OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Samica westchnęła za pasterzem, chowając ruloniki do torby. Uśmiechnęła się jednak zaraz lekko.– Też nie wiele mi to mówi, a jeżeli mam być szczera to nie wiem, czy chcę obecnie drążyć ten temat. Jeżeli dobrze liczę to za księżyc mija termin, więc niby czas jeszcze jest, ale ta sprawa i tak dała mi się już we znaki... czy jest sens ryzykować uwięzieniem lub życiem? Mamy teraz chyba więcej palących problemów na głowie, dziękuję ci jednak za pomoc, Pasterzu – odgarnęła grzywkę za róg, słuchając jego opowieści o Otheli. Cieszyła się, chociaż jednocześnie się martwiła. Chcąc nie chcąc, polubiła tego samca, który pomagał jej bezinteresownie zresztą. –Pomodlę się o was i o powodzenie asymilacji tej smoczycy, mam wrażenie, że jeszcze ta sprawa sama o sobie się przypomni – dodała nieco zmartwiona.
– Na obecną chwilę mogę ci obiecać obecność dwójki smoków, ale jak mówię, muszę jeszcze się rozeznać, więc pewnie do jutra? Chyba do jutra dam ci znać, okazja do uprzykrzenia życia kilkorgu ludziom spodoba się na pewno nie jednemu – wyszczerzyła kiełki, strzygąc uszami.
Kiedy samiec nachylił się, aby jej coś powiedzieć, przysunęła ciekawie głowę ku niemu, nasłuchując, a to co słyszała sprawiało, że jej wargi drgnęły delikatnie. Odsunęła się, zerkając na niego złotymi źrenicami.
– Postaram się to zapamiętać, hah. Co do bogów... Niestety nie miałam jeszcze okazji, chociaż o ogniu Kammanora słyszałam od Eshela. Chyba odwiedzę niebawem świątynię w tej sprawie i kto wie, może dopisze mi szczęście? – poprawiła torbę na ramieniu i rozejrzała się. Była już głęboka noc, a siostra została samą ze znajdką.
– Jeszcze raz dziękuję i... odezwę się, dobrze? Wracaj bezpiecznie do siebie – wyrzekła wstając i delikatnie skłaniając łeb przed samcem.
Pasterz Ziemi



















