OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Ostatnio w jego życiu działo się zbyt wiele, nie chcąc więc dokładać sobie zmartwień, po prostu cieszył się chwilą i obecnością przyjaciela. Bo mógł go już tak nazwać, prawda? Może te wszystkie uczucia, które czuł względem czarodzieja, były właśnie powiązane ściśle z przyjaźnią i nic więcej? To chyba było najbezpieczniejsze założenie i najlepiej dla niego oraz dla Echo byłoby, gdyby się tego trzymał i niczego się głębiej nie doszukiwał. Zwłaszcza teraz, gdy bursztynowołuski miał pisklęta z jakąś smoczycą, najprawdopodobniej jego... partnerką. Żaba powinien się nawęt wręcz cieszyć, że w życiu Świetlika zaczęło się w końcu układać i był teraz taki szczęśliwy. Dlaczego więc nie potrafił? Dlaczego z jakiegoś powodu go to bolało? Chyba że chodziło o coś innego, na przykład może po prostu zazdrościł podświadomie samcowi, że spotkało go ostatnio tyle dobrego? Nie, nie, to było głupie. Nigdy by tak przecież nie pomyślał! Choć... czy aby na pewno?Proszę nie myśl o tym, nie teraz.
Przez swoje rozmyślania odrobinę zagubił się w rozmowie i spojrzał skonfundowanym wzrokiem na przyjaciela, gdy ten zaczął go przepraszać. Ale za co? Nim jednak mógł zadać stosowne pytanie, Echo odezwał się ponownie, tym razem z prośbą, co było świetną zamianą tematu. Idealnie w porę! Uzdrowiciel wypuścił czarodzieja z uścisku, dając sobie chwilę na zastanowienie się w ciszy. Miałby go nauczyć lepszego panowania nad maddarą?
– Hm, mógłbym spróbować. Choć… nie jestem za dobrym nauczycielem – zaśmiał się nerwowo, drapiąc jedną łapą tył swojej szyi. – Ale zobaczę co da się zrobić. Od czego by tu zacząć… – odsunął się do tyłu, by mieli większe pole do manewru. Nigdy jeszcze nikogo sam nie uczył, więc nie miał pojęcia jak się w ogóle za takie nauki zabrać. Jak dobrze, że nigdy nie przeszło mu przez myśl, by zostać piastunem. Byłby w tym fatalny.
– A więc tak – klasnął w łapy. – Podstawy maddary są już ci niewątpliwie bardzo dobrze znane, tak samo wszystkie związane z nią zasady, więc teraz trzeba byłoby po prostu popracować nad szczegółami twoich tworów, by stały się jeszcze lepsze. Zacznijmy więc od stworzenia iluzji… zwierzęcia. Albo jakiejś innej żyjącej istoty, jeśli będzie ci wygodniej. Spróbuj przekonać mnie, że istnieje naprawdę, jednak nie skupiaj się jedynie na szczegółach w jej wyglądzie – oprócz nich ma mieć także wpływ na otoczenie. Powinna się ruszać, pachnieć, rzucać cień, zostawiać po sobie odciski na ziemi… po prostu ma być taka, żebym uwierzył, że mam przed sobą najprawdziwsze, żyjące stworzenie – odparł, mając w duchu nadzieję, że czarodziej zrozumiał bez problemu, o co mu chodziło. – Bardzo ważna jest także obserwacja otoczenia. Czerp z natury jak najwięcej inspiracji, ucz się z niej, naśladuj – dodał i czekał cierpliwie na to, aż samiec zabierze się za czarowanie. No zobaczymy, czy coś z tego wyjdzie.


















