A: S: 5| W: 4| Z: 1| M: 3| P: 3| A: 1
U: B,L,Pł,W,MO,MA,MP,Kż,Skr,Prs: 1| O,Śl: 2| A: 3
Atuty: Ostry wzrok; Adrenalina; Czempion; Poświęcenie
Bandycka także nie myślała o potencjalnych konsekwencjach ich spotkania. Będzie miała na to czas jak wróci na swoje tereny. Żółte ślepia patrzyły na niego ciepło, a na pysku wojowniczki był wymalowany błogi wyraz. Mierzwiła jego grzywę, masując lekko łapą jego głowę, dokładnie w centrum, między rogami. Drugą łapą zaś podparła swój łeb, słuchając tego co miał do powiedzenia. Jej gadanie nie było potrzebne, mogłaby spokojnie zadowolić się ciszą i spokojem tego miejsca, po prostu leżąc i przytulając się do Aqena do samego rana. Słowa były trudne, skomplikowane i wprowadzały zamęt. Ale obiecała mu to, więc zamierzała dotrzymać słowa. Dodatkowo chciała mu się odwdzięczyć za przyjemny wieczór. Widziała, że dał jej z sobie wszystko, nie kręcąc nosem na jej końskie zaloty, więc teraz ona była tu dla niego.
– Pamiętam. – kiwnęła potakująco głową, słuchając jego opowieści. Jego poprzednie podboje nieszczególnie ją interesowały. Liczyło się dla niej to co było tu i teraz, to że leżała z nim i mogła go czochrać do woli. Wizerunek Trzasku w jej oczach nie zmieniłby się, nawet gdyby przyznał się do potajemnych schadzek z Prorokiem i bałamucenia go na wspólnych terenach. To była przeszłość i tam powinna pozostać. Nie zbyła go jednak, ani nie machnęła łapą, słuchając jego krótkiej opowieści o Zgubnej Słodyczy. Nie wnikała, ani nie pytała o szczegóły co, gdzie i dlaczego. Najwyraźniej w pewnym momencie Trzask przestał być z nią szczęśliwy, a u niej znalazł coś, czego u swojej pierwszej partnerki znaleźć nie mógł. To jej wystarczyło za wyjaśnienie.
Już miała otwierać pysk, kiedy okazało się, że jest jeszcze ktoś. Bandycka przekręciła lekko łeb, słuchając dalszej części opowieści. Skrzywiła się lekko, na wspomnienie smoczycy, którą musieli zabić. – Ugh. Obcy. – mruknęła tylko. Nadal spoglądała na niego łagodnie, nawet, kiedy powiedział że inna smoczyca z Plagi wyznała mu miłość. Podniosła lekko brwi do góry. – Wiesz, nie planowałam cię już dzisiaj bić, ale jak tego oczekujesz, to możemy tak zacząć drugą rundę. – powiedziała, szczypiąc go łapą u podstawy szyi i dmuchając na niego ciepłym powietrzem i nie przerywając mu dalej. Jej ślepia zwężyły się lekko na wieść o tym, że Rakta używała iluzji kogoś z własnego stada do straszenia syna. Mało wiedziała o ciotce Rakcie, po za tym że była świetną, ale surową wojowniczką. Nie podejrzewała jednak, że aż tak surową. Twarde wychowanie piskląt to jedno, dawanie im traumy to już inna bajka. Uciekła na moment wzrokiem, drapiąc się po podbródku i myśląc o kogo mogło chodzić. To musiał być ktoś kogo Rakta nie cierpiała i ktoś kto miał pisklęta. Dziadka skreśliła od razu, zresztą on już wtedy spał. Khardah nie posiadał piskląt, Luthien także, z Illunem łączyły ją dobre relacje, nie mogło też chodzić o Calada. Pozostawał jedyny samiec z potomstwem – Burdig i to nawet by się zgadzało. Wiedziała o tym, że Rakta nie znosiła piastuna, podobnie jak jej matka. Sama Bandycka tej nienawiści już nie podzielała, ba wręcz darzyła sympatycznego opiekuna swoim zaufaniem. Burdig był ekscentryczny, ale w życiu nie wyrządziłby krzywdy nikomu z Plagi.
– Ten ojciec,czy to był drobny samiec o żółtym futrze i krwistoczerwonej grzywie? Ma kolczyk w nosie i sporo kolczyków w uszach. A jego córka wygląda jak niewyrośnięty, 12-księżycowy pisklak o różowej grzywie i podobnym, różowym futrze. Ma sztuczną łapę z drewna i metalu? – zapytała, spoglądając na niego i wracając do masowania jego łba. – To Burdig, nasz piastun i Ha'ara nasza uzdrowicielka. Oboje nadal żyją i mają się dobrze. – dodała. – Ha'arka pomieszkuje u mnie w grocie, widzimy się często. Jeśli chcesz, mogę porozmawiać z nią i z jej ojcem, umówić wam spotkanie na wspólnych terenach. Jeśli powiesz im to samo co teraz mnie, myślę że się dogadacie. Burdig to rozsądny samiec, Ha'ara także nie jest głupia. Nie będą chować urazy, jak powiesz im co się stało. – dodała, liżąc go lekko po pysku i smyrając końcówką nosa o jego nos. – To wszystko? Żadnych wyznań więcej? – uniosła brew w surowym wyrazie,a potem podrapała się łapą po policzku.
– Przed tobą miałam jednego samca. To Basior Lancetowaty, uzdrowiciel Ziemi. Spotkałam się z nim jak wracałam z areny Viliara z tyłkiem poparzonym przez kobolda. Uleczył mnie, a potem sobie pogawędziliśmy miło. Wpadł mi w oko, bo niby uzdrowiciel, ale bary miał takie, że ja nie wiem jak on łazi po tych lasach na terenach Ziemi, jak się mieści pomiędzy drzewami. Pogonił mnie, bo byłam wtedy jeszcze młoda, nie do końca wiedziałam co chciałam. – wydęła pysk w niezadowolonym grymasie. Jej duma bolała do dziś. – Okazało się, że jest on w bliskiej komitywie z Ha'arą, po prostu chędożyli się kiedy mieli na to ochotę, bez większych zobowiązań. Raz pojedynkowali się na arenie i oboje zemdleli, a ja ich wtedy znalazłam i Ha'ara zaproponowała, żebyśmy... – spojrzała na niego niepewnie. Czuła, że Aqen jest monogamistą, więc zastanawiała się czy jej zaraz stąd nie zwieje. – ...się trochę rozerwali. Wiedziała, że Basior mi się podobał. Więc poszliśmy i się rozerwaliśmy, we trójkę. – dokończyła nie wdrażając się w zbędne szczegóły. – To jest oczywiście rozdział zamknięty, tak jak się umawialiśmy. – dodała dla pewności, obserwując go czujnie. Miała nadzieję, że nie zdruzgotała tym swojego wizerunku w jego oczach. Czy to był ten moment, kiedy Aqen wychodził z groty oburzony jej barbarzyństwem?
Licznik słów: 869
❖ Ostry Wzrok: Wszystkie testy percepcji na polowaniu/wyprawie oparte na wzroku mają dodatkową kość.
❖ Adrenalina: Dodatkowa kość na akcje fizyczne (bieg, atak, obrona), w przypadku niepowodzenia – rana ciężka
❖ Czempion: raz na walkę +1 sukces do ataku fizycznego
❖ Poświęcenie: Poświęcenie: raz na atak +1 sukces kosztem jednej rany lekkiej
❖ Błysk Przyszłości: xx.xx
Batou – żywiołak ziemi
niedźwiadek
A: S:1 | W:1 | Z:1 | M:3 | P:2| A:1
U: B:1 | MA: 1 | MO: 1 | Skr: 1