A: S: 2| W: 3| Z: 4| M: 5| P: 3| A: 3
U: Prs,B,Pł,O,A,W,MO,MA,Kż,Skr,Śl: 1| L,Lcz,MA: 2| MP: 3
Atuty: Pechowiec; Empatia; Obeznany; Wybraniec Bogów;
Tak wiele wydarzyło się w krótkim czasie, jednak im więcej poświęcałam myśli na rozgryzienie swojego życia, tym bardziej upewniałam się, że właśnie tak mogłam je określać – splotem wydarzeń nie dających chwili oddechu i wiele z nich przydarzało się mniej, lub bardziej, przez moje pragnienie dążenia... Gdzie właściwie?
Ciągle do przodu, po prostu, tak jakby gnało mną pragnienie, którego nie potrafiłam zaspokoić, zwłaszcza po śmierci swojego ukochanego.
Teraz, kiedy leżałam opleciona wokół naszego wspólnego pisklęcia, które nigdy nie dane będzie mu poznać, naznaczona bliznami i kalectwem, czułam tym większą potrzebę, jednak już nie skupioną tylko na mnie, ale na tym małym ciałku, które pragnęłam chronić. Moje myśli, mój strach o to nowe życie, zżerały mnie od środka. Czasami budziłam się nocą, ciężko dysząc, mając wrażenie, że dwunogi wdarły się do obozu, gotowe zakłuć nas swoimi widłami z wykrzywionymi w nienawiści płaskimi twarzami...
***
Stri trąciła mnie szponiastą dłonią, wplatając place w moją grzywę, głaszcząc uspokajająco. Krwawiusz mruczał basowo, leżąc za mną, czułam gorąc epatujący z jego wielkiego cielska. Łada zaś zadzwoniła swoimi lodowymi skrzydełkami, siedząc nieopodal moich okaleczonych, zadnich łap, delikatnymi odnóżami głaszcząc śpiące ciałko pisklęcia wtulonego w mój brzuch.
Wypuściłam powoli powietrze, czując jak strach stopniowo topnieje, niczym śnieg, który nawiewał wiatr do wejścia jaskini, przegrywający walkę z wiecznie płonącym ogniskiem po środku groty.
Dziwne, kryształowe kwiaty migotały, rzucając kolorowe pryzmy światła.
Starałam się rozluźnić zaciśnięte szczęki, stłumić drżenie okaleczonych, bolących kończyn, których nerwy nieustannie próbowały wmówić mojemu mózgowi, iż nadal posiadam palce i to one tak rwą.
Uniosłam w milczeniu głowę, zielonymi ślepiami wpatrując się w cichą dzisiaj Stri, zamyśloną.
– Za długo tu siedzisz, Szamanko. Wyjdź na zewnątrz, Złota Twarz już w zenicie, nic młodemu nie grozi z nami – odezwała się skrzekliwie, kolejny raz próbując wygonić mnie z mojej własnej groty.
Tym razem jednak... czułam, że miała rację. Musiałam wrócić do życia, tyle czekało mnie pracy i nawet to skrajne wycieńczenie, które sprawiało, iż moje łapy drżał, nie mogło być dłużej moją wymówką.
Skinęłam głową, ostrożnie wygrzebując się spod skór, nie chcąc obudzić Eshayah. Podeszłam do kołka wbitego w ścianę, zdjęłam z niego torbę i ruszyłam do wyjścia.
Musiałam... nie mogłam oglądać się za siebie, inaczej nigdy nie wrócę do życia.
Niebo połknęło moją sylwetkę.
***
Nie wiem, jak to się stało, iż miast wylądować na równinie za górami Yraio, skrzydła, ledwo młócące powietrze, pokierowały mnie na tereny wspólne. Wiele czasu minęło, odkąd tam witałam.
Nie byłam pewna, czego tu szukałam.
Przez chwilę kołowałam nieopodal Czarnych Wzgórz, by finalnie skierować się ku Skałom. Dostrzegłam samotną sylwetkę sosny, wiecznego wartownika stawiającemu czoło wiatrom i pogodzie.
Wylądowałam z trudem pośród białego puchu, skrzydłami wzburzając lodowy pył. Zadrżałam na wietrze, patrząc w dal, w zamyśleniu ściągając pysk.
Czego ja właściwie tu szukałam?
Zastrzygłam uszami, wsłuchując się w świst zawodzących mas powietrza, mrużąc ślepia przed intensywną bielą. Okaleczony ogon bez jednej trzeciej końcówki śmignął na boki.
– Esh... czuję się taka zagubiona bez ciebie. Minęło już tyle czasu, a ja nadal się boję usłyszeć prawdę... – wiatr połykał moje słowa, gdy mówiłam w przestrzeń, jednak to nie to było najważniejsze, poruszałam pyskiem, a z nich nie padał żaden dźwięk, nie mógł, już nie.
Uniosłam drżącą prawą łapę bez małego palca i serdecznego, przeczesując długie włosie grzywy. Zaśmiałam się bezdźwięcznie.
– Mamy córkę, Eshel – wymruczałam znowu wiedząc, że i tak nie mogę powiedzieć tych słów na głos, jednak w głębi duszy miałam nadzieję, że on, gdziekolwiek jest, zrozumie.
Dla kogoś, kto obserwowałby mnie z boku, musiałam wyglądać na wariatkę, która udawała, że mówi w przestrzeń, poruszając pyskiem niczym w nerwowym tiku.
Powiernik Pieśni
Licznik słów: 593
 | | theme ⋇ głos ⋇ teczka postaci

⋟ Pechowa⋞
po każdym niepowodzeniu -1 ST do następnej akcji. Bonus sumuje się do 3 porażek z rzędu
⋟ Empatka ⋞
-2 ST do perswazji, -2 ST do nakładania więzi
⋟ Obeznana ⋞
używając przynajmniej jednego zioła więcej niż minimum, -1 ST do pierwszego etapu leczenia ran
⋟ Wybranka Bogów ⋞
raz na pojedynek/polowanie i wyprawę//2 razy na polowanie łowcy/tydzień w leczeniu + 1 sukces. Jeśli użyte do A/MA, kara +2 ST |
Stribogia [harpia] – niemechaniczny
Uwarzone Eliksiry
⋟ Ochronne ⋞
⊰ ⋆ ⊱ Przed Atakiem Fizycznym oraz Magicznym – 1
⊰ ⋆ ⊱ Przed Atakiem Fizycznym – 5
⊰ ⋆ ⊱ Przed Atakiem Magicznym – 4
⋟ Leczące ⋞
⊰ ⋆ ⊱ Lekkie – 0
⊰ ⋆ ⊱ Średnie – 0
⊰ ⋆ ⊱ Ciężkie – 0
Kryształy
⋟
– Pojętnego Ucznia
– Włóczykija (smok płaci za misję zwiadowczą o 1 kamień mniej)
– Kolekcjonera (aktywny – 07.12) (chroni przed omdleniem przez 2 tury)
– Zielarza (+ 1 sztuka o zbioru ziół)
– Obieżyświata
– Doświadczonego (aktywny) (smok może przebywać i polować na terenach specjalnych (głębiny) przez 6 tur)
– Ideału (aktywny) (błyskawiczne odnowienie zużytego Atutu)
– Szamana (smok otrzymuje w Warsztacie 15 sztuk wybranego zioła) ⋞