OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Poinformowany o kolejnym podejściu do nauki perswazji, przytaknął matce i krótko po tym wzbił się w powietrze. Dotarcie tutaj dość spokojnym lotem nie zajęło mu specjalnie długo, jednak nie był też przy tym jakąś błyskawicą. Czerpał przyjemność z powiewów wiatru, niosących go bez wysiłku w kierunku terenu, ku któremu zmierzał. Gdy ostatecznie dotarł na miejsce, rozłożył skrzydła szeroko pozwalając sobie wytracić prędkość i swobodnie wylądować, zataczając koła nad Gwieździstym Porankiem, którego zdążył już zauważyć. Ostatecznie machnął kilka razy skrzydłami nad ziemią, zaraz opadając na grunt i otrzepując się. Po tym, jak jego futro bywało zmierzwione przez wiatr po biegu czy locie, otrzepywanie się stało się chyba jakimś jego nawykiem.– Mam nadzieję, że nie musiałeś zbyt długo czekać. – uśmiechnął się w kierunku smoka, może trochę przepraszająco. Cóż, dzisiaj zdecydowanie podchodził do wszystkiego spokojniej, mniej aktywnie. – Możemy zaczynać... znowu. W zanadrzu jest jeszcze jedna próba.
W końcu do trzech razy sztuka. Chabrowy, mimo dzisiejszego lenistwa, miał całkiem dobry humor.
Przysiadł na przeciwko Astrala, wbijając w niego wzrok. No, co ciekawego miał mu do opowiedzenia? Zamieniał się w słuch.