OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Tata i Axarus nie znaleźli już nikogo głodnego na terenach Wody, zatem przeszli się na malutki spacerek po tych Wspólnych. Mieli ze sobą jeszcze porcję dla smoka, lub kompana. Chodzili i chodzili, szukając żywego ducha. Czyżby pora zmarłych nadeszła szybciej, niż zwykle? Razem ze swoim ojcem zatrzymali się przy brzegu rzeki, w okolicach Zimnego Jeziora. Szybko dostrzegli, że nie są tu sami, a raczej Tata dostrzegła. Weszła na Axarusa i wskazała mu, że kręci się tutaj jakaś kelpie. Jako potężna borsuczyca, musiała mówić synowi o takich rzeczach. Mackonur spojrzał i zobaczył... Awanturę?– Nie... nie, to niemożliwe. – Powiedział z początku. Całkowicie siadło mu już na rozum, znowu miał halucynacje? – Ty nie jesteś rybą. Ty nie jesteś rybą. – Powtarzał do siebie. Były do jego pierwsze słowa wypowiedziane w Wolnych, zaadresowane do Sztormu i Awantury. Podszedł bliżej, uszczypnął się, ale to była jednak prawda! Axarusa momentalnie to rozweseliło i powrócił jego cień.
– No, ileż można czekać! – Rzucił rozradowany i zaprosił do siebie Awanturę gestem łapy, chciał pogłaskać ją po grzywie. Kopytka Awantury nadal lśniły, jak ona to robiła?
– Jesteś wychudzona, biedaku. – Podsunął jej posiłek z mięsa. Była to część koziorożca, podsunął ją kelpie i dodatkowo jeszcze podgrzał. Całość była wcześniej upieczona i pokryta najróżniejszymi przyprawami, teraz wystarczyło tylko chwilę potrzymać nad maddarowym ogniem. Axarus po chwili powiedział tylko: "Gotowe" i pozwolił Awanturze jeść.
– Gdzie twoja pani? Czy wszystko z nią w porządku? – Zapytał jeszcze na sam koniec.





















