OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Estrel i Hebzen zdawali się zupełnie porzucić swoją pisklęcą energiczność. Uśmiechali się, ale mówili niewiele, a ich ruchy były powolne. Oszczędne i ostrożne.Nie wiedział czy to wyłącznie jego perspektywa, czy postrzegał ich przez jakiś zepsuty pryzmat, ale miał wrażenie że jeśli byli szczęśliwi, to wciąż jedynie pozornie. Męczyło go to, że nie potrafił zaakceptować swoich dzieci w żadnym stanie. Ranili go, gdyż czuł w nich sztuczność i napięcie, które przejawiało się zarówno w stłumionej uprzejmości Estrel, jak i pseudo żarcikach Hebzena. Uwaga, którą wystosował syn wobec Goździka także nie umknęła jego uwadze. Mówił, że nie przepada za hałasem i dziecinnością, więc dlaczego przygarnął pisklę? Znów krótko obejrzał Goździk. To iż potrafiła się wspinać nic nie znaczyło, ale domyślał się, że gdyby Hebzen nie chciał aby mylono młodą ze stworzeniem spłodzonym przez niego, już by to podkreślił. Miał na to szansę i przepadła, podobnie jak przepaść mogły pozytywne cechy tego niebieskookiego stworzenia. Nie chciał żeby go lubiła, gdyż zwrotnie czekać mógł ją wyłącznie zawód.
– Proszę, nie nazywaj mnie dziadkiem. Strażnik albo prorok, nic więcej – znalazł moment w którym, mógłby nieco złapać jej uwagę i pouczył szorstko, choć ze zdecydowanie mniejszym naciskiem, niż gdy mówił do starszych. Niezależnie od starań, nie brzmiał w przyjazny sposób. Po tym oświadczeniu, nie dbając o jej pytania, tak samo jak nie przejmując się faktem ile drzewnego Goździk miała w genach, zwrócił się do Hebzena
– Zdaję sobie sprawę, że chcesz zasilić szeregi Ziemi, lecz czy nie wspomniałeś, że musisz być skupiony na pracy? – Precyzyjne, proste pytanie, gdyż nie chciał wyobrażać sobie jak w zirytowaniu na jego okrężną odpowiedź wyrywa mu tchawicę. Mimo burzliwego nastroju, na zewnątrz zachowywał wybitny, lodowaty spokój – Czy jako uzdrowiciel czujesz, że masz dość czasu aby się nim zająć, aby nie skrzywdzić go w etapie dorastania? Kiedy w ogóle znalazłeś czas aby poznać i zapłodnić smoczycę, skoro wspomniałeś, że emocjonalność jest dla ciebie przytłaczająca? – Wessał powietrze z sykiem, czując narastający zawód. Nie, nie, nie, do jasnej cholery, nie chciał żeby kolejny smok popełniał jego błędy. Gdyby mógł z historii wolnych wymazać wszystkie swoje młode, zrobiłby to bez wahania – A smoczyca? Oddała ci je, nie dbając o to jakim będziesz opiekunem? Dlaczego?– Żadnego z pytań nie zadawał retorycznie, stawiając je ciężko i ze słyszalnym oskarżeniem w głosie.
Nastrój obrońcy bardzo intensywnie wpływał na stojącą nieopodal sarnę, dlatego choć była bardzo ciekawa małego, uroczego smoka, nie odważyła się nawet zdjąć kolana w jego stronę. Nie potrafiła zrozumieć dlaczego łagodny w jej oswajaniu samiec czuł tyle gniewu wobec swoich bliskich.





















