Znaleziono 66 wyników

autor: Lisia Kita
27 lut 2019, 20:35
Forum: Skały Pokoju
Temat: Zebranie Przywódców V
Odpowiedzi: 25
Odsłony: 2353

Od dawna nie miałam kontaktu ze swoją ukochaną Mentorką – od czasu rzezi na Zdradliwym Urwisku.
Żałowałam bardzo, iż natłok spraw, które na mnie spadły – uniemożliwiły mi spotkanie z nią. Sprawdzenie, jak się czuje i czy nie miała kłopotów z Szablą.
Dlatego, gdy doszło do mnie wezwanie, a chociaż mające wydźwięk iście służbowy, nie zwlekałam z przybyciem.
Od czasu ostatniego zebrania nie miałam kontaktu z Juglanem. Nie wiedziałam więc, czy misja w ogóle się odbyła, czy wszystko nie zostało załatwione poza gronem Cienia. Nie wiedziałam też, co z nim i dlaczego milczy. Dlaczego moja magia nie mogła go dosięgnąć.
Co gorsza, Światłość Erycala również go nie widział, a nasze pisklęta pozostawały bez jego opieki.
Te myśli i inne skutecznie przepędzały moją infantylną naturę. Wątpiłam, abym kiedykolwiek miała poczuć się, jak niegdyś.
Nadleciałam z kierunku Cienia, kołując chwilę nad skałami, a nastepnie wylądowałam miękko, składając skrzydła. Podeszłam bliżej Zarannej, posyłając jej ciepły, nieco smutnawy uśmiech. Zbliżyłam się na tyle, aby móc musnąć nosem jej polik, pragnąc tego kontaktu, jak nigdy dotąd.
Odetchnęłam, patrząc w jej ślepia.
– Jak się czujesz, nadroższa Mentorko? – szepnęłam.
autor: Lisia Kita
27 lut 2019, 11:40
Forum: Skały Pokoju
Temat: Zebranie Uzdrowicieli I
Odpowiedzi: 10
Odsłony: 592

Siedziałam w ciszy na swoim miejscu, obserwując błyszczącymi rubinowymi ślepiami pojawiające się smoki.
Rimi szczeknęła zaskoczona, kładąc po sobie uszy, kiedy głowa muflona zniknęła w ogniu, a futro na jej karku zjeżyło się trwożnie, przyskoczyła najpierw do ogniska, jakby chcąc go stamtąd wyciągnąc, a nastepnie zaczeła krążyć niespokojnie, popiskując.
Czując jej zdenerwowanie, dotknełam jej umysłem, poprzez więź śląc wyjaśnienie, iż zwierzeciu nic się nie dzieje.
Rimi przekrzywiła głowę i szczeknęła pytająco, aby zaraz podbiec do mnie i schronić się między moimi przednimi łapami.
Pogładziłam ją po grzbiecie, słuchając słów uzdrowicieli.
Zawiesiłam spojrzenie na Darze Tdary, a z mojego pyska odpłynęły emocje, gdy łączył przemowę z Remedium na temat chmielu.
Miałam ochotę roześmiać się histerycznie. Doprawdy, to zioło było moim przekleństwem i nie wątpiłam, że prędzej mnie przegonią, jako napiętnowaną, niż pogodzą się z tym, co sama uczyniłam za pomocą chmielu.
Obserwowałam jeszcze chwilę nadejście wychudzonej brązowołuskiej smoczycy, a gdy przemówił jej kruk, mrugnełam powiekami. No proszę, robi się coraz ciekawiej.
Odetchnęłam cicho,słysząc słowa Światłości, który zwrócił się na mój temat per Lisia, jednak nie uśmiechnęłam się, a milczałam trawiąc w głowie wszystkie te rewelacje, chyba chcąc się mentalnie przygotować na to, co sama chciałam powiedzieć.
Chyba moim losem było zostać pariasem.
– Czesto uzdrowiciele tłumaczą, co robią ze smokiem, jeżeli jest przytomny: chyba chcą w ten sposób jakoś uspokoić rannego. Sam chmiel jest rosliną specyficzną, zdolną ratować życie, jak i je odbierać. Niektórzy i tak znają jego działanie, niekoniecznie recepta wychodzi z naszych pysków. Informacje jednak o nim są przekazywane z pokolenia na pokolenie między rodzicami, a młodymi, między walczacymi. Inni są nieświadomi. Albo ktoś wie i nam ufa, albo nie.
Może być dobrem lub złem, my kujemy los tego ziela. Może obalić dyktatora mniejszym nakładem ofiar...
– zamilkłam, mrużąc lekko ślepia, a nastepnie westchnęłam ze znużeniem. – Nie składałam przysięgi Erycalowi. Wcześniej byłam łowcą, a gdy Careth zrezygnował z uzdrawiania, sama zaczełam uczyć się w tym kierunku. Gdy byłam gotowa po prostu zaakceptowano ten fakt. Mimo to uważam, że wykraczamy poza ramy nakazów przywódców. Niesiemy pomoc, pilnujemy równowagi. Nie tylko aby ratować życie... Nie zawsze. W moim przypadku chmiel pozwolił mi obalić Arkana Nekromancji. Grupa smoków niezadowolona z jej rządów była gotowa wszcząć wojnę domową. Byłoby wiele ofiar, gdyż była potęgą samą w sobie. Dlatego ją zabiłam, jako ta najsłabsza, ale mająca siłę w roślinach. Inna sprawa, że powstała z martwych, ale nawet wtedy nikt, prócz jej córki, nie stanął w jej obronie. Zginęła ponownie w walce – potoczyłam nieruchomym wzrokiem po zebranych.
Siedziałam spokojnie. Miałam księżyce na przetrawienie tej sytuacji. Dalej zmagałam się z konsekwencjami tamtych dni, jednak Cień w końcu mi zaufał. Przychodzili do mnie, gdy byli ranni.
Jeżeli ci tutaj nie będą chcieli mnie znać – pogodze się z tym. Byłam gotowa przyjąć i to brzemię. Walczyłam dla stada i zrobiłam to, co było dla niego dobre, nawet jeżeli w oczach innych było złem. Co za różnica, czy zginęła ze smoczych łap w krwawej jatce, czy odeszła w spokoju podczas głębokiego snu? Czy nie okazałam jej tym samym łaski?
autor: Lisia Kita
26 lut 2019, 22:29
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Szmaragdowe ustronie
Odpowiedzi: 1029
Odsłony: 141767

Oczekiwanie na przybycie uzdrowiciela ognia zdawało się dłużyć w nieskończoność.
Krew buzowała w moich żyłach, czułam dokładnie puls w skroniach, zgięciach łap, a nawet w opuszkach palców. Nie byłam do końca pewna, skąd brało się to zdenerwowanie.
Dotąd z powodzeniem byłam matką dla wszystkich zagubionych sierot, odnajdywałam się w tej roli naturalnie, ale nagle myśl, że mam stanąć oko w oko z córką z krwi i kości – to wymykało się poza zasięg mojego pojmowania. Było coś abstrakcyjnego w myśli, iż ta istotka ma w sobie kawałek mnie oraz Juglana. Możliwe, że gdybym uczestniczyła w wykluwaniu, wtedy wszystko wyglądałoby zupełnie inaczej.
Teraz jednak czułam się, jak oszustka. Albo jakbym śniła.
Odetchnęłam cicho, językiem ocierając wargi, a kiedy usłyszałam mlaskanie błota oraz trzaskanie gałązek, zastrzygłam uszami w kierunku dźwięku.
Uniosłam się na tylnych łapach, aby nie siedzieć, niczym wrośnięta w glebę. Futrzasta końcówka ogona poruszyła się nieco nerwowo nad ziemią, a sama wyciągnęłam łeb, aby wypatrzeć futrzastego samca.
Wyczułam w końcu jego zapach, a także... nie jednego pisklęcia, ale dwóch.
Zamrugałam w skonfundowaniu powiekami, zerkając na wyłaniającego się uzdrowiciela.
Moje ciało znieruchomiało, nawet dotad tańczący z boku na bok ogon, gdy obniżyłam nieco głowę, przekrzywiając ją, wlepiając karminowe oczy w małe czerwone pisklę, które wpatrywało się we mnie najbardziej niesamowitymi ślepiami, jakie kiedykolwiek widziałam. Czerwone, przechodzące w purpurę aż do źrenicy. Jedna para łapek, chwytne skrzydła, duże skrzydła trzeba nadmienić. Maleństwo przypominające królika. Na litość Uessasa, ten maluch musiał mieć jakieś dwa do trzech księżyców, ledwo się wykluł!
A... a, ta mała piękność? Ceglasta czerwień i złoto, jedna para łapek i skrzydełka. Śliczniutkie błękitne oczka tatusia.
Przełknęłam cicho ślinę, wypuszczając powoli powietrze, chociaż nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, że je wstrzymuję.
Dwójka, dwójka pisklą. Oba moje i Juglana. Naprawdę moje...
~Czy Juglan też przybędzie? – mentalnie zwróciłam się do uzdrowiciela, chyba nadal się łudząc, że wcale nie zniknął.
Następnie podeszłam powoli do piskląt, obniżając rogaty łeb tak, aby ślepia mieć mniej więcej na ich poziomie. Spowolniłam swój krok, nie chcąc ich wystraszyć – w końcu nie wiedziałam, czy ich nie przerażę. Musiałam być dla nich obca.
Uśmiechnęłam się ciepło, delikatnie krańcem pyska, czując wzruszenie zaciskające szpony w mej piersi.
– Witajcie, moje małe. Jestem Eliana, być może tatuś zdążył wam o mnie opowiedzieć? – zaczęłam kulawo i niemal od razu miałam ochotę kopnąć się w łeb za tą niezręczność.
Co się ze mną, u przeklętego Tarrama, działo?
Odchrząknęłam, przystając, kładąc lekko po sobie uszy.
– Ty musisz być Fauna, Juglan opowiadał mi o tobie. A... ty, malutki, jak ci na imię? – szepnęłam zduszonym głosem, przytłoczona tą przykrością, iż nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, że mam syna. Nie znałam jego imienia, w ogóle nic o nich nie wiedziałam. Nie było mnie w ich życiu.
To było strasznie trudne.
autor: Lisia Kita
25 lut 2019, 19:19
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Szmaragdowe ustronie
Odpowiedzi: 1029
Odsłony: 141767

/Uznam, że jest tu pusto, ewentualnie w innym miejscu od was/

Długo biłam się z myślami, a tęsknota wyprawiała dzikie rzeczy w moim umyśle. Nie dość, że nie mogłam skontaktować się z Juglanem, to nie pamiętałam, jak zwała się jego matka, abym mogła się z nią skontaktować. Nie byłam też pewna, czy wcześniej ją widziałam, dlatego próbowałam obmyślić, kto mógłby mi pomóc.
Bardzo pragnęłam spotkać się ze swoją córką, która musiała już osiągać wiek adepcki. Nie wiedziałam też, czy z pozostałych dwóch jaj wylęgły się młode. W moim legowisku jaja pozostały ciche, nawet te z ostatniego drugiego lęgu.
W końcu uprzytomniłam sobie, że jest ktoś w Ogniu, kogo znam, a kto może zechciałby wyświadczyć mi przysługę. Kolejną zresztą.
Skontaktowałam się ze Światłością Erycala, swoim nauczycielem.
W mentalnej wiadomości wyjaśniłam mu chęć spotkania się ze swoimi młodymi i prośbę, czy byłby łaskaw ich eskortować do miejsca spotkania.
Usiadłam nastepnie pod jednym z drzew, nerwowo uderzając ogonem o ziemię. Gładziłam co jakiś czas torbę na ramieniu, a potem strzepywałam nieustniejący brud z łusek. Moje serce waliło szaleńczo. Jak wyglądała nasza córka? Czy w ogóle wiedziała coś o mnie? Czy chciała mnie poznać? A może miała mi za złe, że spotkamy się dopiero teraz?
Westchnęłam, owbiodłam pysk językiem a nastepnie rozejrzałam się dookoła.
autor: Lisia Kita
25 lut 2019, 13:44
Forum: ÅšwiÄ…tynia
Temat: ÅšwiÄ…tynia
Odpowiedzi: 780
Odsłony: 48269

Ostatnimi czasy sytuacja między mną, a Tejfe wydawała się... napięta. Wiedziałam, że mój syn potrzebuje czasu, dlatego chciałam mu go dać, nawet jeżeli bardzo brakowało mi jego samego.
Wiedziałam, że mnie kocha, ale musiał poukładać sobie parę kwestii w głowie. Ja zresztą również.
Dręczyło mnie jednak coś więcej: zmieniłam się. Bardzo.
Tak bardzo, że czasami sama już nie wiedziałam, kim jestem. Czy dawna ja to była ta prawdziwa, czy to ta nowa, zdystansowana wersja mnie była prawdziwsza? A może to kolejna maska, która miała pomóc mi opanować nową rolę, nowe emocje oraz gorycz rozczarowań czy oczekiwań?
Juglan. Bogowie, jak ja go kochałam, a jednak ostatnio znowu nie mogliśmy się spotkać. Nie było go, nie mogłam go złapać, jakby zniknął z mojego życia, niczym piękny, krótki sen. Niepokój zaciskał się wokół mojego serca, dołączać już do itak splątanej palety emocji, które były dla mnie nowe.
Szłam u boku Tejfe, próbując odsunąć od siebie wszystkie te wątpliwości. Chciałam go wesprzeć, zawiązać z nim ponownie tą nić porozumienia. Tak bałam się, że i jego stracę, a gdy w końcu jego głos rozbrzmiał w mojej głowie, wzruszenie zdusiło moje gardło i zwilżyło oczy.
Pocągnęłam nosem, uśmiechając się, a nastepnie zniżyłam łeb, liżąc go w policzek, wdychając jego zapach.
Nie był już moim małym czteroksiężycowym pisklęciem. Był praktycznie dorosły i ta świadomość napawała mnie jednako dumą, jak i przerażeniem.
– Ja ciebie również kocham, Tejfe. Najmocniej na świecie, jak stąd na Blada Twarz i z powrotem.
Dotarliśmy właśnie do monumentalnego wejścia Świątyni. Pociągnęłam nosem, nasłuchując. Wyczułam ulotna woń Juglana, która świadczyła o tym, że nie tak dawno temu witał w tym miejscu. Miejsce nie miałow sobie... tej mistyczności, jak wtedy, gdy jako młodziutka samiczka zawitałam w to miejsce, a Bogini odpowiedziała na moje modły. Miejsce wydawało się puste, piękne, ale puste.
Boże, jak bardzo chciałam, aby jednak ktoś odpowiedział na wezwanie Tejfe.
– Chodź, wejdziemy do środka. Kawałek od wejścia znajduje się ołtarz poświęcony Erycalowi, panu uzdrowień – powiedziałam, kierując się do środka.

zt – pisz w ołtarzu ;)
autor: Lisia Kita
24 lut 2019, 11:57
Forum: Ogólne
Temat: Powiadomienia
Odpowiedzi: 6987
Odsłony: 364287

Stępiony kolec uleczony z : 1x ciężka
3x lekka ;
1x średnia

Feeria Ciszy uleczona z zapalenia rogówki

https://smoki-wolnych-stad.pl/viewt ... c47#277423
autor: Lisia Kita
27 sty 2019, 12:25
Forum: Skały Pokoju
Temat: Wezwanie Przywódców IV
Odpowiedzi: 19
Odsłony: 2371

Czerpałam swego rodzaju otuchę z obecności brata. Nie byłam pewna, czy chciałabym przybyć tu sama, bez moralnego wsparcia.
Nie wiedziałam też, co Zaranna Iskra wyjawiła swej Przywódczyni, jednak wnioskowałam, że zstało powiedziane wszystko, a to, jak już wiedziałam, mogło postawić mnie bardzo w złym świetle. Każdy wszak zakładał, że byłam prowokatorką, ta złą i bezduszną.
Westchnęłam w głębi duszy, zastanawiając się, gdzie podziała się moja beztroska. Dlaczego w ogóle zgodziłam się na to wszystko, skupiając na sobie potępienie.
Gdy na niebie pojawiła się pomarańczowa sylwetka wiedziałam, że to musi być Szabla Kniei, Mentorka opowiadała mi o niej. Samiec, który wylądował chwilę potem musiał być jej zastępcą.
Skłoniłam przed nimi delikatnie łeb, uśmiechając się lekko.
–Witajcie. Dziękuję, że przybyliście tak szybko. Nazywam się Dotyk Cienia, a to mój brat, Krucza Wola – odpowiedziałam miękkim głosem na przywitanie Ziemnej.
Nie umknął mi wrogi grymas na pysku brązowołuskiego, skierowany głównie ku mojemu bratu. Zastrzygłam uchem, zastanawiając się, co też się stało, że zdążyli się poróżnić. Spojrzałam z uwagą na Khurana, ale zaraz potem moja uwaga została skierowana na przybyła wodną.
Uśmiechnęłam się na jej widok. Znałam ją, Gorycz Losu.
– Witaj, Goryczy Losu – przywitałam ją, chociaż zapewne musiała mieć teraz inne imię, które nie wyjawiła. Zatem to ona objęła władze po rezygnacji dziadka Nurtu.
Uniosłam głowę, lustrując karminowymi ślepiami nieboskłon. Chłodny wiatr zawiewał, unosząc śniezny pył. Nigdzie nie widziałam Juglana. Zaczęłam się martwić, gdyż nie miał w zwyczaju ignorować wezwania, nawet jeżeli nie cierpiał mentalnych przekazów. Musiało zatem coś się stać.
Minęła dłuższa kolejna chwila, nim rozpoznałam rosnący ceglasty kształt, dziwnie zniekształcony. Dopiero po kolejnych uderzeniach serca zrozumiałam, że wywern taszczy coś na grzbiecie, a gdy wylądował ciężko, podeszłam do niego płynnym krokiem, ze zmartwieniem lustrując go spojrzeniem. Przystanęłam nieopodal jego prawego boku, a następnie spojrzałam ze smutkiem na zielonofutre ciało. Zapach krwi, ziejąca wąska rana na szyi, skołtunione futro.
– Potrzebujesz pomocy? Co się stało? – mruknęłam, odchrząknęłam, a nastepnie mój głos nabrał mocy.
O nie, nie tego się spodziewałam. Okazywało się, że to spotkanie będzie bardziej znaczące, niż przypuszczałam.
– Co spotkało tych proroków? Jad Duszy, słyszałam o nim za pisklęctwa od ojca... Nagie kości, musiał umrzeć dawno temu. Ale... Juglanie, wyjaśnicie co was spotkało? – przemówiłam, kierując spojrzenie na Szablę Kniei. Podeszłam do niej, chcąc położyć łapę na jej barku. Tak bardzo jej współczułam.
Utrata kogoś bliskiego, ten widok. Ten ból.
autor: Lisia Kita
22 sty 2019, 13:43
Forum: Skały Pokoju
Temat: Zebranie Uzdrowicieli I
Odpowiedzi: 10
Odsłony: 592

Nie spodziewałam się żadnego wezwania. A zwłaszcza nie z kierunku Skał Pokoju. Od wieków rzadko były uczęszczane, chociaż sama pragnęłam, aby było inaczej, co też zaczęłam zmierzać w tym kierunku.
Uśmiechnęłam się pod nosem, kiedy słowa rozbrzmiały w mojej głowie, dosyć podniosłe, męskie – nie znałam jednak tego głosu. Nie wiedziałam, do kogo należał.
Mimo to, wiedziona ciekawością, postanowiłam odpowiedzieć na podobne zaproszenie.
~ Zatem spotkamy się niebawem – ~w przestrzeń poleciała wiadomość zwrotna, miękki głos, z echem cichego śmiechu, ciepłego. Skierowałam myśl przez tą wić, która oplotła się wokół mojego umysłu.
Zerknęłam na kremowy pyszczek Rimi. Lisica zastrzygła spiczastymi uszkami, a nastepnie szczeknęła, wystawiając zawadiacko jęzor z paszczy.
Ruszyłyśmy więc w podróż poprzez śniegi i wiatr, który unosił lodowy pył. Chłonęłam widok niesamowitych kolorowych świateł na niebie. Widziałam je pierwszy raz, chociaż utrzymywały się od dwóch księzyców. Byłam ciekawa, co wywoływało to zjawisko.
Gdy dotarłyśmy na miejsce, ujrzałam Światłość Erycala oraz złotą smoczycę. I długiego, zielonego samca o dumnej niebieskiej grzywie, a ook niesamowite płomienne stworzenie.
Uśmiechnełam się wesoło, podchodząc bliżej ognia, na którym zawieszono ogoromna misę.
– Witajcie, nazywam się Dotyk Cienia[/color] – szepnełam z leciutkim uśmiechem, strzygąc uszami.
Rimi zaciekawiona zas, pdoeszła powoli do muflona, rzucając mu roziskrzone złote spojrzenie. Szczeknęła zaczepnie, machając puszystą kitą.
autor: Lisia Kita
21 sty 2019, 10:15
Forum: Ogólne
Temat: Powiadomienia
Odpowiedzi: 6987
Odsłony: 364287

Zaranna Iskra uleczona z choroby!

Stępiony Kolec uleczony z ran!

https://smoki-wolnych-stad.pl/viewt ... 061#273061

Zaktualizowane
autor: Lisia Kita
20 sty 2019, 21:27
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Samotna Skała
Odpowiedzi: 597
Odsłony: 76482

Stałam na tej nieszczęsnej skale czując, jak mroźny wiatr owiewa moje ciało. Podmuchy świszczały w szczelinach skał, zawodząc, niczym dusze potępieńców. Mgliste obłoki zasnuwały nasze pyski. Wokół zapadła ciemność późnego wieczora, a niebo przesłoniła dodatkowa warstwa chmur, która nie dopuszczała najmniejszego światła oczu przodków, a co dopiero sierpu księżyca. Biały puch wirował między nami, osiadając na naszych ciałach.
Szelest błon rozbrzmiał w moich uszach, gdy poprawiłam ułożenie skrzydeł po bokach, przesuwając torbę ozdobiona mieniącymi się zielenią oraz niebieskim piórami harpii. Wewnątrz zaszemrały przygniecione wonne zioła, których zapach uleciał przez klapę.
Widziałam, jak smoczyca się namyśla, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że mam do czynienia z inteligentnym osobnikiem swojej rasy, po prostu nieobytym z normami społecznymi.
Musiała wychować się w zdziczałej grupie, nie chciałam nawet myśleć, że mogła być ofiarą jakiejś wynaturzonej hodowli, wszak wiedziałam, co dwunogi potrafiły czynić z podobnymi mi. Przygarnęłam Retha, którego matkę zabili ludzie.
Odetchnęłam, gdy w mojej głowie znowu rozbłysły obrazy. Sylwetka Sześć i...
Khuran?!
Nawet nie wiedziałam, że moje zdumienie przepłynęło przez łączącą nas magiczną więź.
Kurna, ty szczwany lisie! Pomyślałam, kręcąc w rozbawieniu głową.
Myśl, że mój brat znalazł sobie... kim właściwe Sześc dla niego była? Jeżeli dobrze interpretowałam, to kimś w rodzaju partnerki. Ta myśl była nieco konfundująca, a jednak cieszyłam się w głębi serca, że mój brat znalazł kogoś z kim może dzielić życie. Tym bardziej pragnęłam, aby gładkoboka zasiliła szeregi mojego stada, nie chciałam, aby Khurana rozdzielało coś z partnerką, tak jak mnie rodzielało Stado z Juglanem.


Stos zwierzęcych skór. Legowisko. A na nim kilka smoczych jaj, lśniących w półmroku jaskini podpieranej skalnymi kolumnami. Z pierwszego piaskowego jaja, które rozpękło się w mak, wyszła malutka złota samica. Ja. Z drugiego popielatego zaś wypadł ciemny samczyk o błękitnych oczach. Idealna, chociaż malutka, kopia samca, którego przedstawiła Sześć. Brat. Rodzina.
Zaraz potem obraz się przekształcił. Znowu widniałam w nim ja na tle reszty Cieni. U mojego boku, chociaż nieco dalej, stał czarny samiec z niebieskimi znaczeniami. Khuran. Drugi po mnie. Zastępca. Brat.


Miałam nadzieję, że Sześć zrozumie ten przekaz. To, że Khuran jest już Cieniem, a zatem nie musi się o niego martwić.
–Khuran jest moim bratem. Moim Zastępcą, Sześć. – przemówiłam dodatkowo licząc, że jeżeli smoczyca będzie dostatecznie czesto słuchała słów popieranych magicznymi obrazami, oswoi je na tyle, aby chociaż podstawowo władać naszym językiem – opanuje go. Była mądra, mogła się tego nauczyć, a tym samym jej egzystowanie w Stadzie powinno być nieco łatwiejsze w przyszłości.
autor: Lisia Kita
20 sty 2019, 17:53
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Samotna Skała
Odpowiedzi: 597
Odsłony: 76482

Zastrzygłam uszami w kierunku smoczycy, kiedy pobudziłam jej ekscytację. Wymówiła swoje imię, potwierdzając tym samym moje domysły. Jednak zastanawiałam się w jakimś świecie musiała żyć, gdzie nie było słów, nie było porozumieniać, a za to były numery oraz dziki instynkt, bez rozwijania się w społeczność. Gdzie smok pożerał smoka.
Wzdrygnęłam się wewnętrznie na tą myśl, jednocześnie współczując gładkobokiej smoczycy. Nie zdawała sobie nawet sprawy, że z czegoś ją ograbiono, ale czy kiedyś zrozumie, że może żyć inaczej?
Pozwoliłam jej przekazom przypływać przez mój umysł. Na wpół przymknęłam powieki, chłonąc wrażenia, które do mnie docierały. Chłód, pustka, cisza. Sterta kości, zapach Sześć.
A potem wizja walczących stad, ciekawość.
Zamrugałam powiekami, błyskając jarzącą się czerwienią mocy mieniącą się w moich ślepiach. To pytanie było podchwytliwe, bo miało w sobie spore ziarnko prawdy, chociaż pierwotnie nie o to chodziło, prawda?
Przesłałam zatem kolejne obrazy:

Cztery stada. Każde na innym płacie terenu. Po środku Cień. Zapachy idące liniami, oddzielające granice stad. Cały teren zaś otoczył okrąg mieniącej się mocy. Za nimi pojawiły się bezskrzydłe bestie, drapiące w zasłonę. Walczące między sobą i próbujące dostać się do środka.
Cztery stada kryjące się przed Wielkim Zagrożeniem. A następnie Wielki skalny Gigan idący w kierunku terenu, gdzie znajdowali się członkowie wszystkich Stad.


Przerwałam na chwilę przekaz, bo i nie wiedziałam, co było dalej. Odetchnęłam, patrząc w lico białofutrej.

Cztery stada o różnych temperamentach. Woda, spokojni, zdystansowani. Ziemia chadzająca między drzewami, podziwiająca parkę jeleni, sądzący nowe młode drzewka. Ogień, temperamentny, walczący. I Cień przemykający na skraju, obserwujący pozostałych.
Wizja zmieniła się. Nagle pojawiła się w niej sylwetka Sześć, jak podchodzi do Cienistych i sama staje się Cieniem. Ciekawość, czy chcesz być jedną z nas? Uczucie przynależności i bezpieczeństwa. Reszta cieni odgradzająca Sześć od watahy wilków. Sześć jedząca powalonego żubra. Sześć w otoczeniu Cieni. Bezpieczna.


Przekrzywiłam głowę na bok.
– Chcesz być cieniem?
autor: Lisia Kita
16 sty 2019, 17:15
Forum: Ogólne
Temat: Powiadomienia
Odpowiedzi: 6987
Odsłony: 364287

Wieczorna Aura uleczona z rany lekkiej

Zaktualizowane
autor: Lisia Kita
16 sty 2019, 10:39
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Aleja Zakochanych
Odpowiedzi: 580
Odsłony: 73494

Kolejny raz słyszałam, że zginęła nadaremno, a jednak wiedziałam aż za dobrze, że zginęło, bo chęć władzy ją oślepiała. Jej własne mniemanie o sobie, uważanie Cienia za swoją własność – co jasno pokazała próbując zniszczyć podwyższenie zaraz potem, jak najpierw wycelowała zdradliwy pocisk na niewinnego, bezbronnego smoka.
– Według twojej opinii zginęła nadaremno, a my jesteśmy zdrajcami. A jednak zabiła ją jej własna pycha. Oślepiona wizją władzy, niepodzielnej i jedynej; Nie kochała Cienia, kochała samą siebie i własne ambicje. Własną myśl o wielkości. Nawet jeżeli zabiła zdrajców, zapomniała o jednej najważniejszej wartości Cienia – mamy być rodziną. Nie głupimi gadami, które nic nie znaczą. Słabość. Cień stał się leniwy, a jednak co uczyniła, aby zagonić resztę do pracy? Nie oddałaby władzy, nie usunęłaby się w Cień. Spróbowałaby zabić każdego, kto był jej przeciwny, co jasno dała do zrozumienia, gdy tylko ponownie tchnięto w nią życie. A umierając po raz wtóry, miast zesłać zemstę chociażby na mnie, niemal nie zabiła bezbronnego Adepta, który nawet nie brał udziału w walce, ba, on nie mógł walczyć. Zaatakowała najczystszego z nas, najbardziej wartościowego – w mój głos wlał się lód, a ślepia skamieniały, gdy lustrowałam ją wzrokiem. – Możecie uważać się za wybranki swojego Boga. Za nawet ich córki, czy wysłanniczki, nie stoicie jednak ponad nami. Albo jesteście nam równe i działamy razem, albo jesteście nikim. Tylko jako całość możemy działać sprawnie. Podziwiam siłę oraz samozaparcie, gardzę jednak pychą i rozdętym ego, które nie pozwala widzieć w innych nic, poza ich słabością do okazywania uczuć, gdyż same nie chcecie ich w sobie odnajdywać.
Zamilkłam po tych słowach, pozwalając smoczycy się wypowiedzieć.
Na moim pysku pojawił się słodki, nieco krzywy uśmiech.
– Nie gardzę waszą krwią. Tej nie wybieramy, nie ponosimy odpowiedzialności za działania swoich przodków. Za to bawi mnie wasze rozdmuchane poczucie wartości. Nie oceniam waszych wierzeń, ile smoków, tyle kultów wiary. Nie mam wpływu na przeszłość, ale i dzisiaj Cień jest tylko cieniem samego siebie. Sami przybysze z zewnątrz, resztki krwi dziedziców. Zero samozaparcia. Skupianie się głównie na sile osłabia. Cień nie miał żadnych celów, poza pięknymi słówkami i marzeniami o potędze. Będziesz miała okazję się wykazać. Skoro potrafisz rozmawiać z tymi na górze, chociaż milcza dla wszystkich innych wokół, odwiedź tutejszą Świątynię i spróbuj dowiedzieć się, dlaczego. Ja nie usłyszałam odpowiedzi, może tobie się uda.
autor: Lisia Kita
13 sty 2019, 12:29
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Aleja Zakochanych
Odpowiedzi: 580
Odsłony: 73494

Stojąca przede mną smoczyca miała swój nieodparty urok. Każda z nich go miała, każda z krwi pierwszej. Nie wiedziałam, jaka była matka Aen, ale z opowieści wnioskowałam, że nie ustępowała im pola.
Tajemnicze, dostojne, pełne wyczuwalnej mocy. Charyzma. Czułam to, nie mogłam temu zaprzeczyć.
Czy przez to skazywałam ją w myślach? Nie, jednak była wychowana poza tymi ziemiami, a to oznaczało tym większy wpływ Aen i jej wierzeń. Nie wiedziałam, jaką historie zapisze ta smoczyca, czułam jednak, że będzie ona niebagatelna.
Uszy skierowały się ku niej, kiedy przemówiła. Miała przyjemny, niski, lekko chrapliwy głos. Źrenice mi się zwęziły, kiedy przyglądałam się jej obliczu.
I to miano, długie, gardłowe, tajemnicze.
Odetchnęłam powoli, kiedy mówiła. Nie wiedziałam, co mam dokładnie o niej myśleć. Nie byłam też pewna, czy sobie ze mnie kpi.
Zmrużyłam oczy, nadal rozluźniona, patrząc wprost w jej ślepia ze swego rodzaju uwagą.
– Bardzo ją przypominasz, Vidblainn. Chcę wiedzieć jednak jedno i pragnęłabym, abyś odpowiedziała mi, jak najbardziej szczerze. Szukasz zemsty? Cień w ostatnim czasie sporo wycierpiał i na razie wystarczy mu wrażeń, a jeżeli zamierzasz nawoływać przeciw mnie, wolałabym to załatwić inaczej. Męczą mnie te knowania i jeżeli chcesz osiągnąć coś innego, niż tylko z nami by, załatwmy to od razu, nim przejdziemy do dalszej rozmowy – przemówiłam głębokim, lekko ochrypłym głosem, w którym była ta typowa miękkość, eskpresja, ale nie radość. Raczej opanowanie, zdecydowanie.
autor: Lisia Kita
13 sty 2019, 12:18
Forum: Skały Pokoju
Temat: Wezwanie Przywódców IV
Odpowiedzi: 19
Odsłony: 2371

Minął księżyc od czasu, gdy Arkana Nekromancji nie żyła. Miesiąc, gdy życie mojego Stada zmieniło się, chociaż nadal nie wiedziałam, w jakim kierunku to wszystko podąży. Chciałabym mieć moc, aby przewidzieć konsekwencje obalenia poprzedniej Przywódczyni. Zachowanie Cienia. Póki co, jedyne co wiedziałam, to to, że nastroje w Cieniu były mieszane.
Przyleciałam w to miejsce. Chyba nigdy jeszcze tu nie byłam, słyszałam jednak, że kiedyś było normalnością spotykać się w gronie czterech Stad, aby omawiać swoje sytuacje. Zachowując chociaż pozory pewnej symbiozy.
Wylądowałam, wdychając mroźne powietrze. Niebo było czyste, jasne. Ziemię okrywał świeży puch.
Okryłam się szczelnie jesiennymi skrzydłami, zerkając na Khurana, który nadciągał za mną, a następnie skupiłam się i wysłałam mentalne zaproszenie do wszystkich Przywódcówi ich zastępców.
Miałam nadzieję, że to spotkanie będzie więcej, niż pouczające, jednak nie zwiastujące kolejnych konfliktów.
Westchnęłam, przysiadając. Rimi zwinęła się między moimi przednimi łapami, ziewając, a następnie przymknęła ślepia.
autor: Lisia Kita
12 sty 2019, 19:03
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Aleja Zakochanych
Odpowiedzi: 580
Odsłony: 73494

Wrzask, który echem rozbijał się przez kolejne zakątki oraz zakamarki rozdarł ciszę. Stałam na skale pośród czarnych wzgórz, gdy jego wydźwięk dotarł do moich uszu. Wiedziałam, że nieopodal znajduje się Khuran, zatem posłałam mu myśl, że ktoś pragnie się ze mną widzieć, a coś, co mogło dotyczyć Stada, dotyczyło też jego. Nie wiedziałam wszak, jak długo będę rządzić, a on miał mnie zastąpić.
Ostatnimi czasy nie sypiałam za wiele, tak więc i tego dnia czułam znużenie, jednak odpędziłam je od siebie i zwrcóiłam szkarłatne ślepia swego ojca w kierunku skał.
Ugięłam szczupłe łapy, a następnie skoczyłam ku przepaści. Widziałam zbliżające się szpikulce, gotowe nadziać moje ciało.
Warknęłam, a następnie rozpostarłam skrzyła, ostrym łukiem wznosząc się do góry na prądzie powietrza.
Jeszcze nie dzisiaj. Teraz w mojej piersi biło żywe serce, czułam pulsowanie krwi. To nie czas na oddawanie się Śmierci.
Skierowałam się w kierunku skał, skąd rozbrzmiała wrzaskliwa skarga przywołania. Widziałam, jak w moim kierunku leci Khuran. Zaczekałam, aż się zbliży i dopiero wtedy rozpoczął się wyścig.
Pragnęłam, aby lot ponownie oczyścił mój umysł. Nie chciałam słyszeć nic, prócz szumu wiatru w uszach i łopot mojego serca w piersi.

Bliźniacze skały rozciągały się pode mną. Dostrzegłam zagajniczek, alejkę. Zniżyłam lot spiralą, opadając na łapy w lekkim rozbiegu. Załopotałam jesiennymi skrzydłami, układając je po bokach. Ruszyłam w kierunku czekoladowołuskiej wywernie. A moje serce ściął lód.
Nawet jeżeli jej nie znałam, biła od niej tak charakterystyczna aura, iż nie mogłam jej z niczym pomylić. Czułam w swej krwi, że to krew Arkanów. Perłowe ślepię, drugie ciemne. Wzorzyste oblicze, skrzydła miast przednich łap, smukła sylwetka. Wszystko w niej krzyczało.
Zmrużyłam oczy, ale nie zatrzymałam się. Z mojego pyska odpłynęły emocje; pozostał tylko spokój. Gdy powęszyłam w powietrzu, nie wyczułam żadnej woni, poza delikatną, nieco już zatartą, Fan.
Jeżeli miałam jakieś wątpliwości to te rozwiały się w tej chwili.
Stanęłam na przeciw niej, na wyciągnięcie łapy, może trochę dalej. Spojrzałam w jej oczy.
–Wzywałaś mnie, chociaż nie wydaje mi się, abyśmy się znały. Mimo to witaj, nazywam się Eliana, a to mój brat, Khuran – przemówiłam miękko, jednak nie w rozbawieniu czy infantylnej wesołości. Raczej spokojnie, bez większej emocji.
autor: Lisia Kita
08 sty 2019, 18:23
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Samotna Skała
Odpowiedzi: 597
Odsłony: 76482

Czułam delikatne poruszenie w umyśle, na tyle na ile docierały do mnie przesyłane przez "więź" odczucia.
Wszak nie mogłam ich sama wyczytać, póki nie popłynęły przez mentalną linę. Zauważyłam jednak, że smoczyca obserwuje; uczy się. Dostrzegając w moim umyśle bariery, sama postawiła własne, co wyczułam, gdy próbowałam delikatnie wybadać granice, które mi wyznaczyła.
Ciekawe. Nawet bardzo.
Dlaczego odnosiłam wrażenie, że nie jest taka, jak reszta? Była nie tylko obca, ale i nie mogła pochodzić stąd. Dzika, nieokiełznana, niczym zwierzę.
Kiedy napłynęły obrazy, przyjmowałam je, chcąc zrozumieć. Patrzyłam cały czas na białofutrą, zwłaszcza w jej dziwaczne, ale piękne dwukolorowe ślepia. Było w nich coś niepokojącego, może dlatego, iż chociaż dostrzegałam cień inteligencji, w dużej mierze widziałam tylko czysty instynkt. Niezrozumienie.
–Szósta... byłaś Szósta. Sześć, to twoje imię? – mruknęłam, myśląc jednocześnie, jakie to dziwne. Numer, miast imienia. Czy ktoś ą skrzywdził?
Ten stos czaszek i ona na nim. Jako ostatnia, ta która przezyła. Skojarzenie było proste. Na to ostatnie zas uśmiechnęłam się.
Przez więź chciałam sprostować to, co musiała źle odczytać.
Zasięgnęłam z jej obrazów. Słońce i księżyc u góry. Razem. W dole zaś grupa smoków, przypominająca cienie, na ich czele ja. Grupa. Cień. Silni o każdej porze. Nazwa; Cień. Grupa i Cień, jako imię.
Zaraz potem wyobraziłam sobie kolejne trzy grupy. Nad jedną płonął Ogień. Drugą grupę otaczał dźwięk kapiącej wody, deszczu, który zebrał się w kulę. Woda. Trzecia grupa zaś znajdowała się w otoczeniu lasu. Wokół nich spiętrzyła się Ziemia. A obok moja grupa, jako Cienie.
Czy zrozumie, iż chcę jej przekazać, że są cztery stada o innych nazwach? Nie byłam pewna. Nie miałam doświadczenia w porozumiewaniu się w ten sposób.
Mimo to, gdy przesyłałam jej każdy z tych obrazów, akcentowałam je słowami.
–Ogień. Woda. Ziemia. Cień. Stada. – przerwałam następnie, mrugając powiekami, a poprzez więź przepłynęły uczucia ciekawości. Ale i zapytania, które zdawało się pytać: skąd jesteś?
autor: Lisia Kita
08 sty 2019, 15:18
Forum: Ogólne
Temat: Powiadomienia
Odpowiedzi: 6987
Odsłony: 364287

+ 16/4 mięsa Ze skarbca Cienia do skarbca Ziemi

Zaktualizowane
autor: Lisia Kita
07 sty 2019, 15:20
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Samotna Skała
Odpowiedzi: 597
Odsłony: 76482

Mogło się wydawać, że nie zwracam na smoczycę uwagi, unosząc kolejny kęs mięsa do pyska. Nic bardziej jednak mylnego.
Nie byłam głupia. Widziałam ostrożny krok smoczycy, to jak się czai, niczym dzikie zwierzę, które zwabiło światło lub nieznana woń.
Przesunęłam się tak, aby być do niej bardziej prawym bokiem, niźli plecami, wyglądało to jednak, jakbym wygodniej mościła się na topniejącym wokół mnie śniegu.
Obwiodłam pysk długim językiem, patrząc na nią ciekawie, jednak nie nachalnie. Przypominała mi Rimi, gdy próbowałam ją oswoić. Rozluźniona postawa, spokój, cisza, aby nie pokazywać zagrożenia. Była taką Rimi, płochą, mogącą zaatakować lub uciec – z tym mi się kojarzyła.
Nagle jednak poczułam dotknięcie pierwszych barier umysłu. Zaczełam je nakładać po tej ferelnej nocy, gdy Wiedźma wsączała do mojej głowy swój jad. Drgnęłam, zaskoczona, wbijając w smoczycę nieco uważniejsze spojrzenie. Rozluźniłam się ponownie. Nic mi nie mogła w ten sposób uczynić, poza próbą odczytania myśli, jeżeli jej na to pozwolę, jeżeli cokolwiek wyślę poprzez nić, którą nas połączyła.
Bariery opadły na głębsze części jaźni, wolałam nie ryzykować, mimo wszystko magia nadal miała dla mnie swoje zagadki. Pozwoliłam jednak, aby nicią popłynął obraz mnie samej, a następnie dźwięk składający się na jedno słowo: Eliana i znowu obraz przedstawiający mnie.
Miał być to jasny sygnał, że ten dźwięk składa się na moje miano. Odczekałam chwilę, badając jej reakcję, a dopiero potem dodałam do nich kolejne obrazy.
Dominująca alfa prowadząca watahę, a następnie znowu mój obraz, który miał podkreślić, że to ja jestem tą alfą. Po chwili przerwy smoczyca mogła dostrzec, jak koło mojego obrazu wydłuza się Cień, który obejmuje grupę smoków. Cień i dźwięk, Cień, które to wszystko zaakcentowało. Stado. Ostatnim obrazem była złamana łapa, a potem widok nakładanych na nie liści. Regeneracja kończyny, moje łapy na niej. Lecząca
Były to trzy najważniejsze obrazy, którymi chciałam się z nią teraz podzielić. PRzekrzywiłam głowę na wyprostowanej szyi, czerwonymi ślepiami lustrując jej pysk. Uszy uniosły się w jej kierunku.
autor: Lisia Kita
07 sty 2019, 14:33
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Samotna Skała
Odpowiedzi: 597
Odsłony: 76482

Przysiadłam na tylnych łapach, otulając się cienkim, wiotkim ogonem, gęstą kitę kładąc sobie koło podbrzusza, aby móc ogrzać się w ten sposób.
Odetchnęłam cicho, sięgając do źródła, z którego utworzyłam cieplny, powietrzny kokon wokół siebie, który rozgrzał moje zdrętwiałe ciało.
Nienawidziłam chłodu, było mało rzeczy, który nie lubiłam. Kaczki; harpie; zimno i chłodną wilgoć.
Strach.
Tak, ten znałam całkiem dobrze. Żył we mnie przez całe życie, kierował moimi działaniami, kreowaniem się na słabą, aby zyskać przewagę. Znałam to, nie wiedziałam, jak mogłabym bez niego żyć, gdyby nie chronił mnie przed otchłanią, która zdawała się tylko czyhać na mój nierozważny krok.
Sięgnęłam leniwym ruchem do torby pod lewym skrzydłem, stworzonego z danielej skórki o biało brązowym meszku, przyozdobionym pękiem długich zielonych oraz niebieskich piór harpii, tworzacych półkole na jej klapie. Kilkoma kościanymi koralikami oraz kryształkami, migocacymi w zachodzacych promieniach Złotej Twarzy.
W tym miejscu miało się wrażenie, iż mrok zapadał szybciej, a może ciągle tu był, wygrywając nad światłością.
Wyciągnęłam z przegródki pas suszonej koźliny, którą upolowałam nie dawno. Odgryzłam kawałek, przerzuwając w zamyśleniu, gdy nagle do moich uszu, jeszcze nie tak dawno całkiem czujnych, dotarł cichy szelest krzaków. Zapach smoka. Uczucie igieł wpijających się w kark, gdy ktoś na ciebie patrzy.
Lewa pazurzasta łapa zacisneła się na lodzie. Uniosłam jednak powoli rogaty łeb i spojrzałam ponad prawym barkiem do tyłu, karminowym ślepiem wyławiając z cienia jasną sylwetkę. Czerwono niebieskie paciorki wpatrujące się we mnie.
Poruszyłam nozdrzami, a potem uśmiechnęłam się pod nosem, wskazując na mięso trzymane w łapie.
–Głodna? Wystarczy dla nas dwóch – mruknęłam miękko w półmrok.
Nie czułam jeszcze jej zapachu. Nie wiedziałam, z którego stada pochodzi. Bo i skąd? Nie widziałam jej nigdy wcześniej, jednak nie było to niczym niezwykłym. Stad było cztery, smoków jeszcze więcej. Nie wiem, czy starczy mi życia, aby poznać wszystkich.
Może smoczyca zechce porozmawiać. Dobrze byłoby na chwilę zapomnieć o troskach.

Wyszukiwanie zaawansowane