Bóg rzadko objawiał się w swojej fizycznej postaci, lecz gdy takie przypadki miały miejsce, najpewniej miało to związek z intrygującą zdobyczą przyniesioną przez śmiertelników. Oczywiście nim białe futro i postrzępione pierzaste skrzydła rzuciły się komukolwiek w ślepia, atmosfera wokół ołtarza zgęstniała, a powietrze stało się zimniejsze, do tego stopnia wręcz, że każdy oddech trochę kolił gardło.
Żadne z trójki smoków nie byłoby w stanie wskazać momentu w którym Erycal objawił się po prawej od kamiennego piedestału, zupełnie jak gdyby wyłonił się z powietrza pomiędzy mrugnięciami. Zabawne, bo daliby sobie urwać łapę, że nie mógł być to proces aż tak nagły.
Wzrok zimno błękitnych ślepi przeniósł się na ekkimę, zupełnie wymijając Ziemistych. Średnich rozmiarów postać ruszyła ku niej, flegmatycznie wlekąc ozdobione długim, przybrudzonym futrem łapy. Haczykowate, niczym sowie szpony stuknęły o kamień parokrotnie, nim Erycal nie zatrzymał się tuż obok truchła.
Poczekał parę długich oddechów, w ciszy i bezruchu. Atmosfera wokół niego była martwa – dosłownie jakby wszelki dźwięk z okolicy zupełnie zniknął, a zwiadowcy znaleźli się w odizolowanej bańce razem z bogiem, duszkiem oraz ekkimą.
W pewnym momencie białofutry smok wyciągnął łapę ku martwemu ciału i uniósł je za kark. Bez żadnej zapowiedzi otworzył szeroko paszczę i wgryzł się w łeb ekkimy, niemal bez oporu masakrując jej oblicze.
Stosunkowo krótki, masywny pysk wymagał od niego paru ugryzień, toteż nie zawahał się by dokończyć dzieła. Drugim i trzecim gryźnięciem akompaniowanym głośnymi chrupnięciami wchłonął czaszkę, a następnie kawałek szyi ekkimy.
Stróżka krwi pociekła mu po brodzie, gdy odłożył stwora z powrotem na ziemię. Jego bezgłowe ciało zdawało się wysuszone i zamarznięte, tak iż nie dałoby się z niego wydobyć ani kropli krwi więcej.
Następnie bóg zwrócił pysk ku śmiertelnikom i duszkowi w kruczej postaci.
–
Zdrowie powróci z czasem – przemówił bez emocji, choć mieli wrażenie że usłyszeli go nie tylko z pyska jego zwyczajnej postaci, ale i w swoich umysłach. Z tymi słowami Erycal zwrócił łeb zarówno do Syna, jak i kruka.
Alzaliemu przyglądał się dłużej, na moment minimalnie rozchylając szczęki, jakby rozważał pożarcie także jego. Do niczego takiego jednak się nie posunął.
–
Za kalectwo, sześć ametystów – dodał, przysuwając się do kruka a następnie dotykając go prawą łapą w uszkodzony łeb. Kto wie czy uczynił w ten sposób cokolwiek. Być może duch będzie miał na ten temat jakieś pojęcie.
O ile cofnąwszy łapę bóg zdawał się gotowy do odejścia, nie było mu do tego spieszno, jakby czekał na ewentualne pytania.
ping
Pasterz Ziemi Syn Przygody Gwiezdna Egzekucja