OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Czasami się przydawał, w końcu nie byli od dyplomacji, a po to by być w stanie bronić stado. Samą rozmową nie dało się tego robić, gdy druga ze stron nie przejawiała do tego chęci. Ciekawe czy udający pewnego siebie plagus, próbował by bronić swojego zadu jedynie słowami.– Mogą, zwłaszcza jeśli, ktoś jest zbyt naiwny i wierzy we wszystko na ślepo. Poza tym faktem, ma sporą wartość, bez niego nie zbudujesz jakiejkolwiek zdrowej relacji. – mówiła oczywiście o zaufaniu. Wiele rzeczy opierało się bezpośrednio na nim. Jego definicja agresji była by zapewne ciekawa, jednak zupełnie nietrafiona względem jej samej. Ale nie o tym była mowa.
– Domyślam się, że odnosisz się do Plagi. Bo tylko to stado możesz znać na tyle, by snuć takie teorie. – tak wlaśnie wyglądało to stado? Jeśli tak, było to dość smutne – nie każdy przywódca taki jest, nie musisz wrzucać ich do jednego worka. – na jego uśmiech nijak nie zareagowała.
– No to mamy wyjaśnione, ostatnim na co mam teraz ochotę, to fałszywe uśmieszki i tego typu zagrania. Nie zmienia to jednak faktu, że ten był szczery. – odrzekła, a sam pysk przyjął ponownie obojętny wyraz pyska. Co zrobiła by, gdyby zastała swojego malucha z nim na granicy? Do tego, za rzeką którą z pewnością nie przekroczyło same? Chyba lepiej tego nie sprawdzać.
– Żal mi młodych smoków które trafią pod twoją opiekę, jeszcze patrzył byś jak narażają się na śmierć i nie ruszył tyłka. – wstała powoli, ogon poruszył się gwałtownie na bok, tuż nad ziemią. Przyklejony do niego śnieg opadł ponownie na ziemię. Ruszyła powoli przed siebie, specjalnie obierając trasę tak, by przejść obok uzdrowiciela. Przystanęła gdy ich barki zrównały się, a dzieliła ich odległość nie więcej niż trzech szponów.
– Wodne pisklęta zostaw lepiej w spokoju, są pod świetną opieka i nie musisz wyręczać ich opiekunów – dodała chłodniej.