Znaleziono 303 wyniki

autor: Krzyk Honoru
04 cze 2014, 19:48
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Ustronie
Odpowiedzi: 619
Odsłony: 89408

//Sorki, kropeczki nie zauważyłam :DD

-Wybacz, masz rację...– mruknąłem marszcząc nos. Jak widać, zmęczenie daje się we znaki. Westchnąłem ciężko przyglądając się Naznaczonemu.
-Zostałeś odtrącony przez wzgląd na zachowanie...– zacząłem uznając, że należy bronić decyzji Nieśmiertelnej, jaka by ona nie była.– Ale masz rację, nie wszyscy byli przychylni poznania twojej tradycji, za co przepraszam.
Prawdę mówiąc w słowach tego samca była krztyna prawdy. Potarłem skronie wzdychając ciężko. Cóż ja mogę na to, że Nieśmiertelna była taka...hmm...impulsywna.
-Czy twoja tradycja tak bardzo różni się od naszej, by całkowicie ją odrzucić i uznać za bezsensowną? – zapytałem spoglądając na niego badawczo. Odgarnąłem śnieg ogonem i przysiadłem na "wyczyszczonej" ziemi.
-Nie wychowałem się tutaj.– uśmiechnąłem się kwaśno.– Ocean Ognia.– skinąłem mu łbem.– Nie przedstawiłem się tylko dlatego, że już się spotkaliśmy kilka razy. Ale jak widać komuś szwankuje pamięć.
autor: Krzyk Honoru
04 cze 2014, 19:34
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Czarny Staw
Odpowiedzi: 1031
Odsłony: 110434

-W jaki sposób mam kamuflować zianie?– zapytałem spoglądając na Złudzenie badawczo. Rozumiem, że można maskować atak ogonem, łapą, czy nawet magią, ale przecież nie zamaskuję tego, że wciągam powietrze płucami. Cokolwiek zrobię będzie to widać po mojej klatce piersiowej. Chyba, że się mylę, co nie byłoby dużym zaskoczeniem biorąc pod uwagę moją nikła wiedzę na temat ataku fizycznego.
Dezaprobata Złudzenia nie była dla mnie zaskoczeniem. No ale przecież uprzedzałem, że nie jestem dobry w te klocki. Co nie zmienia faktu, że się staram. Spojrzałem na Wojownika nieco sfrustrowany. Jak zwykle coś mi nie wychodzi, ale nic na to nie poradzę.
Dobra, atakować dalej. Nie ogonem, nie łapami, teraz już nie ogniem....Co mi pozostaje?
Skrzywiłem się lekko. Nie.... Zęby.
Na moment przeniosłem się znad Czarnego Stawu za barierę. Przez chwilę znów miałem przed oczyma Równinnych ich zęby i pazury wbijające się w moje ciało.
Westchnąłem ciężko. Tego jednego chciałem unikać. Wróciłem do rzeczywistości i przyjrzałem się badawczo Złudzeniu.
Odetchnąłem głęboko. Doba, dam radę...
Odwróciłem się do Złudzenia. Odepchnąłem łapami od zimnej, ośnieżonej ziemi i doskoczyłem do niego. Moje ruchy miały być szybkie i zwinne. Starałem się nie potknąć i nie przewrócić. Doskoczywszy do Złudzenia otworzyłem pysk ukazując swoje ostre zęby, zazwyczaj używane tylko do posiłków. Zarzuciłem łbem kierując zęby ku ofutrzonej szyi Złudzenia. Chciałem wbić się w nią, a następnie pociągnąć tak, by wyrwać kawałek skóry.
No właśnie chciałem.....Moje zęby zatrzymały się łuskę od ciała Wojownika. Zastygłem przez moment nie wiedząc co tak właściwe się stało. Gdy odzyskałem świadomość wyprostowałem się, odstąpiłem od Wojownika.
-Przepraszam, ale gryźć nie będę.– oznajmiłem twardo. Chyba jednak przeceniłem swoje możliwości. Patrzyłem Wojownikowi w oczy, świadom, że ma prawo być wściekły. Cóż, najwyraźniej jestem za słaby....
– Obiecałem ci posłuszeństwo, ale akurat tego jednego nie zrobię, a chyba nie ma innego sposobu na zaatakowanie bez użycia łap i ogona.
autor: Krzyk Honoru
03 cze 2014, 22:49
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Polanka
Odpowiedzi: 602
Odsłony: 67536

Wylądowałem zgrabnie przed samicą z Życia.
-Witaj.– przywitałem się lekko uśmiechając do Winnej. Może mój głos nie był przepełniony optymizmem, ale cóż na to mogę? Chyba jestem przemęczony i to przez to.
-No więc po co mnie wezwałaś?– przeszedłem od razu do sedna. Nie trudno było się domyślić, że Winna potrzebuje pomocy w naukach, no bo z jakiego innego powodu miałaby chcieć się ze mną spotkać? To nie zmienia faktu, że musi grzecznie i ładnie poprosić. W końcu znoszenie jej przyjemnego charakterku kosztuje sporo cierpliwości.
autor: Krzyk Honoru
02 cze 2014, 14:09
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Ustronie
Odpowiedzi: 619
Odsłony: 89408

-Wybacz, nie chciałem cię urazić.– powiedziałem poważnie. Tego aspektu nie wziąłem pod uwagę. Ale tutaj Naznaczony....czy jakkolwiek inaczej chce, by na niego wołać, ma rację. -Jak więc powinienem się do ciebie zwracać?– starałem się być uprzejmy. W końcu smok ten niczym mi nie zawinił. Nie mogę przecież być mu przeciwny tylko dlatego, że wyznaje inną hmmm...religię, jeśli można uznać nazywanie się bogiem religią.
-Twoja tradycja jest dla nas niejasna, dlatego podchodzimy do niej z dystansem. – stwierdziłem patrząc badawczo w ślepia wojownika.– Ty poznałeś naszą tradycję i ją odrzuciłeś. Nie pozwoliłeś jednak na to, byśmy my poznali twoją.
Westchnąłem ciężko. Jakim cudem to wszystko tak się pogmatwało? Nieśmiertelna zapewne nie była by zadowolona z tego, jak postępuję. Najwyraźniej jednak ja nie potrafię trzymać wszystkich twardą łapą tak, jak robiła to ona. Dalej nie rozumiem o co tak właściwe jej chodziło? Ahh....tej smoczycy chyba nikt, nigdy nie rozumiał.
Skinąłem łbem. Patrząc na tego smoka, który rozwija się dość szybko i nie leni jak jego bracia zaczynam żałować, że dopuściłem do tego, by Nieśmiertelna go wyrzuciła. Ale co się stało, to się nie odstanie.
autor: Krzyk Honoru
01 cze 2014, 23:55
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Ustronie
Odpowiedzi: 619
Odsłony: 89408

Chwila oddechu od wszystkich obowiązków przydaje się każdemu. W końcu nikt nie jest doskonały, każdy ma gorsze i lepsze dni. Dzisiejszy zdecydowanie należy do tych gorszych. A ponieważ obóz jest miejscem, które może przytłoczyć każdego, zwłaszcza, gdy w stadzie znajdują się same pisklaki i od siedmiu boleści bogowie, musiałem wybrać się na spacer.
Ustronie idealnie się do tego nadawało. Tak, mi się przynajmniej zdawało, gdy opuszczałem obóz.
Szedłem sobie spokojnie, zatopiony w swoich rozmyślaniach. Ostatnimi czasy jest ich dość sporo. Nie licząc tego, że Ogień jest słaby tak, jak nigdy dotychczas, że właściwie wszyscy Ogniści to pisklęta, to dochodzi do tego jeszcze zgraja leniwych smoków, uważających się za bogów. Gdyby przynajmniej coś robili! Ale nie. Ceremonie- nie, patrole-nie......I co ja mam z nimi zrobić?
No oczywiście..... jakżeby inaczej. Wychodzę odpocząć i natrafiam na kogo?! Na jedynego w swoim rodzaju, niepowtarzalnego boga wojny. Uśmiechnąłem się kwaśno. Może by go tak wyminąć i udać, że go nie zauważyłem? Nie. Tak nie wypada, to niehonorowe i wbrew wszelkim regułom!
-Witaj Naznaczony Kolcu.– przywitałem się lekkim skinieniem łba. Samiec wyglądał dość dobrze, jak na smoka, który aktualnie nieprzynależny do żadnego ze stad. Podszedłem bliżej. Spróbowałem nawet wymusić na pysku coś, na kształt uśmiechu. Jakby nie było ten smok niczym mi nie zawinił, przynajmniej dotychczas. -Jak sobie radzisz?– zapytałem od niechcenia, by jakoś zagaić rozmowę.
autor: Krzyk Honoru
01 cze 2014, 19:39
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Prastare Drzewo
Odpowiedzi: 584
Odsłony: 80349

-Jak rozumiem od podstaw.– bardziej stwierdziłem, niż zapytałem. – Powiedz mi więc w jaki sposób możemy atakować za pomocą maddary. Z czego tworzymy ataki, jakie są najskuteczniejsze, o czym należy pamiętać?– zadałem szereg najistotniejszych pytań tak, by zorientować się na jakim poziomie jest wiedza Adeptki.
autor: Krzyk Honoru
01 cze 2014, 12:34
Forum: Górska Jaskinia
Temat: Legowisko
Odpowiedzi: 1036
Odsłony: 37494

//Mogę wiedzieć, w czym rzecz?

-Czy źle liczę? Kamieni jest sześć. A z tego co wiem, to takiej opłaty żądasz za rozwijanie inteligenci. – powiedziałem dość stanowczym głosem. Zerknąłem na swą łapę na której leżały dwa bursztyny, cytryn, akwamaryn, jaspis oraz ametyst.
No przecież jest ich tyle, ile być powinno.
autor: Krzyk Honoru
30 maja 2014, 19:50
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Czarny Staw
Odpowiedzi: 1031
Odsłony: 110434

No tak, właściwie to była słuszna uwaga. Pazury zaciśniętej łapy wbiły się lekko w moja wewnętrzną część łapy i faktycznie trochę zabolało.
Skinąłem więc łbem przyjmując uwagę do siebie.
Spojrzałem na Złudzenie Życia zdumiony. Czym jeszcze można atakować prócz łapą i ogonem? Skupiłem się przypominając sobie wszystkie swoje walki na arenie z Wojownikami. Jak jeszcze atakowali?.....Jakoś nie mogłem przypomnieć sobie niczego innego, więc przez jedną krótką chwilę stałem skonsternowany wpatrując się w Złudzenie.
W końcu jednak mnie olśniło!
Może wyda się to dziwne, ale cofnąłem się o krok od Wojownika Życia. Patrzyłem na niego badawczo szukając miejsca, w które mógłbym uderzyć. Przez moment wybierałem miejsce tak, jak do ataku magicznego. Szukałem słabego punktu, w którym najlepiej byłoby stworzyć atak przy łuskach. Właściwie, gdybym mógł użyć magii atak już miałbym wyśmienity atak, ale że tego mi nie wolno...
Stanąłem nieco szerzej na łapach i wyprostowałem się. Wciągnąłem mocno powietrze w płuca. Ooo jak dawno tego nie robiłem. Poważnie, już nie pamiętam kiedy po raz ostatni używałem płomieni ze swojej własnej paszczy. Zawsze bazowałem na tych magicznych...
No nic, wziąłem powietrze w płuca. Zaciągnąłem się głęboko, głęboko, aż w końcu poczułem ten nieprzyjemny posmak siarki. Poczułem jak wzbiera we mnie gaz, kumuluje się, by w końcu uwolnić się. Wyplułem płomienie, które zwartym strumieniem pomknęły w kierunku prawej łapy Złudzenia. Gorące języki ognia wprawiały w drganie powietrze wokół. Nieprzyjemny posmak w pysku pozostał nawet, gdy wyzionąłem już wszystko, co byłem w stanie wyzionąć.
autor: Krzyk Honoru
30 maja 2014, 14:44
Forum: Górska Jaskinia
Temat: Legowisko
Odpowiedzi: 1036
Odsłony: 37494

Nadszedł ten dzień kiedy i ja zawitałem w legowisku Nauczyciela. Po rozmowie z Nieśmiertelną i przemyśleniu wszystkich za i przeciw musiałem w końcu znaleźć czas, by się tu pojawić.
Zapukałem delikatnie ogonem, choć zastanawiam się, czy w ogóle było to konieczne.Tu jest większy tłok, niż niegdyś u Nieśmiertelnej, a tam przecież cały czas ktoś biegał , skakał, spał czy inne cuda wydziwiał.
-Witaj Nauczycielu.– skinąłem łbem na przywitanie staremu smokowi.– Zgodzisz się rozwinąć moją inteligencję? – zapytałem. Wiedząc, że u tego smoka nie ma nic za darmo wyciągnąłem przed siebie łapę z moją zapłatą. Sześć ładniutkich kamyczków : dwa bursztyny, cytryn, akwamaryn, jaspis oraz ametyst.

//Inteligencja na 5
autor: Krzyk Honoru
25 maja 2014, 22:54
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Czarny Staw
Odpowiedzi: 1031
Odsłony: 110434

//Hłe hłe hłe o tym nie pomyślałam. Dobra, będę tak pisać

Skinąłem łbem. Analiza przeciwnika faktycznie jest korzystna. Muszę się nad tym zastanowić. Do tej pory moja analiza ograniczała się do tego, czy jest to Czarodziej, czy Wojownik. Z tym drugim zazwyczaj jest więcej problemów, bo skacze i miota się na wszystkie strony....irytujące.
Zmarszczyłem nos. Zachwiałem się, ale jakoś udało mi się nie przewrócić. Co to by był za wstyd! Upaść tylko dlatego, że Złudzenie zrobił jeden odpowiedni ruch łapą. Grrr jak ja nie lubię walki fizycznej! Albo może inaczej, nie lubię Wojowników. Skąd u nich tyle siły?
Skinąłem łbem. Coś w tym jest. Jakoś nigdy nie zastanawiałem się nad tym czy to jest męczące, czy nie. Owszem, przy magii zawsze biorę pod uwagę to, jaki efekt wywoła u mnie użycie zbyt skomplikowanego czaru, ale tutaj....Właśnie okazuje się jak mało o tym wszystkim wiem.

Przeanalizowawszy wszystkie uwagi Złudzenia przystąpiłem do kolejnego ataku. Tym razem, jako że znajdowałem się bardzo blisko Złudzenia nie musiałem robić jakiś dodatkowych skoków, czy innych tego typu rzeczy.
Po prostu zwinąłem lewą łapę w pięść. Moje mięśnie napięły się do granic możliwości. Miałem zamiar uderzyć w szczękę Złudzenia. Moja pięść powędrowała od dołu w kierunku żuchwy samca. Włożyłem w to uderzenie tyle siły ile tylko byłem w stanie. Moje ciało przy całym manewrze najpierw wygięło się lekko w łuk, dzięki czemu nie uderzałem tylko z łapy, ale całym ciałem. Zapewne nie będzie to cios, który zrobi Krzywdę złudzeniu, ale może komuś, kto nie umie się bronić przetrąciłbym w ten sposób piękny pyszczek?
autor: Krzyk Honoru
25 maja 2014, 14:45
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Diamentowy Strumień
Odpowiedzi: 738
Odsłony: 90537

-W takim razie do zobaczenia.– skinąłem mu łbem na pożegnanie. Jakiż on jest podobny do Złudzenia Życia!
-Nie masz u mnie żadnego długu.– powiedziałem stanowczo. A co o ja sobie z czymś nie radzę, żebym potrzebował pomocy? Wiem, że Sumienny zapewne nie miał niczego złego na myśli, ale jakby nie było dziwnie to zabrzmiało w ustach Adepta kierowane do starszego i to o dużo smoka.
Przemilczałem więc ostatnie zdanie patrząc na niego dość twardym wzrokiem.
-Jeśli będziesz potrzebował pomocy w czymś jeszcze, nie krępuj się.– powiedziałem na odchodnym. Odwróciłem się i pokierowałem w kierunku swojego obozu. Teraz chyba czas na naukę z Arktycznym, o ile się nie mylę....
autor: Krzyk Honoru
25 maja 2014, 12:43
Forum: Błękitna Skała
Temat: Mały Wodospad
Odpowiedzi: 802
Odsłony: 95490

Wybrałem się na kolejny trening dokształcający. Miałam zamiar znów poćwiczyć jedną z czynności podstawowych, jaką jest skok. Nie żebym bardzo tego chciał, ale po dłuższym zastanowieniu doszedłem do wniosku, że może się to przydać. Dlatego też wybrałem jak najbardziej odludne miejsce, by nikt nie był świadkiem jak łamaga uczy się skakać.
No i tak padło na Mały Wodospad. Dla pewności rozejrzałem się wokół. Nikogo. Zero żywej duszy. I bardzo dobrze!
To teraz mogę zabrać się za naukę.
Najpierw jednak musiałem znaleźć parę punktów, które przydadzą się do treningu. Jakieś przeszkody, czy coś... Jakiś stary pień drzewa na pewno się przyda, ale nic więcej tu nie ma...No chyba, że zacznę przeskakiwać przez kałuże. Nie....Stworzyłem więc sobie jeszcze dwie przeszkody. Ładnie wygładzony kamień, na tyle wysoki, by trzeba było go przeskoczyć i jeszcze jeden pień drzewa, tylko znacznie szerszy od tego realnego.
Teraz to już na prawdę mogę zacząć.
Podszedłem do tego prawdziwego konara. Ustawiłem się w pozycji do skoku. Ugiąłem łapy, uniosłem bardziej ogon. Nie był może całkiem usztywniony, ale też nie latał bezwładnie tak, jak mu się podoba. Przeniosłem ciężar ciała na tylne kończyny i wybiłem się energiczne ku górze. Przycisnąłem do siebie mocniej skrzydła tak. Lądując moje łapy ugięły się lekko tuż nad ziemią. W ten sposób zamortyzowałem lądowanie i nie było one tak bolesne. Ogon balansował delikatnie utrzymując mnie w równowadze.
Przeskoczywszy tę przeszkodę podszedłem do większego pnia. P oraz kolejny ugiąłem łapy. Wybiłem się mocniej z tylnych łap. Wskoczyłem na pień, a zaraz potem wybiłem się po raz kolejny energicznie zarówno z zadnich jak i z przednich łap. W trakcie tego hmmmm lotu, ustawiłem ogon tak, by nie tracić równowagi, gdy lekko przechyliłem się na prawą stronę szybko naprawiłem to manipulując ogonem. Skrzydła dalej przyciskałem mocno do ciała, tak, by mieć pewność, że nagle się nie otworzą. Przygotowałem kończyny do lądowania. Wyciągnąłem je na wysokość brzucha. Ugięły się lekko, gdy pazurami dotknąłem mokrej ziemi. Dzięki temu moje lądowanie było zamortyzowane. Zaraz po przednich łapach dołączył do nich i tylne, a ogon balansując delikatnie utrzymał mnie w odpowiedniej pozycji.
Podszedłem do kamienia. Była to chyba największa przeszkoda. A co mi tam.....
Cofnąłem się lekko. Zacząłem biec truchtem. Byłem jeszcze daleko od kamienia, gdy zacząłem przyspieszać. Nabrałem prędkości i tuż przed kamieniem wybiłem się mocno z tylnych łap. Przednie podkuliłem tak, by nie zahaczył w trakcie lotu o głaz. Skrzydła przycisnąłem jeszcze mocniej do ciała. Ogon cały czas w gotowości pomagał mi utrzymać równowagę. Wyciągnąłem przed siebie przednie łapy do lądowania. Ugiąłem je lekko, a zaraz po nich dołączył tylne. Poczułem nieprzyjemny ból w jednej z łapy. Ał...chyba jednak nie wylądowałem tak, jak chciałem.
Zatrzymałem się i usiadłem na moment nad wodospadem. Muszę odpocząć, a potem potrenuję jeszcze chwilę, a tym razem co innego.
Woda wodospadu mieniła się ładnie w słońcu. Odbijała promienie niczym pryzmat tworząc różnobarwną tęczę. Potarłem łapę, która zabolała przy skoku. Nie, dziś już nie będę bawić się w skakanie. Za wiele mnie to kosztuje. Teraz natomiast potrenuję lot. Niby latam cały czas, ale moja technika i tak nie jest za idealna. Przyda się więc trochę ćwiczeń. Wstałem z ziemi i otrzepałem się z wilgotnego śniegu, który przywarł do moich łusek.
Odetchnąłem głęboko, jakby się zabierał za czarowanie. Zapewne będzie mnie to kosztować tyle samo wysiłku....
Zacząłem biec. Najpierw truchtem, ale z każdym wybijanym przez moje łapy rytmem, tępo mojego biegu się zwiększało. Odbiłem się tylnymi łapami od zaśnieżonej ziemi jak najwyżej. Będąc już na tyle wysoko, że zaraz zapewne zacząłbym spadać rozłożyłem skrzydła. Poczułem delikatne szarpnięcie, gdy moje skrzydła stawiły opór sile grawitacji. Zacząłem energicznie machać moimi pięknymi skrzydłami tak, by wzbić się jak najwyżej. Podwinąłem łapy pod siebie, by nie zwisały luźno, ogon natomiast balansował utrzymując mnie w równowadze. Przechyliłem się ku przodowi tak, by moja sylwetka była bardziej w poziomie niż pionie. Moje skrzydła wykonywały miarowe, przemyślane ruchy. Zero chaosu. końcu tylko spokój może nas uratować, jak to powtarzał mój tata. Machałem więc skrzydłami wpadając w swoisty rytm. Poruszały się z góry na dół, jednocześnie lekko odpychając od siebie powietrze.
Zacząłem przyspieszać. Mięśnie na pewno zdążyły się już rozgrzać, a tak wolny lot jest w gruncie rzeczy nudny.
Usztywniłem skrzydła i ustawiłem je lekko po skosie w momencie, gdy zarzuciłem łbem w lewo by moje ciało stworzyło łuk. Tak, jak przy biegu najpierw łeb, potem szyja a na koniec reszta ciała. W ten sposób wykonałem skręt, ale nie prostując sylwetki dalej po łuku krążyłem w górze wykonując koła. Od dużego, po coraz mniejsze.
Gdy poczułem, że zaczyna mi się kręcić w głowie wyprostowałem się i wyrównałem lot. Moje skrzydła znów zaczęły wybijać miarowy rytm. Zagarniałem powietrze pod siebie i wypychałem je do tyłu.
Na zakończenie tego krótkiego treningu zacząłem wzbijać się jeszcze wyżej. Leciałem ku słońcu, które zaczynało coraz bardziej ogrzewać moje skrzydła. Promienie słońca przyjemnie grzały, a wiatr nieco chłodzi. Ah...idealna mieszanka. Nie za gorąco i nie za zimno.
Gdy znalazłem się wystarczająco wysoko zrobiłem szybki zwrot. Wykonałem coś na kształt fikołka. Usztywniłem skrzydła, zanurkowałem łbem w dół i odwróciłem się tak, by znaleźć się właśnie głową w dół. Złożyłem skrzydła. Tak, dokładnie tak. Złożyłem j. Poczułem jak moja prędkość znacznie się zwiększa. Powietrze wdzierało się do moich płuc boleśnie, chłostało mój pysk i wyciskało z oczu łzy. Jakie to niesamowite uczucie!
Uśmiechnąłem się sam do siebie.
Dopiero, gdy zacząłem niebezpiecznie zbliżać się do ziemi rozłożyłem skrzydła. Szarpnęło mną i zarzuciło. Wystarczyło jednak po manipulować trochę ogonem, by odzyskać równowagę. Ustawiłem się tak, by było mi wygodnie, a więc już nie łbem do ziemi, ale bardziej w poziomie. Skrzydła zaczęły wykonywać miarowe ruchy, powolne tak, bym utracił większość swej prędkości. Zagarniałem powietrze pod siebie i wypychałem za siebie.
Gdy znalazłem się już bardzo blisko ziemi wyciągnąłem przed siebie przednie łapy. Gdy pazurami dotknąłem zaśnieżonego podłoża ugiąłem łapy i wylądowałem zgrabnie. Pomogłem sobie ogonem. Balansując nim delikatnie utrzymałem równowagę.
Przebiegłem kawałek truchtem tracąc resztę prędkości i zatrzymałem się. No i to by był chyba koniec.
autor: Krzyk Honoru
25 maja 2014, 11:42
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Diamentowy Strumień
Odpowiedzi: 738
Odsłony: 90537

Przede mną pojawiła się tarcza. Na tyle duża, by osłonić cały mój pysk, a nawet jeszcze więcej. Sięgała nieco poniżej szyi i nieco powyżej mojego jedynego rogu.
Wierzchnią stroną tarczy była woda. Lodowata woda, która miała zgasić ogień. Zaś wewnętrzną stronę stanowiła warstwa diamentu, na tyle twardego, by kolec uderzywszy w niego po prostu się rozpadł.
-Tyle z podstaw ataku. Potrzebujesz pomocy jeszcze w czymś? -zapytałem spoglądając na Sumiennego.
autor: Krzyk Honoru
24 maja 2014, 19:57
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Diamentowy Strumień
Odpowiedzi: 738
Odsłony: 90537

Przekrzywiłem łeb na bok. Żarty sobie stroi czy jak? Zerknąłem na ten marny, malutki twór. Pozbycie się go to chwila....
Już miałem zacząć warczeć na Sumiennego, gdy delikatne łaskotanie obcej maddary kazało mi być czujnym. Czyżby Adept postanowił jakoś mnie przechytrzyć. Wokół mnie powstałą kopuła. Stworzyłem ją z kamienia. Albo może inaczej, miała właściwości kamienia, ale była przezroczysta, praktycznie niewidoczna.
Już po chwili mogłem podziwiać atak samca. A więc tak się bawimy....
Woda za mną rozprysłą się na tarczy, oblała ją , ale nie przedostała się do środka. Mała kuleczka też uderzyła w moją tarczę i i po tej została tylko mokra plama.
Zdjąłem kopułę i spojrzałem na Sumiennego. Skinąłem łbem na znak, że atak może być.
-Zostało ci ostatnie zadanie. Tylko bądź tak dobry i nie przeszarżuj.– powiedziałem twardo- Stwórz atak, który będzie składał się z dwóch żywiołów. Pamiętaj jednak, że pomiędzy jednym, a drugim żywiołem musi być cienka warstwa maddary, która je od siebie odgrodzi i nie pozwoli na to, by wzajemnie się zżarły. Rozumiesz? – zapytałem spoglądając na niego badawczo.
autor: Krzyk Honoru
24 maja 2014, 19:26
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Diamentowy Strumień
Odpowiedzi: 738
Odsłony: 90537

Spoglądałem na skupionego Sumiennego. Coś tam majstrował, coś sobie wyobrażał- to było widać na pierwszy rzut oka. Skupiony i poważny.....
W moim kierunku pędziła fala. Tylko jakaś malutka. Nie sięgała mi nawet do szyi. Przekrzywiłem łeb.
Stworzyłem po mojej lewej stronie tarczę. Jakoś w połowie toru fali. Był to ogień. Dwa razy wyższą ściana po prostu stłamsiła te marne kropelki.
-Spróbuj jeszcze raz. Mówiłem ci, byś mierzył siły na zamiary. Dopiero się uczysz, ni twórz więc czegoś, co ci nie wyjdzie.– powiedziałem twardo. Dlaczego młode smoki zawsze wszystko wiedzą lepiej? Mówię, że nie da rady, a ten i tak po swojemu....jasne, bo lepiej zrobić sobie krzywdę niż trochę mnie posłuchać.

Wyszukiwanie zaawansowane