OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Taaak, Sese szybko zrozumiała swój błąd, a przynajmniej zaczęła wątpić w swój osąd, kiedy mogła nieco bliżej przyjrzeć się roślinie. Długie uszy smoczycy delikatnie opadły ku czaszce po bokach, jednak wcale nie zmieniła swej postawy.Z lekko zadartym podbródkiem, przekrzywiła swój trójkątny pysk, zerkając to na samca, ziele i orzechy.
Nozdrza samicy drgnęły delikatnie, a ślina napłynęła do pyska. W sumie tak dawno nie jadła orzechów... Dlaczego właściwie?
Poświęciła jednak chwilę na przyjrzeniu się również smokowi od jego dużych uszu, zaokrąglonego pyska po smukłe czerwone ciało, niemal chude. Oh. Powęszyła w powietrzu, podchodząc o kilka kroczków, a złote szpony zanurzały się w opadłym listowiu.
– Hm... To nie do końca ta roślina... chociaż podobna? No i z prawdziwej nawłoci uzdrowiciele zrywają listki – odpowiedziała powoli, z lekkim wahaniem, rzucając okiem to na kwiatostan, to na orzechy.
A co jej tam, ostrożnie czerwoną mgiełką magii zgarnęła kilka orzeszków, uśmiechając się lekko, a następnie usiadła na przeciwko. – Lecznicza nawłoć rośnie głównie na równinach... wiesz, w głowie mam taki schemat, równina równa się konkretne zioła, takie tam – wzruszyła lekko ramionami skrzydeł, zawstydzona, chociaż dosyć umiejętnie to ukrywała, rozpłupując łupinę leszczyny, by dobrać się do orzeszka.
Rozejrzała się wokół ciekawie.
– Pachniesz, jak niegdyś moja matka i ja, wszystkim wokół, chociaż nie konkretnym stadem... jedynie mam wrażenie, że wyczuwam na tobie nutkę smoków Słońca? Ciekawe. Jesteś samotnikiem? – chociaż minęło wiele księżyców, pamiętała taką mieszankę zapachów, osiadłą na futrze jej matki i na jej łuskach, gdy wychowywała się w Szklistym Zagajniku.
Mancimilian







[/center]

















