A: S: 3| W: 4| Z: 2| M: 5| P: 2| A: 1
U: B,L,W,O,MP,MA,Kż,Skr,Śl,Prs: 1| A,MO: 3
Atuty: Regeneracja, Wytrzymały, Szczęściarz, Twardy jak diament, Utalentowany, Przezorny
Nie chciał już się podnosić. Obiecał sobie że opuści Wolne Stada gdy tylko załatwi ostatnie sprawy, lecz i te ciążyły na nim, niemożliwe do realizacji. Dlaczego stał się taki żałosny? Czy proroctwo jedynie odwlekło nieuniknione, skryło jego bród, pozwalając mu się gromadzić, żeby potem wypłynął naraz, by ostatnie księżyce mógł spędzić dławiąc się nim i dusząc? Ileż można powtarzać to samo. Nawet jego już męczyła ta narracja, w kółko tylko jęczenie, zgryzota i niemoc. Śmierdzące ścierwo. Chciałby się gniewać, warczeć i drapać, rozpruć komuś gardło żeby posoka bryznęła mu w pysk. Może wtedy przez moment poczułby, że żyje. Inaczej nie potrafił, w niczym nie widział motywacji.
No może poza jednym.
Od utraty boskiego błogosławieństwa nie potrafił przestać myśleć o jedzeniu. Miał ochotę się od tego porzygać, choć ten proces byłby niebezpieczny, gdyż opróżnienie już i tak pustego żołądka mogłoby szybciej sparaliżować jego funkcje życiowe. Niemniej nienawidził potrzeby konsumpcji, toteż każdy obraz, który wbrew woli rozlewał się w jego jaźni drapał i łaskotał go gdzieś w gardle. Choć może to po prostu nader aktywne gruczoły kwasowe. Nigdy nie funkcjonowały dobrze, lecz teraz, mimo braku materiału którym mogłyby się posłużyć, szczególnie mu dokuczały, zamieniając posmak śliny na kwaśno zgniły.
No tak, gdyby nad tym lepiej pomyśleć, to nie obrazy jedzenia, a połączenie go z doświadczonym posmakiem własnej jamy ustnej wykręcało układ trawienny drzewnego.
Nie zamierzał jeść. Nie dopóki nie odejdzie. Nie zamierzał zniżać się do poziomu srającego śmiertelnika, na ziemi w której tyle czasu spędził w formie dalekiej od zwyczajnej cielesności. Gdy tylko się stąd zabierze, tak sobie myślał, spróbuje odżywiać się stopniowo, zaczynając nowy, lecz ostatni już rozdział, gdzie to wahałby się między czekaniem na śmierć, a odnalezieniem jej samodzielnie.
Wiadomość Naranlei zmotywowała go żeby zrzucić się z drzewa na którym leżał. Ból ocucił go i zirytował.
Serio? Zamierzał okaleczyć się w tak idiotyczny sposób? Złamie łapę i co? Będzie tak z nią chodzić przez ostatnie księżyce? Niechże weźmie się w końcu w garść.
Niestety nic nie złamał. Wciąż był młody, mimo utraty kontaktu z Sennah. Nie rozmawiał z nią często, ale doskwierała mu jej nieobecność. Być może żrąca pustka po niej dodatkowo pogłębiła jego tragiczny stan.
A może znów szukał winnych tak gdzie winę ponosił on sam.
Ah. Ruszył na spotkanie. Być może ciekawość umierała ostatnia. Nie liczył na nic, choć uwzględniał możliwość, że gdzieś z tłumu wyłoni się Sekcja i zapyta go gdzie był. Może to dobrze, bo jej udawane zmartwienie mogłoby zasilić go na moment zdenerwowaniem, które pozwoliłoby mu oddychać. Taką przynajmniej miał nadzieję, choć realistycznie zapewne uodpornił się na nią, podobnie jak na resztę świata.
A może i to nie było realistyczne? Może nawet rzucająca się przed nim w kałużę łez czarnołuska w końcu ruszyła dalej. Nowy prorok. Znajdzie w końcu lepszą osobę za którą mogłaby łazić.
Zastanawiał się na ile podobna była do Kazesa. Ciągle pod łapą, dwulicowa i krzywdząca, ale pod łapą. Czy uczciwie było z niej rezygnować? Odpychać ją? Przecież nigdy nie miał lepszego standardu. Przyciągał tylko takich na jakich zasługiwał. Mahvran przecież nie była lepsza, a myśl o niej wciąż paliła jego wnętrze. Czy byłaby zadowolona, że tak kończy? Co powiedziałaby teraz, gdyby go zobaczyła?
Wyklęła bogów być może. Powiedziała, że głupi był podążając za nimi bo i tak niczego mu nie oferowali, a gdy im się znudził, wybierali sobie nową zabawkę. Zaprzeczyłby temu oczywiście, wyjaśnił że to na nim spoczywała decyzja, nie tylko ta o rezygnacji z proroctwa, ale też wszystkie inne, które czyniły go teraz nieszczęśliwym.
Dobrze, że wybierają następcę. Nie czuł zazdrości w związku z tym, właściwie jedynie ulgę. Czuł jakby obdarcie samego siebie z odpowiedzialności zabierało mu tożsamość, ale to dobrze, bo czyniło go też neutralnym.
Był jak jeleń którego można zaobserwować w lesie między drzewami, gdy nie było się głodnym. Zwykłe zwierzę, jak tysiąc innych, po prostu zmierzało w sobie tylko znanym kierunku.
Jeśli był jeleniem to nadgryzionym i gnijącym.
Tak. Cóż. Ale wciąż żył, z jakiegoś powodu.
Przybył na miejsce. Nie rozglądał się, bo nikogo nie pragnął znaleźć. Siadł na tyłach grupy, ale nie bezpośrednio za smokami, bo chciał przyjrzeć się samej bogini.
Przeprosił ją w myślach. Za to że tutaj był, za to że nie był dość dobry. Za to że przepraszał. Za to że nie potrafił być wdzięczny za ich łaskę. Próbował, ale zwyczajnie zbyt wiele ich różniło.
Siedział sztywno, otoczony aurą kwaśnego smrodu, którego obecność przestał zauważać. Wydawał się szczuplejszy, jego łuska bardziej matowa, a w spiętej pozie brakowało dostojności, choć nie garbił się, a ogon trzymał ciasno przed łapami.
Licznik słów: 746
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
♣ szczęściarz ♣
odwrócenie porażki akcji na 1 sukces
raz na walkę/polowanie/raz na 2 tygodnie w misji
♣ twardy jak diament ♣
stałe -1 ST do testów na Wytrzymałość
♣ przezorny ♣
+2ST do kontrataków przeciwników
[color=#585858] ♦ [color=#755252] ♦ [color=#B69278] ♦ [color=#C63C3C] ♦ [color=#B88576]