/Cudny Avek, amruu ♥
Samiczka uśmiechnęła się pod nosem, mrużąc delikatnie złociste powieki, które częściowo ukryły pyszny lazur jej ślepi. Spojrzała na swego Mistrza od nauk łowieckich, strosząc przy tym delikatnie piórka na ramionach skrzydeł, zaś czerwony ogon, niczym kołysząca się na wietrze wstęga, poruszył się w dzięcznie, gdy skinęła mu łebkiem w podzięce. Czerwone, zawijające się rogi odbiły kilka promieni ognistej kuli w górze, rzucając czerwone, rozmigotane błyski na płowe łuski samca. Wtedy też spojrzała w swoje lewo, dostrzegając majestatyczną sylwetkę, chyba jelenia, ale samiczka nie była pewna w dość dużej mierze. Złotooka, która opowiadała jej o zwierzynie nie wyjawiła nic ponad imiona zwierzyny, dlatego nie potrafiła jej zidentyfikować w odpowiedni sposób.
Wysokie, zielone trawy kołysały się lekko, ledwie dostrzegalnie, a wszystko przez to, że powietrze stało się wręcz nieruchome. Wrażenie było bardzo nieprzyjemne. Miała takie uczucie, jakby ciężko jej się oddychało, gdy wiatr nie burzył konsystencji powietrza, chociaż podświadomie wiedziała, że to brednie.
Zwilżyła gadzie wargi ruchem jęzorka, a następnie odetchnęła głęboko, acz cicho, dociskając mocniej ramiona skrzydeł do szkarłatnych boków. Ogon uniosła, nieco rozluźniła, a potem rozstawiwszy ugięte łapki, ruszyła ostrożnie ku ścianie nieruchomych traw. Zauważyła z niejakim niesmakiem, że te są wyższe od niej, chociaż nie od zwierzęcia, ale nieruchome powietrze uniemożliwiało jej wręcz wywęszenie ofiary. Powietrze było nagrzane, przesączone wonią rozgrzanych traw i ziemi. Weszła powolutku w ścianę traw w momencie, gdy zwierzę zniżyło kształtny łeb ku ziemi, aby zerwać kilka ździebeł traw, tym samym nie mogło jej dostrzec. Starała się wejść w trawy tak, aby znaleźć się z tyłu ofiary, a nie po bokach, czy nie daj Taharze na przeciw niej!
Stawiała ostrożnie, z rozmysłem każdą łapę, wsuwając ją pomiędzy kłosa tak, aby zniwelować ich szelest. Starała się, aby trawy ją opływały, nie chciała, aby trzęsły się, niczym osika na wietrze! Ogon uniesiony kontrolowała w taki sposób, aby nie młócił wokół, ani nie kołysał się. Nieruchomo ciągnął się za nią na odpowiedniej wysokości, czyli takiej, aby nie szurał o ziemię.
Przystanęła i znieruchomiała, ostrożnie wyciągając szyję do góry, aby zerknąć przed siebie. Zauważyła, że zwierzę w regularnych odstępach unosiło i opuszczało łeb. Teraz chciała dostrzec chociaż krańce jego poroża, aby zlokalizować możliwą odległość od niego. Oddychała przy tym cichutko, głęboko, aby nie dyszeć. Rozkoszowała się ciepłem, które otulało jej łuskowate ciało. Przede wszystkim jednak polegała na słuchu, dlatego też przechyliła smukły łeb nieco na bok, aby móc wsłuchać się w dźwięki. Chciała usłyszeć oddech zwierzęcia, szelest traw, gdy zniżał łeb ku nim, aby je zerwać, dźwięk trących o siebie zębisk, które mięły trawę w szczękach. Gdyby go dostrzegła, lub usłyszała, znowu zniżyłaby łeb i ruszyła ku jego zadowi, idąc powolutku, ostrożnie, wcale się nie spiesząc. Chciała zajść samca od tyłu na odległość dogodną do skoku, czyli dla niej około półtorej ogona.
Licznik słów: 457
[ ■ CHAŁKA | ■ KRUCZKE | ■ WAŻKA ]
Jeżeli potrzebujesz pomocy, rady lub zauważyłeś jakieś
nieprawidłowości – sprawdź do kogo najlepiej się zwrócić!
Czasami lawina uzależniona jest od pojedynczego płatka śniegu.
Czasami kamyk zyskuje szansę odkrycia, co mogłoby się stać, gdyby tylko odbił się w innym kierunku.