, ze strony, z której mnie zabrano. Zdecydowanie należał do kotowatych – ten dźwięk mocno zasiadł mi w pamięci – ale ktokolwiek mnie zabrał, nie odpowiadał na krzyki lwic. Usłyszałem zbliżający się szelest z tej samej strony, z czego wywnioskowałem, że lwice nie odpuściły w gonieniu mnie. Już przygotowałem się mentalnie na rozszarpanie żywcem, ale zamiast tego do moich uszu niespodziewanie dotarło przestraszone kwiczenie, z pewnością należące do głodnych bestii. Jakimś cudem wyczułem nieznaczny wyciek maddary, którego źródłem była istota mnie trzymająca. Szybko połączyłem fakty i ze zdziwieniem stwierdziłem, że to stworzenie usiłowało mi pomóc i magią przegoniło koty. Nieco niechętnie, ale jednak przestałem się wyrywać.
Po dłuższej chwili wreszcie się odezwałem ochrypłym, zmęczonym głosem:
– Wielkie dzięki za ratunek i takie tam, ale gdzie ty mnie właściwie ciągniesz? – zero odpowiedzi. Nie poddawałem się i spróbowałem jeszcze raz. – Halo? Słyszysz mnie w ogóle? Kim ty jesteś? Smokiem? – nadal nic. Postać wyraźnie mnie ignorowała. Nadal usiłowałem zawiązać konwersację. – Uratowałeś mnie, żeby nie dzielić się moim mięsem z lwami? Czy może chcesz mnie porwać na okup? – nie pytaj, skąd w takim wieku wiedziałem o porwaniach i okupach. No ale nieznajomy dalej milczał. Z pewnością próbowałbym się dowiedzieć czegoś jeszcze, ale gdy adrenalina się ulotniła, wreszcie odczułem skutki przemęczenia swojego dziecięcego ciała. Wszystko mnie bolało i nie miałem już sił się odzywać, więc dałem po prostu się ciągnąć bez żadnych pytań.
Wreszcie się zatrzymaliśmy. Nie mam pojęcia, ile mnie ciągnięto, a dalej nic nie widziałem – krew i brud zaschły mi na oczach, kompletnie sklejając powieki – niemal jak przy wykluciu z jajka, gdy oczy pokrywa cienka błona, którą należy zlizać, inaczej przyklei się do oka i smok będzie oślepiony. Tyle że taka błona to jest ze śluzu, więc częściowo przezroczysta – wiesz, to sprawia, że ledwo widzisz, ale wszystko jest bardzo-bardzo-bardzo mocno zamazane. A zaschnięta krew mało tego, że mocno drażniła mi oczy, to jeszcze sprawiała, że widziałem jedynie czerń. No ale tajemniczy nieznajomy wypuścił mnie i posadził, a ja ledwo trzymałem się na piekących łapach. Powiedziałbym, że powieki kleiły mi się do snu, ale sama rozumiesz – już były sklejone, haha! Tak też siedziałem i resztkami nieśpiącej świadomości myślałem, co robi ten mój zbawiciel, bo słyszałem, jak chodzi wokół mnie i gdzieś się krząta. Gdy już i tamte resztki świadomości zaczęły się powoli wyłączać, zostałem gwałtownie i okrutnie obudzony. Tak, nieznajomy oblał mnie wodą. Nie była zbytnio zimna, ale jako, że się tego kompletnie nie spodziewałem, podskoczyłem z cichym piskiem na cztery łapy. Wtedy po raz pierwszy usłyszałem jego głos – nadal nie jestem pewien, czy była to samica czy samiec, ale zrozumiałem, że był to smok. Wymruczał ciche "Spokojnie, tylko cię umyję", po czym położył mi łapę na krzyżu i przycisnął lekko, sprawiając że jakoś mi się samo usiadło. Po tym podniósł łapę i przyłożył mi ją do żuchwy, unosząc lekko pysk i w takiej pozycji trzymając. Jakąś ciepłą, mokrą ściereczką ostrożnie pozbył się brudu z mojego pyska, ale gdy mył mi oczy, zabronił mi je otwierać. Później zmył ze mnie też pozostały brud, nadal jednak nie mogłem otworzyć oczu. Choć ogromnie mnie korciło, wolałem na razie się go słuchać, bowiem mimo wszystkiego, co dla mnie zrobił, nadal nie znałem jego zamiarów. Nareszcie skończył i osuszył mnie podmuchem maddary. Już otwierałem pysk aby zacząć zadawać pytania, ale szybko mnie uprzedził "Jak zaczniesz teraz gadać, to przestanę cię lubić". Sam nie mam pojęcia czemu, ale te słowa mną wstrząsnęły i szybko zamknąłem dziob, niespodziewanie tracąc ochotę do rozmowy. Jako, że zmęczenie nigdzie nie zniknęło, a moje łuski przygrzewało jakieś ciepło, pochodzące najwyraźniej od ogniska lub magii, położyłem się ledwo na chwilkę, a niezamierzenie zasnąłem.
– przerwałem i utkwiłem spojrzenie na pysku Fille. Byłem ciekaw, co o tym myśli, ale na razie nie zamierzałem jej pytać. Opowieść prawie się skończyła, ale przecież dramatycznych pauz nigdy za mało.
– Podskoczyłem całkowicie rozbudzony i rozejrzałem się wokół, jednak nikogo obok nie było. Znajdowałem się z powrotem w lesie, w miejscu pobliskim od tego, gdzie czasem bawiłem się z przyjaciółmi. W oczy rzuciło mi się jednak co innego – pod jednym z drzew leżało truchło. Zbliżyłem się do niego i poznałem w nim lwicę, której pozbawiłem oka. Miała rozciętą szyję – rana nie była zbyt głęboka, ale pazurem zahaczyłem o tętnicę, co też poskutkowało zbyt dużym upływem krwi. Zauważyłem także, że ciało zwierzęcia było otoczone cieniutką warstwą magii, która nie pozwalała zapachowi się rozchodzić. To musiało być zabezpieczenie przed skuszeniem na woń pożywienia głodnych nocnych bestii. Ach tak, dotarło do mnie także, że było dosyć wcześnie, więc musiałem spędzić z nieznajomym całe pół dnia.
Nagle skrajem spojrzenia dostrzegłem coś wystającego spod ciała lwicy. Sięgnąłem po to łapą i wyjąłem spod cielska niewielką drewnianą tabliczkę. Na szczęście ojciec nauczył mnie czytać, toteż byłem w stanie przeczytać treść tekstu. Pisało tam niewiele, ale było dowodem, że wcale nie miałem jakichś halucynacji i naprawdę spotkałem jakiegoś tajemniczego nieznajomego.
"Nieźle, młody, lwicę ubiłeś. Zabierz truchło jak takie fajne trofeum do domu, myślę, że stąd już znajdziesz do niego drogę powrotną. Miło się tobą opiekowało, ale nikomu nie mów, że mnie spotkałeś. Na razie." – tak to przynajmniej zapamiętałem. Tabliczkę chciałem zabrać ze sobą, ale gdy tylko na chwilę odwróciłem od niej wzrok, nagle zapaliła mi się w łapie. Odruchowo cisnąłem ją w piasek, a tam mały płomyk, który pojawił się ledwo w kącie tabliczki nagle przerodził się w niemalże ognisko i momentalnie całkowicie spalił kawałek drewna. Został tylko popiół i żadnych dowodów na to, że naprawdę kogoś spotkałem. Westchnąłem i zacząłem taszczyć ciężkie cielsko lwicy do obozu. Oj, ale mi ojciec spuścił wtedy lanie! Choć by się w życiu nie przyznał, widziałem, że się martwił. Wszystkich zdziwiła moja zdobycz, no i oczywiście opowiedziałem dokładnie, co się stało, mówiąc także o nieznajomym, mimo jego przestrogi. Nikt mi jednak nie uwierzył i wszyscy uznali, że cudem ubiłem samotną lwicę, a dziecięcy umysł wraz z obszerną wyobraźnią próbowały jakoś to wydarzenie przyozdobić. Cóż, sam już niemal zaczynałem mieć wątpliwości co do tego wszystkiego, ale wtedy spojrzałem na ojca – jako jedyny ze stada się nie odzywał, a jego wzrok był nieobecny. Tylko to jego rozkojarzenie upewniło mnie, że on coś wiedział na temat tego nieznajomego i wcale nie miałem halucynacji.
– zakończyłem opowieść tajemniczo i wreszcie ucichłem na dobre. Czekałem na jakąś reakcję, więc przyglądałem się z zaciekawieniem Fille, mając nadzieję, że spodoba jej się nagroda za dobrą naukę.

//Można składać raport ze Skradania I :3

Licznik słów: 2172
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
ciiiiiiii
Obrazek

» Pechowiec «
Po każdym niepowodzeniu -1 ST do następnej akcji
» Nieparzystołuski «
-1 ST do Percepcji i Wytrzymałości w czasie nieparzystych miesięcy, +1 ST do Wytrzymałości w czasie parzystych miesięcy
» Przyjaciel natury «
Drapieżniki nie atakują smoka jako pierwsze
» Wszechstronny «
-1 ST do testów umiejętności opierających się na Mocy i Percepcji
Maros
Dawna postać
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 6188
Rejestracja: 08 maja 2020, 12:46
Stado: Umarli
Płeć: samiec
Księżyce: 122
Rasa: Północny
Opiekun: Sosnowy Pocisk*, Przesilenie Północne*
Mistrz: Strażnik Gwiazd
Partner: Odłamek Raju

Post autor: Maros »
A: S: 3| W: 4| Z: 2| M: 5| P: 3| A: 1
U: W,B,Pł,Prs,Kż,O,MP,Śl: 1| L,Skr: 2| MA,MO: 3
Atuty: Pełny brzuch; Niestabilny; Samotny wojak; Utalentowany; Pojemne płuca
Wyglądało na to, iż zadanie wykonała poprawnie, pomimo jednego błędu który jak się później okazało został wykryty. Niestety na polowaniu mały szelest mógł wszystko zepsuć, zwierzyna raczej nie ignoruje czegoś takiego. Wszelkie oznaki czyjejś obecności na pewno skutkowały by ucieczką potencjalnego obiadu. Gdy samiec potargał jej grzywę niesforny kosmyk przysłonił jedno z jej ślepi, szybko zgarnęła go na bok łapą. Dlaczego każdy, aż tak chciał ją poczochrać? Oczywiście nie skrzywiła pyszczka w jakimkolwiek grymasie, mimo, iż niezbyt to lubiła. Odwzajemniła jedynie uśmiech który pojawił się u smoka na przeciwko.
Pochwała podziała na nią niczym zastrzyk energii. Jeśli kolejne nauki przebiegną równie sprawnie niedługo będzie miała okazje sprawdzić, czy to wystarczy aby ojciec powiedział, iż jest z niej dumny. Jeśli nie, cóż.... Trzeba będzie zadać sobie o wiele więcej trudu i wcielić w życie następny plan. Oby nie niósł on za sobą zbyt wielu negatywnych konsekwencji.... Z drugiej strony nie mogła doczekać się jego miny gdy pewnego dnia otrzyma wyzwanie od niej. Póki co nie ma co zastanawiać się co wydarzy się w dalekiej przyszłości.
Niespodzianki od losu? Co jeszcze mogło by się wydarzyć, może chodzi o ewentualną zwierzynę która może pojawić się znikąd lub drapieżnika który podobnie jak ona szukał by obiadu i trafił by akurat na nią? Istniała szansa na takie spotkanie, nigdy nie wiadomo co siedzi w krzaku obok i czy akurat właśnie nie ma na ciebie ochoty.
Teraz pora na obiecaną nagrodę! Starając się jak tylko umiała udało się przebrnąć przez kolejną naukę. Co prawda jeszcze sporo przed nią, nie zniechęcała się tym jednak. Cierpliwie czekała oraz wykonała wszystko co było trzeba aby w końcu poznać dalsze losy zaginionego pisklęcia. Przysiadła na zadzie, ogon zawinęła w okół łap, inaczej te znajdujące się z przodu dreptały by w miejscu, ugniatając to co akurat znajdowało się pod nimi. Po ciszy która zapadłą między wypowiedziami, w końcu zaczęła się opowieść....
No jak co robić? Przecież odpowiedź była oczywista, przebieraj łapkami smoczku... przebieraj.... jeśli życie Ci miłe... Pięciu na jednego, troszkę nie fair. Tylko czy natura w ogóle brała takie zasady pod uwagę. Raczej nie.
Zaczęło się od końcówki ogona, która co jakiś czas poruszała się to w prawo, to znowu w lewo. Kilka uderzeń serca był on już w zupełnie innym ułożeniu. Zerwała się na równe łapy gdy tylko pojawił się wątek walki. Zdzielił kocisko prosto we włochatą gębę, już wcześniej powinien to zrobić. A co! Niech sobie nie myślą, małe też może być bojowo nastawione! Wszyscy powinni wiedzieć, że małe również potrafi dokopać większemu! Co z tego, że tamten ma pazury... i ostre kły... no i jest troszkę większy...
Zapewne wyglądała dość komicznie, przestępując z łapy na łapę nie mogła ustać w miejscu. Przecież tam właśnie ważyły się losy tego smoka, nie dało się tego słuchać tak na spokojnie.
Chwycił go... no to koniec, teraz zapewne przybiegną inne i malec nie będzie miał szans... rozszarpią go na małe kawałki, a łup podzielą między sobą. Jeszcze będą przepychać się między sobą o to, kto weźmie lepsze kąski. W tym momencie w jej umyśle zrodził się pewien obraz.
Jedna z lwic, wyraźnie starsza siedziała na ziemi powarkują na pozostałe. Na środku całego zdarzenia leżał biedny smoczek, nad nim głodne drapieżnika dobierające się do świeżego mięsa.
Chwila.... Otrząsnęła się z zbyt daleko wybiegających spekulacji. Przecież on mówi o sobie, nie mógł zginąć. Wtedy nie opowiadał by całej tej historii. Szybciutko przeniosła wzrok na ogon jej towarzysza. Wyobraźnia wyprzedzała jego słowa, pierwszy pomysł mówił o odgryzieniu jego kawałka. Wtedy miał jeszcze szanse na ucieczkę, jednak po sprawdzeniu jak wygląda jego końcówka wiedziała już, iż tak się nie stało. Więc jak to było? Za chwile się dowie.
Do boju! Przemknęło jej przez myśl, gdy tylko usłyszała, że zwierz puścił jego ogon. Dokładnie tak, ślepa będzie o wiele mniej groźna! Jeszcze raz! Pamiętaj, że każdy ma jeszcze jedno oko, drugie również powinieneś uszkodzić. Oczywiście w jednym z najlepszych momentów nastała cisza, już miała otworzyć pyszczek i przekazać swoje teorie – a było ich wiele – na temat dalszego rozwoju wydarzeń. Tym razem nie było jej to dane, całe fantazje musiały pozostać jedynie w jej pisklęcych myślach. Opowieść potoczyła się dalej.
Własnie tak, od razu dobić! Nie ma co bawić się w mniejsze rany, po tym na pewno nie wstanie. Cios w szyje gdzie znajdowały się główne naczynia krwionośne był idealnym posunięciem. Jednego kota masz z głowy, została cała reszta... No z tą resztą mogło już być gorzej, zwłaszcza jeśli nie rozdzieliły się podczas pościgu i podążają za nim w grupie. Teraz powinieneś wiać, a nie bawić się krwią poległego przeciwnika. Będziesz miał czas wysmarować się nią cały gdy tylko uporasz się z resztą!
Jej wyobrażenie walki było nieco inne, nie miała jeszcze okazji przekonać się na własnej skórze z jakimi niebezpieczeństwami wiązała by się taka sytuacja. Przez co w wyobrażeniach na ten temat nie brała tego pod uwagę. Ot pisklęca wyobraźnia, ukazująca smoka jako niezwyciężonego. Oczywiście ponosił on rany podczas starć jednak nigdy nie przegrywał, a przede wszystkim nie umierał. W najgorszych wypadkach udawał się do uzdrowiciela który go poskładał, po czym mógł stawać do kolejnej walki.
Tylko skoro nie mógł ani uciekać ani bronić się, co było dalej? Czyżby w końcu przybył jego ojciec? W końcu musiał zauważyć, iż jego syn zniknął i zacząć go szukać. Zamieszanie w szeleszczącej trawie nie powinno ujść jego uwadze lub jednemu z jego kompanów. Tak wiele pytań, czekało na swe rozwiązanie w małym łebku. Tajemniczy nieznajomy? Kolejny wątek, ciekawszy od poprzedniego. Kim był? Może to jeden ze smoków który wyruszył z nimi na polowanie? W końcu chyba tylko smoka potrafią używać maddary? Czy może, te całe magiczne stworzenia też tak potrafiły? Gdyby tak było nie nazywano by ich magicznymi. Tak więc co ciągnęła go przez trawę, do tego broniło przed lwicami? Chyba, że broniło wyłącznie siebie, a młodego smoka traktowało wyłącznie jako przekąskę. Za dużo tych niewiadomych, musi powściągnąć wybujałą wyobraźnie i wysłuchać historii do końca. Wtedy będzie wiedzieć wszystko, domysły nic jej nie dadzą.
Cichutko wytrwała do końca, co nie było łatwe. Bo kto spodziewał by się takiego zakończenia!
– Próbowałeś go odnaleźć? Czy może twój tata powiedział Ci o nim coś więcej? Nie wyglądał na zdziwionego pojawieniem się tego osobnika w twojej opowieści. Wiesz, ja na początku myślałam, że zamiast smoka porwał Cię jakiś magiczny stwór, w końcu one też używają maddary to nawet by pasowało. Ot, ukradł zdobycz lwicą aby samemu Cię zjeść.... Ale to by nie pasowało, w końcu stoisz przede mną.... – przerwa na oddech, potok słów wylewał się z jej pyszczka w zastraszającym tempie.
– Podczas walki cicho Ci kibicowałam! Tylko musisz pamiętać, aby na przyszłość walić też w drugie oko skoro chcesz oślepić przeciwnika. Każde zwierze ma dwoje oczu, musisz pamiętać. Inaczej nici z takiego planu... i może tyle nie bawić się krwią.... cały ubrudziłeś się przez to i to ty nic nie widziałeś – jakkolwiek dziwnie brzmiało to co mówiła, była święcie przekonana, iż ma racje. Jakież będzie jej zdziwienie gdy tylko pozna jak na prawdę wygląda prawdziwa walka. Rozejrzała się do koła, czas poszukać czegoś ciekawego!
– Chodź poszukamy własnego przeciwnika do pokonania – zakrzyknęła wesoło kierując swe kroki na północ. Przy jednym z drzew, w miejscu gdzie ziemia była nieco bardziej odkryta i rozmiękła przez deszcz zauważyła odcisk czyjejś kończyny. Tylko do kogo mógł on należeć?
– Znalazłam! Znalazłam! Chodź zobaczyć, mamy pierwszy ślad! – Jeśli smok nie zdążył podejść powinna być to zachęta do podążenia za nia. Jeśli jednak przystanął obok, podekscytowane pisklę krzyczało mu do ucha.

Licznik słów: 1240
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
It’s misery within a past that I just can’t erase
It’s alright, cause I don’t give a damn

kalectwa
bezpłodność ; +2 ST do akcji fizycznych

samotny wojak
tabela ran woj/mag do walki, ale min. 6 sukcesów
w witalkę by zadać ranę krytyczną


pełny brzuch
-1/4 pożywienia do sytości ; leczony dostaje bonus już od min. ilości ziół

niestabilny
dodatkowa kość do testów na magię; niepowodzenie = rana ciężka

pojemne płuca
raz na pojedynek/polowanie -2 ST do ataku, ale +1 ST w następnej turze
Legenda Samotnika
Dawna postać
Delavir
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 374
Rejestracja: 01 maja 2019, 13:03
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 46
Rasa: Wężowy × Drzewny
Mistrz: Zwierzchni Kolec
Partner: Mango

Post autor: Legenda Samotnika »
A: S: 2| W: 1| Z: 2| M: 3| P: 3| A: 3
U: W,B,Pł,Prs,A,O,MP,MO,Kż: 1| L,MA,Skr,Śl: 2
Atuty: Pechowiec; Nieparzystołuski; Przyjaciel natury; Wszechstronny
Ledwo skończyłem, a mała przyjaciółka zasypała mnie własnym potokiem słów. Oczywiście, uważnie jej słuchałem, tak jak ona wsłuchiwała się z uwagą w moją opowieść. Jeszcze w jej środku zauważyłem, jak mała nieznacznie wierci się na miejscu – wtedy poczułem się tak, jakby miód wylał mi się na duszę – jeszcze nigdy w życiu nie miałem równie zaangażowanego i ciekawego słuchacza!
Starałem się odpowiadać na pytania i domysły Fille, jednak rzucała nimi we mnie z taką prędkością, że ledwo nadążałem kiwać głową na tak lub nie. Najpierw kiwnięcie na tak, kiwnięcie na nie, kiwnięcie na tak, znów kiwnięcie na tak, i znowu, i jeszcze raz... Aż do krótkiej przerwy. Wtem otworzyłem już pyszczek, aby wreszcie odpowiedzieć słownie, ale szybko musiałem go zamknąć z powrotem – mając ponownie wystarczającą ilość powietrza w płucach podekscytowana słuchaczka kontynuowała monolog, a ja chciałem dosłuchać do końca. Wyszczerzyłem się wesoło, gdy usłyszałem o kibicowaniu – niezbyt lubiłem walczyć, zresztą nie byłem zbyt dobry w fizycznych walkach, ale naprawdę miło było się dowiedzieć, że ktoś jednak liczył na moje zwycięstwo. Zwłaszcza, jeżeli tym kimś była aspirująca na wojowniczkę przyjaciółka!
Pokiwałem na zgodę głową, słysząc porady od Fille. Nieco mnie to rozbawiło, ale w żadnym razie nie zamierzałem ich ignorować – nawet jeżeli samiczka była młodsza ode mnie, to jednak dorastała u boku wojownika i zdecydowanie wiedziała na temat walki więcej, niż ja. Jednak następne jej słowa wzbudziły we mnie lekkie oburzenie – bawić się krwią? Ja się nie bawiłem, zalała mi oczy! A do tego stało się to w chwili, gdy moje życie wisiało na włosku – czemu więc pomyślała, że się bawiłem? Właśnie otwierałem pysk, aby zarzucić jej pomyłkę, gdy rozbiegana północna poderwała się i wymyśliła sobie szukanie przeciwników. Nachmurzyłem się i zawołałem:
– Zaczekaj! Ale jak to "się bawiłem krwią"?! Nie słyszałaś, ja tam byłem w krytycznej sytuacji! – nawoływałem z oburzeniem, przedzierając się za małą przez zarośla. Gdzież ona pomknęła?! Podążając za wijącym się między zielenią zarośli pierzastym ogonkiem usiłowałem zagadać smoczycę, ale ta zupełnie mnie ignorowała, podekscytowana poszukiwaniem nowej przygody. Nie miałem jej tego za złe – wręcz przeciwnie, ogromnie cieszyło mnie, że moja opowieść na tyle kogoś poruszyła!
– Co do tamtego tajemniczego gościa – jasne, że próbowałem go znaleźć, kto by nie próbował? A ile się ojca nie pytałem, tematu unikał jak wody – a on ogromnie nie lubi wody, co jest dziwaczne, bo przecież w połowie jest wężowy, a ta rasa jest druga – po morskich – na liście smoków uwielbiających wodę! Ale przecież zawsze zdarzają się jakieś wyjątki, to w sumie zrozumiałe. I wiesz, ja też najpierw myślałem, że to jakiś magiczny zwierz, choćby mantykora, o której wspomniałaś – bo one władają magią, nie? Nie pamiętam już. Ale nie! Okazuje się, że to był smok! No i dzięki, że mi kibicowałaś. Ja żem sam sobie nie kibicowałbym, bo ze mnie wojownik jak z ryby ptak! Niby możliwe – w końcu istnieją latające ryby, sam widziałem – a jednak tak rzadkie i trudno osiągalne, że niemal niemożliwe! A krwią, ponownie zaznaczę, wcale się nie bawiłem! Myślisz, że to takie proste – otrzeć krew zakrwawionymi i pobrudzonymi łapami? Ani trochę! – zagadałem się, przez co nie zahamowałem na czas, gdy mała wreszcie przystanęła. Zatrzymałem się dopiero, gdy utkwiłem się piersią w ogon smoczycy, a to z kolei sprawiło, że wreszcie zwróciłem uwagę na to, co robiła Fille – na szczęście moje uszy uniknęły ewentualnego bólu po pisku przyjaciółki, jakiego doświadczyłyby, gdybym dotrzymywał jej kroku. Okrążyłem niespiesznie małą i przyjrzałem się jej "odkryciu". Nie trudno mi było rozpoznać ślad nieroztropnego zwierzęcia, jakie go zostawiło, ale Fille zdawała się dalej próbować przydzielić ślad do znanych sobie zwierząt. Gdy tak przyglądałem się jej skupionemu pyszczkowi, na dziob wlazł mi chytry uśmieszek i przyklapnąłem w tym samym miejscu, zagadując:
– Byłabyś mi w stanie powiedzieć czyj to jest ślad? Jak wiele potrafisz z niego wywnioskować? Jeżeli chcesz, mogę zdradzić ci także tajniki śledzenia – bardzo przydatna umiejętność w polowaniu, bowiem bez niej mało co w lesie wytropisz. Nie tylko zresztą w lesie – śledzenie jest niezastąpioną zdolnością w dowolnych okolicznościach. Aż mógłbym opowiedzieć, jak raz ta właśnie zdolność uratowała pewną pisklęcą skórę... – uniosłem dziob ku koronom drzew, pozorując zamyślenie. W ten sposób dyskretnie dawałem wskazówki na to, że Fille może doczekać się kolejnej historyjki w nagrodę za pomyślną naukę. Tylko czy załapie aluzję?

Licznik słów: 719
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
ciiiiiiii
Obrazek

» Pechowiec «
Po każdym niepowodzeniu -1 ST do następnej akcji
» Nieparzystołuski «
-1 ST do Percepcji i Wytrzymałości w czasie nieparzystych miesięcy, +1 ST do Wytrzymałości w czasie parzystych miesięcy
» Przyjaciel natury «
Drapieżniki nie atakują smoka jako pierwsze
» Wszechstronny «
-1 ST do testów umiejętności opierających się na Mocy i Percepcji
Maros
Dawna postać
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 6188
Rejestracja: 08 maja 2020, 12:46
Stado: Umarli
Płeć: samiec
Księżyce: 122
Rasa: Północny
Opiekun: Sosnowy Pocisk*, Przesilenie Północne*
Mistrz: Strażnik Gwiazd
Partner: Odłamek Raju

Post autor: Maros »
A: S: 3| W: 4| Z: 2| M: 5| P: 3| A: 1
U: W,B,Pł,Prs,Kż,O,MP,Śl: 1| L,Skr: 2| MA,MO: 3
Atuty: Pełny brzuch; Niestabilny; Samotny wojak; Utalentowany; Pojemne płuca
Delavir nie powinien na poważnie traktować rad pisklęcia, w końcu co ona mogła wiedzieć o prawdziwym boju? Znała jedynie kilka opowieści nawiązujących do walk smoków ze zwierzyną lub innymi gadami. Dlatego też, uwagę o zabawie krwią najlepiej było po prostu zignorować. Ot, młoda próbowała zabłysnąć wiedzą której nie posiadała.
Mimo, iż odeszła nieco na przód nadal słuchała, co też ma do powiedzenia Delavir. W końcu nie ładnie było ignorować słowa starszych smoków. Należał się im szacunek.
Skoro unikał tematu, zapewne wiedział nie jedną rzecz na temat tajemniczego nieznajomego. Co do niechęci względem wody... Sama jej nie lubiła, mokra grzywa przyklejała się nie przyjemnie do łusek, a pierzaste skrzydła robiły się cięższe. Nic przyjemnego.... A weź to później wysusz, jeśli świeci słońce nie jest tak źle ale przy gorszej pogodzie.... Do tego piasek który przyklejał się do całego ciałka jeśli tylko było mokre...
– Latające ryby? Przecież one nie mają skrzydełek... to jak mogą latać? Czy może mają... – kolejna ciekawostka otaczającego ją świata. Jak ryba może latać? Może też mają nauki i biedne trudzą się machając małymi płetewkami, próbując wzbić się w powietrze? W wodzie popłynęły by po prostu do góry... może to jest to ich latanie? Nie.... wtedy było by to pływanie...
Coś tknęło puchatą końcówkę jej ogona, poruszyła nim nieco w bok. Jeśli samczyk miał łaskotki mógł poczuć delikatne łaskotanie, trwało ono jedynie chwile gdyż obszedł ją, aby zobaczyć cóż to znalazła – a było to bardzo ciekawe znalezisko. Wcale nie było to ślady jakiegoś pospolitego zwierzaka, które można było znaleźć w wielu innych miejscach... o nie... W jej mniemaniu trafili na ślad groźnego drapieżnika – wyobraźnia młodej mocno przeinaczyła prawdę.
Tylko skąd mogła wiedzieć, któż to zostawił odcisk swojej łapki? Zniżyła nieco łepek, by ślepka mogły lepiej przyjrzeć się znalezisku. Ona widziała jedynie odcisk w ziemi, jakie jeszcze informacje był w nim ukryte? Zerknęła na niego pytająco.
– Nauczysz mnie? Historię też chętnie usłyszę – na pyszczku pojawił się szeroki uśmiech. Przysiadłą za ziemi nie mogą doczekać się początku opowiadanie oraz tego co też, idzie wyczytać z takiego śladu.

Licznik słów: 342
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
It’s misery within a past that I just can’t erase
It’s alright, cause I don’t give a damn

kalectwa
bezpłodność ; +2 ST do akcji fizycznych

samotny wojak
tabela ran woj/mag do walki, ale min. 6 sukcesów
w witalkę by zadać ranę krytyczną


pełny brzuch
-1/4 pożywienia do sytości ; leczony dostaje bonus już od min. ilości ziół

niestabilny
dodatkowa kość do testów na magię; niepowodzenie = rana ciężka

pojemne płuca
raz na pojedynek/polowanie -2 ST do ataku, ale +1 ST w następnej turze
Legenda Samotnika
Dawna postać
Delavir
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 374
Rejestracja: 01 maja 2019, 13:03
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 46
Rasa: Wężowy × Drzewny
Mistrz: Zwierzchni Kolec
Partner: Mango

Post autor: Legenda Samotnika »
A: S: 2| W: 1| Z: 2| M: 3| P: 3| A: 3
U: W,B,Pł,Prs,A,O,MP,MO,Kż: 1| L,MA,Skr,Śl: 2
Atuty: Pechowiec; Nieparzystołuski; Przyjaciel natury; Wszechstronny
Na rozmyślania Fille na temat latających ryb nie odpowiedziałem, bo oboje skupiliśmy się na innym temacie. Zresztą nie przejmowałem się też aż tak bardzo tą uwagą o krwi, a moje oburzenie było częściowo żartobliwe. Szybko nawet zapomniałem o tym temacie, gdyż zaczęliśmy się przyglądać śladu. Na pytanie smoczycy uśmiechnąłem się szeroko i odpowiedziałem bez wahania:
– Oczywiście, z największą przyjemnością! A historia będzie na deser, jak poprzednio! Choć na zachętę mogę trochę zacząć... A więc tak. Ledwo dwa księżyce po tym, jak wyruszyliśmy z ojcem w podróż, udało nam się dotrzeć do wielkiej, bujnej puszczy. Wtedy też ojciec zdecydował, że to już pora, abym nauczył się tropienia, a ja z ogromną chęcią przystałem na propozycję. Wpierw jednak rozbiliśmy obóz, a po tym dopiero ojciec zaczął mnie zaznajamiać z tajnikami śledzenia. Nauczył mnie rozróżniania zapachów oraz podążania za jednym konkretnym, a później przeszliśmy do rozpoznawania śladów. Utkał z maddary maskotki różnych łap – wilczej, rysiej, końskiej, kruczej i smoczej. Zrobił wyraźne odciski i pokazał mi, czym się różnią. Wtedy też dostałem swoje pierwsze zadanie – miałem wytropić zająca po samych odciskach łap. Przy tym ćwiczeniu towarzyszył mi ojciec, więc wszystko poszło świetnie – znalazłem zająca i wróciliśmy do obozu... Ciąg dalszy nastąpi. – wyszczerzyłem się i ponownie skupiłem się na odcisku. Tyknąłem pazurem w jego środek, ale tylko żeby pokazać – nie naruszyłem jego kształtu.
– Przyjrzyj się. Ziemia jest wilgotna, dlatego ślad doskonale zachował swój kształt. Dzięki temu możesz określić, do jakiego zwierzęcia należy. Głębokość śladu powie ci, jak ciężkie było zwierzę i jak szybko stąpało. Na przykład gdybyś znalazła mały ślad, przypominający odcisk smoczej łapy, zrozumiałabyś, że należy on najprawdopodobniej do pisklaka. Krocząc w normalnym tempie i bez żadnego obciążenia ślad nie byłby ani za bardzo głęboki, ani zbyt płytki. Gdyby ów pisklak niósł zdobycz, dodatkowy ciężar i spowolniony krok zostawiałyby głębsze odciski w mniejszej odległości. Gdyby biegł najszybciej, jak potrafił, ślad nie zostałby po całej łapie, ale po części, którą się odpychał, a przez prędkość odciski byłyby płytkie i bardzo od siebie oddalone. Widzisz ten kształt po środku, cztery jamki z przodu oraz niewielkie dziurki przy mniejszych jamkach? Pięć pierwszych wgłębień to odcisk kotowatego lub psowatego – mają dość podobne łapy. Te malutkie dziurki wskazują na to, że zwierzę miało wysunięte pazury. Rozmiar śladu jest mniejszy nawet od twojej łapki, więc musiało być to niewielkie zwierzę – wskazuje na to również mała głębokość odcisku. Jako, że kotowate wysuwają pazury jedynie wtedy, gdy atakują, jakie to musiało być zwierzę? Spróbuj też znaleźć kolejny ślad aby określić, jak szybko i w jakim kierunku poruszało się to stworzenie. Ach, i jeszcze ważna uwaga – im głębszy ślad, tym jest świeższy, te płytsze są zasypane ziemią i piaskiem, dlatego najlepszym sposobem na określenie szybkości poruszania się zwierzyny jest szerokość jej kroków – głębokość śladów bywa zmyłkowa. – uśmiechnąłem się pokrzepiająco. To mogło być trochę za dużo informacji na raz, ale byłem gotów odpowiedzieć na wszelkie pytania i uważnie obserwowałem poczynania Fille. Gdyby coś jej nie szło, zamierzałem nieco podpowiedzieć. Oczywiście, zdążyłem już zauważyć kolejny ślad – zbyt daleki, aby zwierzę poruszało się w umiarkowanej prędkości. Dość głębokie ślady jak na taki trucht wskazywały na dodatkową wagę oraz świeżość tropu, a jako że te określone zwierzęta zwykły zacierać za sobą ślady ogonem, ten osobnik musiał się gdzieś śpieszyć. Ciekaw byłem, jak wiele z tego uda się wyszukać mojej przyjaciółce.

Licznik słów: 556
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
ciiiiiiii
Obrazek

» Pechowiec «
Po każdym niepowodzeniu -1 ST do następnej akcji
» Nieparzystołuski «
-1 ST do Percepcji i Wytrzymałości w czasie nieparzystych miesięcy, +1 ST do Wytrzymałości w czasie parzystych miesięcy
» Przyjaciel natury «
Drapieżniki nie atakują smoka jako pierwsze
» Wszechstronny «
-1 ST do testów umiejętności opierających się na Mocy i Percepcji
Symbol Pustki
Dawna postać
Bjallvar Cierpki
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 276
Rejestracja: 23 cze 2020, 0:06
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 40
Rasa: Wywernowa
Opiekun: Infamia Nieumarłych

Post autor: Symbol Pustki »
A: S: 1| W: 3| Z: 5| M: 1| P: 4| A: 1
U: B,Pł,W,MO,MA,MP,Kż,Śl,M,O: 1| L,Kż,Skr: 2| A: 3
Atuty: Ostry słuch; Chytry przeciwnik; Poszukiwacz
___Po raz pierwszy mógł udać się na spacer bez obstawy. Nie żeby był niewdzięczny matce za to, że "troszczyła" się o jego dobrobyt, jednak wolał być zdany na siebie – niezależnie od tego jaki to da rezultat. Krążył między gęstymi leszczynami, słysząc jak jego stopy miażdżą suche skorupki orzechów. Eh, wiewiórki. Zawsze zostawiały taki syf, gdziekolwiek się nie udały?
___Wywerna ostatecznie się zatrzymała między dwoma wysokimi krzewami, które razem tworzyły coś na wzór zadaszenia. Gałęzie się splątały na górze, i mogły służyć za osłonę przed pogodą. Nie lubił słońca, wolał deszcz, a dzisiaj było dziwnie pogodnie. Samiec ułożył się tam, kładąc pysk na jednym z nadgarstków skrzydła. Nie spał, czuwał, wsłuchując się w odgłosy natury.

Licznik słów: 115
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
ODPOWIEDZ

Chcesz dołączyć do gry?

Musisz mieć konto, aby pisać posty.

Rejestracja

Nie masz konta? Załóż je, aby do nas dołączyć!
Zapraszamy do wspólnej rozgrywki na naszym forum.
Rozwiń skrzydła i leć z nami!

Zarejestruj się

Logowanie

Wróć do strony głównej