Reakcja na zbliżenie
Przysunął się i ruchem, który można było określić niemalże jako zgrabny, naparł ciałem na jej własne – nie sprawiło mu to znacznego problemu, wszak był od niej wyraźnie masywniejszy. Wydłużone ciało smoczycy wymusiło na niej, aby uniosła nieco biodra z pomocą samca, grzbietem szczelnie przylegając do jego podbrzusza, a nawet krańca żeber. Własną klatką piersiową oraz przedramionami wsparła się mocniej na gruncie. Tylne łapy Sytherai zadrżały, zaś całym jej ciałem wstrząsnął niewielki dreszcz, gdy smok przysunął pysk bliżej jej własnego. Niepewność prędko bowiem zmieszała się z ekscytacją, jaką niosło ze sobą nowe doświadczenie, tak zupełnie odmienne od wszystkiego tego, co poznała do tej pory. Ostrzegł ją o bólu, co skwitowała jedynie słyszalnym przełknięciem śliny. Mruknęła niezgrabnie, kiedy uczuła łaskotanie wywołane jego oddechem i poruszyła barkami, gdy przesunął językiem w dół jej szyi. Komplement zaś utkwił w jej łbie, wprawiając ją w stan szczególnego zamyślenia. Nie trwało to jednak przesadnie długo, bowiem wraz z kolejnymi dreszczami przebiegającymi po jej skórze, cała sytuacja posuwała się stopniowo coraz dalej. W dalszym ciągu pozostawała bierna, pozwalając Gradowi na najdrobniejsze czyny, jakich dopuszczał się w tym momencie. Na dotyk, na układanie jej ciała zupełnie tak, jak sam tego chciał. Czy powinna coś robić w tej chwili, czy jedynie grzecznie pozwalać mu na to, pokazując, że to jednak ona miała go w garści? W końcu to właśnie ona spowodowała, że jednak uległ. Nawet, jeśli w rzeczywistości nie znała tej żądzy, nie wiedziała jak należy postępować w jej obliczu, uznała, że najlepszym sposobem będzie pokazać samcowi, że to do tego właśnie dążyła, choć pozostawało to dla niej do tej chwili nieznane i nie była świadoma istnienia tej formy bliskości.
Czy Grad był doświadczony, czy kierował się jedynie instynktem?
Ból nadszedł, zmuszając Sytherai do zaciśnięcia własnego ogona na tym, który należał do Gradu. Wstrząsnął całym jej ciałem, zaś w kącikach ślepi wężowej pojawiły się niewielkie, kryształowe kropelki, które mimowolnie ujrzały światło dzienne. Zachłysnęła się powietrzem, wydając z siebie krótki, świadczący o odczuwanej przez nią nieprzyjemności odgłos. Chwilę to trwało, przyprawiając ją o nieprzyjemne uczucie, zupełnie takie, jak gdyby świadomie czynił jej krzywdę. Miał jednak całkowitą rację mówiąc, że nie łamie słowa, bowiem ból odszedł niedługo zgodnie z tym, jak zapowiedział. Powolna, mechaniczna czynność, która nie wymagała od niej zbytniego zaangażowania, dała jej możliwość odpłynięcia ku przemyśleniom, jakie przyszły do niej nawet wtedy, gdy ciężko było odbiec myślami od tego, co działo się właśnie z jej ciałem.
Zapewne to musiało być mistyczne zbliżenie, które wpływało na uczucie, jakiego doznała przy kontakcie z górskim. Myśli podpowiedziały jej, że musi być to coś intymnego, zważywszy na niepewność smoka, a także na to, jak blisko siebie właśnie się znajdowali. Ba, ich ciała połączyły się wręcz w dosłowny sposób, co odebrała jako faktyczną metaforę zbliżenia się do drugiej, smoczej duszy. Nigdy nie wierzyła we wszelkiego rodzaju połączenie na duchowym poziomie, odnalezienie swej drugiej, jedynej słusznej połówki. Z jakiego powodu więc doświadczenie, z jakim właśnie zapoznawał ją obcy samiec, sprawiło, że poczuła się bliżej niego, to jest w sensie mentalnym, aniżeli kogokolwiek innego kiedykolwiek?
Jak właściwie czuła się względem tej sytuacji? Dobrze? Źle? Och, bogowie, przecież nie pozostawała neutralna! Dlaczego więc tak trudno było jej opisać pokrótce jej emocje – te prawdziwe, przed samą sobą? Wkrótce nawet język jej myśli począł się plątać, odbierając jej zdolność analizy całej sytuacji. Wyglądało więc na to, że zmuszona będzie pomyśleć o niej... później. Drżenie jej ciała wzmogło się, podobnie jak ciche sapnięcia, wskazujące na zmęczenie. Mięśnie jej pozostawały napięte, zaś walka z utrzymaniem się na łapach wymagała zapotrzebowania na tlen, gdy samiec utrudniał tę czynność. Wkrótce więc Sytherai poddała się i opadła na ziemię z kolejnym pomrukiem, zaciskając szpony na ziemi, której grudki przesunęły się w ślad za pazurami. Czuła, jak niepoznane dotąd uczucie wzbiera w niej, kumulując się na wysokości podbrzusza, uwierając i powodując dyskomfort. W pierwszej chwili zamierzała poprosić, by przestał, bowiem nieprzyjemne spięcia mięśni jej brzucha zdecydowanie nie należały do najprzyjemniejszych. Towarzyszące temu ciepło, poczucie, że za moment wydarzy się więcej, nie pozwoliło jej jednak wydobyć z siebie choćby pisku. Trwała więc tak, zanim nie doświadczyła tego, co miało być zwieńczeniem odczuwanego przez nią dyskomfortu. Przez moment poczuła się, jakby została ogłuszona jakimś niezidentyfikowanym, ciężkim przedmiotem uderzającym w tył jej łba. Zacisnęła ślepia i wsłuchiwała się w własny, przyspieszony oddech, przerywany sapnięciami, a także w pomruki jej towarzysza. Zwiotczała całkiem w jego łapach, czując, jak gdyby zupełnie uszły z niej siły. Wbrew pozorom, całość była niespodziewanie dla niej pozytywnym doświadczeniem.