OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Rozgwieżdżony przybył do Dzikiej Puszczy, w celu potrenowania kolejnej umiejętności, tym razem kamuflażu.Najpierw rozejrzał się bystro po okolicy, szukając odpowiednich miejsc do łatwego zakamuflowania się. Dojrzał sporą kałużę szarego, zeschłego błota i skupisko sporych skał tej samej barwy. Od razu skojarzył je ze sobą i uniósł uszy w zainteresowaniu, miał już bowiem pomysł, jak ukryć się tutaj. Ruszył od razu w kierunku owej kałuży, była zmarznięta, ale powinna być to tylko wierzchnia warstwa, przeszedł więc po niej kilka razy w tę i z powrotem, chcąc ją zmiękczyć. Gdy uznał, że to wystarczy, nie bez pewnej niechęci położył się w niej na boku i zaczął tarzać się i turlać, by pokryć swoje piękne futro szarą mazią. Potem wstał i ruszył ku skałom – jednak gdy tylko wyszedł na trawę, oczyścił na niej łapy na samej krawędzi kałuży, by nie zostawiać śladów. Dopiero potem dotarł do swojego celu, wlazł pomiędzy kamienie i zwinął się tam w kłębek, starając się pozować na jeden z mniejszych kamieni. Wiedział, że to nie jest idealny kamuflaż, bo błotna skorupa wyschnie i popęka, odsłaniając fioletowe futro, ale to zawsze coś. Zastygł tak, leżąc chwilę, po czym wstał i wyszedł poza osłonę gałęzi, tam, gdzie był śnieg. Błoto było jeszcze lekko wilgotne, samczyk wykorzystał to więc, by obkleić je białym, zimnym puchem. Biel była dość podobna do szarości, uznał więc, że akurat tu ma ułatwione zadanie; zaczął tarzać się w nim, a gdy wstał, przypominał śniegowego bałwanka o smoczym kształcie. Teraz zakrył fioletowe szczeliny w skorupie, więc był jeszcze mniej widoczny. Zaczął iść w stronę jednej z wyższych zasp, zamiatając po drodze delikatnie swoje ślady ogonem, przysypując je cieniutką warstewką śniegu, tak, by wyglądały jak najbardziej naturalnie. Zwinął się ponownie w kłębek, wciskając się głębiej w bok zaspy i delikatnie się nim przysypując. Trwał tak jeszcze przez moment, po czym wyszedł i otrzepał się, rozkładając skrzydła – wzbił się w powietrze, odlatując w kierunku obozu Ziemi i rzeki, by jak najszybciej obmyć się z tego świństwa.