OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Mrugnęła niepewnie powiekami, obserwując z góry białego samczyka, którego odruchowo okryła swym prawym skrzydłem. Jednak nie podniosła się, nie czuła się w tej chwili pewnie. Zmęczenie nie ustąpiło, a każdy wysiłek kosztował ją wiele sił.Odetchnęła chrapliwie, strzygąc długimi uszyma. Poczuła, jak coś wbija się bolesnie w jej serce. Nie było to przyjemne uczucie. Szok i niedowierzanie wykrzywiły jej pysk, gdy wymamrotała coś niemo. A raczej poruszyła pyskiem, pytająco.
Mamo? Przecież ona nie miała jeszcze piskląt, prawda? Nie skonsumowała swego związku ze Śnieżnym Kolcem, nie zdążyła, bo umarł, a ona była za młoda, aby wydać na świat potomstwo. Prawda???
Sama nie wiedziała, może maluch ją z kimś pomylił? Ale słuchała go, kręcąc lekko pyskiem na znak, że nic jej nie jest. Chyba.
Samczyk patrzył na nią niebieskimi ślepkami w przerażeniu. Czy wyglądała tak strasznie? Nichnęła swoje futro. Fiołkami nie pachniała. W sierści miała muł rzeczny i trawę, futro w nieładzie, ale nie była ranna, nic się nie jątrzyło. Była tylko zmęczona, było jej zimno i wszystkie mięśnie odmawiały jej posłuszeństwa.
Kiedy samiec zaczął płakać, drgnęła zaskoczona, ale jej dusza skręciła się boleśnie. Jego płacz trącał jakąś wrażliwą strunę jej jestestwa. Przekrzywiła smukły pysk, obserwując go, jakby widziała go pierwszy raz. Woda? Ale Woda nie istniała wiele, wiele księżyców temu! Złączyła się z Ziemią, tworząc Życie, tak? A może nie? Och, to wszystko było takie poplątane.
Musnęła pyskiem łebek samczyka, jakby chciała powiedzieć, aby nie płakał.